Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 25 stycznia 2013

18. Aurorzy



Rozdział 18
Aurorzy

- Nie wiem czy chcę wiedzieć… - zaczął nie pewnie Syriusz.
- … rozumiem, ale proszę pozwól mi to wyjaśnić – przerwał mu Ahmed.
- Dobra. Masz swoją szanse na wyjaśnienia – zakończył Black.
- Miałem wtedy 20 lat i pragnąłem podbić magiczne części arabskiego świata. Miałem kilkunastu kumpli, którzy na moje wezwanie gotowi byli iść walczyć o władze do samego końca… Egipt, Libia, Algieria i Tunezja łatwo ogłosiły mnie magicznym suwerenem. Nie byłem tam ministrem magii, ale decydowałem o obsadzie tych stanowisk i mogłem kiedy chciałem pozbawić ministra tej funkcji. Kierowałem z tylnego siedzenia, że tak powiem. Nie używałem czarnej magii, ani zaklęć niewybaczalnych, choć znałem i jedno i drugie. Utrzymywałem władzę przez kilkanaście miesięcy w tamtych krajach. Wspólnie z moją wtedy już armią składającą się  z czarodziejami z różnych krajów zdobytych przez mnie postanowiliśmy ruszyć na moją ojczyznę – Maroko. Miałem ze sobą kilkaset ludzi gotowych na wszystko, nawet Voldemort nie mógł nigdy liczyć na takie wsparcie… - tu zrobił przerwę i po chwili kontynuował – zapomniałem, że w między czasie ożeniłem się z kobietą mego życia. Uparła się żeby ze mną pójść... Była taka piękna… Niewinna… - głos mu się coraz bardziej łamał – mieliśmy dwie bitwy, okropne straty tutejsze ministerstwo pozwoliło nas uśmiercać, walczyliśmy na pustyni… Dwie krwawe wygrane. Straciłem ponad pięćdziesięciu ludzi, oni kilkunastu. Zakazałem zabijać, mieli brać żywcem… I tak było. Po drodze do stolicy było już lepiej, momentami cudownie… głównie przez… nią… - tu ponownie zrobił przerwę, spojrzał Łapie w oczy i widząc w nich zrozumienie kontynuował – kilka kilometrów przed bramami do miasta udaliśmy się na spacer…  było wspaniale… do czasu… jakiś pierdolony fanatyk wyskoczył zza lasu i rzucił w nas avadą… Dostała prosto w żebra… Nie miała szans… On teleportował się od razu. Mój oszołamiacz był o kilka sekund zbyt późny. Wróciłem do obozu załamany. Chciałem się wycofać i zapaść pod ziemię… Doradcy nakłonili mnie do kontynuowania kampanii… Ja chciałem tylko ukarać tego faceta. Pozwoliłem rzucać śmiertelne klątwy. Ruszyliśmy prosto do ministerstwa, jest tu nie daleko… Wpadliśmy w pułapkę. Wyłapali połowę moich, część podkupili, część uśmiercili, reszta ratowała się ucieczką. Mnie nie mogli pokonać walczyłem z nimi. W pewnym momencie było ich 8 na mnie. Nie patrzyłem kogo obezwładniam. Nadal nikogo nie pozbawiłem życia… W pewnej chwili zatrzymałem wzrok na jednym z nich… To był on… Rzuciłem jakieś zaklęcie, które wywołało pożar, którego nie mogli ugasić… Potem coś eksplodowało… Nie pamiętam dokładnie. W każdym razie zostałem z nim sam na sam… A on do mnie rzucił coś w stylu, żebym zaczął się witać z moją wybranką po drugiej stronie… Kurwa. Rzuciłem w niego klątwą powolnej śmierci. Umierał około tygodnia w straszliwych męczarniach…

            Po tych słowach zapadła cisza. Syriusz wyczarował Ognistą Whisky i dwie szklanki. Nalał szczodrze do obu i oboje wychylili jednym łykiem. Potem następną i następną, aż po kilku minutach w milczeniu butelka została pozbawiona całej zawartości. Opuścili mieszkanie Ahmeda i udali się połazić trochę po mieście. Podczas przechadzki zatrzymywali się w mugolskich barach, gdzie próbowali rozmaitych trunków.
            Mężczyźni mocno już pijani po zmieszaniu rozmaitych alkoholi nie wyczuli, że są obserwowani. Ich jedynym problem była myśl, że nie wymyślono jeszcze eliksiru na kaca. Siedzieli właśnie w kolejnym już barze, tym razem na obrzeżach miasta po stronie przeciwnej do domu Ahmeda. 

            W barze zostało już tylko 5 klientów i barman. Przy jednym stoliku siedział nonszalancko Syriusz i Ahmed, a przy drugim po przeciwnej stronie Sali siedziało troje mężczyzn. Dwoje w pelerynach z kapturami na twarzy i trzeci, który nie miał zasłoniętej twarzy. Był to wysoki, barczysty mężczyzna o czekoladowym kolorze skóry.
- Poproszę jeszcze 3 piwa – zwrócił się swoim głębokim, basowym tonem do barmana.

            Syriusz po chwili udał się do łazienki zostawiając Ahmeda tymczasowo samemu. Obmył dwa razy twarz zimną wodą i poczuł ulgę. Zdawało mu się, że jego stan się trochę poprawił. Nagle usłyszał głuchy łoskot z baru. Wyjął niezdarnie różdżkę zahaczając nią o kant umywalki i pobiegł w kierunku Sali, z której dochodził hałas. Otworzył na oścież drzwi i zobaczył Ahmeda rzucającego na ślepo klątwy w kierunku pozostałej trójki klientów. Był tak zapatrzony spoglądaniem na pojedynek, że nie zwrócił uwagę na lecący prosto w niego strumień czerwonego światła. Padł nieprzytomny na ziemię. 

            Syriusz wypadł z gry, ale Ahmed nadal pojedynkował się z trójką przeciwników. Rozpaczliwie próbował oszołomić, któregoś z nich, ale Ci wykonywali trzeźwiejsze uniki. Zdał sobie z tego sprawę i sam zaprzestał uników i używał potężniejszych zaklęć obronnych, od czasu do czasu próbując oszołomić lub rozbroić rywali.

- Enervate! – ryknął Ahmed, a Black ożył natychmiast. Tym razem był już przygotowany na mknące ku niemu uroki i rzucił się w bok z głuchym łoskotem. Ahmed wykorzystał ten moment na atak. Trafił murzyna zaklęciem pełnego porażenia ciała, na co ten padł sztywny na ziemię. Teraz pozostało już tylko 2 na 2.
- Avada kedavdra! – ryknął jeden z napastników i zielony strumień pomknął do Ahmeda, który w ostatniej chwili lewitował kamienną figurkę z pod ściany między siebie i zaklęcie, tak że rozsypała się, chroniąc go przed zaklęciem. 

            Syriusz wyczuwając narastającą w pijanym kompanie furię postanowił zakończyć ten pojedynek za pomocą kilku szybko rzucanych zaklęć pogasił światła w całym lokalu i rzucając „levicorpus” wytransportował Ahmeda na zewnątrz, chociaż aurorzy wewnątrz nadal rzucali na ślepo uroki. Syriusz złapał Ahmeda za skrawek peleryny i teleportował się z nim na pustynię. Gdzie rzucił jedynie zaklęcie alarmujące kiedy pojawi się człowiek w pobliżu i zasnął.

            Rano oboje mężczyźni obudzili się na Saharze z bólem głowy i odczuwali nadal zmęczenie, mimo przespania kilkunastu godzin. Black wyczarował dwa puste betonowe naczynia, a z różdżki Ahmeda wpadła do nich cienkim strumieniem woda. 

- Kim oni byli? – spytał Ahmed, kiedy opróżnili po raz drugi naczynie.
- Aurorzy.
- Skąd wiesz? – spytał Arab.
- Ten czarny to Kingsley Shacklebolt jest szefem grupy odpowiedzialnej za schwytanie mnie.
- Gdzie teraz jesteśmy?
- Na Saharze.
- To wiem, ale dokładniej… - zaczął Ahmed.
- … nie wiem – przerwał mu Black i obaj pogrążyli się w milczeniu.

            Refleksje obu mężczyzn przerwała nadlatująca sowa. Była to duża, biała sowa. Gdy podleciała bliżej dało się rozpoznać, że jest z gatunku śnieżnych, a to oznaczało, że należy do...

17. Historia czarnej magii



Rozdział 17
Historia czarnej magii

- Co chciałeś? – zapytał kompletnie zdezorientowany Syriusz.
- Odnaleźć horkruksa Herpona – odrzekł znudzonym tonem Ahmed.
- Kto to był? I czym jest horkruks? – zapytał Black.
- Herpon Podły był, a raczek jest, bo nadal gdzieś się ukrywa starożytnym greckim greckim czarnoksiężnikiem. Oczywiście był czystej krwi – wyjaśnił Arab.
- Jakim cudem on nadal może żyć?
- Bo stworzył horkruksa – odparł coraz bardziej znudzony Ahmed.
- Czym do cholery jest to coś?! – ryknął Syriusz, który nie lubił, gdy mówi się do niego takim tonem o czymś o czym on nie ma bladego pojęcia.
- Spokojnie przyjacielu – powiedział uprzejmym tonem Czarny Mag – już ci tłumaczę. Myślałem, że w Hogwarcie to tłumaczą, bo moim zdaniem Voldemort też sobie jakiegoś stworzył, ale przechodząc do rzeczy. Po dokonaniu morderstwa można rozerwać sobie duszę na dwie części, jeśli się wie jak. Ciebie pewnie sposób nie interesuje?
- Oczywiście – bąknął Łapa nadal nie wiedząc do czego zmierza Ahmed.
- Po rozdarciu duszy możesz jedną część umieścić w jakimś miejscu, a raczej rzeczy, przedmiocie – wyjaśnił Arab.
- I co to daje?
- A no daje to, że jak oberwiesz Avadą to umiera tylko twoje ciało. A ta bardziej duchowa część człowieka znika i łączy się z drugim fragmentem duszy. Taki człowiek może zginąć dopiero, gdy najpierw odnajdzie się i zniszczy  jego horkruksa – wyjaśnił Ahmed.
- I ten podły jak mu tam zrobił to?
- Tak, a horkruksa nikt nigdy nie odnalazł, więc można uznać, że on nadal nie tyle, że żyje co istnieje i może ożyć w każdej chwili – powiedział Marokańczyk z lekkim podnieceniem na koniec swojego wywodu.
- Niech zgadnę. Chciałeś go ożywić?
- Taa. Zaprosić na herbatkę – zakpił Ahmed – tak twierdzą ci, którzy oskarżali mnie o rozmaite zbrodnie, których nie popełniłem…
- … ale jakieś tam przecież popełniłeś – warknął Black.
- Powtórzyłem parę innych dzieł Herpona – oznajmił z zażenowaniem gospodarz.
- Na przykład?
- Na przykład stworzyłem też bazyliszka. No wiesz podłożenie kurzego jaja ropusze. Nadal trzymam go w pewnym tajnym miejscu, żeby wezwać w razie zagrożenia mojego życia – rzekł nieco zbyt entuzjastycznie Arab, czym odrobine przeraził swojego gościa.
- Sporo o nim wiesz – powiedział z nutką uznania Syriusz.
- Lata badań – odrzekł Ahmed.
- Więc uważasz, że to samo zrobił Sam-wiesz-kto? – zapytał Łapa.
- Jasne inaczej nie przeżył by tego co zrobił mu ten młody Potter – wyjawił gospodarz.
- Jestem jego ojcem chrzestnym – ogłosił z dumą Black.
- Podejrzewałem to od chwili, gdy powiedziałeś, że James nie żyje – wypalił Ahmed i nalał resztki trunku do szklanek.

            Po opróżnieniu szklanek mężczyźni poczuli się senni i lekko się chwiejąc opuścili pomieszczenie zapieczętowując drzwi odpowiednim zaklęciem. Wyszli z budynku i ruszyli ponownie takimi samymi uliczkami wśród identycznych budynków.
            Kilka minut później labirynt lokali o takim samym wyglądzie przerzedził się i znaleźli się na obrzeżach Rabatu. Tu już budynki znacznie się różniły. Mijali ogromne wille jak i zwykłe lepianki, które wyglądały jakby miały się lada chwila rozsypać. Okolica stawała się coraz mniej przyjazna. W mugolskich filmach w takich sceneriach zazwyczaj pojawia się jakiś gang, który napada przechodniów, obrabowuje ich i ucieka, czasem nawet mordując Bogu ducha winne ofiary. Syriusz pomyślał, że w tym przypadku może być podobnie…
            Na szczęście dla Blacka nie spotkali tam nikogo, kto mógłby być przestępcą. Jedynymi osobami na jakie trafiali były starsze kobiety, w siwych włosach gderające pod nosem coś o „zepsuciu młodych i że za ich czasów tak nie było”. Zaraz po kolejnej takiej ledwo dosłyszalnej uwadze Ahmed wszedł do jednej z glinianek. Syriusz pomyślał, że jego przyjaciel musi być nieźle napity, że wchodzi do takiego czegoś. Mimo to wszedł za nim i ku jego zaskoczeniu Ahmed podnosił drewnianą klapę, którą wcześniej wziął za podłogę. Pod klapą znajdował się tunel, którego końca nie było widać. Ahmed wtoczył się do tunelu, a Syruiusz zaraz za nim.

- Www-witaj w moooojej fortecy Łapo – wybełkotał Arab.
- Prowadź – odrzekł możliwie jak najtrzeźwiej potrafił Syriusz.
            Szli w milczeniu przez kilkadziesiąt metrów, po których doszli do czegoś co wydawało się podziemnym placem - w stylu średniowiecznego rynku – a z każdej strony tego placu znajdowały się drzwi – Syriusz naliczył ich 8.
- Wejdź – sapnął Ahmed otwierając jedne z nich.

            Syriusz przekroczył próg i ujrzał 4 łóżka w kątach pokoju oraz stół i 6 krzeseł wokół niego na środku pokoju. Pod ścianami – między łóżkami – znajdowały się meblościanki wypełnione książkami i rzeczami przydatnymi w codziennym życiu dla gości czarodzieja, bo jak zgadnął Black znajdowali się w pokoju gościnnym. Ahmed gestem wskazał mu jedno z łóżek, a sam zajął te najbliżej drzwi. Syriusz zajął wskazane mu łóżko i zasnął niemal natychmiast po położeniu się na nm.
            Obudził się – trudno było ocenić, o której z racji znajdowania się pod ziemią, co uniemożliwiło zorientowanie się czy jest noc, poranek czy może Słońce znajduje się już w zenicie i jest południe. Spojrzał w kierunku łóżka Ahmeda, ale te było już puste i nawet pościelone. Wstał i postanowił się rozejrzeć po mieszkaniu.
            Opuścił pomieszczenie i zaraz za drzwiami napatoczył się na gospodarza. Ahmed wyglądał inaczej niż wczoraj, ale to głównie ze względu na widoczne ślady wczorajszego upojenia alkoholem. Sine cienie pod oczami i przekrwione spojówki rzucały się oczy z daleka.
Reszta ukryta była znów pod czarną peleryną i kapturem. W dłoni trzymał różdżkę.
- Nieładnie tak przeszukiwać czyjeś mieszkanie Syriuszu – warknął najgroźniejszym tonem na jaki go było stać. Nim Syriusz zdążył zareagować Ahmed wybuchł śmiechem – szkoda że nie widzisz teraz swojej miny.
- Bardzo śmieszne i też się cieszę, że cię widzę – powiedział odrobinę oburzonym tonem Black – i tak sobie myślę, że powinieneś mnie oprowadzić po tej… jak to wczoraj nazwałeś? A tak fortecy… zapewne czarnej magii.
- Sam bym tego lepiej nie nazwał – odpowiedział radośnie Czarny Mag.
- To co zaczynamy wycieczkę?
- Nie – odpowiedział Ahmed.
- Jak to nie? – zapytał kompletnie zdziwiony Anglik.
- Tylko Ci opowiem co gdzie jest, jak na razie. Wycieczkę zrobimy trochę później i tylko do niektórych pomieszczeń – rzekł Ahmed.
- Strasznie tajemniczy jesteś…
- Bywa. To co? Zaczynamy zabawę – powiedział radośnie gospodarz.

            Po kolei podchodził do drzwi i mówił co jest za nimi, były tu całkiem zwyczajne pomieszczenia jak kuchnia, łazienka, znany już Łapie pokój gościnny, pokój jedynego ludzkiego mieszkańca tego domu, czyli Ahmeda, ale znajdowały się tu też takie pomieszczenia jak to, które zostało opisane przez Araba jako coś w stylu połączenia laboratorium, gabinetu, sali ćwiczeń z składnicą substratów potrzebnych do warzenia rozmaitych eliksirów. W innym pomieszczeniu znajdowały się magiczne zwierzęta gospodarza, wśród nich pewnie bazyliszek jak myślał Syriusz. W innym znajdowały się przyrządy do białej magii, a w ostatnim do czarnej. Ahmed zaprosił gościa do tego ostatniego pomieszczenia i tu powiedział, że musi go przygotować – nie wspomniał jednak do czego.
            Pokój był podzielony na pomieszczenia. Pierwsze było czymś w rodzaju przed pokoju, a w drugim jak powiedział Ahmed znajduje się właściwa część pokoju. Usiadł z Blackiem przy stole w przedpokoju i rozpoczął rozmowę:
- Pewnie pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę o czarnej magii?
- Tak, a ty pewnie chcesz ją kontynuować?
- Jasne, bo temat, który interesuje ans obu – odpowiedział radośnie gospodarz.
- Mnie nie fascynuje – odrzekł oburzonym tonem Syriusz.
- Ależ oczywiście. Wiem jednak, że chcesz być przygotowany do walki, więc interesuje cię walka z nią, a przez to musisz się czegoś o niej dowiedzieć – wyjaśnił cierpliwie Arab.
- Skąd to wiesz? Nawet ja nie wiem czy będę musiał jeszcze walczyć z kimś innym niż batalion aurorów z ministerstwa – powiedział zdziwiony Syriusz.
- Tłumaczyłem ci wczoraj coś i myślałem, że zrozumiałeś o co w tym chodzi – rzekł rozczarowany rozumowaniem przyjaciela mężczyzna lubiący chodzić w turbanie.
- No cóż… w sumie masz rację. No ok to mów co masz do powiedzenia – zgodził się Syriusz.
- Jak pamiętasz wczoraj mówiłem Ci o niejakim Herponie Podłym zwanym też często głupcem. Tak wiem to dziwny pseudonim. Wiesz już, że jest on jednym z pierwszych czarnoksiężników, wymyślił wiele klątw i uroków, stworzył pierwszego horkruksa oraz Bazyliszka itp. Wspominałem już coś o tym, że prawdopodobnie był on przodkiem naszego drogiego Salzara Slytherina?
- Możliwe. W każdym razie nie pamiętam – wyznał zawstydzony Syriusz.
- To już wiesz. Został ostatecznie pokonany, ale jego horkruks nadal gdzieś się tu znajduje. Tu to znaczy na świecie, nie wiem gdzie dokładnie…
- Nie wiem do czego zmierzasz  - przerwał Syriusz – może jakaś podpowiedź?
- Po nim było jeszcze kilku – kontynuował Ahmed nie zwracając uwagi na swojego gościa – przepraszam było ich całkiem sporo. Pomijając czasy plemienne, kiedy prawie każde plemie miało swojego czarnoksiężnika i wykorzystywało go w mugolskich bitwach. Niektórzy czarnoksiężnicy potem przejmowali władze nad mugolami i rządzili sporymi obszarami np. Emeryk Zły podporządkował sobie całą południową Anglię. Zabił go w pojedynku Egbert. Potem pojawiali się mówiąc tylko o naszym kraju Merwyn Malicious, który stworzył, wiele czarno-magicznych zaklęć i uroków. W tym samym czasie co Merlin żyła też potężna wiedźma. Znana była jako Morgan le Fay. Żyła w czasach średniowiecznych czarownica; uzdrowicielka uważana za żeński odpowiednik samego Merlina. Była przyrodnią siostrą króla Artura, którego później zabiła. Pewnie ją znasz z tych waszych kart do czekoladowych żab. Tak to właśnie ona – powiedział wyjmując kartę z podobizną wspomnianej wiedźmy i wręczając ją Syriszowi.
- Według opisu posiadała wielką moc czarno-magiczną, porównywalną z mocami Gellerta Grindelwala i Lorda Voldemorta – wyrecytował Black.
- Dokładnie. Zauważ, że zabiła króla Anglii… swojego brata – przyrodniego – tak pozbawioną skrupułów kobietą była – dodał Ahmed.
- Nie widziałem, że istniała kiedykolwiek kobieta o takiej mocy – wyznał Syriusz.
- Istniało ich nawet więcej po niej były i następne. Tu dochodzimy już do następnej epoki, ale o tym zaraz. W między czasie spustoszenie siał potężny polski czarnoksiężnik znany jako Bożydar z otchłani. Spytasz dlaczego tak? Jego wyczyny zdradzały nieludzkie okrucieństwo.
- Myślałem, że będziesz mi tu mówił tylko o naszych czarnych?
- No tak. Bożydar pomógł niejakiemu Piastowi zdobyć tron ich plemienia, ale to było kilka wieków przed tym o czym ja chciałem. Facet miał 2 horkruksy i dzięki nim żył około 400 lat. Po tym jak pomógł przypadkiem wspomnianemu Piastowi zdobyć tron, a zrobił to wyczarowując stado myszy, które zjadły poprzedniego władcę – wyjaśnił, a Syriusz poczuł niemiły dreszcz – po tym wysłał jedno ze swoich dzieł daleko Anglii, a drugiego ukrywając w wierzy, w której jego gryzonie zjadły władcę plemienia… Nałożył na nią piekielnie silne zaklęcia, ale te zostały jakims cudem złamane i zniszczono to czego chroniły. Nie wiem kto i jak, ale był dobry, nawet bardzo – ten ktoś.
- I co było dalej? – spytał coraz bardziej ciekawy Black.
- Uciekł do Anglii, gdzie trafiony przez kogoś imperiusem, tak ludzie od zawsze lubili manipulować innymi, zniszczył drugiego, a kilkadziesiąt lat po tym zmarł. To on wymyślił kilka zapomnianych już dziś zaklęć uśmiercających. – wyjaśnił Ahmed.
- To jest ich więcej? – spytał zszokowany kolejny raz Syriusz.
- Och tak. Tylko, że używana obecnie avada jest najskuteczniejsza. Tylko twój chrześniak ją przeżył. Inne nie uśmiercały natychmiast, więc szło, a przynajmniej były nadzieje na uratowanie trafionemu życia – wyjaśnił beztrosko Arab.
- Wszystko ciekawe, ale dalej nie wiem dlaczego mi to mówisz – powiedział Black.
- Przez jeden z jego wynalazków uważają mnie za groźnego czarnoksiężnika…

wtorek, 22 stycznia 2013

16. Ponownie w ukryciu



Rozdział 16
Ponownie w ukryciu
            Syriusz wraz z hipogryfem – Hardodziobem - uciekł na południe Anglii, gdzie mogli w spokoju oczekiwać na możliwość emigracji. Przebywał w ładnym domku jednorodzinnym – typowym szeregowcu. Budynek znajdował na się na zwyczajnym, choć może zbyt schludnym osiedlu mugolskiego miasteczka. Syriusz nie zwrócił nawet uwagi na jego nazwę, bo i tak kiepsko orientował się w tej dziedzinie, a pobyt w Azkabanie z pewnością znacząco na to wpłynął.
            Pierwszą rzeczą jaką zrobił Black po dotarciu tutaj było wysłanie listu do Harry’ego, w którym wyjaśniał mu m.in., że to on wysłał mu Błyskawicę w prezencie na Boże Narodzenie. Dodatkowo ofiarował też maleńką sówkę - która do tej pory pomagała mu dostarczać kilka razy listy – Ronowi. Kilka dni po wysłaniu tamtego listu dostał pierwszy od wielu lat list od Albusa Dumbeldore:

Drogi Łapo
Mam nadzieję, że ukryłeś się w dobrym miejscu, jednak ośmielę się radzić Ci abyś udał się poza granice kraju. Najlepiej do afrykańskiej dżungli. Znam tam przywódcę pewnego plemienia. Myślę, że po otrzymaniu ode mnie listu, z chęcią Cię ugoszczą. Tak są to czarodzieje albo jak sami siebie nazywają – szamani
W pudełku dołączonym do listu znajdziesz swoją nową różdżkę, robioną na zamówienie u znanego Ci wytwórcy. Idealnie taka sama jak poprzednia. Starej nie dało się odzyskać, gdyż jak pamiętasz pan Crouch osobiście ją przełamał zaraz po pojmaniu Ciebie w Londynie.
Cały czas pracuję nad pochwyceniem Petera, tak abyś mógł wkrótce poczuć się wolnym.
Pozdrawiam
Albus

            Syriusz błyskawicznie nabazgrał na drugiej stronie krótką odpowiedź:

Szanowny Dyrektorze
Właśnie taki miałem zamiar. Niedługo wyruszam. Dziękuję za różdżkę. Czy jest Pan pewien, ze nie może mi zdradzić, gdzie ukrywa się nasz szczurek? Byłbym wdzięczny.
Pozdrawiam
Znajomy psi wędrowiec

Zaraz po wysłaniu tego listu Syriusz teleportował się do stolicy Maroka – Rabatu. To właśnie tam postanowił czekać na kolejna wiadomość od profesora Dumbeldore. Syriusz znał kiedyś jednego czarodzieja ze stolicy Maroka. Postanowił go odnaleźć, ale najpierw musi zdobyć jakieś lepsze ubranie.
Szedł powoli po wąskich uliczkach pośród kamiennych, jednokolorowych budynków. Wszystkie wyglądały tak samo, nie różniły się nawet rozstawem okien czy miejscem gdzie znajdowały się drzwi. Idąc dłużej drogą między nimi można było odnieść wrażenie, iż jest się w pułapce w środku wielkiego labiryntu pełnego takich samych budynków. Uliczki wydawały się być pustymi, jednak Black wiedział, że jest obserwowany. Czuł na sobie wzrok kogoś, kogo trudno było mu zidentyfikować.
Syriusz skręcił w boczną uliczkę nadal wypełnioną takimi samymi domami. Wszedł do jednego z nich. Machinalnie wyjął różdżkę z kieszeni i wycelował w drzwi od jakiegoś mieszkania. Drzwi otworzyły się z głuchym łoskotem – chyba trochę przesadził z siłą zaklęcia.
Mieszkanie, do którego wszedł Black okazało się być małym jedno pokojowym pomieszczeniem. Większość miejsca zajmowało spore drewniane biurko oraz wygodny, biurowy fotel po jednej stronie i twarde, białe krzesło z brzozowego drewna. Pod trzema ścianami stały wysokie regały w całości pozajmowane księgami. Miejsce pod ostatnią ścianą, w której znajdowało się małe, brudne okno zajmowała szara, metalowa szafka. Dokładnie tak Syriusz zapamiętał to miejsce.
Pierwszy i ostatni raz uciekinier z Azkabanu znajdował się tu około piętnaście lat temu. Wówczas wypełniał tajną misję dla Zakonu Feniksa – organizacji powołanej przez Dumbeldore’a do walki z Voldemortem – wraz z najlepszym przyjacielem - Jamesem Potterem – i swoją ukochaną - Dorcas Meadows.  Podczas misji musiał nawiązać kontakt z lokalnym czarnoksiężnikiem o dość sporych wpływach w tutejszym magicznym świecie. Nie żeby taki był cel ich misji, ale Dorcas została poważnie ranna w pojedynku z czwórką śmierciożerców – jednego z nich zabiła – a James został trafiony jakąś dziwną klątwą, która pozbawiła go ogromnej ilości zwykłej siły. Syriusz sam nie miał szans jeśli ponownie natrafią się na śmierciożerców albo co gorsza samego Lorda Voldemorta, który to również znajdował się w tym czasie na afrykańskim wybrzeżu morza Sródziemnego. Przywódca zakonu nakazał mu udać się do tego pomieszczenia, gdzie mieszkał znany wśród zamieszkujących kraj Arabów – Czarny Mag, bo tak go zwali.

15 lat temu Black wpadł tu jak rażony piorunem i zaraz po otwarciu drzwi padł trafiony oszołamiaczem przez samego Czarnego Maga. Po krótkim przesłuchaniu nawiązała się między nimi nić sympatii. Czarnoksiężnik  wysłał kilku swoich pomagierów aby przetransportowali Dorcas i Jamesa do Anglii. Natomiast sam pomógł Łapie dokończyć misję.
Rozmyślenie Syriusza przerwało otwarcie się drzwi, w których pojawił się mężczyzna ubrany w czarną pelerynę, z kapturem założonym na głowę i przysłaniającym twarz. Z pod kaptura dało się zauważyć fragmenty czerwonego turbanu. Człowiek w turbanie był podobnego wzrostu do Blacka, ale wydawał się mieć szersze barki.

- Syriusz!
- Mi też miło cię widzieć – oznajmił Łapa. Przybysz zdjął z głowy kaptur i zarzucił go sobie na plecy. Jego twarz była chuda, ale nie aż tak jak stojącego obok niego zbiega. Szare oczy patrzyły badawczo na dawnego kumpla, a krótkie, czarne włosy próbowały wydostać się z pod turbanu.
- Ile to już lat? – zapytał szarooki.
- Z tego co wiem to już piętnastolecie naszego nie widzenia się – rzekł Syriusz.
- No tak. Ty się rozbijasz po Londynie, uciekasz z więzienia a do starego Ahmeda to nie masz czasu się wybrać? – zażartował z dosyć wyraźnym zarzutem Arab.
- No wiesz… - żachnął się Łapa.
- Właśnie nie wiem. Siadaj i opowiadaj – oznajmił Ahmed i gestem zachęcił gościa do spoczynku na wskazanym krześle.
- Od czego mam zacząć? – spytał Black, po tym jak usiadł na brzozowym krześle.
- Od początku. Co u Jamesa i tej dziewczyny? Dorcas tak? – dopytywał Czarny Mag.
- Nie żyją. James i jego żona umarli pół roku po naszej wizycie tu, a Dorcas dwa dni przed nim – powiedział na bezdechu, a jego głos załamał się.
- Przykro mi przyjacielu – powiedział Ahmed. Wyjął z biurka butelkę pełną ognistej whisky.
- Zabił ich Voldemort. Pamiętasz tą historię o mojej niby zdradzie? – zapytał Black odbierając szklaneczkę z napojem nalanym przez Araba.
- Taaa. Dumbeldore coś mi kiedyś o tym rzekł. Podobno to ty byłeś szpiegiem tego błazna w zakonie i miałeś zdradzić swoich najlepszych przyjaciół. Ja mu na to, że jak jeszcze raz powtórzy przy mnie takie bajki to go wezwę na pojedynek, bo prędzej ja stanę się ministrem magii w Maroku niż ty miałbyś zdradzić Jamesa. On coś mi nie bardzo uwierzył, ale od tego czasu już nic o Tobie nie wspomniał przy mnie – wyjaśnił Czarny Mag.
- Serio chciałeś walczyć z Albusem o moje dobre imię? – spytał wzruszony Syriusz.
            Ahmed skinął głową i przemówił:
- Powiedziałem mu, że rozważam czy nie zwołać by moich chłopaków i nie wydostać cię z tej twierdzy, ale on powiedział, że nie pozwoli mi na to…
- Cóż przekonałem go o mojej niewinności kilka dni temu – powiedział z dumą Black.
- Po tylu latach stary Dumby przejrzał na oczy. Godne to kolejnej kolejki whisky – zakpił Arab.
- Tak – po tych słowach Syriusz streścił przyjacielowi całą historią swojego życia po ucieczce, pomijając tylko wątek znajmości z panną Parker.
- Jednym słowem lekko to nie masz – oznajmił z napięciem na twarzy  Czarny Mag.
- No co ty nie powiesz? – zironizował.
- A co cię tu teraz sprowadza?
- Ucieczka. Zostanę tu kilka dni jeśli pozwolisz, a potem ruszam dalej na południe. Musze się ukryć dopóki nie ustalimy miejsca gdzie przebywa Glizdogon i resztki Voldemorta. Tak przy okazji to chyba jesteś teraz numerem jeden na liście najgroźniejszych czarnoksiężników, których uznaje się za żywych?
- Nie zupełnie – odparł Ahmed – wciąż żyje też Grindewald. No i jest jeszcze wielu śmierciożerców, którzy nie wiem czemu nadal są na wolności. To zasługuje na potępienie – rzekł z udawanym oburzeniem.
- Tak – zgodził się Syriusz.
- Mam tu listę najbardziej niebezpiecznych w historii. Przeczytam Ci tych, którzy są w tym dziwnym szczycie listy: 1. Lord Voldemort – choć napisane jest Sam-Wiesz-Kto –  utworzył grupę Śmierciożercy, odpowiedzialny za tysiące morderstw czarodziejów oraz mugoli. Na drugim Gellert Grindewald. Czarnoksiężnik działający w I połowie XX wieku. Według legend wieloletni posiadacz niezwyciężonej Czarnej Ródżki. Pokonał go w 1945 roku Albus Dumbledore i zamknął w Numergardzie, więzieniu utworzonym przez samego Grindelwalda dla swoich wrogów Na trzecim Morgana le Fay - wielka czarnoksiężniczka żyjąca w średniowieczu, śmiertelny wróg Merlina, jej moce dorównywały mocom Gellerta Grindelwalda oraz Lorda Voldemorta, zabiła sowjego przyrodniego brata, króla Artura…
- No to na podium nie ma cię – zażartował Syriusz.
- Nie kpij ze mnie. Nigdy nie chciałem siać takiego terroru jak oni. Poza tym ja nie zabijałem kiedy nie musiałem. Tak w ogóle to mówiłem ci z jakiego powodu uznaje się mnie za nadal groźnego i aktywnego czarnoksiężnika? – spytał Ahmed.
- Nie powiedziałeś mi nawet dlaczego jesteś Czarnym Magiem – odrzekł Black.
- No cóż w młodości fascynowała mnie ta ciemna strona magii. Studiowałem i badałem jej ścieżki, aż w pewnym momencie pochłonęła mnie bez reszty. Na szczęście po kilku latach opamiętałem się i dlatego nie byłem źródłem zniszczenia i cierpień jak Ci o których Ci wspominałem z tego rankingu – wyjaśnił Ahmed.
- Błędy młodości – skwitował krótko Syriusz.
- Otóż to. Poza tym pragnęłem być tym, który odkryje horkruksa Herpona Podłego.

piątek, 18 stycznia 2013

15. Wyjaśnienia zbiega



Rozdział 15
Wyjaśnienia zbiega

            Syriusz Black ocknął się nie wiele później, a czy było to spowodowane zaklęciem czy stało się naturalnie nie obchodziło go nic, a nic. Leżał w pomieszczeniu. Kamienne ściany wskazywały na jedno z dwóch miejsc: Azkaban i Hogwart. Serce Łapy ogarnęła trwoga – drugi raz uciec z więzienia raczej mu się nie uda. Rozejrzał się dokładniej. W pomieszczeniu znajdowały się biurko, wielki chodnik, herb Rawenclawu, szafa na ubrania i kilka biblioteczek wypełnionych rozmaitymi księgami – najczęściej o zaklęciach. To oznacza, że znajduje się w szkole, prawdopodobnie w gabinecie nauczyciela zaklęć. Trwoga błyskawicznie go opuściła, aby po chwili wrócić ze zdwojoną siłą. Pewnie za chwilę przyjdą po niego dementorzy i wróci na wyspę, trafi do swojej celi o zaostrzonym rygorze.

Drzwi gabinetu otworzyły się z hukiem i wszedł przez nie stary czarodziej, w długiej czerwonej szacie. Miał długie siwe włosy i brodę oraz nosił okulary –połówki. Syriusz rozpoznał go natychmiast – to był Albus Dumbeldore.
- Jesteś mi chyba winny wyjaśnienia Syriuszu – rozpoczął starzec.
- Nie rozumiem – bąknął Łapa.
- Jak uciekłeś z Azkabanu? Jak włamałeś się niezauważony do szkoły i to aż 2 razy? Jakim cudem Harry ci zaufał skoro zdradziłeś jego rodziców – chyba że to jednak nie byłeś ty? Pytan jest jeszcze więcej, a czasu coraz mniej – powiedział Dumbeldore – cytrynowego dropsa?
- Nie. Jeśli chodzi o Azkaban i ucieczkę z niego jak i całą resztę mojej późniejszej historii to musimy się cofnąć w czasie do czasów szkolnych – wyjawił Syriusz, czując, że tylko mówiąc prawdę może uniknąć kolejnej odsiadki – Pamięta pan, że Lupin był i z tego co widać za oknem nadal jest wilkołakiem. Ja, James i Peter odkryliśmy w pierwszej klasie jego sekret. Postanowiliśmy mu potowarzyszyć podczas pełni…
- … w jaki sposób? – zapytał dyrektor Hogwartu patrząc uważnie Syriuszowi w oczy.
- Zaczęliśmy uczyć się jak zostać animagami. Udało nam się to dopiero w 3 klasie, ale dzięki temu mogliśmy być razem z Remusem zawsze podczas pełni – wyjaśnił Black.
- I udało się to całej waszej trójce? – spytał zadziwiony Dumbeldore.
- Tak. Mi i Jamesowi kilka tygodni wcześniej, ale z naszą pomocą udało się to też temu pieprzonemu zdrajcy – wybuchł Syriusz, ale Dumbeldore nadal miał kamienną twarz – głównie dzięki temu udało mi się wiele lat później uciec z Azkabanu.
- Jestem zaskoczony, że nigdy nie udało mi się tego odkryć – wyznał dyrektor.
- Nie było trudno to ukryć. Wspólnie z chłopakami odkryliśmy takie sekrety szkoły jakich panu i innym nauczycielom nigdy nie dane było poznać – rzekł z dumą Black.
- Znając ciebie i Jamesa jestem w stanie w to uwierzyć – rzekł Dumbeldore, a na jego twarzy zagościł pogodny uśmiech.
- Tak – zgodził się Black.
- To może wyjaśnisz mi ucieczkę z Azkabanu? – spytał dyrektor.
- Mogę to zrobić, ale najpierw muszę panu profesorowi wyjaśnić jak to było naprawdę ze strażnikiem tajemnicy Jamesa i Lilly – rzekł Syriusz, a oczy ponownie wypełniły mu się łzami.
- Tak podejrzewałem, że nie długo mi to wyjawisz, więc słucham.
- Wiedziałem, że wszyscy śmierciożercy będą chcieli znaleźć mnie żebym wyjawił gdzie jest kryjówka moich przyjaciół. To było oczywiste dla wszystkich – stwierdził Black, a profesor zgodził się z nim skinięciem głową – dlatego zaproponowałem Jamesowi żeby to Peter został ich Strażnikiem Tajemnicy.  Szybko się na to zgodził. Peter tez nie stwarzał z tego powodu problemów… - tu głos mu się urwał i nie mógł nic więcej powiedzieć.
- Rozumiem, ale jak wytłumaczysz jego śmierć? – zapytał Dumbeldore, a w jego oczach zaczęły podskakiwać wesoło ogniki. Syriusz rozpoczął tu opowiadać całą historię, która poprzednio mówił już Harry’emu i jego przyjaciołom oraz Lupinowi. Kiedy skończył dyrektor zdawał się całkowicie wstrząśnięty.
- Ale Syriuszu… Dlaczego nie wyjawiłeś tego podczas procesu?
- Bo go nie było. Stary barty Crouch zesłał mnie tam bez procesu, bez rozprawy, bez szans na wyjaśnienia, o nic nie pytał, tylko wysłał mnie tam z dementorami – powiedział bardziej rozgoryczonym głosem Syriusz.
- Było kilka takich ekscesów – stwierdził ponuro Dumbeldore. Po jego minie nie było widać żadnych śladów po ognikach z przed kilku sekund.
- Gdyby tylko nie pełnia… – westchnął Black.
- Tak. Wtedy mielibyśmy tu Petera Petigrew i moglibyśmy go wydać na rozprawę, a ciebie uniewinnić. Bez niego żywego czy martwego nie masz szans na uniknięcie pocałunku dementora…
- … pocałunku dementora? – powtórzył przerażony Łapa.
- Tak. Jest tu już minister Knot i będzie chciał skazać cię Syriuszu na taki właśnie wymiar kary.
- No to już po mnie – wyznał kompletnie załamany Black.
- Możliwe. Muszę iść jeszcze pomówić z Harrym i panna Granger. Ich zeznania z pewnością na nic się nie zdadzą w konfrontacji z wersją Severesa – rzekł widząc nadzieję w minie animaga – Do zobaczenia.

            Po wyjściu Albusa Dumbeldore, Syriusz zapadł się w tragizmie całej sytuacji. Właśnie co wyperswadował kolejnej osobie swoją niewinność, gdy dowiedział się, że za parę godzin straci duszę, a wraz z nią całe życie. Wiedział jak bardzo to niesprawiedliwe – przecież na świecie żyje tylu morderców, gwałcicieli i przestępców w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu, którzy unikają poniesienia odpowiedzialności za swoje zbrodnie, nie raz bardzo okrutne, a on ponosi konsekwencje tego, że nieświadomie namówił swojego przyjaciela do zaufania złej osobie. Był gotów całkowicie pogrążyć się w rozpaczy, kiedy okno od gabinetu rozwarło się i zobaczył za nim Harry’ego i  Hermionę na wielkim hipogryfie – skrzyżowaniu konia z orłem. 

- Co wy?
- Nie ma czasu wskakuj! – ryknął młody Potter co natychmiast otrzeźwiło Blacka.
            Usiadł za plecami młodzieży. Hipogryf pofrunął w strone wejścia do szkoły, gdzie Harry i Hermiona zeskoczyli z niego i pobiegli do skrzydła szpitalnego.
- Dziękuję. Na prawdę nie wiem jak się wam odwdzięczę – przemówił wzruszony Syriusz i uciekł na kradzionym hipogryfie, nie pytając skąd jego chrześniak go wziął… Teraz znów był wolny…