Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 5 lutego 2013

19. Listy



Rozdział 19
Listy

            Syriusz przeczytał dokładnie 2 razy list od Harry’ego Pottera. Za każdym razem dokładnie interpretował każdą sylabę, co wywołało salwę śmiechu u przyglądającemu się tej sytuacji – Ahmeda. W końcu Syriusz zdecydował, że wie co odpowiedzieć chrześniakowi. Nie słyszał nigdy o bliznach – stworzonych przez czarnoksięskie zaklęcia – bolących po jakimś czasie, dlatego uznał że najlepiej będzie jak chłopak powie o wszystkim Dumbeldorowi, sam zresztą też chciał napisać do dyrektora w sprawie rzekomych horkruksów Voldemorta.
            Chwilę po wysłaniu odpowiedzi do Harry’ego do Syriusza doleciała kolejna sowa. Tym razem była to maleńka sówka o dużych, czarnych, kontrastujących z jej posturą oczach. W dziobie trzymała kopertę. Łapa pogłaskał ją po upierzeniu i odebrał kopertę. Otworzył list i zaczął czytać:
Drogi Łapo
Z pewnością zszokował Cię mój list. Domyślam się, że już wiesz kim jestem. Nie miałem okazji z Tobą pomówić o wydarzeniach z czerwca.
W kopercie znajdują się dwukierunkowe lusterka – te z których korzystaliście z Jamesem w szkole. Dzięki nim będziemy mogli rozmawiać bez obaw, że przechwycą nasze listy. Mam nadzieję, że pamiętasz jak działają.
Do usłyszenia Lunatyk
            Syriusz poczuł dziwne ukłucie w okolicach żołądka na myśl o lusterku. Tyle lat służyło mu i Jamesowi do kontaktowania się podczas oddzielnych szlabanów, a po szkole do kontaktowania się kiedy zamieszkali osobno lub wykonywali misję dla Zakonu i musieli się ze sobą porozumiewać wywołując jak najmniej hałasu.
            Teraz trzymał to magiczne lusterko w dłoni i wiedział, że kiedy szepnie do niego imię Pottera ten się nie odezwie. Przez chwilę patrzył w swoje odbicie, gdy nagle jego umysł natrafił na fantastyczny pomysł. Przecież może kontaktować się z Potterem za jego pomocą! Nie, nie z Jamesem, gdyż ten od wielu lat nie żyje, ale jego syn Harry nadal ma się dobrze i mieszka obecnie w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.  Teraz jeszcze nie nadszedł czas na podarowanie tego wspaniałego prezentu chrześniakowi, ale może za rok. Czemu by nie spróbować? To może się udać – tylko najpierw musza się gdzieś spotkać. Jak na razie nadrobi za jego pomocą braki w kontaktach z Lupinem. Tylko najpierw musi znaleźć się sam.
- Nie chcesz odpisać? – rozmyślenia Blacka zostały przerwane przez Ahmeda.
- Odpowiem inaczej – odpowiedział Syriusz i uśmiechnął się tajemniczo.
            Po raz pierwszy od dawna przypominał samego siebie z przed pobytu w Azkabanie. Włosy sięgały mu prawie do ramion i odzyskiwały powoli swój naturalny czarny kolor. Twarz jakby się wygładziła i stała pełniejsza, a włosy ponownie odzyskiwały biel. Szare oczy patrzyły bardzo żywo na przyjaciela i nie zdradzały nawet śladów po niedawnej odsiadce w Azkabanie. Z pewnością bardziej przypominał teraz siebie z młodości niż mężczyznę, który niedawno zwiał z pilnie strzeżonego więzienia na malutkiej wysepce, z dala od lądu.
- To co teraz zrobimy Syriuszu?
- Hmmm… - zamyślił się – rozbijemy się tu i poczekamy na wiadomość od Dumbeldore.
- No dobra, ale to może potrwać – rzekł Arab.
- Wiem, jednak jako zbieg nie mogę pokazać się w Anglii – wyjaśnił Łapa.
            Obaj mężczyźni dobyli swoje różdżki i rzucając kilka zaklęć obronnych jak i tych przydatnych na biwaku, stworzyli mały obóz, w którym mieli poczekać przez jakiś czas na wiadomość od dyrektora Hogwartu.
            Noc minęła im bardzo szybko, z pewnością wpływ na to miało zmęczenie niedawną walką z aurorami jak i dość długa teleportacja. Z pewnością namioty, w których spali dorzuciły swoje trzy grosze do długości snu mężczyzn. Były to wysokie namioty, kiedy weszło się do środka można było zauważyć coś w rodzaju przedpokoju, w którym znajdowały się wieszaki oraz stojak na parasole. Dalej były 3 pomieszczenia. Najmniejsze stanowiła łazienka, której większą część zajmowała wanna. Kolejnym pomieszczeniem była kuchnia, z niedużym stołem pod ścianą, dzięki czemu służyła też za jadalnie. Wyposarzenie kuchni czarodzieja nie różniło się zbyt dużo od mugolskiej kuchni. Jedynym wyjątkiem był fakt, że nie można tu było znaleźć kuchenki elektrycznej i innych mugolskich sprzętów na prąd, a zamiast nich był piec kaflowy, czy mały kominek. Ostatnim pomieszczeniem był pokój. Znajdowały się w nim jednoosobowe drewniane łóżko - niedbale pościelone – dwuosobowa, beżowa kanapa, z resztą cała reszta namiotu udekorowana była w tym kolorze. Nad jej oparciem było jedno z dwóch okien w namiocie – drugie znajdowało się w kuchni.
            Syriusz siedział właśnie w kuchni swojego namiotu i jadł jajecznicę – nie wiadomo skąd wziął jajka na Saharze… Konsumpcje przerwało mu ciche, choć coraz głośniejsze i bardziej agresywne stukanie w okno. Oderwał się powoli od posiłku i spojrzał w tamtą stronę. Do okna stukał dziobem średniej wielkości puchacz. Syriusz widząc go gwałtownie poderwał się z krzesła, na którym siedział i ruszył otworzyć okno.
            Kiedy otworzył okno puchacz wleciał do pomieszczenia i zaczął zawzięcie dziobać śniadanie Łapy. Ten niewzruszony podszedł, usiadł na krześle i oderwał list o nogi ptaka.
List był krótki, a jego treść pogorszyła humor animaga:
Łapo
Nie możesz udać się do miejsca o którym wspomniałem. Wynikły tam pewne nieprzewidziane okoliczności. Ogólnie dzieje się wiele dziwnego w naszym świecie.
Musisz sam znaleźć sobie jakieś miejsca na przechowanie swojego futra, najlepiej bądź blisko Europy. Na pewno coś wymyślisz. Zmieniaj często gospodarza.
Pozdrawiam A.P.W.B.D

            Wieści z listu były fatalne. Na dodatek nic nie tłumaczyły. Mimo tego Syriusz odczuł pewnego rodzaju ulgę, teraz nie będzie musiał zaszywać się w afrykańskim buszu i może bez większych przeszkód ze strony dyrektora powrócić do Europy, a później jak miał nadzieje wróci do Anglii albo nawet i pojmie zdrajcę – Glizdogona.
- Czarny magu! – ryknął Black wybiegając z własnego namiotu i wskakując do drugiego – opuszczamy to miejsce!
- Dokąd teraz? – spytał Arab.
- Ja do Europy, a ty gdzie tylko zechcesz… chociaż możesz też iść dalej ze mną. Oczywiście jeśli chcesz – odpowiedział Black.
- Wolę pozostać w Maroku – odrzekł niezbyt przyjaźnie Ahmed.
- Jak chcesz, ja muszę natychmiast ruszać na północ – wyznał szczęśliwy Syriusz.
- Więc musimy się pożegnać przyjacielu – powiedział już bardziej przyjaźnie Arab.
            I znów wyjęli różdżki, zęby za ich pomocą pozdejmować czary ochronne, posprzątać obóz i ruszyć w dalszą drogę. Cały proces zajął im około 2 -3 minut. Po czym teleportowali się do Rabatu, gdzie mieli się rozstać. Czarny Mag udał się do swojego biura, na osiedlu identycznych budynków, a Syriusz w kierunku portu – skąd miał popłynąć do Włoch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz