Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 5 lutego 2016

62. Wywiad niemieckich czarnoksiężników



Rozdział 62
Wywiad niemieckich czarnoksiężników

            Syriusz był zadzwiony wyborem miejsca, do którego teleportowała ich Lucy. Cóż, jednak mógł zrobić? Pozostawało mu tylko zostać i wraz z kobietą dotrzeć do Anglii. W ojczyźnie już czekał na niego chrześniak, który za pewne walczył teraz ze swoimi słabościami, represjami ministerstwa oraz być może nawet śmierciożarcami czy samym Lordem Voldemortem...

- Czemu tak właściwie...-zaczął Black.
- ... tu jesteśmy? - przerwała mu Lucy.

            Potwierdził skinieniem głowy.

- To jedna z niewielu miejscowości w tym kraju, do których mogłam nas teleportować - tłumaczyła kobieta - no chyba, że wolałbyś Bramę Brandenburską w Berlinie?

            Zaprzeczył ruchem głowy.

- No właśnie - potwierdziła Lucy - poza tym znam tu czarodziejską rodzinę.
- Prowadź.

            Istotnie Blueford podążała już drogą w miejsce, gdzie miała nadzieję natknąć się na znajomych magów. Kluczyła uliczkami niemieckiej wsi, aż w końcu zatrzymała się przed na wpół wyremontowanym domem.

- Znowu? - odezwał się Black.
- Europejskie standardy - odrzekła lakonicznie Lucy.

            Black nie mógł się z nią nie zgodzić. 

- Wchodzimy, ale uważaj - ostrzegała go Lucy - czarodzieje z Niemczech są bardzo specyficzni.
- Co masz na myśli?
- Zobaczysz - zakończyła tajemniczo.

            Machnęła różdżką na drzwi, które otwarły się z łoskotem. Poszli wąską ścieżką pomiędzy grządkami marchwi i pietruszki do schodów, przed którymi rosły jarzyny.

- Samowystarczalni - skwitował Black.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - zgodziła się Blueford.

            Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Stanął w nich około siedemdziesięcioletni mężczyzna. Ubrany w krwiście czerwoną szatę. W dłoni trzymał różdżkę.

- Wer du bist? - zaskrzeczał staruszek.
- Lucy.
- Und wer ist er?
- Er ist Syriusz - przedstawiła go Brytyjka.

            Staruszek gestem zaprosił ich do środka.

- Chodź - rzekła Lucy i pociągnęła Blacka za przedramię.

            Weszli do staroświecko urządzonego domu. Syriuszowi mimowolnie skojarzył się z rodzinnym domem w Londynie. W przedpokoju znajdował się naturalnej wielkości portret jakiejś kobiety. Obok stał stojak na parasole. Nad nim wisiał wieszak z kilkoma pelerynami podróżnymi. Dalej szeroki korytarz prowadził do kuchni.

- Bądź miły - poinstruowała go Lucy.
- Ok.

            Weszli do kuchni. Tam poza staruszkiem znajdował się jeszcze mężczyzna około pięćdziesiątki. Jego włosy zdawały się dodawać mu jakieś 20 lat, ponieważ był całkowicie siwy. Pomimo tego twarz miał raczej gładką, z niewielką ilością zmarszczek. Ubrany był w brunatną szatę.

- Jonatan Faust XI - przedstawił się.

            Syriusz skrzywił się słysząc to nazwisko. Faustowie byli prastarym, niemieckim rodem czarodziejów. Ich czystość krwi nie budziła najmniejszych zastrzeżeń. Z tego też powodu, byli powszechnie szanowani wśród swoich angielskich odpowiedników - także Blacków. Matka Syriusza nie raz wygrażała mu, kiedy jeszcze był nastolatkiem, że jeżeli nie zmieni swoich promugolskich sympatii będzie musiała odesłać go do Faustów, by powrócił na dobrą drogę.

- Syriusz - przedstawił się krótko i uścisnął dłoń Jonatana.
- Lucy Blueford - powiedziała Lucy i także uścisnęła dłoń Niemca.

            Czarodziej obdarzył ich obojga krótkim spojrzeniem. Na pani Blueford zatrzymał się dłużej, co Syriusz uznał za naturalne, w końcu była kobietą.

- Czy my się już wcześniej poznaliśmy? - spytał Blacka.
- Wątpię.
- Wydaje mi się, że jednak była taka możliwość - zaprotestował łagodnie Faust.
- Być, może była, ale się nie wydarzyła - odgryzł się śpiewnie Syriusz - mimo to dotarły do mnie wieści o pańskiej rodzinie...

            Siedemdziesięciolatek spojrzał na Syriusza badawczo. Mrugnął ciężkimi powiekami i zapytał:

- Z jakiego rodu pochodzisz?

            Syriusz zamarł. Jeśli powie prawdę zdekonspiruje się jeszcze przed dotarciem do Wielkiej Brytanii.

- Proud - z opresji wyratowała go Lucy.

            Coś we wnętrzu Syriusza eksplodowało ze szczęście. Chciał uściskać towarzyszkę podróży. Wiedział, jednak że takie zachowanie zdradziłoby go jeszcze szybciej niż wyjawienie swojej prawdziwej tożsamości. Poza tym skoro Lucy nie podała jego rodowego nazwiska, to znaczyło, że i ona nie ufa tym Niemcom. Mimo to nie pozwolił sobie nawet na wysłanie wdzięcznego spojrzenia koleżance.

- A pan? - spytał wreszcie starca.
- Hans Faust IV - odpowiedział starzec z dumą.

            No pięknie - pomyślał Black. Wiedział, że muszą jak najszybciej opuścić ten dom. Każda sekunda w tym otoczeniu powodowała, że jego powrót mógł zostać ujawniony o wiele szybciej niż to planował. Wystarczyło, że już Lucy i jej rodzina znają jego prawdziwą tożsamość. Im zaufał, pomogli mu kiedy tego potrzebował na Dalekim Wschodzie. Faustowie w odróżnieniu od nich sprzyjali Czarnemu Panu. Gdyby powiedział prawdę ściągnęliby tu śmierciożerców, nim zdołałby wyjąć różdżkę.

- Twoi dziadkowie nigdy go nam nie przedstawili - zarzucił Hans Faust.
- Pochodzi z bocznej gałęzi - wyjaśniła spokojnie Lucy - jest moim krewniakiem w szóstej lub może nawet siódmej linii. To cud, że w ogóle ma takie same nazwisko.
- Hm... - zamyślił się starzec.
- Herbaty? - zaproponował Jonatan.
- Dwie prosimy - odpowiedziała za nich Blueford.
- Myślałem, że Niemcy piją tylko piwo - rzucił żartem Black.

            Nikt nie zrozumiał jego dowcipu. Zamiast śmiechu Hans nachmurzył się bardzo, a na czole Jonatana żyłka zaczęła niebezpiecznie pulsować.

- Podłe mugolskie stereotypy - warknął - prawdziwi czarodzieje - powiedział z akcentem na pierwsze słowo - stronią od alkoholu i innych używek. Nasza trzeźwość to nasza siła!
- Szkoda, że w Anglii nikt nie ma takiego podejścia - pochwaliła ich Lucy, chcąc zmniejszyć napięcie między mężczyznami.
- To prawda - zgodził się Jonatan.

            Sposób w jaki mężczyzna spojrzał na Syriusza, nie spodobał się temu ostatniemu. Wzrok siwowłosego wyrażał pogardę jakiej nie powstydziłby się Voldemort wobec charłaka czy "zdrajcy krwi" pokroju Artura Weasley. Łapa pomimo obrzydzenie do tego typu zachowań, postanowił nie drążyć tematu. Był wciąż zbyt zmęczony wydarzeniami w Rosji, by móc pozwolić sobie na kolejny pojedynek.

- Bitte - powiedział po niemiecku Hans podając im parującą herbatę.
- Danke - Lucy ponownie odpowiedziała za siebie i Blacka.

            Niemcy spojrzeli na nią życzliwie.

- Co tam w Anglii? - zapytał - słyszałem, że Knot nie jest już ministrem
- COOO?! - zdziwił się Black.
- Nie było nas w Anglii od kilku miesięcy - wytłumaczyła Lucy.

            Hans rzucił w ich stronę jakieś czasopismo. Syriusz rzucił spojrzeniem na jej nagłówek, a ten głosił: "Harry Potter Wybrańcem?" Zaciekawiony sięgnął po gazetę i zaczął ją ponownie czytać na głos.

Nadal rozchodzą się pogłoski o niedawnych, tajemniczych wydarzeniach w Ministerstwie Magii, w których jakoby znowu uczestniczył Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
            "Nie wolno nam o tym mówić, proszę nie zadawać żadnych pytań" powiedział nam pewien poruszony amnezjator, opuszczający wczoraj wieczorem gmach ministerstwa. Odmówił też podania swego nazwiska.
            Dobrze poinformowane źródła w Ministerstwie Magii potwierdziły nam jednak, że wydarzenia te miały miejsce głównie w legendarnej Sali Przepowiedni.

            Syriusz urwał w tym miejscu.

- Ujawniają wreszcie powrót Czarnego Pana w mediach? - zdziwiła się Lucy.
- Nie mają wyboru - potwierdził Jonatan.
- Jak to?
- Byłem w Londynie w zeszłym tygodniu - tłumaczył - następcą Knota został Rufus Scriemgour. Facet wcześniej był szefem waszych aurorów. Nie wyszło to chyba, jednak na dobre sprawie walki mugolaków przeciwko Czarnemu Panu - dodał tajemniczo.
- Dlaczego? - zdziwił się Black.

            Lucy spojrzała na niego bezradnie. Nie wiedział o co jej chodzi.

- Masz tam artykuł - Hans wskazał na gazetę - w którym pisze, że Scriemgour bardzo szybko pokłócił się z tym waszym najpotężniejszym wielbicielem szlam...

            Syriusz poczuł jak coś się w nim gotuje. Nie przerwał dotychczas wywodu Fausta, lecz był już bardzo bliski tego.

- ... Dumbeldore został ponownie super ważnym gościem u was - kontynuował Hans - knuje i spiskuje przeciwko Lordowi, lecz to oczywiście na nic. Mieliby szanse wygrać z wszechpotężnym Czarnym Panem, tylko wtedy gdyby panowała pomiędzy nimi jedność, zgodność i inne takie - zakończył z rozbawieniem.

            Lucy zamyśliła się na chwilę.

- Macie jeszcze jakieś ciekawe wieści? - spytał Łapa.

            Mężczyźni spojrzeli po sobie.

- Śmierciożercy, którzy walczyli tam... - tu Hans na moment się zaciął - tam... w tym miejscu, o którym czytałeś - tłumaczył koślawo - zostali złapani i siedzą w Azkabanie. - wyjaśnił beznamiętnie -  Ten cały Black został uniewinniony...
- Co? - spytali równocześnie Syriusz i Lucy.
- Zginął z rąk Lestrange - rzekł Jonatan - bronił dzieciaków. Potem wszyscy uwierzyli w bajeczki starca o tym, że Black był dobry i to ktoś inny wybił tych mugoli kilkanaście lat temu.

            Syriusz poczuł jak coś zaczyna tańczyć sambę w jego wnętrzu. Na prawdę nie mógł w to uwierzyć. Jeśli to co mówili ci Niemcy było prawdą, to możliwy był jego powrót do ojczyzny bez przeszkód ze strony aurorów i ministerstwa. Za wyjątkiem, tego że pewnie uznali go za zmarłego.

- Poza tym dementorzy co jakiś czas atakują - opowiadał dalej Jonatan - znaleziono ciało zdrajcy Igora Karkarowa w jakiejś rozpadającej się chacie. 

- Długo udawało mu się ukrywać -  zauważył Black.

            Lucy spojrzała na niego zaskoczona.

- Pamiętam, że podczas I wojny, był taki jeden - powiedział, ale zaciął się myśląc co dalej - chłopak, którego kiedyś znałem. Dołączył do śmierciożerców zafascynowany ideami Voldemorta - opowiadał o Regulusie, swoim bracie - po jakimś czasie zmiękł i się rozczarował. Odszedł od nich.
- Po jakim czasie go złapali? - spytała Lucy.
- Kilka dni potem był już martwy.

            Faustowie pokiwali głową z uznaniem.

- Porwano też waszego wytwórcę różdżek - oznajmił Hans.
- Niemożliwe! - wykrzyknął Black.
- Kto teraz będzie je produkował? - spytała Lucy.
- Są inni, ale gorsi - odpowiedział jej towarzysz podróży.

            Zmarszczyła twarz. Myślała nad czymś, kiedy odezwał się Jonatan.

- Możecie je importować od nas.
- Nie, dzięki - odparł mimowolnie Syriusz.

            Hans zachichotał.

- Na tej waszej magicznej ulicy w Londynie - zaczął gdy opanował chichot - sprzedają teraz amulety przeciwko wilkołakom, inferiusom i dementorom.
- Może wolałbyś coś takiego chłopaczku? - zapytał Jonatan - znajdę gdzieś ząbek czosnku i przyklepie ci do czoła - wybuchnął śmiechem.

            Syriusz pozostał niewzruszony na zaczepki. Lucy poklepała go po plecach tak by nikt poza nim tego nie dostrzegł. Był jej wdzięczny za wsparcie.

- Co robiliście na krańcu świata? - spytał starzec.
- Interesy mojego męża - odparła Blueford.
- Puścił cię samą z tym... dalekim krewnym!
- Nie.
- Nie rozumiem.
- Rodziną była ze mną, ale wróciła wcześniej do kraju.

            Hans kiwnął głową ze  zrozumieniem.

- Co w magicznych Niemczech? - spytała Lucy.
- Wiesz odkąd wprowadzili u nas w ministerstwie tą demokrację to dziwnie jest - powiedział Jonatan.    

            Black zdziwił się słysząc o demokracji w rządach czarodziejskich społeczności.

- Dlaczego dziwnie? - spytał.
- Minister rządzi jak rządził, ale teraz jest pod kontrolą wybrańców ludu - odpowiedział siwowłosy - 10 przedstawicieli partii pracy i 4 czystej krwi stworzyło porozumienie, które w sumie przegłosowywuje to co im pasuje. Pozostała szóstka nie ma za bardzo wpływu na ministra i jego władzę...

            Syriusz dopił herbatę. Wyłączył się z dyskusji o kwestiach ustrojowych niemieckiego Ministerstwa Magii. Próbował połączyć fakty, które przedstawił im Faust.

            Powrót Lorda Voldemorta został ujawniony. Walka w gmachu ministerstwa wyszła na jaw, ale nikt nie wiedział o jej dokładnych szczegółach. Skoro śmierciożercy zostali złapani to dzieciaki i Zakon Feniksa odnieśli tryumf. Nie wiedział jednak czy ktoś poza nim nie stracił życia. Gazety pisały o Harrym jako o "Wybrańcu", więc na bank pozostawał on żywym. Czy to samo było z jego przyjaciółmi? Co z Ronem, Hermioną i pozostałymi? Tego nie wiedział. Zmienił się minister. Nowy znał się na ściganiu czarnoksiężników, ale poróżnił się w jakichś kwestiach z Albusem Dumbeldore. Domyślał się o jakie kwestie może chodzić. Sprzymierzeńcy Voldemorta atakowali w różnych częściach kraju i zabijali tych, którzy ich opuścili. Czy to oznacza, że zapanował terror znany mu z poprzedniej wojny między siłami jasnej strony magii i jej ciemnej odmiany? Tego także nie wiedział. Wiedział jednak, że już nie długo pozna odpowiedzi na te pytania. W końcu już tylko setki, a nie tysiące, kilometrów dzieliły go od Anglii.

- Syriusz... - głos Lucy nawoływał go gdzieś z oddali.

            Syriusz powrócił na ziemię, ale czy na pewno? Wzrok mu się rozmazał. Widział częściowo, gdy czarne plamki zasłaniały mu część widoku. Poczuł jak robi mu się ciepło, a czoło pokrywa zimny pot. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje.

- Syriusz! - krzyknęła jakby przerażona Lucy.

            Oślepiający błysk jasnopomarańczowego światła i oczy mu się zamknęły. Padł nieprzytomny na stół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz