Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 25 września 2017

93. Młode pokolenie czystej krwi



Rozdział 93
Młode pokolenie czystej krwi

               Teodor, Astoria, Pansy i Draco siedzieli w najciemniejszym kącie pokoju wspólnego Ślizgonów. Zbliżała się północ, a jako, że był środek tygodnia powoli stawali się jedynymi osobami, które sprawiały wrażenie, iż nie chcą udać się na spoczynek. W końcu kwadrans po północy zostali sami. Teodor rzucił zaklęcie wykrywające ludzką obecność. Nie zasygnalizowało żadnej niepożądanej obecności. Pomimo tego lepiej było się upewnić – ten przeklęty Potter i jego przydupasy już i tak zbyt często krzyżowali ich plany.

- Niedługo wybory… – zaczęła Astoria.
- … które nic nie zmienią! – przerwała jej Pansy.

          Greengras dała jej znak ręką by się zamknęła.

- Mamy solidne haki na otoczenie Pottera – rzekła – wiesz za co Weasley siedzi w ośrodku?
- Nie – odpowiedzieli równocześnie Pansy i Nott.
- Na urodzinach Pottera miała miejsce drobna aferka, która miała nie wyjść na światło dzienne. – zaczęła opowieść Astoria – Nasz ukochany Potterek został poproszony o taniec przez młodszą siostrę francuskiej żony jednego z braci rudzielca. Wiecie ona ma pewne specjalne właściwości – kontynuowała robiąc znak cudzysłowu palcami – zatańczyła kilka razy z Wybrańcem – znów cudzysłów – i najgłupszy z Weasleyów uznał, że to akt zdrady Pottera wobec jego siostry.
- COO?!! – Pansy parsknęła śmiechem.
- On jest głupszy niż się wydaje – powiedział chłodno Malfoy.
- Chciał się pojedynkować z Potterem, ale stracił różdżkę nim jeszcze pomyślał o wyjęciu jej – jej ostatnie słowa wywołały salwę śmiechu.

          Zgodnie ustalili, że ta opowieść powinna zostać wykorzystana w odpowiedniej chwili. Na ten moment nie uzyskają nic publikując lub chociaż rozpowszechniając plotki na temat powodów złego stanu zdrowia psychicznego Rona. Oczywiście mogliby w ten sposób położyć kres jego próbom powrotu do zdrowia, ale nie byli okrutni w przeciwieństwie do starszych wiekiem osób czystej krwi.

- Wracając do tematu wyborów – powiedział Teodor – w tych na ministra wydaje się, że z naszego punktu widzenia jest jeden dobry kandydat, twój ojciec – zakończył patrząc na drugiego z obecnych Ślizgonów.
- Nie do końca – zaoponowała Astoria.
- Jack Woland – potwierdził Draco.
- To on odpowiada za hasło „przede wszystkim czarodzieje”  - wyjaśniła Greengras.
- Podczas wojny część ruchu oporu się z nim identyfikowała – przytaknęła Pansy.

          Malfoy i Astoria wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- No właśnie – zaczęła niepewnie Astoria – jeśli go poprzemy to z miejsca staniemy po stronie osób walczących z Czarnym Panem. Wiecie co to oznacza? Nie będą nas mogli dalej uważać za śmierciożerców!
- Wszystko fajnie, tylko że tymczasowy minister mówi wszędzie, że od hasła Wolanda do haseł zagłady szlam tylko jeden krok – oponował Teodor.

          Zapadła grobowa cisza.

- A jakie poglądy ma twój stary? – spytała Malfoya Pansy – znaczy wiesz… po wojnie.
- Takie żeby uniknąć Azkabanu – przyznał chłopak – złagodziłby kary dla zamkniętych chłopaków… i kobiet – dodał pod naciskiem wzroku ślizgońskich dam – poza tym segregacja czarodziejów, typowe jebanie mugoli i rozliczenie Pottera za włam do Gringotta.
- Bez szans – skwitowała Astoria.
- Przecież to dobre! – zaperzyła się Parkinson.
- Jak chcesz przegrać i być skompromitowana w oczach społeczeństwa to tak – argumentowała Greengras – wiadomo, że Potter nie jest święty i też robił rzeczy, które przypisuje się nam, ale rozliczenie go tak szybko po wojnie jest mrzonką. Z resztą widzieliście, że w mediach było o tym głośno, ale temat ucichł tak szybko jak się pojawił. Teraz prawie każdy kto nie był zwolennikiem Czarnego Pana ma go za bohatera walki ze złem i uciskiem.
- Czyli zostaje ten Woland – przyznał Draco ucinając temat.

          Pansy zagryzła mocniej zęby. Wyraźnie była urażona odrzuceniem jej pomysłu, lecz nie dała nic więcej po sobie znać.

***

          Kolejnego dnia Draco i Astoria umówieni byli na spotkanie na błoniach z dwójką ucznnic z innych domów było to o tyle ciekawe, że wreszcie mieli szansę pozyskać dla swojej sprawy kilku uczniów z poza Slytherinu.

- Kto dokładnie ma być? – spytał Draco.
- Ta gryfońska dziwka, Romilda Vane – odpowiedziała Greengras – potem jej kolega z domu, ten murzyn Bem.
- Werbujemy Gryfonów? – spytał zdziwiony Draco.
- Jak chcesz zdobyć władzę, musisz wyjść poza własny dom – wyjaśniła łagodnie Astoria.

          Nad stawem oczekiwała już na nich Romilda Vane. Mulatka o wydatnym, szpecącym jej wygląd podbródku i pięknych ciemnych, długich, kręconych włosach i oczach w niemal tym samym kolorze oczekiwała już na nich pod jednym z drzew. Ubrana w płaszcz do kolan spod, którego wystawały tu i ówdzie fragmenty jej szkolnego mundurku. Uśmiechnęła się na widok Ślizgonów, obnażając przy tym zęby.

          Draco poczuł się nie pewnie. Gryfonka wyraźnie cieszyła się na jego widok. To było co najmniej dziwne lub wprost podejrzane. Do tego Astoria nazwała ją „dziwką”. To były zbyt mocne słowa jak na dobrze wychowaną pannę Greengras.

- Opowiesz mi później dlaczego ją tak nazwałaś – szepnął do blondynki.

          Skinęła nieznacznie głową.

- Witaj! – rzuciła do panny Vane.

          Także i Draco powiedział coś na przywitanie, Romilda odpowiedziała im i już po chwili we trójkę usiadli pod drzewem. Astoria nie patyczkując się zapytała dlaczego Gryfonka chciałaby mieć coś wspólnego z działaniem przeciwko prawie wszystkim innym osobom wywodzącym się z jej domu.

- Potter mnie odrzucił, potem miałam problemy przez jego przydupasa – wypaliła – wiecie wypił przypadkiem eliksir miłosny, który miał wypić Potter. W końcu wkurza mnie ta szlama Granger!
- Nienawiść i odrzucenie – skwitował Malfoy.
- Czy to coś złego? – spytała Romilda.
- Nie wiem – wzruszył ramionami Malfoy.

          Dalszą część rozmowy poprowadziła już panna Greengras. Draco uczestniczył w niej od czasu do czasu wtrącając coś od siebie lub komentując wywody Vane. Po kwadransie Astoria uznała, że omówili już wszystko co było do omówienia. Kiedy wychodzili, uścisnęli sobie dłonie, a Draco poczuł, że Romilda zostawia mu w dłoni karteczkę.

- Co o niej sądzisz? – spytała Astoria.
- Nic z niej nie będzie – odpowiedział zgodnie z prawdą wkładając karteczkę do kieszeni. Przeczyta ją później.
- Też tak sądzę, a nazwałam ją jak nazwałam, bo w zeszłym roku została przyłapana z dwoma chłopakami w łazience…
- Ostra zawodniczka! – wypalił Draco czując pokusę by przeczytać karteczkę.

          Zachował jednak niezłomną wole. Spotkanie z Bemem zakończyli jeszcze nim rozpoczęli jako, że w pobliżu kręciło się zbyt wiele jego kolegów z domu. Usiedli pod jednym z bardziej rozłożystych drzew i zaczęli udawać, że są na randce. Rozmawiali o głupotach przez kilka minut, a Malfoy poczuł, że naprawdę dobrze się dogaduje z tą dziewczyną.

          W końcu jednak Gryfonii dostrzegli ich i uznali za zasadne spytać dlaczego przedstawiciele Ślizgonów nie stawili się na spotkanie z czarnoskórym uczniem.

- Gdzie wasi ludzie? – spytał natarczywie Bem.
- O co chodzi? – spytała niewinnie Astoria.
- Spadaj, nie widzisz, że jesteśmy na randce! – warknął Malfoy.
- Zważaj na słowa! – ryknął jeden z Gryfonów za jego plecami.

          Sytuacja zaczęła stawać się niebezpieczna. Otaczało ich co najmniej czworo wrogo nastawionych wobec nich uczniów. Każdy z nich miał różdżkę w pogotowiu.

- Może to z wami miał się spotkać! – rzucił jeden z Gryfonów za ich plecami.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz! – warknął Draco.
- Co tu się dzieje? – rozległ się znajomy, przemądrzały głos pewnej szlamy.

          Hermiona Granger stała kilka kroków za Bemem. W dłoni trzymała – a jakżeby inaczej – grubą książkę. Ubrana była w zwyczajny szkolny mundurek.

- Dostaliśmy info, że Ślizgoni knują jakiś spisek, ale żaden z nich się tu nie pojawił poza tą dwójką! – ryknął Murzyn.

          Granger zmierzyła ich wzrokiem. Jej uwadze nie uszło, że trzymają się za dłonie. Zmarszczyła brwi. Jeżeli ona im uwierzy, że nie mają nic wspólnego ze spiskami i intrygami to są ocaleni – jej nienawiść do Malofya nie była tajemnica nikogo dla uczniów ze starszych klas.

- Oni są na randce Bem – powiedziała spokojnie.
- Widzicie błazny, nawet ona to widzi -  syknął mściwie Malfoy.
- Zamknij pysk, bo ja ci to zrobię! – wrzasnął Bem.
- Ciszej – pouczył go ktoś stojący za plecami Astorii.
- Hiszpan idzie – powiedziała Hermiona i odeszła.

          Bem i jego ekipa poszli za jej przykładem. Astoria natychmiast puściła dłoń kolegi z domu i powiedziała:

- Musimy też spadać, ale inną drogą niż oni.

          Tak też zrobili. Okrążyli błonia i poszli do pokoju wspólnego. Draco upewniwszy się, że Greengras bezpiecznie się tam znalazła, oznajmił jej, że ma coś jeszcze do załatwienia w bibliotece. Kiedy zorientował się, że jest sam wyjął kartkę od Romildy.

„Nie mam majtek. Czekam w pobliżu Pokoju Życzeń o zmierzchu.”

          Draco nie mógł uwierzyć w to co czyta. Od rozstania z Pansy nie miał żadnej kobiety, czyli tak naprawdę od upadku Czarnego Pana. Wyposzczone ciało prosiło się o dobranie do chętnej Gryfonki. Uległ instynktowi szybciej niż tego chciał. Spojrzał na zegarek – miał pół godziny. Od razu udał się we wskazane miejsce.

          Dotarł tam szybciej niż był umówiony. Na szczęście Vane także była tam kilka minut przed czasem, nie musiał więc czekać na nią przesadnie długo.

          Gryfonka ubrana była w ten sam płaszcz co wcześniej. Nie widział jednak żadnych śladów szkolnego mundurku. Jego umysł zaczął snuć fantazję na ten temat. Nim zdążył coś powiedzieć, chociaż się przywitać, Romilda otworzyła Pokój Życzeń. Kiedy tylko weszli do środka, Draco zażyczył sobie by nikt nie mógł wejść do nich.

          Dziewczyna rzuciła się na niego łapczywie wpijając w jego usta. Jej ręka od razu wtargnęła wewnątrz jego bielizny. Znała się na rzeczy. Chwilę później zrzuciła z siebie płaszcz i potwierdziła przypuszczenia chłopaka – nie miała pod nim nic ubranego.

***

- Nie mów, że się z nią spotkałeś… - przywitała go Astoria trzy godziny później w Pokoju Wspólnym.
- Skąd…
- Mam oczy i opowiadałam ci o jej renomie w szkole.
- No tak – westchnął blondyn.
- Więc jak?
- No byłem.
- Kuźwa! – zaklęła Astoria – Czy ty nie wyciągasz wniosków z tego co słyszysz?!
- O co ci chodzi? – spytał nerwowo głaszcząc włosy.
- Za co ona nienawidzi Pottera?
- Bo jej nie chciał.
- No właśnie, a ty?
- Chciałem ją.
- I co będziesz to kontynuował?
- Przez jakiś czas…
- … a potem? – Astoria weszła mu we słowo.

          Draco uderzył się dłonią w czoło. Był tak wściekły na siebie jak jeszcze nigdy. Dał się ponieść rządzom i naraził ich sprawę na zdekonspirowanie jeszcze nim zaczęli na dobre działać. Na jego szczęście Greengras wiedziała co należy zrobić i wyglądało na to, że nie miała skrupułów by to zrobić…

***

          Dwa dni później Malfoy i Astoria udali się na spotkanie z drugą z sióstr Greengras. Na miejscu zjawić się miał jeszcze Blaise Zabini. Dzień był wyjątkowo deszczowy, nawet jak na brytyjskie warunki. Z racji tego trudniej było opuścić niepostrzeżenie zamek, ale kiedy już dwójce Ślizgonów się to udało byli jedynymi uczniami poza budynkiem. W związku z wieczorową porą i potężnymi opadami deszczu nie musieli się obawiać dostrzeżenia przez okno przez nauczycieli patrolujących korytarze.

          Dafne z Zabinim oczekiwali już na nich na wschód od wiosko. Ona owinięta była w czarny płaszcz podróżny, postawiony kaptur zasłaniał jej twarz. Chłopak z kolei ubrał ciemnooliwkowy płaszcz. Także nakrył głowę kapturem.

          Przywitali się i upewniwszy, że żadna z par nie była śledzona przeszli do właściwej części spotkania.

- Aurorzy odkryli dlaczego ich informator nie zjawił się na Nokturnie – zaczął Blaise.
- Dlaczego?
- Ktoś go zamordował – wyjaśnił Zabini – teraz Shacklebolt ma idealny pretekst żeby dorżnąć poparcie polityczne dla czystokrwistych.
- Szlak by go! – warknął Malfoy.
- Twój stary jest przegrany w wyborach – potwierdził Blaise.
- I tak korzystniej będzie dla nas sprzymierzyć się z Magicznymi Radykałami – wtrąciła Dafne.
- Rozmawialiśmy o tym w tym tygodniu – wydukał Malfoy.
- I?
- Popieramy tę koncepcje – wyjaśniła Astoria.

          Blaise poklepał z zadowoleniem przyjaciela ze szkolnych lat po ramieniu. Dafne z kolei uścisnęła jego dłoń i zapewniła, że nie pożałuje tej decyzji.

- Jestem umówiona z Tomem Jarvisem z MR – oznajmiła starsza z sióstr – dam wam znać najpóźniej dzień po jak wyglądają nasze relacje z nimi.
- Ujawniamy się? – spytał Draco.
- Nie – ucięła Dafne – nie dowie się więcej niż to, że istnieje grupka młodzieży, która może z nimi współpracować na wielu polach.

          Malfoy pokiwał z uznaniem głową.

- Jakie jeszcze mamy opcje? – spytała Astoria – może warto nie zamykać się na nic.
- To prawda – zgodziła się jej siostra – Draco czeka cię rozmowa z ojcem i jego Platformą Czystej Krwi, Unia Tradycjonalistycznych Czarodziejów w zasadzie broni tylko starej mody i zwyczajów, więc poniekąd wykluczają się z polityki.
- Stronnictwo Konserwatywne pragnie status quo i w zasadzie nastawione jest na zastopowanie reform Kinglseya – dodał Blaise.
- Z naszej strony to wszystko – powiedziała Dafne – Poza tymi partiami nie ma nikogo kto mógłby nam odpowiadać. Z drugiej strony mamy grupy skrajnie promugolskie albo chociaż mugolackie jak nie takie szurie jak Unia Wspieranie Magicznych Stworzeń…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz