Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 4 lutego 2014

40. Kwestia GD



Rozdział 40
Kwestia GD

            Syriusz został znów sam w domu, przy Grimmauld Place w Londynie. Stan ten trwał przez jakiś czas. Czasem próbował skontaktować się z Harrym przez lusterko, lecz ten chyba o nim zapomniał. Mimo to zawsze nosił je przy sobie.

            Tym razem nie był sam zbyt długo. Już po upływie trzech dni do Londynu powrócił Lupin - tym razem na dobre. Mężczyzna po powrocie nie wyglądał na zbyt zdrowego, jednak eliksir dostarczony mu przez - znienawidzonego przez gospodarza domu przy Grimmauld Placu - profesora eliksirów z Hogwartu, spełnił zadanie i poprawił siły witalne jego organizmu. Niedługo potem, Snape dostarczył też przez prof. McGonagall eliksir mającą uśnieżyć ból podczas transformacji w wilkołaka i złagodzić skutki tego wydarzenia.

- Co tak właściwie robiłeś na ostatniej misji? - spytał Black Lupina dzień przed pełnią.
- Badałem nastroje wilkołaków.
- I jak wśród nich?
- Greyback zdominował ich, zbierają siły i szykują się do czynnego udziału po stronie Voldemorta, gdy ten tylko się ujawni. Tak długo jak żyje Dumbeldore nie mamy się czego obawiać, on w końcu przekona Knota do zmiany polityki ministerstwa.
- Chyba za bardzo wierzysz w naszego starego Albusa...

            Lupin spojrzał podejrzliwie na przyjaciela.

- Rozumiem, że jesteś rozgoryczony jego decyzjami co do ciebie, ale... czy nie powinieneś być mu bardziej... y wdzięczny?
- Jestem, ale nie należę też do fanatyków Albusa. Nie będę go ślepo popierał w każdym możliwym aspekcie.
- W sumie to zdrowe podejście.
- A pro po zdrowia - powiedział Syriusz z uśmiechem - może wypijemy coś na nie?
- Nie tym razem.

            Remus mimo początkowo stanowczej odmowy, dał się w końcu nakłonić i już po chwili razem spożywali wino malinowe, przywiezione przez wilkołaka z... skąd? Tego Syriusz nie potrafił sobie przypomnieć pod koniec libacji.

- Skąd to? - spytał przyjaciela, wskazując na butelkę po winie.
- No to taki trunek. Wino chyba - odparł tonem znawcy Remus.
- Nie pytam co, tylko skąd!
- No z Anglii.

            W tym momencie mężczyźni doszli do wniosku, że pora zakończyć te posiedzenie i udali się na zasłużony spoczynek, nawet się wcześniej nie myjąc - na takie błahostki przyjdzie czas rano.

            Rano istotnie zaczęli dzień od wizyt w łazience. Tego dnia nie mieli żadnych szczególnych planów, lecz lepiej nie przespać całego dnia, bo a nóż może śmierciożercy i ich przywódca się ujawnią i zacznie się walka na całego.

            Nic takiego nie wydarzyło się, jednak tego dnia. Śnieg jak leżał w Londynie do tej pory, tak dalej leżał. Mugole wciąż chodzili po mieście w wielkim pośpiechu i załatwiali swoje codzienne sprawunki i zadania. Czarodzieje dalej się ukrywali przez nie magicznymi osobami, w dodatku większość z nich dalej nie miała pojęcia o powrocie Lorda Voldemorta lub uwierzyła zapewnieniom Ministerstwa Magii.

            Syriusz musiał przyznać, że Knot stworzył całkiem sprawny aparat propagandy. Wszelcy krytycy ministerstwa byli od razu oskarżani o próbę przejęcia władzy w czarodziejskiej Wielkiej Brytanii poprzez zamach i spychani na margines życia polityczno- społecznego. Dodatkowo media będące po stronie Knota przeprowadzały ciągłą nagonkę na przeciwników ministra i jego administracji. Co bardziej wrażliwi czarodzieje i czarownice zamykali się w sobie i wyłączali z publicznej debaty na trudne dla reżimu Knota sprawy. Osoby, które do tej pory stawały w obronie Albusa Dumbledore zostały pozbawione głosu i ukazane jako ślepo wierzący w nieomylność "pomylonego starca". Najważniejszy świadek zdarzeń mogących zaszkodzić wizji magicznego świata jaką roztaczał "Prorok Codzienny" i reszta mediów pod czujnym okiem Knota, był codziennie - jak nie częściej - opisywany jako osoba niespełna rozumu, cierpiąca na manię bycia ciągle w centrum zdarzeń. Wyżywali się przy tym na Harry'm - bo o nim mowa - redaktorzy przy każdej możliwej okazji. Nikogo nie dziwiły już od jakiegoś czasu głupie komentarze pod nieprawdopodobnymi historiami, mówiące o tym, że "jest to historia godna Pottera i jego blizny". 

            Syriusz nie godził się z takim postawieniem spraw. Początkowo jak większość członków Zakonu Feniksa zrezygnował ze słuchania radia i kupowania czasopism, jednak pod wpływem "pomylonego starca" dał się przekonać, że dobrze wiedzieć co mówi o tobie wróg, bo wrogiem dla Zakonu było w tym momencie ministerstwo, mimo że powinno być naturalnym sojusznikiem. Nie zważywszy na to, przywódca konspiracyjnej organizacji nigdy nie wypowiedział publicznie lub prywatnie takiego słowa na ministerstwo lub jego pojedynczych urzędników. Nie zmienia to faktu, że tak właśnie sprawę spostrzegali członkowie tej organizacji.

            Coraz częściej pojawiały się głosy o potrzebie stworzenia własnego organu prasowego. Co niektórzy konspiratorzy wskazywali nawet Blacka jako osobę adekwatną do tego przedsięwzięcia. Sam zainteresowany jak narazie do tej pory milczał. Odpowiednim momentem na omówienie tej, nurtującej coraz większą liczbę "zakonników" kwestii  będzie najbliższe spotkanie Zakonu Feniksa.

            Dumbeldore poinformował przez swojego patronusa Syriusza i Remusa o posiedzeniu jeszcze tego dnia, późnym wieczorem. Wobec tego Black i Lunatyk zajęli się przygotowywaniem napoi. Jedzenie miała dostarczyć niezawodna w tych sprawach Molly Weasley. Szef nie podał tylko czy będzie to spotkanie całości czy może tylko pewnej grupy. W związku z tym Syriusz przyszykował przy stole w jadalni krzesła dla każdego członka Zakonu Feniksa.

            Około południa Molly dostarczyła pokarm do Londynu. Przyniosła pęk suszonej kiełbasy, sporo jajek, pieczeń z wieprzowiny, jakieś sałatki, kilka innych rodzajów mięs oraz dużą misę puddingu. Wyszła zaraz po przekazaniu jedzenia Remusowi.

            Niestety chwilę po tym Albus odwołał zebranie. Jeszcze dwadzieścia minut później przełożył je na pojutrze. Oznaczało to, że Lupin nie weźmie w nim udziału. Nie można było mieć wszystkiego, w związku z tym Remus nie rozpaczał. Postanowił zamknąć się gdzieś w jakimś nie używanym pokoju w rezydencji. Miał, jednak nie zbliżać się do Harodzioba, który zajmował znaczną część ostatniego piętra. Koniec końców wybrał sypialnię Regulusa - brata Syriusza - która znajdowała się obok pokoju ostatniego żyjącego Blacka.

            Wobec tego Syriusz sam przygotował jeszcze raz posiedzenie Zakonu na inny dzień. Pracował przy tym prawie cały ranek i część popołudnia, gdyż musiał też trochę odpocząć. W końcu długo zajmował się nie robieniem niczego, np. w Azkabanie, a teraz musiał sam szykować zebrania.

            Od 18 do Grimmauld Place 13 zaczęli schodzić się czarodzieje. Jako pierwszy pojawił się Moody, który miał wewnętrzną potrzebę sprawdzenia czy w domu nie ma czasem, przypadkiem żadnych czarnoksiężników. Kiedy to powiedział, Black tylko prychnął mówiąc, że wszystkie media wmawiają ludziom, że to właśnie on we własnej osobie jest tym najbardziej niebezpiecznym czarnoksiężnikiem na wolności, chociaż i w Azakabanie bardziej groźnego - wg nich - nie ma, a była chociażby jego kuzynka Belltriaks. Alastor zignorował ten wywód i swoje zrobił. Ostatecznie o godzinie 22, przy stole siedzieli już wszyscy, którzy mieli się tam znaleźć. Nie pojawili się zaledwie Snape, który miał być w tym czasie na zebraniu zwolenników Lorda Voldemorta oraz Tonks, Kingsley Shacklebolt mający być na służbie tej nocy jako aurorzy, a także Elfias Dog i dzieci Molly oraz Artura.

            Posiedzenia rozpoczął Albus. Wzniósł na początek puchar z winem i wypił za zdrowie gospodarza, za czym podążyli inni czarodzieje.

- Mamy w Hogwarcie małą rebelię przeciw naszej kochanej Dolores Umbridge - zaczął mówić - jak wiecie Harry i jego przyjaciele nie potrafią siedzieć zbyt długo bezczynnie, w czym jest podobny do Jamesa i jego paczki...

            W tym momencie Syriusz poczuł się mocno sprowokowany do ataku na przywódcę, ale z całych sił zmusił się by tego nie robić.

- ... na szczęście Syriusz nie zrobił nic głupiego - kontynuował starzec. - Wracając, jednak do tematu. Harry stworzył tajną organizację wewnątrzszkolną. Nazwali się Gwardia Dumbeldore, czyli mnie. Powiem wam w sekrecie, że pochlebia mi taka nazwa - zaśmiał się Dumbeldore - są dobrze zorganizowani i starają się zachować pełną konspirację. Niemniej uważam, że niedługo mogą wpaść. Dolores tworzy, a przynajmniej ma zamiar stworzyć specjalną brygadę mającą zwalczyć GD. Mam tylko nadzieję, że Harry nie dopuści do starć.

- Albusie, ależ czy na prawdę uważasz, że to może przybrać taki obrót sprawy? - spytała Emmelina Vance.
- Nie wykluczam i takiej możliwości, choć wierzę w zdrowy rozsądek Harry'ego i panny Granger.
- Powinniśmy zakazać im tego - powiedziała w swoim stylu Molly.
- Nie będziesz nic zakazywać - zaprotestował gwałtownie Syriusz - przynajmniej mojemu chrześniakowi - zakończył z naciskiem.

            Molly przybrała wojowniczy wyraz twarzy, w związku z czym cała reszta domyśliła się, że zaraz wybuchnie afera. Chcąc temu zapobiec Ted Tonks rzekł:

- Nie ma sensu im tego zabraniać - pod bacznym wzrokiem pani Weasley dodał - czy też ich do tego zachęcać Syriuszu. Jesteśmy daleko od nich i jak dobrze wiemy i tak nie zrobią tego o co ich poprosicie, jeśli będzie to sprzeczne z tym czego oni chcą w tej sprawie - końcówkę dodał pod piorunującym spojrzeniem Łapy.
- Zgadzam się - dodała Hestia Jones.
- Niemniej Albusie czy nie możesz jakoś zapobiec temu możliwemu wybuchowi buntu uczniów wobec ministerstwa? - spytała Artur.
- To bardzo zaszkodziłoby naszej sprawie - dodała Pomona Sprout.
- Wiem - odparł lakonicznie Albus - nie sądzę by czarny scenariusz się ziścił, ale bądźcie gotowi na mój nieoczekiwany wyjazd jak uda im się rozszyfrować GD.
- Jak to? - zdziwili się wszyscy obecni.
- Jeśli sprawa GD się wyda, to będę musiał to wziąć na siebie - odpowiedział spokojnie - inaczej wszystko zwali się na Harry'ego. On musi być w szkole, tylko tam będzie bezpieczny.

            Syriusz ostentacyjnie pozbył się powietrza na te słowa.

- Tak się składa, że przebywa wraz z nim śmierciożerca - zaczął swój protest - poza tym jest ta cała Umbridge. Oni szukają pretekstu żeby wywalić go ze szkoły i zamknąć w Azkabanie!
- Co też wygadujesz Syriuszu - ofukała go McGonagall.
- Nie możliwe - wtrącił pół-olbrzym Hagrid.
- Tak samo jak atak dementorów na dwoje nastolatków w centrum miasta?
- Wydaje mi się czasem - odpowiedziała Molly - że ty byś chciał żeby on był tu z tobą, zamiast w szkole.

            Te słowa musiały wywołać burzę. I tak też się stało. Zarówno ze strony Molly jak i Syriusza padały niewybredne argumenty, obraźliwe epitety i w końcu wulgaryzmy. Po jakimś czasie Albus uspokoił sytuację, a zwaśnione osoby usiadły i pozostały w milczeniu aż do końca spotkania, co nastąpiło dopiero nad ranem. Potem rozmowa toczyła się już tylko na temat zdrowia Artura, zaniechaniu prób wtargnięcia do Wydziału Tajemnic MM przez czarnoksiężników oraz ogólnych nastroi w społeczeństwie. Na sam koniec Andromeda Tonks zaproponowała to nad czym każdy z osobna się już zastanawiał.

- Czy nie moglibyśmy utworzyć niezależnej gazety?
- Z codzienną mógłby być problem - odparł Flitwick.
- Może chociaż czasopismo - podsunął Dung.
- Nie byłoby to proste, ale całkiem wykonalne - zauważył Artur.
- Miejsce mamy - dodała Vance, wskazując na dom rodziców Blacka - sprzęt by się ogarnęło w miarę szybko.
- Nie - zawyrokował Albus.

            Wszyscy zareagowali zdziwieniem na tę decyzję. Nikt nie miał pojęcia dlaczego dyrektor Hogwartu podjął taką decyzję.

- Dlaczego?
- Korneliusz dostanie wtedy argument żeby uznać nas za wichrzycieli porządku publicznego - wyjaśniał Albus - zarzuci sianie niepokoju i próbę sięgnięcia po władzę. Dopiero wtedy rozpęta się nagonka i polowanie na czarownice i czarodziei czytających, tworzących i sprzedających nasze pismo. Dlatego my pozostaniemy przy rozrzucaniu ulotek i innych małych karteczek informacyjnych. Mundungus dostarczył mi ostatnio odpowiednie plakaty - powiedział i wyjął plakat z wewnętrznej kieszeni czerwonego płaszcza.

            Malunek przedstawiał człowieka w czarnej pelerynie, z maską wyglądającą jak czaszka na twarzy. W jednej dłoni trzymał różdżkę, z której wypływał strumień zielonego światła w stronę czytelnika, a w drugiej nóż, którym machał we wszystkie strony. Na głowę naciągnięty miał kaptur, spod którego wystawała zgnilizna będąca wcześniej prawdopodobnie jego grzywką. Pod nim znajdował się duży czerwony napis "Oni wracają", a pod nim mniejszy czarny "Voldemort wrócił, musimy działać by zapobiec jego terrorowi!".

- Kto to rozwiesi?
- Ja - wychrypiał Syriusz.
- Wiesz, że to niemożliwe - zaprotestowała Molly.
- Ucisz się jędzo! - ryknął na nią Black.

            Pani Weasley wstała i skierowała broń na gospodarza zebrania. Miała minę zdradzającą determinację i pewność w tym co chce zrobić.

- Daj mi tylko powód - syknęła do Blacka.
- Jeden starczy? - zakpił z niej.

            Strumień fioletowego światła pomknął ku Syriuszowi, ale ten zgrabnie się uchylił. Skinął czubkiem różdżki i naprawił wazon, który stłukła klątwa Molly.

- Starczy - uspokoił się Dumbeldore.
- Niech to odwoła! - wykrzyknęła ruda matka wielu dzieci.
- Niech się nie wpycha tam, gdzie jej NIKT nie chce - odparował Łapa.
- Dbam tylko o dobro nasz...
- Swoje dobro! - przerwał jej ostro Black.

            Albus spojrzał na nich krytycznym wzrokiem. Uniósł dłoń, a żadne z nich już się nie odezwało. Ewidentnie mieli siebie dosyć.

- Syriuszu wiesz dobrze, że nie możesz jeszcze brać udziału w akcjach Zakonu - powiedział - dlatego proponuję żeby Emmelina wykonała te robotę - dodał, a wszyscy mu przytaknęli.
- Mamy rok 1995, a nasze władze dalej wybiera się jak w średniowieczu - Moody zaczął kolejny temat - nawet stary "wariat" taki jak ja, wie że coś tu jest nie tak. Jak zostać ministrem? Trudno to określić w jednym zdaniu. Sądzę, że musimy postulować o uproszczenie tego procesu tak aby było to zrozumiałe dla prostych czarodziejów.
- Nie jesteśmy stronnictwem politycznym - zaprotestował Deadulus.
- Tak - przytaknął mu Artur.

            W skutek braku poparcia dla pomysłu ex- aurora członkowie Zakonu szybko omówili ostatnią kwestię, tj. dyżurów przy wejściu do sali, w której przechowywano przepowiednię w ministerstwie. 

            Syriusz przysłuchiwał się temu na wpół przytomny. Nadal był wściekły na Molly i z wielką chęcią wymierzyłby jej karę za zbyt aroganckie zachowanie wobec niego.  Po spotkaniu i pożegnaniu gości, Black doszedł do wniosku, że chyba już nigdy nie zaakceptuje zachowania rudej jak cała jej rodzina, Molly.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz