Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 18 stycznia 2013

13. Zdrajca powraca



Mimo wszystko kilka wersów trafiło tu prosto z książki J.K.R. Nie dało się tego uniknąć chociażby przy dialogach...
Rozdział 13
Zdrajca powraca
- Nic nie rozumiesz Severusie! – warknął Lupin, na co Snape tylko się uśmiechnął w ohydny sposób. Nauczyciel był z siebie zadowolony. Pozbawił Syriusza i Lupina różdżek, po czym wygłosił krótki monolog na temat tego jak bardzo jest dumny z powodu schwytania Blacka o czym tak bardzo marzył, a także demaskując Remusa Lupina jako jego wspólnika w planie porwania i uśmiercenia Harry’ego Pottera.
- Expelliarmus!
            Zaklęcie rzucone przez Harry’ego Rona, jak i Hermionę rozbrojeniło Snape’a dokładnie w tym samym momencie. Różdżka Snape’a zatoczyła wysoki łuk i wylądowała na łóżku koło Krzywołapa.
- Nie powinieneś tego robić - rzekł Łapa, patrząc na Harry’ego. - Trzeba było zostawić go mnie...
Harry uniknął jego spojrzenia. Nie był wcale pewny, nawet teraz, czy postąpił słusznie.
- Zaatakowaliśmy nauczyciela... zaatakowaliśmy nauczyciela... - powtarzała Hermiona, patrząc przerażonym wzrokiem na nieruchomego Snape’a. - Och, ale się wpakowaliśmy w kłopoty...
- Dziękuję ci, Harry – powiedział Lupin, oswobadzając się z więzów wyczarowanych przez mistrza eliksirów zaraz po jego wejściu.
- Ale to nie oznacza, że już panu uwierzyłem.
- Więc nadszedł czas, żeby przedstawić ci dowód - odezwał się Black. - Chłopcze, daj mi Petera. No już. Ron ściskał Parszywka przy piersi.
            Po krótkiej wewnętrznej walce Wesley oddał szczura Lupinowi. Ostatecznie został przekonany przez Syriusza, który podał fotografię Wesleyów, z „Proroka Codziennego”. Egzemplarz pochodził z przed roku. Na ramieniu Rona siedział Parszywek.
- Skąd to masz? - zapytał zdumiony Lupin.
- Od Knota. Kiedy w ubiegłym roku przyjechał do Azkabanu na inspekcję, dał mi swoją gazetę. A tam, na pierwszej stronie... na ramieniu tego chłopca... był Peter... poznałem go od razu... Tyle razy widziałem, jak się przemieniał! A pod spodem był podpis... że ten chłopiec idzie do Hogwartu... tam, gdzie Harry...
- Mój Boże - westchnął Lupin, patrząc to na Parszywka, to na fotografię. - Przednia łapa...
- Co z nią? - zapytał Ron wojowniczym tonem.
- Brakuje jednego pazura - rzekł Black.
- Oczywiście - wydyszał Lupin. - To takie proste... takie pomysłowe... Sam sobie odciął?
- Zanim się przemienił - powiedział Black. - Kiedy go osaczyłem, ryknął na całą ulicę, że zdradziłem Lily i Jamesa. A potem, zanim zdążyłem rzucić zaklęcie, wypalił z różdżki, którą trzymał za plecami. Pozabijał wszystkich w promieniu dwudziestu stóp... i umknął do ścieku razem z innymi szczurami...
- Słyszałeś o tym, Ron? - zapytał Lupin. - Słyszałeś, że z całego Petera znaleziono tylko jeden palec?
- To niemożliwe... Parszywek pewnie walczył z jakimś szczurem... przecież jest w mojej rodzinie od dawna, od...
- Od dwunastu lat, tak? - wpadł mu w słowo Lupin. - I nigdy się nie zastanawiałeś, dlaczego żyje tak długo?
- Bo... bo bardzo o niego dbaliśmy!
- Ale teraz za dobrze nie wygląda, co? Domyślam się, że zaczął tracić wagę, odkąd usłyszał, że Syriusz jest na wolności...
            Następnie Syriusz w skrócie objaśnił swoje kontakty z rudym kotem, należącym do panny Granger. Zaraz po tym Harry wybuchnął oskarżając Syriusza o zdradę swojej rodziny i wydanie ich Czarnemu Panu.
- Tak, Harry... jakbym ich zabił – wychrypiał, a w jego oczach zaszkliły łzy. - Namówiłem Lily i Jamesa, żeby swoim Strażnikiem Tajemnicy uczynili Petera zamiast mnie... Tak, to moja wina, wiem o tym... Tej nocy, kiedy zginęli, chciałem sprawdzić Petera, upewnić się, że jest bezpieczny, ale kiedy przyszedłem do jego kryjówki, już go tam nie było. Ani śladu walki. Coś mnie tknęło. Od razu wyruszyłem do domu twoich rodziców. A kiedy zobaczyłem ich dom... rozwalony... i ich ciała... zrozumiałem, co się stało... co zrobił Peter. Co ja zrobiłem.
Głos mu się załamał. Odwrócił się.
- Dość tego - rzekł Lupin, a w jego głosie zabrzmiała twarda nuta, jakiej Harry nigdy jeszcze nie słyszał. - Jest jeden sposób, żeby udowodnić, co naprawdę się wydarzyło.
            Lupin i Black skierowali różdżki na szczura, a z ich końców wytrysnęły strumienie jasnego światła. Kiedy trafiły w szczura, ten zaczął zmieniać się w człowieka. Tuż nad podłogą wystrzeliła głowa, członki wyrosły jak pędy i po chwili tam, gdzie był Parszywek, stał już mężczyzna, kuląc się ze strachu i nerwowo zaciskając ręce. Krzywołap zaczął prychać i syczeć, zjeżony jak szczotka.
Był to bardzo niski mężczyzna, niewiele wyższy od Harry’ego czy Hermiony. Miał rzadkie, bezbarwne, potargane włosy, a na czubku głowy łysinę. Był jakby zapadnięty w sobie, sflaczały, jakby schudł znacznie w krótkim czasie. Skórę miał szarą, brudnawą jak futerko Parszywka i coś ze szczura czaiło się w jego długim nosie i bardzo małych, wodnistych oczach. Rozejrzał się po wszystkich, oddech miał przyspieszony i płytki.
Glizdogon we własnej osobie stał, trzęsąc się ze strachu przed gniewem dawnych przyjaciół. Zaczął rozpaczliwie szukać pomocy, twierdząc, że Syriusz go zaraz zabije, ale Lupin skwitował to stwierdzeniem, że chwilowo może czuć się bezpieczny, dopóki nie ustalą kilku faktów. Peter oskarżył Syriusza o współprace z siłami ciemności, na co ten wygłosił przemowę o tym, że śmierciożercy – słudzy Lorda Voldemorta – którzy znajdują się w więzieniu mówią przez sen, o Glizdogonie. Życzą mu śmierci, za poprowadzenie ich pana na niespodziewaną przez nikogo śmierć. Następnie mężczyźni pokłócili się o to, kto był szpiegiem Voldemorta i wydał mu Potterów.
- Ee... panie Black... Syriuszu... - odezwała się nieśmiało Hermiona.
Black aż podskoczył, słysząc te słowa, i spojrzał na Hermionę tak, jakby już dawno zapomniał, że można się do niego zwracać w tak uprzejmy sposób.
- Proszę mi wybaczyć... ale jak... jak ci się udało uciec z Azkabanu, skoro twierdzisz, że nie korzystałeś z czarnej magii?
- Dziękuję ci! - wydyszał Pettigrew, kiwając gorliwie głową. - Właśnie! Dokładnie to, co chciałem...
Ale Lupin uciszył go jednym spojrzeniem. Syriusz zmarszczył lekko czoło i spojrzał ponuro na Hermionę, jakby rozważał jej pytanie.
- Nie wiem, jak tego dokonałem - powiedział powoli. - Myślę, że jedynym powodem, dla którego nie oszalałem, była moja niewinność. Wiedziałem, że jestem niewinny. To nie była szczęśliwa myśl, więc dementorzy nie mogli mnie jej pozbawić... nie mogli jej wyssać... utrzymywała mnie przy zdrowych zmysłach. Dzięki temu nie zapomniałem, kim jestem. Więc kiedy to wszystko stało się... nie do zniesienia... zdołałem się w celi przemienić... w psa. Dementorzy nie widzą... - Przełknął ślinę. - Wyczuwają ludzi po ich emocjach, którymi się żywią... Wyczuwali, że moje uczucia stały się mniej... mniej ludzkie, mniej złożone, kiedy stałem się psem... ale na pewno pomyśleli, że tracę rozum jak wszyscy, którzy tam się znaleźli, więc nie zwracali na to uwagi. Byłem jednak słaby, bardzo słaby i nie miałem nadziei na wyrwanie się stamtąd bez różdżki...I wtedy zobaczyłem Petera na tej fotografii... i zrozumiałem, że on przez cały czas jest w Hogwarcie z Harrym... i ma idealne warunki do działania, jeśli tylko usłyszy, że siły Ciemności odzyskują swą moc...
Pettigrew potrząsał głową, otwierając i zamykając usta, ale wciąż, jak zahipnotyzowany, wpatrywał się w Blacka.
- ...gotów uderzyć, gdy tylko się upewni, że ma sprzymierzeńców... żeby przynieść im w darze ostatniego Pottera. Bo gdy to zrobi, kto ośmieli się powiedzieć, że zdradził Lorda Voldemorta? Powitają go ze wszystkimi honorami... Więc sami widzicie, że musiałem coś zrobić. Tylko ja wiedziałem, że Peter wciąż żyje... Czułem się, jakby ktoś zapalił ogień w mojej głowie, a dementorzy nie mogli go ugasić... To nie było miłe uczucie... to była obsesja... ale dawała mi siłę, rozjaśniała umysł. Tak więc pewnego wieczoru, gdy otworzyli drzwi celi, żeby mi dać jedzenie, wyśliznąłem się jako pies... Było im o wiele trudniej wyczuć zwierzęce emocje. Byłem chudy, chudziutki, zdołałem się przecisnąć przez kraty... przepłynąłem na ląd... powędrowałem na północ i wśliznąłem się na błonia Hogwartu jako pies... Od tego czasu żyłem w Zakazanym Lesie... wymykałem się tylko, żeby popatrzeć na quidditcha... Latasz na miotle tak dobrze, jak twój ojciec, Harry... Uwierzcie mi. Uwierzcie. Nigdy nie zdradziłem Jamesa i Lily. Wolałbym umrzeć, niż ich zdradzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz