Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 28 grudnia 2012

5. Mów mi Hitchock



Rozdział 5
Mów mi Hitchock
Domy na Grimuland Place były pod obserwacją, chodź nie wiedzieli o tym jego mieszkańcy. Szpiedzy ministerstwa magii wiedzieli, że gdzieś tu może pojawić się Black. Nie wiedząc, jednak gdzie dokładnie rozstawili tu wartę w postaci dwóch dementorów i 2 aurorów. Na początku września szczęście się do nich uśmiechnęło. Co prawda nie ujrzeli poszukiwanego przestępcy, ale zobaczyli zaginioną w tajemniczy sposób Leonę Parker. Kobieta wyglądała na szczęśliwą z życia jak nigdy. Już wcześniej była piękną kobietą, ale teraz wręcz emanowała seksapilem i urodą. Jeden z aurorów mruknął pod nosem imperio i polecił kobiecie podejść do nich. Oczy kobiety momentalnie stały się bardziej otępione, a ciało utraciło bijący od niego blask. Podeszła posłusznie do czarodziejów.
- Czy panna Leona Parker? – spytał ten, który rzucił zaklęcie na kobietę.
- Tak – odparła posłusznie kobieta, chociaż coś jej mówiło, że nie powinna z nimi rozmawiać to dodatkowa siła gdzieś w głębi niej upychała ten głos w zakamarki świadomości i nakazywała odpowiadać zgodnie z prawdą na każde pytanie.
- Co tu robisz? – zapytał ponownie czarodziej.
- Wracam z zakupów do narzeczonego – odpowiedziała posłusznie Leona.
- Czy tym mężczyzną jest Syriusz Black? – syknął drugi z mężczyzn.
- T-tak – wyjąkała kobieta.
- Gdzie on jest!? – warknął czarodziej wydobywając różdżkę z kieszeni.
- N-nie mogę. Na prawda, n-nie mogę p-panom pomóc – wyjąkała.
- Mów gdzie on jest suko! Albo poznasz co to ból – krzyknął auror.
- T-tutaj. Na t-tym placu. – wyznała kobieta, zwalczając powoli skutki działania imperiusa.
- Spójrz Henry jaka ona dowcipna – warknął ponownie mężczyzna, który rzucił zaklęcie.
- Widzę. Chyba czas nauczyć ją pokory, co? – odparł Henry – Crucio!
            Leona obudziła się w jakimś pustym pomieszczeniu. Nie wiele pamiętała. Od czasu rozmowy z aurorami towarzyszył jej straszny ból, zadany klątwą cruciatus przez jednego z magicznych stróży prawa. Nie miała siły wstać, wiedziała że być może już nigdy nie ujrzy swojego partnera lub że resztę życia może spędzić w Azkabanie. Próbowała wysilić ostatkiem sił pamięć, ale prawie nic nie pamiętała. Przypomniała sobie tylko, że jest partnerką Syriusza i mieszka w domu jego rodziców w Londynie. Jej wysiłki przerwały kroki z korytarza. Po chwili drzwi się otworzyły i pojawiły się trzy postaci:
- To jak panno Parker? Pomożesz nam czy nie? – powiedział Henry.
- Kolejne tortury mogą nie być już tak miłe, jak to jedno cruciatus na placu – rzekł drugi.
- A ja się jeszcze nie odwdzięczyłem za to jak mnie potraktowaliście z Blackiem. Pamiętasz mnie kochana? – spytał przesłodzonym tonem trzeci mężczyzna, w którym Leona rozpoznała swojego ex-narzeczonego Michaela.
- Nie możecie mnie torturować. Jesteście z ministerstwa – zaczęła kobieta słabym głosem, ignorując ostatniego z mężczyzn – co mi zrobiliście?
- Jedna klątwa cruciatus, zezwolono nam używać jej w sprawie Blacka – wyjaśnił Henry.
- Ale, ale… Gdzie ja jestem? – spytała Leona, zbita z tropu beztroskim tonem aurora.
- Nie dowiesz się – burknął drugi auror.
- Gdzie jest Syriusz Black? – zapytał Michael.
- Co ty tu właściwie robisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie panna Parker.
- To ja tu zadaje pytania! – ryknął Michael i wykręcił boleśnie nadgarstek kobiety.
- Puść ją – syknął Henry – Drętwota!
Zaklęcie zwaliło na podłogę Leonę, reszta jej przesłuchania polegała na wykrzykiwaniu gróźb przez Michaela i uspokajaniu go przez jednego z aurorów…
            Syriusz pod postacią psa wędrował za aurorami i ich zakładniczką aż do ich kryjówki w małej chatce na skraju metropolii i lasu. Kiedy mężczyźni weszli do środka Black przemienił się z powrotem w człowieka i wyjął różdżkę, gotów do walki. Stał przed drzwiami nasłuchując, ale porywacze musieli zaczarować dom tak, że nie było nic słychać i widać przez okna. Musi czekać. Trwać w stałej czujności.
            Pół godziny później drzwi od budynku otworzyły się i wyszedł z nich czarodziej w długiej czarnej szacie i tiarze o tym samym kolorze. Kiedy tylko przekroczył próg padł nieprzytomny na ziemię rażony odpowiednim zaklęciem przez Syriusza. Black wykonał ruch ręką i bezwładne ciało przeleciało kilka metrów dalej i zniknęło pomiędzy gęstym runem leśnym. Teraz Syriusz mógł kontynuować akcję ratunkową, drzwi stały przed nim otworem, gdy tylko przekroczył próg drzwi same zamknęły się z głuchym łoskotem. Stał pogrążony w całkowitej ciemności. Mruknął „lumos” i jego różdżka zajaśniała bladym światłem. Niewiele to dało, ale teraz jego oczom łatwiej było przyzwyczaić się do ciemności. Ruszył korytarzem prowadzącym delikatnie w dół. Domyślił się,  że wchodzi do piwnic. Sam budynek, a przy najmniej jego część znajdująca się powyżej powierzchni ziemi zdawał się być jedno góra dwu pomieszczeniach, natomiast piwnice – a raczej podziemia – były ogromne. Black szedł tym samym korytarzem nadal w dół od pół godziny.
            Znacznie później i o wiele ciemniej do uszu bruneta dotarły krzyki. Przyspieszył kroku, teraz zrozumiał, że są to krzyki wydawane przez kobietę. Mężczyzna ruszył na oślep biegiem. Targały nim tak silne emocje, że cały się trząsł. Bał się do kogo mogą należeć te odgłosy, czuł gniew i pogardę dla oprawców tej biednej i możliwe, że niewinnej kobiety. Na końcu korytarzu zobaczył kolejne drzwi, nie wiele myśląc otworzył je odpowiednim zaklęciem bez wypowiadania jego formuły na głos.
                        Po przekroczeniu progu zobaczył kobietę przykutą łańcuchami do ściany. Łańcuch pozwalały jej na wykonywanie drobnych ruchów, które zwykle były niekontrolowane, wywołane bólem zadanym przez klątwy rzucane przez porywaczy. Kobieta ubrana była w bluzkę, która odznaczała się sporymi dziurami, wywołanymi pewnie przez klątwy i uroki miotane w nią przez oprawców, na nogach miała spódniczkę do kolan, która w odróżnieniu od bluzki nie była tak okropnie pocięta, a „tylko” brudna i poprzecierana w kilku miejscach. Syriusz natychmiast ją rozpoznał to była jego partnerka - Leona . Targnął nim gniew tak olbrzymi, że nim zdążył pomyśleć o konsekwencjach odpowiednim zaklęciem przeciął łańcuchy oplatające kobietę.
- Drętwota!
            Black padł na brudną posadzkę z głuchym trzaskiem. Był w takiej furii, że wcale nie zwrócił uwagi na to co się dzieje w pomieszczeniu poza tą kobietą, a byli tam również dwaj obcy czarodzieje. Po chwili rozpoznał jednego z nich. Był to dawny narzeczony Leony – Michael. Drugiego widział pierwszy raz na oczy. Niedane mu było, jednak leżeć zbyt długo na podłodze, gdyż Michael rzucił w niego klątwą cruciatus. Syriusz zaczął zwijać się z bólu i wykrzywiać swoje kończyny pod różnymi dziwnymi i wywołującymi nowy ból kątami. Był jednak pewien plus rzuconej klątwy, ponieważ tuż po rzuceniu jej ustało działanie oszołamiacza, także Black niesamowiecie się wysilając ujął w dłoń różdżkę i rzucił zaklęciem galaretowatych nóg w aurora. Teraz był już w sytuacji 1 na 1 z Michaelem. 
            Leona leżała obolała i zszokowana na posadce podziemnej komnaty przesłuchań. Zarówno ze strony Syriusza jak i ze strony Michaela przelatywały zaskakująco szybkie uroki i klątwy. Mimo ich prędkości żadna nie trafiła w oponenta. Po kilku momentach Michael rzucił pierwszy raz w tej konfrontacji zaklęcie śmiertelne, które dosłownie o włos minęło ramię Blacka. Syriusz oszołomił błyskawicznie aurora, na którego przestał działać rzucony poprzednio urok. Teraz znowu mógł się zająć swoim rywalem. Chciał rzucić kolejny raz klątwę na przeciwnika, ale… ale tego nigdzie nie było widać. Syriusz instynktownie ścisnął mocniej różdżkę i zaczął się uważnie rozglądać wkoło.
- Kiepsko szukasz Black! Expelliarmus!
            Syriusz poczuł jak drewniany patyk wyrywa mu się z ręki i unosi się w powietrze. Nim zorientował się dokąd poleciała jego różdżka rzucił się instynktownie w lewo, dzięki czemu uniknął zielonego strumienia prawda, który miał za zadanie uśmiercić go.  Mężczyzna upadł z łoskotem na posadzkę, rozglądając się za swoją bronią, ale tej nie było nigdzie widać.
            Michael powoli zbliżał się do swoich ofiar. Nie śpieszył się, miał czas mógł nacieszyć się ich strachem. O tak – w tym momencie rozumiał dlaczego dementorzy tak uwielbiają takie uczucia u ludzi i żerują na nich. Powoli uniósł różdżkę i wycelował w leżącego na ziemi mężczyznę i:
- Avada kevadra!
            Michael padł martwy na kamienną posadzkę. Syriusz spodziewał się umrzeć, a jednak wyraźnie usłyszał hałas padanie bezwiednego ciała na podłogę. To zdecydowanie nie on umarł. Rozejrzał się i ujrzał pod ścianą z łańcuchami, Leone Parker ściskającą jego własną różdżkę. Teraz już rozumiał. Kobieta wypowiedziała formułę o ułamek sekundy szybciej formułę uśmiercającą ofiare. Tym sposobem niedawny kat - porywacz stał się śmiertelną ofiarą, swojego zakładnika.
Syriusz podbiegł do Leony i przytulił ją mocno do serca. Kobieta całą się trzęsła. Coraz mocniej przytulała się do partnera, który właśnie zaczął ją delikatnie głaskać po policzku.
- Zmienię się teraz w psa i wychodzimy stąd. Weź moją różdżkę i oszołamiaj każdego na kogo się natkniemy nim wyjdziemy. – oznajmił mężczyzna.
            Nic się nie odzywając Leona i wielki, czarny pies wyruszyli na zewnątrz, na drogę ku wolności. Po kilku metrach względnego spokoju, usłyszeli tupot zbliżającej się sprintem osoby. Black zmienił się w człowieka i wziął różdżkę od partnerki, wycelował w linię horyzontu i gdy tylko zobaczył człowieka wrzasnął:
- Expelliarmus!
            Drewniany patyk wyrwał się z ręki czarodzieja i wpadł w wyciągniętą lewą rękę Syriusza. Black rzucił nią zaklęcie oszołamiające w przeciwnika, po czym mruknął „relashio” i zniszczył swoją różdżkę. Kolejne zaklęcie „evanesco” i nikt nie znajdzie tego co została z jego broni. Teraz Leona nie musi się bać Azkabanu i jego straszliwych strażników.
            Wyszli z budynku i nagle odczuli przeraźliwe zimno. Coś pozbawiło ich całego szczęścia i nadziei jaka się w nich znajdowała. Z powietrza sunęło ku nim kilkudziesięciu dementorów. Syriusz chwycił i zaczął obracać się w koło chcąc teleportować się jak najdalej stąd. Zaczynał czuć jak jego ciało staje się lekkie i już za chwilę znajdą się z dala od tych przerażających stworów.
- Expulso! – ryknął powracający z krzaków czarodziej, który został oszołomiony przez Blacka nim ten wtargnął do budynku, gdzie przetrzymywano Leonę.
            Leona odrzucona zaklęciem wyrwała się z uścisku dłoni Syriusza, kiedy ten zdeportował się. Ona pozostała. Upadła na ziemię, właściwości zbliżających się dementorów dały po raz kolejny o sobie znać. Całą siłą woli zmusiła się by otworzyć oczy. Nad nią stal auror i jeden z dementorów, od którego dało się wyczuć chorą ekscytację.
- Mów mi hitchock – oznajmił auror - Cóż to szkoda, ze muszę w ten sposób przerwać panny z znajomość z tym zbiegiem, ale cóż. Czyń swą powinność mój przyjacielu.

czwartek, 27 grudnia 2012

4. Życie w zapuszczonej rezydencji



Rozdział 4
Życie w zapuszczonej rezydencji
            Po pół godziny na twarzy Leony nie było już śladów. Syriusz bez pomocy czarów zaniósł ją do łóżka w sypialni na piętrze, położył w nim i wyszedł. Panna Parker, gdy tylko zamknęły się drzwi pozbyła się zbędnych ubrań i zasnęła.
            Syriusz miał bardzo pracowity dzień. Był bardzo radosny, ponieważ niosąc brunetkę po schodach dowiedział się, że powodem wściekłości brutala był fakt, iż porzuciła go. Szczęśliwy Black rzucał zaklęcia ochronę. Robił to tak, żeby nikt nie mógł nawet wyczuć sporej siły magicznej jaką demonstrowały. Kiedy skończył udał się do sypialni, w której spała Leona i usiadł na krześle obok niej. Postanowił pilnować jej, dopóki się nie obudzi.
            Leona otworzyła oczy dopiero następnego dnia. Pierwsze na co spojrzała to krzesło, na którym czuwał przy niej Black. Podniosła delikatnie głowę, przesunęła się bardziej na bok łóżka i powiedziała: - Połóż się obok mnie - Co też Black delikatnie i szybko uczynił. Brunetka położyła swoją głowę na jego klatce piersiowej i przytuliła się, przykrywając ich kołdrą. Black zaczął machinalnie głaskać ją po włosach. Był bardzo podekscytowany tą sytuacją. Leżał w łóżku z Leoną Parker, która była ubrana jedynie w strzępki swojej czarnej bluzki i obcisłe leginsy. Jedną ręką głaskał jej włosy, a drugą policzek. Leżeli tak chwilę, po której Syriusz położył Leonę obok siebie i uniósł delikatnie swoją głowę w górę. Patrzył w jej śliczne oczy przez chwilę, która zdawała się im trwać wieczność. Wzroku trzydziestolatki nie dało się opisać, był taki rozmarzony, szczęśliwy, ale też przestraszony. Black zniżył swoją głowę i dotknął ustami jej warg. Oboje poczuli przyjemne ciepło i oddawali sobie nawzajem pocałunki. Kilkanaście minut później odkleili się od siebie i znów leżeli przytuleni, aż do południa. Kiedy Syriusz uznał, że pora przygotować obiad dla panny Parker.
            Dnie w Londynie upływały szybko. Syriusz niesamowicie zbliżył się do Leony Parker. Zostali parą, chociaż dla dobra obu lepiej, że nikt o tym nie wiedział. Leona od czasu do czasu pisze do swojej siostry Viktorii. W ten sposób dotrwali do końca lata.
Syriusz przechadzał się właśnie błogo po sypialni, w której porozrzucane są ubrania jego i Leony. Rozglądał się po pokoju szukając swojej ulubionej bluzki z czasów przed swoją ucieczką od rodziny do Jamesa Pottera i jego rodziny. Jego uwagę przykuł koronkowy, różowy stanik leżący na podłodze obok jakiejś kartki. Black przywołał wspomnienia wczorajszej nocy, kiedy nie lada natrudził się z rozpięciem owego stanika. Podniósł go wraz z kawałkiem papieru, który okazał się listem od Viktorii do Leony. Mężczyzna zaciekawił się o czym siostry tak zawzięcie korespondują od kilku ostatnich dni.
„Kochana Leono
            Bardzo ucieszył mnie Twój ostatni list. U mnie i matki wszystko ok. Mama czasem pyta co tam u Ciebie i czy to co pisali w gazetach było prawdą i czy na pewno wybuchł Ci kociołek? Wiesz myślę, że ona nadal nie przyjmuje do wiadomości, że Michael był takim draniem. Mam nadzieję, że tym razem trafiłaś lepie. Z ostatniego listu wywnioskowałam, że tak zakręcił Ci w głowie, że aż nie wspomniałaś jak on ma na imię. Napisz mi tu szybko coś więcej o nim!
            Całuje serdecznie Twoja młodsza siostra
Victoria
PS. Uważaj na siebie, bo nadal nie złapali tego całego Blacka”
            No tak, tego mógł się spodziewać przecież nikt nie wiedział o tym, że Leona utrzymuje bliskie relację z poszukiwanym przestępcą, oskarżonym o morderstwo czarodzieja i tuzina zwykłych ludzi. Próbował nakłonić kochankę do napisania w liście czegoś pozytywnego o tym groźnym przestępcy Black’ u. Niestety Leona uznała, że to, iż nikt nie wie o ich związku jest akurat czymś pozytywnym i dodatkowo ma w sobie coś pociągającego.
            Sielanka trwała do ostatniego tygodnia wakacji, kiedy Syriusz wymknął się do Londynu przyjrzeć się Harry’ emu.  Pamiętał jak Lilly mówiła wiele lat temu, że gdzieś na Privet Drive mieszka jej siostra z mężem. Po wyjściu na wolność uzupełnił wiedze o fakt, że Harry mieszka u nich. Pragnął jak najszybciej złapać Petera i udowodnić, że skazano go za niewinność. Jeszcze bardziej chciał ujawnić się przed synem swojego dawnego kompana i wynagrodzić mu te 12 lat, kiedy nie mógł się z nim spotkać, a Harry przecież nie wie nawet, że ma chrzestnego.
            Black spacerował po Londynie pod postacią psa. Po kilku godzinach zobaczył chłopca w wieku na oko około 12 – 13 lat, z charakterystyczną blizną na czole w kształcie błyskawicy. Z daleka widać było, że jest bardzo rozdrażniony i wściekły. Targał za sobą olbrzymi kufer i klatkę, w której przebywała sowa śnieżna. Syriusz podszedł bliżej i przyjrzał się bardziej uważnie. Chłopiec był brunetem, o bardzo rozczochranych włosach, które sterczały we wszystkie strony. Miał zielone oczy i nosił okulary. Ogólnie bardzo przypominał zmarłego najlepszego przyjaciela Syriusza – Jamesa Pottera – tylko oczy miał po matce – Lilly Potter. Pies patrzył jak zahipnotyzowany na Harry’ego. Otrząsnął się dopiero, gdy Harry, bo tak miał na imię chłopiec przewrócił się na ziemię, wyciągając różdżkę z kieszeni. Kiedy upadł wydarzyły się równocześnie dwie rzeczy. Znikąd pojawił się czerwony piętrowy autobus, nad wejściem, do którego wisiała tabliczka „Błędny Rycerz”, a widmowy czarny pies zniknął w krzakach tuż przed jego kołami. Cudem uniknął śmierci. Kiedy wystawił głowę z krzaków nie było ani chłopca ani autobusu. Teraz pewnie są już bardzo daleko stąd. I znów nie uda mu się nawiązać kontaktu z Harry’ m.
            Leona czekała na gospodarza domu na Grimuland Place nr 12 z wyraźnym zaniepokojeniem i trwogą. Zawsze okropnie się bała, kiedy Syriusza nie było w domu, a dziś dodatkowo dostała list, w którym były tylko trzy słowa – „Wiem o was”. Przeraziło ją to i uznała, że muszą opuścić to miejsce.

sobota, 22 grudnia 2012

3. Jedyna, która mu uwierzyła



Rozdział 3
Jedyna, która mu uwierzyła
            Syriusz Black ocknął  się kilka dni po tym, jak omal nie został zagryziony przez olbrzymiego psa. Obudził się w przestronnie umeblowanym pokoju, ale jako że był w szoku i nie miał pojęcia jak tu trafił i co się z nim działo od czasu jak został zaatakowany przez tego bydlaka, który okazał się być psem. Próbował wysilić pamięć, ale nie był w stanie.
- O! Widzę, że już się obudziłeś – powitała go radośnie gospodyni. Syriusz przyjrzał się jej teraz dokładniej i zauważył, że nie pomylił się co do tego, że kobieta wygląda na około 30 letnią. Miała czarne, długie i kręcone włosy. Piwne oczy i delikatne rysy twarzy w połączeniu z delikatnym makijażem nadawały uroku. Syriusz opuścił trochę niżej wzrok, chcąc zobaczyć coś jeszcze u tej wiejskiej piękności. Wydawała się wysoka – jak na kobietę. Po chwili Syriusz stwierdził, że to przez to, iż ma buty na kilku centymetrowym obcasie. Ubrana była w prostą, czarną sukienkę do kolan z dekoltem podkreślającym biust i rajstopy o tym samym kolorze. Black był oniemiał tym widokiem.
- Jestem Leona Parker, miło mi Cię poznać – powiedziało bóstwo.
- Dzień Dobry. Mam na imię Syriusz – rzekł słabym głosem Black.
- Mam nadzieję, że będzie Ci się u mnie podobać, bo zostajesz tu na kilka dni. Te rany były okropne, ale udało mi się je zlikwidować – wyrecytowała Leona.
- Dziękuję. Długo tu leżę? – spytał czarodziej.
- Kilka godzin. Z chęcią bym pogadała, ale jest 3 nad ranem. Dobranoc – pożegnała się kobieta i wyszła nim Black zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
            Tej nocy Syriusz nie spał dobrze. Dlaczego właścicielka domu chodzi tak ubrana o 3 nad ranem i skąd wraca? A może była w domu przez cały czas? Czy ma narzeczonego lub chociaż chłopaka? Co robi na wsi i dlaczego mieszka sama? Te i wiele innych pytań dręczyło Syriusza przez prawie cały czas do rana, gdy wreszcie zmęczone ciało zasnęło.
            Leona rozmyślała w łóżku nad kilkoma dręczącymi ją problemami. I tak po pierwsze dlaczego jej facet jest takim kretynem, że potrafi popsuć każdy jej wysiłek? Po drugie co zrobić z tym rannym facetem? I ostanie pytanie, które dręczyło ją najbardziej, gdzie już widziała jego twarz i jak to sprawdzić nie ujawniając swoich zdolności, o których mężczyzna pewnie nie słyszał nigdy wśród innych ludzi. Burza umysłu brunetki trwała kilka godzin i gdy wreszcie usnęła została obudzona przez pukanie do drzwi. Nie chętnie wstała z łóżka przebrała się w leginsy i jakąś czarną bluzkę, po czym ruszyła powoli w kierunku wejścia.
            Syriusz obudził się wściekły. Nie dość, że nie spał prawie wcale, to jeszcze ktoś chce wejść do środka. Gdzie jest Leona?! Przecież nikt nie może go tu zobaczyć! Black był uwięziony na łóżku, nie był nadal w stanie wstać, a jeśli zauważy go jakiś czarodziej to już po nim, bo zaraz wezwą tych obrzydliwych dementorów. Na szczęście usłyszał kroki na korytarzu prowadzące gdzieś , gdzie jak mniemał były drzwi frontowe.
- Witam panno Parker – oznajmił czyjś radosny głos.
- Dzień dobry panie McDonald. Co dziś pana do mnie sprowadza? – spytała sucho Leona.
- Coś panna dziś nie w sosie. Złość piękności szkodzi jak to mówią – zaczął McDonald, ale ujrzawszy wzrok brunetki przeszedł do sedna – mam dla pani rachunki i jakiś list. Poproszę o czytelny podpis. O dziękuję.
- Nie ma za co – odrzekła Leona.
- Do  zobaczenia panno Parker – pożegnał się gość.
- Do widzenia – odpowiedziała już trochę uprzejmiej brunetka.
            Po wyjściu listonosza Syriusz postanowił spać dalej. Nie udało mu się to, gdyż po kilkunastu minutach Leona ubrana tak samo jak podejmowała listonosza pojawiła się w jego pokoju. Syriusz poczuł jak robi mu się ciepło na widok tej piękności.
- Witam panno Parker – powitał ją z zawadiackim uśmieszkiem.
- Witaj – powiedziała chłodno, po czym rzekła z wyrzutem – wczoraj zapomniałeś się mi przedstawić. Może ujawnisz mi swoje imię? Potem zastanowimy się co dalej z Tobą zrobić.
- Jestem… - zaczął Syriusz, ale nie wiedział co powiedzieć dalej. Musiał przemyśleć czy warto ujawnić prawdziwe imię czy wymyślić coś na poczekaniu. Widocznie myślał dłużej niż sądził, bo kobieta ponaglała go do udzielenia odpowiedzi.
- Słuchaj ja cię skądś kojarzę, tylko jeszcze nie wiem gdzie zobaczyłam twoją buźkę – oznajmiła Leona, czym przekonała Syriusza by ujawnił swoją prawdziwą tożsamość.
- Syriusz Black – wyrzucił jednym tchem.
- Ten morderca? – spytała brunetka.
- Nie jestem mordercą, niestety nie udało mi wtedy dorwać mojego dawnego przyjaciela Glizdogona, ale pewnie nie wiesz o czym mówię – powiedział Black.
- Nie kłam Black! Użyłeś morderczego zaklęcia żeby zabić chłopaka, został po nim tylko palec, a poza tym zmarło tam z tuzin innych ludzi. Jak śmiesz mówić, że nie udało ci się zabić kogoś jeszcze! – wrzasnęła Leona.
- Skąd znasz te historie? – zaciekawił się Syriusz.
- Też jestem czarodziejką. Byłeś sługą czarnego pana! Zaraz idę wezwać ludzi z ministerstwa żeby cię zabrali ty morderco! – krzyczała kobieta.
- Posłuchaj mnie Leono, proszę – powiedział spokojnie Syriusz.
- Masz 4 minuty potem ich wezwę – warknęła panna Parker. Syriusz opowiedział jej ze szczegółami całą historię, a mina twarzy panny Parker zdawała się mówić mu, że wierzy w to co słyszy. Rzeczywiście Leona była zszokowana opowieścią uciekiniera z Azkabanu.
- Skąd mam wiedzieć, że nie wymyśliłeś tego? Miałeś sporo czasu żeby to wymyślić – powiedziała teraz już całkiem spokojnie kobieta.
- Nie mam żadnych dowodów, z wyjątkiem pewnego zdjęcia – tu Łapa wyjął zza pazuchy gazetę i pokazał fotografię rodziny urzędnika ministerstwa magii Artura Wesley z rodziną i domowym zwierzątkiem – szczurem o 4 pazurach.
- Wydaje mi się, ze mówisz prawdę. Musimy coś zrobić żeby cię uniewinnili – oznajmiła entuzjastycznie kobieta, co wywołało uśmiech na twarzy Syriusza.
- Wolałbym nie mieszać tak pięknej panny do tak z góry przegranej sprawy. Jedynym sposobem jest pokazać ministerstwu tego szczura i udowodnić im, że tak naprawdę to człowiek pod postacią szczura – animag – powiedział Syriusz, a uśmiech znikł z jego twarzy.
- Dziękuję za komplement. Musi być jakiś sposób… – powiedziała chcąc podnieść Łapę na duchu.
- Nie ma innego. Jak tylko wydobrzeje ruszam dalej – oznajmił Black. Na tym rozmowa ustała, a panna Parker poszła robić śniadanie.
            Wciągu następnych kilku dni Syriusz bardzo zaprzyjaźnił się z Leoną Parker, chociaż właściwszym słowem byłoby zauroczył się. Ona zdawała się odwzajemniać jego uczucia, ale był jeden problem, o którym Leona opowiedziała Syriuszowi. Był to jej obecny chłopak. Od czasu pamiętnego nocnego powrotu panny Parker do domu, nie miała z nim żadnego kontaktu, a to oznaczała, że albo nie długo się rozstaną albo jej wybranek coś kombinuje. Leona bała się porzucić go, dlatego że był on potężnym czarodziejem, który mógł uczynić jej krzywdę. Black oferował swoją pomoc w tej sprawie, ale był kompletnie nie przydatny bez różdżki i nie mogący się ujawnić nikomu innemu…
            Stan zdrowia Syriusza poprawił się na tyle, iż mógł już się poruszać. Chodził właśnie po zajmowanym przez siebie pokoju, gdy zobaczył przez okno powracającą pannę Parker, a tuż za nim wysokiego, barczystego, bruneta o czarnych jak smoła oczach Prowadził dość brutalnie do domu Leonę, co spowodowało prawdziwą furię u Black, który momentalnie przybrał postać psa. Drzwi otworzyły się z hukiem. Momentalnie do domu dosłownie wleciała pchnięta przez mężczyznę panna Parker. Kilka sekund po niej pojawił się brutal. Wyjął różdżkę z kieszeni i machając nią zaczął wyzywać Leonę od najgorszych. Ona płakała klęcząc pod ścianą, nie wzywała pomocy, nie chcąc prowokować Blacka do robienia czegoś nieprzewidywalnego. Osiłek podszedł do niej i wymierzył jej cios prosto w twarz, na której pojawiła się stróżka krwi. Tego było za wiele! Wielki, czarny pies wybiegł z korytarza i rzucił się na bruneta zwalając go z nóg. Różdżka wypadła z ręki osiłka. Był teraz bezbronny przed wściekłym psem. Łapa wyszczerzył kły w przerażającym uśmiechu. Leona przeczuwając czym to grozi wstała i odciągnęła animaga od swojej niedoszłej ofiary.
- Skąd tu to bydle? – spytał wściekły osiłek.
- Przygarnęłam go w tamtym tygodniu… - zaczęła odpowiadać Leona, ale nie zdążyła dokończyć swojej myśli, gdyż otrzymała kolejne dwa ciosy w twarz, co powiększyło rana na jej ślicznej do tej pory twarzy.
- Więc to tak suko! Chciałaś żeby ten bydlak mnie zabił! Pożałujesz! – ryknął brunet.
Syriusz Black nie mógł na to patrzeć i nie zrażony błaganiem kobiety rzucił się na mężczyznę, wbijając swoje kły głęboko w jego ramię. Szarpnął. Wbił je drugi raz – tym razem w udo. Znowu szarpnął. Osiłek jakimś cudem dosięgnął swoją różdżkę wijąc się z bólu. Strzelił oszołamiaczem prosto w ogon psa. Syriusz padł na podłogę bez ruchu.
- Avada kevadra – ryknął napastnik. To miał być koniec Łapy, ale nagle czyjeś zaklęcie podniosło go o kilkadziesiąt centymetrów w górę, a śmiertelne zaklęcie trafiło w ścianę, niszcząc ją. Napastnik wpadł w szał, jego kolejne zaklęcia niszczył pomieszczenie, a po krótkiej chwili cały dom. Leona schowała się do pobliskiego pokoju, ocucając przeciw zaklęciem Syriusza, który pobiegł natychmiast za nią.
- Crucio! – zaklęcie torturujące trafiło w kuchenkę czym spowodowało ulatnianie się gazu. Leona i Black otworzyli okno i wyskoczyli przez nie. Napastnik wybiegł drzwiami frontowymi, za dosłownie sekundę po tym nastąpił wybuch. Syriusz przybrał postać ludzką, wziął różdżkę od Leony i mruknął: Obliviate. Po czym chwycił towarzyszkę za rękę i wykonał pełen obrót między nimi. Ziemia momentalnie zniknęła im z pod nóg, powodując osunięcie się w nicość, a po chwili znów mogli poczuć Ziemię, choć w innym miejscu w Anglii.
Przed nimi znajdowały się dwa domy, ale gdy podeszli w ich stronę pojawił się trzeci dom. Do tego trzeciego weszli. Syriusz nadal z różdżką w ręku rzucił jakieś odbierające mowę zaklęcie na postać na pobliskim obrazie.
- Gdzie my jesteśmy? – spytała zakrwawiona i zmęczona Leona.
- W moim domu, w Londynie – oznajmił Syriusz.
- Ale dlaczego nas teleportowałeś? – dopytywała kobieta.
- Sama widziałaś co zostało z twojego domku. Tym pajacem się nie martw – żyje – mugole pewnie wezwali już jakichś swoich lekarzy, a i ministerstwo wyślę tam swoich przedstawicieli. Z tego powodu zmieniłem trochę pamięć twojemu wybrankowi – odpowiedział Syriusz, a ostatnie dwa słowa wypowiedział z wyczuwalną pogardą.
- Co z nami będzie? – zapytała Leona.
- Zostaniemy tu, ale najpierw naprawię Twoją buźkę – odrzekł Black i machnął różdżką.