Rozdział 94
Niebezpieczne związki
Syriusz
musiał w końcu przyznać, że praca nauczyciela jest jedną z lepszych jaką mógłby
obecnie wykonywać. Przede wszystkim zapewniała mu ona kontakt z ludźmi, którego
tak bardzo brakowałoby mu gdyby pozostał na Grimmauld Place lub zajął się czymś
innym. Co więcej najczęściej miał kontakt z osobami w znacznie młodszym wieku –
jeszcze nastolatkami. Cieszyło go to jako znanego w młodych latach konesera
dziewczyn w wieku lat naście. Oczywiście jak dotychczas nie wdał się w zbyt
bliskie relacje z żadną z uczennic, ale podczas specjalnych dyżurów jakie miał
dla uczennic specjalnie dotkniętych wojną wdał się z tymi dziewczynami w
szczególnie bliskie relacje emocjonalne.
Dzięki
nauczaniu w Hogwarcie miał też częstszy kontakt z dziewczyną swojego
chrześniaka i jego najlepszą przyjaciółką. Dziewczyny dodatkowo były jedynymi
przyjaciółkami jakie Syriusz aktualnie posiadał.
Do końca
września jego praca przebiegała bardzo spokojnie. Z pozostałymi nauczycielami
były na ogół w dobrych relacjach. Niektórzy z pozostałych członków rady
pedagogicznej aż zbyt bardzo poszukiwali kontaktu z Blackiem jak chociażby Jose
Enrique. Hiszpan lubił odwiedzać gabinet profesora Obrony Przed Czarną Magią w
każdy piątek i sobotę na flaszeczkę czegoś mocniejszego.
Nie inaczej
było w ostatni piątek września. W czwartek przy kolacji Jose zaproponował Łapie
drinka na dobre rozpoczęcie weekendu. Łapa zwyczajowo próbował się wykręcić –
rzeczywiście o 18 miał spotkanie terapeutyczne z Fay Dunbar – jednak nauczyciel
runów pozostawał nieugięty. Koniec końców umówili się na 21:30, gdyż wcześniej
Syriusz ustawił się – na szybko – na herbatę z Ginny, która zgodziła się
spróbować wyswobodzić swojego ulubionego profesora z rąk hiszpańskiego
lekkoducha. Jose ostatecznie dopiął swego i Syriusz rad – nie rad – zgodził się
go podjąć.
W ostatni
piątek września zajęcia z Fay były jakieś takie inne. Syriusz nie wiedział na
czym ta inność miałaby polegać, lecz ją dostrzegał. Po krótkiej chwili namysłu
stwierdził, że na trzeźwo do tego nie dojdzie i w sumie to dobrze, że Jose
przyjdzie z butelką tequili. Wobec tego postanowił wrócić do naprawiania
psychiki panny Dunbar.
Wygląd
uczennicy ostatniej klasy nie pozwalał mu się jednak na tym skupić. Ciemne
włosy miała spięte w kitkę. Oczy przechodzące z koloru zielonego w niebieski
zdawały się wreszcie pełne życia – pierwszy raz odkąd Black zgodził się
prowadzić z nią zajęcia terapeutyczne. Niezbyt niska, ale i nie za wysoka. Miała
zgrabną figurę i delikatnie zarysowaną pod mundurkiem linię piersi. Bardziej
rozpięty niż zwykle szkolny mundurek podkreślał jędrność jej biustu.
Syriusz zdał
sobie sprawę dlaczego tak trudno mu dzisiaj prowadzić zajęcia z tą uczennicą.
Rozkojarzyła go! Męczył się przez dobre 20 minut, kiedy stwierdził że to nie ma
sensu.
- Robisz naprawdę ogromne postępy – mówiąc to starał się
nie patrzeć w jej biust.
- Dziękuję – policzki dziewczyny pokryły się delikatną
czerwienią.
- Jeszcze trochę i nasze spotkania nie będą ci potrzebne –
kiedy to powiedział twarz Fay jakby spochmurniała – tymczasem… na tym chyba
zakończymy dzisiejsze spotkanie. Kiepsko się czuję.
Dziewczyna
spojrzała na niego badawczo. Jej wzrok zlustrował najpierw twarz profesora, a
potem resztę jego ciała, która wystawała ponad biurko. Zrobiła zamyśloną minę,
lecz jej oczy pozostały wpatrzone w niego jak w obrazek.
- Mogę jakoś pomóc? – spytała.
Syriusz
przełknął ślinę, Miał wiele pomysłów jak mogłaby mu pomóc, lecz to nie byłoby
właściwe w relacjach uczennica- nauczyciel. Wobec tego powiedział:
- Myślę, że sam odpoczynek dobrze mi zrobi.
Fay pokiwała
głową ze zrozumieniem. Łapa wstał w końcu zza biurka. Podszedł w stronę drzwi.
Dziewczyna zrozumiała aluzje. Także wstała i podeszła do nich. Spojrzeli sobie
w oczy.
- Termin następnego spotkania ustalimy po Obronie, ok? –
spytał.
- Dobrze – zgodziła się potulnie – profesorze… - zaczęła
nim Syriusz złapał klamkę – ja… Dziękuję! – mówiąc to rzuciła mu się na szyję.
Black
delikatnie przytulił dziewczynę. Czuł dotyk jej ciała na swoim, napór jej
piersi na swoja klatkę piersiową. Do jego nozdrzy dotarł zapach owoców
cytrusowych. Tkwili tak przez chwilę, aż Syriusz przytomnie puścił dziewczynę.
Życzyli sobie udanego weekendu i nastolatka w końcu opuściła komnatę.
Godzinę
później zjawiła się Ginny. Włosy miała rozpuszczone i ubrana była codzienną
czarodziejską szatę. Wyraz jej twarzy pozostawał obojętny.
- Coś się stało, że ubrałaś szatę? – spytał Black.
- Przyzwyczajam się do dorosłości – odpowiedziała siląc się
na uśmiech,
Syriusz
dostrzegł, że coś ją trapi.
- Co cię gryzie? – zadał pytanie.
- Wiele spraw – odpowiedziała machając bagatelizująco ręką
– OWUTEMy, Harry i sprawa nad którą pracuje, Hermiona, Ron, mama i inne rzeczy.
Łapa
błyskawicznie dokonał analizy wypowiedzi uczennicy. Słowami kluczowymi nie
dotyczącymi kwestii typowych dla uczniów oraz uczennic kończących Hogwart były
„Harry”, „Hermiona”, „Ron” i „mama”. Wiedział już o co pytać i jak mniej więcej
prowadzić rozmowę żeby pomóc pani kapitan drużyny Gryfonów w Quidittchu.
- Harry dalej męczy się z tym zabójstwem na Nokturnie i
potencjalnymi olbrzymami ukrytymi gdzieś w Szkocji.
- Tak, chociaż niezupełnie – odrzekła Ginewra – zamknęli
sprawę olbrzymów. Oficjalnie jutro ma ukazać się komunikat, że ministerstwo
sprawdziło czy pogłoski o poukrywanych sprzymierzeńcach Sił Ciemności i nie ma
takowych – wyjaśniła.
- O co, więc chodzi?
- Aurorom już obrywało się za zajmowanie się głupotami. W
sprawie tego zabójstwa też tkwią w miejscu. Po tygodniu poszukiwań znaleźli
ciało, a raczej jego resztki gdzieś na przedmieściach Newcastle. Od tej pory
ani kroku w przód. Harry przez to prawie nie śpi.
- Ma zdolny zespół z dwójką doświadczonych aurorów, wkrótce
sprawa nabierze właściwego tempa. Co cię martwi w związku z Hermioną?
Ginny
zamilkła na chwilę. Widać było, że ze sobą walczy. Potem zamyśliła się jak
gdyby szukała odpowiednich słów by wyrazić to co czuje.
- Ona… ona jest jakaś inna – zaczęła niepewnie, patrząc w
ścianę – niby jest zakochana w Ronie, ale flirtuje z innymi chłopakami! A
wczoraj, przedwczoraj i jeszcze kiedyś zniknęła gdzieś na całą noc…
Syriusz
domyślił się co robi panna Granger kiedy znika na całe noce i widział też, że
Ginny także się domyśla. Istniała też możliwość, że sprawczyni zmartwień
rudowłosej sama opowiedziała jej co i z kim robi.
- Powiedziała ci…? – spytał niepewnie.
- Nie.
Zamilkli.
- Napijesz się czegoś?
- Chętnie, piwo kremowe jeśli masz.
- Accio piwo kremowe!
– przywołał z kredensu 2 butelki.
Wypili w
intencji powortu wzorowej Hermiony na właściwą dla siebie drogę.
- Ron już wyszedł? – spytał wreszcie Syriusz.
- Jutro... – wysapała Ginny pomiędzy kolejnymi łapczywymi
łykami kremowego.
Dalszą część
rozmowy poświęcili sprawom Rona i tego co może i będzie on robił po opuszczeniu
ośrodka. Jego powrót szybszy niż prognozowano jeszcze pół miesiąca temu
dodatkowo sprawiał zmartwienia Ginny z powodu dziwnego zachowania Hermiony.
- Wiesz z kim ona
może się spotykać? – spytał wreszcie Syriusz chwilę przed wyjściem dziewczyny.
- Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ona nie spędza
wolnych chwil z żadnym facetem.
Z tą dziwną
informacją zostawiła profesora Blacka samego. W progu minęła się z hiszpańskim
nauczycielem. Ten zaprosił ją na jednego drinka, lecz dziewczyna wykręciła się
esejem na Obronę, który musi napisać przez weekend.
- Wstydziłbyś się zadawać takim ślicznotkom tyle zadań na
weekend! – zarzucił na tyle głośno gospodarzowi Jose, że ruda na pewno to
usłyszała.
- Nie ma równych i równiejszych – odrzekł Black – to
dziewczyna mojego chrześniaka – dodał widząc zaskoczenie na twarzy kompana.
- Ach, tak – westchnął de la Pena.
Postawił na
stole litrową butelkę tequili. Syriusz przywołał zaklęciem dwie szklanki. Jose
nie czekając na nic otworzył butelkę i nalał szczodrze do naczyń.
- Już miałem myśleć, że chcesz się wykręcić od picia ze mną
z powodu wieczoru z takim lachonem, a ty mi tu wyjeżdżasz, że ona jest z twoim
młodym – opieprzył żartobliwie Syriusza Jose.
- Bez przesady.
Jose
narzucił szybkie tempo picia wobec czego mężczyźni błyskawicznie byli
wstawieni. Ich weekendowym popijawom towarzyszyły różne tematy rozmów. Zwykle
były to bieżące zdarzenia w magicznym społeczeństwie Wielkiej Brytanii i
podobne, które kiedyś miały miejsce w Hiszpanii, wspomnienia młodzieńczych lat
czy gadanie o uczniach – a zwłaszcza uczennicach – ewentualnie nauczycielkach,
których jednak znaczna większość była już zbyt stara żeby być warta ich uwagi.
- Ta Ślizgonka była strasznie drętwa – rzucił nagle Jose.
- Jak to drętwa? – zdziwił się Black sięgając po butelkę.
- No normalnie, czułem się jak z kłodą! – poskarżył się
Hiszpan.
Syriusz
poczuł jak dłoń zastyga mu nad butelką. Pomyślał czy nie ma problemów ze
słuchem, ale jeszcze 5 minut temu wszystko dobrze słyszał, więc może to przez
alkohol? Chyba jednak nie.
- Z którą?
- Ta Parkinson zachowuje się w łóżku jakby naprawdę miała
Parkinsona!
- Spałeś z Pansy Parkinson?!
- No nie spaliśmy, przecież robiliśmy coś innego – zaśmiał
się rubasznie Jose.
Syriusz
musiał to przetrawić. Przypomniał sobie dzisiejsze spotkanie z Fay oraz o czym
jest wspomnienie, które trzyma aktualnie w probówce i w każdej chwili może
ujrzeć w myślodsiewni. Być może romans z uczennicą wcale nie byłby taki zły?
- Z jakąś jeszcze? – dopytał nie mogąc pohamować
ciekawości.
- Z jedną z twojego domu.
Pożałował
tego pytania. W świetle wcześniejszej rozmowy z Ginny tylko jedna dziewczyna
przychodziła mu do głowy. Czy to możliwe?
- Zmieńmy… temat – powiedział całym wysiłkiem woli.
- Na jaki?
- Na kogo byś głosował na moim miejscu?
Jose
westchnął głośno. Wyraźnie widać było, że wolałby rozmowę na inny temat, ale w
miarę jak zbliżał się termin wyborów tym bardziej czarodzieje dyskutowali na
ten temat.
- Wiesz ja raczej nie mam ciśnienia na kwestie czystości
krwi, więc odpadałaby mi ta wasza Platforma Czystej Krwi. Z drugiej strony
nigdy nie byłem za mieszaniem się czarodziejów z nie magami, czyli Ruch
Współpracy z Mugolami i Unia Wspierania Magicznych Stworzeń też nie są z mojej
bajki.
- Wymieniłeś skrajności.
- No to wymienię ci największe wady innych – odrzekł Jose
pociągając spory łyk alkoholu- Stronnictwo Konserwatywne to stagnacja i brak
zmian, UTC to same obyczaje i nic ponadto, a Magiczni Radykałowie zbyt małą
wagę przywiązują do tego, że jednak funkcjonujemy pomiędzy Mugolami zwykle. Z
drugiej strony Partia Równości to ma jakieś chore pojęcie równości, Kongres
Feministyczny gardzi nami, facetami, a Partia Komunistyczna chce znieść
wszystko co znamy i zamienić utopią. Po środku masz jakieś bardziej umiarkowane
siły – tłumaczył cierpliwie – Kongres Magicznych Przedsiębiorców dba tylko o
tych, których ma w nazwie. Magiczne Stronnictwo Socjalistyczne wprost
przeciwnie. Zrzeszenie Interesów Hogsmeade zajmować się będzie problemami i
działaniem dla dobra wyłącznie wioski. Partia Mugolaków będzie dyskryminować
rody Czystej Krwi, Stronnictwo Magicznych Chrześcijan nie pozwoli mi ruchać…
tyle co teraz – zakończył z błyskiem w oku.
- Trudny wybór – skwitował Black.
- Ty go musisz podjąć…
***
W związku z
szeregiem szokujących informacji jakie weszły w posiadanie Syriusza kolejna
lekcja Obrony miała wyglądać inaczej niż wszystkie. Rozochocony opowieściami
Jose Enrique postanowił przekuć pijackie fantazje na rzeczywistość. Oczywiście
po wytrzeźwieniu przestało się to wydawać tak realne, jednak żądze wciąż dawały
o sobie znać.
Poniedziałkowa
lekcja Obrony najstarszego rocznika polegać miała na ćwiczeniu uników, do których
nie wykorzystywano magii. Uczniowie jak zwykle zjawili się punktualnie. Syriusz
całkiem zwyczajnie, nonszalancko zaprosił ich do klasy.
Wewnątrz nie
było ani jednej ławki czy krzesła. Nawet biurko profesora gdzieś zniknęło.
Uczniowie domyślili się, że oznacza to dla nich całą godzinę lekcyjną praktyki.
Takie informacje zawsze wywoływały eksplozję radości. Tak było i tym razem
wesoły gwar wybuchł, lecz Black szybko uciszył ich wystrzałem czerwonych iskier
z różdżki.
- Dzisiaj zrobimy sobie lekcję inną niż poprzednie – zaczął
tajemniczo –wątpię żebyście kiedykolwiek mieli podobną – kontynuował spoglądając
na Hermionę – podzielcie się w pary i ustawcie naprzeciwko siebie wzdłuż sali.
Zrobili jak
im kazał. Najbliżej niego znajdowały się Hermiona i Ginny. Syruszowi
odpowiadało to, mógł je wykorzystać do zademonstrowania na czym polegać będą
dzisiejsze zajęcia.
- Będziecie na przemian rzucać na siebie Zaklęcie
Galaretowatych Nóg – oznajmił.
- Znamy je doskonale – zapewnił Seamus Finnigan.
- Wiem – odparł obojętnie Syriusz – ale dzisiaj osoba, na
którą rzucać będziecie zaklęcie nie może wykonywać zaklęcia tarczy lub też…
innej magicznej formy odparcia ataku, włączając w to przeciwzaklęcie. Zamiast
tego macie wykonać zwykły unik. – wyjaśnił wywołując zbiorowy szok uczniów – W
prawdziwym życiu bardzo często zdarza się, że nie zdążycie zdiagnozować jakim
czarem atakuje was przeciwnik. Oznacza to, że musicie działać nim oberwiecie.
Tak samo jest gdy ktoś rzuca na was najgroźniejsze z zaklęć niewybaczalnych.
Mówię o tym, na które nie ma przeciwzaklęcia – oznajmił mrocznym tonem – Ginny z
Hermioną zademonstrują jak ma to wyglądać.
Wyznaczone
dziewczyny stanęły naprzeciwko siebie. Pokłoniły się sobie – tak jak wymagały
zasady pojedynkowania w cywilizowanym świecie. Hermiona uniosła różdżkę i dała
i dała znać, że będzie atakować. Użyła formy niewerbalnej, więc poza tym
jedynym znakiem, że rzuciła czar był strumień, który pomknął z jej różdżki
prosto w żebra Ginny. Ta próbowała odskoczyć w prawo, lecz zrobiła to o kilka
sekund zbyt późno i w rezultacie momentalnie straciła kontrolę nad własnymi
nogami.
- Zacznijcie w ten sposób – powiedział Syriusz – dobra próba
Ginny jak na początek – pochwalił ją Black – jak nabierzecie wprawy ataki mają
być całkowicie niesygnalizowane.
W klasie
rozpoczęła się niema bitwa, w której jedyną bronią było Zaklęcie
Galaretowatych
Nóg. Początkowo nikt nie był w stanie wykonać uniku, jednak Syriusz tłumaczył
to bardzo bliską odległością dzielącą pojedynkujące się duety.
W połowie
lekcji Ginny, która wykazywała się najlepszym refleksem, radziła sobie już
nawet z niektórymi próbami niesygnalizowanych ataków partnerki. Hermiona
dopiero pod koniec lekcji opanowała unikania sygnalizowanych zaklęć. Syriusz
pocieszył ją, że to z pewnością dystansu z jakiego atakują ją Ginny. Pomimo
tego wydawała się nieusatysfakcjonowana.
Z drugiego
końca sala Fay Dunbar zupełnie nie radziła sobie z zaklęciami rzucanymi przez
Parvati Patil. Brytyjka hinduskiego pochodzenia z całą pewnością nie była
czarodziejem bitewnym ani nawet początkującą zawodniczką pojedynków, jednak bez
przeszkód za każdym razem osiągała rezultat świadczący, że perfekcyjnie
opanowała sztukę rzucania prostego zaklęcia.
- Fay – powiedział Syriusz, a dziewczyna aż podskoczyła –
spokojnie. Zostań po lekcji pokażę ci jak wykonywać uniki.
Parvati
przewróciła oczami, robiąc przy tym głupią minę do przyjaciółki.
- Widziałem Patil – zagroził jej Black.
Dziewczyna
uśmiechnęła się i po raz kolejny trafiła w zdezorientowaną Funbar.
Lekcja
okazała się sukcesem. Uczniowie byli bardzo zadowoleni z poważnego
potraktowania ich przez profesora. W końcu nie każdy nauczyciel Obrony Przed
Czarną Magią wierzy, że ich uczeń na serio będzie musiał zmagać się z
napastnikiem, który usiłował będzie zamordowanie go. Zwłaszcza, że niedawno
zakończyła się wojna.
W końcu
wszyscy Gryfoni opuścili klasę. Została tylko Fay i Syriusz. Mężczyzna
przełknął ślinę i podszedł do uczennicy. Ubrana była w standardowy mundurek
szkolny, lecz ubiór ten potrafił działać na wyobraźnię i Black wiedział o tym
jeszcze z lat szkolnych.
- Rozluźnij się – powiedział Łapa stając metr za plecami
dziewczyny.
Fay
uśmiechnęła się nerwowo. Chciała się obrócić, ale Syriusz nakazał jej by tego
nie robiła.
- Pokaż jak to robisz – polecił.
- Co robię? – spytała śmiejąc się nerwowo.
- Unik.
Dziewczyna
wykonała niezgrabny ruch w lewo.
- Pomogę ci – zapewnił.
Podszedł i
swoimi dłońmi nadał jej ciału odpowiedni ruch. Za pierwszym razem wyszło to
nieco topornie, jednak za drugim wyszło troszkę lepiej. Przy okazji ręce Blacka
mogły dowoli pobłądzić po żebrach, udach i ramionach dziewczyny. Ta nie
protestowała. Co więcej kiedy Syriusz stał praktycznie tuż za jej plecami,
wypięła tyłek w ten sposób, że przy każdym ruchu ocierała się seksownie o jego
przyrodzenie. Bawili się w ten sposób – bez słowa – przez kilka minut. Wtedy
Black uznał, że ma dość. Zamknął na dobre – za pomocą magii – drzwi. Obrócił
dziewczynę ku sobie, rzucając przy tym zaklęcie odcinające dźwięk wewnątrz
klasy od świata zewnętrznego.
- Byłabyś dobrą tancerką – powiedział i pocałował ją
głęboko. Równocześnie jedna jego dłoń spoczęła na jej pośladku, a druga dobrała
się do jędrnej piersi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz