Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 3 czerwca 2019

119. Pożegnanie z Hogwartem


Rozdział 119
Pożegnanie z Hogwartem

          Zgodnie z planem Hermiony Syriusz przyzwyczajał mieszkańców Wieży Gryfindoru do obecności swojej psiej formy w okolicach ich pokoju wspólnego. Dwa dni przed wyznaczonym terminem udało nawet wślizgnąć mu się jednym z czwartoklasistów do środka. Położył się przed kominkiem, obserwował i przysłuchiwał się rozmową uczniów.

          Swoją obecnością przyciągnął uwagę większości młodocianych fanek psów. Bardzo szybko obległa go gromada pierwszo, drugo, trzecio, a nawet czwartoklasistek. Speszony trochę znalezieniem się w centrum uwagi po długich chwilach pieszczot jakie serwowały mu dziewczęta zmuszono był uciec do jednego z dormitoriów.

          Biegnąc na oślep nie wiedział, do czyjej sypialni wbiegł. Odnalazł łóżko znajdujące się najdalej od drzwi i dobiegł do niego w kilku susach. Wskoczył w lukę między wielkim kufrem a bokiem łóżka. Od trzeciej strony osłaniała go ściana. Mogła to być idealna kryjówka albo wprost przeciwnie. Na jego szczęście pościg goniących go dziewcząt nie odkrył do, którego pomieszczenia wbiegł.

          Do pokoju jako pierwsza weszła brązowooka dziewczyna. Miała ciemnorude, miejscami wpadające w kolor kasztanowy włosy. Była biała, nie naturalnie biała. Wyglądała na przerażoną. Ubrana była w sweter w barwy swojego domu oraz niebieskie jeansy.

          Syriusz rozpoznał dziewczynę. Była to Demelza Robins, ścigająca Gryfonów. Koleżanka Ginny z klasy i drużyny. Z opowieści profesor McGonagall Black wiedział, że dziewczyna była zdolną czarownicą, ale jej wyniki po wojnie pogorszyły się. O ile nie powodowało to problemów ze zdawaniem przedmiotów, o tyle jej relacje interpersonalne były mocno upośledzone. Prawdopodobnie także i to było spowodowane wydarzeniami jakie rozegrały się podczas rządów śmierciożerców.

- Demelza? – damski głos rozległ się zza drzwi.

          Ścigająca nie odpowiedziała. Podeszła do łóżka znajdującego się naprzeciwko tego, przy którym ukrywał się Syriusz. Usiadła smutno na narzucie i podparła twarz dłońmi na kolanach.

- Demelza… - do sypialni wpadła Ginny.

          Syriusz pogratulował samemu sobie wyboru sypialni na dzisiejszą noc. Skoro będzie w jednym pomieszczeniu z Ginny to znaczy, że wybrał sypialnię jej rocznika, a to z kolei oznacza, że nie będą go atakować żadne rozhisteryzowane lub rozemocjonowane dzieciaki.

- Co się stało? – rozległ się głos rudej.

          Syriusz spojrzał co się dzieje. Demelza siedziała na łóżku i łkała cicho. Obok nie delikatnie przysiadła gwiazda domowej drużyny sportowej. 

- Nic.
- Przecież widzę, że coś ci dolega.
- Nic mi nie jest – odparła słabym głosem Robins.

          Weasley położyła jej dłoń na ramię w pojednawczym, ale i uspokajającym geście. Koleżanka nie zareagowała w żaden sposób. Łkała dalej.

- Wiesz, że jeśli coś ci jest to możesz mi o tym powiedzieć – szepnęła cicho Ginny.
          Robins nie odpowiedziała tylko uściskała koleżankę. W tym momencie Syriusz uznał, że może jednak nie jest to dobre miejsce na nocleg. Jako mężczyzna czuł się skrępowany tym co właśnie zobaczył, lecz jako nauczyciel czuł się rozczarowany samym sobą i resztą grona pedagogicznego. Nie potrafili pomóc pannie Robins, chociaż próbowali to zrobić wielokrotnie. Nie mogli do niej trafić.

          Kiedy Ginny wyszła z pokoju, a Demelza padła na łóżko, Syriusz ostrożnie i cicho opuścił pomieszczenie. Wrócił na moment do pokoju wspólnego by ostatecznie noc spędził w sypialni zajmowanej przez Deana Thomasa i Seamusa Finnigana. Pozostałe trzy łóżka pozostały wolne, gdyż dyrektorka uparła się żeby nie przenosić tutaj o rok młodszych chłopców ani nie umieszczać tutaj pierwszaków.

          W ciągu kolejnych dni Black mógł dobrze przypatrzyć się życiu prywatnemu swoich podopiecznych. Zadanie to pochłonęło go tak bardzo, że w dniu kiedy uczniowie planowali urządzić imprezę oraz w dniu kolejnym wziął urlop. Profesor McGonagall nie była zadowolona takim postepowaniem, lecz argumenty Syriusza nie pozwoliły jej odrzucić wniosku nauczyciela Obrony.

          Dzień przed rozpoczęciem urlopu miał nieprzyjemność zobaczyć obściskującego się z Luną Lovegood Deana Thomasa, jego masturbującego się samotnie w pokoju współlokatora czy jednego z piątoklasistów, który zdradzał nienaturalne zainteresowanie życiem swojej kuzynki z Ravanclaw. Mógł też posłuchać narzekania na swój temat, w czym prym wiodła Ginny. Ilekroć dziewczyna zauważyła, że pies pojawia się w zasięgu jej słów, zaczęła rzucać gromy na profesora Blacka.

          Ten wieczór Syriusz ponownie spędzał w pokoju wspólnym Gryfindoru. Natknął się dwukrotnie na Fay Dunbar, której towarzystwa starał się zdecydowanie unikać od czasu jej ostatniej wizyty w jego gabinecie i prezentu urodzinowego jaki jej sprawił. Głównie przez to pozostały do nocy czas spędził w towarzystwie młodszych roczników.

          Kolejnego dnia obudzony został – zupełnie niespodziewanie – przez Hermionę i Ginny. Młodsza z czarownic trzymała w dłoni różdżkę, która była w niego wycelowana. 

- Musimy pogadać – oznajmiła.

          Wspólnie wyszli z pokoju wspólnego. Gruba Dama nie była zbyt szczęśliwa musząc przerwać sen szybciej niż zamierzała. 

- Nie zmieniaj się dopóki nie wejdziemy do łazienki prefektów – Hermiona wydała polecenie nauczycielowi.

          Szli w milczeniu. Ginny przyglądała się mijanym po drodze obrazom jak gdyby usiłowała utrwalić w pamięci ich widok. Wydawało się to nieco dziwne, zważywszy na kilka tygodni, które będzie jeszcze spędzać w zamku. Hermiona w tym czasie powtarzała materiał na ostatni egzamin, który miała zdawać dzisiaj przed obiadem.

          Wreszcie weszli do łazienki prefektów. Syriusz nie był w tym pomieszczeniu od kilkudziesięciu lat. Sam nie był nigdy prefektem, a Remusowi nie miał zamiaru towarzyszyć w wyjściach do łazienki. Co innego Dorcas Meadows, żeński prefekt Gryfindoru z jego rocznika.

          Dorcas była największą miłością Blacka. Nie pamiętał już kiedy się poznali. Musiało to być w dzieciństwie. Dziewczyna pochodziła z szanowanego rodu, nie do końca czystej krwi. Ród ten dzielił się na kilka gałęzi. Gałąź, z której pochodziła Dorcas była czystokrwista. Z innymi bywało różnie. To właśnie z uwagi na fakt, iż jej linia nie splamiła się małżeństwami z mugolami, szlamami i półkrwistymi, była mile widzianym gościem na Grimmauld Place 12.

- Syriuszu – głos panny Granger sprowadził go na ziemię.

          Spojrzał nieco urażonym wzorkiem na dziewczynę. Ta zrobiła zdziwioną minę, ale nie zdążyła zadać żadnego pytanie, ponieważ jej towarzyszka odezwała się pierwsza.

- Dzisiaj wieczorem – mówiła patrząc krytycznym wzrokiem na Syriusza – w wieży mogą pojawić się osoby spoza domu. Dean weźmie Lunę – oświadczyła ignorując skonsternowaną minę profesora – Romilda będzie kombinować jak zabrać Malfoya, ale jej to nie wyjdzie. Poza tym Parvati zaprosiła siostrę… - młoda kobieta wyliczała, ale nauczyciel już jej nie słuchał.

          Spoglądał na ogromną wannę. Wzdłuż jej boków stały flakoniki z płynami i olejkami. Całkiem jak w dawnych czasach. Był tu kilkukrotnie z Dorcas. Wielokrotnie widział jak z młodej Gryfonki zsuwa się szata i zanurza swoje wspaniałe ciało w wodzie pełnej piany. 

- Czy ty nas słuchasz?! – warknęła Weasley.

          Ponownie musiał wrócić do codzienności. Spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy rozbawienie mieszało się ze złością. Ignorowanie jej na pewno nie jest zbyt mądre, przyznał sam przed sobą Black.

- Czego ode mnie oczekujecie? – spytał.
- Nie słuchał – Hermiona odpowiedziała koleżance.
- Żebyś był skupiony na tym co jest w napojach – wytłumaczyła spokojnie w odpowiedzi Granger - Czy nikt nie będzie chciał nam wywinąć żadnego głupiego numeru. Nam, czyli Gryfonom. Chcemy godnie się pożegnać ze szkołą – oczy Ginny zamigotały kiedy koleżanka mówiła te słowa – mamy wciąż szanse wygrać puchar domów!
- Co to… - chciał zapytać Syriusz, ale uznał, że nie warto i machnął rękę – dobrze.

          W odpowiedzi Hermiona uśmiechnęła się i usiadła na stołku w pobliżu wanny, a Ginny uniosła kciuki obu dłoni w górę. Syriusz uśmiechnął się pod nosem. Uśmiech zszedł mu z twarzy już po kilku sekundach, kiedy Hermiona zsunęła buty ze stóp.

- Co ty robisz? – spytał skonfundowany Łapa.
- Idzie się kąpać – odpowiedziała jej Giny rozpinając szatę – pytanie co ty tu jeszcze robisz?
- Razem tu będziecie się kąpać? – zagadnął Black.
- Jak nie wyjdziesz stąd za 15 sekund to oberwiesz upiorogackiem, profesorze – zapowiedziała ruda.

          Znając zdolności najmłodszej pociechy Molly Weasley w zaklęciach, Syriusz uznał za rozsądne aby wycofać się z łazienki. Przybrał ponownie postać psa i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się przy nich i zaszczekał cicho.

          Dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone. Widocznie obie uznały, że wyjdzie stąd jako człowiek. Jeśli tak rzeczywiście było to nie były bardziej inteligentne niż on. Poczuł się tym ukontentowany jako ich profesor. Mimochodem wyobraził sobie jakby zachowała się McGonagall gdyby uczennica odezwała się do niej tak jak Ginewra do niego. Zachichotał w duszy, a pozbawiona spodni i owinięte w biodrach ręcznikiem Hermiona otworzyła mu drzwi.

          Syriusz wrócił do wieży i nie wychodził z niej aż do wieczora. Około południa pierwsi uczniowie rozpoczęli przygotowania do wielkiej imprezy pożegnalnej najstarszej klasy.

          Dean Thomas lewitował cztery skrzynki z piwem kremowym. Seamus Finnigan dla odmiany skombinował kilka butelek Ognistej. Parvati z siostrą ozdabiały pomieszczenie. Romilda knuła spisek z koleżanką w narożniku. To właśnie im postanowił się bliżej przyjrzeć przypominający ponuraka pies.

- Nie wiem co się dzieje – denerwowała się Vane – unika mnie! Wiem, że kończy w tym miesiącu Hogwart, a ja zostaję, ale…
- … ale to nie jest powód do rozstania – zakończyła druga Gryfonka.
- Tak! Nie wiem co mam robić.
- Daj mu coś od siebie…
- … dałam mu wszystko!
- To nie wiem! Zrób coś ekstra w łóżku…

          Black uznał, że nie chce słuchać dalszego ciągu tej wymiany zdań. Zrobił obchód pokoju. Węszył przy tym we wszystkich zakamarkach szukając podejrzanych przedmiotów lub substancji. Nic takiego nie znalazł.

          Po kolacji pokój wypełnił się rządnymi wrażeń uczniami. Dziewczęta ubrany były wystrzałowo. Syriusz- pies żałował, że nie może dołączyć do nich – najlepiej gdyby był jeszcze 20 lat młodszy. 

          Rozpoczęła się zabawa. Ustawiona w pobliżu kominka stoły i fotele wypełniły się uczniami pijącymi alkohol, jedzącymi, żartującymi i wesoło gawędzącymi.

          Luna siedziała na kolanach Deana. Opowiadała coś niezwykle żywo siedzącej obok nich Ginny. Podskakiwała przy tym co jakiś czas, co zapewne nie przeszkadzało jej chłopakowi. Nie daleko nich Hermiona wymieniała się poglądami z Padme Patil. Ta ostatnia ignorowała zaczepki Seamusa, który wyraźnie usiłował zwrócić na siebie jej uwagę. Z wyraźną dezaprobatą spoglądała na niego jej siostra w chwilach, kiedy nie mówiła do Rose Wax. Przy drugim krańcu miejsc przeznaczonych do siedzenia znajdowali się uczniowie młodszych klas wraz z Romildą Vane.

          Vane jako pierwsza była wyraźnie wstawiona. Mamrotała obelgi w stronę swojego ślizgońskiego chłopaka co spotkało się z głośną aprobatą koleżeństwa. Ona sama była wyraźnie ukontentowana znalezieniem się w centrum uwagi.

          Po opróżnieniu pierwszych butelek Ognistej, pojawiły się pierwsze osoby na tyle odważne by wejść na prowizorycznie utworzony przez siostry Patil parkiet. Wśród nich pojawiła się Hermiona, która jak na razie nie potrzebowała partnera by delikatnie pląsać z nogi na nogę. Obok niej nieśmiało podrygiwała Demelza Robins.

          Patrząc na dziewczęta Syriusz zadał sobie pytanie co takiego spotkało ścigającą podczas rządów Severusa Snape’a w szkole. Nie miał pojęcia. Jego młodociane koleżanki także nic nie wspominały, a sama dziewczyna nie zdecydowała się skorzystać z jego oferty pomocy z otrząśnięciem się z traumy jaką składał uczniom na pierwszej lekcji. 

- Spokojna impreza – szept Ginny przy jego uchu sprowadził jego myśli do rzeczywistości po raz kolejny tego dnia.

          Potrząsnął głową w geście zgody. W jego młodocianych czasach coś takiego nie nazywało by się szaloną imprezą pożegnalną, a zwykłą balangą. Jako nauczyciel wołał jednak takie spokojniejsze formy zabawy. Błysk w oczach młodej czarodziejki przyprawił go o ciarki.

          Ginny odeszła od niego, machając przy tym różdżką. Wtedy kilka rzeczy stało się jednocześnie. Z kominka zaczęły wydostawać się kłęby dymu, przez jedno z okien wdarł się szeroki promień księżyca, a radio zatrzeszczało i zamilkło. Kiedy jakiś uczeń starał się pozbyć dymu, ten zmieniał zapach. Początkowo była to woń spalenizny, następnie śledzia, truskawek, a na koniec świeżo skoszonej trawy. Kiedy promień światła padł na centralny punkt paleniska, dym przybrał kształt dementora, który sunął w stronę uczniów średnich roczników. Ci byli przerażeni, dziewczyny zaczęły piszczeć, a Seamus bohatersko ustawił się w pozycji do obrony zapasów alkoholu. Kiedy dymny dementor był już tylko kilka cali od pierwszej z ofiar eksplodował. Wówczas na zebranych spadł deszcz cukierków. Zebrani wiwatowali na cześć tego pokazu magii na najwyższym poziomie.

          Syriusz spojrzał na Ginny siedziała dysząc ciężko w jednym z foteli. W dłoni trzymała szklankę do połowy wypełnioną bursztynowym trunkiem. Uśmiechała się do niego, a jej spojrzenie sugerowało, że zasłużyła na kilka dodatkowych punktów za kultywowanie najlepszych tradycji domu Godryk Gryfindora. 

- Bawimy się dalej! – krzyknął jeden z szóstoklasistów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz