Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

sobota, 29 października 2016

81. Dorosłe urodziny



Rozdział 81
Dorosłe urodziny

            Harry głowił się nad znalezieniem sponsorów dla swojego nowego projektu przez kilka dobrych dni. Sumując kwotę jaką da ministerstwo, Czarodziejskie Dowcipy Weasleyów i on sam prawie miał dostatecznie dużo na rozpoczęcie działań fundacji. Tydzień przed swoimi urodzinami dostał też sowę od Kinga. Informował w niej, że najlepsi anglojęzyczni specjaliści z magicznego świata zostaną przez nich zatrudnieni na początek. Potem wraz ze zmniejszającą się liczbą klientów będą redukować etaty. Ciągle jednak brakowało galeonów na pokrycie początkowych wydatków. Minister i tak znacząco obniżył ewentualne wydatki likwidując podatek od otwierania „Niepublicznych instytucji dobra społecznego” jak nazwano inicjatywy takie jak fundacja nad otwarciem, której pracował Harry przy wydatnej pomocy Hermiony. Zupełnie przypadkowo wspomniana ulga podatkowa przyspieszyła też otwarcie Magicznego Przedszkola przez Dafne Greengras.

            O dziwo to właśnie Dafne dowiedziawszy się o przyczynach zwolnienia jej z niezbędnych dotychczas opłat zgłosiła się do Harry’ego z propozycją wsparcia jego fundacji. Czarodziej początkowo niechętnie odnosił się – w prywatnych rozmowach do tego – ale pod wpływem solidnego ochrzanu od Ginny na temat jego uprzedzeń do osób tak zwanej czystej krwi, której także bądź co bądź była przedstawicielką zmienił zdanie. Wysłał do swojej rówieśniczki ze Slytherinu sowę z wiadomością o zgodzie na jej propozycje. Zaproponował jej także przybycie na spotkanie założycielskie fundacji, które odbyć się miało 30 lipca (dzień przed jego urodzinami) w gospodzie Aba Dumbeldore’a.

            Poza nimi na spotkanie punktualnie na 18:00 stawili się George z Angeliną Johnson, Hermiona, Percy jako przedstawiciel ministerstwa wraz z głównym uzdrowicielem myśli z Św. Munga oraz Syriusz. Udali się do wynajętego przez pomysłodawcę specjalnie na tę okazję pokoju na górze. Ab wyniósł z niego łóżko. Zamiast niego znajdował się tam solidny stół oraz ustawione symetrycznie wokół niego drewniane krzesła. Harry usiadł obok Hermiony. Naprzeciw spoczęli George i Angelina. Pomiędzy nimi z jednej strony miejsca zajęli Syriusz i jedyna Ślizgonka w towarzystwie, a po drugiej uzdrowiciel i asystent ministra.

- Wszyscy wiemy po co się tu zebraliśmy – zaczął Harry – wszystko zostało wam przedstawione w odpowiednim liście. Pozostało nam wybranie zarządu fundacji oraz adekwatnej nazwy.
- No i początkowe detale jej funkcjonowania – wtrąciła z odpowiednią sobie gracją Hermiona.
- Pomysły na nazwę? – spytał Harry.
- Fundacja im Dumbeldore’a – rzekła nieśmiało Murzynka.
- Była już jego Gwardia – zaprotestowała Hermiona.
- Mojego nazwiska nie dam – zaoponował nagle Harry jak gdyby przewidywał co za chwilę się może wydarzyć.
- A co powiesz na Huncwotów?
- Jestem na nie – wtrąciła swobodnie Dafne.
- Może Fundacja Pomocy Ofiarą Śmierciożeców? – rzucił George.
- Wojny – poprawił go Percy – Ofiarom Wojny albo Wojen, jeżeli nie chcemy jej zamknąć przedwcześnie, będzie lepiej brzmiało, ponieważ nie wyklucza pomocy ofiarom ewentualnych, oby ich nie było, konfliktów.
- Racja – zgodziła się Greengras.

            George, Angelina i Hermiona rzucili jej piętnujące spojrzenia. Wiedzieli, że jako Ślizgonka nie chciała dyskryminować swoim pobratymców z szkolnego domu, ale jednak pewien niesmak pozostał.

- Fundacja Pomocy Ofiarom Wojen brzmi całkiem dobrze – powiedział uspokajająco Black – i do tego mamy skrót FPOW.
- Niech będzie – przytaknęła trójka malkontentów.
- Kto będzie tego prezesem? – spytał Percy, który notował postanowienia i do jutra miał spisać wszelkie niezbędne dokumenty do zarejestrowania instytucji. Część dokumentów przygotował już kilka dni temu.
- Ja nie! – powiedzieli równocześnie Harry, George i Dafne.
- Syriusz – powiedziała Hermiona.
- Co?
- Nie masz zajęcia, prawda?
- No.
- Czy wszyscy popierają jego kandydaturę? – spytał Harry, który podchwycił temat.

            Wszystkie ręce poza Łapą podniosły się w górę. W toku dalszych rozmów ustanowiono, że trójka sponsorów wraz z Percy’m jako przedstawicielem czewartego fundatora projektu będą członkami rady nadzorczej. Hermiona obiecała zająć się obowiązkami skarbnika i sekretarza FPOW. Uzdrowiciel z Munga miał odpowiadać za personel, a Angelina podopiecznych.

            Jutro ogłosić mieli powstanie Fundacji. Hermiona sporządziła już notkę prasową, którą obiecała przesłać do wszelkich dostępnych w magicznej Brytanii środków medialnych. Dafne zaprojektowała też plakat, który wciągu dwóch dni miał pokryć ulicę Hogsmeade i ściany na Pokątnej. Osobny wzór miał zostać wywieszony w Hogwarcie, ale ten miał zostać opracowany w przyszłym miesiącu z uwagi na to, że jeszcze 32 dni dzieliły ich od rozpoczęcia roku szkolnego.

            Harry wracał ze spotkania z optymistycznym nastrojem. Od kilku dni kwestia fundacji była jego jedynym zmartwieniem, ponieważ miał już za sobą rozmowę z rodzicami Ginny na temat związku jego i ich córki. Nie mieli zastrzeżeń co do ich relacji, aczkolwiek Molly dobitnie dała znać, gdzie nocować będzie jej najmłodsza pociecha w najbliższym roku.

- Gotowy na urodziny? – spytał go Syriusz, kiedy weszli do domu.

            Remont prawie całego budynku został zakończony wczoraj. Stworek poradził sobie zadziwiająco wspaniale. Rady Harry'ego oraz Ginewry były szczegółowe, więc wierny skrzat uporał się ze wszelkimi problemami.

- Co? - zdziwił się Harry.

            Prawdę mówiąc nie planował niczego szczególnego na ten dzień. Umówił się co prawda z Ginny, ale nie ustalili jeszcze co będą robić. Nie miał jakiejś szczególnej ochoty na imprezowanie.

- Jutro masz urodziny - przypomniał lekceważąco Black.
- Nic nie planuję.
- To dobrze - Syriusz uśmiechnął się - idziemy na małą imprezkę z tej okazji.
- Dokąd? - spytał szczerze zdziwiony Harry.

            Łapa nie odpowiedział. Nie wypowiedział też żadnego, choćby najmniejszego słowa wyjaśnienia, wybrnął też z błagań chrześniaka o udzielenie mu wskazówki. Zamiast tego zabronił kontaktować się z kimkolwiek i zamknął w pokoju, gdzie chłopak miał zakończyć wreszcie lekturę "Historii Hogwartu". 

            Rankiem ostatniego lipca Potter obudził się wcześnie rano. Po zakończeniu remontu jego pokój znajdował się na drugim piętrze. Obok urządzili domową bibliotekę z na prawdę konkretnym zbiorem książek. Ku zdziwieniu Gryfona wśród nich znalazło się też kilku mugolskich. Były to takie pozycje jak "Encyklopedia Powszechna", "Atlas Świata", "Matematyka dla szkół podstawowych" oraz "Iliada". Na półce z nimi znajdował się jeszcze "Stary Testament" co do którego istniały poważne wątpliwości czy został napisany przez osobę o mocy magicznej czy nie.

            Punktualnie o 17:00 chrzestny oznajmił Chłopcu, Który Ma Urodziny, że wybierają się na przyjęcie z tej okazji. Nie wyjawił przy tym żadnych szczegółów. Wyprowadził go na ganek, złapał za ramię i deportował ich z charakterystycznym odgłosem.

            Zmaterializowali się w znanym Harry'emu krajobrazie. Wzgórza. Samotny dom w oddali. Po upływie kilku sekund wiedział, gdzie się znajdują. Są około dwustu metrów od domu Luny Lovegood. Co oznaczało, że idąc w drugą stronę doszedłby do Nory, gdzie przebywała Ginny. Po chwili zganił się za tę myśl. Był z nią dziś umówiony, a skoro nie pojawiła się, to oznaczało, że bankowo zjawi się tutaj. Jeśli to właśnie to wzgórze były celem ich podróży. Chciał już zapytać o to Syriusza, ale ten pchnął go naprzód.

            Zrobił dwa kroki do przodu, kiedy nagle powietrze zamigotało. Przed nimi ukazał się wielki namiot - taki jak na weselu Bila i Fleur. Pod nim ustawiono kilka stołów piknikowych. Wszystkie zapełnione były ludźmi! I potrawami. Napoje też były.

- Wszystkiego najlepszego Harry! - krzyknęli wszyscy goście.

            Harry poczuł wzruszenie. Głos uwiązł mu w gardle. Nim zdołał się opamiętać wesoły tłum ryknął gromkie sto lat. Prym w śpiewie wiódł Rubeus Hagrid, gajowy Hogwartu.

            Syriusz zaprowadził chrześniaka do honorowego miejscu u głowy stołu. Po jego prawej stronie siedziała Ginny. Dalej za nią Hermiona, Ron, George z Angeliną, Bill z Fleur i jej siostra Gabrielle. Obok pięknych Francuzek spoczywał wyraźnie podekscytowany opuszczeniem wreszcie terenu szkoły Hagrid. Po lewicy Harry'ego miejsca zajęli Neville i Luna. Obok niej siedziała partnerka Syriusza i on sam. Dalej Artur i Molly. Za nią znajdowało się puste miejsce, za którym Percy bacznie przypatrywał się młodszej z sióstr Delacour.

- Wypijmy za zdrowie mojego chrześniaka! - wrzasnął szczęśliwy Black, kiedy Harry już usiadł.

            Wzniósł do ust kieliszek wypełniony przezroczystym płynem. Za jego przykładem podążyli pozostali goście. Wszyscy wypili jednym haustem, chociaż każdy zareagował innym grymasem. Syriusz, Artur i Hagrid wyglądali na niewzruszonych. Ron, Neville i Gabi kasłali potężnie. Hermionie, Ginny i reszcie niewiast zaszkliły się oczy. Sam Harry powstrzymał swój odruch wymiotny.

- Co... to? - wydukał Ronald.
- Wschodnioeuropejska wódka - wyjaśnił Syriusz - mój prezent tradycyjny dla dorosłego Pottera na osiemnaste urodziny.
- Ilu Potterom już go dałeś? - zagaił George.

            Black udał zamyślonego.

- Ten jest trzeci - rzekł wreszcie z poważną miną - i mam nadzieję, że nie ostatni!
- Syriuszu... - zganiła go pani Weasley.
- No co? - zdziwił się Łapa - Przecież nikt z nas nie chce by tak szanowny ród nagle wymarł!
- To prawda - żwawo potwierdzili Bill, George oraz Hagrid.

            Ktoś włączył radio. Z jego magicznie wzmocnionych głośników popłynął głos jednej z najbardziej znanych piosenek Fatalnych Jędz. Syriusz wzniósł jeszcze trzy toasty zanim skończyła się wódka - a przynajmniej tak myślał Harry. Zaproponował wtedy whisky lub wino. Pierwsze pary zaczęły tańczyć w głębi namiotu. Najmłodsze małżeństwo Weasleyów, rodzice rodzeństwa, zesztywniały Longbottom z Luną.

            Harry czuł jak alkohol zaczyna działać na jego umysł i organizm. Pogrążył się właśnie w rozmowie z Hermioną, kiedy Black postawił przed nim szklankę wypełnioną ciemnym trunkiem.

- 'Arry - głos z francuskim akcentem przerwał im rozmowę - zatańczysz ze mną?

            To była Gabrielle. Wyglądała olśniewająco. Wyglądała jak kopia Fleur sprzed dwóch lat. Główną różnicą były większe cycki u młodszej siostry, które teraz zgrabnie kołysały się przed oczami chłopaka. Taniec z nią nie był dla niego najrozsądniejszym rozwiązaniem. Zwłaszcza jeśli Ginny go zauważy. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiła! Rozejrzał się gwałtownie wokół. Na szczęście jego dziewczyna tańczyła właśnie z jednym z braci.

- Harry - głos Hermiony sprowadził go na ziemię.
- Idź - ponaglił go cicho Black.
- Nie umiem - powiedział patrząc na swoje stopy.

            Chwila ciszy.

- Patrz na nas - powiedział wreszcie Łapa, prowadząc pannę Yronwood na prowizoryczny parkiet.
- Ja poprowadzę - zaproponowała Gabi.
- No... - wahał się Potter. W końcu jednak wypił spory łyk whisky - No dobra.

            Podał Francuzce rękę. Poszli w głąb namiotu. Blondynka położyła mu dłoń na ramieniu, a jego dłoń umieściła na swojej talii. Była tak kobieco wcięta. Poprowadziła go do tańca. Spojrzał na chrzestnego. Obracał właśnie Helenę w błyskawicznym tempie. Zazdrościł mu.

            Chciał uciec zaraz po pierwszym tańcu, lecz nie mógł. Panna Delacour uniemożliwiła mu to silnym uściskiem ręki. Pląsali jeszcze przez dwie piosenki. Wtedy w radiu zabrzmiały reklamy, a Harry wyjąkał, że jest głodny. Wrócił na swoje miejsce.

- Wrócił niewierny Potter - zachrypiał wyraźnie wcięty Ron podnosząc oskarżycielsko palec.

            Harry spojrzał na niego. Oczy rudzielca były zaszklone. Policzki i czoło zaczerwienione. Włosy miał potargane i mokre od potu. Tak samo czoło.

- Nie przejmuj się nim - szepnęła Ginny, a Harry niemal niezauważalnie skinął głową.
- Ronaldzie! - syknęła ostro Hermiona.
- No co? -spytał Ron wypijając resztę trunku w swojej szklance.
- Nie możesz...
- Właśnie, że mogę! Ten palant ob...obmacuje inną!

            Teraz wszyscy goście spojrzeli na ich koniec stołu. Ron wstał. Chwiał się. Machnął dłonią jakby odganiał niewidzialne muchy. Hermiona dyskretnie próbowała sprowadzić go do pozycji siedzącej. Bezskutecznie.

- 'Arry nie macał mojej siostry! - zaprotestowała gwałtownie Fleur - ja widziałam!
- Tak! - potwierdzała młoda.
- Synu - zganił go Artur.
- Myślisz, że więcej ci wolno, bo jesteś sławny?! - ryknął Ron.

            Harry wstał. Ginewra gwałtownie złapała go za nadgarstek. Z drugiej strony Luna jednym zgrabnym ruchem wyjęła mu różdżkę. W tym samym czasie jego chrzestny za pomocą swojej lewitował różdżkę najmłodszego z braci Ginny gdzieś za stół. Ten nie zauważył nic.

- Usiądź - polecił mu zimno Harry.
- Zamknij mordę! - warknął Ron.

            Hermiona chciała coś powiedzieć, ale wyraźnie brakło jej słów. W innej sytuacji byłoby to zabawne. Teraz stało się tragiczne.

- Gdzie moja różdżka? - bąknął zdziwiony Ron.
- Nie zostawiłeś jej w domu? - wtrąciła ostro jego matka - chodź pójdziemy sprawdzić.

            Nie czekając na jego reakcję wstała i odeszła od stołu. Za jej przykładem podążył Artur. Podeszli do syna i przy pomocy Hermiony umożliwili mu odejście na bok. Szatynka wróciła do biesiadników tylko po to by powiedzieć:

- Och, tak mi przykro Harry. Nie wiem co mu... Milszej zabawy...

            Potter skinął głową ze zrozumieniem. Granger popędziła za swoim facetem i jego rodzicami. Po chwili zniknęli w ciemnościach. Ich odejściu towarzyszyło milczenie. Dochodziła północ.

- Ten to zawsze potrafi wszystko spieprzyć - wyznał cicho Harry - tak samo było podczas Turnieju Trójmagicznego czy kiedy... szukaliśmy... wykonywaliśmy misję - zakończył koślawo kiedy zdał sobie sprawę, że wszyscy go słuchają.
- Sądzę, że to przez szok po bitwie- powiedział Percy głosem znawcy.
- Fundacja ma już pierwszego klienta - powiedziała Angelina siląc się na optymistyczną minę.
- Tak - zgodził się Harry.

            Syriusz ratował sytuację wznoszą kolejny toast - za zdrowe zmysły Ronalda Weasleya. W radiu zabrzmiał romantyczny hit Celestyny Werbeck. Luna z Nevillem odeszli cicho od stołu, lecz nie poszli na parkiet. Zaginęli gdzieś w ciemności. Po chwili podobnie postąpili George i panna Johnson.

            Ginny szarpnęła swojego chłopaka za rękaw i już po chwili byli pierwszą parą na parkiecie. Tuż po nich znaleźli się tam Fleur i Bill. Kątem oka Harry dostrzegł jak Percy krzepiąco klepie po plecach drugą Francuzkę. Hagrid pije z Syriuszem, a Helena przysypiała z głową na stole. Wreszcie Black oderwał ją od blatu i deportował oboje z trzaskiem. Kolejne dwa wolne kawałki i Harry z Ginny wrócili do stołu.

            Było przy nim sporo miejsca. Wiele osób odeszło gdzieś i nie wróciło. W oddali majaczyły dwie sylwetki. Być może to Neville i Luna? Harry nie miał pewności. Gabrielle zajęła miejsce po lewej stronie osiemnastolatka. Jej siostra i Bill wciąż tańczyli.

- Ja nie chciała - powiedziała patrząc to na rudowłosą Brytyjkę to na jej ukochanego.
- Wiem - przyznał Harry.
- Ron to debil -zawtórowała Weasley.

            Gabi uśmiechnęła się blado. Ku własnemu zdziwieniu Potter ni wyczuł napięcia pomiędzy nią, a Ginny. Może jednak to przez alkohol albo przez gniew jaki ta ostatnia skierowała na brata? Nim doszedł do odpowiednich wniosków Bill z małżonką oznajmił, że wracają do domu. Fleur chciała zabrać siostrę, ale ta wynegocjowała sobie powrót późniejszą porą. Kiedy jedna para odeszła wrócili Neville i Luna. Zrobili to jednak tylko po to by się pożegnać. Niedługo potem to samo zrobili Angie i George. Hagrid zasnął na glebie.

- Zostaliśmy sami - zauważyła Ginny.

            Było ich bowiem czworo. Ona, Harry, jej brat i Gabrielle.

- Niezupełnie - skorygował Percy - my... idziemy na spacer - wyjaśnił łapiąc Gabi za dłoń.
- Och - zdziwiła się siostra.
- W takim razie chyba się już nie zobaczymy.
- To żegnajcie - powiedział Potter.

            W odpowiedzi Gabrielle rzuciła mu się na szyję. Jej ciężkie piersi staranowały mu klatkę piersiową. Było to o wiele za przyjemne jak na jego rozum. Po chwili, która trwała na tyle długo by patrząca na to ruda zdążyła dwa razy znacząco odchrząknąć, w końcu uwolnił się od blondynki. Odeszła z Percivalem.
 
- Jeszcze raz, a wydrapię jej oczy - oznajmiła Ginny.

            Nim zielonooki coś odparł, ukochana pocałowała go gwałtownie. Przygwoździła go do drewnianego fotela, na którym siedział. Był jej i tylko jej. Gdzieś zza drugiego boku stołów doszło ich uszu chrapanie Hagrida. Potem ciche westchnięcie siedemnastolatki sparaliżowało zmysły chłopaka.

            Harry nawet się nie zorientował, kiedy pozbawiła go koszuli i kilku innych części garderoby. Sama spuściła z siebie cienką, letnią sukienkę.

- Musisz mi wynagrodzić te jazdy z Gabrielle - szepnęła mu do ucha.

            Harry nie był już w stanie mówić. Prawdę mówiąc następnego dnia nie pamiętał nawet zbyt dokładnie jak wynagradzał stres swojej lepszej i trzeźwiejszej połówce. Miejsce imprezy opuszczali dopiero gdy zaczynało świtać. Ona ubrana tylko w jego koszulę i skąpe majtki, on w spodnie i wystające bokserki...

piątek, 14 października 2016

80. Cień tryumfu



Rozdział 80
Cień tryumfu

            Zachowanie Rona było głównym tematem przy śniadaniu na Grimmauld Place numer 13. Trójka rudowłosego rodzeństwa została na nie. Tego dnia Stworek podał tradycyjny angielski posiłek rozpoczynające dzień.

- Co miałaś na myśli mówiąc, że Ron się znowu upił? – spytał Ginny Syriusz.
- Cóż… - zawahała się i spojrzała na Pottera. Kiedy ten zachęcił ją do mówienie ruchem głowy powiedziała: - po bitwie kilkukrotnie nawalił się i to konkretnie – jej słowa wywołały szok u gospodarzy – raz nawet pijany rozebrał się w kurniku, wygonił kury i położył się tam spać.

            Zebrani parsknęli śmiechem. Po chwili jednak Harry poczuł wyrzuty z powodu swojego zachowania. Naszła go refleksja na temat tego ile jeszcze bohaterskich obrońców szkoły popłynęło w alkohol by zapomnieć.

- Pomogliście mu jakoś z tego wyjść? – spytał.
- Próbowaliśmy, ale jest kiepsko – odpowiedział Charlie.
- No – zgodził się George – Ron prawdopodobnie nie wróci do Hogwartu. Miał już o to awanturę z mamą. Boi się, że w szkole nauczyciele nie pozwolą mu chlać. Deklaruje chęć pomocy mi w sklepie…
- … mówił mi ostatnio, że pracuje u ciebie – przerwał mu Harry.
- Bo tak jest – zgodził się George – Ale wiesz, wolałbym żeby znalazł sobie jakieś inne zajęcie. Tyle, że on nie ma pomysłu co może robić.
- I dlatego chla jeszcze więcej – wtrąciła jedyna kobieta w pomieszczeniu.

            Zapadła cisza. Zjedli śniadanie rozmawiając o zmianach w drużynie quidditcha. Kilkunastu zawodników z ligi zostało zamordowanych. Dwóch czy trzech – jak twierdziła Ginny – rzuciło magiczny świat w skutek traumy i próbują żyć jak niemagiczni ludzie. Jeszcze inni uciekli za granicę i próbują sił w innych klubach.

- Jest, więc sporo wolnych etatów – powiedział George.
- Próbowaliśmy namówić naszego braciszka żeby udał się na nabór do Tajfunów albo innej drużyny, ale on nie chce o tym słyszeć – dodał Charlie.
- Może ty byś spróbował? – Syriusz zwrócił się do chrześniaka.

            Harry tak jak i Ron miał problem ze znalezieniem dla siebie zajęcia po zakończeniu szkoły. Kiedyś myślał nad byciem aurorem, ale odkąd Voldemort nie żył stracił główny powód dla tej roboty. Dodatkowo zniechęcały go do tego słowa Ginny, która bała się, że ponownie zostawi ją z powodu jakiejś bardzo ważnej dla bezpieczeństwa innych ludzi misji. Może wobec tego powinien spróbować kariery jako szukający? W szkole był w tym całkiem niezły. Ba! Był najlepszy.

- Kiedy jest jakiś nabór? – zapytał wreszcie.
- Strzały z Appleby za dwa dni – odpowiedział George – Tajfuny za cztery dni, Zjednoczeni za tydzień, Dzień potem Jastrzębie i Armaty.
- Harpie ściągają jakąś zawodniczkę z Hiszpanii i drugą z Malawi – dodała Ginny – wiesz Malawi zostało teraz mistrzem świata. To będzie pierwsza mistrzyni świata grająca dla Harpii odkąd Anglia zdobyła mistrzostwo!
- To mistrzostwa jednak się odbyły? – spytał Harry – Żongler pisał, że zostały odwołane.
- Przesadzili jak prawie zawsze – odpowiedział Charlie – Odwołanie mistrzostw z powodu rządów Voldemorta byłoby debilizmem. Nie cały świat kręci się wokół Anglii – zakończył ostro.
- Słusznie – przytaknął Harry – Gdzie się odbyły?
- W Kanadzie – odpowiedział już spokojniej czarodziej zajmujący się czarodziejami.

            Następnie pogrążyli się w rozmowie o mistrzostwach, w których nie wystąpiła żadna drużyna z Wielkiej Brytanii. Co prawda Anglia i Walia się do nich nawet nie zakwalifikowały, ale Szkocja i Irlandia to już inna sprawa. Z powodu chaosu jaki wprowadziła Bitwa o Hogwart musiały się jednak wycofać, co oznaczało, że obrońca tytułu nie podejmie nawet walki o miano najlepszej drużyny na globie. Zamiast nich wystartowały Belgia oraz Rumunia.

            Po opuszczeniu domu przez braci Ginny, Harry postanowił sprawdzić czy jego obawy okazały się słuszne. Poprosił Stworka aby przerwał remont budynku i przez kilka najbliższych dni sprawdził czy któryś z innych członków GD, Zakonu Feniksa albo innych obrońców zamku miał podobne problemy do Rona. Dodatkowo miał zdać swojemu panu pisemny raport o tym co robi każdy z dawnych członków jego tajnej organizacji.

            Podczas nieobecności Stworka jakość spożywanych przez Harry’ego i Syriusz posiłków spadła gwałtownie. Po trzech dniach Black stwierdził wreszcie, że na obiady będą wybierać się do Heleny oraz mieszkającej z nią w dalszym ciągu Lucy. Partnerka Łapy nie miała przeciw temu żadnych obiekcji. Jej siostra natomiast bardzo ucieszyła się z możliwości bliższego poznania największego bohatera ostatnich dekad w magicznej Europie, a może i świecie.

- Czy o twoim mężu są już jakieś informacje? – spytał Black siódmego dnia nieobecności Stworka.
- Nie.
- Co się stało? – spytał Harry, który nic nie wiedział o powodach zamieszkania Lucy u siostry.
- Jej mąż wyjechał do Kanady i nie wrócił – odpowiedziała Yronwood.
- Tam odbywały się mistrzostwa – stwierdził Harry.
- Faktycznie – potwierdziła mężatka – pojechał tam reprezentować firmę, która była jednym z głównych sponsorów imprezy.

            Następnie pogrążyli się w dyskusji o prawdopodobnych przyczynach zaginięcia pana Blueford. Syriusz wyjawił swoje wcześniejsze podejrzenia co wywołała wybuch płaczu u Lucy. Helena zgromiła go za to wzrokiem i poszła pocieszać siostrę do innego pokoju.

- Mało to optymistyczne – stwierdził Harry.
- Wiem, ale wojna i okres po jej zakończeniu zawsze są ciężkie.
- Myślałem, że po pokonaniu Voldemorta będzie inaczej.

            Syriusz parsknął śmiechem. Po chwili się jednak zreflektował.

- Przepraszam. Czasem zaskakuje mnie, że po tym wszystkim co przeżyłeś możesz się jeszcze łudzić takimi rzeczami. Voldemort nie był jedynym źródłem zła i cierpienia na świecie. W samej Brytanii był wygodnym osobnikiem, na którego wszystko można było zrzucić. Wiele osób nie może się też otrząsnąć z tragedii jakie stały się ich udziałem za jego sprawą. Domyślasz się już co powie ci Stworek?

            Harry niechętnie pokiwał głową. Stracił apetyt.

- Wracamy do domu?
- Niech będzie. Chodź się pożegnać.

            Weszli do drugiego pokoju, gdzie zastali Helenę tulącą siostrę do serca. Syriusz przeprosił za swoje słowa. Zaklął się też na wszystkie świętości, że jej mąż na pewno jest żywy i niedługo wróci do domu. Cały i zdrowy. Harry zapewnił, że wkrótce uda się do ministerstwa i poprosi samego ministra o pomoc w odszukania pana Blueford. Lucy popatrzyła na nich obu z wdzięcznością i rzuciła się na młodszego z czarodziejów.

            Po powrocie do Londynu czekała na nich kolacja uszykowana przez wiernego skrzata domowego. Co prawda nie zmienił on stosunku do Syriusza, ale za dyskretną namową Pottera przestał go lżyć. Przynajmniej gdy ten był w pobliżu i mógł to usłyszeć.

            Stworek uszykował im grillowane warzywa z makaronem. Nałożył obojgu mężczyzn na talerze, lecz ci nie byli zbyt głodni. Zamiast posiłku Harry poprosił o informacje z misji jaką zlecił skrzatowi.

- Stworek był prawie wszędzie, gdzie się działo – zaczął swą opowieść – wiele osób ma problem. Weasley pije niczym najgorszy Mugol. Podobnie robią Finnigan i szlama Thomas.
- Stworku! – zganił go Harry.
- Stworek przeprasza – powiedział i ruszył po żelazko.
- Nie musisz się karać – dodał błyskawicznie chłopak.

            Skrzat okazał wdzięczność kontynuacją opowieści.

- Dziwaczka Lovegood zachowuje się jak mugolska dziwka. Co noc…

            Harry nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Luna jak prostytutka… Do tej pory nie widział jej ani razu z chłopakiem. Wyjątkiem był bal u Slughorna, na który sam ją zaprosił. Nie myślał o niej jednak wtedy jako o obiekcie westchnień seksualnych. Traktował ją jako przyjaciółkę – i tak było do tej pory. Dodatkowo wybawiła go wtedy od prób adoracji bandy napalonych na znanego czarodzieja nastolatek. Po kilkunastu sekundach zdał sobie jednak sprawę, że gdyby blondynka ubierała się nieco bardziej hm… normalnie to byłaby atrakcyjną młodą kobietą.

- Wystarczy – przerwał opowieść Stworka na jej temat – przeczytam o tym potem. Mów co u innych.
- Bliźniaczki Patil żałują śmierci Brown.
- Spodziewałem się tego – przyznał Harry.

            Dalsza opowieść skrzata potwierdziła najgorsze przeczucia chłopaka. Prawie każdy młodociany uczestnika wojny i decydującej bitwy – w tym ci z GD – mieli jakieś urazy psychiczne. Niektórzy jak Ron, Dean  i kilku innych odlatywali w alkohol. Pozostali w inne używki lub namiętności.

            Potter wziął plik kartek sporządzony przez Stworka w czasie obserwacji jego kolegów i koleżanek i udał się do swojego nowego pokoju, który znajdował się w starym pokoju Regulusa.

            Nim rozpoczął lekturę poczuł wyrzuty sumienia. Być może źle zrobił każąc słudze śledzić i podglądać ludzi, którzy pomagali mu obalić reżim czystej krwi. Skoro już jednak to zrobił nie było odwrotu. Musiał przez to przebrnąć i im pomóc – o ile wymyśli jak.

            Rozpoczął od tego co musiało zaboleć najbardziej. Wyszukał raport zatytułowany „Ron Weasley” i pogrążył się w tym co zobaczył i usłyszał jego sługa. Z lektury wynikało, że gdyby nie Hermiona Gryfon już dawno by się kompletnie rozsypał. Poza alkoholem głównym jego problemem było lenistwo i apatia. Winił też jego, Harry’ego za śmierć brata. Kiedy dokończył lekturę poczuł się o wiele gorzej niż spodziewał się poczuć. Wiedział, że będzie boleć, ale nie, że aż tak.

            Następnie sięgnął po nieco dłuższy raport mówiący o Lunie. Istotnie Krukonka wybrała ucieczkę w seks zamiast w trunki wysokoprocentowe. W tabelce zatytułowanej uroczo „Ofiary wariatki” znajdowali się Dean, Seamus, kilku nieznanych z imienia i nazwiska niemagicznych mężczyzn nazwanych przez Stworka słowami nienadającymi się do odczytania publicznie. Ostatnim jej partnerem był Neville.

            Poza kiepskim nastrojem, teraz do rzeczy nękających jego duszę i organizm dołączył ból głowy. Czy możliwym jest żeby Luna zakochała się w Gryfonie? Czy był on jej kolejnym obiektem zapomnienia? Harry nie znał odpowiedzi i postanowił jej nie szukać.

            Dokument o Deanie mówił o alkoholizmie i uciekaniu w przypadkowy seks. Poza Luną znalazły się na niej jakieś Mugolki, które prawdopodobnie wcześniej skonfundował. Poczuł obrzydzenie wobec kolegi ze szkolnego dormitorium.

            Rękopisy o Seamusie i kilku innych osobach zdradzały, że i oni wybrali drogę Rona. Dwie osoby wybrały narkotyki. Nikt nie podążył drogą Luny, a przynajmniej nie na taką skalę. Niektórzy wrócili do normalnego życia jak Cho Chang czy Ginny, a jeszcze inni wpadli w depresję z powodu straty bliskich osób, m.in. Parvati Patil czy Angelina Johnson opłakująca śmierć Freda, której pomagał jego bliźniak. Harry poczuł ulgę, kiedy w piśmie o Angelinie i innych Weasleyach nie było ani słowa o tym, że mają do niego pretensje o śmierć jednego z bliźniaków. Wyjątkiem był jego dotychczas najlepszy przyjaciel.

            Harry zastanowił się co robić. Nie miał pojęcia . Z braku lepszych pomysłów postanowił zaprosić Hermionę i poprosić ją o radę. Początkowo myślał też o poinformowaniu ukochanej, ale uznał, że może to odebrać jako jego próbę zbawienia całego świata jej kosztem, czego tak się bała.

            Panna Granger stawiła się u niego następnego wieczoru. Ubrana była jak na kolację w dniu, w którym poinformowali ją z Ginny o swoim związku. Minę miała smutną i wyglądała jakby nie spała od kilku dni. Harry zdał sobie wtedy sprawę, że nie czytał nic poświęconego właśnie jej.

- HARRY JAMESIE POTTERZE! – jej głos uświadomił mu dlaczego – JAK MOGŁEŚ?!
- y… - nie wiedział co odpowiedzieć.
- Jak mogłeś kazać Stworkowi kazać mnie śledzić!
- Martwiłem się o was.
- NAS?!
- Tych, którzy walczyli – odpowiedział – chciałem sprawdzić czy znosicie to lepiej od..
- Nie mogłeś nas, kurwa, spytać? – warknęła.

            Harry osłupiał pierwszy raz słyszał takie przekleństwo z ust wzorowej panny Granger. Powiedzieć, że była wściekła to mało powiedzieć. Hermiona była wkurwiona i to porządnie.

- Daj szansę sobie wyjaśnić – powiedział nieśmiało. Nie napotykając gwałtowniejszego oporu opowiedział jej o problemach jakie trapią ich kolegów i koleżanki z GD. Nie wspomniał jednak o personaliach osób, które popełniały takie, a nie inne grzechy. – Jak możemy im pomóc Hermiono?

            Odpowiedziała mu głucha cisza. Hermiona uspokajała się z każdym słowem jakie wypowiadał Harry, lecz wciąż pozostawała zirytowana.

- Ok, wybaczam ci – powiedziała nagle – wybaczam, ale nie zapominam!
- Dobrze – zgodził się Harry, który nie wiedział co powinien powiedzieć.
- Skoro już ustaliliśmy możemy przejść do rzeczy – odpowiedziała z miną dawnej Hermiony, która znów chce zmienić świat. – w mugolskim świecie są fundacje i inne instytucje, które pomagają weteranom, kombatantom i ofiarom wojen otrząsnąć się i powrócić do normalnego życia.
- Odnoszą pozytywne rezultaty? – zaciekawił się Harry.
- Często, jednak nie zawsze.
- Jak założyć taką fundację?

            Hermiona spojrzała na niego sceptycznie.

- Harry to nie takie proste. Poza tym potrzebujesz kadry, która poprowadzi zajęcia terapeutyczne. No i nie tak łatwo będzie kogokolwiek nakłonić do skorzystania z takiej pomocy.
- Orientujesz się w tym lepiej niż ja – stwierdził Potter – pójdziesz jutro do Kingsleya z tą sprawą? Ja muszę pogadać o tym z Ginny.
- Niech będzie.
- Co z Ronem? – spytał chcąc zmienić temat.
- Harry… Ja wiem, że jego też obserwowałeś, więc nie zadawaj durnych pytań.

            Następnego dnia chłopak odbył kolejną trudną rozmowę. Tym razem ze swoją dziewczyną. Ta o dziwo zrozumiała jego postępowanie lepiej niż przyjaciółka. Pomimo tego nie wspomniał, że i ją obserwował Stworek. Kartka na jej temat była niemal całkiem pusta. W zasadzie napisano na niej, że jest z nią wszystko ok.

            Hermiona wieczorem odwiedziła ponownie Pottera. Oznajmiła mu, że Shacklebolt zorganizuje kadrę dla fundacji, jeśli Harry zorganizuje sponsorów ją finansujących. Ono samo dorzuci skromną sumkę. Kategoryczny zakaz na całkowite finansowanie z środków zostawionych mu przez rodziców zmotywował go do poszukania partnerów dla projektu. Wysłał sowy do kilku osób, które mogły mu pomóc.

            Przez dwa dni dostał odpowiedź od zaledwie jednej osoby, George’a. Oferował on całkiem ładną sumkę w zamian za promocje jego przedsiębiorstwa na plakatach i innych gadżetach mających informować o powstaniu instytucji pomagającej ofiarom wojny na polu psychicznym.