Rozdział
79
Szaleństwo
Rona
W ciągu najbliższych dni Harry poza
nadrabianiem straconych dni w kontaktach z ojcem chrzestnym, spotkał się z
Ronem i Hermioną oraz Ginewrą, do której napisał już rano, dwa dni po ich
ostatnim spotkaniu.
Niedługo potem Harry wpadł na pomysł
całkowitego remontu wnętrza domu. Black początkowo sceptycznie podchodził do
tego pomysłu, lecz kiedy Stworek na wyraźne polecenie swojego pana zdemontował
naturalnych rozmiarów portret jego mamy i przetransportował go schowka pod
dachem, który został uszczelniony i wyciszony na tyle, że nie mogła swoimi
krzykami nikomu przeszkadzać, zaczął angażować się w pomoc. Większość roboty i
tak wykonywał skrzat domowy wykonując rozkazy Pottera.
Po kilku tygodniach Ginny stała się
częstym gościem w domu na Grimmauld Place numer 13. Syriusz nie miał nic
przeciwko temu. Raz nawet Ginny mogła zostać na noc. Co prawda opowiedziała
wtedy mamie, że noc spędzi u Luny, jednak przez cały czas przebywała w
Londynie. Panna Lovegood jak sama się później przyznała przyjaciółce nie
narzekała na brak towarzystwa, bowiem odwiedził ją jeden z kolegów
zafascynowanych jej osiągnięciami magicznymi, udziałem w Bitwie o Hogwart, a
dodatkowo podziwiający jej pasję do poszukiwania niezwykłych magicznych
stworzeń. Weasley uznała, że chłopak dodatkowo był pod wrażeniem jędrnych
cycków i gładkiej skóry Luny.
Na początku lipca na Grimmauld Place
zawitał Neville Longbottom. Był blady i przerażony. Czoło pokrywały mu obfite
krople potu. Drzwi otworzyła mu Ginny, Harry w tym czasie zmagał się wraz ze
Stworkiem z remontem trzeciego piętra. Syriusz odwiedzał rodzinę swojej
dziewczyny.
-
Hej – przywitała go Ginny.
- Co
ty tu? – wydukał zdzwiony chłopak – To znaczy cześć – zreflektował się.
-
Wejdź – zachęciła go gestem – pomagam Harry’emu w remoncie. – skłamała głosem
niemal naturalnym.
Neville wszedł z nią do kuchni,
gdzie usiedli przy stole. Gryfonka zaparzyła kawy i spytała co u niego.
-
Pierwsza poważna misja – wyznał początkujący auror.
-
Możesz opowiedzieć?
-
Chyba – odrzekł niepewnie – mamy złapać trzech zbiegłych śmierciożerców.
- Uciekli z Azkabanu?!
- Uciekli z Azkabanu?!
-
Nie, po bitwie gdzieś się zaszyli.
-
Wiecie gdzie są? – spytała spokojniejsza, ale wciąż podekscytowana Ginny.
-
Tak.
Świst czajnika przerwał dalszą
rozmowę. Rudowłosa zalała herbatę i podała dwie filiżanki chłopakowi, który
postawił je na stole.
-
Pójdę po Harry’ego – oświadczyła.
-
Czemu nie wołasz mnie na herbatę? – głos wspomnianego czarodzieja rozległ się
ze schodów.
-
Neville przyszedł.
- O,
cześć!
Dalszą część rozmowy spędzili na
dyskutowaniu o pozostałych na wolności śmierciożercach – w tym Malfoyach,
których rozprawy zakończyły się całkiem niedawno. Koniec końców ani Lucjusz,
ani Dracon nie trafią do Azkabanu. Wreszcie Neville poprosił dawnego, szkolnego
mentora o pomoc w przećwiczeniu kilka czarów, które mogą mu się przydać lub,
które wychodzą mu gorzej niż np. w czasie bitwy.
Syriusz w tym czasie wracał z wizyty
u państwa Prood. Sympatycznie rozmawiało się z dziadkami Heleny o bitwie,
ostatnich wydarzeniach w czarodziejskim świecie i bardziej przyziemnych
sprawach. Lucy z kolei dziwnie spoglądała na szczęśliwą u boku Syriusza,
Helenę. Na pytanie siostry gdzie jej mąż, odpowiedziała, że pracuje w tym tygodniu
nad sporym kontraktem dla swojego przedsiębiorstwa gdzieś w Kanadzie. Jej mina
nie wyglądała przy tym na przekonującą. Nikt jednak nie postanowił drążyć
tematu.
-
Czym będziesz się zajmował teraz? – spytała babcia kobiet.
- Jeszcze
zastanawiam się nad kilkoma możliwościami.
Blueford spojrzała na niego
podejrzliwie. Nie rozumiał jej zachowania. Zaczynał już myśleć, że jest ona
zazdrosna, ale… Przecież ustalili jeszcze w Rosji, że ich wspólna noc była
błędem i nieporozumieniem. Jeżeli tak rzeczywiście było, to drogą dedukcji
doszedł do wniosku, że sporną kwestią może być jej mąż. To wydawało się
sensowne. Zapytał o to Helenę po opuszczeniu domostwa jej dziadków.
-
Też mi się nie podobało jej zachowanie dziś – przyznała smutno Yronwood. – coś…
-
Hej! – głos Lucy gdzieś zza jej placów przerwał im dalszą rozmowę.
- Co
jest? – spytała zaskoczona brunetka.
-
Idę z wami – odparła dziarsko Lucy.
Syriusz spojrzał zaskoczony to na
jedną, to na drugą siostrę. Helena także nie wiedziała o co biega. W końcu
jednak zapytała o to Lucy.
- Coś
dziwnego się z nim dzieje – powiedziała młodsza z kobiet.
- Z
nim? – Black nie skumał o kogo chodzi.
-
Mężem – wyjaśniła jego partnerka.
-
Miał wyjechać do Kanady dzień później niż to zrobił i wrócić cztery dni temu.
- To
ile już go nie ma?
-
Osiem dni.
Syriusz nie odpowiedział na to nic.
Podobnie Helena. Głowę mężczyzny natychmiast naszły dwie myśli. W pierwszej
bliżej mu nieznany – nawet z imienia – mąż Lucy leżał martwy w jakiś dole,
gdzieś w północnoamerykańskim lesie. W drugiej posuwał właśnie jakąś blondwłosą
Kanadyjkę i w dupie miał co sobie teraz myśli jego żona. Zganił sam siebie za
takie zero- jedynkowe postrzeganie świata, ale nie miał lepszych pomysłów
dlaczego ów facet miałby zostawić Lucy z powodu delegacji na dłużej niż
planował.
- Co
zrobisz? – głos Heleny przerwał jego przemyślenia.
-
Mogę się do ciebie wprowadzić?
Chwila zawahania u Helenki.
-
Jasne!
-
Super – Lucy rzuciła się jej na szyję.
- To
ja już będę spadał – oznajmił Black.
Pocałował na pożegnanie Lucy w policzek,
a z jej siostrą wymienił długi, namiętny pocałunek.
W domu na Grimmalud Place natknął
się na obściskujących się w salonie Harry’ego i Ginny. Uśmiechnął się pod nosem
nim oznajmił im, że już wrócił.
-
Nie przeszkadzajcie sobie – powiedział z korytarza i udał się na piętro.
Zszedł na dół dopiero około
dwudziestej drugiej na bardzo późną kolację. Stworek przygotował im jakąś
sałatkę, która składała się prawdopodobnie z tuńczyka, kukurydzy i czegoś tam
jeszcze. Poza tym na stole znajdowały bagietki z roztopionym serem żółtym i
koreczki.
- Accio wino – Black przywołał trunek ze
spiżarni.
Nalał po kielichu dla siebie oraz
młodszych czarodziejów.
-
Jakiś toast? – spytał wesoło Syriusz.
-
Nie mam pomysłu – odpowiedziała ruda.
- Ja
też – dodał Harry.
- Hm…
- zastanowił się Łapa – za Was!
Wypili. Potem jeszcze jedna kolejka.
Kolacja upłynęła w miłej i spokojnej atmosferze. Dopiero kiedy domowy skrzat
posprzątał ze stołu, Syriusz zagaił na temat, który do tej pory pozostawał
tabu.
-
Kiedy powiecie twojej rodzinie – spojrzał na dziewczynę – o was?
- No
ten e… - bąknął Potter.
-
Myślałam, że najpierw powiem Hermionie – zaczęła tłumaczyć Ginny – ona pomoże
mi ugłaskać Ronalda – mówiła bardzo oficjalnym tonem – tylko nie bardzo wiem
kiedy to zrobić.
Zapadła chwila milczenia.
-
Zaproś ją jutro na obiad – rzekł wreszcie Syriusz.
-
Myślisz, że to dobra pora? – dopytała Ginewra.
- Im
szybciej to zrobisz tym lepiej.
-
Słusznie – przytaknął Harry.
Chrzestny przyjrzał się chłopakowi.
Siedział nerwowo. Czoło pokryły mu kropelki potu. Bał się tej rozmowy, a także
reakcji jej rodziny.
-
Karz kreaturze przygotować coś popisowego na jutro – polecił brunetowi.
- Ok
– zgodził się Harry i wyszedł.
Wtedy spojrzał na jego ukochaną.
Wydawała się tak opanowana, że aż chłodna. Potrafiła zachować zimną krew o
wiele lepiej od wybuchowego i emocjonalnego Harry’ego. Nie wydawała się
przerażona perspektywą ewentualnego braku zrozumienia ze strony swojej rodziny.
- On
to gorzej znosi – potwierdziła obawy Syriusza.
- A
ty?
-
Całe życie marzyłam żeby z nim być – odpowiedział zgodnie z prawdą – teraz nie
ma już nikogo, kto mógłby być powodem żeby tak nie było
Przytaknął jej ruchem głowy.
Zamierzał dopilnować by słowa dziewczyny były prawdą.
Chwilę potem Weasley wyszła na
ganek, skąd deportowała się do Nory. Wróciła dopiero następnego dnia chwilę
przed obiadem, na który wcześnie rano Harry lakonicznie zaprosił ich najlepszą
przyjaciółkę.
Dziewczyna ubrana była w jeansy,
które kupiła podczas jednej z wycieczek z Harrym do niemagicznego Londynu. Do
tego dobrała niebieski top oraz srebrną bransoletkę. Swojego chłopaka zmusiła
do ubrania jeansów i czarnej koszuli, wyglądał całkiem przystojnie.
Hermiona przybyła kwadrans przed
trzynastą. Drzwi otworzył jej Syriusz, gdyż Stworek kończył przygotowywać
obiad. Musiał sobie w duchu przyznać, że dziewczyna zmieniła się odkąd ostatnio
się widzieli. Włosy miała odrobinę jaśniejsze niż 2 lata wcześniej. Nadal były
długie i kręcone. Ona sama była bardziej opalona. Wyraźnie korzystała z uroków
życia po obaleniu rządów Lorda Voldemorta. Ubrana była w ciemną spódnicę i buty
na niezbyt wysokim obcasie. Powyżej pasa przyodziana była w koszulę w kratę o
krótkim rękawie.
Wymienili buziaki w policzek na
przywitanie i zaprowadził dziewczynę do jadalni. Siedziała tam już Ginny,
dziewczyny przywitały się i zaczęły plotkować o tym co słychać u ich szkolnych
znajomych.
Punktualnie o trzynastej domownicy i
dziewczyny i zasiedli do stołu, a Stworek podał w wazie zupę cebulową z
grzankami. Zaczęli pałaszować, rozmawiając na jakiś niezobowiązujący temat.
-
Jest jakiś szczególny powód mojej wizyty? – spytała w pewnym momencie Granger.
Zapadła cisza. Syriusz nie odzywał
się – to nie jego rozmowa. Harry poczerwieniał. Z pewnością nie uszło to uwadze
jego przyjaciółki, jednak nim ta zdołała coś powiedzieć wyprzedziła ją Ginny.
-
Harry i ja jesteśmy parą – wypaliła prosto z mostu.
-
Och, spodziewałam się tego – przyznała Hermiona.
-
Serio? – zdziwił się Potter.
-
Oczywiście – potwierdziła szatynka – myśleliście, że uwierzę, że ona –
tłumaczyła patrząc to na Ginny, to na jej chłopaka – cały czas znika na wizyty
u Luny czy zakupy?
-
Jesteś na to zbyt inteligentna – przyznał Harry.
-
Dzięki, że to zauważyłeś – powiedziała Gryfonka udając oburzoną.
Reszta obiadu upłynęła w radosnej
atmosferze. Harry zdawał się o wiele bardziej rozluźniony niż w ciągu ostatnich
kilku dni. Widać było, że ciężar spada mu z wątroby. Co prawda uświadomienie
praktycznie już uświadomionej dziewczyny było najprostszym wyzwaniem, lecz z
jej pomocą wszystko powinno się udać.
Wychodząc Hermiona jeszcze raz
obiecała, że załatwi sprawę z Ronem. Po jej wyjściu Potter odetchnął głośno z
ulgą.
- No
to musimy pomyśleć nad wizytą w Norze – powiedział Black.
-
Tak, ale to może w sierpniu – bąknął Harry.
Wybuchli śmiechem jak jeden mąż.
Spotkanie z rodziną Weasleyów nastąpiło jednak o wiele szybciej niż planowali.
Rankiem następnego dnia na placu przed domem Syriusza i jego chrześniaka
rozległy się trzaski kolejnych teleportacji. Potem ktoś dobijał się do drzwi.
Otworzył je zaspany Black.
-
Gdzie on jest? – warknął Ron.
Wyglądał na wściekłego, za jego
plecami stali Charlie i bezuchy George. Oni zdawali się o wiele bardziej
spokojni. Gdzieś za nimi znajdowała się Hermiona robiąca przepraszającą minę.
- Mi
też cię miło widzieć – odpowiedział spokojnie Łapa.
Ronald nie odpowiedział. Wyjął
różdżkę i skierował ją na starszego mężczyznę. Ten się nie przeraził. George
położył dłoń na ramieniu najmłodszego brata.
-
Uspokój się – powiedział.
- Flipendo! – warknął Ron i Syriusz
poleciał kilka metrów w tył, uderzając boleśnie z hukiem o ścianę.
-
Ronaldzie! – pisnęła wściekle jedyna kobieta w towarzystwie.
Weasley nic sobie z tego nie zrobił.
Wparował do środka i rozpoczął przeszukiwanie parteru. Nie znalazł jednak
nigdzie najlepszego przyjaciela z czasów szkolnych.
-
Przesadziłeś – syknął Black wyjmując różdżkę – Expelliarmus!
Czerwony strumień zatrzymał się
jednak na tarczy wyczarowanej przez Rona. Ten odpowiedział kolejnym zaklęciem
odpychającym. Tym razem to Syriusz obronił się tarczą. Błyskawicznie ripostował
też urokiem galaretowatych nóg.
Dziewczyna i bracia napastnika ryknęli
śmiechem co jeszcze bardziej rozwścieczyło chłopaka. Machnął rozpaczliwie
różdżką i próbował rozbroić gospodarza.
-
Wiesz, że wbijanie w ten sposób do czyjegoś domu jest bardzo nieuprzejme? –
zakpił z niego Syriusz – Expelliarmus!
Tym razem trafił prosto w pierś
Rona. Jego różdżka wyleciała kilka metrów w tył, a on sam uderzył plecami o
odległą ścianę. Osunął się po niej na podłogę. Padając jak znokautowany.
-
Ktoś mi wyjaśni o co chodzi? – spytał pozostałych przybyłych.
-
Ron źle zniósł informacje o nowym(starym) związku naszej kochanej, malutkiej
siostrzyczki – tłumaczył ironizując George.
Pozostali potwierdzili kiwając
głowami. Black zaprosił ich do środka. Usiedli przy tym samym stole, przy
którym dzień wcześniej Hermiona została poinformowana o związku przyjaciół.
Kilka minut potem na Grimmauld Place pojawiła się roześcieczona Ginny.
-
Rozszarpię drania – warknęła na przywitanie – was też – dodała widząc pozostałych
braci.
-
Przybyliśmy jako mediatorzy – tłumaczył się George.
Jego odpowiedź nie satysfakcjonowała
siostry. Prychnęła pogardliwie. Dopiero wtedy rozejrzała się dokładniej po
pomieszczeniu. Kogoś w nim brakowało.
-
Gdzie Harry?
-
Śpi – odpowiedział Black.
- A
przyszły trup mojego brata?
-
Tutaj – odpowiedział sprawca zamieszania stając za jej plecami.
Ginny obróciła się momentalnie, lecz
i tak różdżka Rona była już wycelowana w nią. Jego twarz pokrywał dziwny
grymas.
-
Nie ruszaj się – rozkazał.
- Bo
co? – odszczekała.
Jej ręka zadrżała, lecz nie
podniosła jej. Zdawała sobie sprawę, że brat ma nad nią przewagę i nim zdoła
wycelować zostanie rozbrojona.
-
Coś ty sobie myślała?! – ryknął na nią.
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę.
Nie bardzo rozumiała pytanie brata.
-
Znowu się upił? – rzuciła przez ramię do członków swojej rodziny.
-
Nie kpij ze mnie! – wrzeszczał Ronald.
Jego głos obudził Harry’ego, gdyż z
wyższego piętra dobiegł do nich odgłos kroków. Będący w amoku Ron uśmiechnął
się szyderczo.
-
Wspaniale – powiedział sam do siebie.
-
Nie kpię z ciebie – odpowiedziała lodowato dziewczyna – alkoholizm to poważny
problem wśród Mugoli – jej głos ociekał jadem.
-
Nie jestem Mugolem!
-
Och, zostałeś fanem Czystej Krwi?
-
Pożałujesz – zagroził Ron.
Tego było już byt wiele dla
wszystkich zebranych.
-
Jeśli jej coś zrobisz… - zaczęła Hermiona.
- … to
matka cię nie uratuje… - kontynuował George.
- …
przed nami. – zakończył groźnie Charlie.
Ron spojrzał na nich oniemiały. Nim
zareagował za jego plecami rozległy się kroki drugiego mieszkańca domu. Harry
zatrzymał się kilka kroków od przyjaciela – a przynajmniej tak o nim myślał do
tej pory…
- Co
tu się dzieje? – spytał, a w jego głosie czuć był zszokowanie.
Ronald obracał się powoli w jego
stronę. Ręką trzymająca różdżkę drżała mu straszliwie. Ginny wykorzystała tę
sytuację.
- Drętvota!
Oszołomiła brata. Pozostali krewni
zareagowali aplauzem. Hermiona pisnęła. Syriusz zaklaskał. Oczy Pottera
powiększyły się do rozmiarów dużej monety.
- Co
do… - nie był w stanie się wysłowić.
Tutaj łączonymi siłami Hermiony i
bezuchego rudzielca zostało mu pokrótce wyjaśnione jak jego współlokator z Wieży
Gryfindoru zareagował na wieść o jego romansie z siostrą. Po zakończeniu
opowieści Harry miał minę zbitego psa.
-
Nie łam się, stary – powiedział George poklepując go po ramieniu – my nic nie
mamy do tego. Bill i Percy też.
-
Chyba musimy wcześniej udać się do mamy – stwierdziła chłodno Ginny.
Po kilku minutach pocieszania
Chłopca, Który się Załamał z Rona cofnięto oszołomienie. Spojrzał pusto na
braci, a następnie wrogo na siostrę i jej chłopaka. Wybiegł z domu nim
ktokolwiek zdołał coś powiedzieć.
-
Pójdę za nim – oznajmiła Granger i także opuściła Grimmauld Place.
-
Dobrze nam idzie – wyjąkał Harry.
-
Ron to kretyn – rzekł George.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz