Rozdział 97
Czarodziejski parlament
Dzień
pierwszych w pełni demokratycznych wyborów w historii magicznej społeczności
Wielkiej Brytanii i Irlandii nadszedł szybciej niż Harry się tego spodziewał.
Zgodnie ze swoimi przewidywaniami został tego dnia odesłany do Hogwartu, gdzie
jako jeden z dwójki aurorów miał pilnować aby pełnoletni uczniowie Szkoły Magii
i Czarodziejstwa oraz uczniowie mogli oddać w spokoju swoje głosy. Towarzyszyła
mu Chichi.
Chinka z zaciekawieniem
przyglądała się krajobrazom podczas ich spaceru z punktu aportacyjnego w
Hogsmeade do szkoły.
- W Chinach mamy miasto czarodziei – powiedziała do
Harry’ego.
- Wiem, mój ojciec chrzestny tam był – odpowiedział młody
auror.
- Przebywa tam trochę obcokrajowców.
Bramę
Hogwartu przekroczyli nie niepokojeni przez nikogo. Na błoniach było pusto co
nieszczególnie dziwiło aurorów z zespołu Proudfoota. W końcu dopiero za
kwadrans wybić miała szósta.
Potter
poprowadził partnerkę do wrót zamkowych, gdzie ku jego zadowoleniu – którego
nawet nie starał się zamaskować – czekał na nich Syriusz Black we własnej
osobie.
- Harry! – mężczyźni uściskali się radośnie.
- Kim jest twoja urocza towarzyszka? – spytał w końcu Łapa.
- To jest Chichi – Harry przestawił Azjatkę – pochodzi z
Chin.
- O! – Black aż zaklaskał – byłem tam całkiem niedawno.
Akurat natrafiłem na jakieś zamieszki w waszym mieście.
- Często się tam zdarzają.
- No tak – przytaknął Black – chodźcie jeszcze trochę
otwieramy lokal.
Zaprowadził
aurorów do pomieszczenia na trzecim piętrze, gdzie za stolikiem siedziała już
profesor McGonagall w towarzystwie hiszpańskiego nauczyciela. Harry wykonał
grymas na jego widok, który w założeniu miał być uśmiechem, ale chyba wyszedł
mu kiepsko, bo zarobił od Chichi łokciem.
Przywitali
się z nauczycielami i zajęli sprawdzeniem urny wyborczej, dwóch stanowisk do
oddawania głosów i całej reszcie. Wreszcie minutę przed szóstą Chichi usiadła
obok dyrektorki, a Harry otworzył drzwi dla uczniów chcących oddać głos.
W ciągu
pierwszej godziny nie zjawił się żaden z Hogwartczyków. Nie dziwło to jednak
nikogo w końcu była szósta rano w dzień wolny od nauki. Wreszcie chwilę po
siódmej pierwsi nauczyciele i pracownicy szkoli zjawili się głosować. Następnie
na to samo zdecydowała się profesor McGonagall. Kilka minut przed ósmą pojawiła
się Parvati Patil z siostrą, Padme. Do południa Harry zobaczył kilka znajomych
twarzy, m.in. Seamusa, udającego że go nie widzi Draco Malfoya, Romildę Vane,
Fay Dunbar patrząca maślanymi oczami na Syriusza.
- Ciekawi mnie kto wygra – powiedział przyciszonym głosem
Jose Enrique.
- Jak wszystkich – odpowiedziała McGonagall.
Zapał
Hiszpana do politycznych rozmów ustał bardzo szybko. Na szczęście wkrótce
podano obiad i członkowie szkolnej komisji mogli się posilić.
Punktualnie
o 14 mocniej zabiło serce Potterowi. Do komnaty weszła najpiękniejsza kobieta
jaką kiedykolwiek widział. Ubrana w niebieskie jeansy i luźny, wełniany,
jasnoróżowy sweter. Rude włosy spięła w koński ogon, a na twarzy miała
delikatny makijaż. Harry z całych sił walczył ze sobą by ustać na swoim
posterunku.
- Cześć, Harry! – posłała mu radosny uśmiech – Dzień dobry –
zwróciła się do reszty.
Chichi
obrzucała na zmianę wzrokiem to Pottera to Ginny. Posłała porozumiewawcze
spojrzenie chłopakowi, kiedy ten w końcu zwrócił na nią uwagę i uśmiechnęła się
ciepło. Na jej nieszczęście minę dostrzegła Ginny. Rudowłosa obrzuciła
koleżankę swojego ukochanego piorunującym spojrzeniem i wyszła kołysząc przy
tym biodrami. Harry patrzył na nią jak urzeczony.
Chwilę przed
kolacją salę do głosowania odwiedziła także Hermiona Granger. Ubrana była
czarne jeasny i dresową bluzę. Pokłoniła się najpierw gronu pedagogicznemu, a
potem uścisnęła Harry’ego. Chłopak musiał przypomnieć jej, że jest na służbie
by ta się uspokoiła.
- Och tak, przepraszam – bąknęła zawstydzona w jego stronę.
Harry nie
miał jednak nic do zmiany zachowania przyjaciółki w tę stronę. Oznaczało to, że
są szanse na powrót dawnej panny Granger.
- Co robisz po 20? – spytał jej półgębkiem Potter.
Czuł na
sobie spojrzenie Chichi jednak nie odwzajemnił go.
- Miałam czytać…
- … nie chciałabyś spotkać się ze mną i Ginny? – przerwał jej.
Spojrzała na
niego badawczo.
- W sumie dawno się nie widzieliśmy – zastanawiała się.
- Powiedz Ginny, że kwadrans po 20 pod Pokojem Życzeń.
- Dobrze – zgodziła się z niepewną miną.
- Nie miałem okazji jej powiedzieć jak była głosować –
wytłumaczył się.
Hermiona
pokiwała ze zrozumieniem głową i wyszła.
- Niektórzy mają takie szczęście u kobiet – powiedział głośno
sam do siebie Jose Enrique.
Harry
zgromił go spojrzeniem. Chichi zachichotała, a Black szczerzył się durnie do
chrześniaka. Na jego szczęście akurat do hiszpańskiego profesora podszedł jeden
z Puchonów z siódmego roku, więc Potter nie musiał w żaden sposób reagować na
jego zaczepkę.
Punktualnie
o godzinie 20 Harry zamknął drzwi do sali rzucając na nie zaklęcie „Coloportus”. Wtedy profesor McGonagall
wraz z Jose przenieśli urnę wyborczą na stół, gdzie przesiadywała komisja. Za
pomocą różdżki opróżniła jej zawartość. Następnie kolejnym zaklęciem
posortowała karty wyborcze na kupki z głosami na poszczególnych kandydatów na
ministra oraz parlamentarzystów.
Syriusz
wypełnił odpowiednie rubryki w protokole wyborczym. Następnie za pomocą odpowiedniego
czaru wykonał 3 kopie. Wrzucił jedną z nich do pustej urny. Po czym kolejnym
czarem umieścił tam karty z głosami. Wreszcie zapieczętował urnę i przekazał ją
Chichi.
Chinka w
towarzystwie Harry’ego odebrała urnę. Chłopak otworzył drzwi za pomocą zaklęcia
„alohomora” i wyszli kierunku
gabinetu dyrektora. Brunet przez cały czas lewitował przed nimi urnę. Aurorka
robiła za obstawę. Z różdżką w ręce wypatrywała ataku ze wszystkich stron. Ten,
jednak nie nastąpił. Towarzyszyła im dyrektorka.
- Zakon – wyszeptała ledwo dosłyszalnie Minerwa i mogli
wejść do jej gabinetu.
Tam podeszli
do jej kominka. Ex- opiekunka Gryfonów wzięła w dłoń proszku fiuu i ustawiła
się przed kominkiem.
- Mam prośbę, pani dyrektor – wycedził nagle Harry.
- Słucham?
- Czy mógłbym skorzystać za chwilę z pani kominka do
powrotu na teren szkoły?
McGonagall
przyjrzała mu się badawczo.
- Dobrze, ale proszę o informację gdy będzie pan opuszczał
teren szkoły – odpowiedziała stanowczo.
- Dobrze, dziękuję – Harry poczuł jak uśmiech wpełza mu na
twarz.
- Ministerstwo Magii – szepnęła McGonagall rzucając proszek
do kominka.
Uderzenie
serca później Chichi wskoczyła do niego i zniknęła. Dyrektorka powtórzyła czynność
i Harry wraz z urną.
Znaleźli się
w atrium ministerstwa, gdzie czekał już na nich Percy oraz dwaj inni, starsi
czarodzieje. Harry dostarczył do nich urnę, a Chichi złożyła podpis na arkuszu,
który podfrunął do niej od Weasleya. Kiedy to zrobiła dokument wrócił do
Perciwalda. Wtedy on także podpisał go. Oznaczało to, że zakończyli swoją
służbę na dziś.
- Randka? – spytała go Chichi kiedy szli do kominków.
- Nie – Harry pokręcił przecząco głową – Hermiona będzie
jeszcze z nami.
- Uważaj, bo twoja piękność jeszcze poczuje się zazdrosna –
rzekła Azjatka i wskoczyła do kominka.
Harry nie
zdążył odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że Ginny może być zazdrosna o Hermionę
lub jakąkolwiek inną kobietę. Przecież nie dawał jej ku temu powodów!
- Gabinet dyrektora Hogwartu – szepnął podchodząc do wolnego
kominka.
Płomień
buchnął mocniej, a Harry wszedł powoli w niego. Poczuł znajome, nieprzyjemne
szarpnięcie w żołądku i już po sekundzie klęczał na dywanie w gabinecie
należącym do profesor McGonagall.
- Szybko się pan uwinął, panie Potter – oznajmiła dyrektorka.
- Też się z tego cieszę.
Minerwa nie
odpowiedziała. Zamiast tego spojrzała na portret Albusa Dumbeldore, który
akurat drzemał lub udawał, że to robi.
- To ja będę leciał, pani profesor – powiedział wychodząc z
jej gabinetu.
Niemal
biegiem dotarł przed Pokój Życzeń, gdzie czekała na niego Hermiona. Dobiegając
szukał już gdzie jest jego ukochana, lecz nigdzie jej nie dostrzegł.
- Gdzie Ginny? – spytał przyjaciółki łapiąc oddech.
- Przyjdzie za chwilę – odpowiedziała spokojnie Hermiona.
Pogrążyli
się w luźnej rozmowie o dzisiejszym dniu, co potwierdziło Potterowi, że Granger
jakby wracała do normalności. Kiedy skończyli debatować z jak wielką przewagą
Kingsley wygra wybory pojawiła się Ginny.
Ubrana tak
samo jak na głosowanie. Fryzurę także miała taką samą. Jedynym co ją różniło
był zacięty wyraz twarzy i determinacja w oczach.
- Cześć – bąknął Harry.
- Ja ci dam cześć – wycedziła Weasley – kim była ta
dziewczyna?
Hermiona
taktycznie oddaliła się na kilka kroków by dać im w spokoju wyjaśnić
nieporozumienie.
- O kim mówisz? – spytał zdziwiony Potter.
- O tej wywłoce z Azji!
- Nie mów tak o niej – odparł chłodno Harry – to Chichi…
Potter nie
zdołał wyjaśnić kim jest Azjatka, ponieważ coś świsnęło koło jego ucha i nim
zdążył się zorientować co się dzieje, lewitował pod sufitem głową do dołu.
Dostrzegł, że Ginny trzyma wycelowaną w niego różdżkę.
- Kim ona jest? – powiedziała słodkim głosem.
- Koleżanką z pracy – wyjaśnił szybko – pracuje ze mną w
zespole. Opowiadałem ci kiedyś o niej.
Czuł się
strasznie skołowany. Słowa Chichi o zazdrosnej Ginny stały się faktem. Pomyliła
tylko osoby, które staną się obiektem zazdrości rudowłosej. Harry nie wiedział
co powiedzieć i jak zareagować – w końcu nic nie zrobił!
- Postaw mnie, kotku – poprosił w końcu.
Spełniła
jego prośbę, jednakże wciąż trzymała wycelowaną w niego różdżkę.
- Na pewno nic więcej was nie łączy? – dopytała podejrzliwie.
- Na pewno nie – potwierdził Harry.
Opuściła
różdżkę, ale wciąż trzymała ją w ręce. Hermiona podeszła do niej i szepnęła coś
na ucho, kładąc przy tym uspokajająco rękę na ramieniu.
Sekundę
później Ginny doskoczyła do Harry’ego i wtuliła się w niego. Objął ją
niepewnie. Spojrzał na pannę Granger a ta zachęcająco pokiwała głową. Wtedy
przytulił się już normalnie do ukochanej.
- Przepraszam – jej głos był tak cichy, że nie był pewien
czy dobrze usłyszał jej słowa.
- Moja słodka zazdrośnica – wyszeptał w odpowiedzi.
Hermiona w
tym czasie przebyła odpowiednią ilość razy drogę wzdłuż ściany oddzielającej
korytarz od Pokoju Życzeń. Drzwi do niego zmaterializowały się i mogli wejść do
środka.
Tym razem
pokój przypominał pokój. W centralnym miejscu stał stół z czterema krzesłami.
Za nim znajdowała się sofa dla dwóch osób, a obok niej wygodny fotel.
Harry usiadł
objęty z Ginny na sofie, a Hermiona na fotelu. Rozmawiali o szkole, o pracy
Pottera – pomijając jednak temat jego chińskiej partnerki – i innych sprawach
ich codziennego życia. Kwadrans po 22 perfekt naczelna stwierdziła, że pora na
nią. Pożegnała się z Harry’m, powiedziała Ginny by nie wracała sama zbyt późno
i wyszła. Właśnie wtedy Potter na dobre pogodził się z rudowłosą, szkolną
pięknością.
Zamek
opuścił dopiero półgodziny przed północą. Poprzez mówiącego patronusa wysłał
zgodnie z umową informację o tym profesor McGonagall.
Następnego
dnia Harry pracował dopiero na 2 zmianę. W związku z tym rano udał się do
Andromedy Tonks, gdzie bawił się ze swoim chrześniakiem.
- Czytałeś dzisiejszego Proroku? – zagadnęła go Andromeda.
- Nie.
- Kinglsey zostaje na urzędzie na najbliższe 10 lat –
oznajmił mu radośnie.
- To dobrze – przyznał Harry.
- 65% głosów – zamyśliła się Tonks – No, no społeczeństwo
wiąże z nim duże nadzieje. Malfoy zdobył ich zaledwie 10. Stary Knot dostał ich
8. Jack Woland 6% i Thomas Fox 11.
- Odpadli w przedbiegach – stwierdził mimowolnie Harry.
- Niby tak, ale w parlamencie już tak ciekawie nie jest… - płacz
Teddy’ego przerwał im dalsza rozmowę – Oho, pora karmić i kłaść spać – wyznała.
- Pójdę już – powiedział Harry, ucałował malucha w główkę i
wyszedł.
Cały
magiczny świat nie mówił o niczym innym jak wybory w Wielkiej Brytanii.
Zwycięstwo Shackebolta, który do tej pory był pełniącym obowiązki ministra było
czymś oczekiwanym. Zupełnie inaczej zachowywano się wobec wyników wyborów do
dwudziestoosobowego parlamentu. Harry nie zdążył się jeszcze zapoznać z
oficjalnymi wynikami, kiedy otrzymał list od Syriusza. Nim go przeczytał zabrał
się za lekturę wyników wyborów parlamentarnych.
„Prorok
Codzienny” najpierw komentował wyniki partii balansujących w pobliżu pozycji
wyznających supremację czystej krwi. Platforma Czystej Krwi, której przywódcą
był Lucjusz Malfoy uzyskała 4% głosów co pokazywało, że Lucjusz wydaje się
skompromitowany w oczach wyznawców rasistowskich poglądów, które zarzucił na
czas trwania kampanii. Unia Tradycjonalistycznych Czarodziejów zdobyła 6%,
Stronnictwo Konserwatywne 20%, a Magiczni Radykałowie 5%. Łącznie aż 35%
wszystkich głosów padły na ugrupowania, które wzorem mugolskim zaczęto nazywać
prawicowymi.
Najniższy wynik uzyskała jednak leżąca na
przeciwnym biegunie Unia Wspierania Magicznych Stworzeń z wynikiem 1%. Ruch
Współpracy z Mugolami zdobył niewiele więcej, bo 3%. Partia Równości zdobyła
4%, Kongres Feministyczny 4%. Partia Komunistyczna osiągnęła 9% głosów. Magiczne
Stronnictwo Socjalistyczne cieszyło się 13% poparciem. Łącznie na lewicę zagłosowało
34% dorosłych Brytyjczyków i Irlandczyków.
Pozostałe partie osiągnęły: Kongres
Magicznych Przedsiębiorców 13%, Zrzeszenie Interesów Hogsmeade 5%, Partia
Mugolaków 5%, Stronnictwo Magicznych Chrześcijan osiągnęło 8% głosów. Partie
określane jako centrowe zdobyły 31% głosów.
Harry nie
pamiętał jak wyniki przekładają się na liczbę miejsc zajmowanych w parlamencie,
lecz wiedział, że wobec tak wielkiego rozdrobnienia poparcia nie łatwo będzie
Kingsleyowi rządzić.
- A miało być już tak pięknie – westchnął Harry.
Usiadł do
obiadu przygotowanego przez Stworka i otworzył list od Syriusza, gdzie czekała
na niego kolejna bomba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz