Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 14 stycznia 2013

9. Jesienne rewelacje



Rozdział 9
Jesienne rewelacje
            Po fiasku wtargnięcia do sypialni trzeciorocznych mieszkańców wieży Gryfindoru Syriusz Black zamaskował się z powrotem w Zakazanym Lesie. Chwilowo wolał nie ryzykować schwytania przez Lupina we Wrzeszczącej Chacie. Nie widział  czy dawny przyjaciel wyjawił komuś prawdę o tym miejscu, ale wiedział, że nawet gdyby tego nie zrobił to profesor Dumbeldore i tak znał część prawdy o tym miejscu – w końcu to z jego inicjatywy powstało.
            Jesień zmieniła Zakazany Las, drzewa pokryły się kolorowymi liśćmi, po czym część z nich spadła, a część ta będąca głębiej, nadal pozostawała zielona i w większości na drzewach.
            Czas płynął szybko Łapa unikał wychodzenia, gdyż deszcze padały niemiłosiernie. Wyjątki robił tylko żeby popatrzeć jak Harry lata na miotle podczas treningów. Musiał przyznać, że jego chrześniak robił postępy, a przecież był bardzo dobry za równo w lataniu na miotle, jak i grze na pozycji szukającego.
            Pewnego bardzo deszczowego dnia na stadion w pobliżu zamku wyszły tłumy uczniów jak i kadry pedagogicznej. Miał się odbyć pierwszy mecz sezonu jak dowiedział się Syriusz od kota Hermiony, Gryfindor miał grać przeciw Huffelpufowi. Łapa przybrał swoją zwierzęca formę i ruszył na skraj lasu w pobliżu stadionu. Deszcz utrudniał nie tylko grę, ale także oglądanie zmagań sportowców. Syriusz nie zdawał sobie sprawy z wyniku, gra wydawała się bardzo chaotyczna, była toczona przy silnym wietrze i potężnej ulewie. Harry latał na miotle dość pewnie walcząc ze swoim rywalem – wysokim Puchonem. Więcej szczegółów owego Puchona Syriusz nie zdołał dostrzec w tych warunkach atmosferycznych.
            Kilkanaście minut później Black poczuł jak robi się jeszcze zimniej niż było. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej. Mimo swojej psiej postaci poczuł jak ulatuje z niego cząstka szczęścia, której pragnął bronić, choćby miał połamać spore jak na swój gatunek pazury lub zagryźć stado oszalałych hipogryfów. Po chwili, która trwała może kilka sekund, a może pół godziny, zobaczył ich – kilkudziesięciu dementorów – sunących kilka centymetrów nad ziemią. Ubrani byli w czarne szaty z kapturem zakrywające ich twarze, a także dłonie i w ogóle każdy skrawek ich ciała. Z dala dało się czuć od nich odór zgnilizny i wyczuwalnej trwogi. Widział, że teraz stanie się coś złego. Nie mylił się spojrzał w górę, w kierunku gdzie przed chwilą leciał Harry. Zobaczył jak chłopak traci równowagę będąc już blisko znicza. Momentalnie poczuł jak robi mu się słabo – tak jak i chłopcu na miotle, wysoko w powietrzu.  Syriusz wiedział, że to nie może się tak skończyć, ale jednak… Ostatni z rodu Potterów spadał z wysokości kilkudziesięciu metrów prosto w morze błota znajdującego się na zwykle trawiastym podłożu stadionu. Lot zdawał się trwać w nieskończoność. Black nie zwracał uwagi na nic innego. Ogarnął go paniczny lęk o jedynego syna Jamesa. Chciał coś zrobić, ale nie mógł nic. Był teraz zwykłym psem, który nie potrafił nic poradzić na zbliżającą się śmierć młodego chłopca. Wtem nagle jakieś zaklęcie powoduje dużo lepszy niż by się zdawało spadek Pottera na ziemię. Chłopak leży nie  przytomny, ale już w jego stronę biegnie dyrektor Dumbeldore. Dementorzy również lewitują teraz w stronę chłopaka. Dyrektor strzela w nich czymś srebrnym ze swojej różdżki. Uciekają…Dumbeldore bierze Harry’ego na ręce i podąża z nim przez błonia do zamku.  Teraz Łapa może chociaż trochę odetchnąć.
            Dzień później Krzywołap przyniósł wieści, które mówiły, że Harry’emu nic nie jest. Syriusz odetchął dopiero teraz całkowitym spokojem. Do pomogło mu podjąć decyzję o kolejnym włamaniu do szkoły.
            Podczas kolejnego spotkania z Krzywołapem dowiedział się o nowym portrecie strzegącym wejścia do wierzy Gryfindoru – nie jakim sir Cadoganie. Dowiedział się, że wpuści on każdego kto poda mu hasło, niezależnie czy należy do obecnych mieszkańców wieży czy też nie. To znacząco ułatwiało sprawę. Teraz pozostawała mu jedynie kwestia zdobycia tego hasła. Zadanie te zgodził się wykonać - na ochotnika - kot.
            Był późno w nocy, gdy Syriusz czekał na swojego kociego sojusznika. Podszedł na błonia i po prostu tam stał. Kot zjawił się chwile po północy z listą aktualnych haseł do wieży Gryfonów i adnotacjami kiedy, które obowiązuje. Teraz nie pozostawało nic innego jak wedrzeć się do środka i dokończyć dzieło, które rozpoczął kiedy odkrył zdradę Glizdogona. Tajnymi przejściami dostał się bez problemów do wnętrza zamku, pod samo wejście do wieży Gryfindoru.
- Stój i walcz nędzny kundlu! – ryknął rycerz z obrazu strzegącego wejścia. Syriusz poczuł się trochę rozbawiony, z powodu nazwania go kundlem, ale z drugiej i poirytowany przez nazwanie go nędznym, a i samo słowo kundel ma wydźwięk raczej pejoratywny.
- Tylko nie nędzny – odwarknął w trone portretu.
- Walcz i giń albo podaj hasło – krzyknął ponownie sir Cadogan, na co Łapa wyczytał wszystkie hasła z listy. Portret odsłonił dziurę i Syriusz zgięty w pół przeszedł do pokoju wspólnego.
            Pokój wspólny nie wiele się różnił od tego jakim go zapamiętał Syriusz. W kominku wesoło trzaskał, przygasający ogień. Obok niego stały 3 fotele, które kiedyś lubił zajmować z Jamesem i Lupinem, a w pobliżu znajdował sobie miejsce mały Peter. Całe pomieszczenie było szkarłatno- złote. Dokładnie te barwy były tu też, kiedy on i jego przyjaciele chodzili tu do szkoły. Starczy tego rozglądania się i wspomnień, pomyślał po chwili Łapa. Otworzył drzwi po prawej stronie, które prowadziły do sypialni chłopców. Odnalazł tabliczkę z napisem „Trzeci rok”. Teraz pozostawało tylko wedrzeć się do środka, możliwie jak najciszej. Wyjął swój niezawodny, otwierający wszystkie zamki scyzoryk i przejechał nim przy szparze między drzwiami, a futryną na wysokości zamka. Drzwi otworzyły się z cichym szczęknięciem, ale nie obudziło to nikogo. Wszedł do środka i rozejrzał się wszyscy spali. Odszukał łóżko Wesleya i nie widząc poprzez zasłony szczura, zaczął na oślep zadawać ciosy scyzorykiem. Zasłony, a właściwie ich duże fragmenty opadły na podłogę. Teraz mógł zobaczyć śpiącego, rudego chłopaka, ale na łóżku nigdzie nie było szczura… Stał nadal z podniesioną, zdolną do zadania decydującego ataku ręką, kiedy chłopiec obudził się i zaczął wzywać na cały głos pomoc. Syriusz wymknął się z pomieszczenia, a za jego plecami dało się słyszeć gwar i uspokajające głosy, ale także wiedział, że zaraz z innych pokoi zaczną wychodzić inni mieszkańcy wieży.
            Wypadł z pomieszczenia i ruszył skrótami ku wyjściu z zamku. Nim uczniowie wezmą pomoc nauczycieli on będzie już w Zakazanym Lesie.
            Przez kilka kolejnych dni Syriusz zbierał informacje o szczurze od kota. Dowiedział się m.in., że faktycznie kiedy włamał się do dormitorium, kiedy Glizdogon był gdzie indziej, w tym czasie uciekał przez kotem - który chciał go zagonić do Blacka -  na korytarzu w trzecim piętrze Hogwartu.
            Łapa wyczuwał zbliżające się Boże Narodzenie, w związku z czym postanowił kupiź prezent swojemu chrześniakowi, który  zrekompensuje ma brak upominków na wszystkie poprzednie święta. Wysłał za mówienie za pomocą sowiej poczty wysyłkowej na najnowszy model miotły – Błyskawicę. Poczta miała go dostarczyć Harry’emu w pierwsze święto, tak żeby mógł otrzymać go razem z pozostałymi prezentami. Zapłacił pieniędzmi ze swojej prywatnej skrytki – w końcu był posiadaczem nie tylko swojej małej fortuny, ale i całego majątku Blacków…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz