Rozdział 21
Spotkanie
Jesień w Cagliari był w tym roku
wyjątkowo ciepły. Czerwieniące się powoli Słońce zbliżało się ku zachodowi,
delikatnie głaszcząc ciepłym promykiem ludzi w policzki. Jednym z ludzi, którzy
właśnie poddawali się tej pieszczocie był Syriusz Black. Mężczyzna przybył do
miasta zaledwie kilka dni temu z Afryki. Podróżował na wygodnym statku,
powinien być wypoczętym, ale nie był. Od wielu dni odczuwał zmęczenie –
psychiczne. Żył w ciągłym strachu, że lada moment nakryją go aurorzy lub
dementorzy i będzie musiał powrócić do ponurej i przyprawiającej prawie
wszystkich więźniów do obłędu – on był jedynym znanym wyjątkiem. Nie mógł tak
żyć. Każda bliska mu osoba po jakimś czasie odchodziła – zwykle na zawsze.
Potrzebował porozmawiać z kimś naprawdę mu bliskim. I właśnie wpadł na pomysł
jak to zrobić.
Przez te ostatnie chwile na statku –
podczas pobytu w kajucie Andrei – zupełnie zapomniał o dwukierunkowym lusterku,
przysłanym mu przez Lupina. Teraz potrzebował tylko trafić do jakiegoś nie
odwiedzanego przez zwykłych ludzi miejsca i skontaktować się z przyjacielem,
ale do tego czasu może zadowolić się pieszczotami promieni zachodzącego Słońca
– co były całkiem przyjemne.
Tuż po zachodzie Łapa postanowił
znaleźć jakieś miejsce na nawiązanie kontaktu z Lupinem. Nie znając włoskiego
trudno było się dogadać z miejscowymi. Zdecydował to zmienić. Błyskawicznie
odnalazł wzrokiem pusty zaułek. Szybkim krokiem ruszył w jego stronę. Wewnątrz
niego stało kilka sporych pojemników na śmieci, a pomiędzy nimi biegały
szczury. Syriusz niewiele myśląc wyjął różdżkę i rzucił na siebie zaklęcie
dzięki, któremu będzie rozumiał co do niego mówią i może nawet uda mu się coś
wypocić po włosku.
Nonszalanckim krokiem ruszył w
stronę niewielkiej grupki wyglądającej
na tutejszych mieszkańców. Nie musiał nawet z nimi rozmawiać – z resztą ten nie
zwykle trudny czar jakim jest zaklęcie chwilowej znajomości języków, udało mu się
rzucić tylko częściowo poprawnie. Nie umiał mówić po włosku, ale rozumiał
większość rozmów. I właśnie z rozmowy grupki tutejszych usłyszał informacje o
Parku Narodowym Monta Arcosu. Park według tego co zrozumiał Black porośnięty
był zewsząd lasami i zamieszkiwały go dzikie zwierzęta. W puszczy powinno być
sporo możliwości na rozmowy z Lupinem. Odszedł do zabrudzonej bocznej uliczki i
teleportował się z głośnym trzaskiem – co spowodowało przybicie kilku
zaciekawionych mugoli, ale już go nie było…
Syriusz znalazł się w lesie, bardzo
gęsto porośniętym drzewami. Przypominało to trochę busz jaki zazwyczaj
znajdował się na równiku. „To jest to” – pomyślał. To miejsce idealnie nadawało
się do spotkania sam na sam z Remusem. Szybkimi ruchami wyjął z kieszeni różdżkę
i lusterko. Rzucił kilka prostych zaklęć obronnych. Gdy skończył uniósł
lusterko na wysokość klatki piersiowej i szepnął w jego stronę „Remus”.
- Co mogę
dla ciebie zrobić Łapo? – spytało odbicie Lupina, które nie wiadomo skąd
pojawiło się w szklanej powierzchni.
- Możesz
pojawić się zaraz obok mnie.
- Gdzie
jesteś?
- Park
Narodowym Monta Arcosu, w pobliżu Cagliari – wyrecytował Syriusz, a widząc
zdziwienie na twarzy Lupina dodał – to na wyspie w pobliżu Włoch.
- Nie wiem
czy dobrze mi to wyjdzie – odparł zawstydzony Remus.
- Dasz
radę! Spójrz – powiedział Syriusz i
zaczął powoli wymachiwać ręką, w której trzymał lusterko w różne strony,
tak żeby Lunatyk mógł zobaczyć jak najwięcej szczegółów.
- No dobra
– rzekł po chwili Lupin – zaraz tam będę.
I rzeczywiście kilka sekund później
Syriusz usłyszał jakiś odległy trzask, po których nastąpiły kolejne – choć już
bardziej ciche – trzaski, za pewne oznaczające kroki jakiegoś człowieka. Syriusz
pewnym chodem szedł w stronę zbliżającego się przyjaciela. Mijał po drodze
rozmaite drzewa – ogromne dęby, smukłe i wysokie sosny oraz kilka drzew,
których nie potrafił zidentyfikować, ale wyglądały na tropikalne.
- Syriuszu!
Black obrócił się w stronę, z której
dochodziło wołanie i ujrzał zmierzającego w jego stronę Remusa Lupina. Jego stary przyjaciel nic się nie zmienił od ich ostatniego
spotkania we Wrzeszczącej Chacie. Włosy miał przyprószone siwizną, a twarz
wychudłą i zmęczoną. Ubrany był w brązowy płaszcz podróżnym a w ręku trzymał
różdżkę.
- Witaj
Remusie.
- Miło mi
cię w końcu spotkać w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach.
- Mam do
ciebie kilka pytań – Syriusz zaczął sprowadzać rozmowę na właściwe tory.
- Więc
pytaj Łapo…
- … po
pierwsze gdzie jest Glizdogon?
- Sądzimy,
że jest gdzieś w Albanii. Prawdopodobnie przebywa tam ze swoim panem, a raczej
tym co z niego zostało – wyjaśnił Lupin.
- W takim
razie o co chodzi z blizną Harry’ego?
- No cóż o tym
mi nic nie wiadomo…
-Dostałem
od niego list, w którym o tym pisał…
- O tym
czyli o czym? – przerwał mu Lunatyk.
- O bólach
jego blizny, która zazwyczaj daje osobie znać kiedy Voldemort jest blisko
Pottera.
- Hm… Nie
wiem nic o bliznach, które tak działają. Możliwe, że jest to jedyna taka blizna
na całym świecie – powiedział Remus z zaciekawieniem, marząc przy tym czoło,
zastanawiając się na blizną – Słyszałeś o mistrzostwach świata w quidditch’u? –
zmienił temat.
- No wiem,
że Harry był tam razem z przyjaciółmi i że grali w Anglii – odpowiedział Black.
- Nie o to
chodzi…
- … a o co?
- Po meczu
odbyła się „mała” – to słowo powiedział z naciskiem – demonstracja sił
śmierciożerców, którzy nadal są na wolności. Jak za dawnych czasów. Kolumna
czarnoksiężników albo raczej sług najpotężniejszego czarnoksiężnika wędrowała
po obozie lewitując rodzinę mugoli i tocząc drobną walkę z ludźmi z
ministerstwa – wyrecytował Remus.
- Ilu
złapano?
- Żadnego.
Uciekli na widok symbolu ich szefa na niebie – odpowiedział Remus – Nie nikogo
nie zabili, a Harry mimo drobnej przygody z zaginięciem różdżki nie miał
żadnych większych przygód z śmierciożercami…
- … więc
miał je z… z kim? – przerwał mu Łapa.
- Z ludźmi
z ministerstwa, ale nie znam szczegółów, więc nie pytaj o nie – wyjaśnił Lupin.
- Nadal nie
znaleziono też Berty Jorkins?
- Tak –
odpowiedział wilkołak - To akurat mnie nie dziwi skoro jej szefem jest
Ludo Bagman, który zna się tylko na odbijaniu
tłuczka w przeciwnika….
- To on też
pracuje w ministerstwie? – spytał Syriusz z niedowierzaniem.
- Jasne. Szef
departamentu Gier i sportów – odrzekł były nauczyciel obrony przed czarną
magią.
- To mi się
coraz bardziej nie podoba – warknął Syriusz.
- Racja,
dziwnie to wszystko wygląda – rzekł Remus przyznając rację Syriuszowi.
- A wydaje
mi się, że to wszystko przez jednego szczurka – zbiega…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz