Rozdział 8
Noc Duchów
W ostatni dzień października Black
już od wczesnych godzin porannych krążył po izbie w swojej kryjówce.
Niecierpliwił się coraz bardziej – gdyby mógł już wbijał by nóż w ciało
szczura. Wiedział, że może jest to okrutna rządza, ale w zasadzie tylko ona
utrzymała jego zmysły w miarę normalnym stanie podczas pobytu w Azkabanie.
Nadal nie planował jak to zrobić. Wolał po prostu wejść, przemknąć przez zamek
niezauważony, dostać się do wieży, w której mieszkali Gryfoni, znaleźć
sypialnie trzecioklasistów i pozbyć się dawnego przyjaciela. Na upartego można
by to uznać za plan, ale Syriusz wiedział, że cała akcja to jedna wielka improwizacja.
O zmierzchu do kryjówki Blacka
przybył rudy kot dając znak, że uczniowie ruszyli do Wielkiej Sali, gdzie miała
się odbyć uczta z okazji Nocy Duchów. Syriusz zmienił się w swoją zwierzęcą
formę i ruszył biegiem do zamku. Drzwi wejściowe były nadal otwarte, więc bez
problemów przemknął przez, ale już wkrótce napotkał pierwszą przeszkodę jak
uniknąć przypadkowych spojrzeń z Wielkiej Sali, przecież znajduje się ona
bezpośrednio przy korytarzu prowadzącym od wrót wejściowych w głąb zamku. Łapa
zwolnił i powoli podchodził do wejścia do Wielkiej Sali.
Z przeciwległej strony korytarza
zbliżał się czarodziej w postrzępionej, niezbyt schludnej szacie. Kiedy poszedł
bliżej Black natychmiast rozpoznał w nim Remusa Lupina, swojego przyjaciela z
przed pobytu w więzieniu. Pies skoczył za jedną ze zbroi, modląc się w duchu,
aby Remus go nie zauważył. Profesor zamknął drzwi do pomieszczenia, gdzie
trwała uczta i ruszył w stronę wyjścia z zamku. Black zwinął się w kłębek,
ukrywając swój psi łeb pod łapą, dodatkowo osłaniała go zbroja, ale bał się
spotkania z dawnym przyjacielem już teraz, chociaż z drugiej strony mogło by to
dać ogromne korzyści w sprawie Syriusza. Lupin powolnym krokiem opuścił zamek i
schodził po schodach na błonia. Łapa odetchnął, pierwsza przeszkoda za nim.
Pies błyskawicznie przemieszczał się
po zamku, używał doskonale sobie znanych skrótów, w jednym z tajnych korytarzy
przyjął swoją ludzką postać, wyjął nóż z kieszeni i ruszył do celu. Kilka minut
później znalazł się przy wejściu do wieży, w której znajdował się szczur.
- Hasło –
rozległ się głos z portretu przedstawiającego Grubą kobietę. Nie mogła ona
zauważyć Syriusza, gdyż ten nadal był w cieniu, także jego twarz była
niewidoczna dla strażniczki wejścia do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Nie znam.
Otwórz przejście – warknął Syriusz.
- Nie ma
hasła, nie ma przejścia – odpowiedziała z godnością właściwą arystokratce
kobieta.
-
Powiedziałem otwórz się! – ryknął mężczyzna, po czym zaklął siarczyście.
- Nie
trzeba używać takiego wulgarnego języka… - zaczęła Gruba Dama.
- … tu nie
chodzi o mój język! Otwieraj przejście, albo pożałujesz! – wrzeszczał Syriusz.
- Nie –
odpowiedziała cicho postać z portretu.
- No to
zobaczymy czy uda mi się cię przekonać – powiedział Syriusz, a w jego oczach
dało się zobaczyć ślady obłędu.
Kilkoma sprawnymi ruchami nożem
pociął portret, a znajdująca się w nim kobieta, ruszyła ku ramie i
przetransportowała się na pobliski obraz. Powtórzyła kilkukrotnie całą
procedurę, aż zniknęła z obrazów na tym piętrze. Gdzie teraz była? Tego Black
nie wiedział.
- Rozróba!
– wrzasnął uradowany duch, poltregeist Irytek.
- Spadaj –
sapnął zmęczony furią Syriusz.
Łapa wiedział, że teraz musi uciekać
jako człowiek, gdyż Irytek może za nim podążać. Nie ułatwiało to ucieczki, ale
dawało szanse na to, że być może uda się sprowokować ducha, do jakiejś
awantury, która odwróci od niego uwagę. Minął róg korytarza i zbiegał po
schodach, ale Irytka już za nim nie było – za pewne szukał Grubej Damy żeby się
z niej ponaśmiewać. Bez problemów uciekł z zamku tajnym tunelem z zamku do
piwnicy pewnego ze sklepów w pobliskiej wiosce Hogsmeade. Przybrał tam postać
psa i zjadł w pośpiechu kilka przysmaków, które akurat się tam znajdowały.
Po wyjściu na ulice z Miodowego
Królestwa – bo tak nazywał się sklep – zauważył, że księżyc już jest w pełni, a
to oznacza, że profesor Lupin z pewnością dziś zajął Wrzeszczącą Chatę na czas
swojej transformacji. Trudno, najwyżej znów czeka go noc w Zakazanym Lesie.
Ciekawość
proponowała spotkać wilkołaka w jego schronieniu zbudowanym specjalnie dla
niego lata temu. Tym razem, jednak zwyciężyła chęć uniknięcia powrotu do
Azkabanu.
Pies zmierzał powoli w stronę lasu
przez błonia. Leniwie spoglądał na zamek, który nie zdradzał oznak tego co
działo się w jego wnętrzu. A tam uczniowie leżeli przerażeni w śpiworach w Sali,
gdzie jeszcze parę godzin temu trwała uczta. Pilnowali ich prefekci domów, a
nauczyciele, duchy i woźny przeszukiwali zamek w poszukiwaniu zbiega. Wszyscy
byli bardzo nerwowi, tą napiętą atmosferę dało się wyczuć nawet tu gdzie
znajdował się Syriusz Black tj. na skraju Zakazanego Lasu.
Nauczyciele przeszukali cały teren
szkoły, woźny obszedł każde znane sobie tajne wejście do zamku i przejścia do
Hogsmeade, choć nie każde było mu znane. Dementorzy przeczesali wioskę i
obrzeża lasu, nie wyczuli nigdzie biega.
Kilka dni po całym zdarzeniu z dala
od kryjówki Blacka w głębi puszczy profesor Lupin wracał po transformacji do
zamku. Wszedł właśnie do swojego gabinetu, gdzie czekała go niespodzianka. W
środku były dwie osoby. Jedna wyróżniała się haczykowatym nosem, bladą cerą i
przetłuszczonymi, sięgającymi ramion kruczoczarnymi włosami. Był to profesor
Severus Snape – mistrz eliksirów w Hogwarcie. Ubrany był w czarną, matową
szatę, która wydawała się odrobinę zbyt długa jak na niego. Stał w kącie
pokoju, starając się uniknąć światła z pobliskiego kandelabru. Drugą osobą był
starszy, wysoki, siwy czarodziej, o długiej brodzie – której długość nie dawało
się w tej chwili zidentyfikować, gdyż niknęła pod blatem biurka przy, którym siedział
profesor Dumbeldore, bo tak nazywał się ten mężczyzna. Lupin był całkowicie
zszokowany powitaniem jakie go czekało.
- Dzień dobry dyrektorze. Witaj Severusie –
przywitał się uprzejmie.
- Usiądź Remusie
– odparł spokojnie Dumbeldore.
- Chcą
panowie ze mną o czymś porozmawiać? -
spytał niewinnie.
- Jakbyś
nie wiedział Lupin – warknął Snape.
- O czym? –
zapytał ponownie nauczyciel obrony przed czarną magią.
- O Twoim
przyjacielu Black – syknął Snape.
-
Rozmawialiśmy już o nim przed rozpoczęciem semestru, pamiętasz Severusie? – odparł
Lupin, na co Snape tylko skinął nieznacznie głową.
- Remusie
nastąpiły pewne wydarzenia, które musimy omówić, jeśli chcemy kontynuować naszą
współprace w dotychczasowej formie – do rozmowy włączył się dyrektor.
- Nadal nie
rozumiem o co chodzi. Mógłby mi pan to wytłumaczyć dyrektorze?
- Syriusz
Black włamał się do szkoły podczas uczty w Noc Duchów – stwierdził krótko Dumbeldore,
a Lupin poczuł jak jego niebieskie oczy badawczo spoglądają na niego z pod
połówek-okularów.
- Złapaliście
go? Co z Harrym? - zaczął zadawać
chaotyczne pytania
- Uciekł –
odparł lakonicznie Snape, wykrzywiając usta w drwiącym uśmieszku.
- Severus
przekonywał mnie, że ktoś musiał mu w tym pomóc – rzekł dyrektor.
- Tak
Lupin. Jestem pewien, że pomogłeś dawnemu kumplowi – syczał mistrz eliksirów wychodząc
z kata i zbliżając się ku zszokowanemu Lupinowi.
- To nie
ja. On sam sobie z tym poradził. Nawet Ty Severusie musisz przyznać, że Syriusz
zawsze był bardzo zdolnym i utalentowanym czarodziejem, a zważywszy na jego
nowsze niż szkolne zdolności włamanie się tu to nie musiał być dla niego problem
– odparł Remus pewnym głosem – Nikomu nic się nie stało? – zapytał dyrektora.
- Nie, z
wyjątkiem portretu strzegącego wejścia do wieży Gryfindoru – odrzekł starzec.
- To dobrze
– odetchnął z ulgą Lupin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz