Rozdział 119
Pożegnanie z Hogwartem
Zgodnie z
planem Hermiony Syriusz przyzwyczajał mieszkańców Wieży Gryfindoru do obecności
swojej psiej formy w okolicach ich pokoju wspólnego. Dwa dni przed wyznaczonym
terminem udało nawet wślizgnąć mu się jednym z czwartoklasistów do środka.
Położył się przed kominkiem, obserwował i przysłuchiwał się rozmową uczniów.
Swoją
obecnością przyciągnął uwagę większości młodocianych fanek psów. Bardzo szybko
obległa go gromada pierwszo, drugo, trzecio, a nawet czwartoklasistek. Speszony
trochę znalezieniem się w centrum uwagi po długich chwilach pieszczot jakie
serwowały mu dziewczęta zmuszono był uciec do jednego z dormitoriów.
Biegnąc na
oślep nie wiedział, do czyjej sypialni wbiegł. Odnalazł łóżko znajdujące się
najdalej od drzwi i dobiegł do niego w kilku susach. Wskoczył w lukę między wielkim
kufrem a bokiem łóżka. Od trzeciej strony osłaniała go ściana. Mogła to być
idealna kryjówka albo wprost przeciwnie. Na jego szczęście pościg goniących go
dziewcząt nie odkrył do, którego pomieszczenia wbiegł.
Do pokoju
jako pierwsza weszła brązowooka dziewczyna. Miała ciemnorude, miejscami
wpadające w kolor kasztanowy włosy. Była biała, nie naturalnie biała. Wyglądała
na przerażoną. Ubrana była w sweter w barwy swojego domu oraz niebieskie
jeansy.
Syriusz
rozpoznał dziewczynę. Była to Demelza Robins, ścigająca Gryfonów. Koleżanka Ginny
z klasy i drużyny. Z opowieści profesor McGonagall Black wiedział, że
dziewczyna była zdolną czarownicą, ale jej wyniki po wojnie pogorszyły się. O
ile nie powodowało to problemów ze zdawaniem przedmiotów, o tyle jej relacje
interpersonalne były mocno upośledzone. Prawdopodobnie także i to było
spowodowane wydarzeniami jakie rozegrały się podczas rządów śmierciożerców.
- Demelza? – damski głos rozległ się zza drzwi.
Ścigająca
nie odpowiedziała. Podeszła do łóżka znajdującego się naprzeciwko tego, przy
którym ukrywał się Syriusz. Usiadła smutno na narzucie i podparła twarz dłońmi
na kolanach.
- Demelza… - do sypialni wpadła Ginny.
Syriusz
pogratulował samemu sobie wyboru sypialni na dzisiejszą noc. Skoro będzie w
jednym pomieszczeniu z Ginny to znaczy, że wybrał sypialnię jej rocznika, a to
z kolei oznacza, że nie będą go atakować żadne rozhisteryzowane lub
rozemocjonowane dzieciaki.
- Co się stało? – rozległ się głos rudej.
Syriusz
spojrzał co się dzieje. Demelza siedziała na łóżku i łkała cicho. Obok nie
delikatnie przysiadła gwiazda domowej drużyny sportowej.
- Nic.
- Przecież widzę, że coś ci dolega.
- Nic mi nie jest – odparła słabym głosem Robins.
Weasley
położyła jej dłoń na ramię w pojednawczym, ale i uspokajającym geście. Koleżanka
nie zareagowała w żaden sposób. Łkała dalej.
- Wiesz, że jeśli coś ci jest to możesz mi o tym powiedzieć
– szepnęła cicho Ginny.
Robins nie
odpowiedziała tylko uściskała koleżankę. W tym momencie Syriusz uznał, że może
jednak nie jest to dobre miejsce na nocleg. Jako mężczyzna czuł się skrępowany
tym co właśnie zobaczył, lecz jako nauczyciel czuł się rozczarowany samym sobą
i resztą grona pedagogicznego. Nie potrafili pomóc pannie Robins, chociaż
próbowali to zrobić wielokrotnie. Nie mogli do niej trafić.
Kiedy Ginny
wyszła z pokoju, a Demelza padła na łóżko, Syriusz ostrożnie i cicho opuścił
pomieszczenie. Wrócił na moment do pokoju wspólnego by ostatecznie noc spędził
w sypialni zajmowanej przez Deana Thomasa i Seamusa Finnigana. Pozostałe trzy
łóżka pozostały wolne, gdyż dyrektorka uparła się żeby nie przenosić tutaj o
rok młodszych chłopców ani nie umieszczać tutaj pierwszaków.
W ciągu
kolejnych dni Black mógł dobrze przypatrzyć się życiu prywatnemu swoich
podopiecznych. Zadanie to pochłonęło go tak bardzo, że w dniu kiedy uczniowie
planowali urządzić imprezę oraz w dniu kolejnym wziął urlop. Profesor
McGonagall nie była zadowolona takim postepowaniem, lecz argumenty Syriusza nie
pozwoliły jej odrzucić wniosku nauczyciela Obrony.
Dzień przed
rozpoczęciem urlopu miał nieprzyjemność zobaczyć obściskującego się z Luną
Lovegood Deana Thomasa, jego masturbującego się samotnie w pokoju współlokatora
czy jednego z piątoklasistów, który zdradzał nienaturalne zainteresowanie
życiem swojej kuzynki z Ravanclaw. Mógł też posłuchać narzekania na swój temat,
w czym prym wiodła Ginny. Ilekroć dziewczyna zauważyła, że pies pojawia się w
zasięgu jej słów, zaczęła rzucać gromy na profesora Blacka.
Ten wieczór
Syriusz ponownie spędzał w pokoju wspólnym Gryfindoru. Natknął się dwukrotnie
na Fay Dunbar, której towarzystwa starał się zdecydowanie unikać od czasu jej
ostatniej wizyty w jego gabinecie i prezentu urodzinowego jaki jej sprawił.
Głównie przez to pozostały do nocy czas spędził w towarzystwie młodszych
roczników.
Kolejnego
dnia obudzony został – zupełnie niespodziewanie – przez Hermionę i Ginny.
Młodsza z czarownic trzymała w dłoni różdżkę, która była w niego wycelowana.
- Musimy pogadać – oznajmiła.
Wspólnie
wyszli z pokoju wspólnego. Gruba Dama nie była zbyt szczęśliwa musząc przerwać
sen szybciej niż zamierzała.
- Nie zmieniaj się dopóki nie wejdziemy do łazienki
prefektów – Hermiona wydała polecenie nauczycielowi.
Szli w
milczeniu. Ginny przyglądała się mijanym po drodze obrazom jak gdyby usiłowała
utrwalić w pamięci ich widok. Wydawało się to nieco dziwne, zważywszy na kilka
tygodni, które będzie jeszcze spędzać w zamku. Hermiona w tym czasie powtarzała
materiał na ostatni egzamin, który miała zdawać dzisiaj przed obiadem.
Wreszcie
weszli do łazienki prefektów. Syriusz nie był w tym pomieszczeniu od kilkudziesięciu
lat. Sam nie był nigdy prefektem, a Remusowi nie miał zamiaru towarzyszyć w
wyjściach do łazienki. Co innego Dorcas Meadows, żeński prefekt Gryfindoru z
jego rocznika.
Dorcas była
największą miłością Blacka. Nie pamiętał już kiedy się poznali. Musiało to być
w dzieciństwie. Dziewczyna pochodziła z szanowanego rodu, nie do końca czystej
krwi. Ród ten dzielił się na kilka gałęzi. Gałąź, z której pochodziła Dorcas
była czystokrwista. Z innymi bywało różnie. To właśnie z uwagi na fakt, iż jej
linia nie splamiła się małżeństwami z mugolami, szlamami i półkrwistymi, była
mile widzianym gościem na Grimmauld Place 12.
- Syriuszu – głos panny Granger sprowadził go na ziemię.
Spojrzał
nieco urażonym wzorkiem na dziewczynę. Ta zrobiła zdziwioną minę, ale nie
zdążyła zadać żadnego pytanie, ponieważ jej towarzyszka odezwała się pierwsza.
- Dzisiaj wieczorem – mówiła patrząc krytycznym wzrokiem na
Syriusza – w wieży mogą pojawić się osoby spoza domu. Dean weźmie Lunę –
oświadczyła ignorując skonsternowaną minę profesora – Romilda będzie kombinować
jak zabrać Malfoya, ale jej to nie wyjdzie. Poza tym Parvati zaprosiła siostrę…
- młoda kobieta wyliczała, ale nauczyciel już jej nie słuchał.
Spoglądał na
ogromną wannę. Wzdłuż jej boków stały flakoniki z płynami i olejkami. Całkiem
jak w dawnych czasach. Był tu kilkukrotnie z Dorcas. Wielokrotnie widział jak z
młodej Gryfonki zsuwa się szata i zanurza swoje wspaniałe ciało w wodzie pełnej
piany.
- Czy ty nas słuchasz?! – warknęła Weasley.
Ponownie
musiał wrócić do codzienności. Spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy
rozbawienie mieszało się ze złością. Ignorowanie jej na pewno nie jest zbyt
mądre, przyznał sam przed sobą Black.
- Czego ode mnie oczekujecie? – spytał.
- Nie słuchał – Hermiona odpowiedziała koleżance.
- Żebyś był skupiony na tym co jest w napojach –
wytłumaczyła spokojnie w odpowiedzi Granger - Czy nikt nie będzie chciał nam
wywinąć żadnego głupiego numeru. Nam, czyli Gryfonom. Chcemy godnie się
pożegnać ze szkołą – oczy Ginny zamigotały kiedy koleżanka mówiła te słowa –
mamy wciąż szanse wygrać puchar domów!
- Co to… - chciał zapytać Syriusz, ale uznał, że nie warto
i machnął rękę – dobrze.
W odpowiedzi
Hermiona uśmiechnęła się i usiadła na stołku w pobliżu wanny, a Ginny uniosła
kciuki obu dłoni w górę. Syriusz uśmiechnął się pod nosem. Uśmiech zszedł mu z
twarzy już po kilku sekundach, kiedy Hermiona zsunęła buty ze stóp.
- Co ty robisz? – spytał skonfundowany Łapa.
- Idzie się kąpać – odpowiedziała jej Giny rozpinając szatę
– pytanie co ty tu jeszcze robisz?
- Razem tu będziecie się kąpać? – zagadnął Black.
- Jak nie wyjdziesz stąd za 15 sekund to oberwiesz
upiorogackiem, profesorze – zapowiedziała ruda.
Znając
zdolności najmłodszej pociechy Molly Weasley w zaklęciach, Syriusz uznał za
rozsądne aby wycofać się z łazienki. Przybrał ponownie postać psa i ruszył w
stronę drzwi. Zatrzymał się przy nich i zaszczekał cicho.
Dziewczyny
spojrzały na niego zaskoczone. Widocznie obie uznały, że wyjdzie stąd jako
człowiek. Jeśli tak rzeczywiście było to nie były bardziej inteligentne niż on.
Poczuł się tym ukontentowany jako ich profesor. Mimochodem wyobraził sobie
jakby zachowała się McGonagall gdyby uczennica odezwała się do niej tak jak
Ginewra do niego. Zachichotał w duszy, a pozbawiona spodni i owinięte w
biodrach ręcznikiem Hermiona otworzyła mu drzwi.
Syriusz
wrócił do wieży i nie wychodził z niej aż do wieczora. Około południa pierwsi
uczniowie rozpoczęli przygotowania do wielkiej imprezy pożegnalnej najstarszej
klasy.
Dean Thomas
lewitował cztery skrzynki z piwem kremowym. Seamus Finnigan dla odmiany
skombinował kilka butelek Ognistej. Parvati z siostrą ozdabiały pomieszczenie. Romilda
knuła spisek z koleżanką w narożniku. To właśnie im postanowił się bliżej
przyjrzeć przypominający ponuraka pies.
- Nie wiem co się dzieje – denerwowała się Vane – unika mnie!
Wiem, że kończy w tym miesiącu Hogwart, a ja zostaję, ale…
- … ale to nie jest powód do rozstania – zakończyła druga
Gryfonka.
- Tak! Nie wiem co mam robić.
- Daj mu coś od siebie…
- … dałam mu wszystko!
- To nie wiem! Zrób coś ekstra w łóżku…
Black uznał,
że nie chce słuchać dalszego ciągu tej wymiany zdań. Zrobił obchód pokoju.
Węszył przy tym we wszystkich zakamarkach szukając podejrzanych przedmiotów lub
substancji. Nic takiego nie znalazł.
Po kolacji
pokój wypełnił się rządnymi wrażeń uczniami. Dziewczęta ubrany były
wystrzałowo. Syriusz- pies żałował, że nie może dołączyć do nich – najlepiej gdyby
był jeszcze 20 lat młodszy.
Rozpoczęła
się zabawa. Ustawiona w pobliżu kominka stoły i fotele wypełniły się uczniami pijącymi
alkohol, jedzącymi, żartującymi i wesoło gawędzącymi.
Luna
siedziała na kolanach Deana. Opowiadała coś niezwykle żywo siedzącej obok nich
Ginny. Podskakiwała przy tym co jakiś czas, co zapewne nie przeszkadzało jej
chłopakowi. Nie daleko nich Hermiona wymieniała się poglądami z Padme Patil. Ta
ostatnia ignorowała zaczepki Seamusa, który wyraźnie usiłował zwrócić na siebie
jej uwagę. Z wyraźną dezaprobatą spoglądała na niego jej siostra w chwilach,
kiedy nie mówiła do Rose Wax. Przy drugim krańcu miejsc przeznaczonych do
siedzenia znajdowali się uczniowie młodszych klas wraz z Romildą Vane.
Vane jako
pierwsza była wyraźnie wstawiona. Mamrotała obelgi w stronę swojego
ślizgońskiego chłopaka co spotkało się z głośną aprobatą koleżeństwa. Ona sama
była wyraźnie ukontentowana znalezieniem się w centrum uwagi.
Po
opróżnieniu pierwszych butelek Ognistej, pojawiły się pierwsze osoby na tyle
odważne by wejść na prowizorycznie utworzony przez siostry Patil parkiet. Wśród
nich pojawiła się Hermiona, która jak na razie nie potrzebowała partnera by
delikatnie pląsać z nogi na nogę. Obok niej nieśmiało podrygiwała Demelza
Robins.
Patrząc na
dziewczęta Syriusz zadał sobie pytanie co takiego spotkało ścigającą podczas
rządów Severusa Snape’a w szkole. Nie miał pojęcia. Jego młodociane koleżanki
także nic nie wspominały, a sama dziewczyna nie zdecydowała się skorzystać z
jego oferty pomocy z otrząśnięciem się z traumy jaką składał uczniom na
pierwszej lekcji.
- Spokojna impreza – szept Ginny przy jego uchu sprowadził
jego myśli do rzeczywistości po raz kolejny tego dnia.
Potrząsnął
głową w geście zgody. W jego młodocianych czasach coś takiego nie nazywało by
się szaloną imprezą pożegnalną, a zwykłą balangą. Jako nauczyciel wołał jednak
takie spokojniejsze formy zabawy. Błysk w oczach młodej czarodziejki przyprawił
go o ciarki.
Ginny
odeszła od niego, machając przy tym różdżką. Wtedy kilka rzeczy stało się
jednocześnie. Z kominka zaczęły wydostawać się kłęby dymu, przez jedno z okien
wdarł się szeroki promień księżyca, a radio zatrzeszczało i zamilkło. Kiedy
jakiś uczeń starał się pozbyć dymu, ten zmieniał zapach. Początkowo była to woń
spalenizny, następnie śledzia, truskawek, a na koniec świeżo skoszonej trawy.
Kiedy promień światła padł na centralny punkt paleniska, dym przybrał kształt
dementora, który sunął w stronę uczniów średnich roczników. Ci byli przerażeni,
dziewczyny zaczęły piszczeć, a Seamus bohatersko ustawił się w pozycji do
obrony zapasów alkoholu. Kiedy dymny dementor był już tylko kilka cali od
pierwszej z ofiar eksplodował. Wówczas na zebranych spadł deszcz cukierków.
Zebrani wiwatowali na cześć tego pokazu magii na najwyższym poziomie.
Syriusz
spojrzał na Ginny siedziała dysząc ciężko w jednym z foteli. W dłoni trzymała
szklankę do połowy wypełnioną bursztynowym trunkiem. Uśmiechała się do niego, a
jej spojrzenie sugerowało, że zasłużyła na kilka dodatkowych punktów za
kultywowanie najlepszych tradycji domu Godryk Gryfindora.
- Bawimy się dalej! – krzyknął jeden z szóstoklasistów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz