Rozdział 3
Jedyna,
która mu uwierzyła
Syriusz Black ocknął się kilka dni po tym, jak omal nie został zagryziony
przez olbrzymiego psa. Obudził się w przestronnie umeblowanym pokoju, ale jako
że był w szoku i nie miał pojęcia jak tu trafił i co się z nim działo od czasu
jak został zaatakowany przez tego bydlaka, który okazał się być psem. Próbował
wysilić pamięć, ale nie był w stanie.
- O! Widzę,
że już się obudziłeś – powitała go radośnie gospodyni. Syriusz przyjrzał się
jej teraz dokładniej i zauważył, że nie pomylił się co do tego, że kobieta
wygląda na około 30 letnią. Miała czarne, długie i kręcone włosy. Piwne oczy i
delikatne rysy twarzy w połączeniu z delikatnym makijażem nadawały uroku. Syriusz
opuścił trochę niżej wzrok, chcąc zobaczyć coś jeszcze u tej wiejskiej
piękności. Wydawała się wysoka – jak na kobietę. Po chwili Syriusz stwierdził,
że to przez to, iż ma buty na kilku centymetrowym obcasie. Ubrana była w
prostą, czarną sukienkę do kolan z dekoltem podkreślającym biust i rajstopy o
tym samym kolorze. Black był oniemiał tym widokiem.
- Jestem
Leona Parker, miło mi Cię poznać – powiedziało bóstwo.
- Dzień
Dobry. Mam na imię Syriusz – rzekł słabym głosem Black.
- Mam
nadzieję, że będzie Ci się u mnie podobać, bo zostajesz tu na kilka dni. Te
rany były okropne, ale udało mi się je zlikwidować – wyrecytowała Leona.
- Dziękuję.
Długo tu leżę? – spytał czarodziej.
- Kilka
godzin. Z chęcią bym pogadała, ale jest 3 nad ranem. Dobranoc – pożegnała się
kobieta i wyszła nim Black zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Tej nocy Syriusz nie spał dobrze. Dlaczego
właścicielka domu chodzi tak ubrana o 3 nad ranem i skąd wraca? A może była w
domu przez cały czas? Czy ma narzeczonego lub chociaż chłopaka? Co robi na wsi
i dlaczego mieszka sama? Te i wiele innych pytań dręczyło Syriusza przez prawie
cały czas do rana, gdy wreszcie zmęczone ciało zasnęło.
Leona rozmyślała w łóżku nad kilkoma
dręczącymi ją problemami. I tak po pierwsze dlaczego jej facet jest takim
kretynem, że potrafi popsuć każdy jej wysiłek? Po drugie co zrobić z tym rannym
facetem? I ostanie pytanie, które dręczyło ją najbardziej, gdzie już widziała
jego twarz i jak to sprawdzić nie ujawniając swoich zdolności, o których
mężczyzna pewnie nie słyszał nigdy wśród innych ludzi. Burza umysłu brunetki
trwała kilka godzin i gdy wreszcie usnęła została obudzona przez pukanie do
drzwi. Nie chętnie wstała z łóżka przebrała się w leginsy i jakąś czarną
bluzkę, po czym ruszyła powoli w kierunku wejścia.
Syriusz obudził się wściekły. Nie
dość, że nie spał prawie wcale, to jeszcze ktoś chce wejść do środka. Gdzie
jest Leona?! Przecież nikt nie może go tu zobaczyć! Black był uwięziony na
łóżku, nie był nadal w stanie wstać, a jeśli zauważy go jakiś czarodziej to już
po nim, bo zaraz wezwą tych obrzydliwych dementorów. Na szczęście usłyszał
kroki na korytarzu prowadzące gdzieś , gdzie jak mniemał były drzwi frontowe.
- Witam
panno Parker – oznajmił czyjś radosny głos.
- Dzień
dobry panie McDonald. Co dziś pana do mnie sprowadza? – spytała sucho Leona.
- Coś panna
dziś nie w sosie. Złość piękności szkodzi jak to mówią – zaczął McDonald, ale
ujrzawszy wzrok brunetki przeszedł do sedna – mam dla pani rachunki i jakiś
list. Poproszę o czytelny podpis. O dziękuję.
- Nie ma za
co – odrzekła Leona.
- Do zobaczenia panno Parker – pożegnał się gość.
- Do
widzenia – odpowiedziała już trochę uprzejmiej brunetka.
Po wyjściu listonosza Syriusz
postanowił spać dalej. Nie udało mu się to, gdyż po kilkunastu minutach Leona
ubrana tak samo jak podejmowała listonosza pojawiła się w jego pokoju. Syriusz
poczuł jak robi mu się ciepło na widok tej piękności.
- Witam
panno Parker – powitał ją z zawadiackim uśmieszkiem.
- Witaj –
powiedziała chłodno, po czym rzekła z wyrzutem – wczoraj zapomniałeś się mi
przedstawić. Może ujawnisz mi swoje imię? Potem zastanowimy się co dalej z Tobą
zrobić.
- Jestem… -
zaczął Syriusz, ale nie wiedział co powiedzieć dalej. Musiał przemyśleć czy
warto ujawnić prawdziwe imię czy wymyślić coś na poczekaniu. Widocznie myślał
dłużej niż sądził, bo kobieta ponaglała go do udzielenia odpowiedzi.
- Słuchaj
ja cię skądś kojarzę, tylko jeszcze nie wiem gdzie zobaczyłam twoją buźkę –
oznajmiła Leona, czym przekonała Syriusza by ujawnił swoją prawdziwą tożsamość.
- Syriusz
Black – wyrzucił jednym tchem.
- Ten
morderca? – spytała brunetka.
- Nie
jestem mordercą, niestety nie udało mi wtedy dorwać mojego dawnego przyjaciela
Glizdogona, ale pewnie nie wiesz o czym mówię – powiedział Black.
- Nie kłam
Black! Użyłeś morderczego zaklęcia żeby zabić chłopaka, został po nim tylko
palec, a poza tym zmarło tam z tuzin innych ludzi. Jak śmiesz mówić, że nie
udało ci się zabić kogoś jeszcze! – wrzasnęła Leona.
- Skąd
znasz te historie? – zaciekawił się Syriusz.
- Też
jestem czarodziejką. Byłeś sługą czarnego pana! Zaraz idę wezwać ludzi z
ministerstwa żeby cię zabrali ty morderco! – krzyczała kobieta.
- Posłuchaj
mnie Leono, proszę – powiedział spokojnie Syriusz.
- Masz 4
minuty potem ich wezwę – warknęła panna Parker. Syriusz opowiedział jej ze
szczegółami całą historię, a mina twarzy panny Parker zdawała się mówić mu, że
wierzy w to co słyszy. Rzeczywiście Leona była zszokowana opowieścią
uciekiniera z Azkabanu.
- Skąd mam
wiedzieć, że nie wymyśliłeś tego? Miałeś sporo czasu żeby to wymyślić –
powiedziała teraz już całkiem spokojnie kobieta.
- Nie mam
żadnych dowodów, z wyjątkiem pewnego zdjęcia – tu Łapa wyjął zza pazuchy gazetę
i pokazał fotografię rodziny urzędnika ministerstwa magii Artura Wesley z
rodziną i domowym zwierzątkiem – szczurem o 4 pazurach.
- Wydaje mi
się, ze mówisz prawdę. Musimy coś zrobić żeby cię uniewinnili – oznajmiła
entuzjastycznie kobieta, co wywołało uśmiech na twarzy Syriusza.
- Wolałbym
nie mieszać tak pięknej panny do tak z góry przegranej sprawy. Jedynym sposobem
jest pokazać ministerstwu tego szczura i udowodnić im, że tak naprawdę to
człowiek pod postacią szczura – animag – powiedział Syriusz, a uśmiech znikł z
jego twarzy.
- Dziękuję
za komplement. Musi być jakiś sposób… – powiedziała chcąc podnieść Łapę na
duchu.
- Nie ma
innego. Jak tylko wydobrzeje ruszam dalej – oznajmił Black. Na tym rozmowa
ustała, a panna Parker poszła robić śniadanie.
Wciągu następnych kilku dni Syriusz
bardzo zaprzyjaźnił się z Leoną Parker, chociaż właściwszym słowem byłoby
zauroczył się. Ona zdawała się odwzajemniać jego uczucia, ale był jeden
problem, o którym Leona opowiedziała Syriuszowi. Był to jej obecny chłopak. Od
czasu pamiętnego nocnego powrotu panny Parker do domu, nie miała z nim żadnego
kontaktu, a to oznaczała, że albo nie długo się rozstaną albo jej wybranek coś
kombinuje. Leona bała się porzucić go, dlatego że był on potężnym czarodziejem,
który mógł uczynić jej krzywdę. Black oferował swoją pomoc w tej sprawie, ale
był kompletnie nie przydatny bez różdżki i nie mogący się ujawnić nikomu innemu…
Stan zdrowia Syriusza poprawił się
na tyle, iż mógł już się poruszać. Chodził właśnie po zajmowanym przez siebie
pokoju, gdy zobaczył przez okno powracającą pannę Parker, a tuż za nim
wysokiego, barczystego, bruneta o czarnych jak smoła oczach Prowadził dość
brutalnie do domu Leonę, co spowodowało prawdziwą furię u Black, który
momentalnie przybrał postać psa. Drzwi otworzyły się z hukiem. Momentalnie do
domu dosłownie wleciała pchnięta przez mężczyznę panna Parker. Kilka sekund po
niej pojawił się brutal. Wyjął różdżkę z kieszeni i machając nią zaczął wyzywać
Leonę od najgorszych. Ona płakała klęcząc pod ścianą, nie wzywała pomocy, nie
chcąc prowokować Blacka do robienia czegoś nieprzewidywalnego. Osiłek podszedł
do niej i wymierzył jej cios prosto w twarz, na której pojawiła się stróżka
krwi. Tego było za wiele! Wielki, czarny pies wybiegł z korytarza i rzucił się
na bruneta zwalając go z nóg. Różdżka wypadła z ręki osiłka. Był teraz
bezbronny przed wściekłym psem. Łapa wyszczerzył kły w przerażającym uśmiechu.
Leona przeczuwając czym to grozi wstała i odciągnęła animaga od swojej
niedoszłej ofiary.
- Skąd tu
to bydle? – spytał wściekły osiłek.
-
Przygarnęłam go w tamtym tygodniu… - zaczęła odpowiadać Leona, ale nie zdążyła
dokończyć swojej myśli, gdyż otrzymała kolejne dwa ciosy w twarz, co
powiększyło rana na jej ślicznej do tej pory twarzy.
- Więc to
tak suko! Chciałaś żeby ten bydlak mnie zabił! Pożałujesz! – ryknął brunet.
Syriusz
Black nie mógł na to patrzeć i nie zrażony błaganiem kobiety rzucił się na
mężczyznę, wbijając swoje kły głęboko w jego ramię. Szarpnął. Wbił je drugi raz
– tym razem w udo. Znowu szarpnął. Osiłek jakimś cudem dosięgnął swoją różdżkę
wijąc się z bólu. Strzelił oszołamiaczem prosto w ogon psa. Syriusz padł na
podłogę bez ruchu.
- Avada
kevadra – ryknął napastnik. To miał być koniec Łapy, ale nagle czyjeś zaklęcie
podniosło go o kilkadziesiąt centymetrów w górę, a śmiertelne zaklęcie trafiło
w ścianę, niszcząc ją. Napastnik wpadł w szał, jego kolejne zaklęcia niszczył
pomieszczenie, a po krótkiej chwili cały dom. Leona schowała się do pobliskiego
pokoju, ocucając przeciw zaklęciem Syriusza, który pobiegł natychmiast za nią.
- Crucio! –
zaklęcie torturujące trafiło w kuchenkę czym spowodowało ulatnianie się gazu.
Leona i Black otworzyli okno i wyskoczyli przez nie. Napastnik wybiegł drzwiami
frontowymi, za dosłownie sekundę po tym nastąpił wybuch. Syriusz przybrał
postać ludzką, wziął różdżkę od Leony i mruknął: Obliviate. Po czym chwycił towarzyszkę za rękę i wykonał pełen
obrót między nimi. Ziemia momentalnie zniknęła im z pod nóg, powodując
osunięcie się w nicość, a po chwili znów mogli poczuć Ziemię, choć w innym
miejscu w Anglii.
Przed nimi
znajdowały się dwa domy, ale gdy podeszli w ich stronę pojawił się trzeci dom.
Do tego trzeciego weszli. Syriusz nadal z różdżką w ręku rzucił jakieś
odbierające mowę zaklęcie na postać na pobliskim obrazie.
- Gdzie my
jesteśmy? – spytała zakrwawiona i zmęczona Leona.
- W moim
domu, w Londynie – oznajmił Syriusz.
- Ale
dlaczego nas teleportowałeś? – dopytywała kobieta.
- Sama
widziałaś co zostało z twojego domku. Tym pajacem się nie martw – żyje – mugole
pewnie wezwali już jakichś swoich lekarzy, a i ministerstwo wyślę tam swoich
przedstawicieli. Z tego powodu zmieniłem trochę pamięć twojemu wybrankowi –
odpowiedział Syriusz, a ostatnie dwa słowa wypowiedział z wyczuwalną pogardą.
- Co z nami
będzie? – zapytała Leona.
-
Zostaniemy tu, ale najpierw naprawię Twoją buźkę – odrzekł Black i machnął
różdżką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz