Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 26 marca 2018

97. Czarodziejski parlament


Rozdział 97
Czarodziejski parlament

          Dzień pierwszych w pełni demokratycznych wyborów w historii magicznej społeczności Wielkiej Brytanii i Irlandii nadszedł szybciej niż Harry się tego spodziewał. Zgodnie ze swoimi przewidywaniami został tego dnia odesłany do Hogwartu, gdzie jako jeden z dwójki aurorów miał pilnować aby pełnoletni uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa oraz uczniowie mogli oddać w spokoju swoje głosy. Towarzyszyła mu Chichi.

          Chinka z zaciekawieniem przyglądała się krajobrazom podczas ich spaceru z punktu aportacyjnego w Hogsmeade do szkoły.

- W Chinach mamy miasto czarodziei – powiedziała do Harry’ego.
- Wiem, mój ojciec chrzestny tam był – odpowiedział młody auror.
- Przebywa tam trochę obcokrajowców.

          Bramę Hogwartu przekroczyli nie niepokojeni przez nikogo. Na błoniach było pusto co nieszczególnie dziwiło aurorów z zespołu Proudfoota. W końcu dopiero za kwadrans wybić miała szósta.

          Potter poprowadził partnerkę do wrót zamkowych, gdzie ku jego zadowoleniu – którego nawet nie starał się zamaskować – czekał na nich Syriusz Black we własnej osobie.

- Harry! – mężczyźni uściskali się radośnie.
- Kim jest twoja urocza towarzyszka? – spytał w końcu Łapa.
- To jest Chichi – Harry przestawił Azjatkę – pochodzi z Chin.
- O! – Black aż zaklaskał – byłem tam całkiem niedawno. Akurat natrafiłem na jakieś zamieszki w waszym mieście.
- Często się tam zdarzają.
- No tak – przytaknął Black – chodźcie jeszcze trochę otwieramy lokal.

          Zaprowadził aurorów do pomieszczenia na trzecim piętrze, gdzie za stolikiem siedziała już profesor McGonagall w towarzystwie hiszpańskiego nauczyciela. Harry wykonał grymas na jego widok, który w założeniu miał być uśmiechem, ale chyba wyszedł mu kiepsko, bo zarobił od Chichi łokciem.

          Przywitali się z nauczycielami i zajęli sprawdzeniem urny wyborczej, dwóch stanowisk do oddawania głosów i całej reszcie. Wreszcie minutę przed szóstą Chichi usiadła obok dyrektorki, a Harry otworzył drzwi dla uczniów chcących oddać głos.

          W ciągu pierwszej godziny nie zjawił się żaden z Hogwartczyków. Nie dziwło to jednak nikogo w końcu była szósta rano w dzień wolny od nauki. Wreszcie chwilę po siódmej pierwsi nauczyciele i pracownicy szkoli zjawili się głosować. Następnie na to samo zdecydowała się profesor McGonagall. Kilka minut przed ósmą pojawiła się Parvati Patil z siostrą, Padme. Do południa Harry zobaczył kilka znajomych twarzy, m.in. Seamusa, udającego że go nie widzi Draco Malfoya, Romildę Vane, Fay Dunbar patrząca maślanymi oczami na Syriusza.

- Ciekawi mnie kto wygra – powiedział przyciszonym głosem Jose Enrique.
- Jak wszystkich – odpowiedziała McGonagall.

          Zapał Hiszpana do politycznych rozmów ustał bardzo szybko. Na szczęście wkrótce podano obiad i członkowie szkolnej komisji mogli się posilić.

          Punktualnie o 14 mocniej zabiło serce Potterowi. Do komnaty weszła najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widział. Ubrana w niebieskie jeansy i luźny, wełniany, jasnoróżowy sweter. Rude włosy spięła w koński ogon, a na twarzy miała delikatny makijaż. Harry z całych sił walczył ze sobą by ustać na swoim posterunku.

- Cześć, Harry! – posłała mu radosny uśmiech – Dzień dobry – zwróciła się do reszty.

          Chichi obrzucała na zmianę wzrokiem to Pottera to Ginny. Posłała porozumiewawcze spojrzenie chłopakowi, kiedy ten w końcu zwrócił na nią uwagę i uśmiechnęła się ciepło. Na jej nieszczęście minę dostrzegła Ginny. Rudowłosa obrzuciła koleżankę swojego ukochanego piorunującym spojrzeniem i wyszła kołysząc przy tym biodrami. Harry patrzył na nią jak urzeczony. 

          Chwilę przed kolacją salę do głosowania odwiedziła także Hermiona Granger. Ubrana była czarne jeasny i dresową bluzę. Pokłoniła się najpierw gronu pedagogicznemu, a potem uścisnęła Harry’ego. Chłopak musiał przypomnieć jej, że jest na służbie by ta się uspokoiła.

- Och tak, przepraszam – bąknęła zawstydzona w jego stronę.

          Harry nie miał jednak nic do zmiany zachowania przyjaciółki w tę stronę. Oznaczało to, że są szanse na powrót dawnej panny Granger.

- Co robisz po 20? – spytał jej półgębkiem Potter.

          Czuł na sobie spojrzenie Chichi jednak nie odwzajemnił go.

- Miałam czytać…
- … nie chciałabyś spotkać się ze mną i Ginny? – przerwał jej.

          Spojrzała na niego badawczo.

- W sumie dawno się nie widzieliśmy – zastanawiała się.
- Powiedz Ginny, że kwadrans po 20 pod Pokojem Życzeń.
- Dobrze – zgodziła się z niepewną miną.
- Nie miałem okazji jej powiedzieć jak była głosować – wytłumaczył się.

          Hermiona pokiwała ze zrozumieniem głową i wyszła.

- Niektórzy mają takie szczęście u kobiet – powiedział głośno sam do siebie Jose Enrique.

          Harry zgromił go spojrzeniem. Chichi zachichotała, a Black szczerzył się durnie do chrześniaka. Na jego szczęście akurat do hiszpańskiego profesora podszedł jeden z Puchonów z siódmego roku, więc Potter nie musiał w żaden sposób reagować na jego zaczepkę.

          Punktualnie o godzinie 20 Harry zamknął drzwi do sali rzucając na nie zaklęcie „Coloportus”. Wtedy profesor McGonagall wraz z Jose przenieśli urnę wyborczą na stół, gdzie przesiadywała komisja. Za pomocą różdżki opróżniła jej zawartość. Następnie kolejnym zaklęciem posortowała karty wyborcze na kupki z głosami na poszczególnych kandydatów na ministra oraz parlamentarzystów.

          Syriusz wypełnił odpowiednie rubryki w protokole wyborczym. Następnie za pomocą odpowiedniego czaru wykonał 3 kopie. Wrzucił jedną z nich do pustej urny. Po czym kolejnym czarem umieścił tam karty z głosami. Wreszcie zapieczętował urnę i przekazał ją Chichi.

          Chinka w towarzystwie Harry’ego odebrała urnę. Chłopak otworzył drzwi za pomocą zaklęcia „alohomora” i wyszli kierunku gabinetu dyrektora. Brunet przez cały czas lewitował przed nimi urnę. Aurorka robiła za obstawę. Z różdżką w ręce wypatrywała ataku ze wszystkich stron. Ten, jednak nie nastąpił. Towarzyszyła im dyrektorka.

- Zakon – wyszeptała ledwo dosłyszalnie Minerwa i mogli wejść do jej gabinetu.

          Tam podeszli do jej kominka. Ex- opiekunka Gryfonów wzięła w dłoń proszku fiuu i ustawiła się przed kominkiem.

- Mam prośbę, pani dyrektor – wycedził nagle Harry.
- Słucham?
- Czy mógłbym skorzystać za chwilę z pani kominka do powrotu na teren szkoły?

          McGonagall przyjrzała mu się badawczo.

- Dobrze, ale proszę o informację gdy będzie pan opuszczał teren szkoły – odpowiedziała stanowczo.
- Dobrze, dziękuję – Harry poczuł jak uśmiech wpełza mu na twarz.
- Ministerstwo Magii – szepnęła McGonagall rzucając proszek do kominka.

          Uderzenie serca później Chichi wskoczyła do niego i zniknęła. Dyrektorka powtórzyła czynność i Harry wraz z urną.

          Znaleźli się w atrium ministerstwa, gdzie czekał już na nich Percy oraz dwaj inni, starsi czarodzieje. Harry dostarczył do nich urnę, a Chichi złożyła podpis na arkuszu, który podfrunął do niej od Weasleya. Kiedy to zrobiła dokument wrócił do Perciwalda. Wtedy on także podpisał go. Oznaczało to, że zakończyli swoją służbę na dziś.

- Randka? – spytała go Chichi kiedy szli do kominków.
- Nie – Harry pokręcił przecząco głową – Hermiona będzie jeszcze z nami.
- Uważaj, bo twoja piękność jeszcze poczuje się zazdrosna – rzekła Azjatka i wskoczyła do kominka.

          Harry nie zdążył odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że Ginny może być zazdrosna o Hermionę lub jakąkolwiek inną kobietę. Przecież nie dawał jej ku temu powodów!

- Gabinet dyrektora Hogwartu – szepnął podchodząc do wolnego kominka.

          Płomień buchnął mocniej, a Harry wszedł powoli w niego. Poczuł znajome, nieprzyjemne szarpnięcie w żołądku i już po sekundzie klęczał na dywanie w gabinecie należącym do profesor McGonagall.

- Szybko się pan uwinął, panie Potter – oznajmiła dyrektorka.
- Też się z tego cieszę.

          Minerwa nie odpowiedziała. Zamiast tego spojrzała na portret Albusa Dumbeldore, który akurat drzemał lub udawał, że to robi.

- To ja będę leciał, pani profesor – powiedział wychodząc z jej gabinetu.

          Niemal biegiem dotarł przed Pokój Życzeń, gdzie czekała na niego Hermiona. Dobiegając szukał już gdzie jest jego ukochana, lecz nigdzie jej nie dostrzegł. 

- Gdzie Ginny? – spytał przyjaciółki łapiąc oddech.
- Przyjdzie za chwilę – odpowiedziała spokojnie Hermiona.

          Pogrążyli się w luźnej rozmowie o dzisiejszym dniu, co potwierdziło Potterowi, że Granger jakby wracała do normalności. Kiedy skończyli debatować z jak wielką przewagą Kingsley wygra wybory pojawiła się Ginny.

          Ubrana tak samo jak na głosowanie. Fryzurę także miała taką samą. Jedynym co ją różniło był zacięty wyraz twarzy i determinacja w oczach.

- Cześć – bąknął Harry.
- Ja ci dam cześć – wycedziła Weasley – kim była ta dziewczyna?

          Hermiona taktycznie oddaliła się na kilka kroków by dać im w spokoju wyjaśnić nieporozumienie.

- O kim mówisz? – spytał zdziwiony Potter.
- O tej wywłoce z Azji!
- Nie mów tak o niej – odparł chłodno Harry – to Chichi…

          Potter nie zdołał wyjaśnić kim jest Azjatka, ponieważ coś świsnęło koło jego ucha i nim zdążył się zorientować co się dzieje, lewitował pod sufitem głową do dołu. Dostrzegł, że Ginny trzyma wycelowaną w niego różdżkę.

- Kim ona jest? – powiedziała słodkim głosem.
- Koleżanką z pracy – wyjaśnił szybko – pracuje ze mną w zespole. Opowiadałem ci kiedyś o niej.

          Czuł się strasznie skołowany. Słowa Chichi o zazdrosnej Ginny stały się faktem. Pomyliła tylko osoby, które staną się obiektem zazdrości rudowłosej. Harry nie wiedział co powiedzieć i jak zareagować – w końcu nic nie zrobił!

- Postaw mnie, kotku – poprosił w końcu.

          Spełniła jego prośbę, jednakże wciąż trzymała wycelowaną w niego różdżkę.

- Na pewno nic więcej was nie łączy? – dopytała podejrzliwie.
- Na pewno nie – potwierdził Harry.

          Opuściła różdżkę, ale wciąż trzymała ją w ręce. Hermiona podeszła do niej i szepnęła coś na ucho, kładąc przy tym uspokajająco rękę na ramieniu.

          Sekundę później Ginny doskoczyła do Harry’ego i wtuliła się w niego. Objął ją niepewnie. Spojrzał na pannę Granger a ta zachęcająco pokiwała głową. Wtedy przytulił się już normalnie do ukochanej.

- Przepraszam – jej głos był tak cichy, że nie był pewien czy dobrze usłyszał jej słowa.
- Moja słodka zazdrośnica – wyszeptał w odpowiedzi.

          Hermiona w tym czasie przebyła odpowiednią ilość razy drogę wzdłuż ściany oddzielającej korytarz od Pokoju Życzeń. Drzwi do niego zmaterializowały się i mogli wejść do środka.

          Tym razem pokój przypominał pokój. W centralnym miejscu stał stół z czterema krzesłami. Za nim znajdowała się sofa dla dwóch osób, a obok niej wygodny fotel.

          Harry usiadł objęty z Ginny na sofie, a Hermiona na fotelu. Rozmawiali o szkole, o pracy Pottera – pomijając jednak temat jego chińskiej partnerki – i innych sprawach ich codziennego życia. Kwadrans po 22 perfekt naczelna stwierdziła, że pora na nią. Pożegnała się z Harry’m, powiedziała Ginny by nie wracała sama zbyt późno i wyszła. Właśnie wtedy Potter na dobre pogodził się z rudowłosą, szkolną pięknością.

          Zamek opuścił dopiero półgodziny przed północą. Poprzez mówiącego patronusa wysłał zgodnie z umową informację o tym profesor McGonagall.

          Następnego dnia Harry pracował dopiero na 2 zmianę. W związku z tym rano udał się do Andromedy Tonks, gdzie bawił się ze swoim chrześniakiem.

- Czytałeś dzisiejszego Proroku? – zagadnęła go Andromeda.
- Nie.
- Kinglsey zostaje na urzędzie na najbliższe 10 lat – oznajmił mu radośnie.
- To dobrze – przyznał Harry.
- 65% głosów – zamyśliła się Tonks – No, no społeczeństwo wiąże z nim duże nadzieje. Malfoy zdobył ich zaledwie 10. Stary Knot dostał ich 8. Jack Woland 6% i Thomas Fox 11.
- Odpadli w przedbiegach – stwierdził mimowolnie Harry.
- Niby tak, ale w parlamencie już tak ciekawie nie jest… - płacz Teddy’ego przerwał im dalsza rozmowę – Oho, pora karmić i kłaść spać – wyznała.
- Pójdę już – powiedział Harry, ucałował malucha w główkę i wyszedł.

          Cały magiczny świat nie mówił o niczym innym jak wybory w Wielkiej Brytanii. Zwycięstwo Shackebolta, który do tej pory był pełniącym obowiązki ministra było czymś oczekiwanym. Zupełnie inaczej zachowywano się wobec wyników wyborów do dwudziestoosobowego parlamentu. Harry nie zdążył się jeszcze zapoznać z oficjalnymi wynikami, kiedy otrzymał list od Syriusza. Nim go przeczytał zabrał się za lekturę wyników wyborów parlamentarnych.

          „Prorok Codzienny” najpierw komentował wyniki partii balansujących w pobliżu pozycji wyznających supremację czystej krwi. Platforma Czystej Krwi, której przywódcą był Lucjusz Malfoy uzyskała 4% głosów co pokazywało, że Lucjusz wydaje się skompromitowany w oczach wyznawców rasistowskich poglądów, które zarzucił na czas trwania kampanii. Unia Tradycjonalistycznych Czarodziejów zdobyła 6%, Stronnictwo Konserwatywne 20%, a Magiczni Radykałowie 5%. Łącznie aż 35% wszystkich głosów padły na ugrupowania, które wzorem mugolskim zaczęto nazywać prawicowymi.

Najniższy wynik uzyskała jednak leżąca na przeciwnym biegunie Unia Wspierania Magicznych Stworzeń z wynikiem 1%. Ruch Współpracy z Mugolami zdobył niewiele więcej, bo 3%. Partia Równości zdobyła 4%, Kongres Feministyczny 4%. Partia Komunistyczna osiągnęła 9% głosów. Magiczne Stronnictwo Socjalistyczne cieszyło się 13% poparciem. Łącznie na lewicę zagłosowało 34% dorosłych Brytyjczyków i Irlandczyków.

Pozostałe partie osiągnęły: Kongres Magicznych Przedsiębiorców 13%, Zrzeszenie Interesów Hogsmeade 5%, Partia Mugolaków 5%, Stronnictwo Magicznych Chrześcijan osiągnęło 8% głosów. Partie określane jako centrowe zdobyły 31% głosów.

          Harry nie pamiętał jak wyniki przekładają się na liczbę miejsc zajmowanych w parlamencie, lecz wiedział, że wobec tak wielkiego rozdrobnienia poparcia nie łatwo będzie Kingsleyowi rządzić.

- A miało być już tak pięknie – westchnął Harry.

          Usiadł do obiadu przygotowanego przez Stworka i otworzył list od Syriusza, gdzie czekała na niego kolejna bomba…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz