Rozdział 103
Dawni przyjaciele
Luty zastał
Syriusza podczas sprawdzania wypracowań czwartoklasistów na temat Zaklęć
Niewybaczalnych. Pierwsze praca napawały go optymizmem co do poziomu wiedzy
jego uczniów. Niestety potem, z każdą kolejną, było coraz gorzej. Skutkiem tego
w połowie uznał, że nie jest to warte jego nerwów i udał się na prywatną lekcję
z Yui Chang.
Najmłodsza
panna Chang robiła niewiarygodne postępy. Black zastanawiał się czasami czy
ostatnią tak zdolną osobą w dziedzinie wykładanego przez niego przedmiotu nie był
Harry Potter. Poza jego chrześniakiem nikt nie przejawiał ku temu aż takich
zdolności. Nawet najzdolniejsza czarownica w swoim wieku – Hermiona Granger –
nie była aż taka dobra w Obronie. Istotnie pomiędzy wspomnianą trójką istniały
spore różnice. Za Hermioną przemawiało teoretyczne przygotowanie, którym
nadrabiała wrodzone braki czy też mniejszy poziom mocy. Harry miał z kolei
naturalne zdolności oraz niesamowite jak na jego wiek doświadczenie zdobyte
podczas licznych pojedynków z śmierciożercami jak i samym Lordem Voldemortem, a
czegoś takiego nie szło przyswoić z książek lub na salce treningowej. Yui z
kolei nie miała ani doświadczenia, ani talentu Pottera czy też doskonałej
znajomości teorii. Była to za to niezwykle ambitna. W odróżnieniu od panny Granger
jej ambicja była nakierowana tylko na jeden przedmiot. Z pozostałych radziła
sobie co najwyżej przeciętnie. Harry natomiast uczył się tego co umożliwiało mu
przeżycie – ciężko, więc znaleźć w tym coś dobrowolnego. Owszem z biegiem
czasu, po rozpoczęciu pracy aurora, zdał sobie sprawę, że musi się bardziej
przykładać do teorii oraz ćwiczeń magii bitewnej, jednak to wciąż nie było to
samo co u Yui.
- Dzisiaj zrobimy sobie przygotowanie do pojedynku – powiedział
Black do swojej najlepszej uczennicy, kiedy znalazł się z nią w jednej klasie.
Chang
patrzyła na niego oniemiała.
- Naprawdę? – spytała wreszcie.
- Tak – odparł serdecznym tonem – stań po drugiej stronie
klasy.
Kiedy
dziewczyna wykonała jego polecenie, machnął różdżką i meble usunęły się na boki
sali.
- Podnieś różdżkę jak ja – oznajmił nauczyciel demonstrując
przy tym odpowiedni ruch – i pokłoń się delikatnie przeciwnikowi. Zasady tego
wymagają – dodał widząc zaskoczenie na twarzy Azjatki.
Kiedy oboje
dopełnili formalnych wymagań Syriusz skierował swoją różdżkę w przeciwniczkę i
mruknął „Anteoculatia”.
Yui zgrabnym
ruchem umknęła klątwie.
- Zaczynamy – zaśmiał się Black.
- Babillous –
szepnęła Chang a z jej różdżki wystrzelił jasnożółty piorun.
- Protego!
Tarcza
wytworzona przez Blacka bez problemów poradziła sobie z piorunem.
- Confringo! –
ryknęła Yui.
- Bombarda –
odpowiedział spokojnie Łapa.
Oba zaklęcia
wywołujące eksplozję zderzyły się tworząc potężny wybuch, który przewrócił
dziewczynę, a Syriusz zasłonił twarz rękawem aby chronić oczy przed kurzem.
- Drętvota!
Czerwony
promień oszołomił leżącą na podłodze pannę Chang. Wtedy Syriusz kilkoma
kolejnymi ruchami różdżki ponaprawiał szkody wyrządzone przez wybuch. Docenił
wtedy własną zapobiegliwość w postaci serii zaklęć ochronnych nałożonych na
ściany, okna i drzwi a także te tłumiące hałas.
- Enervate –
przywrócił uczennicę do normalnego stanu.
Ta jęknęła
obolała. Podniosła w końcu głowę i rozejrzała się po pomieszczeniu. Widocznie
była w lekkim szoku.
- Accio czekolada
– rzekł Black.
Pojawiła się
tabliczka ciemnej czekolady. Czarodziej ułamał spory kawałek i podał
dziewczynie.
- Jedz, to ci pomoże – zakomunikował z troską.
Chang wzięła
i niemal od razu zjadła cały kawałek.
- Jak mi poszło? – spytała.
- Całkiem dobrze jak na pierwszy raz.
Wieczorem
tego samego dnia do gabinetu Syriusza za pomocą sieci fiuu odezwał się
niespodziewany gość.
- Syriuszu – z kominka dobiegł znajomy głos.
Nauczyciel
obrony siedział właśnie w fotelu, gdzie kontynuował sprawdzanie pracy czwartych
klas. Słysząc głos z kominka niespiesznie odłożył pergamin wypełniony
wyjątkowymi bazgrołami i podszedł do kominka. Kucnął przed nim i spojrzał w
twarz znajdującą się w płomieniach. Mrugnął niedowierzając w to co widzi.
- Cześć – bąknął zdumiony.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz – wyznał cicho
rudzielec.
Syriusz
spojrzał na niego badawczo. Ich ostatnie spotkania kończyły się awanturami. I
to takimi, gdzie różdżki ze świstem przecinały powietrze uwalniając kolejne
uroki i klątwy. Miesiąc temu podczas świąt także nie udało im się porozumieć.
- Co cię do mnie sprowadza, Ron? – spytał wreszcie Łapa.
- Ja… e… chciałem cię przeprosić – wydukał Weasley drapiąc
się po głowie.
- Za? – Black ciągnął go za język.
- Za moje zachowanie podczas ostatnich kilku miesięcy. Za
to jak traktowałem ciebie, Ginny i Harry’ego.
Syriusz
poczuł się jednocześnie zdumiony, ale i uspokojony.
- Co cię skłoniło do pójścia po rozum do głowy? – spytał.
- Nasza ostatnia rozmowa, ale też własne przemyślenia, brak
Hermiony – recytował Ron a jego rozmówca był pewien, że gdyby nie płomienie to
chłopak spłonąłby rumieńcem o barwie dojrzałej wiśni – kilkaset wychowawczych
słów od George’a, a wiesz… kiedy George kogoś wychowuje to nie jest zbyt dobry
znak.
Łapa
parsknął śmiechem.
- Rozumiem – przytaknął.
- Pomożesz mi? – zapytał Ron.
- W czym?
- Chcę odzyskać siostrę, przyjaciela i dziewczynę – wypalił
Ronald jednym tchem.
Syriusz
zamyślił się na chwilę. O ile Harry z pewnością wybaczy dawnemu kompanowi, o
tyle z jego zaufaniem może być różnie. Koniec końców, jeśli przemiana Ronalda
jest szczerza to powinien odzyskać zaufanie przyjaciela. Podobnie powinno być z
Ginny, która w głębi serca tęskni za najbliższym jej wiekowo bratem. W kwestii
Hermiony Syriusz nie mógł mu pomóc, gdyż szczerze mówiąc nie wiedział jak to
zrobić.
- Jak ma… miałbym ci pomóc? – spytał po chwili
zastanowienia.
- Umów mnie na rozmowę z Ginny – powiedział Ron próbując
opanować drżenie głosu – Jak już uporam się z nią, to potem spotkam się z Harry’m.
- Dobrze.
Nie mając
więcej tematów do rozmowy. Ustalili tylko, że Łapa skontaktuje się listownie z
Ronem, kiedy już mu się ustalić termin spotkania z Ginewrą. Ciche pyknięcie w
kominku oznajmiło, że połączenie zostało przerwane.
Dwa dni
zajęło Syriuszowi przygotowywanie się do rozmowy z panną Weasley. W tym czasie
układał w głowie swoją przemowę na temat jej brata, lecz i tak po czasie uznał,
że w sumie to nie jego zmartwienie czy ona zdecyduje się spotkać z bratem, więc
uznał tylko, że przekaże jego zaproszenie, a potem niech się dzieje wola
Merlina.
- Ginny – powiedział do niej, kiedy wraz z resztą
ostatniego roku Gryfindoru opuszczała jego klasę – zostań na chwile.
- Słucham? – spytała kiedy już zostali sami.
- Kontaktował się ze mną twój brat – powiedział spokojnie.
Ginny
zrobiła nieco zaskoczoną minę, ale po kilku sekundach na jej twarzy pojawił się
wyraz zrozumienia.
- Czego chciał? – spytała obojętnie.
- Spotkać się z tobą.
- Po co?
- Przeprosił mnie za swoje zachowanie. Mówił, że to samo
chce zrobić z wami.
- Nami?
- Tak – odparł Black – tobą, Hermioną i Harry’m.
- Ach – westchnęła Ginny – w takim razie trzeba mu to
umożliwić – powiedziała z błyskiem w oku.
Syriusz
spojrzał na nią badawczo. Pewna myśl uporczywie nasuwała mu się do głowy, ale
nie chciał przyjąć jej za pewnik.
- Wiedziałaś, że on będzie rozmawiać? – zapytał.
- A myślisz, że po co poszłam do George’a ostatnio na
Pokątnej?
- Wspominał coś o – Syriusz się zawahał – jak on to ujął?
Ach, tak „kilkaset wychowawczych słów od George’a”.
- No widzisz.
- Zastanawiam się czasami, gdzie pokierujesz w przyszłości
mojego chrześniaka – Syriusz zmienił temat rozmowy.
Ginny
uśmiechnęła się niewinnie. Syriuszowi mimowolnie przypomniała w tej chwili
Lilly Potter. Bardzo prawdopodobne było, że widzi przed sobą kolejną Lady
Potter.
- W dobrą stronę – odpowiedziała skromnie ruda.
Po tej
rozmowie Syriusz w żaden sposób starał się nie ingerować w relacje pomiędzy
przyjaciółmi z czasów szkolnych.
Po kilku
dniach dowiedział się, że Ginny spotkała się zgodnie z ustaleniami z bratem i
wybaczyła mu jego niedawne uczynki i zachowania. Zaaranżowała także spotkanie
brata z ukochanym, które miało pogodzić ich w końcu i dać początek końca
konfliktu pomiędzy mieszkańcami Grimmauld Place 12 a Nory, chociaż z tej
ostatniej w konflikcie trwali od dawna wyłącznie Ron i Molly.
Ku
zaskoczeniu Syriusza także inne sprawy zaczynały ruszać się w dobrą stronę. Na
jednej z pierwszych lutowych zajęć z Yui, dziewczyna otworzyła się przed
nauczycielem.
- Pan miał coś wspólnego z uniezależnieniem się taty i jego
firmy od Sam-Pan-Wie-Kogo, prawda? – zapytała niby obojętnym tonem.
- Tak – przyznał się po chwili namysłu Black.
- Uratował pan wtedy Cho? – dopytywała nie patrząc na
niego.
- Poniekąd tak.
- Mógłby mi pan to wyjaśnić… - poprosiła zerkając na
profesora oczami mokrymi od łez.
Syriusz
przeanalizował na szybko co może powiedzieć dziewczynce, a co musi przed nią
zataić. Nie wiedział z jakiego powodu Yui pyta o zdarzenia z przełomu kwietnia
i maja ubiegłego roku. Gdyby tylko to wiedział… To nie musiałby prowadzić tej
całej gierki – dopowiedział mu głos tkwiący gdzieś z tyłu jego świadomości.
- Pomagałem oczyścić fabrykę twojego ojca ze szmalcowników –
przyznał zgodnie z prawdą – ktoś musiał nas tam doprowadzić, a następnie
oprowadzić. Jako, że twoja siostra nie miała wtedy bardziej absorbujących zajęć
to zgodziła się pełnić rolę przewodnika.
- Was, czyli kogo?
- Na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć.
Spojrzała na
niego zasmuconym wzrokiem.
- Myślałyśmy wtedy z Cho, że po klęsce śmierciożerców mamy
spokój z typami spod ciemnej gwiazdy…
Syriusz nic
nie mówił czekał aż młoda powie mu konkrety. Co takiego dzieje się w rezydencji
bajecznie bogatej rodziny, że najmłodsza siostra zaczęła aż tak interesować się
Obroną. Być może pomylił się w kwestii jej motywacji do nauki tego rodzaju
magii.
- Jakiś czas temu do taty zaczęli zgłaszać się ludzie,
ludzie… których pan pomógł przegonić z fabryki jakiś czas temu.
- Czego od was chcą? – spytał zaciekawiony Syriusz.
- Tata załatwia z nimi jakieś interesy – odparła zawstydzona.
- Wiesz czym ci ludzie zajmowali się podczas wojny?
- Tak, jednak teraz ich interesy polegają na zabronionych
przez prawo produktach, nie wyłapywaniu Mugolaków.
Black musiał
przyznać słuszność pomysłowi pana Chang aby wykorzystywać do przemytu
szmalcowników. Ludzie ci mieli już doświadczenie w działaniu poza granicami
prawa, znali nie uczęszczane przez funkcjonariuszy ministerstwa miejsca i
szlaki w związku z czym powinno być ich trudniej namierzyć aurorom i innym
służbom. Dodatkowo w obecnej sytuacji prawno- politycznej ludzie ci byli
zmarginalizowani i skazani – w najlepszym razie - na wyobcowanie. W mniej
korzystnych okolicznościach wpadali w łapy aurorów i trafiali przed sąd, który
z reguły skazywał ich na Azkaban.
- Co dokładnie ci ludzie przemycają dla twojego ojca? –
spytał wreszcie Black.
- Nie wiem – odparła przerażona własną opowieścią – pomoże nam
pan? – spytała z nadzieją.
- Jak? W czym mam wam pomóc?
- Boję się ich – wyznała dziewczynka – Cho także nie ma z
nimi lekko.
- Co to znaczy?
- Kiedy jest tata oni są spokojni, panują nad sobą –
wyznała Yui – inaczej jest kiedy taty nie ma.
- Czy oni zrobili coś tobie albo twojej siostrze? – pytał Black
siląc się na spokój.
- Zawsze udawało się nam obronić… - przyznała ze łzami w
oczach.
***
Syriusz
aportował się na werandę Grimmauld Place numer 12 rankiem następnego dnia.
Chciał złapać chrześniaka jeszcze nim ten uda się do pracy. Drzwi otworzył mu
Stowrek bełkocząc swoje standardowe formułki na temat Syriusza. Mężczyzna nie
zważał jednak na niego i poszedł prosto do jadalni, gdzie Harry jadł śniadanie.
- Mam informacje – wypalił prosto z wejścia.
- Też się cieszę, że cię widzę – odpowiedział chłopak – i tak
się składa, że też chcę ci powiedzieć coś ważnego.
- Co takiego? – spytał Black.
- Pogodziłem się z Ronem!
Syriusz
spojrzał na niego oniemiały.
- To wspaniale! – pogratulował w końcu Potterowi.
Uściskali
się w odruchu radości. Po chwili starszy z nich opanował się jednak, bo zdał
sobie sprawę, że ich zachowanie jest niestosowne wobec tego co musi zaraz
powiedzieć.
- A ty co chciałeś mi powiedzieć? – spytał Harry.
- Wczoraj była u mnie Yui Chang – rzekł czując jak w gardle
rośnie mu gula – opowiedziała mi co nieco o relacjach swojego ojca z szmalcownikami.
Mieliśmy rację. Współpracują obecnie, ale podczas wojny było z nimi tak jak ci
mówiłem.
- Dlatego nie mogę tam wkroczyć z całym oddziałem –
przyznał przygnębiony Harry – co dokładnie robi Chang z tymi ludźmi?
- Interesy – odpowiedział Łapa – trudno stwierdzić. Podobno
szmuglują coś dla niego albo od niego. Yui nie wiedziała tego dokładnie. Poza
tym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz