Rozdział 78
Podwójna randka na Grimmauld Place 13
-
Umówiłem się z Ginny -powiedział Harry do chrzestnego dzień po pogrzebie Freda.
- A
ja z Heleną.
-
To, ta co pomagała dziewczynom pilnować pojmanych śmierciożerców?
-
Dokładnie - odpowiedział Black - znamy się jeszcze z Chin.
-
Wspaniale! - ucieszył się Potter.
- No
- przytaknął zamyślony Syriusz - gdzie się z nią umówiłeś? - spytał nagle
wypadając z transu.
-
Tutaj.
-
Cholera!
-
Nie mów, że ty też!
-
Nie mówię tego - próbował żartować Syriusz.
-
Cholera - zgodził się młodszy mieszkaniec domu.
Po długich negocjacjach, wspartych
skromną butelką Ognistej Whisky, ustalili podział pięter. Harry miał zająć
salon na pierwszym piętrze, na którym znajdowała się jeszcze łazienka oraz
pokój, który Ginewra dzieliła kiedyś z Hermioną. Ostatni żyjący Black miał
natomiast udać się na drugie piętro. Znajdował się tam przestronnie urządzony
pokój dzienny oraz sypialnia, którą kiedyś dzielili Harry i Ron. Pomiędzy tymi
pomieszczeniami znajdował się jeszcze zamknięty od kilkunastu lat gabinet.
Picie jeszcze przed obiad skutkowała
przymusową drzemką Pottera w czasie, kiedy powinien zjeść właśnie ten posiłek.
Stworek, który przygotował jakąś zupę dla swojego pana, widząc jego stan
postawił talerz z zupą na stoliku obok kanapy w salonie, na której usnął.
Chłopak obudził się dopiero w porze
popołudniowej herbatki. Od razu zjadł ciepłą zupę, którą okazał się barszcz
ukraiński. Stworek musiał poznać jakieś mistyczne techniki leczenia kaca,
ponieważ kiedy Harry łapczywie wysiorbał talerz zupy, naczynie napełniło się do
połowy zupą dodatkowo pływały w niej krokiety. Po takim posiłku młody
czarodziej poczuł się o wiele lepszy.
-
Stworku - rzekł do wnętrza pustego pomieszczenia.
Skrzat aportował się przed nim z
głuchym, cichym trzaskiem. Skłonił sztywno głowę i powiedział:
-
Panicz wzywał.
-
Tak - odparł spokojnie Harry - chciałem ci podziękować...
-
...panicz jest taki łaskawy - lamentował skrzat - zupełnie jak moja pani!
-
Być może - odchrząknął chłopak - jutro mam mieć gościa.
Skrzat spojrzał na niego swoimi
starymi oczami.
-
Panicz umówił się na randkę - zgadł.
-
Mniej więcej - odparł Harry niepewnym głosem - obiecałem...obiad. Mógłbyś
przygotować ...coś... - wahał się Harry - coś co zachwyci młodą czarownicę?
-
Czarownicę? - upewnił się Stworek.
- Ze
starego, chociaż biednego rodu - wyjaśnił Potter nie kłamiąc.
Najwyraźniej skrzat domyślił się o
jakim rodzie mowa. Poruszał bezgłośnie ustami. Raptem oczy mu się zaszkliły.
Odetchnął głośnie i wydukał:
-
Stworek przeprasza za swoje zachowanie...
-
Nic się nie stało - przerwał mu gwałtownie Harry siląc się na spokój. Zbyt dużo
razy widział jak skrzaty przepraszają za swoje przewinienia.
-
Stworek proponuje polędwicę wołową z dodatkiem grzybów i pasztetu zapiekane w
cieście francuskim.
-
Brzmi świetnie!
- Na
deser ciasto biszkoptowe.
-
Chciałbym też żebyś posprzątał salon - polecał Harry - stół nakryj najlepszym i
najczystszym obrusem jaki znajdziesz. Nakryj do stołu, a pośrodku ma stać
najdroższy świecznik jaki znajduje się w tym domu.
-
Tak jest, paniczu - potwierdził skrzat.
-
Możesz odejść.
Sługa aportował się z cichym
odgłosem towarzyszącym zwykle tej czynności. Wtedy chłopak pogrążył się w
myśleniu nad tym co chciał, a raczej powinien powiedzieć miłości swego życia.
Miał z tym spory problem, nie potrafił rozmawiać o uczuciach. Najbardziej
emocjonalną przemową jaką wygłosił była ta podczas ich rozstania. Ku jego
rozpaczy nie nadawała się do powtórzenia. Postanowił iść z tą sprawą do
największego speca od podrywu o jakim słyszał.
-
Syriuszu - powiedział wchodząc do sypialni, którą kiedyś dzielili państwo Weasley.
Jego chrzestny leżał na łóżku,
przykryty do pasa starym kocem. Koło niego znajdowały się okruszki ciemnej
bułki z szynką. Skrzat mógł nabrać szacunku i może nawet pewnej dozy sympatii
dla Pottera, lecz do syna swojej dawnej pani cały czas żywił wyłącznie niechęć
i pogardę.
- Co
jest? - spytał Black.
-
Mam problem - odpowiedział ze wstydem Harry i opowiedział o wszystkim starszemu
czarodziejowi.
Black wysłuchał go w skupieniu. Nie
komentował, nie krytykował ani nie wyśmiewał. Kiedy skończył, Łapa zamyślił
się.
-
Myślę, że powinieneś zacząć od rozmowy na jakieś neutralne tematy - radził z
miną profesora na najważniejszym w semestrze wykładzie - byle nie o pogodzie,
to zbyt bardzo oklepane. Potem możesz... co wy w ogóle będziecie robić?
-
Obiad.
-
Ach tak, potem zaproponuj lampkę wina - mówił z błyskiem w oczach Black - kiedy
nalejesz wznieś toast, najlepiej spraw nim jej przyjemność. Och tak jakiś
komplement byłby jak najbardziej na miejscu. Dalej powiedz jej jak tęskniłeś za
nią, kiedy szukałeś horkruksów...
- Co
jeśli ona nie podziela... moich odczuć?
-
Zgodziła się przyjść, przecież nikt jej nie zmuszał- przypomniał Syriusz .
-
Tylko, że ja... ja nie powiedziałem, że to randka.
- To
nie wiele zmienia - stwierdził Black wstając - Dasz sobie radę - powiedział,
poklepał go po plecach i wyszedł.
Zostawił Harry'ego sam na sam z
myślami. Te nie były przyjemne. Wyobrażał sobie, że rudowłosa przepędzi go.
Nawet jeśli się zgodzi, co na to jej rodzina? Ona sama już kiedyś została
porwana i prawie zginęła z jego powodu, Ron został niemal otruty, a Fred
zamordowany w ostatniej bitwie. Tej nocy nie spał dobrze.
Stworek obudził go o zwykłej
ostatnio porze. Przygotował tradycyjne angielskie śniadanie składające się z
bekonu, tostów, kiełbasek, jaj sadzonych oraz odrobiny fasoli. Chłopak zjadł
kiełbaskę i trochę bekonu z tostem, poskubał fasoli i nie ruszył wcale jaj.
Popił herbatką ziołową. Trochę się uspokoił.
Wychodząc z kuchni minął się ze
zrelaksowanym Łapą. Jego chrzestny ucieszył się na widok smakołyków pozostawionych
przez chłopaka. Rzucił się do pałaszowania śniadania. Harry w tym czasie udał
się do biblioteki. Pogrążył się w lekturze Historii
Hogwartu, którą zaczął czytać po pogrzebie, z nudów.
O wyznaczonej godzinie do drzwi domu
przy Grimmauld Place 13 rozległo się pukanie. Stworek teleportował się by
wpuścić gościa - po pogrzebie Freda ustalił z Harry'm, że to będzie jeden z
jego codziennych obowiązków poza sporządzaniem posiłków i sprzątaniem
użytkowanych pokojów.
-
Panicz ma goście - zakomunikował Stworek wchodząc do pokoju.
-
Poradzę sobie.
Skrzat deportował się. Kilka sekund
potem do pomieszczenia weszła Ginny Weasley. Dopiero teraz Harry mógł się jej
lepiej przyjrzeć. Wzrost dziewczyny nie zmienił się przez ostatni rok, wciąż
był mocno przeciętny. Naturalna jak zawsze, bez żadnych ozdób i sztucznych
ozdób. Piwne oczy spoglądały ponętnie na gospodarza. Intensywnie rude włosy
upięła w kok. Ubrana była w delikatną, zieloną sukienkę na ramiączkach.
Harry poczuł, że mógł się lepiej
ubrać. Lubił nie magiczny sposób ubierania. Tego dnia przyodział się w jeansy
oraz biały T- shirt.
-
Witaj - głos ukochanej przerwał mu podziwianie jej.
-
Cześć - bąknął Harry - proszę, usiądź - rzekł wskazując na jedno z krzeseł.
Weasley zrobiła o co ją proszono.
Miała zaciekawioną minę, chociaż Harry nie rozumiał co mogła aż tak ją
zainteresować. Było to jednak jego najmniejszy problem. Zapomniał o czym miał
zacząć rozmawiać z Ginny na początku obiadu. Z opresji wybawiła go ona sama.
-
Ron mówił, że ten skrzat zmienił swój stosunek do ciebie, ale nie sądziłam, że
aż tak - zdradziła z wesołą miną.
- Ma
na imię Stworek - machinalnie poprawił ją Harry - tak zmienił - potwierdził
sztywno.
-
Ron nie chciał powiedzieć dlaczego - Ginny zachęciła go do opowieści.
Harry poczuł jak kropla potu spływa
mu po łuku brwiowym. Pytał sam siebie czym się tak stresuje. To tylko Ginny - wmawiał sam sobie - To aż ona - poprawił sam siebie po
chwili.
-
Kiedy ukrywaliśmy się po ślubie Billa - zaczął opowieść - trafiliśmy tutaj.
Stworek był dla nas taki jak zawsze, jednak pewnego dnia w ręce wpadł mi
bezwartościowy dla mnie medalion, który był bardzo cenny dla niego - opowiadał
Harry - podarowałem mu go.
- I
to wystarczyło? - zdumiała się rudowłosa.
-
Mniej więcej.
Następnie Harry opowiedział jej w
dużym skrócie i uproszczeniu o zdarzeniach jakie miały miejsce przed i po
wręczeniu kopii medalionu należącego do Regulusa skrzatowi. Ginewra była bardzo
wdzięcznym słuchaczem. Reagowała tak jak wymagał tego przebieg zdarzeń. W
pewnym momencie chłopak zdziwił się jak łatwo opowiada się jej o jednej ze
swoich przygód.
-
Stworek przeprasza - głos skrzata przerwał im rozmowę - ale obiad stygnie -
powiedział słabym głosem.
-
Zapomniałem! - przyznał Harry, a Ginny wybuchła śmiechem - możesz podać -
zwrócił się do skrzata. Ten gorliwie zrobił co mu kazano.
Następnie jedli główne danie
przygotowane przez skrzata. Rozmawiali przy tym o neutralnych tematach:
ostatnich wydarzeniach w czarodziejskim świecie, możliwości wznowienia ligi
quidditcha w tym sezonie w Zjednoczonym Królestwie itp.
-
Wypijesz lampkę wina? - spytał Harry, kiedy zjedli obiad.
Dziewczyna zgodziła się ruchem
głowy. Harry wstał i nalał jej i sobie ciemnoczerwonego, półsłodkiego. Usiadł i
spojrzał jej w oczy - była taka piękna.
-
Chciałbym wznieść toast - oznajmił - żebyś już zawsze była taka piękna! -
zaproponował ośmielony idealnym jak dotychczas przebiegiem spotkania.
Ginny uśmiechnęła się lekko i
wzniosła kieliszek idąc w ślad Harry'ego. Oboje mieli niewielkie doświadczeniu
w piciu alkoholu. Ona w domu była wychowywana pod czujnym, nadopiekuńczym okiem
matki, a w Hogwarcie zbyt bardzo bała się konsekwencji w razie złapania przez
jakiegoś nauczyciela. On natomiast bał się wylecieć z domu wujostwa i ze
szkoły. Do tego Hermiona pilnowała aby on i Ron nie zeszli na złą drogę.
-
Wiesz... - zaczął Harry zaraz po tym jak wreszcie udało im się opróżnić
kieliszki - podczas ostatniego roku... brakowało mi... - czuł jak język mu się
płata bynajmniej nie od alkoholu - najbardziej... - kontynuował wstając żeby znowu
napełnić kieliszki - najbardziej brakowało mi... - zawahał się patrząc w jej
oczy.
-
czego ci brakowało Harry? - zachęciła go niepewnie Ginny.
-
Kogo - poprawił ją brunet - mianowicie jednej osoby, ciebie - wydusił wreszcie
z siebie prawdę.
-
Och, Harry! To było słodkie - zaperzyła się ruda.
-
Wieczorami wypatrywałem cię na mapie - wyznał.
-
Jakiej mapie? - zdziwiła się Gryfonka.
-
Huncwotów - wyjaśnił lakonicznie - potem ci ją pokażę.
Zgodziła się. Stworek przyniósł
deser, zabierając przy okazji wino i kieliszki.
-
Rozpieszczasz mnie - przyznała Weasley.
-
Zasługujesz na to.
Ginny zarumieniła się. Nie
odpowiedziała nic. Zamiast tego nałożyła mu biszkopta. Następnie mniejszą
porcję ulokowała na swoim talerzu. Wtedy rozległ się głos obrazu matki Syriusza.
Ginny drgnęła.
-
Spokojnie, Stworek to załatwi - rzekł podnosząc sztuciec z kawałkiem ciasta -
Smacznego!
-
Nawzajem.
Jedli i ponownie rozmawiali o czymś
niezobowiązującym. Nim skończyli, Weasley spojrzała na zegarek i aż
zaniemówiła.
-
Muszę spadać za chwilę - oświadczyła.
-
Dlaczego? - spytał Harry nim ugryzł się w język.
Nie mogła jeszcze odejść. Nie
przeprosił jej za zerwanie, ucieczkę z wesela i śmierć Freda. Nie wyznał także
co do niej czuje.
-
Obiecałam mamie iść z nią na grób Freda.
Cały czar prysł. Uczucie winy
wróciło do chłopaka. Wiedział, że jak do tej pory wszystko układało się zbyt
dobrze. Musiał to wszystko zepsuć jednym głupim pytaniem. Opuścił wzrok.
-
Harry... - zaczęła Ginny.
-
Nie chciałem żeby zginął - przerwał jej.
-
Wiem i nie winię cię za to - jej głos działał kojąco - nikt cię nie wini.
- Na
prawdę?
-
Jasne!
Uśmiechnął się nieśmiało. Poczuł
wyraźną ulgę. Ona widząc to zaczęła wstawać.
-
Ginny zaczekaj - powiedział.
-
Tak?
Podszedł do niej.
- Na
prawdę nie było łatwo mi się z tobą rozstać - wyznał Harry - to bolało mnie
bardziej niż tortury. Jeśli to możliwe to pragnę spróbować jeszcze raz -
zakończył łamiącym się głosem.
-
Harry... - zaczęła niepewnie - boję się, że znowu zostawisz mnie z jakiegoś
szlachetnego powodu - wyznała bez ogródek. On poczuł, że robi mu się słabo -
Pomimo tego też chciałabym tego.
Bohater niedawnej wojny poczuł się
skołowany. Nie miał pojęcia do czego zmierza Ginny. Tymczasem ona najwyraźniej
nie zamierzała mu tego ułatwiać. Urwała i nie kontynuowała swojej wypowiedzi.
Milczeli przez krótką chwilę. Harry warzył wtedy każde słowo mogące wypłynąć z
jego ust.
-
Więc jak? - wydusił wreszcie niezbyt inteligentne pytanie.
-
Było mi tu dziś bardzo dobrze - odparła Ścigająca szkolnej drużyny.
-
Czyli spotkasz się ze mną znowu? -
spytał z nadzieją Potter.
-
Myślałam, że już mnie nie spytasz! - wypaliła Ginny i rzuciła sie Harry'emu na
szyję. Skończyło się co prawda na zwykłym przytuleniu, niezbyt długim z resztą,
ale wreszcie wiedzieli na czym stoją.
- To
co pojutrze?
-
Ok, a gdzie?
Harry zamyślił się. O to zapomniał
zapytać wczoraj Syriusza. Nie miał pojęcia gdzie może zabrać dziewczynę.
Uczniowie Hogwartu zwykle zabierali swoje drugie połówki do knajpy dla
zakochanych w Hogsmeade. Nie był juz jednak ani uczniem, ani nie mieszkał w
Hogwarcie. Średnio chciało mu się też wybierać na drugą randkę - jak nazywał w
myślach te spotkania z Ginny - do świata magicznego, którego unikał jak tylko
mógł.
-
Przyjdź tu o 18, a wtedy powiem ci gdzie pójdziemy dalej - zaproponował w
końcu.
-
Nie będę wiedziała co ubrać.
- We
wszystkim ci ładnie.
-
Och.
Zapadło niezręczne milczenie,
przerwane dopiero przez Ginny.
-
Muszę już iść - powiedziała.
- To
jak? - spytał ją już podczas schodzenia na parter.
-
Niech ci będzie, ale kolejnym razem tak łatwo nie wybrniesz! - pogroziła mu
palcem.
Przy drzwiach wyjściowych Harry
poprosił jeszcze żeby jak narazie nie mówiła swojej rodzinie z kim się spotyka.
Zgodziła się, chociaż zaznaczyła, że będzie musiał jej to wyjaśnić. Dała
jeszcze w pośpiechu chłopakowi buzi w policzek, czym uratowała go z rozważań
jak ma ją pożegnać. Wyszła za drzwi i aportowała się z donośnym hałasem.
-
Nie było tak źle - rzekł sam do siebie Potter.
Udał się do kuchni. Nie było tam
nikogo. Syriusz zajęty był randką, którą rozpoczął dwie godziny później niż
chrześniak. Ten przywołał do siebie egzemplarz ulubionej książki Hermiony i
pogrążył się w lekturze.
Jego chrzestnego słychać było
dopiero koło północy. Odprowadzał Helenę do drzwi. Po chwili słychać było
charakterystyczny mlask. Całują się
-domyślił się Harry. Minutę później Syriusz zjawił się w kuchni. Był szczęśliwy
i rozpromieniony.
-
Jak tak? - zagadnął Pottera.
-
Całkiem ok - odparł - umówiliśmy się na pojutrze.
- O
to chodzi.
-
Ginny boi się, że ją zostawię żeby ratować świat - wyznał rozżalony Harry bez
ogródek.
Black spojrzał na niego jakby go
pierwszy raz w życiu zobaczył.
- Na
jakiej podstawie? - spytał, a Harry opowiedział mu historię ich rozstania
wzbogaconą o wydarzenia jakie miały miejsce podczas jego siedemnastych urodzin
oraz ślubu Bila i Fleur.
- No
cóż - zaczął niepewnie Łapa - pochodzisz z nią na kilka randek i będzie ok.
-
Oby - zgodził się Harry.
Następnie pogadali chwilę na jakiś
niezobowiązujący temat i chłopak przypomniał sobie, że nie wie gdzie może
zabrać Ginny na kolejne spotkanie. Wspomniał przy tym, że nie chciałby iść w
żadne z miejsc publicznych magicznego świata.
-
Masz sporo opcji - odpowiedział Black - np. możecie iść do mugolskiego kina,
ale wtedy polecam różdżki zostawić w domu. Jeśli to wam nie odpowiada to
możecie wybrać się do teatru, opery, restauracji, dyskoteki itp.
-
Gdzie ty byś poszedł?
- Do
kina.
Harry zaufał słowom chrzestnego.
Zdecydował udać się z przyszłą- miał przynajmniej taką nadzieje - dziewczyną na
"Człowieka w żelaznej masce". Weasley była bardzo zaskoczona, gdy dwa
dni temu powiedział jej, że przed wyjściem muszą zostawić wszystkie magicznego
przedmioty na Grimmauld Place. Uczyniła to jednak chętna przekonać się co
takiego przygotował Harry.
-
Pięknie wyglądasz - powiedział jej Harry.
Istotnie tak było. Odziana była w
obcisłe, niebieskie jeansy, ładnie podkreślające jej zgrabny tyłek oraz bluzkę
w poziome biało- czerwone paski ze skromnym dekoltem. Nosiła sandały pokazujące
jak bardzo zadbane miała stopy.
Teleportowali się do miasteczka na przedmieściach
Londynu. Ginny z zainteresowaniem przyglądała się otaczającemu ją niemagicznemu
światu. Mając za ojca Artura W. powinna dość dobrze orientować się w
mechanizmach jakie regulują życie mugoli, ale jakoś fanaberie żywiciela rodziny
nigdy jej nie pociągały. Prawdę mówiąc była bardzo zaskoczona tym co zaplanował
dla nich Harry, ale uznała, że taka wycieczka pozwoli jej lepiej zrozumieć jego
przeszłość.
Spacerując główną ulicą dotarli
przed niewielki budynek miejscowego kina. Przed nim znajdowało się kilku
lokalnych koneserów taniego wina. Jeden z nich, w obdartej kurtce i brudnych
jeansach zagwizdał, kiedy Ginny przeszła obok niego. Dziewczyna zignorowało to.
Harry warknął. Ruda słysząc to ścisnęła jego dłoń i pociągnęła pewnie za sobą.
Po przekroczeniu progu to jednak Potter musiał prowadzić dalej. Kupił dwa
bilety, przy pomocy konfundusa.
Seans poprzedziły reklamy. Już one
zafascynowały młodą czarodziejkę tak bardzo, że chłopakowi nie udało się
najpierw podtrzymać, a potem nawiązać konwersacji. Wreszcie zaczął się film.
Harry widział kilka w swoim życiu. Telewizja nie była dla niego niczym nowym
czy niezwykłym. W końcu nawet należąc już do czarodziejskiej społeczności podglądał
wiadomości oglądane przez ciotkę i wujka.
Ginny była tak pogrążona w filmie,
że kompletnie nie interesowało ją co działo się wokół. Harry zaczął
podejrzewać, że nawet gdyby śmierciożercy zaatakowali miasteczko, to nastolatka
i tak nie zdołałaby oderwać wzroku od ekranu. Początkowo uważał, że to urocze,
potem zaczęło go to irytować, aż w końcu w połowie filmu poczuł się zazdrosny o
postacie w filmie. Rudowłosa przyglądała się już wtedy biegowi wydarzeń na wielkim
ekranie z szeroko otwartymi ustami. Dopiero wtedy chłopakowi przeszła zazdrość.
Zaczął sobie przypominać smak jej ust…
Z sali wyszli dopiero, gdy skończyło
lecieć napisy końcowe, które także przypadły dziewczynie do gustu. Wychodząc
trajkotała już o swoich wrażeniach, dopytywała Harry’ego o wiele szczegółów
technicznych. Ten cierpliwie starał się jej tłumaczyć jak to zostało nakręcone.
Wybrali się do jedynej w miasteczku pizzeri. Tam brunet zamówił im typowe danie,
które – a jakże – zafascynowało Weasley. Tym razem Potter nie czuł już złości
czy zazdrości. Był rozweselony, cieszył go fakt ile radości i niezwykłych
wrażeń dostarczył dziewczynie.
Wychodząc z restauracji Ginny
dziękowała mu za ten dzień. Już na werandzie knajpy pocałowała go tak gorąco
jak w dzień ukończenia przez niego pełnoletności. To wynagrodziło mu brak
zainteresowania jaki okazywała mu na projekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz