Rozdział 20
Rejs
Był piękny wrześniowy poranek. Syriusz
Black stał w końcu długiej kolejki do wejścia na pokład liniowego statku
pasażerskiego o nazwie „Margaritta”.
Wyczekiwał na moment, kiedy przekroczy pokład statku i wyruszy z
powrotem na Stary Kontynent. Coraz bardziej niecierpliwił się nie widząc od
paru miesięcy swojego chrześniaka. Czul jak wracają do niego wszystkie złe
wspomnienia z ostatnich kilkunastu lat. Śmierć Dorkas Meadows… Zdrada Petera
Pettigrew… Śmierć Potterów… Azkaban… Harry nie wierzący w jego niewinność…
Radość Snape po ponownym złapaniu go.. Pościg dementorów… Strata Leony…
Kolejka powoli przemieszczała się w
stronę burty. Wraz z nią Syriusz zatracał się we własnej rozpaczy coraz
bardziej. Dlaczego wszyscy jego bliski musieli tak cierpieć lub ginąć? Czym,
takim zawinił? I komu? Mimo wielu lat znęcania się nad Snape’ m i płatania
figli Ślizgonom w gruncie rzeczy był przecież dobrym człowiekiem… dlaczego?
Rozpacz animaga została przerwana
przez głos kobiety – młodej, ładnej i miłej kobiety
- Buongiorno.
Pański bilet, proszę?
Syriusz wyjął sporych rozmiarów
kartkę z kieszeni postrzępionego płaszcza podróżnego i podał go kobiecie. Przy
okazji przyjrzał się jej uważniej. Na oko miała około 20 lat. Długie do połowy
pleców, gęste blond włosy, opadały falami. Duże, zielone oczy uważnie przyglądały
się kartce, trzymanej przez drobne rączki, które tak jak i cała reszta jej
ciała była odrobine zbyt blada jak na osobę mieszkającą nad morzem Śródziemnym.
Jeszcze raz zerknął na jej twarz. Miała kilka drobnych piegów na policzkach,
leciutkie rumieńce na policzkach i drobny makijaż. Wyglądała naprawdę uroczo.
- Może pan
wejść. Wszystko się zgadza.
Głos nie dobiegł do jego uszu. Teraz
lustrował resztę jej ciała i ubioru. Ubrana była w niebieski uniform. Wyglądał
jak połączenie marynarki o dość odważnym dekolcie ze spódniczką, która kończyła
się tuż nad kolanami dziewczyny. Dzięki temu odsłaniał jej zgrabne, nieco zbyt
chude łydki. Nagie stopy okryte były również niebieskimi sandałami na wysokim
obcasie. Syriusz ponownie podniósł wzrok, chcąc przyjrzeć się bliżej jej
biustowi…
- Halo!
Słyszy mnie pan?
- Tak? –
odparł niezbyt przytomnie Black.
- Może pan
wejść – oznajmiła uprzejmym, choć nieco zniecierpliwionym głosem blondynka.
- Ach tak,
już idę. Miłego dnia – pożegnał się z uśmiechem na ustach i wkroczył
nonszalancko na pokład. Przez co dziewczyna zachichotała i kontynuowała swoją
pracę.
Udał się w stronę baru. Od Ahmeda
miał trochę mugolskich pieniędzy. Po kupnie biletu nie zostało mu ich zbyt
dużo, ale powinno starczyć na drinka i coś do jedzenia.
Powolnym, nonszalanckim krokiem
Syriusz wkroczył do baru. Zamówił u starego barmana drinka, po czym podszedł do
stojącej za ladą obok kobiety i z drinkiem w ręku poprosił o pizze – hawajską. „Zaczynam,
dzień od pizzy, coś psujesz się panie Black” – pomyślał. Po skończonym śniadanie wyszedł z powrotem na
pokład.
Liniowiec nie był wielkim statkiem,
należał do tych, które codziennie pokonują stałą trasę i przewożą określoną
liczbę pasażerów, którzy w tym momencie znajdowali się głównie w kajutach.
Pokład był niemal pusty. Przy jednej z burt stała młoda kobieta, w której
Syriusz rozpoznał blondynkę kontrolującą bilety przy wejściu na statek. Znów
mógł podziwiać jej urodę – tym razem w świetle promieni słonecznych. Z
odległości kilkudziesięciu metrów – tyle od niej stał Łapa – zdawała się niemal
kąpać w złotych promykach.
Po chwili Syriusz uzmysłowił sobie,
że musi komicznie wyglądać wpatrując się bezmyślnie w postać młodej dziewczyny.
On facet po trzydziestce wpatrujący się tak w dziewczynę co najmniej o ponad 10
lat młodszą. Nie, musi z tym skończyć…
Wewnętrzną walkę Blacka przerwała duża
sowa śnieżna, która frunęła do niego z listem w szponach. Syriusz rozpoznał ja
od razu. To była Hedwiga – sowa Harry’ego Pottera. Syriusz pozwolił by
wylądowała na jego ramieniu i rzucił się do czytania listu. Z każdą linijką
jego twarz coraz bardziej pochmurniała. Harry pisał o nowym nauczycielu obrony
przed czarną magią – Szalonokim Moody – i kolejnych problemach z blizną, która go bolała
i wywoływała nie potrzebne wizje, przebłyski tego co dzieje się u Lorda
Voldemorta. Syriusz błyskawicznie
nabazgrał odpowiedź na czystej kartce - od czasu pobytu na Saharze cały czas
nosił przy sobie mały plik czystych kartek, a w płaszczu trzymał pióro i
atrament. Napisał, że rusza na północ co było zgodne z prawdą, a wieść o
bolącej bliźnie chrześniaka skorygowała jego plany, teraz musi podążać do
Anglii. Po prostu innego wyjścia nie ma. Musi tam być i czuwać nad
bezpieczeństwem Pottera. Hedwiga odpoczywała jeszcze chwile na jego ramieniu po
czym wyruszyła w podróż powrotną z nowym listem.
- Ciekawy
sposób korespondencji.
- Słucham? –
odparł Syriusz odwracając się w stronę osoby, która najwyraźniej nakryła go na
magicznym przekazywaniu wiadomości przez sowę.
- Nigdy nie
widziałem żeby ktoś wysyłał listy za pomocą sowy. Musi mieć pan rękę do
zwierząt – powiedziała z perlistym uśmiechem blondynka.
- To sowa
mojego chrześniaka – oznajmił z dumą.
- Musi być
mądry po panu – pochlebiła Syriusza dziewczyna.
- Jest, a
ma kilka lat mniej niż Ty – wyznał szczerze.
- Naprawdę?
– spytała dziewczyna, po czym dodała – ja mam AŻ 19 lat.
- Na prawdę.
Wyglądasz na kilka lat starszą niż jesteś – odparł pewnym głosem Syriusz.
- Komplemenciarz
z pana – zaśmiała się dziewczyna.
- Takiej
pięknej młodej damie trudno nie powiedzieć czegoś miłego – żachnął się mężczyzna
i nonszalancko oparł o burtę.
- Dziękuję –
odparła blondynka trzepocząc rzęsami i pokrywając się nieznacznym rumieńcem.
Reszta poranka minęła Syriuszowi na
gawędzeniu z dziewczyną. Dowiedział się o niej m.in., że ma na imię Andrea i
jest na połowie Włoszką i Szwedką. Całkiem ciekawe połączenie pomyślał Łapa.
Świetnie im się rozmawiało - nie
zauważyli jak nastało południe.
- Pójdzie
pan ze mną na obiad? – zaproponowała Andrea.
- Z wielką
chęcią ci potowarzyszę. Mówiłem już żebyś nie mówiła mi per pan? – spytał
- Kilka
razy – zaśmiała się dziewczyna.
Syriusz zdawał się być wesołym
człowiekiem, można by nawet powiedzieć, że jest szczęśliwy, ale były to tylko
pozory. Mimo pogodnej rozmowy z Andreą, cały czas myślami krążył wokół osób
znajdujących się na odległej wyspie. Przed nim jeszcze długa droga, ale
dlaczego nie ubarwić by podróży przelotnym romansem? W końcu kiedy trafi do
Wielkiej Brytanii może nie mieć już czasu na takie przyziemne rzeczy jak
romanse i związki. Pora zobaczyć ile zostało z tego słynnego zdobywcy damskich
serc i nie tylko ich z czasów szkolnych.
Po obiedzie Syriusz wybrał się z
Andreą na zwiedzanie statku. Ona znała go już dość dobrze, a on mimo, że nie
pierwszy raz podróżował w ten sposób, pozwalał jej oprowadzać się jak małemu dziecku.
Był od niej kilkanaście lat starszy mimo to nie mógł oderwać od niej wzroku,
ona zdawała się powoli dostrzegać to w jego oczach wraz z rosnącym pożądaniem. Podobało
się to jej. Nie raz zdarzało się jej dostrzec to u chłopaków w jej wieku.
Pierwszy raz zdała sobie sprawę, że działa w ten sposób na mężczyznę o wiele
starszego od siebie. Ciekawiło ją jak rozwinie się zbliżający się powoli ku
końcowi rejs.
Byli właśnie w korytarzu pod pokładem,
kiedy Andrea otworzyła drzwi od pewnej kajuty i weszła do środka nic nie
mówiąc. Syriuszowi wydało się to dziwne, bo do tej pory usta jej się niemal nie
zamykały. Kiedy wszedł za nią drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem.
- Gdzie
jesteśmy?
- W mojej
kajucie – odrzekła blondynka, rozpuszczając swoje długie włosy.
- Co w niej
jest najciekawszego? – zapytał Black kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Ja –
odpowiedziała tajemniczo Andrea. Po czym podeszła do Syriusza i zsunęła mu z
ramion płaszcz, który upadł na drewnianą podłogę wywołując hałas rozbitym
kałamarzem – później to posprzątamy – oznajmiła dziewczyna przytulając się do
Blacka.
Chwile później już całowali się
namiętnie, nadal do siebie przytuleni. Syriusz włożył jej ręce pod uniform i
pociągnął go w górę. Kiedy się od siebie oderwali dziewczyna automatycznie
została pozbawiona tej części garderoby. Teraz stała przed nim tylko w ładnej,
białej, zakończonej delikatną koronką bieliźnie. Na reszcie Łapa mógł przyjrzeć
się bliżej jej biustowi. Był całkiem spory. Patrzył tak chwilę na nią po czym
znów przylgnęli do siebie ponownie się całując. Język Syriusza wdarł się do ust
blondynki i pieścił jej podniebienie. Jego ręce błądziły po jej ciele
sprawiając jej przyjemny masarz, dłuższą chwile przystanęły na tyłku dziewczyny
i na staniku, który po kilku sekundach został rozpięty. Andrea nie pozostając
dłużna mężczyźnie pozbawiła go całej góry garderoby – także kiedy ponownie się
przytulili Syriusz czuł na swoim torsie jej nabrzmiał sutek. Bardzo mu się to
spodobało. Nadal całując i głaszcząc dziewczynę poprowadził ją ku łóżku. „To będzie całkiem udany rejs” –
pomyślał.
Kajutę Andrei opuścili dopiero na kilka
minut przed dopłynięciem na półwysep Apeniński. Wyszli z poczuciem spełnienia.
Syriusz przyznał sobie w duchu, iż właśnie tego było mu trzeba, chociaż na
chwile mógł oderwać się od stale powracających do niego myśli. Wyszli na
pokład. Andrea udała się ku miejscu przez, które pasażerowie mieli opuścić okręt,
a Black towarzyszył jej. Dzięki temu kiedy wpłynęli do portu, był pierwszym,
który opuścił statek. Teraz był już zdecydowanie bliżej spotkania z młodym
Potterem. Jakoś nie bardzo było mu żal młodej dziewczyny, której już więcej nie
spotka, kiedy był dość daleko od niej wyjął różdżkę i celując w nią szepnął: „Obliviate”
. Lepiej zmienić jej pamięć, po co ma cierpieć? Jeżeli więcej się nie spotkają.
On – Syriusz Black – nie ma czasu zostać tu z nią, chociaż te parę dni. Czuł
lekkie poczucie winy, ale wszystkie dziewczyny, z którymi się ostatnio wiązał
kiepsko kończyły… Oszczędzi jej tego, jest młoda i na pewno znajdzie gdzieś
odpowiedniego mężczyznę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz