Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

środa, 19 lutego 2014

41. Początek kłopotów MM


Rozdział 41
Początek kłopotów MM
        Syriusz został ponownie sam w domu. Na całe szczęście na jednym z ostatnich spotkań, ustalono że w Kwaterze Głównej musi od tej pory cały czas przebywać minimum czworo ludzi, tak żeby w razie potrzeby w każdej chwili był ktoś zdolny do walki z śmierciożercami. Przyjęcie takiej strategii przez Zakon, wynikało z przyniesienia przez Severusa informacji o tym, że Lord Voldemort traci powoli cierpliwość i może wkrótce posunąć się do zbrojnego wystąpienia.

            Jakby tego było mało, wczoraj Lupin otrzymał poufną wiadomość  z kręgu wilkołaków. Jak się okazało nie wszystkie z nich są tak pozytywnie nastawione do przewodnictwa Fenira Greyback'a. Z tego też powodu jeden z bardziej umiarkowanych i przyjaznych wilkołaków poinformował Remusa o tym, że Fenir zakończył już czystki wśród własnej rasy. Każdy kto sprzeciwił się poparciu Czarnego Pana został skatowany, a potem uśmiercony w jeszcze bardziej okrutny sposób. Kontakt Zakonu zasymulował poparcie, choć tak na prawdę był zbliżony do poglądów Lunatyka. Zaoferował się informować konspiratorów o planach i posunięciach wilkołaków, chociaż już na początku oznajmił, że będzie kontaktował się nieregularnie.

            Syriusz mimo, że zasmucony wieścią o przyłączeniu się wilkołaków i olbrzymów do czarnoksiężników, to jednak cieszył się, że teraz już nie będzie sam nawet przez moment. W domu jego rodziców wciąż będzie co najmniej czworo czarodziei. Sprawiało to, że jego nastrój był w połowie dobry i w połowie zły.

- Remusie - powiedział Łapa do Lunatyka przy śniadaniu, na którym obecni byli również Emmelina i Andromeda Tonks. - jak sądzisz czy jest, chociaż jeden rodzaj magicznych stworzeń, który byłby w stanie się do nas przyłączyć?
- Oprócz tych, o których już wiemy, że dołączają do Voldemorta, to musimy zdać sobie sprawę, że na prawdę to każde czarnoksięskie stworzenie będzie po ich stronie. Poza tym Albus twierdzi, że dementory zdradzą nas jak tylko wyczują, że tamta strona ma im więcej do zaoferowania. I ja jestem w stanie zgodzić się z tą tezą. Poza nimi nie mamy teraz żadnych sojuszników. Gobliny pozostaną neutralne, u nich nie ma rozróżnienia na dobrych i złych czarodziejów, bo wszystkich uważają za złych. Centaury też nie włączą się w to. Inne stwory są już mniej rozumne i nie ma co liczyć, że będą z nami walczyć.
- Jesteśmy sami - dodała Andromeda.
- Społeczność międzynarodowa nie wierzy nam w powrót Voldemorta - zauważyła Vance - poza tym im nie grozi to co nam. Sami- Wiecie- Kto nigdy nie rozpętał tam takiego piekła jak u nas. Poza tym nim upora się z Brytyjczykami minie sporo czasu. Dumbeldore wciąż jest od niego potężniejszy, więc miną lata nim zdołałby objąć władzę. W tym czasie przekonalibyśmy wszystkich, że to my mamy rację.
- Ba - przerwał jej Remus - nie musielibyśmy nic robić. Sam się ujawni kiedyś. Wtedy Knot zostanie raczej odwołany, a Dumbledore przywrócony do łask. Powoła się nowego ministra i razem z aurorami ruszymy do walki.
- Nie mówiąc już o tym, że jak Albus zwycięży go, to stracą przywódcę, a jak wiemy bez niego śmierciożercy nie są już tak groźni - rzekła Emmelina.

            Syriusz przyglądał się tej wymianie chłodno. Nie popierał entuzjazmu obecnych zakonników.

- A co jeśli sprawdzi się wariant negatywny? - spytał wreszcie.

            Zebrani spojrzeli na niego spode łba i nie odpowiedzieli na to pytanie. Było tak jak się domyślał Black. Może i na zewnątrz okazywali wiarę w sukces, lecz wewnątrz bali się przemyśleć jak działać jeśli się im nie uda. Zdał sobie wtedy po raz pierwszy sprawę, że na wypadek klęski i dojścia śmierciożerców do władzy nie mają żadnych koncepcji na opór. Ich cała wiara w Albusa była zgubna. Co jeśli go zabraknie?

***

            Kolejne spotkanie Zakonu Feniksa miało odbyć się za kilkadziesiąt minut. Mimo to wszyscy członkowie byli obecni w kwaterze już od dobrych kilku godzin. Sam Albus rozkazał wrócić do Hogwartu swoim podwładnym ze szkoły. W końcu ktoś musiał pilnować dzieciaków. Poprosił też żeby nie dyskutować o tym co zaszło i ma zajść dopóki nie rozpoczną spotkania. Tak, więc konspiratorzy pogrążeni byli w szykowaniu jedzenia na spotkanie, które miało trwać najdłużej ze wszystkich jakie odbyły się do tej pory.

            Wreszcie po godzinie Molly przetransportowała ostatni półmisek jarzyn na stół. Teraz mogli już w spokoju zasiąść przy stole. Kiedy to zrobili głos zabrał Dumbledore.

- Spełniły się nasze obawy - mówił spokojnie jakby nic się nie stało - dementorzy dołączyli do Toma.
- Czy to pewna wiadomość? - spytał Diggle.
- Oczywiście - uciął dyrektor - jak inaczej udałoby się zorganizować tak dużą ucieczkę?

            Na to pytanie nikt nie zdołał odpowiedzieć. Wszyscy znali prawdę, ale potrzebowali potwierdzenia z ust swojego wodza.

- Znacie uciekinierów - mówił Albus - Antonin Dołohow, Augustus Rookwood, troje Lestangów, Travers, Mulciber, Jugson...
- Znamy ich nazwiska aż za dobrze - przerwał Moody.
- Racja - zgodził się Syriusz - przez kilkanaście lat mogłem się ich nasłuchać, aż za dobrze. Mówię wam Bellatriks jest jeszcze bardziej pojebana niż była. Azkaban wyprał z niej resztki rozsądku o ile kiedykolwiek go miała!
- Syriuszu - zganiła go Molly.
- Spokojnie Molly - przerwał im Albus, wiedząc że awantura wisi na włosku. - Syriuszu wykorzystamy twoje informacje na ich temat. Sądzę, że przygotujesz mi raport o tym jak zachowywali się w Azkabanie i na ile są poczytalni według ciebie. Myślę, że cztery dni ci na to wystarczą?

            Łapa zgodził się skinieniem głowy.

- Jak ich złapiemy? - spytała Hestia Jones.
- Nie złapiemy ich dopóki się nie ujawnią - powiedział Albus.
- Nie znamy ich melin, kontaktów, skrzynek kontaktowych, miejsc spotkań, nie wiemy nic poza tym co Harry i Severus nam przekazali - dodał Remus.
- Dlaczego ta gnida nie może nam powiedzieć po prostu, gdzie się spotykają? - warknął Syriusz.
- Łapo - odparł mu Lunatyk - wiesz dobrze, że Voldemort zbiera ich za każdym razem w innym miejscu. Wiedzą gdzie, bo posługuje się do tego tym znamieniem, które ma każdy z nich - tłumaczył cierpliwie przyjacielowi - a jeśli chodzi o kryjówki. Snape powiedział nam, że ich dokładną lokalizację znają tylko ci, którzy w nich przebywają i sam Voldemort.
- Peter na pewno nie ukrywa się sam - zaperzył się Black - on nie zdołałby się sam ukryć i nie wyłazić ze swojej kryjówki!
- Musisz przyznać Albusie, że tu akurat Black ma rację - poparł go Moody, lustrując obecnych swym magicznym okiem.
- Podobno kilku jest za granicą - wtrącił Podmore.
- Nie damy rady tego ustalić, a takie dyskusje nic nie wnoszą - rzekł dziarsko i dobitnie Dumbeldore - Syriuszu - zwrócił się do gospodarza - jestem tego samego zdania co ty na temat Petera, ale nie mamy żadnych poszlak na temat tego, gdzie może się znajdować.

            Rozległ się trzask uderzenia w blat stołu. Wszyscy spojrzeli w miejsce, gdzie rudy mężczyzny przywalił w blat swoją pięścią.

- O co chodzi Arturze? - spytał spokojnie wódz.
- On na pewno jest u Malfoya! Kiedy tam byłem przybrał postać szczura i ukrył się gdzieś.
- Zrób tam kolejną kontrolę - rzucił Black.
- Nie mogę... Knot by mnie wyrzucił za to, że ośmieliłem się podejrzewać jego drogiego przyjaciela.
- Widzicie, że nie możemy z tym nic zrobić - powiedział Albus - musimy rozwiesić plakaty mówiące prawdę o ucieczce i umieścić sporo ulotek mówiących o tym jak było na serio, jak to mawia nasza młodzież.
- A co biuro mówi o tym? - Moody spytał obecnych aurorów.
- Rufus stara się rzucić wszystkie siły na poszukiwanie, ale jest w tym spowalniany przez Knota - mówił Kingsley -  Robards ociągał się do tej pory, ale od ucieczki postawił cały departament w stan gotowości. Rzuca się do wszystkich, którzy w jego obecności będą siedzieć i nic nie robić. Jest impulsywny, ale bez większych sukcesów odkąd powrócił Voldemort, jednak Rufus lubi go i dlatego pełni ważne funkcje.  Savage utrzymuje, że widział gdzieś dementora, ale oficjalnie nie było tam niczego takiego, więc został wysłany na przymusowe szkolenie Amazonii.
- Demontaż trwa - skwitowała Nimfadora.
- Jak wygląda biuro na wypadek gdyby trzeba było walczyć?
- Mamy zdemontowane biuro - oświadczył bez ogródek Kingsley - mój zespół musi działać cały czas w terenie żebym się nie zdekonspirował, ale wysyłanie aurorów z dala od Anglii daje zbyt dużą przewagę wrogom, dlatego teraz będziemy nie wypuszczać się dalej niż do Irlandii. Jak działa reszta powie wam Tonks, bo mnie nie ma za często w ministerstwie.
- Mamy zdolnych ludzi, kilku szkoli się na aurorów. Niestety Knot przeprowadza indokrtynację kadetów. Poza tym to ludzie nie zbyt pojętni. Mało uczniów garnie się do pracy u nas. Swoją drogą wiążemy z Kingiem spore nadzieję z GD. Liczymy, że w przyszłości zasilą nasze biuro.
 - Czy wszyscy obecni aurorzy są zdolni do walki? - dopytał Albus.
- Nie. Knot umieścił u nas kilku swoich zaufanych ludzi. Donoszą na nas.
- Nic nowego - przytknął Diggle.

            Nie rozmawiali już więcej o sytuacji wewnątrz ministerstwa. Nie mieli mocy, by legalnie zmienić politykę władz. 

- Bode umarł - powiedział Artur.
- Niewymowny zginął, ale dlaczego? - mówił Kingsley - możemy się tylko domyślać, co widział w Departamencie Tajemnic, że go zlikwidowali.
- Mów normalnie - ochrzanił go Black - powiedz, że go zamordowali.
- Ok, ok. To takie nawyki z pracy.

***

            W ciągu kilku kolejnych dni wyszło kilka kolejnych głupich dekretów ministra, który coraz bardziej zaczął podążać ku totalitarnemu sposobowi rządów. Wszystkie media, z wyjątkiem "Żonglera", który nie był traktowany poważnie stały się już jednomyślnym wygłaszaczem myśli ministra. Do tej pory, były tylko na jego usługach. Pisały co chciano przeczytać w ministerstwie, ale artykuły różniły się od siebie w formie i tematyce. Teraz wszystkie pisały to samo i na ten sam temat. Osoby wyrażające poparcie dla Dumbeldore, stały się ofiarami napadów "nieznanych sprawców", którymi często okazywali się być pracownicy ministerstwa i podlizujący się chwilowo Knotowi śmierciożercy. Kilka dni temu Moody został potraktowany kilkoma wrednymi klątwami i został umieszczony w Św.Mungu. Gazety początkowo milczały, ale po paru dniach zgodnie mówiły o chorym umyśle Alastora. Prowadzenie biznesu również zostało utrudnione i poddane bardzo szczegółowym kontrolom. Knot rozbudował w ostatnich dniach ministerstwo, tworząc olbrzymie struktury biurokratyczne, zatrudniając multum nowych pracowników - często bez żadnego doświadczenia.  Podniesiono też bardzo podatki, co szczególnie dotknęło rodziny takie jak Wesleje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz