Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 7 czerwca 2019

121. Zmierzch młodości

Rozdział 121
Zmierzch młodości

          Draco Malfoy zakończenie swojej nauki w Hogwarcie mógł uważać za częściowo szczęśliwe. Z jednej strony ukończył czarodziejską edukację, ponieważ opcji nie zdania OWUTEM-ów nie brał pod uwagę. Samo to czyniło go – we własnej opinii – czarodziejem o wiele bardziej wyedukowanym niż taki Potter, o Weasleyu nawet nie wspominając.

          Same egzaminy uważał, że zda na co najmniej Z. W większości zasłużył na stopień Wybitny, ale teoria z Obrony Przed Czarną Magią była jawnie promugolska i anty czystokrwista, więc musiał zachować chociaż częściową godność i nie odpowiadać na wszystkie pytania z zgodnie z obowiązującą linią. W pewnym momencie zaczął nawet żałować, że egzaminy nie odbyły się podczas rządów Snape’a i Carrow’ów.

          W czerwcu Draco przeżywał także szereg osobistych rozterek. W zdecydowanej mniejszości dotyczyły jego planów na przyszłość. Wynikało to z faktu, że w obecnej sytuacji społeczno- politycznej nie miał co marzyć o karierze w ministerstwie. Bynajmniej nie miał zamiaru rezygnować z walki o wpływ na życie czarodziejów, lecz po prostu odłożył marzenia o bezpośrednim wpływie na najbliższe lata. W tym czasie będzie musiał pokazywać zdecydowanie bardziej umiarkowaną twarz. Musi przeczekać tak jak jego ojciec przeczekał okres pomiędzy dwoma okresami, kiedy Czarny Pan i jego zwolennicy mieli rzeczywisty wpływ na całą magiczną społeczność.

          W zdecydowanej większości rozterki Dracona dotyczyły spraw bardziej prozaicznych. Jego związek z Romildą chylił się ku upadkowi. Owszem było mu z nią dobrze, lecz nie widział dla nich przyszłości. On kończył szkołę, ona zostanie w niej jeszcze. Nie miał ochoty na związek oparty na listach, które ktoś może przechwycić lub wykorzystać ich treść przeciwko niemu i jego rodowi. Perspektywa zbliżeń wyłącznie podczas jej wizyt w Hogsmeade również była mało kusząca. Nie był tym przeklętym Chłopcem, który dostawał co chciał i dyrektorka zapewne nie zgodziłaby się na odwiedzanie przez niego Romildy w szkole.

          Ostatecznie jego problem sercowy rozwiązał się sam. Dokładniej mówiąc rozwiązała go sama Vane, która upiła się na gryfońskiej imprezie pożegnalnej dla ostatniej klasy. Tam zaczęła wieszać na nim psy, o czym bardzo chętnie informowali go innyi Gryfoni.

- Malfoy to prawda, że masz problemy… z no wiesz czym? – zagadywała go Weasley kiedy mijała go na korytarzach.
- Ginny nie ma co robić z tego afery. Każdemu chłopcu się to zdarza – odpowiadała jej zwykle swoim melodyjnym głosem Pomyluna.

          Draco dostawał wtedy ataku gniewu. Nie był jednak pozbawiony instynktu samozachowawczego. Podczas ostatnich dwóch lat nauczył się powstrzymywać emocje. Wolał przeczekać, przeżyć chwilowe upokorzenie by móc zrewanżować się już poza murami szkoły.

- Po szkole wracasz do starych? – zagadał go Blaise dzień po ostatnim egzaminie.
- Nie wiem – odparł szukający domowej drużyny wzruszając przy tym ramionami.

          Kwestia mieszkania pozostawała dla niego największym problemem. Pomiędzy jego rodzicami nie było zbyt dobrze. W ostatnim czasie wydarzyło się coś co musiało popsuć ich niezachwianie silne więzy rodzinne. Draco nie miał pojęcia co to mogło być, a matka nie chciała zdradzić mu nic na ten temat. Ojca nawet nie pytał. Prędzej piekło zamarznie niż Lucjusz powie o swoich uczuciach. Dracon poczuł się do siebie odrazę za samo użycie – nawet w myślach – frazy jaką do Voldemorta wypowiedział Longbottom.

 - Kiepsko ostatnio wyglądasz – mówiła mu po egzaminach Pansy.
- Nie mam na kim wyładować… swojej energii – odpowiadał jej pokrętnie – nie chcesz pomóc mi z tym ulżyć sobie?

          Za każdym razem kiedy zadawał jej to pytanie robiła obrażoną minę i bredziła coś o kłopotach emocjonalnych każdego chłopaka w jej wieku. Nigdy nie rozumiał co miała wtedy na myśli, ale też niezbyt go to interesowało.

          Jedynym pocieszeniem w ty trudnym dla niego miesiącu był czas jaki spędzął z Astorią. Dziewczyna wyszła już ze Skrzydła Szpitalnego, lecz Ślizgoni w dalszym ciągu bali się o jej bezpieczeństwo. Co prawda dzięki nie pisanemu układowi z Gwardią Dumbeldore’a nikt nie próbował jej zaatakować, lecz Draco był pewien, że wystarczy chwila nieuwagi i jakiś oszalały Lew rzuci się na nią jak jakiś wygłodniały mugol. Opowiedział jej o tym.

- Przesadzasz – odparła szóstoklasistka – bardziej powinieneś martwić się o Teo.

          Istotnie młody Nott co prawda dostał pozwolenie na opuszczanie Azkabanu na czas egzaminów, lecz pozostał mu niemal rok do zakończenia odsiadki. Malfoy wraz koleżeństwem ze Związku Ślizgońskiego organizował pisanie do niego listów ze wsparcie od wszystkich roczników uczących się Węży oraz wychowanków domu, którzy już ukończyli edukację.

- Dafne pisała mi, że za tydzień wybiera się do Azkabanu.
- Fundacja, przedszkole czy…
- Wszystko po trochu.
- Myślałem, że tak nie da się tak po prostu wejść.
- Dobrze myślałeś – rzekła uśmiechając się blado – Pamiętaj, że moja siostra jest inteligentna, szlachetnie urodzona, piękna i ma ojca na wysokim stanowisku w ministerstwie.
- To całkiem jak ty. Nic tylko brać na żonę – powiedział uśmiechając się przebiegle.
- Czy pan mnie podrywa, panie Malfoy? – zapytała Astoria puszczając mu oczko.
- Nie śmiałbym panno Greengras.

          Astoria wracała do pełni formy a wraz z nią wracała nadzieja Ślizgonów na przyszłość rozpoczynającą się 1 września. To właśnie dziewczyna miała pełnić rolę naturalnej liderki domu. Draco wierzył, że sobie z tym poradzi. Kto jeśli nie ona?

          Spokój i rutyna życia uczniów ostatniego roku w Hogwarcie został zmącony przez wieść o brawurowej ucieczce aurorki Yronwood z Biura Aurorów kiedy miała zostać doprowadzona na przesłuchanie w jakiejś sprawie. Dzień po tym aurorzy oszaleli.

          Para nawiedzonych pseudostróżów prawa wtargnęło do Dworku Malfoyów. Inni odwiedzali rodziny wielu innych Ślizgonów. Podobno bliscy odsiadujących wyroki w Azkabanie śmierciożerców zostali i tak lepiej potraktowani niż rodzina Changa.

          W ostatni weekend czerwca podczas ostatniej w semestrze wycieczki do Hogsmeade Draco, Blasie, Astoria i Pansy mieli spotkać się z Dafne Flintem. Umówili się starym zwyczajem na wzgórzach poza wioską. Kiedy czwórka uczniów dotarła na miejsce Flint i starsza Greengras trzymali się za ręce. 

- Przeszkadzamy w randce? – zaskrzeczała Pansy.

          Odpowiedział jej uśmiech Dafne, która natychmiast puściła dłoń Markusa i oddaliła się od niego na bezpieczną odległość. On sam wyglądał na niepocieszonego z tego powodu.

- Pozory – odpowiedziała nie bacząc na niego Dafne – ludzie nie będą się interesować po co tu przyszliśmy jeśli stworzyliśmy pozory zakochanej pary. Przecież nikt nie będzie chciał iść za nami by zobaczyć jak Markusowi cieknie ślina na mój widok.

          Wszyscy poza Flintem zachichotali. On zrobił groźną minę i napiął mięśnie. Wyjątkowo w tym momencie przypominał małpę. Draco z trudem opanował się by nie parsknąć śmiechem.

- Jakie wieści przynosicie? – spytał Blaise.
- Dwóch aurorów wyleciało z roboty – wypalił podekscytowany Flint – podobno podczas ich nalotu na rezydencję Changa poniosło ich.
- Co to znaczy? – dopytał Malfoy marszcząc brwi.
- Wiem od ojca, że zaczęli używać jakichś mugolskich metod aby upokorzyć żonę i córkę Changa.
- A to ministerstwo nie jest już tak bardzo promugolskie? – zdziwił się Zabini.

          Odpowiedział mu ohydny uśmiech Flinta.

- Jest – podjęła się wyjaśnień Dafne - ale na to co zrobiła ta dwójka nikt zdrowy myślący nie będzie się zgadzał. Wyobraź sobie, że zamiast sprawdzić kobiety za pomocą czarów, to oni kazali im się rozebrać – mówiła robiąc minę jakby zbierało jej się wymioty – żona Changa w samej bieliźnie musiała obracać się wkoło żeby napalony zboczeniec mógł przyjrzeć się czy nie ma… nie wiem nawet na co liczyli, że tam znajdą! W każdym razie Cho Chang została przez nich potraktowana jeszcze gorzej – rozwścieczona Dafne zrobiła pauzę aby wziąć kilka głębokich oddechów – jeden z tych… tych…
- … zwyrodnialców – uprzejmie podsunął jej Markus.
- zwyrodnialców – zgodziła się starsza Greengras – wziął swoją różdżkę i zaczął nią… wodzić po ciele dziewczyny… - w tym miejscu Dafne urwała i zakończyła opowieść.

          Jej opowieść skonsternowała całą czwórkę. Tylko Flint z jednej strony ust uniósł kąciki w lubieżnym uśmiechu. Z pewnością wyobrażał sobie jak sam wkłada swoją różdżkę między piersi dziewczyny. Draco zganił sam siebie za kolejną myśl jaka przyszła mu do głowy. Cho Chang była naprawdę dobrą laską za jej szkolnych czasów. Patrząc na to z tej perspektywy rozumiał dlaczego jeden z aurorów dał się ponieść podnieceniu.

- Jesteśmy w stanie coś z tym zrobić? – spytała Astoria zatrwożonym głosem.
- Myślę, że tak – odpowiedział Malfoy – mój ojciec na pewno będzie chciał nagłośnienia tego. Twój przyjaciel – kontynuował patrząc na Dafne – od dawna krytykuje każde potknięcie administracji Shacklebolta. Teraz pewnie też jego radio będzie grzmiało na ten temat.
- Ona pytała o nas! – przerwała mu Pansy.
- Mamy takiego młodego, na czwartym roku – podjął temat Zabini – zdolny artystycznie. Może nam przygotować projekt plakatów. Potem pod osłoną nocy pokleimy je na Pokątnej i w Hogsmeade.
- Tylko treść musi nawiązywać do molestowania – dodała Astoria.

          Dracon pokiwał głową z uznaniem. Nie był pewien czy taka akcja jest na pewno legalna, lecz na pewno była słuszna. Jeśli aurorzy kontynuowaliby takie praktyki to niedługo niczym nie będą różnić się od nieżyjącej już Bellatriks Lestrange. To by oznaczało z kolei, że prześladowania dotkną osoby, które były faworyzowane podczas rządów reżymu Lorda Voldemorta.

- Dajmy tytuł „Stop nadużyciom aurorów” – rzekła Dafne jakby przeczytała jego myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz