Rozdział
93
Młode
pokolenie czystej krwi
Teodor,
Astoria, Pansy i Draco siedzieli w najciemniejszym kącie pokoju wspólnego
Ślizgonów. Zbliżała się północ, a jako, że był środek tygodnia powoli stawali
się jedynymi osobami, które sprawiały wrażenie, iż nie chcą udać się na
spoczynek. W końcu kwadrans po północy zostali sami. Teodor rzucił zaklęcie
wykrywające ludzką obecność. Nie zasygnalizowało żadnej niepożądanej obecności.
Pomimo tego lepiej było się upewnić – ten przeklęty Potter i jego przydupasy
już i tak zbyt często krzyżowali ich plany.
- Niedługo wybory… – zaczęła Astoria.
- … które nic nie zmienią! – przerwała jej Pansy.
Greengras
dała jej znak ręką by się zamknęła.
- Mamy solidne haki na otoczenie Pottera – rzekła – wiesz
za co Weasley siedzi w ośrodku?
- Nie – odpowiedzieli równocześnie Pansy i Nott.
- Na urodzinach Pottera miała miejsce drobna aferka, która
miała nie wyjść na światło dzienne. – zaczęła opowieść Astoria – Nasz ukochany
Potterek został poproszony o taniec przez młodszą siostrę francuskiej żony
jednego z braci rudzielca. Wiecie ona ma pewne specjalne właściwości –
kontynuowała robiąc znak cudzysłowu palcami – zatańczyła kilka razy z Wybrańcem
– znów cudzysłów – i najgłupszy z Weasleyów uznał, że to akt zdrady Pottera
wobec jego siostry.
- COO?!! – Pansy parsknęła śmiechem.
- On jest głupszy niż się wydaje – powiedział chłodno
Malfoy.
- Chciał się pojedynkować z Potterem, ale stracił różdżkę
nim jeszcze pomyślał o wyjęciu jej – jej ostatnie słowa wywołały salwę śmiechu.
Zgodnie
ustalili, że ta opowieść powinna zostać wykorzystana w odpowiedniej chwili. Na
ten moment nie uzyskają nic publikując lub chociaż rozpowszechniając plotki na
temat powodów złego stanu zdrowia psychicznego Rona. Oczywiście mogliby w ten
sposób położyć kres jego próbom powrotu do zdrowia, ale nie byli okrutni w
przeciwieństwie do starszych wiekiem osób czystej krwi.
- Wracając do tematu wyborów – powiedział Teodor – w tych
na ministra wydaje się, że z naszego punktu widzenia jest jeden dobry kandydat,
twój ojciec – zakończył patrząc na drugiego z obecnych Ślizgonów.
- Nie do końca – zaoponowała Astoria.
- Jack Woland – potwierdził Draco.
- To on odpowiada za hasło „przede wszystkim
czarodzieje” - wyjaśniła Greengras.
- Podczas wojny część ruchu oporu się z nim identyfikowała
– przytaknęła Pansy.
Malfoy i
Astoria wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No właśnie – zaczęła niepewnie Astoria – jeśli go poprzemy
to z miejsca staniemy po stronie osób walczących z Czarnym Panem. Wiecie co to
oznacza? Nie będą nas mogli dalej uważać za śmierciożerców!
- Wszystko fajnie, tylko że tymczasowy minister mówi
wszędzie, że od hasła Wolanda do haseł zagłady szlam tylko jeden krok –
oponował Teodor.
Zapadła
grobowa cisza.
- A jakie poglądy ma twój stary? – spytała Malfoya Pansy –
znaczy wiesz… po wojnie.
- Takie żeby uniknąć Azkabanu – przyznał chłopak – złagodziłby
kary dla zamkniętych chłopaków… i kobiet – dodał pod naciskiem wzroku
ślizgońskich dam – poza tym segregacja czarodziejów, typowe jebanie mugoli i
rozliczenie Pottera za włam do Gringotta.
- Bez szans – skwitowała Astoria.
- Przecież to dobre! – zaperzyła się Parkinson.
- Jak chcesz przegrać i być skompromitowana w oczach
społeczeństwa to tak – argumentowała Greengras – wiadomo, że Potter nie jest
święty i też robił rzeczy, które przypisuje się nam, ale rozliczenie go tak
szybko po wojnie jest mrzonką. Z resztą widzieliście, że w mediach było o tym
głośno, ale temat ucichł tak szybko jak się pojawił. Teraz prawie każdy kto nie
był zwolennikiem Czarnego Pana ma go za bohatera walki ze złem i uciskiem.
- Czyli zostaje ten Woland – przyznał Draco ucinając temat.
Pansy
zagryzła mocniej zęby. Wyraźnie była urażona odrzuceniem jej pomysłu, lecz nie
dała nic więcej po sobie znać.
***
Kolejnego
dnia Draco i Astoria umówieni byli na spotkanie na błoniach z dwójką ucznnic z
innych domów było to o tyle ciekawe, że wreszcie mieli szansę pozyskać dla
swojej sprawy kilku uczniów z poza Slytherinu.
- Kto dokładnie ma być? – spytał Draco.
- Ta gryfońska dziwka, Romilda Vane – odpowiedziała
Greengras – potem jej kolega z domu, ten murzyn Bem.
- Werbujemy Gryfonów? – spytał zdziwiony Draco.
- Jak chcesz zdobyć władzę, musisz wyjść poza własny dom –
wyjaśniła łagodnie Astoria.
Nad stawem
oczekiwała już na nich Romilda Vane. Mulatka o wydatnym, szpecącym jej wygląd
podbródku i pięknych ciemnych, długich, kręconych włosach i oczach w niemal tym
samym kolorze oczekiwała już na nich pod jednym z drzew. Ubrana w płaszcz do
kolan spod, którego wystawały tu i ówdzie fragmenty jej szkolnego mundurku.
Uśmiechnęła się na widok Ślizgonów, obnażając przy tym zęby.
Draco poczuł się nie pewnie. Gryfonka
wyraźnie cieszyła się na jego widok. To było co najmniej dziwne lub wprost
podejrzane. Do tego Astoria nazwała ją „dziwką”. To były zbyt mocne słowa jak
na dobrze wychowaną pannę Greengras.
- Opowiesz mi później dlaczego ją tak nazwałaś – szepnął do
blondynki.
Skinęła
nieznacznie głową.
- Witaj! – rzuciła do panny Vane.
Także i
Draco powiedział coś na przywitanie, Romilda odpowiedziała im i już po chwili
we trójkę usiadli pod drzewem. Astoria nie patyczkując się zapytała dlaczego
Gryfonka chciałaby mieć coś wspólnego z działaniem przeciwko prawie wszystkim
innym osobom wywodzącym się z jej domu.
- Potter mnie odrzucił, potem miałam problemy przez jego
przydupasa – wypaliła – wiecie wypił przypadkiem eliksir miłosny, który miał
wypić Potter. W końcu wkurza mnie ta szlama Granger!
- Nienawiść i odrzucenie – skwitował Malfoy.
- Czy to coś złego? – spytała Romilda.
- Nie wiem – wzruszył ramionami Malfoy.
Dalszą część
rozmowy poprowadziła już panna Greengras. Draco uczestniczył w niej od czasu do
czasu wtrącając coś od siebie lub komentując wywody Vane. Po kwadransie Astoria
uznała, że omówili już wszystko co było do omówienia. Kiedy wychodzili,
uścisnęli sobie dłonie, a Draco poczuł, że Romilda zostawia mu w dłoni
karteczkę.
- Co o niej sądzisz? – spytała Astoria.
- Nic z niej nie będzie – odpowiedział zgodnie z prawdą
wkładając karteczkę do kieszeni. Przeczyta ją później.
- Też tak sądzę, a nazwałam ją jak nazwałam, bo w zeszłym
roku została przyłapana z dwoma chłopakami w łazience…
- Ostra zawodniczka! – wypalił Draco czując pokusę by
przeczytać karteczkę.
Zachował
jednak niezłomną wole. Spotkanie z Bemem zakończyli jeszcze nim rozpoczęli
jako, że w pobliżu kręciło się zbyt wiele jego kolegów z domu. Usiedli pod
jednym z bardziej rozłożystych drzew i zaczęli udawać, że są na randce.
Rozmawiali o głupotach przez kilka minut, a Malfoy poczuł, że naprawdę dobrze
się dogaduje z tą dziewczyną.
W końcu
jednak Gryfonii dostrzegli ich i uznali za zasadne spytać dlaczego
przedstawiciele Ślizgonów nie stawili się na spotkanie z czarnoskórym uczniem.
- Gdzie wasi ludzie? – spytał natarczywie Bem.
- O co chodzi? – spytała niewinnie Astoria.
- Spadaj, nie widzisz, że jesteśmy na randce! – warknął
Malfoy.
- Zważaj na słowa! – ryknął jeden z Gryfonów za jego
plecami.
Sytuacja
zaczęła stawać się niebezpieczna. Otaczało ich co najmniej czworo wrogo
nastawionych wobec nich uczniów. Każdy z nich miał różdżkę w pogotowiu.
- Może to z wami miał się spotkać! – rzucił jeden z
Gryfonów za ich plecami.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz! – warknął Draco.
- Co tu się dzieje? – rozległ się znajomy, przemądrzały
głos pewnej szlamy.
Hermiona
Granger stała kilka kroków za Bemem. W dłoni trzymała – a jakżeby inaczej –
grubą książkę. Ubrana była w zwyczajny szkolny mundurek.
- Dostaliśmy info, że Ślizgoni knują jakiś spisek, ale żaden
z nich się tu nie pojawił poza tą dwójką! – ryknął Murzyn.
Granger
zmierzyła ich wzrokiem. Jej uwadze nie uszło, że trzymają się za dłonie.
Zmarszczyła brwi. Jeżeli ona im uwierzy, że nie mają nic wspólnego ze spiskami
i intrygami to są ocaleni – jej nienawiść do Malofya nie była tajemnica nikogo
dla uczniów ze starszych klas.
- Oni są na randce Bem – powiedziała spokojnie.
- Widzicie błazny, nawet ona to widzi - syknął mściwie Malfoy.
- Zamknij pysk, bo ja ci to zrobię! – wrzasnął Bem.
- Ciszej – pouczył go ktoś stojący za plecami Astorii.
- Hiszpan idzie – powiedziała Hermiona i odeszła.
Bem i jego
ekipa poszli za jej przykładem. Astoria natychmiast puściła dłoń kolegi z domu
i powiedziała:
- Musimy też spadać, ale inną drogą niż oni.
Tak też
zrobili. Okrążyli błonia i poszli do pokoju wspólnego. Draco upewniwszy się, że
Greengras bezpiecznie się tam znalazła, oznajmił jej, że ma coś jeszcze do
załatwienia w bibliotece. Kiedy zorientował się, że jest sam wyjął kartkę od
Romildy.
„Nie mam majtek. Czekam w pobliżu Pokoju Życzeń o
zmierzchu.”
Draco nie
mógł uwierzyć w to co czyta. Od rozstania z Pansy nie miał żadnej kobiety,
czyli tak naprawdę od upadku Czarnego Pana. Wyposzczone ciało prosiło się o
dobranie do chętnej Gryfonki. Uległ instynktowi szybciej niż tego chciał.
Spojrzał na zegarek – miał pół godziny. Od razu udał się we wskazane miejsce.
Dotarł tam
szybciej niż był umówiony. Na szczęście Vane także była tam kilka minut przed
czasem, nie musiał więc czekać na nią przesadnie długo.
Gryfonka ubrana
była w ten sam płaszcz co wcześniej. Nie widział jednak żadnych śladów
szkolnego mundurku. Jego umysł zaczął snuć fantazję na ten temat. Nim zdążył
coś powiedzieć, chociaż się przywitać, Romilda otworzyła Pokój Życzeń. Kiedy
tylko weszli do środka, Draco zażyczył sobie by nikt nie mógł wejść do nich.
Dziewczyna
rzuciła się na niego łapczywie wpijając w jego usta. Jej ręka od razu wtargnęła
wewnątrz jego bielizny. Znała się na rzeczy. Chwilę później zrzuciła z siebie
płaszcz i potwierdziła przypuszczenia chłopaka – nie miała pod nim nic ubranego.
***
- Nie mów, że się z nią spotkałeś… - przywitała go Astoria
trzy godziny później w Pokoju Wspólnym.
- Skąd…
- Mam oczy i opowiadałam ci o jej renomie w szkole.
- No tak – westchnął blondyn.
- Więc jak?
- No byłem.
- Kuźwa! – zaklęła Astoria – Czy ty nie wyciągasz wniosków
z tego co słyszysz?!
- O co ci chodzi? – spytał nerwowo głaszcząc włosy.
- Za co ona nienawidzi Pottera?
- Bo jej nie chciał.
- No właśnie, a ty?
- Chciałem ją.
- I co będziesz to kontynuował?
- Przez jakiś czas…
- … a potem? – Astoria weszła mu we słowo.
Draco
uderzył się dłonią w czoło. Był tak wściekły na siebie jak jeszcze nigdy. Dał
się ponieść rządzom i naraził ich sprawę na zdekonspirowanie jeszcze nim
zaczęli na dobre działać. Na jego szczęście Greengras wiedziała co należy
zrobić i wyglądało na to, że nie miała skrupułów by to zrobić…
***
Dwa dni
później Malfoy i Astoria udali się na spotkanie z drugą z sióstr Greengras. Na
miejscu zjawić się miał jeszcze Blaise Zabini. Dzień był wyjątkowo deszczowy,
nawet jak na brytyjskie warunki. Z racji tego trudniej było opuścić
niepostrzeżenie zamek, ale kiedy już dwójce Ślizgonów się to udało byli
jedynymi uczniami poza budynkiem. W związku z wieczorową porą i potężnymi
opadami deszczu nie musieli się obawiać dostrzeżenia przez okno przez
nauczycieli patrolujących korytarze.
Dafne z
Zabinim oczekiwali już na nich na wschód od wiosko. Ona owinięta była w czarny
płaszcz podróżny, postawiony kaptur zasłaniał jej twarz. Chłopak z kolei ubrał
ciemnooliwkowy płaszcz. Także nakrył głowę kapturem.
Przywitali
się i upewniwszy, że żadna z par nie była śledzona przeszli do właściwej części
spotkania.
- Aurorzy odkryli dlaczego ich informator nie zjawił się na
Nokturnie – zaczął Blaise.
- Dlaczego?
- Ktoś go zamordował – wyjaśnił Zabini – teraz Shacklebolt
ma idealny pretekst żeby dorżnąć poparcie polityczne dla czystokrwistych.
- Szlak by go! – warknął Malfoy.
- Twój stary jest przegrany w wyborach – potwierdził
Blaise.
- I tak korzystniej będzie dla nas sprzymierzyć się z
Magicznymi Radykałami – wtrąciła Dafne.
- Rozmawialiśmy o tym w tym tygodniu – wydukał Malfoy.
- I?
- Popieramy tę koncepcje – wyjaśniła Astoria.
Blaise
poklepał z zadowoleniem przyjaciela ze szkolnych lat po ramieniu. Dafne z kolei
uścisnęła jego dłoń i zapewniła, że nie pożałuje tej decyzji.
- Jestem umówiona z Tomem Jarvisem z MR – oznajmiła starsza
z sióstr – dam wam znać najpóźniej dzień po jak wyglądają nasze relacje z nimi.
- Ujawniamy się? – spytał Draco.
- Nie – ucięła Dafne – nie dowie się więcej niż to, że
istnieje grupka młodzieży, która może z nimi współpracować na wielu polach.
Malfoy
pokiwał z uznaniem głową.
- Jakie jeszcze mamy opcje? – spytała Astoria – może warto
nie zamykać się na nic.
- To prawda – zgodziła się jej siostra – Draco czeka cię
rozmowa z ojcem i jego Platformą Czystej Krwi, Unia Tradycjonalistycznych
Czarodziejów w zasadzie broni tylko starej mody i zwyczajów, więc poniekąd
wykluczają się z polityki.
- Stronnictwo Konserwatywne pragnie status quo i w zasadzie
nastawione jest na zastopowanie reform Kinglseya – dodał Blaise.
- Z naszej strony to wszystko – powiedziała Dafne – Poza tymi
partiami nie ma nikogo kto mógłby nam odpowiadać. Z drugiej strony mamy grupy
skrajnie promugolskie albo chociaż mugolackie jak nie takie szurie jak Unia
Wspieranie Magicznych Stworzeń…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz