Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

niedziela, 23 lutego 2014

42. Memento Mori, Black!



Rozdział 42
Memento Mori, Black!
            Syriusz nienawidził sytuacji w jakiej się znalazł. Nie mógł pomóc Zakonowi w szerzeniu informacji o powrocie Voldemorta, ani ścigać zbiegłych śmierciożerców - nie mówiąc już o zemście na Glizdogonie. Nowy dzień pogorszył jego i tak kiepski nastrój. Wraz z porankiem nastał 14 luty.

            Black nigdy jakoś specjalnie nie traktował dnia św. Walentego, ale tym razem czuł się dziwnie samotny i opuszczony.  Było to w pewnym stopniu związane z tym, że jest to nowomodne święto. Stare rody czystej krwi, do dziś negowały istnienie tego święta, argumentując że jest ono zbyt mugolskie i nastawione na komercyjny zysk. Prawdę mówiąc, w czarodziejskiej Wielkiej Brytanii zaczęto obchodzić Walentynki dopiero po zakończeniu Pierwszej Wojny z Voldemortem.

            Często nachodziły go myśli o jego ex- dziewczynach, a tych było całkiem sporo. Na szybko przypomniał sobie "tylko" Antoninę Adams, Dorcas, Leonę, Dianę i Helgą von Haften, która była wtedy najzdolniejsza uczennicą w niemieckiej szkole magii, a dziś jest jedną z czołowych postaci tamtejszej władzy.

            Tym razem, Syriusz nie spotka się z żadną dziewczyną lub kobietą. Fakt, faktem ostatnimi czasy nie miał za bardzo głowy do romansów. Zwłaszcza, że liczba kobiet z jakimi mógł się spotkać była bardzo zawężona. Żadna osoba z poza Zakonu Feniksa , dzieciaków Molly i Artura, Pottera i Hermiony nie mogła wiedzieć o tym, gdzie obecnie przebywał Łapa. Uczennice Hogwartu były dla niego zbyt zdecydowanie młode. Znaczna część członkiń Zakonu miała mężów lub partnerów, a niektóre jak Andromeda i Dora Tonks były jego bliską rodziną. Pozostawały tylko Hestia Jones, panna Vance i profesor Sinistra, która raz była zmuszona wpaść do siedziby konspiratorów.. Syriusz był skłonny się zgodzić, że wszystkie trzy są bardzo atrakcyjne, ale sądził też, że nie byłoby wskazanym wiązać się z kimś tak narażonym na atak czarnoksiężników. Zbyt dobrze pamiętał co spotkało Franka i Alicję Longbotom oraz małżeństwo McKinonów. Poza tym przeżył już śmierć Dorcas, która była potężną czarodziejką i została zamordowana osobiście przez Lorda Voldemorta - co było pewnego rodzaju nobilitacją dla zamordowanej.

            Mógł mieć tylko nadzieję, że jego chrześniak ma więcej szczęścia w tym dniu. Jeśli wdał się w ojca, było to bardzo prawdopodobne. James nigdy nie narzekał na powodzenie wśród dziewczyn. Dopiero Lilly Evans potrafiła na dłużej usidlić młodego amanta.

            Kontakty z kobietami było tym, co najbardziej różniło Syriusza i jego najlepszego przyjaciela z czasów szkolnych. James już w pierwszej klasie miał dziewczynę. Może nie był to specjalnie poważny związek - bo jaki miałby być w wypadku jedenastolatków? - jednak został odnotowany w pamiętnikach wielu dziewczyn w ówczesnym Hogwarcie, zawiedzionych tym, że to nie one zostały wybrane przez Pottera. W drugiej klasie James spotykał się w sumie z trzema Krukonkami i młodszą Gryfonką. W trzeciej umawiał się z koleżanką z roku, która była z nimi w Gryfindorze. Potem przyszła era dwóch Puchonek i okres posuchy. W tym samym czasie Black nie był zainteresowany wiązaniem się z kimkolwiek. dziewczyny lubiły przebywać w jego towarzystwie, ale on miał inne rzeczy na głowie, jak np. uprzykrzanie życia Ślizgonom, płatanie innych małych figli oraz wielkich akcji przeciw woźnemu i Irytkowi, z którym prowadził wówczas personalną wojnę, zakończoną dopiero w szóstej klasie.

            Pierwszy pocałunek w życia Syriusza miał miejsce dopiero po pierwszym meczu Gryfindoru w czwartej klasie. Pocałował wtedy Antoninę Adams, która została też jego pierwszą dziewczyną. Dziewczyna była starsza od niego o całe dwa lata. To ona nauczyła go jak się całuję dziewczyny. Spotykał się z nią przez prawie cały rok. Rozstali się pod koniec maja. Syriusz pamiętał już jak przez mgłę. Pokłócili się wtedy o kawał jaki Syriusz wyciął dyrektorowi. Adams uważała, że fałszywa różdżka profesora Dumbeldore, która wykrzykiwała "Snape śmierdzi!" przez całe śniadanie, była grubą przesadą. Black nie podzielał jej opinii. Był zachwycony tak jak i reszta Gryfindoru,  że różdżka najpotężniejszego czarodzieja w historii obraża ich wroga. Koniec końców rozstali się, a ona miała następnego faceta już po kilku dniach. Czternastoletni wtedy Black pogrążył się w żałobie, zwalczaną przez podwójnie perfidne żarty robione na Ślizgonach.

            James z kolei w czwartej klasie nie miał żadnego stałego związku. Umawiał się na randki z trójką Puchonek, które były bardzo zawiedzione, że Potter nie chce z nimi "chodzić". Potem miał fazę na dziewczynę z najstarszej klasy, lecz ta mu nie uległa nigdy. W związku z tym brunet nadrabiał to z różnymi dziewczynami na imprezach, które były urządzane w pokoju wspólnym ich domu lub nawet w dorminatorium chłopaków z czwartego roku. Podczas co najmniej dwóch z tych ostatnich imprez James osiągnął coś więcej niż tylko pocałunek. Był chłopakiem, który "zrobił to" z dziewczyną najszybciej na całym roku.

            W piątej klasie nastąpiło pewnego rodzaju odwrócenie ról. James zaczął się podkochiwać skrycie w Lilly Evans. Stracił wtedy trochę ze swojej śmiałości wobec kobiet. Mimo to zaliczył dwa związki z Krukonkami, a nawet jeden raz spędził pół nocy ze Ślizgonką będącą o dwa lata starszą od niego! Black w tym czasie przeżył kilka kolejnych miłości. Był z dwoma Puchonkami - nigdy nie był fanem dziewczyn z tego domu. Potem z czeroma młodszymi Gryfonkami i wreszcie z Dorcas Meadows po raz pierwszy. Ich związek trwał 9 dni - Syriusz pamiętał to, aż do dziś. Następnie spotykał się z dwójką sióstr - Krukonek. Tyle dziewczyn w jednej klasie, to największe osiągnięcie Syriusza w szkole - w kwestiach miłosnych. Co ciekawsze udało mu się zaciągnąć obie Krukonki do łóżka w "pokoju życzeń".

            Przed ostatnia klasa to całkowite poświęcenie się Pottera "misji: Evans" Nie miał żadnej dziewczyny na stałe. Po tym jak nie potrafił przekonać do siebie Lilly, wpadał zwykle w ramiona swojej dwa lata młodszej fanki, Romildy Hoffman. Brunetka z tego co pamiętał Syriusz była najwyższa ze swojego rocznika i dojrzała bardzo wcześnie, co powodowało, że gdyby nie była tak bardzo zakochana w Potterze - który wolał inną - miałaby spore branie. Mimo to stworzyli wakacyjny związek między szóstą, a siódmą klasą. Łapa w szóstej klasie znów popadł w zauroczenie Dorcas, która ostatecznie chodziła z nim tym razem pół roku.

            Ostatni rok w Hogwarcie to nowy etap w życiu Rogacza. Lilly Evans zgodziła się wtedy wreszcie z nim stworzyć związek, który ostatecznie zakończyła dopiero śmierć obojga kilka lat później. Syriusz pokochał wtedy  samotne walki ze Snapem. W przerwach między nimi spotykał się z o rok młodsza od siebie Dianą Wolf. W sumie ich związek potrwał cały rok szkolny, wypełniony znęcaniem się na Sewerusem i milionami dowcipów.

            Zaraz po wakacjach miał miejsce ślub Jamesa i Lilly. Nowożeńcy przeprowadzili się potem do Doliny Godryka, gdzie prawie dwa lata później na świat przybył Harry. Szczęście państwa Potter przerwało dopiero nadejście Voldemorta, poprzedzone zdradą Glizdogona. 

            Droga Syriusza potoczyła się inaczej. Został wydziedziczony przez rodziców, którzy wszystko pragnęli przekazać jego młodszemu brata - Regulusowi - jednak ten zmarł nadspodziewanie szybko. Od 15 roku życia mieszkał u Charlesa i Dorei Potterów, czyli rodziców Jamesa. Potem kiedy osiągnął pełnoletniość, jego zmarły krewny zapisał mu całkiem ładny majątek wraz z kawalerką w Londynie. Syriusz przeprowadził się tam zaraz po zakończeniu nauki w Hogwarcie. Nie mieszkał tam z kochającą żoną lub chociaż partnerką. Przez pierwszy rok mieszkał z nim Remus Lupin, który opuszczał go na czas, gdy zmieniał się w wilkołaka lub kiedy Syriusz przyprowadził do domu jakąś dziewczynę, którą udało mu się od czasu do czasu - jak na czołowego amanta Hogwartu przystało - wyrwać. Ogólnie nie było tego zbyt sporo.

            Z tego okresu Blackowi szczególnie w pamięć zapadła noc, kiedy wybrał się do nie magicznej części Londynu. Towarzyszył mu wtedy Peter Petigrew, który gdzieś ulotnił się po około dwóch godzinach - Syriusz domyślił się wiele lat później, że Peter udał się do Voldemorta, donieść mu o poczynaniach Blacka. W każdym razie przed ucieczką kolegi, Syriusz udał się z nim do jednej z modnych mugolskich dyskotek. Przed wyjściem wypili w kawalerce Syriusza 0,7 whisky na dwóch - Lupin akurat przeżywał transformację. Z mieszkania Łapy wyszli już nie do końca trzeźwi - pijany Peter zleciał po schodach na sam dół. Na szczęście - dla zdrajcy Glizdogona - kawalerka mieściła się na pierwszym piętrze. Potem zamówili taksówkę, której kierowcy Syriusz tak zmodyfikował pamięć, iż myślał,  że chłopaki zapłacili za przejazd, podczas gdy w rzeczywistości nie mieli nawet złamanego grosza przy sobie. Po dojechaniu na miejsce od razu zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu dziewczyn. Glizdogon był tak pijany, że wszystkie mu odmawiały, a dwie nawet przyłożyły mu w twarz. Black z perspektywy czasu uważał, że powinny to zrobić mocniej.  W skutek tego chłopak uciekł, prawdopodobnie do Lorda V. Kiedy to nastąpiło Syriusz użył magii, a kilku mugoli i ich dziewczyn postawiło mi parę drinków. Potem dobrze się bawił, aż w końcu skończył  u siebie w kawalerce z mugolską nauczycielką języka francuskiego, która pochodziła z Francji. Tamtej nocy nie zapomniał mimo, iż sporo wypił.

- BLACK! - czyjś ryk sprowadził go na ziemię.
- Co Lupin? - odwarknął po chamsku.

            Remus mierzył go badawczym spojrzeniem. W dłoni trzymał widelec, co sprawiało że wyglądał komicznie. Syriusz nie wytrzymał tego wzroku i roześmiał się serdecznie do kompana.

- Dopiero śniadanie jesz? - spytał Lunatyka.
- Nie, dopiero obiad jem.
- Która jest?
- Niedługo dojdzie siedemnasta - odpowiedział Lupin.

            Syriusz poczuł się tym wyraźnie zmieszany. Przecież dopiero co jadł śniadanie, a tu już zaraz po na kolację - pominął obiad. Dodatkowo jak każdy prawdziwy Anglik był zatrwożony tym, że nie wypił popołudniowej herbatki.

- Coś ode mnie chciałeś? - spytał przyjaciela.
- A no - odparł Remus, żując kawałek bekonu -  nie ciekawi cię jak tam walentynki u twojego chrześniaka? - spytał patrząc badawczo na Syriusza.
- U Harry'ego? Jasne, że tak. Mów!
- Był dziś umówiony z niejaką Cho Chang. Całkiem ładna z niej dziewczyna. Wiem bo ją uczyłem. Najciekawsze jest to, że ma o rok więcej niż nasz Harry. Już po imieniu się domyślasz, że jest azjatyckiego pochodzenia...

            Syriusz poczuł się pierwszy raz tego dnia zadowolony. Najwyraźniej, chociaż Potter miał udany dzień. Gestem różdżki przywołał piwo kremowe i zachęcił Remusa do dalszej opowieści.

- Niestety - mówił Lupin - Harry popsuł sobie relację z Cho. Nie potrzebnie jej mówił, że umówił się też z Hermioną...
- Miał dwie randki jednego dnia, w tym samym czasie? - spytał Syriusz ze zdziwieniem.
- Niezupełnie, ale o tym za chwile. W każdym razie Cho odstawiła typowo babskie zachowanie, na czym się z resztą chyba znasz jeszcze? Co staruszku?
- Nie wiem o czym mówisz - odparł chłodno Black, popijając piwo.
- Nasza Azjatka uciekła, a Harry został sam i budził powszechną sensację.
- Żal chłopaka.
- No - zgodził się Lunatyk - poza tym ona na serio go lubiła. Nas, z punktu widzenia Zakonu interesuje jednak bardziej to co miało miejsce potem. Harry spotkał się z Hermioną pod Trzema Miotłami, ale nie byli sami. Towarzyszyła im Rita Skeeter.
- CO? - Syriusz zdziwił się nie lada po raz kolejny tego dnia.
- Udzielił jej obszernego wywiadu. Ma się ukazać w "Żonglerze" jeśli dobrze się orientuję. To będzie chyba pierwszy raz, kiedy to pismo wyda coś wartościowego.

            Tego było już dla zbiega za dużo. Poczuł jak mieni mu się w oczach, dopiero jakiś czar Remusa sprowadził go na ziemię i przywrócił pełnię sił witalnych. Że też wcześniej o tym nie pomyśleli! Do głoszenia prawdy mogli wykorzystać media, uznawane do tej pory za "nie poważne".

- Kiedy to się ukaże?
- Nie wiadomo, ale raczej w nowym tygodniu.

            Słowa Lupina stały się faktem już w najbliższy poniedziałek. W poniedziałek koło obiadu na Grimmauld Place wpadła Tonks, z numerem "Żonglera" w dłoni. Z jej twarzy tryskał humor. Jej włosy miały wściekle różowy kolor, co zdarzało się zwykle, kiedy była w euforii. Tak było i tym razem.

- Czytaliście?  - spytała już w progu.
- Poczta nam nie dochodzi tu - odparł Black - a co masz? - dopytał z nad kawy.
- Wywiad z Harrym.

            Rzuciła na stół gazetę i powiedziała żeby wyszedł z nią na chwilę. Ten zgodził się na to bez szczególnych emocji. Syriusz został sam na sam w kuchni z nowym egzemplarzem gazety Lovegooda.

            Syriusz migiem pogrążył się w lekturze i nie żałował ani chwili spędzonej nad gazetą. To znaczy nie żałował czasu nad wywiadem Rity i Pottera. Czas jaki spędził na artykułami o charakterystycznym dla Lovegooda stylu nadal wołały o pomstę do nieba. Co prawda na pierwszej stronie znajdowała się twarz Harry'ego wraz z dużym napisem:

HARRY POTTER WRESZCIE PRZEMÓWIŁ:
„PRAWDA O TYM, KTÓREGO IMIENIA NIE
WOLNO WYMAWIAĆ I O NOCY, KIEDY
BYŁEM ŚWIADKIEM JEGO POWROTU”

            Harry powiedział tam całą prawdę o tym co zaszło w czerwcu zeszłego roku na cmentarzu. O tym jak wrócił Voldemort. O tym jak on - Syriusz Black - jest kompletnie niewinny tego o co się go oskarża, a także kto odpowiada za zarzucane mu czyny oraz jest winny powrotu najpotężniejszego czarnoksiężnika w historii. Dalej Harry wymienił z imienia i nazwiska imiona i nazwiska wszystkich śmierciożerców, którzy byli wtedy obecni.

-  Teraz poznają prawdę - syknął Łapa sam do siebie - szkoda tylko, że Prorok tego nie wydał...

            Po powrocie Tonks i Remusa -  około wieczora - Black dowiedział się, że Umbrigde zakazała czytania "Żonglera" w Hogwarcie i za przyłapanie z egzemplarzem tej gazety groziły surowe sankcję. Jak, jednak można było przewidzieć odniosło to odwrotny skutek. Teraz praktycznie każdy uczeń w szkole miał jeśli nie całą gazetę, to chociaż wywiad z Harrym.

- Dolores przysłużyła się naszej sprawie - skwitowała Dora.
- I dobrze - dodał Remus - tylko żeby nie mściła się teraz na młodym...
- Jak coś takiego zrobi, to ją ukatrupię - zagroził gospodarz.
- Memento mori - syknął Stworek, który zjawił się niewiadomo skąd w kuchni.

            Syriusz źle reagował na tę sentencję. Jego rodzina często powtarzała ją odnośnie czarodziei mugolskiego pochodzenia.

- Won, do swojej skrytki!

            Skrzat natychmiast uciekł. Tonks spojrzała na Syriusza z politowaniem, co nie spodobało sie samemu zainteresowanemu.

- Co?
- On miał rację. Pamiętaj Syriuszu - odparła.

*** 

            W tym samym miesiącu nie nastało już nic ciekawego. Zakon dowiedział się tylko - za pośrednictwem Sewerusa w głowie Pottera - że Bode został prawdopodobnie zaczarowany imperisuem przez Lucjusza Malfoy. Sama metoda wywołała furię u Łapy. Wkrótce potem Albus odniósł mały tryumf nad ministrem i Umbridge. Ta ostatnia mimo szczerych chęci nie usunęła ze szkoły nauczycielki wróżbiarstwa, choć pozbawiła ją pracy. Był to kolejny promyk, na zachmurzonym niebie magicznego świata.

środa, 19 lutego 2014

41. Początek kłopotów MM


Rozdział 41
Początek kłopotów MM
        Syriusz został ponownie sam w domu. Na całe szczęście na jednym z ostatnich spotkań, ustalono że w Kwaterze Głównej musi od tej pory cały czas przebywać minimum czworo ludzi, tak żeby w razie potrzeby w każdej chwili był ktoś zdolny do walki z śmierciożercami. Przyjęcie takiej strategii przez Zakon, wynikało z przyniesienia przez Severusa informacji o tym, że Lord Voldemort traci powoli cierpliwość i może wkrótce posunąć się do zbrojnego wystąpienia.

            Jakby tego było mało, wczoraj Lupin otrzymał poufną wiadomość  z kręgu wilkołaków. Jak się okazało nie wszystkie z nich są tak pozytywnie nastawione do przewodnictwa Fenira Greyback'a. Z tego też powodu jeden z bardziej umiarkowanych i przyjaznych wilkołaków poinformował Remusa o tym, że Fenir zakończył już czystki wśród własnej rasy. Każdy kto sprzeciwił się poparciu Czarnego Pana został skatowany, a potem uśmiercony w jeszcze bardziej okrutny sposób. Kontakt Zakonu zasymulował poparcie, choć tak na prawdę był zbliżony do poglądów Lunatyka. Zaoferował się informować konspiratorów o planach i posunięciach wilkołaków, chociaż już na początku oznajmił, że będzie kontaktował się nieregularnie.

            Syriusz mimo, że zasmucony wieścią o przyłączeniu się wilkołaków i olbrzymów do czarnoksiężników, to jednak cieszył się, że teraz już nie będzie sam nawet przez moment. W domu jego rodziców wciąż będzie co najmniej czworo czarodziei. Sprawiało to, że jego nastrój był w połowie dobry i w połowie zły.

- Remusie - powiedział Łapa do Lunatyka przy śniadaniu, na którym obecni byli również Emmelina i Andromeda Tonks. - jak sądzisz czy jest, chociaż jeden rodzaj magicznych stworzeń, który byłby w stanie się do nas przyłączyć?
- Oprócz tych, o których już wiemy, że dołączają do Voldemorta, to musimy zdać sobie sprawę, że na prawdę to każde czarnoksięskie stworzenie będzie po ich stronie. Poza tym Albus twierdzi, że dementory zdradzą nas jak tylko wyczują, że tamta strona ma im więcej do zaoferowania. I ja jestem w stanie zgodzić się z tą tezą. Poza nimi nie mamy teraz żadnych sojuszników. Gobliny pozostaną neutralne, u nich nie ma rozróżnienia na dobrych i złych czarodziejów, bo wszystkich uważają za złych. Centaury też nie włączą się w to. Inne stwory są już mniej rozumne i nie ma co liczyć, że będą z nami walczyć.
- Jesteśmy sami - dodała Andromeda.
- Społeczność międzynarodowa nie wierzy nam w powrót Voldemorta - zauważyła Vance - poza tym im nie grozi to co nam. Sami- Wiecie- Kto nigdy nie rozpętał tam takiego piekła jak u nas. Poza tym nim upora się z Brytyjczykami minie sporo czasu. Dumbeldore wciąż jest od niego potężniejszy, więc miną lata nim zdołałby objąć władzę. W tym czasie przekonalibyśmy wszystkich, że to my mamy rację.
- Ba - przerwał jej Remus - nie musielibyśmy nic robić. Sam się ujawni kiedyś. Wtedy Knot zostanie raczej odwołany, a Dumbledore przywrócony do łask. Powoła się nowego ministra i razem z aurorami ruszymy do walki.
- Nie mówiąc już o tym, że jak Albus zwycięży go, to stracą przywódcę, a jak wiemy bez niego śmierciożercy nie są już tak groźni - rzekła Emmelina.

            Syriusz przyglądał się tej wymianie chłodno. Nie popierał entuzjazmu obecnych zakonników.

- A co jeśli sprawdzi się wariant negatywny? - spytał wreszcie.

            Zebrani spojrzeli na niego spode łba i nie odpowiedzieli na to pytanie. Było tak jak się domyślał Black. Może i na zewnątrz okazywali wiarę w sukces, lecz wewnątrz bali się przemyśleć jak działać jeśli się im nie uda. Zdał sobie wtedy po raz pierwszy sprawę, że na wypadek klęski i dojścia śmierciożerców do władzy nie mają żadnych koncepcji na opór. Ich cała wiara w Albusa była zgubna. Co jeśli go zabraknie?

***

            Kolejne spotkanie Zakonu Feniksa miało odbyć się za kilkadziesiąt minut. Mimo to wszyscy członkowie byli obecni w kwaterze już od dobrych kilku godzin. Sam Albus rozkazał wrócić do Hogwartu swoim podwładnym ze szkoły. W końcu ktoś musiał pilnować dzieciaków. Poprosił też żeby nie dyskutować o tym co zaszło i ma zajść dopóki nie rozpoczną spotkania. Tak, więc konspiratorzy pogrążeni byli w szykowaniu jedzenia na spotkanie, które miało trwać najdłużej ze wszystkich jakie odbyły się do tej pory.

            Wreszcie po godzinie Molly przetransportowała ostatni półmisek jarzyn na stół. Teraz mogli już w spokoju zasiąść przy stole. Kiedy to zrobili głos zabrał Dumbledore.

- Spełniły się nasze obawy - mówił spokojnie jakby nic się nie stało - dementorzy dołączyli do Toma.
- Czy to pewna wiadomość? - spytał Diggle.
- Oczywiście - uciął dyrektor - jak inaczej udałoby się zorganizować tak dużą ucieczkę?

            Na to pytanie nikt nie zdołał odpowiedzieć. Wszyscy znali prawdę, ale potrzebowali potwierdzenia z ust swojego wodza.

- Znacie uciekinierów - mówił Albus - Antonin Dołohow, Augustus Rookwood, troje Lestangów, Travers, Mulciber, Jugson...
- Znamy ich nazwiska aż za dobrze - przerwał Moody.
- Racja - zgodził się Syriusz - przez kilkanaście lat mogłem się ich nasłuchać, aż za dobrze. Mówię wam Bellatriks jest jeszcze bardziej pojebana niż była. Azkaban wyprał z niej resztki rozsądku o ile kiedykolwiek go miała!
- Syriuszu - zganiła go Molly.
- Spokojnie Molly - przerwał im Albus, wiedząc że awantura wisi na włosku. - Syriuszu wykorzystamy twoje informacje na ich temat. Sądzę, że przygotujesz mi raport o tym jak zachowywali się w Azkabanie i na ile są poczytalni według ciebie. Myślę, że cztery dni ci na to wystarczą?

            Łapa zgodził się skinieniem głowy.

- Jak ich złapiemy? - spytała Hestia Jones.
- Nie złapiemy ich dopóki się nie ujawnią - powiedział Albus.
- Nie znamy ich melin, kontaktów, skrzynek kontaktowych, miejsc spotkań, nie wiemy nic poza tym co Harry i Severus nam przekazali - dodał Remus.
- Dlaczego ta gnida nie może nam powiedzieć po prostu, gdzie się spotykają? - warknął Syriusz.
- Łapo - odparł mu Lunatyk - wiesz dobrze, że Voldemort zbiera ich za każdym razem w innym miejscu. Wiedzą gdzie, bo posługuje się do tego tym znamieniem, które ma każdy z nich - tłumaczył cierpliwie przyjacielowi - a jeśli chodzi o kryjówki. Snape powiedział nam, że ich dokładną lokalizację znają tylko ci, którzy w nich przebywają i sam Voldemort.
- Peter na pewno nie ukrywa się sam - zaperzył się Black - on nie zdołałby się sam ukryć i nie wyłazić ze swojej kryjówki!
- Musisz przyznać Albusie, że tu akurat Black ma rację - poparł go Moody, lustrując obecnych swym magicznym okiem.
- Podobno kilku jest za granicą - wtrącił Podmore.
- Nie damy rady tego ustalić, a takie dyskusje nic nie wnoszą - rzekł dziarsko i dobitnie Dumbeldore - Syriuszu - zwrócił się do gospodarza - jestem tego samego zdania co ty na temat Petera, ale nie mamy żadnych poszlak na temat tego, gdzie może się znajdować.

            Rozległ się trzask uderzenia w blat stołu. Wszyscy spojrzeli w miejsce, gdzie rudy mężczyzny przywalił w blat swoją pięścią.

- O co chodzi Arturze? - spytał spokojnie wódz.
- On na pewno jest u Malfoya! Kiedy tam byłem przybrał postać szczura i ukrył się gdzieś.
- Zrób tam kolejną kontrolę - rzucił Black.
- Nie mogę... Knot by mnie wyrzucił za to, że ośmieliłem się podejrzewać jego drogiego przyjaciela.
- Widzicie, że nie możemy z tym nic zrobić - powiedział Albus - musimy rozwiesić plakaty mówiące prawdę o ucieczce i umieścić sporo ulotek mówiących o tym jak było na serio, jak to mawia nasza młodzież.
- A co biuro mówi o tym? - Moody spytał obecnych aurorów.
- Rufus stara się rzucić wszystkie siły na poszukiwanie, ale jest w tym spowalniany przez Knota - mówił Kingsley -  Robards ociągał się do tej pory, ale od ucieczki postawił cały departament w stan gotowości. Rzuca się do wszystkich, którzy w jego obecności będą siedzieć i nic nie robić. Jest impulsywny, ale bez większych sukcesów odkąd powrócił Voldemort, jednak Rufus lubi go i dlatego pełni ważne funkcje.  Savage utrzymuje, że widział gdzieś dementora, ale oficjalnie nie było tam niczego takiego, więc został wysłany na przymusowe szkolenie Amazonii.
- Demontaż trwa - skwitowała Nimfadora.
- Jak wygląda biuro na wypadek gdyby trzeba było walczyć?
- Mamy zdemontowane biuro - oświadczył bez ogródek Kingsley - mój zespół musi działać cały czas w terenie żebym się nie zdekonspirował, ale wysyłanie aurorów z dala od Anglii daje zbyt dużą przewagę wrogom, dlatego teraz będziemy nie wypuszczać się dalej niż do Irlandii. Jak działa reszta powie wam Tonks, bo mnie nie ma za często w ministerstwie.
- Mamy zdolnych ludzi, kilku szkoli się na aurorów. Niestety Knot przeprowadza indokrtynację kadetów. Poza tym to ludzie nie zbyt pojętni. Mało uczniów garnie się do pracy u nas. Swoją drogą wiążemy z Kingiem spore nadzieję z GD. Liczymy, że w przyszłości zasilą nasze biuro.
 - Czy wszyscy obecni aurorzy są zdolni do walki? - dopytał Albus.
- Nie. Knot umieścił u nas kilku swoich zaufanych ludzi. Donoszą na nas.
- Nic nowego - przytknął Diggle.

            Nie rozmawiali już więcej o sytuacji wewnątrz ministerstwa. Nie mieli mocy, by legalnie zmienić politykę władz. 

- Bode umarł - powiedział Artur.
- Niewymowny zginął, ale dlaczego? - mówił Kingsley - możemy się tylko domyślać, co widział w Departamencie Tajemnic, że go zlikwidowali.
- Mów normalnie - ochrzanił go Black - powiedz, że go zamordowali.
- Ok, ok. To takie nawyki z pracy.

***

            W ciągu kilku kolejnych dni wyszło kilka kolejnych głupich dekretów ministra, który coraz bardziej zaczął podążać ku totalitarnemu sposobowi rządów. Wszystkie media, z wyjątkiem "Żonglera", który nie był traktowany poważnie stały się już jednomyślnym wygłaszaczem myśli ministra. Do tej pory, były tylko na jego usługach. Pisały co chciano przeczytać w ministerstwie, ale artykuły różniły się od siebie w formie i tematyce. Teraz wszystkie pisały to samo i na ten sam temat. Osoby wyrażające poparcie dla Dumbeldore, stały się ofiarami napadów "nieznanych sprawców", którymi często okazywali się być pracownicy ministerstwa i podlizujący się chwilowo Knotowi śmierciożercy. Kilka dni temu Moody został potraktowany kilkoma wrednymi klątwami i został umieszczony w Św.Mungu. Gazety początkowo milczały, ale po paru dniach zgodnie mówiły o chorym umyśle Alastora. Prowadzenie biznesu również zostało utrudnione i poddane bardzo szczegółowym kontrolom. Knot rozbudował w ostatnich dniach ministerstwo, tworząc olbrzymie struktury biurokratyczne, zatrudniając multum nowych pracowników - często bez żadnego doświadczenia.  Podniesiono też bardzo podatki, co szczególnie dotknęło rodziny takie jak Wesleje.

wtorek, 4 lutego 2014

40. Kwestia GD



Rozdział 40
Kwestia GD

            Syriusz został znów sam w domu, przy Grimmauld Place w Londynie. Stan ten trwał przez jakiś czas. Czasem próbował skontaktować się z Harrym przez lusterko, lecz ten chyba o nim zapomniał. Mimo to zawsze nosił je przy sobie.

            Tym razem nie był sam zbyt długo. Już po upływie trzech dni do Londynu powrócił Lupin - tym razem na dobre. Mężczyzna po powrocie nie wyglądał na zbyt zdrowego, jednak eliksir dostarczony mu przez - znienawidzonego przez gospodarza domu przy Grimmauld Placu - profesora eliksirów z Hogwartu, spełnił zadanie i poprawił siły witalne jego organizmu. Niedługo potem, Snape dostarczył też przez prof. McGonagall eliksir mającą uśnieżyć ból podczas transformacji w wilkołaka i złagodzić skutki tego wydarzenia.

- Co tak właściwie robiłeś na ostatniej misji? - spytał Black Lupina dzień przed pełnią.
- Badałem nastroje wilkołaków.
- I jak wśród nich?
- Greyback zdominował ich, zbierają siły i szykują się do czynnego udziału po stronie Voldemorta, gdy ten tylko się ujawni. Tak długo jak żyje Dumbeldore nie mamy się czego obawiać, on w końcu przekona Knota do zmiany polityki ministerstwa.
- Chyba za bardzo wierzysz w naszego starego Albusa...

            Lupin spojrzał podejrzliwie na przyjaciela.

- Rozumiem, że jesteś rozgoryczony jego decyzjami co do ciebie, ale... czy nie powinieneś być mu bardziej... y wdzięczny?
- Jestem, ale nie należę też do fanatyków Albusa. Nie będę go ślepo popierał w każdym możliwym aspekcie.
- W sumie to zdrowe podejście.
- A pro po zdrowia - powiedział Syriusz z uśmiechem - może wypijemy coś na nie?
- Nie tym razem.

            Remus mimo początkowo stanowczej odmowy, dał się w końcu nakłonić i już po chwili razem spożywali wino malinowe, przywiezione przez wilkołaka z... skąd? Tego Syriusz nie potrafił sobie przypomnieć pod koniec libacji.

- Skąd to? - spytał przyjaciela, wskazując na butelkę po winie.
- No to taki trunek. Wino chyba - odparł tonem znawcy Remus.
- Nie pytam co, tylko skąd!
- No z Anglii.

            W tym momencie mężczyźni doszli do wniosku, że pora zakończyć te posiedzenie i udali się na zasłużony spoczynek, nawet się wcześniej nie myjąc - na takie błahostki przyjdzie czas rano.

            Rano istotnie zaczęli dzień od wizyt w łazience. Tego dnia nie mieli żadnych szczególnych planów, lecz lepiej nie przespać całego dnia, bo a nóż może śmierciożercy i ich przywódca się ujawnią i zacznie się walka na całego.

            Nic takiego nie wydarzyło się, jednak tego dnia. Śnieg jak leżał w Londynie do tej pory, tak dalej leżał. Mugole wciąż chodzili po mieście w wielkim pośpiechu i załatwiali swoje codzienne sprawunki i zadania. Czarodzieje dalej się ukrywali przez nie magicznymi osobami, w dodatku większość z nich dalej nie miała pojęcia o powrocie Lorda Voldemorta lub uwierzyła zapewnieniom Ministerstwa Magii.

            Syriusz musiał przyznać, że Knot stworzył całkiem sprawny aparat propagandy. Wszelcy krytycy ministerstwa byli od razu oskarżani o próbę przejęcia władzy w czarodziejskiej Wielkiej Brytanii poprzez zamach i spychani na margines życia polityczno- społecznego. Dodatkowo media będące po stronie Knota przeprowadzały ciągłą nagonkę na przeciwników ministra i jego administracji. Co bardziej wrażliwi czarodzieje i czarownice zamykali się w sobie i wyłączali z publicznej debaty na trudne dla reżimu Knota sprawy. Osoby, które do tej pory stawały w obronie Albusa Dumbledore zostały pozbawione głosu i ukazane jako ślepo wierzący w nieomylność "pomylonego starca". Najważniejszy świadek zdarzeń mogących zaszkodzić wizji magicznego świata jaką roztaczał "Prorok Codzienny" i reszta mediów pod czujnym okiem Knota, był codziennie - jak nie częściej - opisywany jako osoba niespełna rozumu, cierpiąca na manię bycia ciągle w centrum zdarzeń. Wyżywali się przy tym na Harry'm - bo o nim mowa - redaktorzy przy każdej możliwej okazji. Nikogo nie dziwiły już od jakiegoś czasu głupie komentarze pod nieprawdopodobnymi historiami, mówiące o tym, że "jest to historia godna Pottera i jego blizny". 

            Syriusz nie godził się z takim postawieniem spraw. Początkowo jak większość członków Zakonu Feniksa zrezygnował ze słuchania radia i kupowania czasopism, jednak pod wpływem "pomylonego starca" dał się przekonać, że dobrze wiedzieć co mówi o tobie wróg, bo wrogiem dla Zakonu było w tym momencie ministerstwo, mimo że powinno być naturalnym sojusznikiem. Nie zważywszy na to, przywódca konspiracyjnej organizacji nigdy nie wypowiedział publicznie lub prywatnie takiego słowa na ministerstwo lub jego pojedynczych urzędników. Nie zmienia to faktu, że tak właśnie sprawę spostrzegali członkowie tej organizacji.

            Coraz częściej pojawiały się głosy o potrzebie stworzenia własnego organu prasowego. Co niektórzy konspiratorzy wskazywali nawet Blacka jako osobę adekwatną do tego przedsięwzięcia. Sam zainteresowany jak narazie do tej pory milczał. Odpowiednim momentem na omówienie tej, nurtującej coraz większą liczbę "zakonników" kwestii  będzie najbliższe spotkanie Zakonu Feniksa.

            Dumbeldore poinformował przez swojego patronusa Syriusza i Remusa o posiedzeniu jeszcze tego dnia, późnym wieczorem. Wobec tego Black i Lunatyk zajęli się przygotowywaniem napoi. Jedzenie miała dostarczyć niezawodna w tych sprawach Molly Weasley. Szef nie podał tylko czy będzie to spotkanie całości czy może tylko pewnej grupy. W związku z tym Syriusz przyszykował przy stole w jadalni krzesła dla każdego członka Zakonu Feniksa.

            Około południa Molly dostarczyła pokarm do Londynu. Przyniosła pęk suszonej kiełbasy, sporo jajek, pieczeń z wieprzowiny, jakieś sałatki, kilka innych rodzajów mięs oraz dużą misę puddingu. Wyszła zaraz po przekazaniu jedzenia Remusowi.

            Niestety chwilę po tym Albus odwołał zebranie. Jeszcze dwadzieścia minut później przełożył je na pojutrze. Oznaczało to, że Lupin nie weźmie w nim udziału. Nie można było mieć wszystkiego, w związku z tym Remus nie rozpaczał. Postanowił zamknąć się gdzieś w jakimś nie używanym pokoju w rezydencji. Miał, jednak nie zbliżać się do Harodzioba, który zajmował znaczną część ostatniego piętra. Koniec końców wybrał sypialnię Regulusa - brata Syriusza - która znajdowała się obok pokoju ostatniego żyjącego Blacka.

            Wobec tego Syriusz sam przygotował jeszcze raz posiedzenie Zakonu na inny dzień. Pracował przy tym prawie cały ranek i część popołudnia, gdyż musiał też trochę odpocząć. W końcu długo zajmował się nie robieniem niczego, np. w Azkabanie, a teraz musiał sam szykować zebrania.

            Od 18 do Grimmauld Place 13 zaczęli schodzić się czarodzieje. Jako pierwszy pojawił się Moody, który miał wewnętrzną potrzebę sprawdzenia czy w domu nie ma czasem, przypadkiem żadnych czarnoksiężników. Kiedy to powiedział, Black tylko prychnął mówiąc, że wszystkie media wmawiają ludziom, że to właśnie on we własnej osobie jest tym najbardziej niebezpiecznym czarnoksiężnikiem na wolności, chociaż i w Azakabanie bardziej groźnego - wg nich - nie ma, a była chociażby jego kuzynka Belltriaks. Alastor zignorował ten wywód i swoje zrobił. Ostatecznie o godzinie 22, przy stole siedzieli już wszyscy, którzy mieli się tam znaleźć. Nie pojawili się zaledwie Snape, który miał być w tym czasie na zebraniu zwolenników Lorda Voldemorta oraz Tonks, Kingsley Shacklebolt mający być na służbie tej nocy jako aurorzy, a także Elfias Dog i dzieci Molly oraz Artura.

            Posiedzenia rozpoczął Albus. Wzniósł na początek puchar z winem i wypił za zdrowie gospodarza, za czym podążyli inni czarodzieje.

- Mamy w Hogwarcie małą rebelię przeciw naszej kochanej Dolores Umbridge - zaczął mówić - jak wiecie Harry i jego przyjaciele nie potrafią siedzieć zbyt długo bezczynnie, w czym jest podobny do Jamesa i jego paczki...

            W tym momencie Syriusz poczuł się mocno sprowokowany do ataku na przywódcę, ale z całych sił zmusił się by tego nie robić.

- ... na szczęście Syriusz nie zrobił nic głupiego - kontynuował starzec. - Wracając, jednak do tematu. Harry stworzył tajną organizację wewnątrzszkolną. Nazwali się Gwardia Dumbeldore, czyli mnie. Powiem wam w sekrecie, że pochlebia mi taka nazwa - zaśmiał się Dumbeldore - są dobrze zorganizowani i starają się zachować pełną konspirację. Niemniej uważam, że niedługo mogą wpaść. Dolores tworzy, a przynajmniej ma zamiar stworzyć specjalną brygadę mającą zwalczyć GD. Mam tylko nadzieję, że Harry nie dopuści do starć.

- Albusie, ależ czy na prawdę uważasz, że to może przybrać taki obrót sprawy? - spytała Emmelina Vance.
- Nie wykluczam i takiej możliwości, choć wierzę w zdrowy rozsądek Harry'ego i panny Granger.
- Powinniśmy zakazać im tego - powiedziała w swoim stylu Molly.
- Nie będziesz nic zakazywać - zaprotestował gwałtownie Syriusz - przynajmniej mojemu chrześniakowi - zakończył z naciskiem.

            Molly przybrała wojowniczy wyraz twarzy, w związku z czym cała reszta domyśliła się, że zaraz wybuchnie afera. Chcąc temu zapobiec Ted Tonks rzekł:

- Nie ma sensu im tego zabraniać - pod bacznym wzrokiem pani Weasley dodał - czy też ich do tego zachęcać Syriuszu. Jesteśmy daleko od nich i jak dobrze wiemy i tak nie zrobią tego o co ich poprosicie, jeśli będzie to sprzeczne z tym czego oni chcą w tej sprawie - końcówkę dodał pod piorunującym spojrzeniem Łapy.
- Zgadzam się - dodała Hestia Jones.
- Niemniej Albusie czy nie możesz jakoś zapobiec temu możliwemu wybuchowi buntu uczniów wobec ministerstwa? - spytała Artur.
- To bardzo zaszkodziłoby naszej sprawie - dodała Pomona Sprout.
- Wiem - odparł lakonicznie Albus - nie sądzę by czarny scenariusz się ziścił, ale bądźcie gotowi na mój nieoczekiwany wyjazd jak uda im się rozszyfrować GD.
- Jak to? - zdziwili się wszyscy obecni.
- Jeśli sprawa GD się wyda, to będę musiał to wziąć na siebie - odpowiedział spokojnie - inaczej wszystko zwali się na Harry'ego. On musi być w szkole, tylko tam będzie bezpieczny.

            Syriusz ostentacyjnie pozbył się powietrza na te słowa.

- Tak się składa, że przebywa wraz z nim śmierciożerca - zaczął swój protest - poza tym jest ta cała Umbridge. Oni szukają pretekstu żeby wywalić go ze szkoły i zamknąć w Azkabanie!
- Co też wygadujesz Syriuszu - ofukała go McGonagall.
- Nie możliwe - wtrącił pół-olbrzym Hagrid.
- Tak samo jak atak dementorów na dwoje nastolatków w centrum miasta?
- Wydaje mi się czasem - odpowiedziała Molly - że ty byś chciał żeby on był tu z tobą, zamiast w szkole.

            Te słowa musiały wywołać burzę. I tak też się stało. Zarówno ze strony Molly jak i Syriusza padały niewybredne argumenty, obraźliwe epitety i w końcu wulgaryzmy. Po jakimś czasie Albus uspokoił sytuację, a zwaśnione osoby usiadły i pozostały w milczeniu aż do końca spotkania, co nastąpiło dopiero nad ranem. Potem rozmowa toczyła się już tylko na temat zdrowia Artura, zaniechaniu prób wtargnięcia do Wydziału Tajemnic MM przez czarnoksiężników oraz ogólnych nastroi w społeczeństwie. Na sam koniec Andromeda Tonks zaproponowała to nad czym każdy z osobna się już zastanawiał.

- Czy nie moglibyśmy utworzyć niezależnej gazety?
- Z codzienną mógłby być problem - odparł Flitwick.
- Może chociaż czasopismo - podsunął Dung.
- Nie byłoby to proste, ale całkiem wykonalne - zauważył Artur.
- Miejsce mamy - dodała Vance, wskazując na dom rodziców Blacka - sprzęt by się ogarnęło w miarę szybko.
- Nie - zawyrokował Albus.

            Wszyscy zareagowali zdziwieniem na tę decyzję. Nikt nie miał pojęcia dlaczego dyrektor Hogwartu podjął taką decyzję.

- Dlaczego?
- Korneliusz dostanie wtedy argument żeby uznać nas za wichrzycieli porządku publicznego - wyjaśniał Albus - zarzuci sianie niepokoju i próbę sięgnięcia po władzę. Dopiero wtedy rozpęta się nagonka i polowanie na czarownice i czarodziei czytających, tworzących i sprzedających nasze pismo. Dlatego my pozostaniemy przy rozrzucaniu ulotek i innych małych karteczek informacyjnych. Mundungus dostarczył mi ostatnio odpowiednie plakaty - powiedział i wyjął plakat z wewnętrznej kieszeni czerwonego płaszcza.

            Malunek przedstawiał człowieka w czarnej pelerynie, z maską wyglądającą jak czaszka na twarzy. W jednej dłoni trzymał różdżkę, z której wypływał strumień zielonego światła w stronę czytelnika, a w drugiej nóż, którym machał we wszystkie strony. Na głowę naciągnięty miał kaptur, spod którego wystawała zgnilizna będąca wcześniej prawdopodobnie jego grzywką. Pod nim znajdował się duży czerwony napis "Oni wracają", a pod nim mniejszy czarny "Voldemort wrócił, musimy działać by zapobiec jego terrorowi!".

- Kto to rozwiesi?
- Ja - wychrypiał Syriusz.
- Wiesz, że to niemożliwe - zaprotestowała Molly.
- Ucisz się jędzo! - ryknął na nią Black.

            Pani Weasley wstała i skierowała broń na gospodarza zebrania. Miała minę zdradzającą determinację i pewność w tym co chce zrobić.

- Daj mi tylko powód - syknęła do Blacka.
- Jeden starczy? - zakpił z niej.

            Strumień fioletowego światła pomknął ku Syriuszowi, ale ten zgrabnie się uchylił. Skinął czubkiem różdżki i naprawił wazon, który stłukła klątwa Molly.

- Starczy - uspokoił się Dumbeldore.
- Niech to odwoła! - wykrzyknęła ruda matka wielu dzieci.
- Niech się nie wpycha tam, gdzie jej NIKT nie chce - odparował Łapa.
- Dbam tylko o dobro nasz...
- Swoje dobro! - przerwał jej ostro Black.

            Albus spojrzał na nich krytycznym wzrokiem. Uniósł dłoń, a żadne z nich już się nie odezwało. Ewidentnie mieli siebie dosyć.

- Syriuszu wiesz dobrze, że nie możesz jeszcze brać udziału w akcjach Zakonu - powiedział - dlatego proponuję żeby Emmelina wykonała te robotę - dodał, a wszyscy mu przytaknęli.
- Mamy rok 1995, a nasze władze dalej wybiera się jak w średniowieczu - Moody zaczął kolejny temat - nawet stary "wariat" taki jak ja, wie że coś tu jest nie tak. Jak zostać ministrem? Trudno to określić w jednym zdaniu. Sądzę, że musimy postulować o uproszczenie tego procesu tak aby było to zrozumiałe dla prostych czarodziejów.
- Nie jesteśmy stronnictwem politycznym - zaprotestował Deadulus.
- Tak - przytaknął mu Artur.

            W skutek braku poparcia dla pomysłu ex- aurora członkowie Zakonu szybko omówili ostatnią kwestię, tj. dyżurów przy wejściu do sali, w której przechowywano przepowiednię w ministerstwie. 

            Syriusz przysłuchiwał się temu na wpół przytomny. Nadal był wściekły na Molly i z wielką chęcią wymierzyłby jej karę za zbyt aroganckie zachowanie wobec niego.  Po spotkaniu i pożegnaniu gości, Black doszedł do wniosku, że chyba już nigdy nie zaakceptuje zachowania rudej jak cała jej rodzina, Molly.