Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 26 kwietnia 2016

64. Wybudzenie



Rozdział 64
Wybudzanie

            Do obejrzenia Syriuszowi została ostatnia scena. Nie wiedział co tam zobaczy. Nie miał nawet pomysłu aby podejrzewać co może się tam znajdować. Nie brał pod uwagę możliwości zobaczenia znów pustej wnęki. 

***

            Sonia Quicklager młoda, redaktor naczelna "Głosu Wolnościowych Obywateli" głowiła się nad tym jak by tu najlepiej opisać zajścia, które miały miejsce w nocy. Według jej informatorów z ministerstwa, tajna organizacja założona przez Albusa Dumbeldroe jeszcze podczas I wojny z Voldemortem, przetransportowała wczoraj Harry'ego Pottera z domu jego krewnych, u których mieszkał w bliżej nieokreślone, bezpieczne miejsce. Śmierciożercy zaatakowali ich i ministerstwo miała sporo roboty z wyczyszczeniem pamięci tych mugoli, którzy widzieli zbyt dużo. W czasie walki zginął jeden z aurorów, Alastor Moody. Z drugiej strony udało się znaleźć ciało jednego ze sługusów Lorda Voldemorta.

- Masz już jakiś pomysł? - spytał Thomas Fox.

            Lider jednego z kilku powstałych w ostatnim czasie stronnictw politycznych w czarodziejskiej Wielkiej Brytanii, sprawował zwierzchnictwo nad red. nacz. GWO. 

- Tak, ale to będzie dłuższy artykuł - odpowiedziała.

            Fox przeczuwał, że czarnoskóra kobieta chce mu powiedzieć, że potrzebuje kilku dni do napisania wymaganego tekstu.

- Nie mamy tyle...
- Jak to?
- Sama-Wiesz- Kto przejmuje coraz więcej mediów, ludzi i wpływów w ministerstwie - tłumaczył Thomas - niedługo obali ministra, a wtedy będzie nam bardzo ciężko.

            Sonia zamyśliła się nad tym, co właśnie powiedział jej przyjaciel.

- Darren i Linda Moore chcą się z nami spotkać - przerwał jej Fox.
- Po co? - zdziwiła się Linda.

            Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Jeszcze wczoraj na łamach "Tolerancji" zarzucali nam, że idziemy w stronę Śmierciożerców, a dziś chcą się spotkać - zakpiła Sonia.
- Podejrzewam, że są pod wpływem imperiusa.
- Wyczuwam bitkę - odpowiedziała dziewczyna, szczerząc dziko zęby.

            Fox skinął głową.

***
            Tom Jarvis był dwudziestokilkuletnim mężczyzną. Włosy zawsze miał bardzo krótko przystrzyżone. Był jedną z najważniejszych postaci w środowisku Magicznego Radykalizmu. Od czasu debaty, w której brał udział wraz z Jackiem Wolandem znacznie awansował w hierarchii MR.

            Tego dnia był umówiony na spotkanie z jednym z potencjalnie nowych działaczy o takim samym światopoglądzie jak on. Spotkania rekrutacyjne były w ostatnich dniach coraz bardziej niebezpieczne. Śmierciożercy zdobyli znaczne wpływy w ministerstwie, a wiele wartościowych osób znajdowała się już pod wpływem imperiusa. W związku z tym każda rozmowa z nowym działaczem odbywała się pod baczną obserwacją i asekuracją ze strony dwójki bojowników MR.

            Podczas tego spotkania miało to być rodzeństwo Dowson. Ellie i Rob byli niezwykle zdolnymi czarodziejami, chociaż bardzo leniwymi do trenowania i ćwiczenia swoich zdolności.

            Tom umówił się na spotkanie z potencjalnym aktywistom w jednym z odludnych mugolskich barów na przedmieściach Newcastle. W środku poza starą barmanką nie znajdował się nikt. Rob Dowson miał wejść do baru podczas spotkania, zamówić jedno piwo owocowe i przyglądać się ukradkiem rozmowie. Jego siostra powinna patrolować w tym czasie teren wokół.

            Tom siedział ubrany w prostą, czarną szatę wyjściową. Tym razem nie miał na sobie żadnych elementów zdradzających przynależność organizacyjną. Zamówił słabe, ciemne piwo i usiadł przy stole jak najdalej od lady.

            Po chwili do środka wszedł niski, przysadzisty czarodziej. Na oko miał ponad czterdzieści lat. Ubrany w szarą, znoszoną i postrzępioną szatę. Włosy miał w nieładzie. Powoli siwiejące kosmyki opadały mu na oczy.

- Pan John Finnan? - zagadnął go Tom, kiedy gość podszedł do niego bliżej.

            Finnan skinął głową potakująco. Z rękawa jego szaty wysunął się czubek różdżki. Jarvis wiedział, że coś tu jest nie w porządku.

- Imperio - powiedział John.

***

            Syriusz znajdował się przed ostatnią wnęką. Nim do niej wejdzie, postanowił przeanalizować dotychczasowe wizje. Według nich Draco Malfoy dołączył do Śmierciożerców i pomógł im dostać się do szkoły. Zrobił to w dniu, kiedy dyrektor wraz z Potterem byli gdzieś poza szkołą. Dlaczego Albus i Harry opuszczali wspólnie, potajemnie Hogwart? Było to pierwsze pytanie, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. W każdym razie Dumbeldore zachowywał się dziwnie zaraz po pojawieniu się Ślizgona na szczycie Wieży Astronomicznej. Mógł go oszołomić, a zrobił to z Harrym, który mógł mu pomóc. Może wiedział, że wewnątrz zamku jest więcej czarnoksiężników i nie chciał ryzykować życia i zdrowia chłopaka?

            Druga wizja pokazywała przeniesienie jego chrześniaka z domu krewnych na obrzeżach Londynu do miejsca bliżej nieokreślonego. Z tego co pamiętał z tajnych knowań wąskiego grona osób z Zakonu Feniksa, Harry musiał pozostać w domu krewnych do osiągnięcia pełnoletniości. To by oznaczało, że Harry dorósł pod jego nieobecność. Voldemort rozpoznał Harry'ego po rzuconej przez niego klątwie. Potrafił latać i znalazł chłopaka, ale nie był w stanie go zabić. Jego różdżka zaprotestowała. Podobnie było w dniu, kiedy powrócił - na cmentarzu jego ojca. Co to oznaczało? Czyżby Harry miał ochronę, o której nie wiedział nikt - nawet on sam. Niewykluczone.  
         
            Pozostawała ostatnia wnęka. Co może w niej zobaczyć? Nie będąc pewnym podszedł. Poczuł jak coś łaskocze go w nosie i kichnął.

            Kiedy ponownie otworzył oczy znajdował się w Hogwarcie. Przed nim stała czterdziestokilkuletnia czarodziejka. Odznaczała się krępą budową ciała i zgarbioną sylwetką. Mysiej barwy włosy spięte miała w bok. Ubrana była w prostą czarną szatę. W dłoni trzymała różdżkę. Obok niej stał podobnie zbudowany, przysadzisty mężczyzna. Także był zgarbiony. Miał ziemistą twarz i rozbiegane oczy, chociaż w tej chwili wpatrywał się w swoją ofiarę.

            Dłonią twardo obejmował twarz młodej dziewczyny, uczennicy Hogwartu. Była to ładna dziewczyna o jasnej karnacji, ciemnych oczach i kręconych, blond włosach, które upięła w kucyka. Ubrana była w zwyczajną szatę uczniów.

            Syriusz nie potrafił rozpoznać kim ona jest, lecz błyskawicznie rozpoznał dorosłych. Było to znane społeczeństwu rodzeństwo Śmierciożerców Carrow, Alecto i Amycus. Znani z okrucieństwa poplecznicy Voldemorta. Tylko co mieliby robić w Hogwarcie?

- No Lavender to co takiego robisz po nocach? - warknął Carrow.
- Idę do łazienki - odparła sztywno dziewczyna.
- Ach tak - żachnął się Śmierciożerca - po co? Czy to tam spotyka się wasza grupka? Odpowiedz! - z każdym kolejnym zdaniem coraz mocniej zaciskał rękę, przez co ładna buźka Lavender wykrzywiała się coraz bardziej.
- Za potrzebą...

            Oczy Carrowa rozjarzyły się obleśnym blaskiem. Widać w nich było rządze, które sądząc po jego wyglądzie nie były zaspokojone od lat.

- Jakie to potrzeby ma młode dziewczę w środku nocy? - spytała przesłodzonym tonem Alecto.
- Chce się pierdolić! - ryknął jej brat - ale z kim? Chyba nie z tym niedołęgą Longbotomem? A może Potter tam na ciebie czeka? - warczał, plując przy tym śliną na wszystkie strony - odpowiedz, ty mała dziwko!

            Lavender pobladła jeszcze bardziej. Nie była w stanie nic odpowiedzieć. Alecto wycelowała różdżkę w dolny skraj jej szaty i mruknęła "Diffindo". Cięła zaklęciem szatę dziewczyny od dołu do góry. Kiedy skończyła ta spadła z jej ramion. Pod spodem Lav ubrana była w obcisłe ciemnoniebieskie, wytarte na kolanie jeansy oraz luźną jasnoróżową bluzkę z wyciętym w kształcie trójkąta dekoltem, który odsłaniał jej spory biust. Alecto pochłaniał ten widok w amoku. Jego siostra uśmiechnęła się mściwie i skierowała różdżkę na nadgarstki dziewczyny. Związała je liną i odeszła.

- Chcesz tego, prawda? - syknął Amycus do ucha dziewczyny.

            Oblizał ją obleśnie od ucha do brody. Po czym pocałował delikatnie w czoło. Dziewczyna zaczęła płakać i błagać o litość. To podrażniło czarnoksiężnika.

- Nie ma litości dla zdrajców krwi!

            Jednym ruchem rozerwał jej bluzkę. Beżowy stanik był jedynym co osłaniało piersi Lavender przed napalonym nauczycielem, bo to było jedyne wytłumaczenie tego co robił on w szkole.

            Obrócił młódkę tyłem do siebie i objął jej tyłek. Rozkoszował się chwilę dotykiem, po czym dał jej bolesnego klapsa i kolejnego. Z każdą chwilą jego kontrola nad sobą słabła.

            Na szczęście w chwili gdy zaczął pozbawiać siebie i Lavender kolejnych ubrań wizja słabła, aż wreszcie rozmyła się doszczędnie. Syriusz nie rozumiał co miała ona na celu.

- Black - czyjś głos dobiegał go z dala.

            Sala, w której wylądował także stawała się rozmazana i niewyraźna.

- Black, Her Black! - brzmiał głos w języku Niemieckim.

            Syriusz poczuł jak jego powieki są ciężkie, a on nic nie widzi. Miał zamknięte oczy! To było jasne jak słońce. Zmusił się siłą woli do otwarcia oczu.

- Willkommen - przywitał go Hans Faust IV - Her Black willkommen zuruck!
- Co ja tu robię? - spytał Syriusz czując jak boli go głowa.
- Leżysz Her Black - zaskrzeczał staruszek - napijmy się piwa, to opowiem.

            Wziął Syriusz pod rękę i zaprowadził do kuchni, gdzie siedział już Jonatan i spożywał właśnie złoty trunek.

- Gdzie Lucy?
- Sie musiała jechać do Fatherland - odparł łamanym angielskim Hans.

            Syriusz ściągnął brwi ku sobie. Nie pasowało mu to do charakteru Brytyjki żeby zostawiła go samego w obcym kraju. Chociaż może będąc tak blisko Anglii stwierdziła, że lepiej będzie nie przedstawiać go mężowi po tym co zaszło między nimi jeszcze w Rosji?

- Dlaczego nie obudziliście mnie, kiedy wyjeżdżała? - spytał siląc się na spokój.
- Spałeś sehr długo - odpowiedział Jonatan.
- Co to znaczy "sehr długo"? - prawie krzyknął Syriusz.
- Właśnie kończy się marzec.

            Łapa poczuł jakby świat walił się mu pod stopami. Jeśli na prawdę była końcówka marca, to oznaczałoby, że spał niemal pół roku. Połowa roku stracona...

- Coście mi zrobili?! - ryknął.

            Wstał gwałtownie na nogi i poczuł jak robi mu się słabo. Zachwiał się, mimo to nie usiadł. Poszukał różdżki w pobliżu, ale jej nie znalazł. Chciał już się rzucić na jednego z mężczyzn, kiedy został trafiony klątwą zamrażającą w miejscu w plecy.

- Spokojnie panie Black - odezwał się ktoś za jego plecami płynną angielszczyzną.

            Syriusz nie mógł się obrócić, ale tajemnicza postać przeszła do przodu. Stanęła pomiędzy nim, a Jonatanem. Był to młody, nieco ponad dwudziestoletni chłopak. Miał blond czuprynę i niebieskie oczy. Był dobrze zbudowany, ale nie gruby, raczej umięśniony. Ubrany był w ciężkie, czarne buty i zwykłą, czarodziejską szatę o tym samym kolorze.

- Jonatan Faust Dziesiąty - przedstawił się blondyn.
- Jesteś...
- .... synem Jonatana Fausta IX i śp. Weroniki Faust - dokończył za niego chłopak.

            Starszy Jonatan pokiwał głową na potwierdzenie.

- Jeśli obiecasz być miłym i grzecznym czarodziejem to opowiem ci dlaczego musiałeś być tak długo uśpiony, chociaż nie sądzę żebyś tego żałował - powiedział Jonatan Faust X - więc jak będzie?

- Ok.

            Blondyn klasnął radośnie w ręce i przywołał na stół kolejne trzy kufle piwa. Rozmroził ciało Syriusza i podął mu jeden. Ten wziął go ochoczo, lecz coś sobie przypomniał.

- Podobno trzeźwość niemieckich czarodziejów jest ich siłą? - spytał.
- To prawda, ale jedno piwo nie zaszkodzi dziś - odparł starszy z Jonatanów.

            Mężczyźni wypili po pół kufla, nim blondyn przemówił:

- Jak pewnie wspomnieli ci moi krewniacy Lord Sam- Wiesz- Który porwał mnie i zmusił ich do współpracy - zaczął swoją opowieść - oczywiście był to jawny dyshonor dla naszego prastarego rodu, lecz chcąc zapewnić mu ciągłość i trwałość nazwiska ojciec musiał się na to zgodzić, bo widzisz... jestem jedyną osobą o nazwisku Faust, która może jeszcze mieć dzieci. - tłumaczył - Nasz ród jest stary, ale i praktycznie na wymarciu. Czarny Pan potrzebował jednak naszej siły. Chciał też mnie zeswatać, niestety dla niego Greengrasowie nie przystali do niego, ale zachowali neutralność. W związku z tym nic mu nie dawało wydawanie Dafne za mnie.

- Co to ma wspólnego ze mną? - spytał Łapa znad kufla.
- Gdybyś wrócił do kraju, dowiedziałby się jak to zrobiłeś i że byłeś u nas i nikt cię nie kropnął - odparł Jonatan.

            Syriusz musiał przyznać rację młodzieńcowi. Pomimo tego kilka myśli nie dawało mu spokoju. Nie mógł się zdecydować od czego zacząć.

- Co się dzieje w Anglii?
- Potter z kumplami włamał się do Gringotta - odezwał się Hans - Ich weiss nicht was ukradł, ale "tamci"...
- się wściekli - dokończył za niego przedstawiciel średniego pokolenia Faustów - w Hogwarcie Snape i Carrowie mają jakiś szkolny ruch oporu.

            Syriusz zadrżał na dźwięk nazwiska czarnoksiężników. Przypomniał sobie niedawną wizję. Poczuł współczucie dla dziewczyny dręczonej przez niewyżytego Śmierciożercę. Ile jeszcze takich dziewczyn i chłopaków będzie miało przetrąconą psychikę przez zgraje bandytów?

- A co z walkami w kraju? - spytał.
- Nie ma ich - odpowiedział młodszy Jonatan - w Hogwarcie gajowy zrobił imprezę pod hasłem "Popieramy Pottera", musiał się ewakuować. Przywódcy przeciwników Czarnego Pana namawiają do nie wzniecania walk.
- Jak to?

            Jonatan spojrzał na niego z pobłażaniem. 

- Jest ich mało, a od czasu przetrącenia Magicznych Radykałów i wolnościowców nikt nie chce się wychylać zbyt bardzo.

            Syriusz kiepsko się orientował kim są wspomniane stronnictwa, ale musiał przyznać rację, że skoro Voldemort kontroluje niemal wszystkie aspekty życia społeczno- politycznego to nie ma co szaleć ze zbyt śmiałymi akcjami.

- Co z Lucy?

            Miny starszych Faustów zrzedły. Młody dla odmiany przybrał gniewny wyraz. Syriusz nie bardzo rozumiał co się dzieje.

- Wróciła do domu pod koniec starego roku.
- Długo tu zabawiła?
- I to dosłownie zabawiła - wycedził przez zaciśnięte zęby Faust X.
- Nie po to go budziliśmy - wtrącił jego ojciec - Ten skurwysyn zadarł z nami porywając naszego dziedzica. Ty też masz powody by walczyć. Dawaj z nami do Anglii. Będziemy siać terror!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz