Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

sobota, 22 grudnia 2012

2. Zdradzeni



Rozdział 2
Zdradzeni
            Ostatniego czerwca następnego w domu Lilly i Jamesa Potterów panowało spore zamieszanie. W mieszkaniu poza małżeństwem i ich prawie rocznym synkiem Harrym, znajdowali się profesor Dumbeldore oraz Syriusz i reszta dawnych przyjaciół z Hogwartu, czyli Lupin, Glizdogon i Meadows.
- Mam rozumieć, że Sam-Wiesz-Kto chce zabić nas i Harry’ego? – spytał nerwowo James.
- Nie. On chce zabić tylko Harry’ego,  mógłby oszczędzić gdybyście oddali mu syna dobrowolnie na co oczywiście nie możemy się zgodzić – oznajmił Dumbeldore.
- To jak go powstrzymać? – spytał James.
- Istnieje zaklęcie, które może was ochronić – poinformował Dumbeldore.
- Co to za zaklęcie? – dopytał Syriusz.
- To zaklęcie Fideliusa, polega ona na ukryciu w magiczny sposób domu, a tajemnica gdzie on jest ukryty zostaje zdeponowana w człowieku zwanym Strażnikiem Tajemnicy. Do tego domu można trafić tylko wtedy, gdy strażnik wyjawi gdzie znajduje się dom – wyjaśnił profesor.
- Czyli możemy je rzucić w każdej chwili – mamy tu gotowego strażnika powiedział James i wskazał na Syriusza.
- Stary możesz na mnie liczyć, prędzej zginę niż wyjawię tajemnicę – rzekł dumnie Black.
- James jeśli chcesz mogę zostać waszym strażnikiem – zaproponował Dumbledore.
- Nie ufasz mi Dumbeldore? – warknął Black.
- Oczywiście, że ufam podejrzewam jednak, że Voldemort ma wśród nas szpiega, który szybko mógłby mu donieść o naszych planach, powiem nawet więcej szpieg znajduje się w bezpośrednim otoczeniu Lilly i Jamesa. Dlatego uznałem, że tak było by lepiej. Po prostu, to byłby zabieg najbezpieczniejszy dla Potterów. Jednak zrobimy tak jak oni będą chcieć? – zawyrokował dyrektor Hogwartu.
- Mimo tego, wolę żeby, któryś z moich przyjaciół został tym strażnikiem – upał się Potter.
- Jak chcesz wobec tego, wyjaśnię Ci jak rzucić to zaklęcie, a potem udam się dalej w sprawach zakonu – powiedział uprzejmie Dumbeldore.
- Dobrze – zgodził się James.
            Przez najbliższych kilka dni James ćwiczył skomplikowane ruchy różdżką i uczył się formuł zaklęcia potrzebnego do obrony jego rodziny. W jego domu na dobre zostali Syriusz i Glizdogon. Lupin musiał wyruszyć gdzieś dalej gdyż zbliżała się pełnia i mógł być niebezpieczny zwłaszcza dla małego Harry’ego.
- Słuchaj Rogaczu. Może zmienimy tego strażnika tajemnicy nim rzucisz zaklęcie? – spytała pewnego ciepłego lipcowego dnia Syriusz.
- Co masz na myśli Łapo? – odpowiedział pytaniem na pytanie James.
- Wszyscy spodziewają się, że to ja będę waszym Strażnikiem Tajemnicy, ale o wiele łatwiej było by kryć naszego nie rzucającego się w oczy Glizdogona. Rzuć zaklęcie, a Glizdogon się ukryje, mam dla niego idealne miejsce, wieczorem sprawdzę jego kryjówkę czy jest na pewno jest dobra – zaproponował Syriusz.
- Zgoda. Nie musisz już dłużej tu być, ale odwiedź nas wieczorem – rzekł Rogacz.
            Wieczorem Syriusz Black teleportował się w pobliże miejsca, gdzie była kryjówka Glizdogona. Zmienił swoją postać w dużego czarnego psa o żółtych ślepiach i ruszył w kierunku, gdzie miał być jego przyjaciel. Gdy doszedł nie było tam nikogo. Pusto. Coś tu jest nie tak – pomyślał Black. Ponownie zmienił się w człowieka i teleportował się w pobliże Doliny Godryka, gdzie czekał na niego jego latający motocykl, na którym poleciał do domu Potterów. Moment, w którym doleciał był jednym z najtragiczniejszych w życiu czarodzieja. Z domu pozostała kupa gruzów i poniszczonych mebli. Syriusz natychmiast wysiadł i zawył niczym ciężko zraniony pies, jego żałosny dźwięk zwrócił uwagę czegoś wychodzącego z gruzów. Black nie wyjął różdżki, jego życie zdawało się tracić sens.
- Kim jesteś? – rozległ się znajomy głos Hagrida, który był gajowym w szkole, do której uczęszczali Syriusz i jego przyjaciele.
- To ja – szepnął Syriusz – Co… Co tu się stało?
- Dopadł ich, ktoś musiał zdradzić – odrzekł Hagrid.
- Wszyscy zginęli? – spytał Łapa rozstrzęsionym głosem.
- Nie mały Harry przeżył, ma tylko tą okropną bliznę na czole – wyjaśnił pół- olbrzym.
- Daj mi go. Jestem jego ojcem chrzestnym – zaproponował Black z nadzieją.
- Mam rozkaz od Dumbeldore żeby go zanieść do domu jego krewnych – rzekł Hagrid.
- Daj mi go! Jestem jego chrzestnym! – wrzasnął Łapa.
- Nie i już. Mam rozkaz, a jak się będziesz stawiał to źle skończysz – warknął Hagrid.
- No dobra już. Weź mój motocykl, nie będzie mi już potrzebny, moje życie straciło sens dzisiaj – powiedział grobowym głosem Syriusz, na co Hagrid próbował go pocieszyć jak tylko umiał, lecz wkrótce Black rzucił krótkie muszę iść i z trzaskiem teleportował się, a Hagrid odleciał na jego motorze.
            Syriusz natychmiast domyślił się gdzie może być Glizdogon. Musiał wtopić się gdzieś w tłumy mugoli, czyli pewnie będzie w Londynie. – pomyślał Black.  Natychmiast tej samej nocy, w którą zginęli wściekły i przygnębiony Syriusz rozpoczął poszukiwania Strażnika Tajemnicy, który zdradził jego przyjaciół i chrześniaka.
            Następnego dnia uśmiechnęło się szczęście do Blacka. Spotkał Glizdogona na samym środku jednej z głównych ulic Londynu. Było tam pełno ludzi, ale to nie wiele interesowało Syriusza i Glizdogona. Stanęli ze sobą twarzą w twarz. Obaj pełni nienawiści i pogardy. Syriusz z powodu zdrady byłego przyjaciela, a przeciwnik z powodu sposobu w jaki Syriuszowi zdarzało się do niego mówić pod koniec ich przyjaźni to jest lekceważąc umiejętności magiczne, odwagę i nawet w prośbie o to żeby to on był strażnikiem skrywała się drobna uszczypliwość, którą tylko Glizdogon wyłapał - o wiele łatwiej było by kryć naszego nie rzucającego się w oczy Glizdogona – tak wtedy powiedział Black, z czym
Potter się zgodził. Dość tego już on im pokaże – tak myślał przez ten czas – i rzeczywiście pokazał. Nie wiele myśląc krzyknął:
- Zabiłeś Lily i Jamesa, Black!
- Avada Kevadra! – ryknął Syriusz, ale Glizdogona już nie było, zmienił się w szczura i zostawiając po sobie tylko palec, który kiedyś sobie obciął żeby przyjaciele odróżniali go od innych szczurów. Syriusz już wiedział co to oznacza, wydał z siebie wściekły ryk i spojrzał wokół. Na ziemi leżał z tuzin martwych mugoli, a cała ulica była zdemolowana. Nie walczył wcale kiedy kilka zaklęć oszołamiających rzuconych przez pracowników ministerstwa powaliło go na ziemie.
            Godzinę później bez wyroku sądu podążał już na wyspę, na której znajdował się Azkaban. Został skazany na dożywocie, chociaż nikt nie wydał wyroku ani nawet go nie przesłuchał, za to od razu stworzono plotki i napisano fałszywe artykuły w najważniejszych gazetach w kraju, zarówno tych magicznych jak i nie magicznych. On, którego jedynym przestępstwem mogło by być znęcanie się nad Sewerusem Snape – śmierciożercą -  został skazany na kare więzienie do końca życia.
            Piątka okropnych i budzących strach stworów, a raczej potworów zwanych dementorami wprowadziło go do twierdzy, a potem do celi. Siedział w niej sam czując się źle, przypominały mu się najgorsze chwile w życiu. Po kilkudziesięciu minutach przypomniał sobie, że strażnicy są ślepi, korzystając z tego zmienił się w olbrzymiego psa. Od tej pory postać będzie zmieniał tylko wtedy, gdy usłyszy na korytarzu ludzki głos…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz