Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

sobota, 10 września 2016

75. Komisja Weryfikacyjna



Rozdział 75
Komisja Weryfikacyjna

            Kingsley przywołał do siebie kartkę papieru. Transmutował leżący na podłodze kawałek szkła w pióro, drugi w kałamarz. Napisał coś na nim i podał to profesor McGonagall.

- Tak długo jak są na sali, musisz to przeczytać jako oficjalne ogłoszenie czy tam rozporządzenie ministra magii, czyli mnie- polecił p.o. dyrektorki.
- Tak jest - zgodziła się Minerwa.
- Ty w dredach - zwrócił się do Lee Jordana - idź po Percy'ego Weasley, mianowałem go moim asystentem. Chłopak ma już doświadczenie w pracy za biurkiem. Powiedz mu, że jeszcze będzie czas na opłakiwanie brata, teraz będzie potrzebny całej społeczności magicznej i nowym porządkom.

            Chłopak skinął głową i wyszedł. Kingsley zamyślił się nad czymś przez chwilę, a potem kazał Flitwickowi przynieść tu Eliksir Prawdy. Woodowi polecił z kolei znaleźć salę, która ma drzwi, okna i stół. Wszyscy, którzy otrzymali polecenia wyszli.

- Poleciłem Minerwie żeby ogłosiła, że jesteś żywy - powiedział do Łapy, kiedy zostali sami - Harry zniknął z sali, więc o tym nie usłyszy, sam mu będziesz musiał o tym powiedzieć.
- Tak zrobię - odparł Black.
- Wspaniale - ucieszył się minister - tymczasem pójdę zorganizować ludzi nim zaczniemy weryfikować aurorów. Dasz sobie radę z tymi tu? - spytał.
- Tak.

            Nim Kingsley zdążył się z tym zgodzić lub nie, do komnaty weszli Percy oraz Lee Jordan. Syn Artura wyglądał na skrajnie zmęczonego. Włosy miał potargane, szatę postrzępioną, a twarz poobijaną.

- Syriusz ci wyjaśni - rzucił lakonicznie minister i wyszedł.
- Chce weryfikować aurorów żeby oni zajęli się sprawami związanymi z tymi tu - wskazał na popleczników Voldemorta.
- Do tego potrzebna jest Komisja Weryfikacyjna powołana oficjalnym dekretem ministra - zarecytował Percy.

            Syriusz spojrzał na młodzieńca jak na wariata. Sposób w jaki się wypowiadał zgadzał się z tym co słyszał o nim wcześniej. Milczeli aż do powrotu ministra, Flitwicka i Oliviera, który ogłosił, że ma odpowiednią salę na trzecim piętrze.

- Ok - zaczął Kingsley - Deadalus, Lee, Fleur i Bill przypilnujcie tych tutaj - powiedział do postaci za drzwiami - my idziemy na piętro.

            Kingsley, Olivier, Syriusz, Percy oraz Flitwick ruszyli na trzecie piętro. Kiedy zatrzymali się przed jedną z sal minister polecił Olivierowi by przysłał tutaj Charliego, Ernesta Macmillana oraz profesora Slughorna. Zaraz potem wszedł sam do sali, otworzył okno i rozkazał by nikt mu nie przeszkadzał dopóki nie uzna tego za stosowne.

- Dobrze - Kingsley otworzył drzwi - Charlie, Ernie, profesor Flitiwck będziecie stać pod drzwiami i pilnować. Pamiętajcie żeby wpuszczać ich pojedynczo. Bez różdżek i wszelkich innych przedmiotów. Mogą mieć tylko ubranie. - polecił wymienionym osobom - Syriusz, Horacy, Percy do środka - rozkazał wymienionej trójce.

            W środku było całkiem czysto. Widać było, że minister uprzątnął na szybko komnatę i usunął wszystkie zbędne przedmioty. Znajdowały się tam tylko dwa biurka przy jednym znajdowało się jedno krzesło, a przy drugim trzy. Poza tym na środku sali stało jeszcze jedno krzesło.

- Dekret już napisany - zakomunikował Percy kiedy zajął miejsce skryby - musi pan tylko wpisać, ministrze, skład Komisji Weryfikacyjnej i podpisać.
- Wspaniale - ucieszył się Kingsley.

            Kilkanaście sekund potem drzwi otworzyły się i Charlie wprowadził około trzydziestoletni mężczyzna w beżowym płaszczu. Miał strasznie wyłupiaste oczy, kędzierzawe włosy i zmarszczone czoło. Kingsley podziękował Weasleyowi i wskazał krzesło aurorowi. Następnie Slughorn napoił go Eliksirem Prawdy.

- Imię i nazwisko - Kingsley rozpoczął przesłuchanie.
- John Dawlish - odpowiedział auror.
- Czy byłeś lub jesteś śmierciożercą?
- Nie.
- Czy podczas rządów poprzednich ministrów zrobiłeś coś sprzecznego z obowiązkami aurora, co uniemożliwiłoby ci pracę jako auror?
- Tak.
- Co to było?
- Zostałem wysłany z polecenia ministra do Augusty Longbottom aby ją pojmać i zmusić jej wnuka do zaprzestania oporu wobec nowych władz...
-Dość! - przerwał mu Shacklebolt - więcej mi nie trzeba - uniósł różdżkę i związał go takimi samymi sznurami jak śmierciożerców dwa piętra niżej. Następnie lewitował go do kąta. Następnie wyczarował czerwony koc, którym przykrył związanego ex-aurora. - Zostajesz zwolniony z pracy. Równocześnie wydaje nakaz aresztowania cię. Będzie przeciwko tobie toczone postępowanie karne!

            Polecił wezwać kolejnego aurora. Charlie wprowadził go jak poprzedniego.

- Dlaczego spytałeś o rządy poprzednich ministrów, a nie tylko ostatniego? - spytał cicho Black nim kolejny delikwent doszedł na miejsce.
- Co to za różnica czy nadużywali stanowiska lub coś podobnego za Thnickeesego czy Knota czy jeszcze kogoś innego? Wcześniej też w biurze działy się dziwne rzeczy. Nowe rozdanie, będzie czystym rozdaniem.
- Imię i nazwisko - powiedział do kolejnego aurora.
- Gawain Robards - przestawił się szef biura aurorów.

            Dotychczasowy dowódca Biura Aurorów był niskim, krępym mężczyzną o zadartym nosie i małych, odstających uszach. Ubrany był w brunatny płaszcz, w dłoni trzymał szara tiarę.

- Czy jesteś lub byłeś śmierciożercą?
- Nie.
- Czy popierasz ich ideologię?
- Nie.
- Czy podczas rządów poprzednich ministrów zrobiłeś coś sprzecznego z obowiązkami aurora, co uniemożliwiłoby ci pracę jako auror?
- Nie - odpowiedział Robards po dłuższej chwili namysłu.
- Czym zajmowałeś się podczas rządów czarnoksiężników jako szef biura aurorów?
- Akcją rozpracowującą Magicznych Radykałów i członków Ruchu Wolności, wyszukiwaniem aurorów, którzy zaginęli po obaleniu Rufusa, członków ugrupowań bojowych założonych przez Albusa Dumbledore oraz innych osób zagrażających władzy.
- Jakie sukcesy osiągnęłeś?
- MR i RW zaprzestały działalności w skutek aresztowań. Pozostałe bez sukcesów.
- Dlaczego tak się stało?

            Robards zamyślił się nad odpowiedzią jak gdyby pragnął coś ukryć, jednak Veritaserum zmusiło go do mówienia prawdy.

- Także jestem z rodu czystej krwi, pomimo tego nie popierałem zbrodniczej ideologii śmierciożerców. Właśnie przez nich teraz pozycje broniące starych rodów czy też zwykły konserwatyzm będzie zohydzony większości magicznego społeczeństwa.
- Czy jeśli zostaniesz w pracy będziesz ścigał czarnoksiężników nawet gdyby wiązało się to z walką z dawnym kolegą z pracy?
- Tak.

            Kingsley wstał i ogłosił, że Robards pozostanie w pracy, chociaż musi jeszcze przemyśleć czy na dotychczasowym stanowisku. Jako, że Robards nie walczył w Bitwie o Hogwart, dostał polecenie pozostania w zamku. Po okresie działania eliksiru miał zająć się procesem weryfikacji służby więziennej w Azkabanie. Do tego czasu odszedł w asyście Syriusza do sąsiedniej komnaty.

- Nazwisko - powiedział Shacklebolt do kolejnego aurora.
- Williamson.
- Czy jesteś lub byłeś śmierciożercą?
- Nie.
- Czy popierasz ich ideologię?
- Nie.
- Czy podczas rządów poprzednich ministrów zrobiłeś coś sprzecznego z obowiązkami aurora, co uniemożliwiłoby ci pracę jako auror?
- Nie.
- Co robiłeś podczas rządów śmierciożerców?
- Ukrywałem się na Islandii.

            Te odpowiedzi satysfakcjonowały Kingsleya. Polecił aurorowi to samo co jego szefowi przed chwilą. Syriusz odprowadził go do sąsiedniej komnaty, gdzie miał oczekiwać na dalsze polecenia. Po Williamsonie przesłuchiwano dwóch starszych stażem stróżów prawa, którzy zostali zweryfikowani negatywnie już na pytaniu o stosunek do ideologii śmierciożerców. W międzyczasie eliksir przestał działać na dwójkę, która przeszła pozytywnie weryfikację. Oboje udali się w natychmiastową podróż do Azkabanu, sprawdzić czy jest to miejsce, które nadaje się do przyjęcia nowych więźniów.

- Nazwisko - minister zwrócił się do następnego przesłuchiwanego.
- Proudfoot - odpowiedział około pięćdziesięcioletni mężczyzna.
- Czy jesteś lub byłeś śmierciożercą?
- Nie.
- Czy popierasz ich ideologię?
- Nie.
- Czy podczas rządów poprzednich ministrów zrobiłeś coś sprzecznego z obowiązkami aurora, co uniemożliwiłoby ci pracę jako auror?
- Nie.
- Czy pozostałeś pracownikiem biura podczas rządów Voldemorta?
 - Tak.
- Czym się zajmowałeś?
- Bezskutecznym poszukiwaniem członków tajnego stowarzyszenia Dumbeldore'a.

            Proudfoot także miał pozostać w pracy. Kingsley polecił mu poczekać na koniec działania eliksiru, potem miał sprawdzić czy wśród pojmanych sług Czarnego Pana nie ma żadnego z aurorów.

            Potem na przesłuchanie stawił się trzydziestokilkuletni mężczyzna o już prawie siwych włosach. Twarz miał pokrytą bliznami, a oko podbite. Jego prawe przedramię zabandażowane zostało bardzo niedbale.

- Nazwisko - syknął Kingsley.
- Savage.
- Czy jesteś lub byłeś śmierciożercą?
- Nie.
- Czy popierasz ich ideologię?
- Nie.
- Czy podczas rządów poprzednich ministrów zrobiłeś coś sprzecznego z obowiązkami aurora, co uniemożliwiłoby ci pracę jako auror?
- Nie.
- Co ci się stało?
- Sprzeciwiłem się torturowaniu mugoli kilka dni temu, za co zostałem ukarany przez Augustusa Rookwooda.
- Czy sądzisz, że jesteś w stanie dalej wykonywać swoje obowiązki, nawet jeśli wiązałoby się to z koniecznością aresztowania swoich ex- partnerów z pracy?
- Tak.
- Więcej niż raz sprzeciwiłeś się poprzednim zwierzchnikom, prawda?
- Tak - odparł z dumą Savage - po szóstym razie przestałem liczyć.

            Po nim czworo aurorów nie zdało. W międzyczasie Proudfoot doszedł do normalnego stanu i rozpoczął przeszukiwanie złapanych szmalcowników. Wśród nich jeden okazał się kadetem.

- Męcząca praca - powiedział Black w czasie przerwy po aresztowaniu kolejnego aurora.
- Prawda - wtrącił Slughorn.
- Niewdzięczna i przerażająca - zgodził się minister - tylko czterech aurorów przeszło pomyślnie weryfikację - wyznał załamując ręce - jak tak dalej pójdzie, to nie będzie miał kto ścigać zbiegłych morderców. Taki sam problem będzie ze szkoleniem kadetów i kandydatów!
- Coś wymyślimy.

            Wreszcie zrobili sobie krótką przerwę na obiad, dostarczony przez jednego ze skrzatów domowych. Zjedli w ciszy zupę- krem z cukinii oraz pieczeń wołową z ziemniakami i buraczkami na drugie. Do picia dostali sok z dyni.

- Wydaje mi się - zaczął Slughorn - że uczniowie biorący udział w bitwie mogą specjalnym dekretem otrzymać prawo wyboru czy chcą kontynuować naukę za rok czy kończyć szkołę już teraz.- zaproponował.

            Kingsley zamyślił się. Podrapał po głowie i powiedział, że będzie musiał to przemyśleć. Chcieli już wrócić do przesłuchań, kiedy Savage dostarczył listę aurorów, którzy zginęli lub zaginęli w niewyjaśnionych okolicznościach po zamachu stanu dokonanym przez czarnoksiężników.

- Osiemnaście osób - wycedził Kingsley przez zaciśnięte żeby.
- W takim razie skończymy jeszcze dzisiaj - powiedział Black patrząc przez ramię Murzyna.
- Nie sądzę - zaprzeczył tymczasowy minister - przed objęciem władzy przez Voldemorta było nas w Biurze 54 osób plus około 6-7 kadetów. 11 przesłuchaliśmy - przypominał rozżalony - tylko 4 przeszło pomyślnie weryfikacje. 18 zaginęło. Pozostaje nam, więc 25 aurorów i kilka kadetów. 

            Do końca dnia przesłuchali jeszcze piątkę, z której zaledwie jedna dziewczyna otrzymała zgodę na kontynuowanie służby. Z pierwszego posiedzenia Komisji wyszli zmęczeni i zdołowani.

- Syriuszu ktoś na ciebie czeka na czwartym piętrze - powiedział profesor Flitwick po opuszczeniu przez nich miejsca przesłuchań.

            Black nie pytając o nic poszedł we wskazane miejsce. Początkowo nikogo nie widział. Postanowił się rozejrzeć. Nagle poczuł jak ktoś przystawia mu różdżkę do krzyża.

- W co zamieniał się bogin Remusa Lupina? - rozległ się dobrze znany mu głos.
- W księżyc w pełni - odpowiedział pragnąc opanować emocje.
- To na prawdę ty... - wydusił Harry opuszczając różdżkę.

            Syriusz obrócił się. Przed nim stał jego chrześniak we własnej osobie. Oczy mu się szkliły, a twarz wyrażała wciąż ogromne zmęczenie. Syriusz poczuł jak mimowolnie łzy cisną mu się do oczu. Nim zdołały znaleźć z nich ujście obaj rzucili się sobie w ramiona.

- Jak? - wyjąkał Potter, kiedy skończyli się witać.
- To skomplikowane - odparł Black - powiedzmy, że opadając za zasłonę wykonałem deportację co w dziwny i jeszcze bardziej niewiarygodny sposób dostarczyło mnie do Chin.
- Chin? - wydusił zszokowany Harry.
- Tak - odpowiedział Syriusz uśmiechając się dobrodusznie - potem przez Kazachstan, Rosję, Polskę i Niemcy dotarłem do Anglii.
- Musisz mi o tym opowiedzieć - stwierdził natychmiast Harry.
- Tylko jeżeli ty opowiesz mi o tym co robiłeś i dlaczego dałeś się zabić!
- To skomplikowane...- zaczął niepewnie Potter.
- ... wystarczy mi jeżeli potwierdzisz tezę mojego martwego kolegi - przerwał mu Black - czy Voldemort stworzył sobie hor...
- Tak - tym razem to Harry przerwał mu gwałtownie.

            Mina Pottera zdradzała, iż jest on w jeszcze większym szoku niż przed chwilą. Zupełnie nie spodziewał się, że zobaczy jeszcze kiedykolwiek Syriusza. Pogodził się już ze stratą chrzestnego. Tymczasem ten pojawia się i bierze udział w Bitwie o Hogwart jak gdyby, nigdy nic się nie stało. Dodatkowo nie podejrzewał, że ktoś jeszcze pozna największy sekret Lorda Voldemorta, kiedy pojawia się Black i ponownie zaskakująco łatwo wie wszystko co warto wiedzieć.

- Chodźmy do Wieży Gryfindoru - zaproponował Harry - pogadamy.

            Łapa zgodził się bez przeszkód. Od kilku lat nie był w tej wieży. Jego ostatnia wizyta to jeszcze próba uśmiercenia Glizdogona. W tym miejscu zastanowił się czy mały Peter jeszcze żyje. Znając jego charakter i postępowanie, zapewne ukrywa się w jakimś kanale z innymi szczurami, gdzieś w Bangladeszu.

            Po drodze do wieży nie widzieli zbyt wielu osób. Wszędzie natomiast wciąż pozostawały ślady walki. Zniszczone meble, obrazy, dekoracje, zbroje i rzeźby, zdewastowane wnętrza i powybijane itp. Dopiero przed wejściem do Pokoju Wspólnego natknęli się na pierwsze uczennice. Były to dziewczyny, które wraz z Heleną pilnowały śmierciożerców. Przywitały się z nimi w pośpiechu. Harry był zdziwiony tym, że Black zna jego koleżanki.

- Poznaliśmy się po bitwie, ale nie pamiętam ich imion.
- Grały ze mną w drużynie Quidditcha - powiedział Harry - Angelina Johnson to ta czarna, Alicja Spinnet opalona, a Katie Bell ta trzecia.

            W pokoju wspólnym było niemal pusto. Przy kominku drzemał Olivier Wood. Harry i Syriusz nie budzili go, tylko udali sie prosto do pustego dormitorium, w którym kiedyś mieszkał Harry.

- Co tu tak pusto? - zdziwił się Syriusz.
- W Hogwarcie zostali tylko członkowie Zakonu, nauczyciele i część GD - odpowiedział smutno Harry - nawet Ron z rodzicami opuścili już zamek. Prawdę mówiąc jestem tu, bo nie wiem co ze sobą zrobić - wyznał chłopak.
- Możesz zamieszkać u mnie, to znaczy u siebie w Londynie.
- Grimmauld Place jest "spalony" po naszej wizycie w ministerstwie.
- Mieszkałem tam przez ostatnie dni - argumentował Black.
- Co ze Stworkiem? - spytał zmartwiony Harry.

            Syriusz nie rozumiał tego pytania. Jak jego chrześniak może przejmować się tym zawszonym, zwariowanym skrzatem?

- Nie rozumiem po co pytasz o tego...
- ... źle go oceniasz - przerwał mu raptownie Harry - bardzo nam pomógł kiedy ukrywaliśmy się w Londynie!

            Syriusz poczuł jak odbiera mu mowę. Na szczęście kilku godzinna opowieść Harry'ego wszystko mu wyjaśniła. Na rewanżową opowieść Łapy zabrakło im jednak czasu, gdyż zasnęli wciąż wyczerpani trudami bitwy i jej następstwami.

- Muszę lecieć na posiedzenia Komisji  - powiedział rano zaspany Black.
- Jakiej komisji? - zdziwił się Harry - w coś ty się znowu wplątał?
- W nic - odpowiedział zdegustowany Łapa - pomagam Kingsleyowi w weryfikowaniu aurorów. Ministerstwo nie może funkcjonować dopóki pozostają w nim ludzie wierni ideologii śmierciożerców.

            Dalej już nic nie tłumaczył. Wyjął swoją białą, brzozową różdżkę z rdzeniem z włosa jednorożca i jednym zaklęciem odświeżył swój strój.

- Fajna różdżka - pokiwał z uznaniem Harry.
- Chińska - wyjaśnił lakonicznie Syriusz.
- Masz mi dziś wieczorem wiele do wyjaśnienia.

            W końcu ruszył na posiedzenia komisji. Przed wejściem stał już tłum rozbrojonych aurorów. Na jego około około dwadzieścia osób. Tego dnia pilnowali ich Olivier Wood, Lee Jordan oraz Charlie Weasley. Cała trójka pozdrowiła go i Olivier otworzył drzwi  Dobiegł jako ostatni. W komnacie przesłuchań, Kingsley opowiadał coś żywo Slughornowi. Percy notował już coś zawzięcie.

- Wreszcie jesteś - powiedział Kingsley - wśród pojmanych wczoraj ludzi znajdowała się piątka aurorów - wyjaśnił smutno.
- Niby źle - wtrącił Horacy - ale jednak to zawsze kilka osób mniej do przesłuchań.
- Anulowałem też wreszcie tabu nałożone na ksywkę Toma Riddle - opowiadał dalej minister - Robards skończył już z Azkabanem. Brakuje nam ludzi tam, więc wszyscy moi aurorzy, cała piątka, została odesłana do przetransportowania tam pojmanych i aurorów, którzy nie przeszli weryfikacji. Za tydzień ruszamy z procesami.

            Tego dnia przesłuchania szły im nad wyraz sprawnie, do obiadu zweryfikowali już połowę z dwudziestki aurorów. Niestety tylko trójka z nich pozostała w pracy. Po obiedzie dostarczonym im przez jednego ze szkolnych skrzatów kontynuowali pracę. Tym razem mieli więcej szczęścia z kolejnej dziesiątki aż połowa stróżów prawa mogła kontynuować pracę. 

- Mamy więc 13 aurorów na służbie - oznajmił entuzjastycznie Horacy.
- To dramat. - skwitował Kingsley - To najmniejsza liczba aurorów od XVII wieku. Na szczęście zdążymy jeszcze dziś zająć się kadetami - powiedział odrobinę rozpogodzony - do tego dołożymy jeszcze dawną Brygadę Uderzeniową, z której żywych wciąż według dokumentów Robardsa, jest zaledwie sześć osób i może uda nam się zabrać za kolejne rzeczy.
- Jest osiemnasta, czas na kolację - powiedział zmieniając temat Skughorn.
- Słusznie - zgodził się Kingsley - po kolacji jedziemy dalej. Chcę dziś skończyć temat aurorów, kadetów i brygady - oświadczył z determinacją w głosie.

            Ponownie skrzat dostarczył im posiłek. Zjedli go w milczeniu i zabrali się za przesłuchanie przyszłych aurorów. Z czwórki, która przybyła, trzech okazało się nieskażonych zbrodniami w poprzednim systemie. Kinglsey był rozczarowany, że przybyło ich tak mało, ale pozostała dwójka została zamordowana pół roku temu. Natychmiast stwierdził, że awansuje kadetów na aurorów wobec braków w kadrach. Potem przyszła kolej na członków rozwiązanej przez śmierciożerców Brygady Uderzeniowej. Z przybyłej szóstki każdy czarodziej został przyjęty do nowo sformowanej Brygady Uderzeniowej.

- 16 aurorów i sześć osób w brygadzie - powiedział zadowolony Syriusz.
- Uzupełnimy to osobami z Patrol i bojówek... - dodał tajemniczo  Kingsley.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz