Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 14 stycznia 2013

8. Noc Duchów



Rozdział 8
Noc Duchów
            W ostatni dzień października Black już od wczesnych godzin porannych krążył po izbie w swojej kryjówce. Niecierpliwił się coraz bardziej – gdyby mógł już wbijał by nóż w ciało szczura. Wiedział, że może jest to okrutna rządza, ale w zasadzie tylko ona utrzymała jego zmysły w miarę normalnym stanie podczas pobytu w Azkabanie. Nadal nie planował jak to zrobić. Wolał po prostu wejść, przemknąć przez zamek niezauważony, dostać się do wieży, w której mieszkali Gryfoni, znaleźć sypialnie trzecioklasistów i pozbyć się dawnego przyjaciela. Na upartego można by to uznać za plan, ale Syriusz wiedział, że cała akcja to jedna wielka improwizacja.

            O zmierzchu do kryjówki Blacka przybył rudy kot dając znak, że uczniowie ruszyli do Wielkiej Sali, gdzie miała się odbyć uczta z okazji Nocy Duchów. Syriusz zmienił się w swoją zwierzęcą formę i ruszył biegiem do zamku. Drzwi wejściowe były nadal otwarte, więc bez problemów przemknął przez, ale już wkrótce napotkał pierwszą przeszkodę jak uniknąć przypadkowych spojrzeń z Wielkiej Sali, przecież znajduje się ona bezpośrednio przy korytarzu prowadzącym od wrót wejściowych w głąb zamku. Łapa zwolnił i powoli podchodził do wejścia do Wielkiej Sali. 

            Z przeciwległej strony korytarza zbliżał się czarodziej w postrzępionej, niezbyt schludnej szacie. Kiedy poszedł bliżej Black natychmiast rozpoznał w nim Remusa Lupina, swojego przyjaciela z przed pobytu w więzieniu. Pies skoczył za jedną ze zbroi, modląc się w duchu, aby Remus go nie zauważył. Profesor zamknął drzwi do pomieszczenia, gdzie trwała uczta i ruszył w stronę wyjścia z zamku. Black zwinął się w kłębek, ukrywając swój psi łeb pod łapą, dodatkowo osłaniała go zbroja, ale bał się spotkania z dawnym przyjacielem już teraz, chociaż z drugiej strony mogło by to dać ogromne korzyści w sprawie Syriusza. Lupin powolnym krokiem opuścił zamek i schodził po schodach na błonia. Łapa odetchnął, pierwsza przeszkoda za nim. 

            Pies błyskawicznie przemieszczał się po zamku, używał doskonale sobie znanych skrótów, w jednym z tajnych korytarzy przyjął swoją ludzką postać, wyjął nóż z kieszeni i ruszył do celu. Kilka minut później znalazł się przy wejściu do wieży, w której znajdował się szczur.
- Hasło – rozległ się głos z portretu przedstawiającego Grubą kobietę. Nie mogła ona zauważyć Syriusza, gdyż ten nadal był w cieniu, także jego twarz była niewidoczna dla strażniczki wejścia do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Nie znam. Otwórz przejście – warknął Syriusz.
- Nie ma hasła, nie ma przejścia – odpowiedziała z godnością właściwą arystokratce kobieta.
- Powiedziałem otwórz się! – ryknął mężczyzna, po czym zaklął siarczyście.
- Nie trzeba używać takiego wulgarnego języka… - zaczęła Gruba Dama.
- … tu nie chodzi o mój język! Otwieraj przejście, albo pożałujesz! – wrzeszczał Syriusz.
- Nie – odpowiedziała cicho postać z portretu.
- No to zobaczymy czy uda mi się cię przekonać – powiedział Syriusz, a w jego oczach dało się zobaczyć ślady obłędu.

            Kilkoma sprawnymi ruchami nożem pociął portret, a znajdująca się w nim kobieta, ruszyła ku ramie i przetransportowała się na pobliski obraz. Powtórzyła kilkukrotnie całą procedurę, aż zniknęła z obrazów na tym piętrze. Gdzie teraz była? Tego Black nie wiedział.
- Rozróba! – wrzasnął uradowany duch, poltregeist Irytek.
- Spadaj – sapnął zmęczony furią Syriusz.

            Łapa wiedział, że teraz musi uciekać jako człowiek, gdyż Irytek może za nim podążać. Nie ułatwiało to ucieczki, ale dawało szanse na to, że być może uda się sprowokować ducha, do jakiejś awantury, która odwróci od niego uwagę. Minął róg korytarza i zbiegał po schodach, ale Irytka już za nim nie było – za pewne szukał Grubej Damy żeby się z niej ponaśmiewać. Bez problemów uciekł z zamku tajnym tunelem z zamku do piwnicy pewnego ze sklepów w pobliskiej wiosce Hogsmeade. Przybrał tam postać psa i zjadł w pośpiechu kilka przysmaków, które akurat się tam znajdowały. 

            Po wyjściu na ulice z Miodowego Królestwa – bo tak nazywał się sklep – zauważył, że księżyc już jest w pełni, a to oznacza, że profesor Lupin z pewnością dziś zajął Wrzeszczącą Chatę na czas swojej transformacji. Trudno, najwyżej znów czeka go noc w Zakazanym Lesie.
Ciekawość proponowała spotkać wilkołaka w jego schronieniu zbudowanym specjalnie dla niego lata temu. Tym razem, jednak zwyciężyła chęć uniknięcia powrotu do Azkabanu.

            Pies zmierzał powoli w stronę lasu przez błonia. Leniwie spoglądał na zamek, który nie zdradzał oznak tego co działo się w jego wnętrzu. A tam uczniowie leżeli przerażeni w śpiworach w Sali, gdzie jeszcze parę godzin temu trwała uczta. Pilnowali ich prefekci domów, a nauczyciele, duchy i woźny przeszukiwali zamek w poszukiwaniu zbiega. Wszyscy byli bardzo nerwowi, tą napiętą atmosferę dało się wyczuć nawet tu gdzie znajdował się Syriusz Black tj. na skraju Zakazanego Lasu.

            Nauczyciele przeszukali cały teren szkoły, woźny obszedł każde znane sobie tajne wejście do zamku i przejścia do Hogsmeade, choć nie każde było mu znane. Dementorzy przeczesali wioskę i obrzeża lasu, nie wyczuli nigdzie biega. 

            Kilka dni po całym zdarzeniu z dala od kryjówki Blacka w głębi puszczy profesor Lupin wracał po transformacji do zamku. Wszedł właśnie do swojego gabinetu, gdzie czekała go niespodzianka. W środku były dwie osoby. Jedna wyróżniała się haczykowatym nosem, bladą cerą i przetłuszczonymi, sięgającymi ramion kruczoczarnymi włosami. Był to profesor Severus Snape – mistrz eliksirów w Hogwarcie. Ubrany był w czarną, matową szatę, która wydawała się odrobinę zbyt długa jak na niego. Stał w kącie pokoju, starając się uniknąć światła z pobliskiego kandelabru. Drugą osobą był starszy, wysoki, siwy czarodziej, o długiej brodzie – której długość nie dawało się w tej chwili zidentyfikować, gdyż niknęła pod blatem biurka przy, którym siedział profesor Dumbeldore, bo tak nazywał się ten mężczyzna. Lupin był całkowicie zszokowany powitaniem jakie go czekało.
-  Dzień dobry dyrektorze. Witaj Severusie – przywitał się uprzejmie.
- Usiądź Remusie – odparł spokojnie Dumbeldore.
- Chcą panowie ze mną o czymś porozmawiać?  - spytał niewinnie.
- Jakbyś nie wiedział Lupin – warknął Snape.
- O czym? – zapytał ponownie nauczyciel obrony przed czarną magią.
- O Twoim przyjacielu Black – syknął Snape.
- Rozmawialiśmy już o nim przed rozpoczęciem semestru, pamiętasz Severusie? – odparł Lupin, na co Snape tylko skinął nieznacznie głową.
- Remusie nastąpiły pewne wydarzenia, które musimy omówić, jeśli chcemy kontynuować naszą współprace w dotychczasowej formie – do rozmowy włączył się dyrektor.
- Nadal nie rozumiem o co chodzi. Mógłby mi pan to wytłumaczyć dyrektorze?
- Syriusz Black włamał się do szkoły podczas uczty w Noc Duchów – stwierdził krótko Dumbeldore, a Lupin poczuł jak jego niebieskie oczy badawczo spoglądają na niego z pod połówek-okularów.
- Złapaliście go? Co z Harrym?  - zaczął zadawać chaotyczne pytania
- Uciekł – odparł lakonicznie Snape, wykrzywiając usta w drwiącym uśmieszku.
- Severus przekonywał mnie, że ktoś musiał mu w tym pomóc – rzekł dyrektor.
- Tak Lupin. Jestem pewien, że pomogłeś dawnemu kumplowi – syczał mistrz eliksirów wychodząc z kata i zbliżając się ku zszokowanemu Lupinowi.
- To nie ja. On sam sobie z tym poradził. Nawet Ty Severusie musisz przyznać, że Syriusz zawsze był bardzo zdolnym i utalentowanym czarodziejem, a zważywszy na jego nowsze niż szkolne zdolności włamanie się tu to nie musiał być dla niego problem – odparł Remus pewnym głosem – Nikomu nic się nie stało? – zapytał dyrektora.
- Nie, z wyjątkiem portretu strzegącego wejścia do wieży Gryfindoru – odrzekł starzec.
- To dobrze – odetchnął z ulgą Lupin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz