Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 17 marca 2014

43. Błąd Sewerusa



Rozdział 43
Błąd Sewerusa

            Do czasu rozpoczęcia ferii Wielkanocnych Zakon pogrążył się żmudnej pracy informacyjnej. Czarodzieje zrzeszeni w tajnej organizacji Albusa Dumbeldore rozrzucali ulotki na ulicy Pokątnej i w Hogsmeade, rozwieszali też plakaty i przekonywali swoje rodziny do tego
 co głosił ich lider. Nie napotykali przy tym na żadne większe trudności - z jednym wyjątkiem.

            Tonks była od zawsze roztrzepana i zdecydowanie za mało ostrożna. Te cechy często wprowadzały ją w kłopoty. Tak było i tym razem. Nimfadora rozmawiała sobie beztrosko z Willamsonem w jednym z bocznych boksów w Kwaterze Głównej Aurorów. Początkowo gawędzili o pogodzie, sporcie w tym głównie o lidze quidditcha i ostatnim wywiadzie z Knotem w "Proroku Codziennym". Z tego ostatniego tematu przeszli na dużo bardziej niebezpieczny temat, a mianowicie Voldemort i jego rzekomy powrót. Kiedy auror spytał Dorę o to czy jest możliwym żeby Czarny Pan powrócił, ta odparła, że i takiej opcji nie wolno zlekceważyć i trzeba być gotowym na walkę z czarnoksiężnikami w każdej chwili. Dla Willamsona taka opinia nie była niczym niezwykłym. W końcu każdy auror musiał ćwiczyć i być gotowym na walkę z siłami czarnej magii o każdej porze dnia i nocy. Niestety dla samej zainteresowanej kwatera aurorów była pod pilną obserwacją Służb Wewnętrznych Ministerstwa - tajnego organu powołanego przez Knota tydzień temu w celu walki z plotkami o powrocie Voldemorta rozsiewanymi w samym gmachu ministerstwa i placówkach z nim powiązanych. Jeden z członków SWM imieniem Jack, którego nazwiska nie znał żaden auror - do czasu aż przedstawiono Tonks zarzuty - usłyszał ich rozmowę. Skrupulatnie wypełnił swoją robotę i pobiegł na skargę do ministra. Dora została zatrzymana przez dwójkę członków SWM w kilka minut później. Ci zaprowadzili ją do jednego z nieużywanych pomieszczeń, które okazało się ich pokojem przesłuchań, odpowiednio zakamuflowanym przez wyszukane zaklęcia zwodzące i adekwatne do sytuacji plotki.

- O co chodzi? - spytała będąc w środku.

            Kiedy to mówiła jej włosy, które były do tej pory czerwone, lekko pokręcone i długie do ramion nagle wydłużyły się, wyprostowały i zmieniły barwę na platynę. Nie uszło to uwadze członków Służb Wewnętrznych Ministerstwa.

- Spokój - warknął jeden z nich - mamy obciążające cię zeznania. Podobno głosisz wszem i wobec, że Sama- Wiesz- Kto wrócił do żywych - tłumaczył nerwowo patrząc w ścianę - przyznajesz się?
- Nie! - syknęła stanowczo Dora.
- Jack słyszał jak mówisz o tym Willamsonowi, zaprzeczysz? - od syknął drugi, wyższy czarodziej.
- Tak.
- Bo?
- Mówiłam, że auror zawsze musi być gotowy na walkę z czarnoksiężnikami. Tam nie było ani słowa o Voldemorcie pajacu!
- Grzeczniej - powiedział niższy i wycelował w nią różdżką.
- Ok, ok.
- Jack Informer słyszał to bardzo dobrze, tam był wyraźny podtekst...
- Może jeszcze erotyczny? - przerwała coraz bardziej zirytowana Tonks.

            Koniec końców została wypuszczona, jednak od tamtej pory czuła się ciągle obserwowana przez SWM i tak w rzeczywistości było. Dobrym skutkiem było to, że społeczność pracowników ministerstwa poznała nazwisko jednego z postrachów wszystkich pracowników. Każdy z nich musiał przyznać, że nazwisko idealnie pasuje do pracy jaką wykonuje Informer i świetnie oddaje to co do tej pory udało mu się osiągnąć. Po akcji z Tonks człowiek ten został wysłany na tygodniowy urlop do Gabonu, skąd do tej pory wciąż nie wrócił.

            W tym samym czasie Syriusz Black nudził się jak zwykle ostatnimi czasy w domu swoich rodziców. Mimo, że mieszkał tu już prawie rok, nadal nie potrafił przyznać przed samym sobą, że to on jest tu teraz gospodarzem i właścicielem domu. Prędzej nazwałby to więzieniem lub aresztem w znienawidzonym domu, gdzie spędzał dzieciństwo. Na szczęście od pewnego czasu miał tu towarzystwo Remusa Lupina i innych osób, które akurat pełniły dyżur w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa.

            Trzy dni po wpadce Tonks, do Londynu dotarła wieść o wpadce Gwardii Dumbeldore'a w Hogwarcie. Jak dowiedział się Syriusz od Alastora, który opowiedział mu i Lupinowi o tym, jedna z dziewczyn, której mama pracowała w ministerstwie doniosła na GD do Umbridge i ta wraz ze specjalnie przez siebie przygotowaną grupą Ślizgonów i woźnym dopadła podopiecznych Harry'ego. Syriusz bardzo rozsierdził się z tego powodu, chciał nawet udać się do Hogwartu i ukarać ową bezimienną donosicielkę, a także pochwalić Pottera za to, że wreszcie sprawił poważny kłopot Knotowi i jego pachołkom w szkole. Niestety potem doszła ich wieść o ucieczce dyrektora szkoły, który obezwładnił przy okazji jednego z aurorów mających go aresztować - Johna Dawlisha.

            Kolejnego dnia na Grimmauld Place 13 dotarł patronus od profesor Minerwy. Zjawa powiedziała jej głosem, że Albus jest bezpieczny i będzie przesyłał im instrukcję, Harry i jego przyjaciele nie zostali jak do tej pory usunięci ze szkoły i nic im nie zagraża ze strony reżymu.

            Kolejną niespodzianką było niespodziewane pojawienie się Pottera w kominku domu rodziców Blacka. Syriusz zajmował się wtedy takim nieciekawym zajęciem jak sprzątanie i uganianie się za skrzatem, który nic nie robi i ciągle gdzieś znika. Lupin dopadł go gdy szukał Stworka w pokoju swojego brata Regulusa.

- Harry chce z tobą rozmawiać - powiedział Lupin.
- Skąd on do licha się tu wziął?
- Kominek i te twoje sztuczki - odrzekł wymijająco Remus.

            Syriusz nie odpowiedział już nic, tylko ruszył twardo za przyjacielem. Podreptali tak bardzo szybko aż ku kominkowi. Istotnie wewnątrz niego znajdowała się głowa syna Jamesa.

 - O co chodzi? - zapytał niecierpliwie Syriusz, odrzucając włosy z twarzy i osuwając się na podłogę przed kominkiem, tak by jego głowa znalazła się na jednym poziomie z głową Harry’ego. Lupin też uklęknął obok niego. - Nic ci nie jest? Potrzebujesz pomocy?
- Nie... nie chodzi o to... Chciałem tylko pogadać o... o moim ojcu...

            Syriusz i Lupin wymienili zaskoczone spojrzenia, ale Harry nie miał czasu, by czuć się zażenowany lub onieśmielony. Prosto z mostu opowiedział o tym co zobaczył w myślodsiewni profesora eliksirów. Ujrzał tam wspomnienie, w którym James i Łapa uprzykrzali życie młodemu Sewerusowi zaraz po tym jak skończyli pisać sumy, byli więc w tym samym wieku co on teraz.

            Syriusz musiał przyznać, że istotnie chłopak miał słuszność, ale w zasadzie dotyczyło to zdarzenie związanego z największym wrogiem Jamesa i Blacka, więc obaj byli usprawiedliwieni i tej linii Syriusz miał zamiar się trzymać jakby co.

- Posłuchaj, Harry - odezwał się łagodnie Syriusz. - James i Snape znienawidzili się od pierwszej chwili, kiedy się zobaczyli. To był tylko jeden z wielu epizodów, rozumiesz? Myślę, że James miał to wszystko, czego tak pragnął Snape... cieszył się popularnością, świetnie grał w quidditcha, był naprawdę dobry we wszystkim. A Snape był tylko małym dziwakiem, który nie widział świata poza czarną magią... podczas gdy James... choć może wydaje ci się, że było inaczej... James zawsze nienawidził czarnej magii.
- Tak, ale zaatakował Snape’a bez żadnego powodu, tylko dlatego... no, tylko dlatego, że... że ty się nudziłeś.
- Wcale nie jestem z tego dumny! - powiedział szybko Syriusz. 
 
            Lupin spojrzał z ukosa na Syriusza i rzekł: 
 
- Harry, musisz zrozumieć, że twój ojciec i Syriusz byli najlepsi we wszystkim... wszyscy ich uwielbiali... a jeśli nawet czasami trochę ich poniosło...
- Chcesz powiedzieć, jeśli czasami byli małymi zarozumiałymi głupolami - przerwał mu Syriusz. 
 
            Lupin uśmiechnął się. 
 
- Wciąż sobie mierzwił te włosy - powiedział Harry zbolałym głosem.

        Domownicy parsknęli śmiechem na tę uwagę. Obaj mężczyźni zdążyli bowiem już zapomnieć o tym nawyku dawnego przyjaciela.

- Bawił się zniczem? - zapytał żywo Lupin.
- Tak - odrzekł Harry, nie rozumiejąc, dlaczego Syriusz i Lupin mają takie rozmarzone miny. - Pomyślałem sobie, że zachowuje się trochę jak kretyn.
- Nie przeczę! - zgodził się Syriusz. - Wszyscy byliśmy kretynami! No... może prócz Lunatyka - dodał, spoglądając na Lupina, ale ten pokręcił głową.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem wam, żebyście zostawili w spokoju Snape’a? Czy stać mnie było na to, żeby wam powiedzieć, że przeginacie?
- No wiesz, czasami trochę nam było wstyd przed tobą... A to już coś...
- I wciąż - ciągnął z uporem Harry, zdecydowany, żeby wypowiedzieć wszystko, co mu leżało na sercu - zerkał na te dziewczyny nad jeziorem z nadzieją, że na niego patrzą!
- Och, zgoda, zawsze robił z siebie głupka, kiedy w pobliżu znalazła się Lily - powiedział Syriusz, wzruszając ramionami. - Nie mógł się powstrzymać, żeby nie robić z siebie przedstawienia, gdy tylko ją zobaczył.
- Jak to się stało, że za niego wyszła? - zapytał Harry zbolałym głosem. - Przecież go nienawidziła!
- To nieprawda - rzekł Syriusz.
- Zaczęła z nim chodzić w siódmej klasie - powiedział Lupin.
- Kiedy James trochę zmądrzał - dodał Syriusz.
- I przestał rzucać na ludzi zaklęcia tylko dla zabawy - dodał Lupin.
- Nawet na Snape’a? - zapytał Harry.
- No wiesz - powiedział powoli Lupin - Snape to szczególny przypadek. To znaczy... nigdy nie przeoczył okazji, by przekląć Jamesa, więc trudno oczekiwać, by James puszczał mu to płazem, prawda?
- I mama nie miała nic przeciwko temu?
- Prawdę mówiąc, niewiele o tym wiedziała - rzekł Syriusz. - Nie wyobrażasz sobie chyba, że James zabierał Snape’a na randki z twoją matką i w jej obecności miotał na niego klątwy, prawda?
Syriusz zmarszczył czoło, widząc, że Harry wciąż nie jest przekonany.
- Posłuchaj, twój ojciec był moim najlepszym przyjacielem. I był dobrym człowiekiem. Mnóstwo ludzi zachowuje się bardzo głupio, gdy ma piętnaście lat. Wyrósł z tego.
- No dobrze - mruknął Harry - ale nigdy nie sądziłem, że będzie mi żal Snape’a.
- Skoro już o tym mowa - rzekł Lupin, a między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka - to jak zareagował Snape, kiedy odkrył, że to widziałeś?
- Powiedział mi, że już nie będzie mnie uczył oklumencji... - rzucił obojętnie Harry. - Jakby mi tym sprawił wielki zaw...
- CO powiedział?! - krzyknął Syriusz, a Harry aż podskoczył, wciągając w płuca garść popiołu.
- Mówisz poważnie, Harry? - zapytał Lupin. - Przestał udzielać ci lekcji?
- Tak - odrzekł Harry, zaskoczony tak gwałtowną reakcją. - Ale nie ma się czym przejmować, nie zależy mi, a mówiąc szczerze, nawet mi ulżyło...
- Pójdę tam zaraz i pogadam sobie ze Snape’em! - oświadczył Syriusz i chciał wstać, ale Lupin go przytrzymał.
- Jeśli już ktoś ma porozmawiać ze Snape’em, to tylko ja! - powiedział stanowczo. - Ale Harry, przede wszystkim ty sam musisz pójść do Snape’a i powiedzieć mu, że pod żadnym pozorem nie może przestać udzielać ci lekcji... Jak Dumbledore się dowie...
- Nie mogę mu tego powiedzieć, on mnie zabije! - krzyknął wzburzony Harry. - Żebyście go zobaczyli, kiedy wróciliśmy z myślodsiewni...
- Harry, nic nie jest tak ważne, jak to, żebyś się nauczył oklumencji! - powiedział z powagą Lupin. - Rozumiesz mnie? Nic!
- No dobrze, dobrze - mruknął Harry - ale nic nie obiecuję.

            Z oddali dobiegły ich kroki. Nie były to bynajmniej kroki Stworka, który mógłby wreszcie zaszczycić właściciela swoją parszywą obecnością. 

- Czy to Stworek schodzi z góry? - spytał chłopak z blizną.
- Nie - odrzekł Syriusz, zerkając przez ramię. - To musi być ktoś z twojego końca...
- Muszę iść! - powiedział szybko i wycofał głowę z kominka domu przy Grimmauld Place.

            Remus i Syriusz spojrzeli po sobie zdziwieni. Nie podlegało żadnym wątpliwościom, że chłopak zostanie złapany na tym czynie i znów oberwie. Mimo to, dziedzic Blacków bardzo ucieszył się z niezapowiedzianej wizyty chrześniaka i drobnej pogawędce o dawnych czasach. Lubił tak powspominać czasy, kiedy mógł żyć normalnym życiem, nieskrępowany przez zakazy Albusa albo pościg ministerstwa.

- Dziwne, co nie? - spytała Tonks, która właśnie weszła do pomieszczenia.

            Miała taką samą fryzurę jak wtedy gdy przyłapano ją na mówienie o konieczności bycia w gotowości do walki w każdej chwili dnia i nocy.

- Co dziwne? - zdziwił się jej kuzyn.
- Wchodzę tu, a wy nic nie słyszycie.
- Rozmawialiśmy z moim chrześniakiem.
- Cieszę się - odparła obojętnie - ej czekaj, to ty masz chrześniaka? - spytała po chwili.
- No Harry'ego...
- Ach tak.
- Chcesz czegoś konkretnego czy wpadasz na dyżur? - spytał Remus.
- Ciebie - odparła z uśmiechem - kuzynie, porywam ci towarzysza na kilka godzin. Dasz sobie radę sam w tym czasie i nie wpakujesz sie w żadne tarapaty?
- Ciekawe co takiego uda mi się wywinąć w tym domu.- zadrwił Łapa.
- Nawet nie wiesz na ile sposobów można zginąć we własnym domu.
- To nie jest mój dom! - zaperzył się Black.
- Jasne, jasne - odparła z politowaniem - chodź już - dodała do Remusa.

            I tak o to Syriusz został całkiem sam na kilka godzin, podczas których nie wydarzyło się absolutnie nic ciekawego. Mógł tylko domyślać się jak dobrze bawi się w tym czasie Remus z Tonks.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz