Rozdział 102
Pomysł Syriusza
Przerwa
świątecznie zbliżała się do końca, a wraz z nią rósł smutek u mieszkańców domu
przy Grimmauld Place numer 12. Żadne z nich nie chciało się rozstawać. Niestety
Syriusz musiał wracać do Hogwartu by nadzorować powrót uczniów ze świąt
Bożonarodzeniowych. Ginny czekała ta sama podróż dzień później, a Harry miał po
raz kolejny pozostać samotny w Londynie.
W okresie
przerwy świątecznej Harry pojawił się w ministerstwie zaledwie dwa razy.
Przedostatniego dnia pobytu w Londynie Ginny dowiedziała się, że to dlatego, iż
wybrał cały urlop jaki udało mu się uzbierać podczas pracy w Biurze Aurorów.
Podczas jednej z jałowych rozmów w wyremontowanej we wakacje kuchni Blacków,
Syriusz przypomniał sobie o swojej „misji” dla rodziny Chang.
- Wiesz, nigdy ci o tym nie opowiadałem – zaczął Syriusz
przy kolacji przed swoim powrotem do Hogwartu – ale kiedy powróciłem do
Anglii.. po… - głos niebezpiecznie drżał na samo wspomnienie – po swojej śmier…
wizycie po drugiej stronie – poprawił się błyskawicznie – zajmowałem się
pewnego rodzaju zleciami.
Harry
ściągnął brwi ku sobie. Ginny spojrzała na nauczyciela z zainteresowaniem.
- W drodze do Wielkiej Brytanii zatrzymałem się u starych
znajomych z prastarego rodu Faustów – zaczął swą opowieść – wiesz oni są
czystej krwi, parają się czarną magią, ale mają do wszystkiego inne podejście
niż Voldemort – Harry zrobił zdziwioną minę – zobaczysz jeszcze, że istnieją różne
formy użycia czarnej i białej magii. No, ale ja nie o tym miałem… Będąc u
Faustów zapadły drobne komplikacje w wyniku, których wpadłem w śpiączkę, ale to
nieistotne. Gdy się wybudziłem młody Jonatan skończył służbę u śmierciożerców,
do której został przymusowo zmuszony. Ta wypowiedź była bez sensu – rzekł sam
do siebie – wraz z nimi tworzyliśmy pewną nieformalną grupę.
- Czym się zajmowaliście, bo jak na razie twoja opowieść
nie ma sensu? – spytał Harry.
- To proste – odparł Łapa – walką. Na początek
przeprowadziliśmy zasadzkę na Goyle’a seniora i kilku szmalcowników.
Śmierciożerca zdołał uciec, pozostali nie mieli tyle fartu. Wieść o tym szybko
się rozniosła i tak poznałem pana Chang.
- Poznałeś go?! – zdziwiła się Ginny.
- No tak – potwierdził Black – wraz z moją trójką
niemieckich towarzyszy stałem się rozpoznawalny, chociaż nikt nie znał mojej
tożsamości.
- Jak poznałeś ojca Cho? – spytał podejrzliwie Harry.
- Dobrze, że o niej wspominasz – odrzekł profesor Obrony –
była wraz z ojcem na spotkaniu, na którym dogadywaliśmy szczegóły naszej usługi
dla nich.
- Co dla nich robiliście? – dopytał nieco zbyt natarczliwie
Harry.
- Młody Jonatan mógłby być katem z różdżką – odpowiedział niejasno
Syriusz.
Ginny
wciągnęła ze świstem powietrze. Tego się nie spodziewała.
- Rodzina Chang miała problemy z haraczem pobieranym przez
szmalcowników dla Voldemorta z ich firmy – odpowiedział już jaśniej Łapa – do tego
potrzebowali nas. Przy skromnej pomocy ich starszej córki udało się nam
rozwiązać problemy finansowo- rodzinne państwa Chang.
- A mówisz nam o tym, bo?
- Młodsza córka Changa chodzi do Hogwartu. Szósty rok,
Ravenclaw.
- Ach! – pisnęła Ginny – zupełnie o niej zapomniałam.
Harry myślał
nad czymś pilnie i się nie odzywał, więc Syriusz kontynuował.
- Mogę wypytać ją o co chodzi z tym szmalcownikiem, który
ich odwiedził.
- Jaką masz gwarancję, że dowiesz się prawdy? – spytał wreszcie
Potter.
- Żadnej.
- Jaką masz gwarancję, że specjalnie nie nakłamie ci żeby
nie obciążać ojca?
- Też żadnej.
- No właśnie.
- Jeśli jednak… przypadkiem… - szeptał Black – wpadnie jej
kilka kropli eliksiru prawdy do herbaty, gdy będzie odrabiać u mnie szlaban…
- Nie! – zaprotestował gwałtownie Harry.
W ciągu
następnych kilkudziesięciu minut gorączkowej dyskusji Harry z Syriuszem
nawzajem próbowali się przekonywać do różnych koncepcji przeprowadzenia rozmowy
z Yui Chang. Ostatecznie nie udało im się dojść do konsensusu, lecz młodszy z
czarodziejów wymógł na starszym aby ten obiecał mu nie używać nielegalnych
środków do wydobycia prawdy z Azjatki.
Wieczorem
Black wyszedł na werandę domu i teleportował się poza zasięgiem wzroku Mugoli
przed bramy Hogwartu. Przywitał się uprzejmie z Hagridem i wszedł.
***
W ciągu
kolejnych kilku dni Syriusz dopracowywał plan rozmowy z Yui. Zastanawiał się
jak to rozegrać. Ostatecznie uznał, że na wszelki wypadek lepiej kupić kilka
butelek Ognistej Whiskey, którą w razie czego może wypić z Jose.
Lekcję z
szóstym rokiem Krukonów miał dopiero cztery dni po przerwie świątecznej. Ubrał
się na nią w luźną, niekrępującą jego ruchów szatę o krwistoczerwonym kolorze.
- Witajcie – przywitał szóstoklasistów – dzisiaj pobawimy
się w pojedynki. Będziecie nawzajem atakować swoich partnerów lub partnerki za
pomocą zaklęcia popychającego oraz blokować ataki przeciwników dzięki „Protego”. Gotowi? No to dobrać się w
pary i jazda! – zakończył żywiołowo po czym machnął różdżką, a ławki i krzesła
rozjechały się pod ściany.
Krukoni
podobierali się w pary i rozpoczęli pojedynki. Black w tym czasie krążył
pomiędzy nimi i korygował popełniane przez nich błędy. Raz po raz musiał też
pogrozić poszczególnym uczniom, którzy próbowali urozmaicić repertuar
wypowiadanych przez siebie formuł zaklęć o to wywołujące galaretowate nogi lub
powodujące wydłużanie paznokci o kilkanaście centymetrów.
Dopiero w
połowie lekcji przyjrzał się Yui. Z oddali wyglądała jak młodszy klon Cho.
Dopiero po podejściu bliżej zobaczył różnice w wyglądzie twarzy obu sióstr i
znacznie jaśniejszy kolor tęczówek u młodszej z sióstr.
- Bardzo dobrze, Yui – pochwalił ją w końcu – za twoje
zaklęcie tarczy Krukoni otrzymują 10 punktów.
Szesnastolatka
zarumieniła się na dźwięk pochwały z ust jednego z dwójki najprzystojniejszych
nauczycieli w Hogwarcie. Nie umknęło to uwadze Blacka, lecz taktowanie to
przemilczał.
Do końca
lekcji nie miał okazji by przyczepić się do młodszej Chang. Tak samo było
podczas dwóch kolejnych lekcji. Co więcej dostrzegł, że dorastająca czarownica
należy do najzdolniejszych w Obronie Przed Czarną Magią w swojej klasie. Po
chwili namysłu uznał, że w innych szóstych klasach także ciężko znaleźć kogoś
mogącego się z nią równać. Uznał, że to może być okazja to zaproszenia ją do
swojego gabinetu i wybadania sytuacji rodzinnej.
Przed
działaniem musiał się jeszcze skonsultować z Potterem. Nie miał niestety
możliwości zrobić tego osobiście, a pisanie listu w tej dziwnej sprawie było
zbyt niebezpieczne. Uznał, że najlepiej zrobić to kontaktując się z nim w
obecności jego ukochanej.
Dopatrzył
się Ginny, kiedy ta w obecności Hermiony wracała od Hagrida na kolację. Taktownie
poczekał aż znajdą się w wejściu do Wielkiej Sali i dopiero wtedy podszedł
szybkim, sprężystym krokiem.
- Witajcie, Ginny mógłbym prosić żebyś wpadła po kolacji do
mojego gabinetu – zaproponował – mam kilka sugestii odnośnie twojej pracy i
poprawy jej.
- Ach, no dobrze – westchnęła teatralnie Weasley.
- Dobrze, w takim razie do później – powiedział spokojnie –
miłego wieczoru, Hermiono – dodał jej koleżance.
- Co popsułaś w domowym? – Black usłyszał pytanie panny
Granger.
Ginny
zjawiła się w gabinecie swojego ulubionego profesora punktualnie o 20.
Ubrana
była w sweter uszyty przez jej matkę w ostatnie święta oraz niebieskie jeansy. Jej
twarz zdradzała zaciekawienie.
- Jaki, więc projekt mam ci poprawić, Syriuszu? – spytała pogodnie.
- Mi? – zdziwił się Black.
- No tak – zgodziła się – przecież z ostatniego domowego
dostała u ciebie „Wybitny”.
- Faktycznie – przyznał zawstydzony.
Usiadł w
swoim fotelu i wskazał Ginny miejsce z drugiej strony biurka.
- Napijesz się czegoś? – spytał.
- Nie – odpowiedziała – po co w takim razie ściągasz mnie
tutaj?
- Kontaktowałaś się z Harry’m dzisiaj?
- Nie.
- Mogłabyś zrobić to teraz?
- Mogłabym, ale dlaczego sam tego nie zrobisz? – odpowiedziała
pytaniem na pytanie.
Syriusz
zamyślił się. Przywołał różdżką jedną z butelek zakupionej po świętach Ognistej
Whisky. Po kilku sekundach na blacie obok niej pojawiły się także dwie
szklanki.
- Chcesz? – spytał.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – odpowiedziała w
sposób, który zbyt bardzo przypominał jej matkę.
- Jesteś teraz podobna do Molly – zauważył.
- Syriuszu!
Uniósł ręce
w geście kapitulacji. Nalał do obu szklanek alkoholu. Wypił ze swojej potężny
haust i przemówił:
- Będę potrzebował twojego wsparcia.
Ginny
zrobiła minę będącą syntezą zaciekawienia, ironii i powątpiewania.
- Wymyśliłeś coś w kwestii młodej Chang? – odezwała się w
końcu.
- Tak.
Ginewra
zgodziła się w końcu skontaktować z Harry’m. Wykorzystując kominek nauczyciela
Obrony przeniosła się na kwadrans do Londynu. Po powrocie oznajmiła, że Harry
odezwie się do nich przez kominek za kilka minut jak zje śniadanie.
Istotnie
głowa Pottera pojawiła się w kominku niecałe dziesięć minut później.
- Chciałeś mnie zobaczyć? – zwrócił się bez ceregieli do
chrzestnego.
- Witaj, Harry – odparł pogodnie Black.
- Cześć.
- Ciężki dzień? – zagadała Ginny.
- Diabelnie – odparł Harry – szukamy tego szmalcownika, ale
nie możemy nic znaleźć. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię.
- Masz jego fotkę? – spytał Black.
- Nie, ale mogę załatwić.
- Ok, więc teraz słuchaj co udało mi się zaplanować –
powiedział z dumą Syriusz i rozpoczął opowieść o postępach w nauce wykładanego
przez niego przedmiotu przez Yui Chang.
- Jak myślisz, Harry? To chyba odpowiednio humanitarna
metoda? – pytała Ginewra.
- Warto spróbować – zgodził się osiemnastolatek.
- Więc ustalone! - ucieszył się Black.
Następnie
Harry musiał się zgodzić wpaść na toast za ten sukces swojego chrzestnego,
chociaż w jego opinii i tak działanie te nie było sukcesem, a co najwyżej zapowiedzią
jakiegokolwiek działania. Byli też spóźnieni o wiele miesięcy.
Następnego
dnia Syriusz prowadził najpierw lekcje z młodszymi rocznikami by dopiero przed
kolacją zająć się wchodzącymi powoli w dorosłość nastolatkami z Ravenclaw. Yui
jak zwykle wyróżniała się na zajęciach. Została za to z resztą nagrodzona 20
punktami dla swojego domu.
- Yui, zostań na chwilę po lekcji – polecił jej Black.
Kiedy cała
klasa wyszła Syriusz poczuł się jak agent wywiadu w mugolskich filmach. Musiał
wyciągnąć ważne informacje o nastoletniej dziewczyny.
- Bardzo mnie cieszą twoje postępy w nauce – pochwalił dziewczynę
gdy zostali sami.
- Dziękuję, p… profesorze – bąknęła zawstydzona.
Wyraźnie nie
był przyzwyczajona do komplementów w aż takim stopniu jak siostra. Czyniło ją
to o wiele bardziej normalną. Syriusz uznał, że ta dziewczyna musi mieć masę
kompleksów. Przyznał sam sobie, że w związku z tym będzie bardzo trudno
cokolwiek z niej wyciągnąć.
- Czy jest coś co zmieniło twoje podejście do Obrony? W
końcu wojna już się skończyła, a ty wcześniej miałaś raczej przeciętne wyniki.
Yui spaliła
takiego buraka, że zdawało się, iż nawet cebulki jej włosów przybrały barwę
dorodnego pomidora gotowego do zerwania od jakiegoś już czasu.
- Nie.
- No dobrze – westchnął Black – Właściwie to chciałem ci
zaproponować dodatkowe zajęcia żebyś mogła się jeszcze bardziej rozwinąć w tej
dziedzinie, ale jeśli nie chcesz…
- Profesorze – wydukała nieśmiało zszokowana Chang –
Chciałabym…
- No dobrze, więc przyjdź do mnie w piątek o 20:00 i
zajmiemy się twoim rozwojem.
W piątek Yui
przeszła na spotkanie nawet kilka minut przed wyznaczonym czasem. Na tym
spotkaniu po krótkim wstępie Blacka zajęli się ustaleniem co i w jakim stopniu potrafi
już panna Chang.
- Wiesz krótko przed bitwą poznałem twojego ojca i siostrę –
powiedział Łapa kiedy skończyli.
- Którą siostrę? – spytała zaciekawiona Yui.
- To masz ich więcej?
- No tak – przyznała Chang – mam Cho w domu rodziców i Ann
z Airi mieszkające w Azji.
- Chodziło mi o Cho.
- Gdzie pan ją poznał?
Syriusz
spojrzał na młodą Chang marszcząc brwi. Będzie musiał pokazać to zdarzenie w
formie wspomnienia chrześniakowi.
- Twój ojciec prowadzi firmę, prawda? – zbagatelizował jej
pytanie.
- Tak – przyznała cicho.
- Słyszałaś o jego problemie z… przydupasami Voldemorta
podczas jego rządów?
- Coś tam tak…
- A wiesz jak je rozwiązał? – spytał – To nie jest przesłuchanie
– zapewnił ją widząc niezdecydowanie na twarzy nastolatki – Po prostu jestem
ciekawe czy wiesz. Jeśli nie mogę ci opowiedzieć jak było naprawdę.
- Nie wiem po co pan do tego dąży – powiedziała nieco
bełkotliwie.
Syriusz
przywołał butelkę Ognistej Whisky. Następnie to samo zrobił ze szklanką. Nalał
sobie do połowy i podniósł wzrok na nastolatkę.
- Napijesz się czegoś? – spytał ciepło.
- Nie mogę pić alkoholu, jestem zbyt młoda – odparła sztywno.
- Nie pytałem o alkohol. Jak widzisz wezwałem tylko jedną
szklankę do whisky. Ciebie pytałem ogólnie.
- Ach, tak – odparła zawstydzona – soku dyniowego.
Przywołał
zaklęciem dzbanek z sokiem oraz gliniany kubek dla dziewczyny.
- Pytam, bo zdaje się, że szmalcownicy znowu zagrażają
twojej rodzinie… a wiesz, że rolą kadry pedagogicznej naszej szkoły jest
zapewnienie wam bezpieczeństwa – powiedział w końcu Black.
- No tak, mogłam się domyślić – rzekła sama do siebie Yui.
- Czego domyślić?
- Że to nie jest bezinteresowne z pana strony – powiedziała
oskarżycielsko Chang.
- To nie jest tak – oznajmił Black powstrzymując się w porę
by nie dodać „jak myślisz” – jeśli nie chcesz to nie mów mi nic. Gdyby jednak w
szkole lub domu zdarzyło się coś podejrzanego powiedz mi o tym od razu. Na taki
układ możesz się zgodzić? – spytał wyciągając w jej stronę prawą dłoń.
- Mogę – uścisnęła jego rękę.
Do końca
stycznia odbyli jeszcze jedną lekcję, a Yui zaczynała w czasie jej trwania czuć
się znacznie swobodniej niż na poprzedniej.
- Cho kazała przesłać panu pozdrowienia – powiedziała chwilę
przed wyjściem.
- To miłe. Podziękuj jej i także ją pozdrów.
- Nie będę robić za waszą sowę – oburzyła się Yui.
Syriusz
spojrzał na nią karcąco.
- Przepraszam panie profesorze, chodziło mi o to, że…
- ... doskonale rozumiem co miałaś na myśli – odparł Black.
- I nie jest pan zły?
- Nie, a przynajmniej nie będę jeśli opowiesz mi czym
zajmuj się twoja siostra po wojnie.
Yui
spojrzała na niego podejrzliwie, ale w końcu rozpromieniła się i rzekła:
- Tuż po bitwie było z nią kiepsko. Potem rodzicie bardzo
jej pomogli i doszła do siebie o wiele szybciej niż po śmierci Cedrika.
Próbowała się dostać do Harpii, ale skończyła w rezerwach, przynajmniej na
razie, bo jest bardzo ambitna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz