Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 9 września 2016

72. Godzina śmierci



Rozdział 72
Godzina śmierci

                        Te słowa pozwoliły skojarzyć Syriuszowi mężczyznę z aurorem, którego kilka lat temu oszołomił przy wejściu do kryjówki, gdzie ex- facet Leony Parker i aurorzy przetrzymywali i torturowali ją. To właśnie stojący przed nim mężczyzna trafiła wtedy kobietę klątwa w momencie, gdy Łapa rozpoczynał teleportację. Skutkiem tego Leona wyśliznęła się z jego ręki i została sama na łaskę dementora, który - jak się wtedy domyślał Black - wyssał jej duszę.

- Zostawiłeś ją - stwierdził oschle auror.

            Syriusz nie odpowiedział. Nie chciał dać się sprowokować. Miał dziś szczęście do natrafiania na osoby, które kiedyś zaszły mu za skórę. Gdy zabije tego człowieka do pełni szczęścia będzie potrzebował już tylko mistrza eliksirów tutejszej szkoły oraz własną kuzynkę.

- Avada Kedavra! - ryknął Black.

            Auror - a może już śmierciożerca - zgrabnie uniknął ataku.

- Nieładnie - pogroził palcem - Avada Kedavra!
- Avada Kedavra!

            Dwa śmiercionośne ataki zderzyły się ze sobą. Szkarłatny blask rozświetlił kryjówkę Blacka. Wiedział, że musi szybko skończyć ten pojedynek i przedostać się w bardziej bezpieczne miejsce. Kiedy klątwy przestały działać, obaj wciąż stali nie draśnięci.

- Avada Kedavra! - auror szybciej wyrwał się z zamroczenia.

            Jego na szybko wyprowadzona ofensywa była o około pół metra niecelna.

- Avada Kedavra! - ryknął Black.

            Tym razem atak okazał się celny. Trafił przeciwnika prosto w żebra. Momentalnie upadł na ziemię z wyrazem szoku, który zastygł na jego twarzy.

            Łapa nie czekał na nic dłużej pobiegł prosto przed siebie. Nie zwrócił nawet uwagę gdzie tak gna. Zatrzymał się dopiero będąc przy samych schodach wejściowych. Tam zobaczył wielką kilkanaście walczących ze sobą par. Na szybko rozpoznał Yaxleya pojedynkującego się z profesorem uczących zaklęć, obok nich Kingsley walczył z śmierciożercą. Wszędzie biegali uczniowie, którzy często targali rannych lub martwych.

            Zamaskowany na czarno Syriusz wchodził po schodach. Trzask rozbijanych klepsydr pokazujących liczbę punktów każdego z domów przedostał się przez krzyki bólu, rozpaczy i formuły wypowiadanych zaklęć. Kilka osób poślizgnęło się na szmaragdach. Black podnosił różdżkę by rzucić klątwę na jednego z sługusów Voldemorta, gdy nagle dostał niezidentyfikowanym promieniem w klatkę piersiową. Siła zaklęcia była tak duża, że wyrzuciła go w powietrze. Padł na trawę przed schodami. Pełne Porażenia Ciała - domyślił się.

            Po chwili dwa ciała zleciały tuż obok niego. Jednym był nieznany Łapie uczeń, drugim osoba wyglądająca na szmalcownika.

- NIE*! - krzyk znanego mu głosu dobył się gdzieś z góry.

            Hermiona - domyślił się Black. Poczuł jak wzbiera w nim gniew. Nie mógł jednak nic na to poradzić. Wtem ogłuszający huk omal nie pozbawił go - i z pewnością wielu innych osób - słuchu. Nie miał pojęcia co się stało. 

- Mam ich więcej! - krzyczała prof. Trelawney - Kto jeszcze chce? Proszę Bardzo!

            Kilka sekund potem rozległ się dźwięk tłuczonego szkła w jednym z okien. Zaraz potem wielkie pająki ponowiły swój szturm na główne wejście. Okrzyki przerażonych obrońców wypełniły powietrze.

- Hagridzie, nie*!

            Krzyk przypominający głos Harry'ego dostał się do uszu Syriusza. Nim zdołał pomyśleć co się dzieje, tłum pająków unosząc Hagrida wycofywał się w pośpiechu z budynku. Za nimi śmigały czerwone i zielone groty zwalając z nóg co jakiś czas, któregoś z potworów.

- HAGRID*! - krzyczał Harry.
- Harry! - wrzeszczał ktoś inny.

            W takich chwilach sparaliżowany czarodziej czuł się więcej niż bezużyteczny. Wolałby już być oszołomiony. Wtedy nie miałby chociaż świadomości co się dzieje wokół niego, tak się jednak nie stało.

            Huk stawianej przez olbrzyma stopy kilka metrów dalej przedarł się przez okrzyki walczących stron. Światło wydobywające się zamku oświetlało tylko jego łydki - bardzo owłosione. Wbił potężną, wielką pięść w zamkowe okna. Natychmiast na walczących pod głównym wejściem spadł deszcz tłuczonego szkła. Po chwili przybył drugi olbrzym. Starcie gigantów spłoszyło wiele pojedynkujących się osób.

            Nagle Syriusz poczuł jak paraliżujące go zaklęcie przestało działać. Nie zerwał się od razu na nogi. Rozejrzał się wokół. Walczący odbiegali od siebie. Śmierciożercy odskoczyli na bok od wejścia w stronę Zakazanego Lasu, obrońcy w przeciwną. Od puszczy naciągał kolejny olbrzym. On sam leżał wciąż w miejscu, w którym upadł po nie udanej próbie wtargnięcia do zamku.

- Drętvota! - ryknął któryś z obrońców zamku.
- Avada Kedavra! - odpowiedział jeden z śmierciożerców.
- Crucio!
- Avada Kedavra!
- Avada Kedavra!
- Drętvota!

            Wymiana zaklęć trwała. Co kilka sekund kolorowe groty zderzały się ze sobą. Jeden z obrońców padł martwy. Po drugiej stronie z kolei jedna z zamaskowanych postaci obficie krwawiła z przedramienia.

- Avada Kedavra! - mruknął Black.

            Korzystając z wybuchu iskier Syriusz liczył na pozostanie niezauważonym. Zielony promień trafił w udo krwawiącego czarnoksiężnika. Ten momentalnie zwalił się martwy na ziemię.

- Expulso!

            Klątwa rzucona przez jednego z śmierciożerców trafił w ziemię pod stopami białych czarodziei, powodując eksplozję. Poprzewracali się, stając się łatwym celem.

- Protego - mruknął Black tworząc tarczę pomiędzy nimi a śmierciożercami.
- Impemidenta! - jeden z obrońców trafił zaklęcie spowalniającym napastnika. 

            W odpowiedzi kilka śmiercionośnych promieni pomknęło na podnoszących się Hogwartczyków. Dwoje z nich padło trupem. Nocne powietrze wypełniła chmura kurzu. Ciało martwego ucznia upadło tuż obok Blacka. Ten przeturlał się trochę dalej, przy okazji zbliżając się do śmierciożerców. Leżał na brzuchu, udając martwego. Teraz nie mógł juz liczyć, że pozostanie niezauważony w przypadku rzucenia klątwy.

            Mógł za to przyjrzeć się bliżej najbardziej zaufanej grupie współpracowników Voldemorta. Było ich czworo. Jeden miał sparaliżowaną rękę od czubka dłoni do łokcia. Drugim był Lestrange. Miał głębokie rozcięcie na policzku, ale sam zatamował sobie krwotok. Pozostali dwaj pozostawali zamaskowani i nietknięci żadnym urokiem czy klątwą.

- Uciekli - powiedział Rabastan.
- Jedziemy z nimi dalej - wtrącił jego kompan ze sparaliżowaną ręką.
- Idziemy dalej - powiedział inny.

            Przebiegli nad Syriuszem. Migiem dostali się do schodów.  W tym czasie Syriusz podniósł się jednym ruchem. Nie mógł pozwolić by ci ludzie weszli do szkoły.

- Avada Kedavra - uśmiercił jednego z kompanów szwagra swojej kuzynki.
- Co do... - ryknął Rabastan, lecz dalsza jego wypowiedź została przerwana przez huk przewracającego się olbrzyma.

            W tej chwili Syriusz dostał się na moment poza zasięg oczu śmierciożerców. Postanowił to wykorzystać.

- Avada Kedavra! - warknął.

            Strumień o barwie trawy pomknął ku kolejnemu czarnoksiężnikowi. Ten nie miał szans się obronić. Został trafiony prosto w klatkę piersiową. Padł martwy.

- Crucio! - ryk Rabastana przedarł się przez hałas powodowany przez olbrzymy.

            Spudłował znacznie. Black sądził jednak, że celem jego ataku na oślep było wybadanie terenu. Po chwili zeskoczył ze schodów i... zatrzymał się. W pobliżu nie toczyły się aktualnie inne pojedynki. Śmierciozercy wdarli się do zamku i tam toczyły się obecnie najcięższe walki. Pewna grupa zdaje się, że członków Zakonu Feniksa próbowała walczyć jeszcze na błoniach, lecz z każdą chwilą dobiegało stamtąd mniej kolorowych promieni, a więcej zielonych, których najczęściej używali śmierciożercy, chociaż w pewnym momencie nawet i uczniowie będą musieli mordować by bitwa nie zakończyła się pogromem młodego pokolenia.

            Lestrange wystrzelił płomień ognia, który oświetlił miejsce pomiędzy nim, a Łapą. Syriusz ustawił się tak by przeciwnik dobrze go widział.

- To ty - wycedził przez zaciśnięte zęby czarnoksiężnik.
- Ano ja.
- Myślałem, że moja bratowa cię ukatrupiła - powiedział podchodząc.
- Nie wyszło - odparł Black unosząc różdżkę.
- Tym razem się nie wywiniesz zdrajco!
- Kogo miałem zdradzić? - spytał Łapa.
- Rodzinę!

            Syriusz zatrzymał się gwałtownie.

- Dramat - zakpił w końcu.
- Z rodziny się nie szydzi.
- Avada Kedavra! - ryknął Syriusz zmęczony.
- Avada Kedavra! - odpowiedział śmierciożerca.

            Zielone promienie zderzyły się ze sobą. Siła była tak duża, że obu mężczyzn odrzucono kilka metrów do tyłu. Syriusz upadł na brzuch. Lestrange na plecy. Czarnoksiężnik uniósł nogi i rozkołysując się wstał na równe nogi. Syriusz wykorzystał ten moment. Nie marnował czasu na wstawanie.

- Avada Kedavra!

            Tym razem jego klątwa była celna. Rabastan dostał prosto w brzuch. Upadł na glebę z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Mina ta będzie mu towarzyszyć dopóki jego ciała nie zamieni się w proch.

- Bellatriks będziesz następna - mruknął sam do siebie Syriusz.

            Wtem po raz kolejny rozległ się magicznie wzmocniony głos Lorda Voldemorta we własnej osobie. Słyszeli go na błoniach, w zamku i pewnie w Hogsmeade też.

- Walczyliście dzielnie. Lord Voldemort potrafi docenić męstwo. Ponieśliście ciężkie straty. Jeśli nadal będziecie stawiać opór, czeka was śmierć. Wszystkich. Nie pragnę tego. Każda przelana kropla krwi czarodziejów to strata i marnotrawstwo. Lord Voldemort jest litościwy. Natychmiast rozkażę moim oddziałom, aby się wycofały. Macie godzinę. - śmierciożercy natychmiast ulotnili sie z szybkością, która przeciętnemu śmiertelnikowi pozwoliła zaobserwować wyłącznie czarną smugę -  Zbierzcie swoich zmarłych. Zajmijcie się rannymi. A teraz zwracam się do ciebie Harry Potterze - Syriusz poczuł jak przechodzą go dreszcze - pozwoliłeś by Twoi przyjaciele zginęli za ciebie, zamiast otwarcie stawić mi czoło. Będę na ciebie czekał w Zakazanym Lesie. Przez godzinę. Jeśli się nie pojawisz, jeśli się nie poddasz, bitwa znowu rozgorzeje, ale tym razem ja sam ruszę do boju, Harry Potterze, odnajdę cię i ukarzę każdego mężczyznę, kobietę i dziecko, którzy będą próbowali ukryć cię przede mną. Masz godzinę*.

            Syriusz stanął. Wyjął różdżkę. Machnął nią i jednym ruchem wyhodował sobie gęstą, długą do obojczyków brodę. Kolejnym ruchem różdżki zmienił kolor swoich włosów i świeżo zapuszczonej brody na ciemnoblond.

- Stój - poczuł jak ktoś przykłada mu różdżkę do pleców - rzuć..

            Nie dał mężczyźnie dokończyć. Upuścił różdżkę. Podniósł dłonie w górę.
- Myślałem, że On wycofał was - powiedział jeden z obrońców zamku z przerażeniem w głosie kiedy wspominał o Voldemorcie.
 
- Nie jestem śmierciożercą.
- To kim jesteś? - spytał inny, znajomy glos.
- Przyjacielem.
- Obróć sie - powiedział George.

            Syriusz posłusznie wykonał polecenie. Bezuchy Weasley celował w niego różdżkę. Do pleców wcześniej przykładał mu ją nieznany Syriuszowi uczeń.

- Kojarzę cię skądś - powiedział rudzielec.
- Jestem znajomym Remusa - odpowiedział zgodnie z prawdą Łapa.
- Lupin nie żyje - odpowiedział bez emocji George.

            Black poczuł, że świat mu się wali. Teraz kiedy udało mu się wrócić, miał nadzieję zacząć na prawdę żyć. James, Dorcas i Lilly nie żyli od szesnastu lat. Leona była bez duszy. Harry i jego przyjaciele mogli zginąć w każdej  chwili.

- Nie spytasz o Tonks - spytał podejrzliwie Weasley.
- Co z Dorą? - zapytał jednym tchem.

            George zrobił smutną minę i poklepał Syriusza po ramieniu.
- Chodź trzeba zbierać rannych - powiedział drugi z chłopaków - widać, że jest po naszej stronie.

- Słusznie - przytaknął współwłaściciel Czarodziejskich Dowcipów.

            Chłopcy odeszli zostawiając Syriusza samego. Spojrzał na błonia. Na całym ich terenie widać było krew, Zasłane były jakimiś małymi tobołkami, strzępami ubrań, krwią. Kawałek dalej leżał wielki, drewniany chodak wielkości łódeczki. Z pewnością należał do jednego z olbrzymów.

            Spojrzał na zamek. Był pogrążony w nienaturalnej ciszy. Schody i posadzka umazane były krwią. Zniszczone drewno, kawałki marmuru oraz szmaragdy i inne kamienie szlachetne walały się wszędzie. George z Ginny wychodzili do zamku z grobowymi wyrazami twarzy. Nie mógł tam wejść. Ci ludzie pogrążeni byli w żałobie. Jego pojawienie między nimi byłoby zbyt problematyczne. Schował się za ścianą. Zmęczony wydarzeniami tego dnia zasnął oparty o ścianę...

- ZAKAŁA*!  - ryk Hagrida obudził Syriusza.

            Wstał nerwowo i stał na swoim stanowisku za ścianą. Gdzieś daleko, na błoniach korowód śmierciożerców. Na ich przedzie szła wielka sylwetka, chociaż nie był to prawdziwy olbrzym, niosąca coś. Black domyślił się, że to Hagrid. Koło niego szedł Lord Voldemort. Za nim kroczyła dumna, niezamaskowana Belletriks. Nad jeziorem znajdowało się kilkadziesiąt dementorów. Kiedy przechodzili koło Zakazanego Lasu na jego skraju pojawiły się centaury. Znajdujący się najbliżej śmierciożercy wykonywali ruchy jakby na nie krzyczeli.

- Harry Potter nie żyje. - zabrzmiał magicznie wzmocniony głos Voldemorta - Został zabity, gdy uciekał, ratując siebie, podczas gdy wielu z was oddało za niego życie. Niesiemy wam jego ciało jako dowód na to, że wasz bohater zginął. Zwyciężyliśmy. Straciliście połowę ludzi. Moi śmierciożercy przewyższają was liczebnie, a Chłopca, Który Przeżył, już nie ma. Zakończmy tę wojnę. Każdy, kto postanowi dalej walczyć, mężczyzna, kobieta czy dziecko, zostanie uśmiercony, podobnie jak wszyscy członkowie jego rodziny. Wyjdźcie z zamku, padnijcie przede mną na kolana, a daruję wam życie. Życie zachowają też wasi rodzice i wasze dzieci, wasi bracia i wasze siostry. Przebaczę wszystkim i razem zbudujemy nowy świat*.

            Syriusz nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Po pierwsze nie wierzył, że Harry zginął - to nie mogło się tak skończyć! Nie po to wracał z zaświatów żeby pogrzebać własnego chrześniaka. Po drugie nigdy nie słyszał historii żeby Harry przed kimś uciekał w magicznym świecie. Po trzecie nie wierzył w wybaczenie Voldemorta sprzeciwu obrońcom Szkoły Magii i Czarodziejstwa.

            Tymczasem pochód czarnoksiężników i ich sojuszników przesuwał się coraz bliżej bramy zamku. Z jego wnętrza powoli wychodzili obrońcy. Molly, Artur, Ron, Hermiona, Ginny, profesorowie, członkowie Zakonu Feniksa i Gwardii Dumbeldore...

_____________________________________________
* -  zaznaczone kursywą wypowiedzi są cytatami z książki J.K. Rowling pt. "Harry Potter i Insygnia Śmierci" i to właśnie do niej należą wszelkie prawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz