Rozdział 101
Black vs Weasleyowie
Wyjście Rona
spowodowało napiętą atmosferę w domu Andromedy Tonks. Jeszcze nim Syriusz
wrócił z krótkiej próby naprowadzenia najmłodszego męskiego członka rodziny
Weasley na właściwą drogę wybuchła afera pomiędzy Ginny, a jej matką. Ich
relacje były od dawna napięte, lecz dzisiejsze zdarzenia mogły spowodować gwałtowny
wybuch.
- Zbyt dużo estrogenu – rzucił Harry, kiedy mijał
chrzestnego w progu.
- Zostawiasz ją samą? – zdziwił się Black.
Potter
zatrzymał się i obrócił się będąc już w innym pomieszczeniu.
- Wychodzimy – oznajmił jak gdyby nigdy nic.
- Aha, to poczekajcie chwilę na mnie.
Wewnątrz
okazało się, że poza Harry’m i Ginny, także Bill i Fleur opuszczają już
imprezę. Molly gestykulowała żywo tłumacząc coś przy tym mężowi. Gospodyni
zajęła się w tym czasie wnuczkiem. Pozostali wrócili do typowych świątecznych
rozmów przyciszonymi głosami.
- Do jutra! – rzucił krótko w ich stronę Syriusz i wyszedł.
W Londynie
czekali już na niego Potter i jego partnerka. Oboje byli zdenerwowani. Ginny
ściskała gwałtownie różdżkę.
- Jak on śmiał?! – warknęła w powietrze.
- Kochanie wiesz, że twój brat nigdy nie słynął z
wrażliwości – próbował ją uspokoić Harry.
- Nie stawaj po jego stronie! – wrzasnęła rudowłosa – Tam
też nie stanąłeś po mojej stronie!
Syriusz w
myślach przyznał, że Harry ma o tyle szczęścia, że jego ukochana chyba
zapomniała o tym, że jednym zdaniem jakie wypowiedział chłopak w tamtej sytuacji
była groźba dla obojga rodzeństwa. Jeśli dziewczyna sobie to przypomni to
starcie z nią może być bardziej okrutne w skutkach niż wszystkie pojedynki stoczone
z Lordem Voldemortem przez Pottera razem wzięte.
- Wiedział, że sobie poradzisz – wtrącił uspokajająco
Black.
Ginny
spojrzała na niego mściwie, ale nic nie odpowiedziała. Pomimo tego nauczyciel
nerwowo przełknął ślinę. Moment ten wykorzystał Harry. Podszedł błyskawicznie
do ukochanej i otoczył ją ramieniem. W tym momencie Syriusz już wiedział, że na
dzisiaj sytuacja zostaje uspokojona.
Rankiem
następnego dnia czekała ich trudna rozmowa przy śniadaniu. Co prawda Ginewra
była już w normalnym nastroju, a wydatna w tym zasługa jej chłopaka, który w
odpowiedni sposób poprawiał jej humor niemal do rana. Skutkiem tego Harry
siedział przy śniadaniu na wpół śpiący.
- Mamy na dzisiaj zaproszenie do Nory – powiedział Syriusz
patrząc w powietrze.
- Mówiłam już, że nigdzie nie idę! – warknęła Ginny.
- Spać… - bąknął tylko Harry.
Black
spojrzał na nich pojednawczo.
- Nie możecie oboje nie pójść – stwierdził – to wydałoby
się podejrzane.
- Co sugerujesz? – spytała Ginny nakładając sobie
jajecznicy.
- Harry pójdzie, pokaże się i pod pretekstem choroby wróci
szybko do ciebie.
Dziewczyna
spojrzała na wspomnianego chłopaka, a potem na jego chrzestnego. Ważyła jego
słowa, a jej oblicze stopniowo coraz bardziej promieniowało.
- Zajebisty pomysł! – wypaliła nagle – Harry i tak wygląda
jakby miał zaraz paść. Obiecuję kochanie, że jak wrócisz będziesz mógł wypocząć
– zapewniła.
- Zadecydowane – Black przyklepał plan.
- Może ktoś spyta mnie o zdanie? – wtrącił Harry.
- Przykro mi stary, ale w tej sprawie to ona ma decydujący
głos – odrzekł Syriusz puszczając oczko młodzieńcowi.
Punktualnie
o 14 Syriusz i Harry aportowali się w pobliżu osłon strzegących Norę od czasu
ostatniej wojny czarodziejów. Ubrani odświętnie wkroczyli na teren Weasleyów. W
ogródku natknęli się na żwawo biegnącego gnoma.
- Co to za święta bez śniegu – ziewnął Harry.
- Kiepskie.
W progu
powitała ich Fleur. Przyjrzała się bacznie Harry’emu. Następnie obrzuciła
nieodgadnionym wzrokiem starszego z przybyszów i gorączkowo rozglądała się za
ich plecami.
- Gdzie Ginny? – spytała.
- Nie będzie jej – odpowiedział neutralnie Black.
- Dlaczego?
- Kiepsko się czuła – odpowiedział Potter zmęczonym głosem –
ze mną też nie najlepiej.
- Faktycznie źli wyglądasz ‘arry – przyznała Francuska.
Gestem
zaprosiła ich do środka. Kiedy zdjęli płaszcze i chcieli iść dalej zagrodziła
im drogę ręką. Wskazała głową w stronę jadalni i położyła konspiracyjnie palec
na ustach.
- Oni wiedzą gdzie Ginny spędza święta – wyszeptała.
- Skąd? – zdziwił się Łapa.
- Bill wygadał wczoraj po alkoholu.
Mężczyźni
wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Przynajmniej na takie miały wyglądać. W istocie
nie wiedzieli czego się spodziewać. Nim zdążyli coś powiedzieć z pokoju wypełzł
Bill i bąknął:
- Przepraszam.
Tuż za nim
jak tornado wyszli Molly i Ronald. Oboje mieli nietęgi miny. Chłopak wyraźnie
trzymał rękę w kieszeni na różdżce. Jego matka przygotowywała się do jednej ze
swoich słynnych połajanek. Nim to zrobiła nie wiadomo skąd przed nimi wyskoczył
George i uściskał Syriusza i jego chrześniaka.
- Witamy i zapraszamy – powiedział pogodnie.
Zaprowadził
mężczyzn do jadalni, gdzie czekał na nich uroczysty obiad. Tego dnia zjawili
się na nim wyłącznie Weasleyowie oraz ich żony. Nie było żadnych partnerek,
przyjaciół ani dalszej rodziny.
Zjedli w
niezbyt przyjaznej atmosferze. Za jako taki jej poziom odpowiadali wyłącznie
dowcipkujący cały czas George oraz opowiadający o najnowszych odkryciach w
badaniach nad mugolami Artur.
Po godzinie
Harry wymigał się od dalszej obecności w Norze tłumacząc się bólem głowy i
ogólnie słabym samopoczuciem. Patrząc na niego widać było, że w istocie nie
jest w pełni sił. Chłopak z wyraźnym bólem serca po raz pierwszy opuszczał ten
dom z własnej nieprzymuszonej przez nikogo woli szybciej niż miał możliwość.
- No Syriuszu, chyba musimy pogadać – odezwał się Artur
kiedy chłopak deportował się poza osłonami Nory.
- Robimy to od 14 – odparł profesor siląc się na dowcip.
- Wiesz o czym mówi mój mąż – fuknęła Molly.
- Właśnie! – zawtórował jej Ron.
Syriusz
błyskawicznie zrobił rekonesans. Bill, Fleur i George byli po stronie Ginny i
Harry’ego. Przeciwko zdecydowanie znajdowali się Ron i jego matka.
Nieodgadniona była postawa Perciwala, Charliego oraz Artura, aczkolwiek ten
ostatni jako ojciec dziewczyny pewnie usytuuje się obok żony. Co z pozostałą
dwójką? Na to pytanie jak na razie nie potrafił sobie sam odpowiedzieć.
- Słucham waszych zarzutów – oznajmił krzyżując ręce na
klatce piersiowej.
Zgodnie z
jego przypuszczeniami Molly jako pierwsza przypuściła atak.
- Oni są zbyt młodzi na wspólne mieszkanie!
- O ile mnie pamięć nie myli Ginny mieszka w Wieży
Gryfindoru – odparł spokojnie.
George, Percy,
Charlie, Fleur i Bill potaknęli głowami.
- Nie o tym mówię! – ryknęła pani Weasley- Chodzi mi o
święta! Nie ma mojej zgody na takie zachowanie! Nie chcę żeby moja najmłodsza
córka zrobiła mnie babcią jeszcze nim ukończy szkołę!
- O ile mnie pamięć nie myli sama wyszłaś za mąż będąc w
wieku Harry’ego – Black kontrował zgrabnie i spokojnie. Wystawiając przy tym
oskarżycielsko palec.
- Byłam rok starsza! – zaprzeczyła Molly.
- Wielka różnica – odparował Syriusz wzruszając przy tym
ramionami.
Bill, Fleur,
George, Charlie i Percy ponownie pokiwali głowami z aprobatą dla jego słów.
- Nie oznacza to, że moja córka ma robić to jeszcze szybciej!
Weasleyowie-
obserwatorowie ponownie pokiwali glowami. Ich zachowanie zaczęło bawić Blacka.
Poczuł jak na jego usta mimowolnie próbuje wkraść się uśmiech. Wiedział, że nie
może sobie na to pozwolić skutkiem czego na jego twarzy pojawił się dziwny
grymas. Oponentka odczytała ten gest jako dowód na słuszność swoich argumentów i
uśmiechnęła się z wyższością.
- Zadaj sobie pytanie dlaczego wybrała święta w Londynie
zamiast w Norze – Łapa przeszedł do ofensywy.
- Jak śmiesz?! – ryknęła Molly.
- Spytaj swojego syneczka dlaczego chce zająć miejsce Ginny
– syknął patrząc na Rona.
- Co? – zdziwili się Charlie i Bill.
- Ciepły Ronuś? – zaśmiał się George.
W odpowiedzi
najmłodszy z synów wypalił z różdżki w pozostałego przy życiu bliźniaka. Chybił
o kilka cali.
- Zrób tak jeszcze raz, a matka ci nie pomoże – zagroził George.
- Spokój! – wtrącił Artur ze stanowczością o jaką nikt by
go nie podejrzewał – o czym ty do diaska mówisz, Syriuszu?
Black
spojrzał badawczo najpierw na niego, a potem na jego żonę i najmłodszego syna.
Dostrzegł, że Ron nie powiedział nikomu o ich wczorajszej rozmowie. W takim
razie on będzie musiał to zrobić.
- Wasz syn ma problem – zaczął spokojnie – czuje się
zazdrosny o wasza córkę. On uważa, że Ginny zabrała jego miejsce u boku Harry’ego
i Hermiony! Podczas gdy on chciałby żeby losy całej trójki wróciły do tego jak wyglądy
podczas ich nauki w Hogwarcie, kiedy to Ginny była na uboczu! – zakończył gniewnie.
Bracia
spojrzeli na Rona z ubolewaniem i pogardą.
- To prawda? – spytał wreszcie Charlie.
- Jaaa… - Ron nie wiedział co powiedzieć.
- Synu? – wtrącił Artur.
Ronald
zamknął oczy.
- Prawda – wyszeptał ledwo dosłyszalnym tonem.
- Będziemy musieli o tym pogadać – zawyrokował Bill.
Syriusz
domyślił się, że rozmowa nastąpi, kiedy on wyjdzie. Chciał już to zrobić, kiedy
głos Molly oznajmił mu, że to jeszcze nie koniec dyskusji.
- Nie oznacza to, że pochwalam ich zachowanie – powiedziała
spokojniej już niż wcześniej.
- Co jest w nim takiego niewłaściwego? – spytał Syriusz
także siląc się na spokój – zachowują się jak normalni nastolatkowie. Oni
czegoś takiego potrzebują po tym całym zbawianiu świata czarodziejów przez
Harry’ego. Z resztą – zawahał się przez chwilę – także teraz Harry pracuje nad
bardzo trudnym przypadkiem. Śledztwo w zasadzie stoi w miejscu odkąd ruszyło, a
pracuje nam nim kilka zespołów aurorów oraz innych służb podległych
ministerstwu. Jedyny trop został odnaleziony przez Harry’ego.
- Nie mogą jednak udawać, że ona nie ma rodziny! –
krzyknęła Molly.
- Nie udają – odparł Łapa – Zauważ, że Harry był tutaj
dzisiaj, a oboje wczoraj odwiedzili razem z wami małego Lupina i jego babkę.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Kończę już. Szczęśliwego Nowego Roku –
powiedział i ruszył do wyjścia.
Nikt mu nie
odpowiedział. Cała rodzina czekała na głośną i niezbyt celną ripostę Molly. Nie
doczekali się jednak niczego takiego. Wobec tego Syriusz wyszedł już, kiedy
jakieś słowa – a raczej ich potok – popłynął z ust najmłodszego gościa
świątecznego obiadu. Nie widział też jak w odpowiedzi obrywa klątwą od
starszego o rok brata…
Syriusz
aportował się na pusty plac przed domami numer 11 i 13. Dopiero po chwili
pojawił się dom numer 12, jego rodowa siedziba.
Wewnątrz
było spokojnie i cicho. Myślał, że młodzi śpią – tak jednak nie było. Ginny i
Harry jedli kolację przy świecach. Nie chciał im przeszkadzać. Wobec tego
próbował na palcach wejść na piętro, lecz czujny wzrok dziewczyny dostrzegł go
nim doszedł do schodów.
- Jak tam poszło z moją rodzinką? – spytała z nieukrywaną
ciekawością.
- Nie rozumiem – próbował się wykpić.
- Harry nie chciał nic powiedzieć, ale ja nie jestem głupia
– oświadczyła z werwą – pewnych rzeczy się domyśliłam, więc teraz grzecznie
opowiesz mi całość dzisiejszej wizyty. Chcę wiedzieć czy mam się jeszcze po co
pokazywać w rodzinnym domu.
Potter
zbladł na dźwięk tych słów. Za nic w świecie nie chciał stawać na drodze do
porozumienia pomiędzy nastolatką a jej matką i resztą rodziny. Syriusz domyślił
się, że musi opowiedzieć co wydarzyło się gdy był tam jeszcze z chrześniakiem,
ale także co stało się później. Zrobił, więc to najdelikatniej jak mógł.
- Nic się nie uczą – powiedziała sama do siebie Ginny –
Harry kupiłeś już nową sowę? – zwróciła się do partnera.
- Jeszcze nie.
- Szkoda. W takim razie jutro idziemy na Pokątną.
- Po sowę? – spytał Black.
- Też, ale przede wszystkim musze pomówić z bratem.
Zgodnie z
życzeniem Ginny dzień po świętach udali się na ulicę Pokątną. Harry z Syriuszem
udali się do sklepu zoologicznego, a dziewczyna do brata. Ku uldze mężczyzn
bratem tym okazał się George, więc opcja zdewastowania połowy Pokątnej
odpadała, lecz i tak pewien niepokój pozostawał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz