Rozdział
69
Odnalezienie
Pottera
Cho teleportowała się do kryjówki
swojej rodziny zaraz po wypiciu drugiego piwa. Syriusz i Jonatan zostali tam
jednak jeszcze na kilkanaście minut, które upłynęły im na spożywaniu już nieco
mocniejszych trunków. Skutkiem tego następnego dnia Black obudził się z bólem
głowy.
-
Opowie mi ktoś jak wczorajsza misja? - pytanie Hansa obudziło go.
-
Całkiem spoko - wydukał Black po długiej chwili milczenia.
Nie pił dużo, a głowa bolała go
jakby sam obalił co najmniej beczkę jakiegoś wysokoprocentowego trunku. Być
może tak działały na niego nerwy jakim został wczoraj poddany...
-
Podobno panna Chang jest tobą oczarowana - szydził podstarzały Niemiec.
Syriusz wywrócił oczami.
-
Któżby nie był po tak brawurowym uratowaniu życia.
Hans zaśmiał się szczerze.
- To
dobrze, bo wiesz ktoś musi od jej rodziny odebrać ostatnią część galeonów.
Skacowany Black poczuł jak żołądek
wywraca mu się na drugą stronę. Pomimo tego nie wstał z łóżka. Czuł się
fatalnie. Jak on w takim stanie ma się pokazać komukolwiek? Nie chodziło nawet
o to, że Cho przestanie być podatna na jego urok - w końcu i tak była około
dwadzieścia lat młodsza. W związku z różnicą wieku nie chciałby nawet poderwać
Azjatki. Czarodziejska opinia publiczna zjadłaby go żywcem. Już widział te
tytuły "Żywy- trup-dziadek Black podrywa nastolatkę". O nie co to, to
nie. Na to nie pójdzie za nic w świecie! Poza tym miał inne cele - także
miłosne. Przede wszystkim jednak na początek musiał odnaleźć chrześniaka i
spędzić z nim jak najwięcej czasu. Dopiero później mógł ulec wdziękom jakiejś
starszej lub młodszej dziewczyny. Nie zmieniało to jednak faktu, że pokazanie
się - być może - lecącej na niego, atrakcyjnej lasce, bardzo boleśnie zraniłoby
jego miłość własną.
-
Black... - głos Jonatana sprowadził go na ziemię.
-
Co? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
-
Jutro idziemy odebrać monety - powiedział dobitnie Niemiec.
-
Jutro... - zamyślił się Łapa -no ok.
Oznaczało to, że miał cały dzień na
doprowadzenie się do porządku. Postanowił ten czas wykorzystać najlepiej jak
mógł. Wyjął z szafki mugolski barszcz w proszku i zalał go wrzątkiem, resztę
wody wlał do garnka, gdzie gotował pierogi ruskie. Po śniadaniu poczuł się
nieco lepiej, w związku z czym wrócił do łóżka.
-
Black! - ponownie został brutalnie sprowadzony na ziemię przez swojego partnera
z niedawnej akcji.
Wstał - tym razem bezproblemowo - z
łóżka. Nałożył kapcie na bose stopy i wyszedł na korytarz, gdzie już czekał na
niego Faust.
-
Czego tym razem?
-
Zostajemy sami.
- Nie
rozumiem - wydukał zdumiony.
-
Moja rodzinka wyjeżdża do Rzeszy, interesy - powiedział niedbale - sam
rozumiesz o rodzinny biznes trzeba dbać.
-
Jak się ma rodzinę... - zaczął Syriusz, ale kompan mu przerwał.
-
... na pewno chcesz dyskutować o swoich problemach osobisych?
Odpowiedzią było milczenie.
- No
właśnie staruszku - powiedział wesoło i odszedł.
Skoro Syriusz już wstał uznał, że
pora poradzić sobie jakoś z głodem - kilkugodzinny sen potrafi zdziałać cuda na
apetyt. Migiem dostał się do kuchni i sprawdził stan spiżarki. Nie wyglądało to
zbyt dobrze, ale kilka ziemniaków na obiad się znalazło. Jeśli dodać do tego
fileta z piersi kurczaka oraz wymieszane kukurydzę oraz groszek z puszek,
wychodził nie najgorszy obiad. Do picia przywołał sobie jedno z niewielu win,
które pozostały w budynku.
- Wiesz
- zagadnął go Jony podczas posiłku - ta twoja Chang to niezła dupa jest.
Syriusz przerwał gwałtownie
konsumpcje. W głosie Niemca wyczuł nutkę - i to dość znaczną - alkoholu. Jego
prowokacyjne zachowanie wytłumaczyć można było tylko tym. Innych powodów
Syriusz nie widział.
-
Nie moja - odpowiedział grzecznie.
-
Jeszeli tak mówisz - wybełkotał już całkiem po pijackiemu.
Black nie odpowiedział, jadł dalej
obiad.
-
Nie zaproponujesz mi posiłku? - spytał Faust X.
-
Mam przygotowany tylko dla siebie - odpowiedział zgodnie z prawdą Black - jeśli
chcesz to za chwilę coś ci zrobię - dodał uprzejmie.
- No
dawaj - odparł gorliwie Jonatan Junior.
Syriusz zamyślił się na chwilę. Mógł
wykorzystać stan niemieckiego czarodzieja żeby dowiedzieć się w co tak na
prawdę gra jego rodzina.
- Podobno
współpracowałeś z Sam- Wiesz- Kim? - spytał swobodnie.
-
Prawda - odparł lakonicznie blondyn.
-
Jak było?
-
Jak na wojnie - odpowiedział Faust - wiesz raz ci każą kogoś potorturować
trochę, a innym razem gapić się na bandę małolatek, których nie możesz
wychędożyć...
-
Dramat - przytaknął Łapa.
- A
żebyś wiedział - zgodził się tamten.
Syriusz postanowił przemyśleć
kolejne pytanie. Zapadła cisza, którą usprawiedliwiał jedzony przez gospodarza
posiłek. Właśnie przeżuwał kolejny kęs mięsa, kiedy stwierdził, że może już
bezpiecznie i swobodnie zapytać o to, o co chciał:
-
Podobało ci się?
Dziedzic rodu Faustów spojrzał na
niego. Jego mina wyrażała pewnie zdziwienie tym pytaniem, ale nie można było
dostrzec na jego twarzy jakiejkolwiek oznaki gniewu czy czegoś podobnego.
-
Porwanie mnie było dyshonorem dla mojego rodu - powiedział z dumą - chciał mnie
tam zeswatać z taką jedną...
-
Dafne Greengras? - dopytał Black.
-
Tak, a ty skąd wiesz?
- Od
ciebie - odparł ponownie zgodnie z prawdą.
Tym razem mina obcokrajowca zrzedła. Poczerwieniał z gniewu,
lecz po chwili się opanował.
- To
po kiego... - zaczął, ale się zaciął - ...zadajesz mi takie pytania.
-
Dla pewności.
-
Sprawdzasz mnie?! - warknął wstając na równe nogi Faust.
-
Nie ciebie.
Niemiec usiadł na krzesło wyraźnie skołowany.
-
Czego jeszcze chcesz wiedzieć? - spytał w końcu.
- Co
się stało z Lucy Blueford.
-
Nie wiem, nie było mnie wtedy.
-
Może coś słyszałeś- zachęcił Syriusz.
-
Podobno wróciła do męża do Anglii.
Black dał za wygraną. Wrócił do
spożywania obiadu. Myślami cały czas był jednak gdzie indziej i bynajmniej nie
towarzyszył nimi żadnej niewieście.
-
Mówiliście coś, że Potter wdarł się do skarbca Gringotta - podjął znów rozmowę.
-
Nie.
-
Jak to? - zdziwił się Black - tak mi powiedział twój dziadek! - protestował
gwałtownie.
Jonatan roześmiał się.
-
Dziadek mylił fakty - odpowiedział spokojnie - chodziło o wizytę u wydawcy tej
śmiesznej gazety, Ksenofiliusa... jak mu tam...
-
Loovegooda - wtrącił Łapa.
-
Tak - zgodził się Niemiec - poza tym nie widzę sensu w tym żeby Potter miał się
włamywać do banku, bo po co? - Łapa pokręcił przecząco głową - no właśnie. Niby
chłopak ma tam skrytki, ale... jego wejście tam to samobójstwo, a co za tym
idzie koniec nadziei dla was. Nie ukrywajmy - powiedział zmieniając temat -
chłopak nie jest przywódcą walki przeciw czarnoksiężnikom. To my więcej
zrobiliśmy niż on. Potter to symbol. Ukrywa się od sierpnia i wciąż nie wpadł.
Mamy przełom kwietnia i maja. Oznacza to, że dzieciak mógłby już rodzić gdyby
był w ciąży.
Syriusz zamyślił się nad tym co
powiedział jego towarzysz. Nie mógł ukryć, że ma on rację. Harry robił niewiele
w celu pokonania Voldemorta. Cieszyło to Blacka jak cholera. Przez całe swoje -
krótkie - życie "Chłopiec, który przeżył" pokrzyżował plany
najpotężniejszego, brytyjskiego czarnoksiężnika częściej niż wszyscy inni razem
wzięci. Takie postępowanie chłopaka stawiało go w bezpieczniejszej sytuacji niż
gdyby biegał po ulicach Londynu czy Hogsmeade i poszukiwał samodzielnie
mordercy swoich rodziców. Z drugiej strony Dumbeldore pozostawił mu jakieś
ściśle tajne zadanie. I to właśnie to niepokoiło mężczyznę najbardziej. Co
takiego ten stary pierdziel mógł chcieć od nastolatka?
- Idę
spać - po raz trzeci tego dnia refleksje przerwał mu głos Jonatana X.
- Do
rana - pożegnał kompana.
Sam resztę dnia spędził na lekturze
zwędzonego komuś spod zakładów pana Chang "Proroka Codziennego".
Gazeta nie dostarczyła mu jednak żadnej rozrywki w związku z czym bardzo szybko
położył się spać.
Następnego dnia obudził się wyspany
o wiele bardziej niż zwykle w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Szybko podniósł
się z łóżka i ubrał w znoszone jeansy oraz prostą koszulę. Po porannej toalecie
udał się do kuchni, gdzie czekał już na niego Jonatan Junior.
-
Witaj - powiedział mu na przywitanie.
-
Hej.
Syriusz z radością odnotował fakt,
że na stole było już typowe angielskie śniadanie. Nałożył sobie tostów, bekonu
i jajecznicy. Nalał soku z dyni i zaczął w milczeniu jeść.
- W
południe jesteśmy umówieni z Changiem.
-
Gdzie? - spytał mimowolnie.
- Na
obrzeżach Yorku.
-
Ok.
Punktualnie o dwunastej oczekiwali
pana Changa pod mugolską restauracją na przedmieściach miasta. O tej porze było
tu niewiele osób i na dyskrecję liczył Chang.
-
Spóźniają się- zauważył Black.
-
Nie marudź - pouczył go Niemiec - idą - wskazał na drugą stronę uliczki.
Zleceniodawca podążał w ich stronę w
towarzystwie córki. Ubrany był w skromny i elegancki czarny garnitur oraz
koszulę w tym samym kolorze. Cho z kolei ubrana była w szary płaszcz podróżny.
Spod niego widać było ciemnoniebieskie jeansy oraz białą, zapinaną na guziki
koszulę. Tego dnia nosiła buty na wysokim obcasie.
-
Chciałem wam podziękować - zaczął bez zbędnych wstępów Chang.
Ruch ręki Jonatana X nakazał mu
przestać gadać. Kolejnym gestem Faust zaprosił wszystkich do lokalu.
-
Zjedzą coś państwo? - spytał Syriusz patrząc Cho prosto w oczy.
-
Nie mamy zbytnio czasu - próbował protestować Azjata.
-
Zgódź się tato - nalegała jego córka - tak dawno nigdzie nie jedliśmy na
mieście!
- No
już dobrze, ale jemy i się zmywamy - zawyrokował Chang.
Faust tymczasem przywołał do siebie
kelnerkę, która doniosła każdemu z nich kartę dań i napojów. Uwadze Syriusza
nie uszedł fakt, że mężczyzna wpatrywał się w nią dłużej niż wymagała tego
sytuacja, ale spowodowane to za pewne było jej urodą oraz wiekiem zbliżonym do
córki ostatniego klienta łowców szmalcowników - jak się ostatnio o nich mówiło.
- Co
zamówić? - spytał Jony, kiedy po raz drugi przywołał do siebie pracowniczkę
baru.
-
Poproszę kaczkę po wietnamsku - odrzekł Chang - a co dla ciebie skarbie?
-spytał córkę.
-
Frytki z dorszem.
-
Dla mnie ryba po grecku - dodał Black.
-
Spisała pani wszystko? - spytał kurtuazyjnie Faust.
Kelerka zachichotała.
-
Jeszcze nie wiem czego pan pragnie - odpowiedziała.
-
Dowiedzieć się, o której kończysz.
- To
chyba nie do zjedzenia na obiad - kokietowała go.
-
Jeśli cię zjem to chyba już tak.
Po tych słowach dziewczyna
eksplodowała niepohamowanym chichotem. Śmiała się dobrych kilka minut, aż w
końcu zdołała wydusić:
-
Bardzo ładny ten germański akcent - powiedziała wciąż się uśmiechając - kończę
o 18, a co podać teraz? - mówiła kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
- To
samo co dla kolegi - odpowiedział głaszcząc kelnerkę po tylnej części uda.
Na jego szczęście widział to tylko
Syriusz, gdyż mógł wybuchnąć nie lada skandal.
-
Jak widzę nie próżnujecie - powiedział z uśmiechem Chang, puszczając przy tym
oko do młodszego z mścicieli.
- E
tam - westchnął tamten - zwyczajnie trafiła się nie lada okazja.
-
Okazja na co? - zdziwiła się jedyna kobieta w towarzystwie.
Syriusz spojrzał konspiracyjnie na
Juniora. Ten rozejrzał się po sali. Poza nimi nie było tu nikogo. Młoda
kelnerka przyglądała się im zawzięcie, lecz właśnie została wezwana po coś na
zaplecze. Na imię jej było Janet - o ile dobrze dosłyszeli.
-
Słyszeliście najświeższe newsy? - spytał z ekscytacją Chang.
-
Nie - odpowiedzieli równocześnie mężczyźni.
Oczy Cho zaświeciły nagle dziwnym,
ale pięknym, chociaż zasmuconym blaskiem. Jej twarz stała się napięta. Syriusz
chciał już pytać co jej się stało, kiedy przemówił biznesmen azjatyckiego
pochodzenia:
-
Harry Potter i jego towarzysze są ciągle żywi - rzekł z dumą - dali o sobie
znać ostatnio na Pokątnej!
-
Niemożliwe! - żachnął się Jonatan.
Głos Blacka zaniemógł. Kolana mu
zmiękły. Gdyby właśnie nie siedział, zapewne przewróciłby się. Z jednej strony
czuł przerażenie na myśl, że Harry mógł zostać złapany. Z drugiej czuł dumę, że
chłopak jest wciąż żywy i za pewne ponownie zagrał na nosie Voldemortowi i jego
sługom.
- Po
co? - spytał w końcu Jony.
-
Włamali się do banku - odpowiedział śmiertelnie poważnie Chang - podobno gonił
ich smok, ale uciekli na nim!
-
Czego tam szukali? - Syriusz w końcu odzyskał władanie nad głosem.
-
Nie wiadomo - biznesmen wzruszył ramionami.
Wtedy tuż przed nim wylądował mały
patronus o postaci myszy i wezwał pilnie. Mężczyzna zerwał się gwałtownie i
wybiegł.
- Co
mu się stało? - spytał Faust nim odszedł do Janet.
-
Zmieniają z mamą kryjówkę - odpowiedziała smutna Cho - Kim właściwie jesteś dla
Harry'ego? - postanowiła zmienic temat.
-
Chrzestnym - odpowiedział dumnie - widząc po reakcjach i dla ciebie chłopak nie
jest obojętny...
- Spotykaliśmy
się kiedyś - odpowiedziało zaciskając dłonie - dwa lata temu - uściśliła.
-
Dlaczego się rozeszliście?
-
Przez tę Granger - odpowiedziała z nieco zbyt wielkim gniewem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz