Rozdział 113
Kontrola emocji
Szybkie
wyjaśnienie zajść po obchodach rocznicy zwycięstwa nad reżimem Lorda Voldemorta
uspokoiło sytuację w Hogwarcie. Z pewnością wpływ na to miały także zbliżające
się wielkimi krokami egzaminy końcowe – zwłaszcza SUM-y i OWITEM-y.
Syriusz
prowadził lekcje normalnym trybem w klasach od pierwszej do czwartej. W piątej
zdecydował się na powtarzanie materiału, który mógł pojawić się na pierwszym
poważnym egzaminie w życiu jego uczniów. Szóstym klasom serwował zajęcia
praktyczne dla zrelaksowania ich i uspokojenie buntowniczych nastrojów, które
zaczęły przeważać w ostatnim czasie właśnie w tym roczniku. Było to czymś
naturalnym jako że starsi o rok koledzy mieli na głowie koniec szkoły i walkę o
oceny pozwalające móc realizować się w dorosłym życiu w wymarzonym zawodzie. W
ostatnich klasach także początkowo koncentrował się na materiale jaki zwykle
pojawiał się na testach, lecz z czasem pragnął wziąć na tapet przypadki mogące
zaskoczyć jego uczniów.
W pierwszy
weekend po obchodach Syriusz wraz z Ginny i Hermioną udali się do Hagrida na
wizytę towarzyską przy herbatce i twardych jak skała ciasteczkach. Ku
zaskoczeniu Syriusza i irytacji Hermiony gajowy ogłosił, że dostał ostatnio
dobry rocznikowo miód pitny i żal nie wypić go w tak zacnym gronie.
- Ginny nie jest jeszcze pełnoletnia! – protestowała Hermiona
– jesteście jej nauczycielami nie możecie jej dawać alkoholu!
Wspomniana
dziewczyna zrobiła obrażoną minę, lecz nie odezwała się ani słowem. Z pewnością
bała się, że przyjaciółka naskarży jej ukochanemu jeśli ulegnie prośbą Hagrida.
- Nawet jednego małego?
- Nawet – potwierdziła stanowczo Hermiona.
Gajowy
zrobił obolałą minę, ale nic nie powiedział. Wyjął z szafki cztery nieco
zakurzone szklanki i postawił je na stole. Po chwili obok postawił butelkę z
miodem oraz dzbanek z sokiem dyniowym.
- Prawdę mówiąc nie zostaniemy długo – wypalił nagle
Hermiona, kiedy Black polewał pierwszą kolejkę – musimy uczyć się do OWUTEM-ów.
- To za pół miesiąca – wtrąciła zaskoczona Ginny.
- Zaledwie!
Syriusz
machnął różdżką i szklanki pofrunęły do rąk zgromadzonych. Panna Granger
zapuściła żurawia do szklanki przyjaciółki i kiedy upewniła się, że nie zawiera
ona alkoholu uspokoiła się nieco.
- Za najwyższe wyniki – Syriusz wzniósł toast patrząc na
dziewczyny.
Pociągnęli
po sporym łyku. Hermiona dopiero po opróżnieniu naczynia stała się nieco
rozluźniona. W związku z tym Syriusz czuł się zobowiązany aby ponownie napełnić
szklanki.
- Cholibka, pusto tu będzie bez was – ogłosił w pewnym
momencie Hagrid.
- Będą jeszcze inni – próbował go pocieszyć Black.
- To już nie będzie to samo – odparł tamten pociągając
nosem.
Z chatki
gajowego trójka Gryfonów wyszła dopiero późnym wieczorem. Ginny jako jedyna
trzeźwa szła przodem. Pod rękę trzymała Hermionę. Za nimi szedł Syriusz.
- Ja… to nie mam szczęścia – bełkot Granger dotarł do uszu
nauczyciela – żaden facet się mną nie interesuje!
- Jesteś pijana – stwierdziła Weasley.
- To so? Nie mówię prawdy?
- Jesteś po prostu zajęta nauką. Starasz się zapracować na
dobry start w dorosłe życie.
- Zgadzam się – wtrącił Syriusz.
- E tam! – Hermiona machnęła ręką.
Na szczęście
dziewczyna nie kontynuowała wylewania swojej frustracji kiedy wchodzili do
zamku ani kiedy poruszali się korytarzami. W okolicach Wielkiej Sali nie
natknęli się na nikogo. Potem także sprzyjało im szczęście. Wielu uczniów było
wciąż na błoniach ciesząc się z ciepłego wieczoru i ostatnich chwil jakie mogli
poświęcić na przedegzaminowy relaks.
Dopiero na korytarzu
prowadzącym do Wieży Gryfindoru natknęli się na Jose de la Penę. Hiszpan
zlustrował ich bacznie od stóp do głów. Uniósł w górę jeden z kącików ust, ale
nie skomentował stanu w jakim się znajdowali.
- Dalej chyba trafią panie same – rzekł do dziewczyn – mam
wieści dla ciebie, przyjacielu.
- Oczywiście, profesorze – zapewniła go Ginny.
Niemal
niezauważalnie zmusiła koleżankę do ruchu i poszły prosto w stronę portretu
Grubej Damy. Nauczyciele obserwowali je przez chwilę, aż wreszcie odezwał się
Jose.
- Czasem mi żal, że przez ciebie nie mogę ich schrupać.
- Jakby ci to przeszkadzało.
- No nie uwierzysz, ale tak.
Syriusz
spojrzał na niego zdegustowany.
- Jej chłopak jest już sprawny na umyśle – powiedział po
chwili namysłu.
- Ex- chłopak – poprawił go Hiszpan.
- Nieważne! – Black machnął ręką – i tak nie jest dla
ciebie.
- Wiem.
- Co chciałeś mi powiedzieć? – Syriusz zmienił temat.
Jose dał mu
znać ruchem ręki by opuścili korytarz prowadzący do Wieży Gryfindoru.
Nauczyciel starożytnych runów prowadził go do jego własnego gabinetu. Anglik
ucieszył się z tego. Miał tam schowane kilka butelek starego wina pochodzącego
z piwnicy na Grimmauld Place 13.
Jedna z
butelek została przez Syriusza przywołana gdy tylko rozsiedli się przy biurku
nauczyciela Obrony. Kolejnym ruchem ręki przywołał kieliszki. Napełnił je
szczodrze i wzniósł w górę dając sygnał kompanowi.
- Toast?
- Za szczęśliwe zakończenie roku!
Jose skinął
uprzejmie głową i wziął łyk wina. Syriusz podążył za jego przykładem. Był
półwytrawne, zrobione z porzeczek.
- So chciaeś mi powiedzieć? – spytał nieźle już wcięty
Łapa.
- Nott wróci do szkoły na czas egzaminów – odpowiedział de
la Pena – poza tym będzie kontynuował swoją odsiadkę.
Syriusz
zmarszczył brwi. Wyrok w sprawie młodego Ślizgona był kompromitacją nowego
aparatu władzy. Na ten temat sporo pisały media jak i mówiło się w prywatnych
rozmowach pomiędzy czarodziejami.
- Żal chłopaka – kontynuował Jose – będzie robił za
męczennika. Widać waszemu ministerstwu to nie przeszkadza.
- Każdy… robi błędy – przyznał Black.
- To prawda – zgodził się Jose, chociaż gdyby był trzeźwy
zwróciłby uwagę na powątpiewająco uniesioną brew – druga sprawa to szukał cię
Potter. Spokojnie – powstrzymał kompana przed zabraniem głosu – odwiedzi cię
jutro popołudniu. A i jeszcze jedna z twoich uczennic chce coś od ciebie, ale
nie wiem czy mądrym jest abyś podejmował ją w tym stanie.
Gawędząc o
typowych dla spożywania alkoholu tematach opróżnili butelkę z winem. Jose
ewakuował się – nim Łapa wezwał kolejne wino – tłumacząc się randką w
Hogsmeade. Nie powiedział z kim się umówił argumentując, że nie chce zapeszać.
Syriusz
został sam. Spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami. Dochodziła 21. Wtem
rozległo się pukanie do drzwi. Black machnął różdżką i drzwi same się
otworzyły. Celował różdżkę w wchodząca osobę.
- Prze… przeraszamy profesorze – bąknęła jedna z
bliźniaczek Patil.
Syriusz
oszacował, że skoro przychodzi do niego o tej porze to raczej jest z jego domu.
Miała więc na imię Parvati. Dziewczyna miała typową hinduską urodę. Była
wysoka. Miała długie, czarne włosy, które zwykle zaplatała w warkocz – nie inaczej
było tego wieczoru. Z uszu zwisały jej duże, okrągłe, srebrne kolczyki. Ubrana
była w jeansy i ciasny sweter, który opinał jej klatkę piersiową.
Obok niej
stała druga dziewczyna. Fay Dunbar. Od czasu zakończenia ich romansu dziewczyna
unikała pogawędek z Syriuszem.
Syriusz zdał
sobie sprawę, że wciąż celuje w nie różdżką. Opuścił ją i machnął niedbale ręką
zachęcając je do wejścia. Kiedy to zrobiły machnął różdżką i drugie krzesło
ustawiło się po stronie interesantek. W duchu podziękował Jose za posprzątanie
butelki po winie i kieliszków. Nie zmieniało to jednak tego, że w tym stanie
był kiepskim opiekunek dla nastoletnich uczennic. Zachęcił je do zajęcia
miejsca na krzesłach i kolejnym ruchem dłoni wezwał eliksir, który powinien
pomóc mu zneutralizować fizyczne skutki spożytego alkoholu.
Mały,
fioletowy flakonik przyleciał do niego z zadziwiająca szybkością. Pobłogosławił
w myślach Slughorna za ostatnio sporządzony kocioł tego cudownego specyfiku.
Otworzył go i jednym haustem opróżnił zawartość.
- Mówcie co was do mnie sprowadza – powiedział trzeźwym
tonem, chociaż w myślach bełkotał niemiłosiernie.
- Niedługo egzaminy… - zaczęła Parvati.
- … i się bocie, że ich nie zdacie – przerwał jej Syriusz.
- Nie. Nie wiemy czy możemy szukać pracy w zawodach, które
nas interesują – oznajmiła Patil.
Syriusz
zamyślił się. Nie pozostawało mu nic innego niż wysłuchać dziewczyn na temat
ich planów na przyszłość. Zbagatelizował przy tym myśli, które podsuwał mu alkohol.
- Opowiedzcie jakie przedmioty zdajecie, co chcecie robić i
czego się opowiadacie – zachęcił je.
Kolejnych
kilka minut wysłuchiwał o przedmiotach jakie zdawać będzie Hinduska oraz jej
chęci zostanie projektantką mody. Nim doszła do obaw przerwał jej ruchem ręki.
- Madame Malkin nie jest już taka młoda – oznajmił – za kilka
lat powinna odejść na emeryturę. Poważnego konkurenta…
- … nie ma! – weszła mu we słowo ucieszona Parvati – Przepraszam,
panie profesorze – dodała z pokorą, lecz jego uśmiech dodał jej otuchy – tylko co
robić do tego czasu? A jak nie odejdzie?
- Popracuj najpierw u niej.
- A jak nie będzie chciała mnie zatrudnić?
- To wybierz się do projektantki za granicą. Realizuj się!
Spełniaj marzenia! – mówił zdecydowanym głosem Black.
Jego słowa
spowodowały, że Parvati aż zapiszczała z radości. Patrzyła na niego z tak
uroczym uśmiechem, że nie mógł sobie odmówić odwzajemnienia się tym samym.
Następnie o
swoich problemach zaczęła opowiadać Fay. Syriusz w tym czasie był już na wpół
przytomny. Alkohol spowodował u niego znużenie oraz problemy z koncentracją na
tym na czym powinien się skupić. Najpierw zmuszał się aby nie gapić się na
przyszłą projektantkę mody. Potem wróciły wspomnienia upojnych chwil z panną
Dunbar z poprzedniego roku kalendarzowego. Ostatecznie odpowiedział drugiej
dziewczynie to samo co pierwszej.
- Jeśli to wszystko to wracajcie do siebie… - polecił
dziewczynom – cisza nocna – dodał konspiracyjnie.
Patil
pożegnała się ku rozpaczy profesora. Dunbar natomiast ociągała się z tym, aż
oznajmiła w końcu, że ma jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Kiedy drzwi za Patil
zamknęły się, dziewczyna podeszła do biurka. Nie usiadła na krześle, lecz na
nim. Założyła w kuszący sposób nogę na nogę.
- Mam dzisiaj urodziny – oznajmiła gładząc się po udzie.
- I?
- I ty jesteś pijany – dodała przerzucając nogi w stronę
Łapy.
Więcej nie
trzeba było mu mówić. Wiedział czego od niego oczekiwała. Miód pitny i wino
spowodowały, że nie myślał nawet o niemoralności swojego postępowania. Kontrola
emocji. Czyż nie o tym mówił ostatnio najmłodszej pannie Chang?
Rano obudził się z bólem głowy. I wyrzutami
sumienia. Na szczęście Fay wyszła od niego zaraz po prezencie jaki jej
sprezentował, a raczej jaki na nim wymusiła.
Męczył się
sam ze sobą przez cały dzień. Po obiedzie wspomógł swój kiepski stan wypijając
piwo. Poczuł się nieco lepiej, jednak nie opuszczał gabinetu nie chcąc natknąć
się na nikogo. Dotyczyło to zwłaszcza nauczyciela runów oraz Fay.
W porze
popołudniowej herbatki z kominka wyskoczył Harry Potter. Auror ubrany był po
cywilnemu. Szczęśliwy wyraz twarzy i błysk w oczach zdradzały, że był po randce
z Ginny.
- Co cię do mnie sprowadza? – zagaił Łapa.
- Mam postęp w śledztwie – oznajmił Harry – okazuje się, że
półtora tygodnia temu Proudfoot i Robards ubłagali Kinga żeby zbadać przepływy
pieniężne Changa i jego firmy. W tym czasie trwały negocjacje na ten temat
między ministerstwem a goblinami z banku. Wiesz ta ich odnowiona autonomia nie
pozwalała nam abyśmy weszli tam z samym pismem od ministra. Ich władze też
musiały się zgodzić. No i dzisiaj ostatecznie to zrobiły. Jutro minister i
dyrektor Gringotta mają podpisać odpowiednie pismo.
- No to super! – żachnął się Black.
- Właśnie – emocjonował się Potter – mam tu do ciebie
sprawę. Obserwuj jak zachowuje się Yui. Zwłaszcza w tym czasie.
- Dobrze –zgodził się Syriusz – W sumie… - podrapał się po
głowie – zaproponowałem jej dodatkową lekcję w tym tygodniu. Mogę tam z nią
delikatnie pobajerować na ten temat.
- Delikatnie – powtórzył za nim z naciskiem Harry.
Następnie
pogrążyli się w rozmowie na niezobowiązujące tematy. Chrześniak opuścił
nauczyciela dopiero w porze na kolację. Syriusz proponował mu wspólne wyjście
do Wielkiej Sali lub zorganizowanie kolacji w jego gabinecie, jednak chłopak
wymigał się umówioną już kolacją z Neville’m i Ronem.
W nowym
tygodniu Syriusz pamiętając o słowu danemu Potterowi obserwował szczególnie
zachowanie Yui. Nie dostrzegł w niej nic nadzwyczajnego, lecz możliwym było, że
wciąż nie wiedziała nic o akcji ministerstwa wobec jej ojca.
Czas biegł
nieubłaganie i nadszedł czas lekcji jaką udzielić miał jej prywatnie. Azjatka
zjawiła się chwilę przed wyznaczoną godziną. Ubrana była w luźną, niekrępującą
jej ruchów szatę.
- Dzisiaj popracujemy nad kontrolą emocji – przypomniał jej
temat zajęć – na początek zrobisz sobie kilkunastominutową przebieżkę w
miejscu. Zaczniesz truchtem, a kiedy dam ci znać przerzucisz się na sprint.
Wtedy popracujemy nad zaklęciami rzucanymi podczas zmęczenia. Potem postaram
się wytrącić cię z równowagi – dziewczyna zrobiła zdziwioną minę słysząc te
słowa – będę mówił ci okropne rzeczy. Wyzywał ciebie, twoje rodzinę i wiesz o
co chodzi – potaknęła głową – w tym czasie będziesz oczywiście także rzucać
uroki.
Od teorii
przeszli do praktyki. Chang dobrze radziła sobie ze zmęczeniem. Słowne gierki
były, jednak dla niej czymś zbyt dekoncentrującym. Wobec tego Syriusz nie mógł
pozwolić sobie na werbalny atak na jej rodzinę. Co przyjął z jednej strony z
ulgą, a z drugiej żalem, że nie będzie mógł sprawdzić w warunkach
przypominających bojowe jej relacje z ojcem.
- Masz nad czym pracować – powiedział jej kiedy skończyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz