Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

środa, 7 września 2016

69. Odnalezienie Pottera



Rozdział 69
Odnalezienie Pottera

            Cho teleportowała się do kryjówki swojej rodziny zaraz po wypiciu drugiego piwa. Syriusz i Jonatan zostali tam jednak jeszcze na kilkanaście minut, które upłynęły im na spożywaniu już nieco mocniejszych trunków. Skutkiem tego następnego dnia Black obudził się z bólem głowy.

- Opowie mi ktoś jak wczorajsza misja? - pytanie Hansa obudziło go.
- Całkiem spoko - wydukał Black po długiej chwili milczenia.

            Nie pił dużo, a głowa bolała go jakby sam obalił co najmniej beczkę jakiegoś wysokoprocentowego trunku. Być może tak działały na niego nerwy jakim został wczoraj poddany...

- Podobno panna Chang jest tobą oczarowana - szydził podstarzały Niemiec.

            Syriusz wywrócił oczami.

- Któżby nie był po tak brawurowym uratowaniu życia.

            Hans zaśmiał się szczerze.

- To dobrze, bo wiesz ktoś musi od jej rodziny odebrać ostatnią część galeonów.

            Skacowany Black poczuł jak żołądek wywraca mu się na drugą stronę. Pomimo tego nie wstał z łóżka. Czuł się fatalnie. Jak on w takim stanie ma się pokazać komukolwiek? Nie chodziło nawet o to, że Cho przestanie być podatna na jego urok - w końcu i tak była około dwadzieścia lat młodsza. W związku z różnicą wieku nie chciałby nawet poderwać Azjatki. Czarodziejska opinia publiczna zjadłaby go żywcem. Już widział te tytuły "Żywy- trup-dziadek Black podrywa nastolatkę". O nie co to, to nie. Na to nie pójdzie za nic w świecie! Poza tym miał inne cele - także miłosne. Przede wszystkim jednak na początek musiał odnaleźć chrześniaka i spędzić z nim jak najwięcej czasu. Dopiero później mógł ulec wdziękom jakiejś starszej lub młodszej dziewczyny. Nie zmieniało to jednak faktu, że pokazanie się - być może - lecącej na niego, atrakcyjnej lasce, bardzo boleśnie zraniłoby jego miłość własną.

- Black... - głos Jonatana sprowadził go na ziemię.
- Co? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Jutro idziemy odebrać monety - powiedział dobitnie Niemiec.
- Jutro... - zamyślił się Łapa -no ok.

            Oznaczało to, że miał cały dzień na doprowadzenie się do porządku. Postanowił ten czas wykorzystać najlepiej jak mógł. Wyjął z szafki mugolski barszcz w proszku i zalał go wrzątkiem, resztę wody wlał do garnka, gdzie gotował pierogi ruskie. Po śniadaniu poczuł się nieco lepiej, w związku z czym wrócił do łóżka.

- Black! - ponownie został brutalnie sprowadzony na ziemię przez swojego partnera z niedawnej akcji.

            Wstał - tym razem bezproblemowo - z łóżka. Nałożył kapcie na bose stopy i wyszedł na korytarz, gdzie już czekał na niego Faust.

- Czego tym razem?
- Zostajemy sami.
- Nie rozumiem - wydukał zdumiony.
- Moja rodzinka wyjeżdża do Rzeszy, interesy - powiedział niedbale - sam rozumiesz o rodzinny biznes trzeba dbać.
- Jak się ma rodzinę... - zaczął Syriusz, ale kompan mu przerwał.
- ... na pewno chcesz dyskutować o swoich problemach osobisych?

            Odpowiedzią było milczenie.

- No właśnie staruszku - powiedział wesoło i odszedł.

            Skoro Syriusz już wstał uznał, że pora poradzić sobie jakoś z głodem - kilkugodzinny sen potrafi zdziałać cuda na apetyt. Migiem dostał się do kuchni i sprawdził stan spiżarki. Nie wyglądało to zbyt dobrze, ale kilka ziemniaków na obiad się znalazło. Jeśli dodać do tego fileta z piersi kurczaka oraz wymieszane kukurydzę oraz groszek z puszek, wychodził nie najgorszy obiad. Do picia przywołał sobie jedno z niewielu win, które pozostały w budynku.

- Wiesz - zagadnął go Jony podczas posiłku - ta twoja Chang to niezła dupa jest.

            Syriusz przerwał gwałtownie konsumpcje. W głosie Niemca wyczuł nutkę - i to dość znaczną - alkoholu. Jego prowokacyjne zachowanie wytłumaczyć można było tylko tym. Innych powodów Syriusz nie widział.

- Nie moja - odpowiedział grzecznie.
- Jeszeli tak mówisz - wybełkotał już całkiem po pijackiemu.
 
            Black nie odpowiedział, jadł dalej obiad.

- Nie zaproponujesz mi posiłku? - spytał Faust X.
- Mam przygotowany tylko dla siebie - odpowiedział zgodnie z prawdą Black - jeśli chcesz to za chwilę coś ci zrobię - dodał uprzejmie.
- No dawaj - odparł gorliwie Jonatan Junior.

            Syriusz zamyślił się na chwilę. Mógł wykorzystać stan niemieckiego czarodzieja żeby dowiedzieć się w co tak na prawdę gra jego rodzina.

- Podobno współpracowałeś z Sam- Wiesz- Kim? - spytał swobodnie.
- Prawda - odparł lakonicznie blondyn.
- Jak było?
- Jak na wojnie - odpowiedział Faust - wiesz raz ci każą kogoś potorturować trochę, a innym razem gapić się na bandę małolatek, których nie możesz wychędożyć...
- Dramat - przytaknął Łapa.
- A żebyś wiedział - zgodził się tamten.

            Syriusz postanowił przemyśleć kolejne pytanie. Zapadła cisza, którą usprawiedliwiał jedzony przez gospodarza posiłek. Właśnie przeżuwał kolejny kęs mięsa, kiedy stwierdził, że może już bezpiecznie i swobodnie zapytać o to, o co chciał:

- Podobało ci się?

            Dziedzic rodu Faustów spojrzał na niego. Jego mina wyrażała pewnie zdziwienie tym pytaniem, ale nie można było dostrzec na jego twarzy jakiejkolwiek oznaki gniewu czy czegoś podobnego.

- Porwanie mnie było dyshonorem dla mojego rodu - powiedział z dumą - chciał mnie tam zeswatać z taką jedną...
- Dafne Greengras? - dopytał Black.
- Tak, a ty skąd wiesz?
- Od ciebie - odparł ponownie zgodnie z prawdą.

            Tym razem mina  obcokrajowca zrzedła. Poczerwieniał z gniewu, lecz po chwili się opanował.

- To po kiego... - zaczął, ale się zaciął - ...zadajesz mi takie pytania.
- Dla pewności.
- Sprawdzasz mnie?! - warknął wstając na równe nogi Faust.
- Nie ciebie.

            Niemiec usiadł na krzesło wyraźnie skołowany. 

- Czego jeszcze chcesz wiedzieć? - spytał w końcu.
- Co się stało z Lucy Blueford.
- Nie wiem, nie było mnie wtedy.
- Może coś słyszałeś- zachęcił Syriusz.
- Podobno wróciła do męża do Anglii.

            Black dał za wygraną. Wrócił do spożywania obiadu. Myślami cały czas był jednak gdzie indziej i bynajmniej nie towarzyszył nimi żadnej niewieście.

- Mówiliście coś, że Potter wdarł się do skarbca Gringotta - podjął znów rozmowę.
- Nie.
- Jak to? - zdziwił się Black - tak mi powiedział twój dziadek! - protestował gwałtownie.

            Jonatan roześmiał się.

- Dziadek mylił fakty - odpowiedział spokojnie - chodziło o wizytę u wydawcy tej śmiesznej gazety, Ksenofiliusa... jak mu tam...
- Loovegooda - wtrącił Łapa.

- Tak - zgodził się Niemiec - poza tym nie widzę sensu w tym żeby Potter miał się włamywać do banku, bo po co? - Łapa pokręcił przecząco głową - no właśnie. Niby chłopak ma tam skrytki, ale... jego wejście tam to samobójstwo, a co za tym idzie koniec nadziei dla was. Nie ukrywajmy - powiedział zmieniając temat - chłopak nie jest przywódcą walki przeciw czarnoksiężnikom. To my więcej zrobiliśmy niż on. Potter to symbol. Ukrywa się od sierpnia i wciąż nie wpadł. Mamy przełom kwietnia i maja. Oznacza to, że dzieciak mógłby już rodzić gdyby był w ciąży.

            Syriusz zamyślił się nad tym co powiedział jego towarzysz. Nie mógł ukryć, że ma on rację. Harry robił niewiele w celu pokonania Voldemorta. Cieszyło to Blacka jak cholera. Przez całe swoje - krótkie - życie "Chłopiec, który przeżył" pokrzyżował plany najpotężniejszego, brytyjskiego czarnoksiężnika częściej niż wszyscy inni razem wzięci. Takie postępowanie chłopaka stawiało go w bezpieczniejszej sytuacji niż gdyby biegał po ulicach Londynu czy Hogsmeade i poszukiwał samodzielnie mordercy swoich rodziców. Z drugiej strony Dumbeldore pozostawił mu jakieś ściśle tajne zadanie. I to właśnie to niepokoiło mężczyznę najbardziej. Co takiego ten stary pierdziel mógł chcieć od nastolatka?

- Idę spać - po raz trzeci tego dnia refleksje przerwał mu głos Jonatana X.
- Do rana - pożegnał kompana.

            Sam resztę dnia spędził na lekturze zwędzonego komuś spod zakładów pana Chang "Proroka Codziennego". Gazeta nie dostarczyła mu jednak żadnej rozrywki w związku z czym bardzo szybko położył się spać.

            Następnego dnia obudził się wyspany o wiele bardziej niż zwykle w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Szybko podniósł się z łóżka i ubrał w znoszone jeansy oraz prostą koszulę. Po porannej toalecie udał się do kuchni, gdzie czekał już na niego Jonatan Junior.

- Witaj - powiedział mu na przywitanie.
- Hej.

            Syriusz z radością odnotował fakt, że na stole było już typowe angielskie śniadanie. Nałożył sobie tostów, bekonu i jajecznicy. Nalał soku z dyni i zaczął w milczeniu jeść.

- W południe jesteśmy umówieni z Changiem.
- Gdzie? - spytał mimowolnie.
- Na obrzeżach Yorku.
- Ok.

            Punktualnie o dwunastej oczekiwali pana Changa pod mugolską restauracją na przedmieściach miasta. O tej porze było tu niewiele osób i na dyskrecję liczył Chang.

- Spóźniają się- zauważył Black.
- Nie marudź - pouczył go Niemiec - idą - wskazał na drugą stronę uliczki.

            Zleceniodawca podążał w ich stronę w towarzystwie córki. Ubrany był w skromny i elegancki czarny garnitur oraz koszulę w tym samym kolorze. Cho z kolei ubrana była w szary płaszcz podróżny. Spod niego widać było ciemnoniebieskie jeansy oraz białą, zapinaną na guziki koszulę. Tego dnia nosiła buty na wysokim obcasie.

- Chciałem wam podziękować - zaczął bez zbędnych wstępów Chang.

            Ruch ręki Jonatana X nakazał mu przestać gadać. Kolejnym gestem Faust zaprosił wszystkich do lokalu.

- Zjedzą coś państwo? - spytał Syriusz patrząc Cho prosto w oczy.
- Nie mamy zbytnio czasu - próbował protestować Azjata.
- Zgódź się tato - nalegała jego córka - tak dawno nigdzie nie jedliśmy na mieście!
- No już dobrze, ale jemy i się zmywamy - zawyrokował Chang.

            Faust tymczasem przywołał do siebie kelnerkę, która doniosła każdemu z nich kartę dań i napojów. Uwadze Syriusza nie uszedł fakt, że mężczyzna wpatrywał się w nią dłużej niż wymagała tego sytuacja, ale spowodowane to za pewne było jej urodą oraz wiekiem zbliżonym do córki ostatniego klienta łowców szmalcowników - jak się ostatnio o nich mówiło.

- Co zamówić? - spytał Jony, kiedy po raz drugi przywołał do siebie pracowniczkę baru.
- Poproszę kaczkę po wietnamsku - odrzekł Chang - a co dla ciebie skarbie? -spytał córkę.
- Frytki z dorszem.
- Dla mnie ryba po grecku - dodał Black.
- Spisała pani wszystko? - spytał kurtuazyjnie Faust.

            Kelerka zachichotała.

- Jeszcze nie wiem czego pan pragnie - odpowiedziała.
- Dowiedzieć się, o której kończysz.
- To chyba nie do zjedzenia na obiad - kokietowała go.
- Jeśli cię zjem to chyba już tak.

            Po tych słowach dziewczyna eksplodowała niepohamowanym chichotem. Śmiała się dobrych kilka minut, aż w końcu zdołała wydusić:

- Bardzo ładny ten germański akcent - powiedziała wciąż się uśmiechając - kończę o 18, a co podać teraz? - mówiła kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
- To samo co dla kolegi - odpowiedział głaszcząc kelnerkę po tylnej części uda.

            Na jego szczęście widział to tylko Syriusz, gdyż mógł wybuchnąć nie lada skandal.

- Jak widzę nie próżnujecie - powiedział z uśmiechem Chang, puszczając przy tym oko do młodszego z mścicieli.
- E tam - westchnął tamten - zwyczajnie trafiła się nie lada okazja.
- Okazja na co? - zdziwiła się jedyna kobieta w towarzystwie.

            Syriusz spojrzał konspiracyjnie na Juniora. Ten rozejrzał się po sali. Poza nimi nie było tu nikogo. Młoda kelnerka przyglądała się im zawzięcie, lecz właśnie została wezwana po coś na zaplecze. Na imię jej było Janet - o ile dobrze dosłyszeli.

- Słyszeliście najświeższe newsy? - spytał z ekscytacją Chang.
- Nie - odpowiedzieli równocześnie mężczyźni.

            Oczy Cho zaświeciły nagle dziwnym, ale pięknym, chociaż zasmuconym blaskiem. Jej twarz stała się napięta. Syriusz chciał już pytać co jej się stało, kiedy przemówił biznesmen azjatyckiego pochodzenia:

- Harry Potter i jego towarzysze są ciągle żywi - rzekł z dumą - dali o sobie znać ostatnio na Pokątnej!
- Niemożliwe! - żachnął się Jonatan.

            Głos Blacka zaniemógł. Kolana mu zmiękły. Gdyby właśnie nie siedział, zapewne przewróciłby się. Z jednej strony czuł przerażenie na myśl, że Harry mógł zostać złapany. Z drugiej czuł dumę, że chłopak jest wciąż żywy i za pewne ponownie zagrał na nosie Voldemortowi i jego sługom.

- Po co? - spytał w końcu Jony.
- Włamali się do banku - odpowiedział śmiertelnie poważnie Chang - podobno gonił ich smok, ale uciekli na nim!
- Czego tam szukali? - Syriusz w końcu odzyskał władanie nad głosem.
- Nie wiadomo - biznesmen wzruszył ramionami.

            Wtedy tuż przed nim wylądował mały patronus o postaci myszy i wezwał pilnie. Mężczyzna zerwał się gwałtownie i wybiegł.

- Co mu się stało? - spytał Faust nim odszedł do Janet.
- Zmieniają z mamą kryjówkę - odpowiedziała smutna Cho - Kim właściwie jesteś dla Harry'ego? - postanowiła zmienic temat.
- Chrzestnym - odpowiedział dumnie - widząc po reakcjach i dla ciebie chłopak nie jest obojętny...
- Spotykaliśmy się kiedyś - odpowiedziało zaciskając dłonie - dwa lata temu - uściśliła.
- Dlaczego się rozeszliście?
- Przez tę Granger - odpowiedziała z nieco zbyt wielkim gniewem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz