Rozdział 110
Prawo piszą zwycięscy
Jose de la
Pena, Aurora Sinistra i Rubeus Hagrid przebywali w gabinecie nauczyciela Obrony
przed czarną magią. Właśnie wyszli z niezwykle pilnego zebrania grona
pedagogicznego. Sprawa dotyczyła sprawcy niedawnego ataku na jednego z uczniów
pod Skrzydłem Szpitalnym.
- Nie mogę uwierzyć, że nie możemy nic zrobić sprawcy –
narzekała Sinistra.
- Cholibka… jego stary miał wpływy… - mówił Hagrid.
- Oni upadli, Hagridzie! – przerwał mu stanowczo Black,
który właśnie wszedł do pomieszczenia.
Cały się
trząsł. Po zebraniu został jeszcze na chwilę by przekonać dyrektorkę do racji
przedstawianych przez prawie wszystkich nauczycieli. Niestety ta pozostawała
nieugięta.
- Cała ta zakichana rada dalej jest w kieszeni Malfoya! –
oponował gajowy.
- Co powiedziała ci dyrektorka? – zmienił temat Jose.
Syriusz
westchnął głęboko przed udzieleniem odpowiedzi. Jego ramiona unosiły się i opadały.
- Rada nadzorcza spacyfikowała plany ukarania Teodora Notta
– odpowiedział krótko.
- Dlaczego?
- Zeznania dwójki młodych uczniów okazały się za słabe.
- Jak to?
- Tak to!
Wymienili
ponure podejrzenia. Jak dotąd Syriusz wydawał się najbardziej antyślizgońsko
nastawionym nauczycielem nie wywodzącym się z Domu Slytherina. Prawdę mówiąc
nie chciał aż tak surowego ukarania młodego Notta jak chcieli tego inni
nauczyciele.
- On nie ma nic na swoją obronę – oburzył się Hagrid.
- Poza tym jak potraktowaliśmy oprawców Astorii Greengras –
skontrowała Aurora.
Syriusz
musiał przyznać zgodę koleżance po fachu. Dwoje ujętych sprawców napadu
otrzymało zaledwie naganę od dyrektorki i minusowe punkty. Jeden pozostał
niezłapany, a kolejna podejrzana była zaledwie pod obserwacją. Sama ofiara
ataku Notta – według uprzejmych informacji od innych Gryfonów – miała być nowym
liderem grupy antyślizgońskiej.
- Oni… - zaczął Hagrid, ale został natychmiast uciszony
przez Jose.
- … nie są winni zbrodni rodziców, dziadków i innych
krewnych!
- Nie mówiłem o… - próbował znów Hagrid.
- Nie mówiłeś o Gryfonach, to jasne – przerwał mu ponownie
Hiszpan.
Gajowy
chrząknął gniewnie, lecz nie powiedział już nic.
- Też uważam, że usunięcie go ze szkoły to przesada –
oznajmił stanowczo Black.
- Co o tym sądzi reszta? – spytał Jose.
- Pół na pół – odparł zgodnie z prawdą Black.
Sinistra
zmarszczyła brwi.
- Accio, whiskey
– syknęła machając różdżką.
Przed nimi
pojawiła się butelka pełna bursztynowego alkoholu. Zaraz potem zawsze chętny do
wypicia Jose wezwał kilka cztery szklanki. Następnie wypełnił je płynem i podał
zebranym.
- Za sprawiedliwość! – wzniósł toast de la Pena.
- Za sprawiedliwość – powtórzyli chórem zebrani.
W milczeniu
opróżnili połowę zawartości flaszki. Dopiero wtedy Jose zadał pytanie, które
bał się zadać każdy z nich od początku spotkania.
- Co dalej?
- Aurorzy? – wychrypiał Hagrid polewając kolejną kolejkę.
- Zbyt błaha sprawa – wyjaśnił Syriusz – co najwyżej
przekażą sprawę do Patrolu Przestrzegania Prawa.
- To zawsze coś! – zaperzył się pół-olbrzym.
- Wtedy musisz liczyć się z ukaraniem wszystkich uczniów
zamieszanych w te porachunki – dopowiedział Iberyjczyk.
Syriusz
pokiwał głową łudząc się, że tak rzeczywiście byłoby. Teoretycznie sprawę
rozstrzygałoby kilkudziesięciu sędziów i zapewniło jej sprawiedliwy przebieg.
Tak było jednak wyłącznie w teorii… W rzeczywistości Wizengamont w dalszym
ciągu był całkowicie upolityczniony i zależny od ministerstwa. Od czasów Knota
nic się nie zmieniło.
- Wątpię – rzekł Syriusz – mogą uciąć sprawie łeb przy
samej dupie.
- Dlaczego?- dopytał nauczyciel starożytnych runów.
- Pojutrze wielkie święto – wyjaśniła Sinistra – nie będą
chcieli manifestów politycznych sił będących teraz w głębokiej opozycji –
tłumaczyła patrząc w okno – do tego grupy zwolenników upadłego reżymu są
obecnie rozproszone, wzajemnie pokłócone, a taki proces stricte polityczny
mógłby pomóc im się zjednoczyć.
Syriusz
skinął głową z uznaniem. Był tego samego zdania.
- To co, cholibka, zrobimy? – spytał Hagrid opróżniając
swoją szklankę.
- Nic – ucięła temat profesorka astronomii.
Pogrążyli
się w piciu alkoholu nie wiele już rozmawiając. Każde z nich pogrążone było we
własnych rozmyślaniach. Wreszcie chwilę przed północą Aurora wstała i
oznajmiła, że pora już aby wracała na Wieżę Astronomiczną.
- Odprowadzę cię – zaproponował ochoczo Jose.
Nie sposób
było dostrzec kiedy Hiszpan zdołał wstać, zbliżyć się do koleżanki po fachu i
wystawić w jej stronę ramię. Nauczycielka nie oponując zgodziła się na jego
propozycję, co skwitował półuśmiechem.
- Może byśmy tak powiedzieli Harry’emu? – zagaił Hagrid
kiedy wyszli.
- Wie – odrzekł krótko Black.
- Zrobi cosik z tym?
- Dopóki nie ma oficjalnego zgłoszenia nie może. Poza tym
mają obecnie pełne ręce roboty w innych sprawach.
- Źle – podsumował Hagrid – wojna skończona, a problemów
coraz winycj.
Syriusz
skinął głową w milczeniu.
Rankiem Syriusz
udał się później niż zwykle na śniadanie – musiał odespać ciężką debatę
filozoficzno- polityczną z Hagridem. Kiedy, więc wszedł do Wielkiej Sali było
tam zaledwie kilkoro uczniów. Wśród nich dostrzegł Malofya i jego gryfońską
kochankę, Romildę Vane.
Przy stole
nauczycielskim siedziała wyłącznie profesor Trelawney. Było to jeszcze
dziwniejsze niż można było przypuszczać. Od rozpoczęcia roku szkolnego Sybilla
ani razu nie zaszczyciła Wielkiej Sali swoja obecnością. Pomimo tego Łapa nie
zdecydował się aby do niej podejść. Wolał zjeść w spokoju.
- To stanie się dziś – odezwała się Sybilla wstając od
stołu kilka minut później.
Nie zdążyła
wyjść jeszcze z pomieszczenia, kiedy weszło do niej kilkoro mężczyzn i kobiet w
ciemnoniebieskich szatach Patrolu Przestrzegania Prawa. Wśród nich dostrzegł
Neville Longbottoma. Na przedzie szedł podstarzały czarodziej, który lewitował
przed sobą pergamin z widocznymi nawet z daleka pieczęciami władz Departamentu
Przestrzegania Prawa i dowódcy PPP.
- Co tu się dzieje? – Syriusz zdecydował, że jako jedyny
myślący przedstawiciel grona pedagogicznego powinien zareagować.
Czarodzieje
z PPP nie zrażeni jego słowami szli prosto przed siebie. Wreszcie zatrzymali
się w połowie wysokości sali, pomiędzy stołami Węży i Puchonów.
- Mamy nakaz aresztowania – oznajmił czarodziej na
przedzie.
- Kogo? – szczerze zdziwił się Black.
Kątem oka
dostrzegł jak Draco i Romilda opuszczają pomieszczenie. Prawdopodobnie
domyślili się kogo aresztować mają przedstawiciele PPP.
- Teodora Nott – oznajmił funkcjonariusz dowodzący akcją.
- Za co? – zdziwił się jeden z pozostałych na śniadaniu
Ślizgonów.
- Napaść przy użyciu magii ze szczególnym okrucieństwem,
pozostawiająca trwały ślad na ciele ofiary.
- Nie ma go tutaj – odpowiedział neutralnie Syriusz.
W odpowiedzi
funkcjonariusze wykonali w lewo zwrot i wycofali się w nieładzie z największej
sali w zamku. Wyglądało to dość groteskowo zważywszy na ich bojowy nastrój,
równoczesne wykonanie zwrotu i chaos mu towarzyszący.
Syriusz
pobiegł za nimi. Przedstawiciele władz nie wykazali zainteresowania jego
obecnością. Szli prosto do podziemi. Tam nastali się na profesora Slughorna zmierzającego
do swojego gabinetu.
- Mamy nakaz aresztowania jednego z twoich uczniów –
odezwał się dowodzący akcją.
- Co? – zdziwił się Horacy.
- Aresztowania – powtórzył Neville – Teodora Notta –
uściślił widząc konsternację na twarzy starca.
- Za co?
- Napaść przy użyciu magii ze szczególnym okrucieństwem,
pozostawiającą trwały ślad na ciele ofiary – powtórzył formułkę dowódca.
Slughorn
ruszył bez słowa do Pokoju Wspólnego domu znajdującego się w lochach. Tam
upewniwszy się, że funkcjonariusze oraz Syriusz nie dowiedzą się jak wejść do
środka, wpuścił ich.
Slughorn
wszedł jako pierwszy. Za nim podążyła dwójka członków patrolu, Black, Neville i
reszta patrolu. Każdy z członków patrolu miał uniesioną różdżkę.
- U bram mamy w odwodzie aurorów – oznajmił jeden z
funkcjonariuszy towarzyszowi.
Zastało ich
kilkoro Ślizgonów. Wśród nich był Draco Malfoy, który uśmiechał się ironicznie
do czarodziejów z patrolu. Black dostrzegł, że Neville posyła mu spojrzenie
spod byka, lecz tamten to zignorował.
- Gdzie on jest? – odezwał się Longbottom.
- Nie ma go – odpowiedział jeden z młodszych Ślizgonów.
- Pytanie brzmiało gdzie jest, a nie gdzie go nie ma! –
warknął dowódca.
Czarodzieje
rozpierzchnęli się po pokoju. Rzucali przy tym czary, które Łapa zidentyfikował
jako ujawniające ludzką obecność, ujawniające ukrytą ludzką obecność i tym
podobne.
- To na pewno on! – syknął nagle Neville celując w nos
Malfoya.
Malfoy
pozostawał niewzruszony.
- Gdzie on jest? – warknął Neville podchodząc w jego
stronę.
- Nie wiem – odpowiedział chłodno Malfoy.
- Mów! – nie ustępował Gryfon.
- Powiedziałem już – odparł Ślizgon – Masz problemy ze
słuchem? Czy jakieś inne?
Neville
wciągnął głośno powietrze, a następnie wypuścił je ze świstem.
- Longbottom, spokój – upomniał go dowódca.
- Słuchaj się starszych, Longbottom – poparł go Draco.
- O, sierota w natarciu – zakpiła Parkinson, która właśnie
wyszła z dormitorium.
- Nie… jestem… sierotą – wydyszał wściekły Neville.
Ślizgoni
wymienili ironicznie spojrzenia i uśmiechy. Nie uszło to uwadze
funkcjonariuszy. Nim ktokolwiek zdołał zaregować Neville zrobił kilka kroków w
stronę nastolatki.
- To za to wyrzucili cię z aurorów? – spytała udając smutną
minę.
- Ty… - jego różdżka wbiła się w gardło dziewczyny.
W tym samym
momencie jeden z członków patrolu rzucił w niego zaklęcie odpychające. Nevile
przewrócił się i odleciał kilka kroków od Pansy.
- Longbottom, do ministerstwa. Teraz! – ryknął dowódca.
Neville
obrócił się. Ruszył ku wyjściu z gniazda węży. Cały się trząsł a w dłoni
nerwowo ściskał różdżkę. W dalszym ciągu gotów był rzucić się do ataku.
- A ty jeszcze jeden podobny tekst i też źle skończysz! – dowódca
krzyknął na Pansy.
Dziewczyna
zrobiła minę pytającą „czyżby?” i wróciła do dormitorium. Za jej przykładem
większość uczniów zrobiła to samo. Przy kominku pozostał Malfoy i czarnoskóry
Zabini.
- A wy? – spytał Slughorn.
- Nie zrobiliśmy nic złego – odparł Blaise.
- Mamy prawo siedzieć w swoim Pokoju Wspólnym – dodał kpiąco
Draco.
W tym czasie
członkowie PPP zaczęli przeszukiwać dormitoria. Po kilku minutach dwoje z nich
wyszło z jednego z nich prowadząc przed sobą szczupłego chłopaka.
- To on – oznajmił jeden z nich popychając go tym samym
urokiem co wcześniej Neville’a.
Nott padł na
twarz u stóp dowódcy. Ten założył mu antydeportacyjne, ciężkie kajdany. Cały
zespół zarechotwał.
- Wszechpotężny Nott u moich stóp – kpił jeden z
funkcjonariuszy.
- Przecież to nie jego stary – wtrącił drugi.
- Nie jesteście zbyt elokwentni? – syknął cicho Teodor.
W odpowiedzi
oberwał klątwą żądlącą w klatkę piersiową. Jęknął z bólu.
- Nie powinniście go tak traktować! – rzucił gniewnie
Slughorn.
- Wiesz jak on by traktował nas rok temu? – odpowiedział mu
dowódca.
- Podobno strzeżecie prawa! – wtrącił Black.
- No.
- Dobra chłopaki, zwijamy się – rozkazał dowódca.
Utworzyli
kordon wokół chłopaka i ruszyli do wyjścia z Pokoju Wspólnego. Za nimi ruszył
Slughorn chcąc dopilnować przestrzegania prawa ze strony… przedstawicieli
Patrolu Przestrzegania Prawa wobec jego ucznia.
- Rasiści – skwitował Zabini wychodząc z pokoju.
Syriusz
wydawał się głęboko poruszony tym co powiedział uczeń. Świeżo po wojnie udało się
uniknąć pogromów czystokrwistych ze strony mugolaków czy czarodziejów półkrwi.
Potem społeczność pogrążyła się w odbudowie zniszczeń i nie było czasu na
zemstę. Nawet w czasie kampanii wyborczej jak i wyborów nie było większych czy
mniejszych zadym, ataków itp. Jedynym zdarzeniem jaki pamiętał Syriusz tego
typu była manifestacja czystokrwistych pod koniec wakacji.
- To była Trelawney – oznajmił mu Jose, kiedy natknął się
na niego
- Co?
- Złożyła zawiadomienie do ministerstwa.
Przy kolacji
tego samego dnia wielu uczniów, z reguły należących do Slytherinu, otrzymało
sowy. Kilka ptaków zrzuciło listy także Krukonom oraz pojedynczym Puchonom.
- Co się dzieje? – spytała Pomona Sprout widząc zamieszanie.
- Kłopoty – odparł krótko Slughorn.
- Nie gadaj głupstw! – ofukała go zielarka.
- On nie bredzi – wtrąciła Aurora – Jutro w czasie
oficjalnych uroczystości odbędzie się także manifestacja środowisk, które czują
się obecnie dyskryminowane.
- Dyskryminowane? – zdziwiła się dyrektorka.
- Kto i przez kogo? – dopytał Flitwick.
Jose
spojrzał na nich z pobłażaniem.
- Nic nie słyszeliście? – spytał wreszcie Iberyjczyk – Nott
został skazany dzisiaj popołudniu na rok Azkabanu. Bezwzględnie. Natomiast za
napaść na pannę Greengras uczniowie dostali zaledwie naganę i minusowe punkty.
- Nic nie słyszałam o wyroku! – zaperzyła się McGonagall
tracąc swoją kamienną twarz na chwilę.
- Kingsley na to pozwolił? – zdziwił się Black, lecz nikt
mu nie odpowiedział.
- Ciekawe czy odpowiedzialni zarządzili większe środki
bezpieczeństwa na jutro…