Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 18 września 2017

92. Nowy porządek



Rozdział 92
Nowy porządek

          Kingsley siedział w swoim gabinecie. Tymczasowy minister magii oczekiwał na przybycie gościa, który powinien być mu w 100% posłuszny – w końcu był jego podwładnym. W dodatku bardzo niskim rangą i dopiero zaczynającym karierę w biurze aurorów. Minister wiedział, jednak o tym, że Harry Potter wymyka się dotychczasowym ramom i relacją interpersonalnym także w najważniejszej instytucji czarodziejskiej społeczności Wielkiej Brytanii.

          Harry przybył do gabinetu punktualnie o 17:00 – tak jak się umawiali –godzinę po zakończeniu przez siebie pracy. Mężczyźni wymienili uścisk dłoni w geście przywitania i Kingsley mógł wskazać Potterowi gdzie ma spocząć.

- Jak pierwszy tydzień wśród aurorów?
- Całkiem fajnie – odpowiedział spokojnie Harry – Proudfoot wydaje się być dobrym nauczycielem dla nas, „świeżaków”.

          Shacklebolt zaśmiał się.

- Rozmawiałem z nim w kwestii tych olbrzymów, które mieliście odszukać – rzekł Murzyn – śledztwo utknęło w martwym punkcie.
- Tak – zgodził się niechętnie Harry – mamy jednak zgodę na użycie odpowiednich środków w Azkabanie. Jutro się tam wybieram z Williamsonem, Chichi i Robertem.

          Kingsley ściągnął brwi ku sobie. Gorączkowo się nad czymś zastanawiał.

- Wiesz Harry… - rzekł w końcu – za dwa miesiące i jeden dzień odbędą się wybory. Jutro w Proroku zostaną opublikowane informacje kto dokładnie będzie startował wraz ze mną w wyborach na ministra. Tego samego dnia po raz pierwszy będą mieć miejsce wybory do instytucji przedstawicielskiej, czyli czarodziejskiego parlamentu. Także jutro zostaną opublikowane nazwy zarejestrowanych komitetów wyborczych.
- Rozumiem.
- Z różnych źródeł wiem, że czystokrwiści mogą liczyć na znaczne poparcie, chociaż wydawać by się mogło, że rządy Voldemorta skutecznie ośmieszyły ich ideologię.
- Jak…
- … to możliwe? Cóż wiele osób uważa w dalszym ciągu te poglądy za słuszne, pragnie „pozbyć się wypaczeń” poprzedniego reżimu lub zwyczajnie boi zemsty.
- Yhm. – przytaknął Harry – Nie rozumiem po co mi o tym mówisz. Mam wystartować?
- Skądże znowu – zaprzeczył Shacklebolt – nie proszę cię nawet o publiczne poparcie, bo wiem, że tego nie zrobisz. Wiem, jednak że taka motywacja do poruszenia śledztwa do przodu będzie dla ciebie dobrą motywacją by poruszyć wszystko co możliwe żeby zakończyć je sukcesem.

          Harry przytaknął głową.

***

          W piątkowy wieczór Syriusz siedział w swoim gabinecie w szkole w towarzystwie młodego aurora, a jednocześnie swojego chrześniaka. Na stole pomiędzy nimi stała w połowie opróżniona butelka ognistej whisky.

- Kingsley ma wielkie szanse na wygraną – oświadczył Syriusz.
- Żartujesz, on ma pewną wygraną! – zaperzył się Harry.

          Nauczyciel zlustrował jeszcze raz listę kandydatów. Potem omiótł jeszcze wzrokiem artykuł prezentujący komitety wyborcze starające się o mandaty w czarodziejskim parlamencie i zasadach dostania się do niego. Wreszcie popatrzył na młodego adepta sztuki zwalczania czarnoksiężników.

-  14 komitetów i 5 kandydatów na ministra – stwierdził – Kingsley, Lucjusz Malfoy, Korneliusz Knot, Thomas Fox i Jack Woland. Z tego co się orientuję to kompletnie różne światy.
- To znaczy? – spytał Potter.
- Malfoy reprezentuje upadły reżim i zwolenników czystej krwi – wyjaśniał Black – Kingsley tych, którzy go obalili. Knot tęskni za władzą i jest obecnie zupełnie bezideowy. Szczerze nie rozumiem po co w ogóle startuje.
- A ci dwaj pozostali?
- Thomas Fox stworzył partię Ruch Wolności i tygodnik Głos Wolnościowych Obywateli. Są radykalni w postulatach, jeżeli tak to mogę nazwać. Chcą między innymi możliwości leczenia chorób niewyleczalnych przez mugoli w Mungu także dla Mugoli.

          Syriusz napełnił szklanki trunkiem. Nie wzniósł go jednak od razu do ust. Chwycił zaledwie szklankę, przechylił ją i obserwował kołyszący się alkohol.

- Woland jest jeszcze bardziej ekscentryczny z poglądami. – tłumaczył starannie dobierając słowa - Dla niego ważni są czarodzieje. To jego grupka odpowiada za hasło „przede wszystkim czarodzieje”. Było dość popularne podczas wojny, pamiętasz? – Harry skinął głową - Magiczny Radykalizm jest groźnym przeciwnikiem dla zwolenników współpracy z Mugolami w tak szerokim zakresie jak pragnie tego Fox. To właśnie dlatego od początku swojego istnienia obie te grupy żrą się niesamowicie, a podejrzewam, że teraz się to jeszcze nasili.

          Wzniósł ponownie szklankę w górę. Tym razem jednak towarzyszył temu toast „Niech wygra Kingsley”. Harry powtórzył te słowa i w duchu błogosławił swoją zdolność przewidywaniu. Dzięki niej zaraz po wejściu zaczarował drzwi do gabinetu swojego ojca chrzestnego tak by nie przepuszczały żadnych dźwięków na drugą stronę. Ostry smak whisky palił po raz kolejny tego dnia podniebienie.

- Jak twoje pierwsze śledztwo? – zagaił Łapa.
- Początkowo szło ok – powiedział Harry – łatwo trafiliśmy na Nokturnie na gościa, który twierdził, że to prawda o tych olbrzymach. Podał nam namiar na kogoś co niby je widział, ale do dziś gościa nie mogliśmy znaleźć.
- Do dziś?
- Tak w Azkabanie dowiedziałem się tylko, że zginął. Mamy co prawda nowy trop, ale to jeszcze nic pewnego.

          Kolejny toast nie mógł być za nic innego jak wyjaśnienie sprawy dwóch olbrzymów ukrywających się gdzieś w Wielkiej Brytanii.

***

          W sobotni poranek Harry obudził się z bólem głowy na prowizorycznie wyczarowanym zeszłej nocy - przez Syriusza –materacu, w jego gabinecie. Gospodarz był już od dawna na nogach. Świadczył o tym jego ubiór i fakt, iż kładł właśnie na stole tace z jedzeniem.

- Uznałem, że lepiej nie pokazywać cię w takim stanie na śniadaniu w Wielkiej Sali – oświadczył konspiracyjnym tonem.
- Dzięki.

          Harry podniósł się, opierając się na łokciach. Black przyniósł mu typowe brytyjskie śniadanie wzbogacone jakimś napojem, którego Harry nie kojarzył. 

- Jakie plany na dziś? – zagadnął Syriusz.
- Śniadanie, Ginny, obiad i praca.
- Praca? – zdziwił się Łapa.
- Tak, wieczorem mamy trening wytrzymałościowy.

          Oczy Syriusz rozświetliły iskierki szczęścia.

- Mam nadzieję, że od twojego wyniku nie zależy twoja przyszłość, bo nie spodziewam się żebyś bił dziś rekordy starego Szalonookiego.
- Nieeee – ziewnął Potter – to bardziej regularny, rutynowy trening.

          Spałaszował całe śniadanie i postanowił jeszcze chwilę odpocząć – co poskutkowało godzinną drzemką. Zaraz po niej mógł wreszcie wyruszyć na poszukiwania ukochanej. Znalazł ją na błoniach, gdzie wciąż świeciło jeszcze słońce – tego dnia wyjątkowo mocno.

- Myślałam, że pracujesz – powiedziała Ginny po długim przywitaniu.
- Miałem sprawę do załatwienia z Syriuszem – wyjaśnił Harry – i postanowiłem to wykorzystać do spotkania z tobą – dodał w pośpiechu.
- Rozsądnie – zgodziła się Weasley.

          Następnie dali się pochłonąć rozmową o błahych sprawach aż do przybycia Hermiony. Wzorowa uczennica zdawała się czymś wyjątkowo mocno zaniepokojona. Miała zaciśnięte pięści, usztywnione kończyny oraz przygryzione wargi.

- Słyszałam, że King powołuje BOM-y – powiedziała po przywitaniu.
- BOM-y? – zdziwiła się Ginewra.
- Biuro Ochrony Ministerstwa…
- Ach, tak.
- Jeszcze nie wiadomo kto za nie będzie odpowiadał – wtrącił Potter- aczkolwiek będzie to jeden z doświadczonych aurorów.

          Hermiona potrząsnęła głową.

- Czemuś taka zdenerwowana? – spytała Ginny.
- Ach, szkoda gadać! – zapewniła zdecydowanie zbyt stanowczo.
- Jak chcesz- rudowłosa wzruszyła ramionami.

          Hermiona wyjęła Proroka Codziennego i pogrążyła się w lekturze. Wertowała strony, aż w końcu zatrzymała się na jednej z nich. Zmrużyła oczy i pogrążyła się w czytaniu.

- Piszą coś ciekawego? – zagadnął Harry.
- Tak, że King przepchnął pomysł zwalniania częściowo z podatków czarodziejów posiadających dzieci – odpowiedziała nie odrywając wzroku od gazety – powiedz swoim rodzicom Ginny, że mają szanse trochę zarobić.
- Jak to?
- Jesteś uczennicą a Ron jest chory, czyli kwalifikujecie się do tego świadczenia.
- Super! – ucieszyła się ruda.

***

          Harry nie był pewny czy dobrze czuje się w swojej nowej roli. Był aurorem – to prawda. Dodatkowo brał także udział w pierwszym śledztwie, a dzisiaj również akcji. Wraz ze swoim zespołem od kwadransa oczekiwał na znak od wywiadowcy. Do tego czasu musieli stać nieruchomo i pozostać niezauważonym dla zwykłych czarodziejów i czarodziejek odwiedzających Nokturn.

- Długo jeszcze? – rozległ się damski szept z chińskim akcentem.
- Cicho! – ofukał ją szybko Proudfoot.

          Chinka zrobiła obrażoną minę, lecz pozostała w milczeniu na końcu ich rzędu. Przed nią znajdował się Harry, którego poprzedzali Williamson, John McCarthy i wreszcie Proudfoot we własnej osobie. Byli w wąskim zaułku – według map i planów akcji miał półtora metra szerokości, z czego większość zajmowały kosze na śmieci. Pechowo dla aurorów tego dnia w większości zbliżały się do maksymalnego wypełnienia swoich wnętrz. Jako, że w czasie spędzonym w zaułku musieli przykucnąć zapach był początkowo znośny. Początkowo…

          Kwadrans bardzo szybko przerodził się w pół godziny. Oczekiwanie zaczęło stawać się nieznośne. Dowódca operacji  wstał. Nie był to dobry znak. Na szkoleniach mówiono, że takie zachowanie zwiastuje bardzo szybkie przerwanie oczekiwania jak i całej akcji. W związku z tym aurorzy rozprężyli się. 

- Coś poszło nie tak – żachnął się John.
- Ewidentnie – poparł głośno Proudfoot kompletnie się prostując – wracamy do kwatery. – Deportował się cicho. Pozostali poszli za jego przykładem.

          Kilka minut później wszyscy uczestnicy akcji zjawili się w kwaterze. Dowódca poprowadził ich prosto do swojego gabinetu.

- Nie mam pojęcia co się stało, ale skoro się nie pojawił w wyznaczonym miejscu to już tego nie zrobi – oświadczył lodowatym tonem.
- Co teraz? – spytała jedyna kobieta w zespole
- Skrzynka kontaktowa da nam znać.
- A do tego czasu? – dopytał John.
- Wracamy do zwykłych zajęć, wszyscy!
- Tak jest! – odpowiedzieli chórem podwładni.

          Harry z Johnem udali się więc na rutynowy patrol do Hogsmeade, a Chinka i Williamson robili to samo w Dolinie Godryka, gdzie ostatnio znów zamieszkało kilka czarodziejskich rodzin. Tego dnia miało nie zdarzyć się już nic niezwykłego i tak też w istocie było. Harry z dzisiejszym partnerem mieli nudne popołudnie, a ożywienie pojawiło się dopiero gdy zostali zmienieni przez duet aurorów z innego zespołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz