Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 27 stycznia 2014

38. Inna droga?



Rozdział 38
Inna droga?

            Tonks wypełnił swoją obietnicę i odwiedzała swojego kuzyna w miarę możliwości. Poza tym musiała z pewnością z kimś porozmawiać o sytuacji zbiega, gdyż poza nią do Londynu wpadała z wizytą jej mama Andromeda - ulubiona krewna Blacka z lat młodości. Starsza Tonks zawsze przynosiła mu zakupy i wraz z przyprowadzanym przez siebie skrzatem robiła porządek w domu. Syriusz cieszył się, że ma wreszcie normalne towarzystwo. Poza nimi Remus nareszcie wrócił i mógł zamieszkać z Łapą na jakiś czas. Również to złożyło się na polepszenie nastroju i formy psychicznej Blacka.

            W pierwszym tygodniu grudnia Syriusz odebrał dziwny list. Treść listu wprawiła Syriusza w szok, a ten powiększył się jeszcze bardziej, kiedy zdał sobie sprawę, że został dostarczony nie przez sowę, a przez jakiś tropikalny okaz papugi. W samym liście znajdowało się tylko pytanie "gdzie mieszkasz?" i wieści zapewniające, że list pochodzi od Czarnego Maga, z nad morza Śródziemnego.

            Syriusz długo myślał nad tym czy list nie jest prowokacją ze strony śmierciożerców, a konkretniej Snape albo Petera. W końcu doszedł do wniosku, że lepsze ryzyko i śmierć w boju, niż ze starości i strachu w domu, gdzie jedynym towarzyszem był fanatyczny skrzat, we wszystkim posłuszny porterowi jego matki.

            Chwycił w dłoń pierwszy lepszy kawałek papieru i zamoczył pióro w atramencie. Zamachnął się i chciał coś napisać, lecz nie wiedział co. W ostatniej chwili zdecydował się zachować ostatnie pozory bezpieczeństwa. Nie wiedział jak napisać o swoim położeniu, tak by nikt nie domyślił się adresu, w razie gdyby ktoś nieupoważniony przechwycił list. Po kilku minutach naskrobał tylko "Jestem w domu moich rodziców. Londyn wita...". Zapakował list w kopertę przyniesioną przez ptaka. Napisał na niej "List zwrotny" i wysłał zwierzaka w podróż powrotną - dając mu wcześniej garść ziarna.

            Nie spodziewał się zbyt szybko ujrzeć kogokolwiek w pobliżu Grimmauld Place. Z nudów zajął się sprzątaniem ogromnego domu. Rezydencji tej, nie mógł by się powstydzić nawet mugolski książę - oczywiście gdyby wcześniej ją wysprzątał. Prace domowe zajęły Łapie dobre kilka godzin.

            Zgodnie z przewidywaniami, tego dnia nikt już Syriusza nie odwiedził. Wobec tego, znudzony i zmęczony sprzątaniem Black zasnął bardzo szybko. Obudził się dopiero kilkanaście minut przed południem następnego ranka.

            Ku zdziwieniu Syriusza z dołu domu, dobiegły go hałasy. Nie miał pojęcia kto może przesiadywać w kwaterze zakonu od samego rana. Ahmed nie wiedział jak dostać się wewnątrz domu, nawet gdyby zorientował się gdzie jest posiadłość rodu Blacków. Jeśli nie on, to musiała to być Andromeda.

            Ubrał się szybko w wytarte, czarne jeansy i wyświechtaną koszulę. Naciągnął na to szary płaszcz. W dłoń wziął różdżkę i wyszedł z pokoju. Ostrożnie schodząc po schodach nasłuchiwał kto może być w Kwaterze Głównej i w jakim pomieszczeniu obecnie przebywa.

            Już na schodach słyszał damski głos, bardzo piskliwy tego dnia. Bez wątpienia właścicielka głosu napastowała intruza. Kim on mógł być? Black tego nie wiedział - jeszcze. Zszedł ze schodów i usłyszał kolejny raz głos Tonks - bo to ona kłóciła sie z intruzem. 

- Kim jesteś? Pytam po raz ostatni do diaska!
- Spokojnie, odłóż różdżkę.
- Nigdy! - zaprotestowała ostro.

            Syriusz uznał, że musi zainterweniować.  Pobiegł najszybciej jak mógł do kłócących się. Już będąc w drzwiach mruknął "protego", było już za późno. Czerwony promień trafił Nimfadorę prosto w brzuch. Kobietę odrzuciło w tył, uderzyła plecami o ścianę i z głuchym łoskotem zjechała na podłogę, gdzie padła nieprzytomna.

- Nie musiałeś tego robić - syknął Black.

            Stał tuż obok wyczarowanej przez siebie tarczy.  Mógł się za nią szybko schować w razie gdyby Czarny Mag rzucił w niego urokiem. Ahmed stał niewzruszony. Różdżkę miał opuszczoną ku podłodze i patrzył spokojnie w stertę szmat i wystających z nich kończyn, którą była obecnie Tonks.

- Sam się na mnie rzuciła - powiedział sucho.
- Co to było? - spytał gospodarz, patrząc jak jego kuzynka wygląda dużo gorzej niż po zwykłym oszołamiaczu.
- Sadzę, że chciała mnie potraktować jakąś klątwą i gdy dostała moim urokiem koniec jej różdżki obrócił się w stronę niej. Nie wiem co chciała użyć, ale wyszło fascynujące połączenie.
- Możesz ją przywrócić do życia?
- Twoja tarcza mi przeszkadza - oznajmił Ahmed.

            Syriusz odwołał swój czar. Ahmed miał teraz swobodny dostęp do Tonks. Wycelował w nią swój magiczny przyrząd i mruknął jakieś słowa w języku nie znanym Łapie.  Tonks natychmiast zmieniła swój wygląd. Teraz nie różniła się niczym od każdej innej oszołomionej magicznie osoby. Wstała raptownie i rzuciła w araba zaklęciem rozbrajającym.  Ten uchylił się, a promień rozbił stojący za nim czajnik na gaz.
- Protego! - ryknął jeszcze raz gospodarz.

            Tonks patrzyła na niego zdziwiona, nie pamiętała bowiem żeby jej kuzynek był tu przedtem. Arab zerkał za okno i udawał, że bawi go widok mugoli zmierzających do swoich codziennych obowiązków. Z kolei Syriusz przyglądał sie teraz uważnie muzułmaninowi.

            Nie był to widok nadzwyczajny dla przeciętnego mieszkańca Londynu. W mugolskim mieście żyło bardzo wielu islamistów i tworzyli oni coraz liczniejsze dość zamknięte na obcych grupy. Mimo to w magicznej części Brytanii widok araba - do tego czarodzieja - był co najmniej dziwny. Ahmed nie różnił sie niczym od swoich mugolskich pobratymców. Na głowie miał tradycyjny strój szasziję o czerwonym kolorze. Resztę ciała zakrywała mu biała galabija. Włosy miał wciąż czarne, a oczy bystre i łatwo wprowadzające rozmówce w błąd.

- Kim on jest? - warknęła Tonks.
- To Ahmed, poznaliśmy go z Jamsem wiele lat temu.
- Z Jamsem? - zdziwiła się kobieta.
- No z nim, a z kim innym miałby być podczas wojny ze śmierciożercami? - wtrącił Czarny Mag.
- Nie wiedziałam, że mieliście wsparcie zza granicy.
- Bo nie mieliśmy.
- Negocjowaliśmy tylko.

            Syriusz odwołał zaklęcie tarczy i wyjaśnił sytuację w jakiej został oddelegowany na tereny arabskie, gdzie miał szukać wsparcie dla naszego ruchu oporu. Wyjaśnił jak misja okazała się nie do końca zrealizowana po myśli Albusa Dumbeldore. 

- Tylko co do ma wspólnego z dzisiaj?  - spytała Dora, po zakończeniu opowieści Syriusza.
- Spotkanie towarzyskie - zapewnił Ahmed.

            Policzki kobiety przybrały kolor pomidora, a jej twarz stała sie naburmuszona i okazywała oznaki furii.

- CZYŚ TY ZGŁUPIAŁ?!
- Nie - odparł Black.
- Myślę, że jednak tak! - wypaliła sfrustrowana - ściągasz tu obcego, nie wiemy komu powie, a ty chcesz wspominać? - warczała bełkotliwie.

            Syriusz dał się skonfundować argumentom kuzynki, mimo że ta wypowiedziała je nazbyt chaotycznie i zdecydowanie za bardzo agresywnie. 

- Pozwolę sobie wtrącić, że w pewnym stopniu współpracuję z profesorem... - milczenie, które zapadło przerwał Czarny Mag.
- a no jasne - wtrącił uradowany Syriusz.
- Jeśli mogę - zaprotestował Ahmed - Dumbledore współpracuje ze mną od dawna - spojrzał szarymi oczyma znacząco na Łapę, gdyż ten chciał znowu coś wtrącić - jak już mówił ci kuzyn pomogłem Zakonowi kilkanaście lat temu. Poznałem kilku z was, m.in. Blacka, Pottera, Meadows i kilku innych. Teraz mogę znów wam pomóc. Społeczność czarodziejów na całym świecie nie chce przyznać się do powrotu Voldemorta, a ja... - tu się zawahał - Syriusz nie powiedział ci, że lata temu, kiedy wszyscy uznawali go za zdrajcę tylko ja się temu sprzeciwiłem i powiedziałem prosto w twarz Albusowi, że jak jeszcze raz powtórzy przy mnie te brednie to będziemy się pojedynkować - zakończył z naciskiem.

            Ostatnia informacja zrobiła wrażenie na Tonks. Widać było, że nie spodziewała się, że ktoś z tak dalekiego i egzotycznego kraju mógł sprzeciwić się samemu przywódcy Zakonu.

- To dlaczego nie dołączysz do Zakonu Feniksa? - spytała Tonks.
- Bo uważają mnie za groźnego czarnoksiężnika - odpowiedział niedbale Ahmed - nie do końca słusznie, ale jednak...
- Żartujesz? - wtrąciła znów oburzona kobieta.
- Nie - odpowiedział Łapa w imieniu przyjaciela - podbił kiedyś pół arabskiego świata, należącego do czarodziejów.
- To już jest nie ważne - zapewnił Ahmed - teraz oddaje się innym działaniom choć również politycznym, ale też w pewny sposób społeczny.
- Możesz to opisać?- zaciekawił się Syriusz.

            Ahmed trochę się nadąsał, ale w końcu dał się namówić na rozmowę o tym, co dzieje się w innych magicznych państwach na świecie i swojej karierze w Maroku. Przekonały go do tego obietnica angielskiego śniadania i wina do popijania przekąsek.

- No to mów - zachęciła go Nimfadora, kiedy zaczęli jeść.

            Wcześniej kobieta przyniosła do kwatery głównej sporo sucharów, dżem wiśniowy domowej roboty swojej mamy, świeży chleb, paszteciki od pani Weasley, mięso drobiowe, wędliny, kilkanaście sztuk jajek i kilka innych.

- Słyszeliście o demokracji?
- Nie - odparła beznamiętnie Tonks.
- Coś kiedyś - powiedział Black - to wybory jak u nas na ministra magii?
- Niezupełnie. W demokracji ludzie wybierają swoich przedstawicieli do rządów lub nawet decydują o wszystkim w bezpośrednim głosowaniu.
- Ta pierwsza opcja jest jak z naszym ministrem - zauważyła Dora.
- Znowu niezupełnie, bo tam wybiera się przedstawicieli na np. 4 lata i potem znów są wybory. Tam jest też coś takiego, że wybiera się więcej niż tylko ministra, ale też i członków czegoś co mugole nazywają parlamentem. To tacy politycy, którzy kłócą się o kasę i próbują ustalić w między czasie jakieś sensowne prawa. Mugole uważają, że gdy odpowiedzialni są za to ludzie z różnych ugrupowań to nie dopuszczą do wyizolowania jakieś grupy społecznej.
- Ma to jakiś sens - potwierdził Black - ale po co nas o to pytasz?
- Instytut z Salem wespół z prodemokratycznym ministrem z USA wprowadzili w tamtym kraju magiczną demokrację. Utworzyli parlament, stronnictwa do niego startujące i jakoś tam sobie żyją.
- Co to za stronnictwa? - spytała Tonks.
- Różnią się od siebie programem wyborczym, ideologią i różnymi takimi bzdetami. Niektóre są konserwatywne, inne chcą zmieniać życie magicznej społeczności, a jeszcze inne mają dziwne postulaty.
- Ciekawe jakby to wyglądało u nas? - zastanowiła się Nimfadora.
- Prosto. Frakcja śmierciożerców i zakonników. Jedni kłócą się z drugimi na ogólnym zebraniu o to czy polować na mugoli czy nie - zironizował Black i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Pewnie byłyby i inne - zapewnił muzułmanin - nasz minister chce wprowadzić coś podobnego. Poza tym przymierzają się do tego Polska, Niemcy, Szwajcaria, Kanada, Nowa Gwinea, Tadżykistan i czarodzieje ze Skandynawii.
- Magiczna rewolucja - zauważył Black.
- Pewnie tak - odrzekł Ahmed - nie mniej nasz minister ma problemy. Walczy ze sporym niezadowoleniem czarodziejów, więc chce zrzucić winę za swoje nowe dekrety na reprezentantów społeczności.
- A ty chcesz to wykorzystać dla własnych celów - skwitował Łapa.
- Jesteś bardzo przenikliwy - komplementował go gość z innego kontynentu - tworzę już swój blok polityczny. Minister zapowiedział głosowanie na 8 stycznia. Jeśli zdobyłbym odpowiednią ilość miejsc w tym całym parlamencie to nieważne czy to był fejk czy prawdziwa chęć zmian, obalę ministra i przejmę władzę.
- Ty na prawdę jesteś czarnoksiężnikiem - przeraziła się Tonks, a jej włosy zmieniły barwę na ciemnoczerwone z jasnego blond.
- Podłe stereotypy.
- No, a nie jesteś nim może? Chcesz obalić ministra!
- Legalnie i bez przemocy - wyjaśnił obcokrajowiec - niewybaczalnych zaklęć nie używam.
- Ja cię kojarzę - Tonks doszła do wniosku - ty jesteś Czarnym Magiem, postrachem arabów.
- Manipulacja mediów i osób mi nie przychylnych.

            Na takich rozmowach schodziły im długie rozmowy w ciągu kilku kolejnych dni, aż w końcu po tygodniu Ahmed opuścił Wyspy Brytyjskie i powrócił do swojej ojczyzny, żeby pokierować tam decydującą fazą kampanii wyborczej do 20 osobowego parlamentu marokańskiego świata magów.

            Syriusz żył w pewnym ożywieniu, aż wreszcie został znów sam. Pozostały mu tylko nieregularne wizyty siostry swojej kuzynki, ponieważ tak naprawdę to Andromeda, a nie Nimfadora była siostrą jego matki. Raz czy dwa wpadł też Remus, a Zakon nie spotykał się w pełnym składzie. Tydzień przed wigilią świąt Bożego Narodzenia odbyło się ostatnie spotkanie.

            Brało w nim udział nie wielu członków. Obecni byli tylko Moody, Black, Mundungus, Kingsley, Tonks, Hestia Jones i Molly Weasley. Rozmawiali tam o bieżących wydarzeniach i braku zdecydowanych działań Voldemorta. Syriusz poruszył też temat dążeń do demokracji sporej liczby europejskich czarodziejów. Moody zadecydował, że trzeba będzie się temu przyjrzeć.  Do celów tej misji oddelegowana została Hestia.

            Po spotkaniu Łapa został znów sam. Miał otrzymywać raporty od Hestii i przekazywać je dyrektorowi Hogwartu oraz uporządkować dokumenty Zakonu Feniksa. Sama nudna robota papierkowa. Co gorsza święta miał spędzić całkiem samotnie. To ostanie okazało się nieprawdziwe w skutek nieprzewidzianego wydarzenia w ministerstwie, które przypadkiem ujrzał podczas snu pewien młody Gryfon...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz