Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 10 kwietnia 2018

101. Black vs Weasleyowie


Rozdział 101
Black vs Weasleyowie

          Wyjście Rona spowodowało napiętą atmosferę w domu Andromedy Tonks. Jeszcze nim Syriusz wrócił z krótkiej próby naprowadzenia najmłodszego męskiego członka rodziny Weasley na właściwą drogę wybuchła afera pomiędzy Ginny, a jej matką. Ich relacje były od dawna napięte, lecz dzisiejsze zdarzenia mogły spowodować gwałtowny wybuch.

- Zbyt dużo estrogenu – rzucił Harry, kiedy mijał chrzestnego w progu.
- Zostawiasz ją samą? – zdziwił się Black.

          Potter zatrzymał się i obrócił się będąc już w innym pomieszczeniu.

- Wychodzimy – oznajmił jak gdyby nigdy nic.
- Aha, to poczekajcie chwilę na mnie.

          Wewnątrz okazało się, że poza Harry’m i Ginny, także Bill i Fleur opuszczają już imprezę. Molly gestykulowała żywo tłumacząc coś przy tym mężowi. Gospodyni zajęła się w tym czasie wnuczkiem. Pozostali wrócili do typowych świątecznych rozmów przyciszonymi głosami.

- Do jutra! – rzucił krótko w ich stronę Syriusz i wyszedł.

          W Londynie czekali już na niego Potter i jego partnerka. Oboje byli zdenerwowani. Ginny ściskała gwałtownie różdżkę.

- Jak on śmiał?! – warknęła w powietrze.
- Kochanie wiesz, że twój brat nigdy nie słynął z wrażliwości – próbował ją uspokoić Harry.
- Nie stawaj po jego stronie! – wrzasnęła rudowłosa – Tam też nie stanąłeś po mojej stronie!

          Syriusz w myślach przyznał, że Harry ma o tyle szczęścia, że jego ukochana chyba zapomniała o tym, że jednym zdaniem jakie wypowiedział chłopak w tamtej sytuacji była groźba dla obojga rodzeństwa. Jeśli dziewczyna sobie to przypomni to starcie z nią może być bardziej okrutne w skutkach niż wszystkie pojedynki stoczone z Lordem Voldemortem przez Pottera razem wzięte.

- Wiedział, że sobie poradzisz – wtrącił uspokajająco Black.

          Ginny spojrzała na niego mściwie, ale nic nie odpowiedziała. Pomimo tego nauczyciel nerwowo przełknął ślinę. Moment ten wykorzystał Harry. Podszedł błyskawicznie do ukochanej i otoczył ją ramieniem. W tym momencie Syriusz już wiedział, że na dzisiaj sytuacja zostaje uspokojona.

          Rankiem następnego dnia czekała ich trudna rozmowa przy śniadaniu. Co prawda Ginewra była już w normalnym nastroju, a wydatna w tym zasługa jej chłopaka, który w odpowiedni sposób poprawiał jej humor niemal do rana. Skutkiem tego Harry siedział przy śniadaniu na wpół śpiący.

- Mamy na dzisiaj zaproszenie do Nory – powiedział Syriusz patrząc w powietrze.
- Mówiłam już, że nigdzie nie idę! – warknęła Ginny.
- Spać… - bąknął tylko Harry.

          Black spojrzał na nich pojednawczo.

- Nie możecie oboje nie pójść – stwierdził – to wydałoby się podejrzane.
- Co sugerujesz? – spytała Ginny nakładając sobie jajecznicy.
- Harry pójdzie, pokaże się i pod pretekstem choroby wróci szybko do ciebie.

          Dziewczyna spojrzała na wspomnianego chłopaka, a potem na jego chrzestnego. Ważyła jego słowa, a jej oblicze stopniowo coraz bardziej promieniowało.

- Zajebisty pomysł! – wypaliła nagle – Harry i tak wygląda jakby miał zaraz paść. Obiecuję kochanie, że jak wrócisz będziesz mógł wypocząć – zapewniła.
- Zadecydowane – Black przyklepał plan.
- Może ktoś spyta mnie o zdanie? – wtrącił Harry.
- Przykro mi stary, ale w tej sprawie to ona ma decydujący głos – odrzekł Syriusz puszczając oczko młodzieńcowi.

          Punktualnie o 14 Syriusz i Harry aportowali się w pobliżu osłon strzegących Norę od czasu ostatniej wojny czarodziejów. Ubrani odświętnie wkroczyli na teren Weasleyów. W ogródku natknęli się na żwawo biegnącego gnoma.

- Co to za święta bez śniegu – ziewnął Harry.
- Kiepskie.

          W progu powitała ich Fleur. Przyjrzała się bacznie Harry’emu. Następnie obrzuciła nieodgadnionym wzrokiem starszego z przybyszów i gorączkowo rozglądała się za ich plecami.

- Gdzie Ginny? – spytała.
- Nie będzie jej – odpowiedział neutralnie Black.
- Dlaczego?
- Kiepsko się czuła – odpowiedział Potter zmęczonym głosem – ze mną też nie najlepiej.
- Faktycznie źli wyglądasz ‘arry – przyznała Francuska.

          Gestem zaprosiła ich do środka. Kiedy zdjęli płaszcze i chcieli iść dalej zagrodziła im drogę ręką. Wskazała głową w stronę jadalni i położyła konspiracyjnie palec na ustach.

- Oni wiedzą gdzie Ginny spędza święta – wyszeptała.
- Skąd? – zdziwił się Łapa.
- Bill wygadał wczoraj po alkoholu. 

          Mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Przynajmniej na takie miały wyglądać. W istocie nie wiedzieli czego się spodziewać. Nim zdążyli coś powiedzieć z pokoju wypełzł Bill i bąknął:

- Przepraszam.

          Tuż za nim jak tornado wyszli Molly i Ronald. Oboje mieli nietęgi miny. Chłopak wyraźnie trzymał rękę w kieszeni na różdżce. Jego matka przygotowywała się do jednej ze swoich słynnych połajanek. Nim to zrobiła nie wiadomo skąd przed nimi wyskoczył George i uściskał Syriusza i jego chrześniaka.

- Witamy i zapraszamy – powiedział pogodnie.

          Zaprowadził mężczyzn do jadalni, gdzie czekał na nich uroczysty obiad. Tego dnia zjawili się na nim wyłącznie Weasleyowie oraz ich żony. Nie było żadnych partnerek, przyjaciół ani dalszej rodziny.

          Zjedli w niezbyt przyjaznej atmosferze. Za jako taki jej poziom odpowiadali wyłącznie dowcipkujący cały czas George oraz opowiadający o najnowszych odkryciach w badaniach nad mugolami Artur.

          Po godzinie Harry wymigał się od dalszej obecności w Norze tłumacząc się bólem głowy i ogólnie słabym samopoczuciem. Patrząc na niego widać było, że w istocie nie jest w pełni sił. Chłopak z wyraźnym bólem serca po raz pierwszy opuszczał ten dom z własnej nieprzymuszonej przez nikogo woli szybciej niż miał możliwość.

- No Syriuszu, chyba musimy pogadać – odezwał się Artur kiedy chłopak deportował się poza osłonami Nory.
- Robimy to od 14 – odparł profesor siląc się na dowcip.
- Wiesz o czym mówi mój mąż – fuknęła Molly.
- Właśnie! – zawtórował jej Ron.

          Syriusz błyskawicznie zrobił rekonesans. Bill, Fleur i George byli po stronie Ginny i Harry’ego. Przeciwko zdecydowanie znajdowali się Ron i jego matka. Nieodgadniona była postawa Perciwala, Charliego oraz Artura, aczkolwiek ten ostatni jako ojciec dziewczyny pewnie usytuuje się obok żony. Co z pozostałą dwójką? Na to pytanie jak na razie nie potrafił sobie sam odpowiedzieć.

- Słucham waszych zarzutów – oznajmił krzyżując ręce na klatce piersiowej.

          Zgodnie z jego przypuszczeniami Molly jako pierwsza przypuściła atak.

- Oni są zbyt młodzi na wspólne mieszkanie!
- O ile mnie pamięć nie myli Ginny mieszka w Wieży Gryfindoru – odparł spokojnie.

          George, Percy, Charlie, Fleur i Bill potaknęli głowami.

- Nie o tym mówię! – ryknęła pani Weasley- Chodzi mi o święta! Nie ma mojej zgody na takie zachowanie! Nie chcę żeby moja najmłodsza córka zrobiła mnie babcią jeszcze nim ukończy szkołę!
- O ile mnie pamięć nie myli sama wyszłaś za mąż będąc w wieku Harry’ego – Black kontrował zgrabnie i spokojnie. Wystawiając przy tym oskarżycielsko palec.
- Byłam rok starsza! – zaprzeczyła Molly.
- Wielka różnica – odparował Syriusz wzruszając przy tym ramionami.

          Bill, Fleur, George, Charlie i Percy ponownie pokiwali głowami z aprobatą dla jego słów.

- Nie oznacza to, że moja córka ma robić to jeszcze szybciej!

          Weasleyowie- obserwatorowie ponownie pokiwali glowami. Ich zachowanie zaczęło bawić Blacka. Poczuł jak na jego usta mimowolnie próbuje wkraść się uśmiech. Wiedział, że nie może sobie na to pozwolić skutkiem czego na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Oponentka odczytała ten gest jako dowód na słuszność swoich argumentów i uśmiechnęła się z wyższością.

- Zadaj sobie pytanie dlaczego wybrała święta w Londynie zamiast w Norze – Łapa przeszedł do ofensywy.
- Jak śmiesz?! – ryknęła Molly.
- Spytaj swojego syneczka dlaczego chce zająć miejsce Ginny – syknął patrząc na Rona.
- Co? – zdziwili się Charlie i Bill.
- Ciepły Ronuś? – zaśmiał się George.

          W odpowiedzi najmłodszy z synów wypalił z różdżki w pozostałego przy życiu bliźniaka. Chybił o kilka cali.

- Zrób tak jeszcze raz, a matka ci nie pomoże – zagroził George.
- Spokój! – wtrącił Artur ze stanowczością o jaką nikt by go nie podejrzewał – o czym ty do diaska mówisz, Syriuszu?

          Black spojrzał badawczo najpierw na niego, a potem na jego żonę i najmłodszego syna. Dostrzegł, że Ron nie powiedział nikomu o ich wczorajszej rozmowie. W takim razie on będzie musiał to zrobić.

- Wasz syn ma problem – zaczął spokojnie – czuje się zazdrosny o wasza córkę. On uważa, że Ginny zabrała jego miejsce u boku Harry’ego i Hermiony! Podczas gdy on chciałby żeby losy całej trójki wróciły do tego jak wyglądy podczas ich nauki w Hogwarcie, kiedy to Ginny była na uboczu! – zakończył gniewnie.

          Bracia spojrzeli na Rona z ubolewaniem i pogardą.

- To prawda? – spytał wreszcie Charlie.
- Jaaa… - Ron nie wiedział co powiedzieć.
- Synu? – wtrącił Artur.

          Ronald zamknął oczy.

- Prawda – wyszeptał ledwo dosłyszalnym tonem.
- Będziemy musieli o tym pogadać – zawyrokował Bill.

          Syriusz domyślił się, że rozmowa nastąpi, kiedy on wyjdzie. Chciał już to zrobić, kiedy głos Molly oznajmił mu, że to jeszcze nie koniec dyskusji.

- Nie oznacza to, że pochwalam ich zachowanie – powiedziała spokojniej już niż wcześniej.
- Co jest w nim takiego niewłaściwego? – spytał Syriusz także siląc się na spokój – zachowują się jak normalni nastolatkowie. Oni czegoś takiego potrzebują po tym całym zbawianiu świata czarodziejów przez Harry’ego. Z resztą – zawahał się przez chwilę – także teraz Harry pracuje nad bardzo trudnym przypadkiem. Śledztwo w zasadzie stoi w miejscu odkąd ruszyło, a pracuje nam nim kilka zespołów aurorów oraz innych służb podległych ministerstwu. Jedyny trop został odnaleziony przez Harry’ego.
- Nie mogą jednak udawać, że ona nie ma rodziny! – krzyknęła Molly.
- Nie udają – odparł Łapa – Zauważ, że Harry był tutaj dzisiaj, a oboje wczoraj odwiedzili razem z wami małego Lupina i jego babkę.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Kończę już. Szczęśliwego Nowego Roku – powiedział i ruszył do wyjścia.

          Nikt mu nie odpowiedział. Cała rodzina czekała na głośną i niezbyt celną ripostę Molly. Nie doczekali się jednak niczego takiego. Wobec tego Syriusz wyszedł już, kiedy jakieś słowa – a raczej ich potok – popłynął z ust najmłodszego gościa świątecznego obiadu. Nie widział też jak w odpowiedzi obrywa klątwą od starszego o rok brata…

          Syriusz aportował się na pusty plac przed domami numer 11 i 13. Dopiero po chwili pojawił się dom numer 12, jego rodowa siedziba.

          Wewnątrz było spokojnie i cicho. Myślał, że młodzi śpią – tak jednak nie było. Ginny i Harry jedli kolację przy świecach. Nie chciał im przeszkadzać. Wobec tego próbował na palcach wejść na piętro, lecz czujny wzrok dziewczyny dostrzegł go nim doszedł do schodów.

- Jak tam poszło z moją rodzinką? – spytała z nieukrywaną ciekawością.
- Nie rozumiem – próbował się wykpić.
- Harry nie chciał nic powiedzieć, ale ja nie jestem głupia – oświadczyła z werwą – pewnych rzeczy się domyśliłam, więc teraz grzecznie opowiesz mi całość dzisiejszej wizyty. Chcę wiedzieć czy mam się jeszcze po co pokazywać w rodzinnym domu.

          Potter zbladł na dźwięk tych słów. Za nic w świecie nie chciał stawać na drodze do porozumienia pomiędzy nastolatką a jej matką i resztą rodziny. Syriusz domyślił się, że musi opowiedzieć co wydarzyło się gdy był tam jeszcze z chrześniakiem, ale także co stało się później. Zrobił, więc to najdelikatniej jak mógł.

- Nic się nie uczą – powiedziała sama do siebie Ginny – Harry kupiłeś już nową sowę? – zwróciła się do partnera.
- Jeszcze nie.
- Szkoda. W takim razie jutro idziemy na Pokątną.
- Po sowę? – spytał Black.
- Też, ale przede wszystkim musze pomówić z bratem.

          Zgodnie z życzeniem Ginny dzień po świętach udali się na ulicę Pokątną. Harry z Syriuszem udali się do sklepu zoologicznego, a dziewczyna do brata. Ku uldze mężczyzn bratem tym okazał się George, więc opcja zdewastowania połowy Pokątnej odpadała, lecz i tak pewien niepokój pozostawał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz