Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 5 lutego 2013

20. Rejs



Rozdział 20
Rejs

            Był piękny wrześniowy poranek. Syriusz Black stał w końcu długiej kolejki do wejścia na pokład liniowego statku pasażerskiego o nazwie „Margaritta”.  Wyczekiwał na moment, kiedy przekroczy pokład statku i wyruszy z powrotem na Stary Kontynent. Coraz bardziej niecierpliwił się nie widząc od paru miesięcy swojego chrześniaka. Czul jak wracają do niego wszystkie złe wspomnienia z ostatnich kilkunastu lat. Śmierć Dorkas Meadows… Zdrada Petera Pettigrew… Śmierć Potterów… Azkaban… Harry nie wierzący w jego niewinność… Radość Snape po ponownym złapaniu go.. Pościg dementorów… Strata Leony…
            Kolejka powoli przemieszczała się w stronę burty. Wraz z nią Syriusz zatracał się we własnej rozpaczy coraz bardziej. Dlaczego wszyscy jego bliski musieli tak cierpieć lub ginąć? Czym, takim zawinił? I komu? Mimo wielu lat znęcania się nad Snape’ m i płatania figli Ślizgonom w gruncie rzeczy był przecież dobrym człowiekiem… dlaczego?
            Rozpacz animaga została przerwana przez głos kobiety – młodej, ładnej i miłej kobiety
- Buongiorno. Pański bilet, proszę?
            Syriusz wyjął sporych rozmiarów kartkę z kieszeni postrzępionego płaszcza podróżnego i podał go kobiecie. Przy okazji przyjrzał się jej uważniej. Na oko miała około 20 lat. Długie do połowy pleców, gęste blond włosy, opadały falami. Duże, zielone oczy uważnie przyglądały się kartce, trzymanej przez drobne rączki, które tak jak i cała reszta jej ciała była odrobine zbyt blada jak na osobę mieszkającą nad morzem Śródziemnym. Jeszcze raz zerknął na jej twarz. Miała kilka drobnych piegów na policzkach, leciutkie rumieńce na policzkach i drobny makijaż. Wyglądała naprawdę uroczo.
- Może pan wejść. Wszystko się zgadza.
            Głos nie dobiegł do jego uszu. Teraz lustrował resztę jej ciała i ubioru. Ubrana była w niebieski uniform. Wyglądał jak połączenie marynarki o dość odważnym dekolcie ze spódniczką, która kończyła się tuż nad kolanami dziewczyny. Dzięki temu odsłaniał jej zgrabne, nieco zbyt chude łydki. Nagie stopy okryte były również niebieskimi sandałami na wysokim obcasie. Syriusz ponownie podniósł wzrok, chcąc przyjrzeć się bliżej jej biustowi…
- Halo! Słyszy mnie pan?
- Tak? – odparł niezbyt przytomnie Black.
- Może pan wejść – oznajmiła uprzejmym, choć nieco zniecierpliwionym głosem blondynka.
- Ach tak, już idę. Miłego dnia – pożegnał się z uśmiechem na ustach i wkroczył nonszalancko na pokład. Przez co dziewczyna zachichotała i kontynuowała swoją pracę.
            Udał się w stronę baru. Od Ahmeda miał trochę mugolskich pieniędzy. Po kupnie biletu nie zostało mu ich zbyt dużo, ale powinno starczyć na drinka i coś do jedzenia.
            Powolnym, nonszalanckim krokiem Syriusz wkroczył do baru. Zamówił u starego barmana drinka, po czym podszedł do stojącej za ladą obok kobiety i z drinkiem w ręku poprosił o pizze – hawajską. „Zaczynam, dzień od pizzy, coś psujesz się panie Black” – pomyślał.  Po skończonym śniadanie wyszedł z powrotem na pokład.
            Liniowiec nie był wielkim statkiem, należał do tych, które codziennie pokonują stałą trasę i przewożą określoną liczbę pasażerów, którzy w tym momencie znajdowali się głównie w kajutach. Pokład był niemal pusty. Przy jednej z burt stała młoda kobieta, w której Syriusz rozpoznał blondynkę kontrolującą bilety przy wejściu na statek. Znów mógł podziwiać jej urodę – tym razem w świetle promieni słonecznych. Z odległości kilkudziesięciu metrów – tyle od niej stał Łapa – zdawała się niemal kąpać w złotych promykach.
            Po chwili Syriusz uzmysłowił sobie, że musi komicznie wyglądać wpatrując się bezmyślnie w postać młodej dziewczyny. On facet po trzydziestce wpatrujący się tak w dziewczynę co najmniej o ponad 10 lat młodszą. Nie, musi z tym skończyć…
            Wewnętrzną walkę Blacka przerwała duża sowa śnieżna, która frunęła do niego z listem w szponach. Syriusz rozpoznał ja od razu. To była Hedwiga – sowa Harry’ego Pottera. Syriusz pozwolił by wylądowała na jego ramieniu i rzucił się do czytania listu. Z każdą linijką jego twarz coraz bardziej pochmurniała. Harry pisał o nowym nauczycielu obrony przed czarną magią – Szalonokim Moody – i  kolejnych problemach z blizną, która go bolała i wywoływała nie potrzebne wizje, przebłyski tego co dzieje się u Lorda Voldemorta.  Syriusz błyskawicznie nabazgrał odpowiedź na czystej kartce - od czasu pobytu na Saharze cały czas nosił przy sobie mały plik czystych kartek, a w płaszczu trzymał pióro i atrament. Napisał, że rusza na północ co było zgodne z prawdą, a wieść o bolącej bliźnie chrześniaka skorygowała jego plany, teraz musi podążać do Anglii. Po prostu innego wyjścia nie ma. Musi tam być i czuwać nad bezpieczeństwem Pottera. Hedwiga odpoczywała jeszcze chwile na jego ramieniu po czym wyruszyła w podróż powrotną z nowym listem.
- Ciekawy sposób korespondencji.
- Słucham? – odparł Syriusz odwracając się w stronę osoby, która najwyraźniej nakryła go na magicznym przekazywaniu wiadomości przez sowę.
- Nigdy nie widziałem żeby ktoś wysyłał listy za pomocą sowy. Musi mieć pan rękę do zwierząt – powiedziała z perlistym uśmiechem blondynka.
- To sowa mojego chrześniaka – oznajmił z dumą.
- Musi być mądry po panu – pochlebiła Syriusza dziewczyna.
- Jest, a ma kilka lat mniej niż Ty – wyznał szczerze.
- Naprawdę? – spytała dziewczyna, po czym dodała – ja mam AŻ 19 lat.
- Na prawdę. Wyglądasz na kilka lat starszą niż jesteś – odparł pewnym głosem Syriusz.
- Komplemenciarz z pana – zaśmiała się dziewczyna.
- Takiej pięknej młodej damie trudno nie powiedzieć czegoś miłego – żachnął się mężczyzna i nonszalancko oparł o burtę.
- Dziękuję – odparła blondynka trzepocząc rzęsami i pokrywając się nieznacznym rumieńcem.
            Reszta poranka minęła Syriuszowi na gawędzeniu z dziewczyną. Dowiedział się o niej m.in., że ma na imię Andrea i jest na połowie Włoszką i Szwedką. Całkiem ciekawe połączenie pomyślał Łapa. Świetnie im  się rozmawiało - nie zauważyli jak nastało południe.
- Pójdzie pan ze mną na obiad? – zaproponowała Andrea.
- Z wielką chęcią ci potowarzyszę. Mówiłem już żebyś nie mówiła mi per pan? – spytał
- Kilka razy – zaśmiała się dziewczyna.
            Syriusz zdawał się być wesołym człowiekiem, można by nawet powiedzieć, że jest szczęśliwy, ale były to tylko pozory. Mimo pogodnej rozmowy z Andreą, cały czas myślami krążył wokół osób znajdujących się na odległej wyspie. Przed nim jeszcze długa droga, ale dlaczego nie ubarwić by podróży przelotnym romansem? W końcu kiedy trafi do Wielkiej Brytanii może nie mieć już czasu na takie przyziemne rzeczy jak romanse i związki. Pora zobaczyć ile zostało z tego słynnego zdobywcy damskich serc i nie tylko ich z czasów szkolnych.
            Po obiedzie Syriusz wybrał się z Andreą na zwiedzanie statku. Ona znała go już dość dobrze, a on mimo, że nie pierwszy raz podróżował w ten sposób, pozwalał jej oprowadzać się jak małemu dziecku. Był od niej kilkanaście lat starszy mimo to nie mógł oderwać od niej wzroku, ona zdawała się powoli dostrzegać to w jego oczach wraz z rosnącym pożądaniem. Podobało się to jej. Nie raz zdarzało się jej dostrzec to u chłopaków w jej wieku. Pierwszy raz zdała sobie sprawę, że działa w ten sposób na mężczyznę o wiele starszego od siebie. Ciekawiło ją jak rozwinie się zbliżający się powoli ku końcowi rejs.
            Byli właśnie w korytarzu pod pokładem, kiedy Andrea otworzyła drzwi od pewnej kajuty i weszła do środka nic nie mówiąc. Syriuszowi wydało się to dziwne, bo do tej pory usta jej się niemal nie zamykały. Kiedy wszedł za nią drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem.
- Gdzie jesteśmy?
- W mojej kajucie – odrzekła blondynka, rozpuszczając swoje długie włosy.
- Co w niej jest najciekawszego? – zapytał Black kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Ja – odpowiedziała tajemniczo Andrea. Po czym podeszła do Syriusza i zsunęła mu z ramion płaszcz, który upadł na drewnianą podłogę wywołując hałas rozbitym kałamarzem – później to posprzątamy – oznajmiła dziewczyna przytulając się do Blacka.
            Chwile później już całowali się namiętnie, nadal do siebie przytuleni. Syriusz włożył jej ręce pod uniform i pociągnął go w górę. Kiedy się od siebie oderwali dziewczyna automatycznie została pozbawiona tej części garderoby. Teraz stała przed nim tylko w ładnej, białej, zakończonej delikatną koronką bieliźnie. Na reszcie Łapa mógł przyjrzeć się bliżej jej biustowi. Był całkiem spory. Patrzył tak chwilę na nią po czym znów przylgnęli do siebie ponownie się całując. Język Syriusza wdarł się do ust blondynki i pieścił jej podniebienie. Jego ręce błądziły po jej ciele sprawiając jej przyjemny masarz, dłuższą chwile przystanęły na tyłku dziewczyny i na staniku, który po kilku sekundach został rozpięty. Andrea nie pozostając dłużna mężczyźnie pozbawiła go całej góry garderoby – także kiedy ponownie się przytulili Syriusz czuł na swoim torsie jej nabrzmiał sutek. Bardzo mu się to spodobało. Nadal całując i głaszcząc dziewczynę poprowadził ją ku łóżku. „To będzie całkiem udany rejs” – pomyślał.
            Kajutę Andrei opuścili dopiero na kilka minut przed dopłynięciem na półwysep Apeniński. Wyszli z poczuciem spełnienia. Syriusz przyznał sobie w duchu, iż właśnie tego było mu trzeba, chociaż na chwile mógł oderwać się od stale powracających do niego myśli. Wyszli na pokład. Andrea udała się ku miejscu przez, które pasażerowie mieli opuścić okręt, a Black towarzyszył jej. Dzięki temu kiedy wpłynęli do portu, był pierwszym, który opuścił statek. Teraz był już zdecydowanie bliżej spotkania z młodym Potterem. Jakoś nie bardzo było mu żal młodej dziewczyny, której już więcej nie spotka, kiedy był dość daleko od niej wyjął różdżkę i celując w nią szepnął: „Obliviate” . Lepiej zmienić jej pamięć, po co ma cierpieć? Jeżeli więcej się nie spotkają. On – Syriusz Black – nie ma czasu zostać tu z nią, chociaż te parę dni. Czuł lekkie poczucie winy, ale wszystkie dziewczyny, z którymi się ostatnio wiązał kiepsko kończyły… Oszczędzi jej tego, jest młoda i na pewno znajdzie gdzieś odpowiedniego mężczyznę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz