Rozdział
43
Błąd
Sewerusa
Do czasu rozpoczęcia ferii
Wielkanocnych Zakon pogrążył się żmudnej pracy informacyjnej. Czarodzieje
zrzeszeni w tajnej organizacji Albusa Dumbeldore rozrzucali ulotki na ulicy
Pokątnej i w Hogsmeade, rozwieszali też plakaty i przekonywali swoje rodziny do
tego
co głosił ich lider. Nie napotykali przy tym na żadne większe trudności -
z jednym wyjątkiem.
Tonks była od zawsze roztrzepana i
zdecydowanie za mało ostrożna. Te cechy często wprowadzały ją w kłopoty. Tak
było i tym razem. Nimfadora rozmawiała sobie beztrosko z Willamsonem w jednym z
bocznych boksów w Kwaterze Głównej Aurorów. Początkowo gawędzili o pogodzie,
sporcie w tym głównie o lidze quidditcha i ostatnim wywiadzie z Knotem w "Proroku
Codziennym". Z tego ostatniego tematu przeszli na dużo bardziej
niebezpieczny temat, a mianowicie Voldemort i jego rzekomy powrót. Kiedy auror
spytał Dorę o to czy jest możliwym żeby Czarny Pan powrócił, ta odparła, że i
takiej opcji nie wolno zlekceważyć i trzeba być gotowym na walkę z
czarnoksiężnikami w każdej chwili. Dla Willamsona taka opinia nie była niczym
niezwykłym. W końcu każdy auror musiał ćwiczyć i być gotowym na walkę z siłami
czarnej magii o każdej porze dnia i nocy. Niestety dla samej zainteresowanej kwatera
aurorów była pod pilną obserwacją Służb Wewnętrznych Ministerstwa - tajnego
organu powołanego przez Knota tydzień temu w celu walki z plotkami o powrocie
Voldemorta rozsiewanymi w samym gmachu ministerstwa i placówkach z nim
powiązanych. Jeden z członków SWM imieniem Jack, którego nazwiska nie znał
żaden auror - do czasu aż przedstawiono Tonks zarzuty - usłyszał ich rozmowę.
Skrupulatnie wypełnił swoją robotę i pobiegł na skargę do ministra. Dora
została zatrzymana przez dwójkę członków SWM w kilka minut później. Ci
zaprowadzili ją do jednego z nieużywanych pomieszczeń, które okazało się ich
pokojem przesłuchań, odpowiednio zakamuflowanym przez wyszukane zaklęcia
zwodzące i adekwatne do sytuacji plotki.
- O
co chodzi? - spytała będąc w środku.
Kiedy to mówiła jej włosy, które
były do tej pory czerwone, lekko pokręcone i długie do ramion nagle wydłużyły
się, wyprostowały i zmieniły barwę na platynę. Nie uszło to uwadze członków
Służb Wewnętrznych Ministerstwa.
-
Spokój - warknął jeden z nich - mamy obciążające cię zeznania. Podobno głosisz
wszem i wobec, że Sama- Wiesz- Kto wrócił do żywych - tłumaczył nerwowo patrząc
w ścianę - przyznajesz się?
-
Nie! - syknęła stanowczo Dora.
- Jack
słyszał jak mówisz o tym Willamsonowi, zaprzeczysz? - od syknął drugi, wyższy czarodziej.
-
Tak.
-
Bo?
-
Mówiłam, że auror zawsze musi być gotowy na walkę z czarnoksiężnikami. Tam nie
było ani słowa o Voldemorcie pajacu!
-
Grzeczniej - powiedział niższy i wycelował w nią różdżką.
-
Ok, ok.
-
Jack Informer słyszał to bardzo dobrze, tam był wyraźny podtekst...
-
Może jeszcze erotyczny? - przerwała coraz bardziej zirytowana Tonks.
Koniec końców została wypuszczona,
jednak od tamtej pory czuła się ciągle obserwowana przez SWM i tak w
rzeczywistości było. Dobrym skutkiem było to, że społeczność pracowników
ministerstwa poznała nazwisko jednego z postrachów wszystkich pracowników.
Każdy z nich musiał przyznać, że nazwisko idealnie pasuje do pracy jaką
wykonuje Informer i świetnie oddaje to co do tej pory udało mu się osiągnąć. Po
akcji z Tonks człowiek ten został wysłany na tygodniowy urlop do Gabonu, skąd
do tej pory wciąż nie wrócił.
W tym samym czasie Syriusz Black
nudził się jak zwykle ostatnimi czasy w domu swoich rodziców. Mimo, że mieszkał
tu już prawie rok, nadal nie potrafił przyznać przed samym sobą, że to on jest
tu teraz gospodarzem i właścicielem domu. Prędzej nazwałby to więzieniem lub
aresztem w znienawidzonym domu, gdzie spędzał dzieciństwo. Na szczęście od
pewnego czasu miał tu towarzystwo Remusa Lupina i innych osób, które akurat
pełniły dyżur w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa.
Trzy dni po wpadce Tonks, do Londynu
dotarła wieść o wpadce Gwardii Dumbeldore'a w Hogwarcie. Jak dowiedział się
Syriusz od Alastora, który opowiedział mu i Lupinowi o tym, jedna z dziewczyn, której
mama pracowała w ministerstwie doniosła na GD do Umbridge i ta wraz ze
specjalnie przez siebie przygotowaną grupą Ślizgonów i woźnym dopadła podopiecznych
Harry'ego. Syriusz bardzo rozsierdził się z tego powodu, chciał nawet udać się
do Hogwartu i ukarać ową bezimienną donosicielkę, a także pochwalić Pottera za
to, że wreszcie sprawił poważny kłopot Knotowi i jego pachołkom w szkole.
Niestety potem doszła ich wieść o ucieczce dyrektora szkoły, który obezwładnił
przy okazji jednego z aurorów mających go aresztować - Johna Dawlisha.
Kolejnego dnia na Grimmauld Place 13
dotarł patronus od profesor Minerwy. Zjawa powiedziała jej głosem, że Albus
jest bezpieczny i będzie przesyłał im instrukcję, Harry i jego przyjaciele nie
zostali jak do tej pory usunięci ze szkoły i nic im nie zagraża ze strony reżymu.
Kolejną niespodzianką było
niespodziewane pojawienie się Pottera w kominku domu rodziców Blacka. Syriusz
zajmował się wtedy takim nieciekawym zajęciem jak sprzątanie i uganianie się za
skrzatem, który nic nie robi i ciągle gdzieś znika. Lupin dopadł go gdy szukał
Stworka w pokoju swojego brata Regulusa.
-
Harry chce z tobą rozmawiać - powiedział Lupin.
-
Skąd on do licha się tu wziął?
-
Kominek i te twoje sztuczki - odrzekł wymijająco Remus.
Syriusz nie odpowiedział już nic,
tylko ruszył twardo za przyjacielem. Podreptali tak bardzo szybko aż ku
kominkowi. Istotnie wewnątrz niego znajdowała się głowa syna Jamesa.
- O co chodzi? - zapytał
niecierpliwie Syriusz, odrzucając włosy z twarzy i osuwając się na podłogę
przed kominkiem, tak by jego głowa znalazła się na jednym poziomie z głową
Harry’ego. Lupin też uklęknął obok niego. - Nic ci nie jest? Potrzebujesz pomocy?
- Nie... nie chodzi o to... Chciałem tylko pogadać o... o moim ojcu...
- Nie... nie chodzi o to... Chciałem tylko pogadać o... o moim ojcu...
Syriusz i Lupin wymienili zaskoczone spojrzenia, ale
Harry nie miał czasu, by czuć się zażenowany lub onieśmielony. Prosto z mostu
opowiedział o tym co zobaczył w myślodsiewni profesora eliksirów. Ujrzał tam
wspomnienie, w którym James i Łapa uprzykrzali życie młodemu Sewerusowi zaraz
po tym jak skończyli pisać sumy, byli więc w tym samym wieku co on teraz.
Syriusz musiał przyznać, że istotnie chłopak miał
słuszność, ale w zasadzie dotyczyło to zdarzenie związanego z największym
wrogiem Jamesa i Blacka, więc obaj byli usprawiedliwieni i tej linii Syriusz
miał zamiar się trzymać jakby co.
- Posłuchaj, Harry - odezwał
się łagodnie Syriusz. - James i Snape znienawidzili się od pierwszej chwili,
kiedy się zobaczyli. To był tylko jeden z wielu epizodów, rozumiesz? Myślę, że
James miał to wszystko, czego tak pragnął Snape... cieszył się popularnością,
świetnie grał w quidditcha, był naprawdę dobry we wszystkim. A Snape był tylko
małym dziwakiem, który nie widział świata poza czarną magią... podczas gdy
James... choć może wydaje ci się, że było inaczej... James zawsze nienawidził
czarnej magii.
- Tak, ale zaatakował Snape’a bez żadnego powodu, tylko dlatego... no, tylko dlatego, że... że ty się nudziłeś.
- Wcale nie jestem z tego dumny! - powiedział szybko Syriusz.
- Tak, ale zaatakował Snape’a bez żadnego powodu, tylko dlatego... no, tylko dlatego, że... że ty się nudziłeś.
- Wcale nie jestem z tego dumny! - powiedział szybko Syriusz.
Lupin spojrzał z ukosa na Syriusza i rzekł:
- Harry, musisz zrozumieć, że twój ojciec i Syriusz byli najlepsi we wszystkim... wszyscy ich uwielbiali... a jeśli nawet czasami trochę ich poniosło...
- Chcesz powiedzieć, jeśli czasami byli małymi zarozumiałymi głupolami - przerwał mu Syriusz.
Lupin uśmiechnął się.
- Wciąż sobie mierzwił te włosy - powiedział Harry zbolałym głosem.
Domownicy
parsknęli śmiechem na tę uwagę. Obaj mężczyźni zdążyli bowiem już zapomnieć o
tym nawyku dawnego przyjaciela.
-
Bawił się zniczem? - zapytał żywo Lupin.
- Tak - odrzekł Harry, nie rozumiejąc, dlaczego Syriusz i Lupin mają takie rozmarzone miny. - Pomyślałem sobie, że zachowuje się trochę jak kretyn.
- Nie przeczę! - zgodził się Syriusz. - Wszyscy byliśmy kretynami! No... może prócz Lunatyka - dodał, spoglądając na Lupina, ale ten pokręcił głową.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem wam, żebyście zostawili w spokoju Snape’a? Czy stać mnie było na to, żeby wam powiedzieć, że przeginacie?
- No wiesz, czasami trochę nam było wstyd przed tobą... A to już coś...
- I wciąż - ciągnął z uporem Harry, zdecydowany, żeby wypowiedzieć wszystko, co mu leżało na sercu - zerkał na te dziewczyny nad jeziorem z nadzieją, że na niego patrzą!
- Och, zgoda, zawsze robił z siebie głupka, kiedy w pobliżu znalazła się Lily - powiedział Syriusz, wzruszając ramionami. - Nie mógł się powstrzymać, żeby nie robić z siebie przedstawienia, gdy tylko ją zobaczył.
- Jak to się stało, że za niego wyszła? - zapytał Harry zbolałym głosem. - Przecież go nienawidziła!
- To nieprawda - rzekł Syriusz.
- Zaczęła z nim chodzić w siódmej klasie - powiedział Lupin.
- Kiedy James trochę zmądrzał - dodał Syriusz.
- I przestał rzucać na ludzi zaklęcia tylko dla zabawy - dodał Lupin.
- Nawet na Snape’a? - zapytał Harry.
- No wiesz - powiedział powoli Lupin - Snape to szczególny przypadek. To znaczy... nigdy nie przeoczył okazji, by przekląć Jamesa, więc trudno oczekiwać, by James puszczał mu to płazem, prawda?
- I mama nie miała nic przeciwko temu?
- Prawdę mówiąc, niewiele o tym wiedziała - rzekł Syriusz. - Nie wyobrażasz sobie chyba, że James zabierał Snape’a na randki z twoją matką i w jej obecności miotał na niego klątwy, prawda?
Syriusz zmarszczył czoło, widząc, że Harry wciąż nie jest przekonany.
- Posłuchaj, twój ojciec był moim najlepszym przyjacielem. I był dobrym człowiekiem. Mnóstwo ludzi zachowuje się bardzo głupio, gdy ma piętnaście lat. Wyrósł z tego.
- No dobrze - mruknął Harry - ale nigdy nie sądziłem, że będzie mi żal Snape’a.
- Skoro już o tym mowa - rzekł Lupin, a między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka - to jak zareagował Snape, kiedy odkrył, że to widziałeś?
- Powiedział mi, że już nie będzie mnie uczył oklumencji... - rzucił obojętnie Harry. - Jakby mi tym sprawił wielki zaw...
- CO powiedział?! - krzyknął Syriusz, a Harry aż podskoczył, wciągając w płuca garść popiołu.
- Mówisz poważnie, Harry? - zapytał Lupin. - Przestał udzielać ci lekcji?
- Tak - odrzekł Harry, zaskoczony tak gwałtowną reakcją. - Ale nie ma się czym przejmować, nie zależy mi, a mówiąc szczerze, nawet mi ulżyło...
- Pójdę tam zaraz i pogadam sobie ze Snape’em! - oświadczył Syriusz i chciał wstać, ale Lupin go przytrzymał.
- Jeśli już ktoś ma porozmawiać ze Snape’em, to tylko ja! - powiedział stanowczo. - Ale Harry, przede wszystkim ty sam musisz pójść do Snape’a i powiedzieć mu, że pod żadnym pozorem nie może przestać udzielać ci lekcji... Jak Dumbledore się dowie...
- Nie mogę mu tego powiedzieć, on mnie zabije! - krzyknął wzburzony Harry. - Żebyście go zobaczyli, kiedy wróciliśmy z myślodsiewni...
- Harry, nic nie jest tak ważne, jak to, żebyś się nauczył oklumencji! - powiedział z powagą Lupin. - Rozumiesz mnie? Nic!
- No dobrze, dobrze - mruknął Harry - ale nic nie obiecuję.
- Tak - odrzekł Harry, nie rozumiejąc, dlaczego Syriusz i Lupin mają takie rozmarzone miny. - Pomyślałem sobie, że zachowuje się trochę jak kretyn.
- Nie przeczę! - zgodził się Syriusz. - Wszyscy byliśmy kretynami! No... może prócz Lunatyka - dodał, spoglądając na Lupina, ale ten pokręcił głową.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem wam, żebyście zostawili w spokoju Snape’a? Czy stać mnie było na to, żeby wam powiedzieć, że przeginacie?
- No wiesz, czasami trochę nam było wstyd przed tobą... A to już coś...
- I wciąż - ciągnął z uporem Harry, zdecydowany, żeby wypowiedzieć wszystko, co mu leżało na sercu - zerkał na te dziewczyny nad jeziorem z nadzieją, że na niego patrzą!
- Och, zgoda, zawsze robił z siebie głupka, kiedy w pobliżu znalazła się Lily - powiedział Syriusz, wzruszając ramionami. - Nie mógł się powstrzymać, żeby nie robić z siebie przedstawienia, gdy tylko ją zobaczył.
- Jak to się stało, że za niego wyszła? - zapytał Harry zbolałym głosem. - Przecież go nienawidziła!
- To nieprawda - rzekł Syriusz.
- Zaczęła z nim chodzić w siódmej klasie - powiedział Lupin.
- Kiedy James trochę zmądrzał - dodał Syriusz.
- I przestał rzucać na ludzi zaklęcia tylko dla zabawy - dodał Lupin.
- Nawet na Snape’a? - zapytał Harry.
- No wiesz - powiedział powoli Lupin - Snape to szczególny przypadek. To znaczy... nigdy nie przeoczył okazji, by przekląć Jamesa, więc trudno oczekiwać, by James puszczał mu to płazem, prawda?
- I mama nie miała nic przeciwko temu?
- Prawdę mówiąc, niewiele o tym wiedziała - rzekł Syriusz. - Nie wyobrażasz sobie chyba, że James zabierał Snape’a na randki z twoją matką i w jej obecności miotał na niego klątwy, prawda?
Syriusz zmarszczył czoło, widząc, że Harry wciąż nie jest przekonany.
- Posłuchaj, twój ojciec był moim najlepszym przyjacielem. I był dobrym człowiekiem. Mnóstwo ludzi zachowuje się bardzo głupio, gdy ma piętnaście lat. Wyrósł z tego.
- No dobrze - mruknął Harry - ale nigdy nie sądziłem, że będzie mi żal Snape’a.
- Skoro już o tym mowa - rzekł Lupin, a między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka - to jak zareagował Snape, kiedy odkrył, że to widziałeś?
- Powiedział mi, że już nie będzie mnie uczył oklumencji... - rzucił obojętnie Harry. - Jakby mi tym sprawił wielki zaw...
- CO powiedział?! - krzyknął Syriusz, a Harry aż podskoczył, wciągając w płuca garść popiołu.
- Mówisz poważnie, Harry? - zapytał Lupin. - Przestał udzielać ci lekcji?
- Tak - odrzekł Harry, zaskoczony tak gwałtowną reakcją. - Ale nie ma się czym przejmować, nie zależy mi, a mówiąc szczerze, nawet mi ulżyło...
- Pójdę tam zaraz i pogadam sobie ze Snape’em! - oświadczył Syriusz i chciał wstać, ale Lupin go przytrzymał.
- Jeśli już ktoś ma porozmawiać ze Snape’em, to tylko ja! - powiedział stanowczo. - Ale Harry, przede wszystkim ty sam musisz pójść do Snape’a i powiedzieć mu, że pod żadnym pozorem nie może przestać udzielać ci lekcji... Jak Dumbledore się dowie...
- Nie mogę mu tego powiedzieć, on mnie zabije! - krzyknął wzburzony Harry. - Żebyście go zobaczyli, kiedy wróciliśmy z myślodsiewni...
- Harry, nic nie jest tak ważne, jak to, żebyś się nauczył oklumencji! - powiedział z powagą Lupin. - Rozumiesz mnie? Nic!
- No dobrze, dobrze - mruknął Harry - ale nic nie obiecuję.
Z oddali dobiegły ich kroki. Nie
były to bynajmniej kroki Stworka, który mógłby wreszcie zaszczycić właściciela
swoją parszywą obecnością.
- Czy to Stworek schodzi z
góry? - spytał chłopak z blizną.
- Nie - odrzekł Syriusz, zerkając przez ramię. - To musi być ktoś z twojego końca...
- Nie - odrzekł Syriusz, zerkając przez ramię. - To musi być ktoś z twojego końca...
- Muszę iść! - powiedział
szybko i wycofał głowę z kominka domu przy Grimmauld Place.
Remus i Syriusz spojrzeli po sobie zdziwieni. Nie
podlegało żadnym wątpliwościom, że chłopak zostanie złapany na tym czynie i
znów oberwie. Mimo to, dziedzic Blacków bardzo ucieszył się z niezapowiedzianej
wizyty chrześniaka i drobnej pogawędce o dawnych czasach. Lubił tak powspominać
czasy, kiedy mógł żyć normalnym życiem, nieskrępowany przez zakazy Albusa albo
pościg ministerstwa.
- Dziwne, co nie? - spytała
Tonks, która właśnie weszła do pomieszczenia.
Miała taką samą fryzurę jak wtedy gdy przyłapano ją na
mówienie o konieczności bycia w gotowości do walki w każdej chwili dnia i nocy.
- Co dziwne? - zdziwił się
jej kuzyn.
- Wchodzę tu, a wy nic nie
słyszycie.
- Rozmawialiśmy z moim
chrześniakiem.
- Cieszę się - odparła
obojętnie - ej czekaj, to ty masz chrześniaka? - spytała po chwili.
- No Harry'ego...
- Ach tak.
- Chcesz czegoś konkretnego
czy wpadasz na dyżur? - spytał Remus.
- Ciebie - odparła z
uśmiechem - kuzynie, porywam ci towarzysza na kilka godzin. Dasz sobie radę sam
w tym czasie i nie wpakujesz sie w żadne tarapaty?
- Ciekawe co takiego uda mi
się wywinąć w tym domu.- zadrwił Łapa.
- Nawet nie wiesz na ile
sposobów można zginąć we własnym domu.
- To nie jest mój dom! -
zaperzył się Black.
- Jasne, jasne - odparła z
politowaniem - chodź już - dodała do Remusa.
I tak o to Syriusz został całkiem sam na kilka godzin,
podczas których nie wydarzyło się absolutnie nic ciekawego. Mógł tylko domyślać
się jak dobrze bawi się w tym czasie Remus z Tonks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz