Rozdział
33
Ochłodzenie i uświadomienie
- Harry!- Pan Weasley podszedł do niego szybkim krokiem i
uścisnął prawicę na przywitanie. - Jak dobrze cię widzieć!
Ponad jego ramieniem zobaczyli jak Bill, z długimi włosami ściągniętymi z tyłu w kucyk, pospiesznie zbiera pozostawione na stole pergaminy.
- Jak tam podróż, Harry?! - zawołał Bill, próbując zebrać tuzin zwojów naraz. - Mam nadzieję, że Szalonooki nie kazał wam lecieć przez Grenlandię?
- Próbował - odpowiedziała Tonks, podchodząc do stołu, by pomóc Billowi, i natychmiast przewracając świecę na ostatni pergamin. - Ojej... przepraszam...
- Zdarza się, moja kochana - powiedziała pani Weasley i szybko machnęła różdżką, żeby usunąć wosk.
W krótkim rozbłysku światła z różdżki Harry zdążył dostrzec na pergaminie coś, co przypominało plan jakiegoś budynku. Bill wyciągnął różdżkę, mruknął: „Evanesco!” i wszystkie zwoje znikły.
- Siadaj, Harry - powiedział Syriusz. - Poznałeś już Mundungusa, prawda?
- Ktoś coś mówił? - zapytał Mundungus sennym głosem. - Zgadzam
się z Syriuszem...
Uniósł brudną rękę, jakby głosował, a jego załzawione, nabiegłe krwią oczy wpatrywały się tępo w przestrzeń. Ginny zachichotała.
Uniósł brudną rękę, jakby głosował, a jego załzawione, nabiegłe krwią oczy wpatrywały się tępo w przestrzeń. Ginny zachichotała.
- Dung, zebranie już się skończyło - powiedział Syriusz, kiedy wszyscy usiedli przy stole. - Przybył Harry.
- Taa? - wymamrotał Mundungus, łypiąc smętnie na Harry’ego spoza rozczochranych, brudnych włosów. - Ożeż ty karol... rzeczywiście, on tu jest... W porząsiu, ’Arry?
- Tak jest - odrzekł Harry.
Syriusz
myślał co może powiedzieć Potterowi, a co jest tematem tabu dla młodego
czarodzieja. Chciał wyznać mu całą prawdę i tylko prawdę, ale wiedziałem
że w związku z tym czeka go awantura z
Molly Weasley w roli głównej. Po dłuższym namyśle dobrał sobie argumenty, które
powinny wystarczyć na Molly i uznał co jest na tyle stosowne by powiedzieć o
tym Harry'emu.
Kiedy się
ocknął ciężkie noże same kroiły mięso i jarzyny pod czujnym okiem pana Weasley,
podczas gdy pani Weasley mieszała w kotle nad paleniskiem, a reszta rozkładała
talerze, puchary i sztućce, i wyjmowała jedzenie ze spiżarni. Syriusz zauważył, że został przy stole tylko
z Mundungusem i Potterem.
Harry
rozmawiał z przemytnikiem, a w tym czasie na kolana Blacka wskoczył rudy kot
Hermiony - Krzywołap. Mężczyzna podrapał go machinalnie za uszami, co sprawiło
zwierzakowi wielką przyjemność.
- Wakacje miałeś udane? -
spytał chrześniaka.
- Nie, były okropne.
- Nie, były okropne.
Przez twarz Syriusza przemknął po raz pierwszy cień uśmiechu.
- Osobiście nie bardzo rozumiem, na co się tak uskarżasz.
- Co?! - zapytał Harry z niedowierzaniem.
- Ja tam bym się cieszył z ataku dementora. Taka śmiertelna walka o duszę to przecież znakomity sposób na monotonię. Patrzysz na to wyłącznie ze złej strony, a przecież w końcu mogłeś sobie wyjść z domu, pochodzić, rozprostować nogi, powalczyć... A ja nie mogłem ruszyć się z domu przez cały miesiąc - zakończył z goryczą w głosie.
- Dlaczego? - zapytał Harry, marszcząc czoło.
- Bo Ministerstwo Magii wciąż mnie ściga, a Voldemort już wie, że jestem animagiem, Glizdogon na pewno mu powiedział, więc nie mogłem zamieniać się w psa. Niewiele mogę zrobić dla Zakonu Feniksa... W każdym razie tak uważa Dumbledore - ostatnie słowo wymówił z pewną pogardą.
- Ale przynajmniej wiedziałeś, co się dzieje.
- No tak - przyznał Syriusz, ale w jego głosie zabrzmiał sarkazm. - Przecież wysłuchiwałem raportów Snape’a... Tak, i złośliwych aluzji, że on wciąż ryzykuje życie, a ja siedzę sobie tutaj i popijam herbatkę... Jego pytań, jak mi tam idzie sprzątanie...
- Jakie sprzątanie? - spytał zaskoczony Harry.
- Z tego domu trzeba zrobić w miarę ludzką siedzibę - rzekł Syriusz, zamaszystym gestem wskazując na odrażającą kuchnię. - Od dziesięciu lat, czyli od śmierci mojej kochanej mamuśki, nikt tu nie mieszkał, jeśli nie liczyć jej starego skrzata domowego, a on się zbiesił, od dawna przestał sprzątać...
- Syriuszu - zagadnął go nagle Mundungus, który sprawiał wrażenie, jakby go ta rozmowa w ogóle nie obchodziła, za to poddawał szczegółowym oględzinom pusty puchar. - To czyste srebro?
- Tak - odrzekł Syriusz, rzuciwszy z daleka spojrzenie na puchar. - Autentyczny, piętnastowieczny, ręcznie kuty przez gobliny puchar z czystego srebra, z herbem rodu Blacków.
- Herb dałoby radę usunąć - mruknął Mundungus, polerując puchar brudnym rękawem.
- No tak - przyznał Syriusz, ale w jego głosie zabrzmiał sarkazm. - Przecież wysłuchiwałem raportów Snape’a... Tak, i złośliwych aluzji, że on wciąż ryzykuje życie, a ja siedzę sobie tutaj i popijam herbatkę... Jego pytań, jak mi tam idzie sprzątanie...
- Jakie sprzątanie? - spytał zaskoczony Harry.
- Z tego domu trzeba zrobić w miarę ludzką siedzibę - rzekł Syriusz, zamaszystym gestem wskazując na odrażającą kuchnię. - Od dziesięciu lat, czyli od śmierci mojej kochanej mamuśki, nikt tu nie mieszkał, jeśli nie liczyć jej starego skrzata domowego, a on się zbiesił, od dawna przestał sprzątać...
- Syriuszu - zagadnął go nagle Mundungus, który sprawiał wrażenie, jakby go ta rozmowa w ogóle nie obchodziła, za to poddawał szczegółowym oględzinom pusty puchar. - To czyste srebro?
- Tak - odrzekł Syriusz, rzuciwszy z daleka spojrzenie na puchar. - Autentyczny, piętnastowieczny, ręcznie kuty przez gobliny puchar z czystego srebra, z herbem rodu Blacków.
- Herb dałoby radę usunąć - mruknął Mundungus, polerując puchar brudnym rękawem.
Dalszą
rozmowę przerwały krzyki pani Weasley na bliźniaków. Pomiędzy jej krzykami
kolejne potrawy lądowały na stole.
- My tylko chcieliśmy to wszystko przyspieszyć! - zawołał Fred,
podbiegając i wyciągając nóż ze stołu. - Wybacz, stary - zwrócił się do
Syriusza - naprawdę nie chciałem... - Harry i
Syriusz zaśmiewali się głośno.
- Aha - zaczął Artur- miałem ci powiedzieć, że w tym biurku w
salonie chyba coś siedzi, bo całe się trzęsie i coś w nim chroboce- wyjaśnił
rudowłosy - Może to tylko bogin, ale uważam, że powinniśmy poprosić Alastora,
żeby rzucił na to okiem.
- Jak sobie życzysz - mruknął Syriusz obojętnym tonem.
- A w zasłonach roi się od bahanek - wtrąciła pani Weasley. - Może byśmy je jutro wyłapali...
- Z przyjemnością - odrzekł Syriusz z sarkazmem w głosie.
- Jak sobie życzysz - mruknął Syriusz obojętnym tonem.
- A w zasłonach roi się od bahanek - wtrąciła pani Weasley. - Może byśmy je jutro wyłapali...
- Z przyjemnością - odrzekł Syriusz z sarkazmem w głosie.
W między
czasie wszyscy usiedli już przy stole. Tonks zabawiała dziewczyny zmieniając
wygląd swojej twarzy. Bill, Lupin i
Artur dyskutowali zawzięcie o goblinach. Dung opowiadał jakąś zabawną
historyjkę ze swoich ciemnych interesów bliźniakom i Ronowi, za co został
skarcony przez strażniczkę moralności - Molly.
- Molly nie bardzo lubi Mundungusa - powiedział cicho Syriusz do
chrześniaka.
- Jakim cudem znalazł się w Zakonie?
- Jest pożyteczny. Zna wszystkich kanciarzy... czemu trudno się dziwić, bo sam jest jednym z nich. Ale jest też bardzo lojalny wobec Dumbledore’a, który kiedyś wyciągnął go z poważnych tarapatów. Opłaca się mieć kogoś takiego jak Dung, on się szybko dowiaduje o sprawach, do których my nie mamy dostępu. Ale Molly uważa, że zapraszanie go na kolację to już przesada. Nie może mu wybaczyć, że zszedł z warty, kiedy miał cię śledzić.
- Jakim cudem znalazł się w Zakonie?
- Jest pożyteczny. Zna wszystkich kanciarzy... czemu trudno się dziwić, bo sam jest jednym z nich. Ale jest też bardzo lojalny wobec Dumbledore’a, który kiedyś wyciągnął go z poważnych tarapatów. Opłaca się mieć kogoś takiego jak Dung, on się szybko dowiaduje o sprawach, do których my nie mamy dostępu. Ale Molly uważa, że zapraszanie go na kolację to już przesada. Nie może mu wybaczyć, że zszedł z warty, kiedy miał cię śledzić.
Kiedy
skończyli jeść pić Molly chciała natychmiastowo odesłać dzieci spać, ale
przeszkodził jej w tym Syriusz.
- Jeszcze nie, Moll. Wiesz Harry, trochę mnie zaskoczyłeś.
Myślałem, że jak tylko tu się znajdziesz, zaczniesz pytać o Voldemorta.
Atmosfera w
kuchni w jednej chwili zmieniła się na pełną napięcia i oczekiwania na wybuch
Molly. Jednocześnie wszyscy z sennych stali się ożywieni i gotowi do dyskusji.
- Pytałem! - odrzekł ze złością Harry. - Pytałem Rona i
Hermionę, ale mi powiedzieli, że my nie możemy należeć do Zakonu, więc...
- I mieli całkowitą rację - powiedziała, zgodnie z oczekiwaniami wszystkich, pani Weasley. - Jesteście za młodzi.
- I mieli całkowitą rację - powiedziała, zgodnie z oczekiwaniami wszystkich, pani Weasley. - Jesteście za młodzi.
- A od kiedy to trzeba należeć do Zakonu Feniksa, żeby zadawać
pytania? - odezwał się Syriusz. - Harry był przez miesiąc uwięziony w domu
mugoli. Ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło...
- No nie! - przerwał mu głośno George.
- A niby dlaczego tylko on ma prawo? - zapytał ze złością Fred.
- Przez cały miesiąc próbowaliśmy coś z was wycisnąć i guzik się dowiedzieliśmy! - zaperzył się George.
- „Jesteście za młodzi, nie należycie do Zakonu” - zapiał Fred głosem bardzo przypominającym głos jego matki. - A Harry nie jest nawet pełnoletni!
- To nie moja wina, że nie powiedziano wam, czym zajmuje się Zakon - rzekł spokojnie Syriusz. - To decyzja waszych rodziców. Natomiast Harry...
- Nie możesz sam decydować o tym, co jest dobre dla Harry’ego! - krzyknęła pani Weasley, a jej zwykle łagodna twarz zrobiła się groźna. - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o tym, co powiedział Dumbledore?
- A co konkretnie masz na myśli? - zapytał Syriusz uprzejmym tonem, w którym jednak czaiła się gotowość do walki.
- A to, żeby nie mówić Harry’emu więcej, niż musi wiedzieć - odpowiedziała pani Weasley, kładąc nacisk na ostatnich trzech słowach.
- No nie! - przerwał mu głośno George.
- A niby dlaczego tylko on ma prawo? - zapytał ze złością Fred.
- Przez cały miesiąc próbowaliśmy coś z was wycisnąć i guzik się dowiedzieliśmy! - zaperzył się George.
- „Jesteście za młodzi, nie należycie do Zakonu” - zapiał Fred głosem bardzo przypominającym głos jego matki. - A Harry nie jest nawet pełnoletni!
- To nie moja wina, że nie powiedziano wam, czym zajmuje się Zakon - rzekł spokojnie Syriusz. - To decyzja waszych rodziców. Natomiast Harry...
- Nie możesz sam decydować o tym, co jest dobre dla Harry’ego! - krzyknęła pani Weasley, a jej zwykle łagodna twarz zrobiła się groźna. - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o tym, co powiedział Dumbledore?
- A co konkretnie masz na myśli? - zapytał Syriusz uprzejmym tonem, w którym jednak czaiła się gotowość do walki.
- A to, żeby nie mówić Harry’emu więcej, niż musi wiedzieć - odpowiedziała pani Weasley, kładąc nacisk na ostatnich trzech słowach.
Wszyscy
zebrani obracali głowy od Syriusza do Molly. Myśląc intensywnie kto wyjdzie
zwycięsko z tej konfrontacji. Ginny klęczała pośród porozrzucanych korków od
piwa kremowego, słuchając tej wymiany zdań z lekko otwartymi ustami. Lupin
utkwił wzrok w Syriuszu.
- Wcale nie zamierzam powiedzieć mu więcej, niż musi wiedzieć,
Molly - rzekł Syriusz. - Pamiętaj jednak, że to on był świadkiem powrotu
Voldemorta. - I znowu na dźwięk tego nazwiska wszyscy się wzdrygnęli. - Ma
większe prawo...
- On nie jest członkiem Zakonu Feniksa! - zaperzyła się pani Weasley. - On ma zaledwie piętnaście lat i...
- ...i już zdążył dokonać więcej niż wielu członków Zakonu...
- Nikt nie przeczy, że wiele dokonał! Ale jest jeszcze dzieckiem!
- On nie jest członkiem Zakonu Feniksa! - zaperzyła się pani Weasley. - On ma zaledwie piętnaście lat i...
- ...i już zdążył dokonać więcej niż wielu członków Zakonu...
- Nikt nie przeczy, że wiele dokonał! Ale jest jeszcze dzieckiem!
- Nie jest dzieckiem! - przerwał jej niecierpliwie Syriusz.
- Ale jeszcze nie jest dorosły! - krzyknęła pani Weasley, a policzki jej pociemniały. - Syriuszu, to nie jest James!
- Dzięki ci, Molly, ale tak się składa, że doskonale wiem, kim on jest - rzekł chłodno Syriusz.
- Wcale nie jestem pewna! Czasami mówisz o nim w taki sposób, jakbyś myślał, że wrócił twój najlepszy przyjaciel!
- A co w tym złego? - zapytał Harry.
- Złego? Rzecz w tym, Harry, że ty nie jesteś swoim ojcem, choćbyś nie wiem jak był do niego podobny! - odpowiedziała pani Weasley, wciąż świdrując spojrzeniem Syriusza. - Chodzisz wciąż do szkoły, i dorośli, którzy są za ciebie odpowiedzialni, powinni o tym pamiętać!
- A więc uważasz, że jestem nieodpowiedzialnym ojcem chrzestnym, tak? - zapytał Syriusz, podnosząc głos.
- Uważam, że zawsze robisz wszystko trochę za szybko, Syriuszu, i właśnie dlatego Dumbledore wciąż ci przypomina, żebyś siedział w domu i...
- Może byś nie mieszała do tego poleceń, jakie otrzymałem od Dumbledore’a, dobrze?
- Arturze! - Pani Weasley spojrzała ostro na męża. - Arturze, może byś mnie poparł, co?
- Ale jeszcze nie jest dorosły! - krzyknęła pani Weasley, a policzki jej pociemniały. - Syriuszu, to nie jest James!
- Dzięki ci, Molly, ale tak się składa, że doskonale wiem, kim on jest - rzekł chłodno Syriusz.
- Wcale nie jestem pewna! Czasami mówisz o nim w taki sposób, jakbyś myślał, że wrócił twój najlepszy przyjaciel!
- A co w tym złego? - zapytał Harry.
- Złego? Rzecz w tym, Harry, że ty nie jesteś swoim ojcem, choćbyś nie wiem jak był do niego podobny! - odpowiedziała pani Weasley, wciąż świdrując spojrzeniem Syriusza. - Chodzisz wciąż do szkoły, i dorośli, którzy są za ciebie odpowiedzialni, powinni o tym pamiętać!
- A więc uważasz, że jestem nieodpowiedzialnym ojcem chrzestnym, tak? - zapytał Syriusz, podnosząc głos.
- Uważam, że zawsze robisz wszystko trochę za szybko, Syriuszu, i właśnie dlatego Dumbledore wciąż ci przypomina, żebyś siedział w domu i...
- Może byś nie mieszała do tego poleceń, jakie otrzymałem od Dumbledore’a, dobrze?
- Arturze! - Pani Weasley spojrzała ostro na męża. - Arturze, może byś mnie poparł, co?
Artur nie
odpowiedział od razu, najpierw przetarł okulary, a potem dyplomatycznie namówił
Molly do powiedzenia chłopakowi chociaż części prawdy - w czym pomógł mu Remus.
- No cóż... - powiedziała pani Weasley, oddychając głęboko i
rozglądając się po wszystkich w poszukiwaniu poparcia - cóż... widzę, że jestem
w mniejszości. Powiem więc tylko jedno: Dumbledore musiał mieć uzasadnione
powody, kiedy mówił, że Harry nie powinien zbyt wiele wiedzieć, a w końcu komu
jak komu, ale jemu na pewno leży na sercu dobro Harry’ego...
- On nie jest twoim synem, Molly - powiedział cicho Syriusz.
- Ale jakby nim był! - krzyknęła pani Weasley. - Kogo ma poza mną?
- Mnie!
- Tak, ciebie - powiedziała drwiącym tonem pani Weasley. - Tylko że jak siedziałeś w Azkabanie, to nie bardzo mogłeś się nim zajmować, prawda?
Syriusz zaczął podnosić się z krzesła.
- Molly, nie jesteś jedyną osobą przy tym stole, która martwi się o Harry’ego - rzekł ostro Lupin. - Syriuszu, usiądź.
- On nie jest twoim synem, Molly - powiedział cicho Syriusz.
- Ale jakby nim był! - krzyknęła pani Weasley. - Kogo ma poza mną?
- Mnie!
- Tak, ciebie - powiedziała drwiącym tonem pani Weasley. - Tylko że jak siedziałeś w Azkabanie, to nie bardzo mogłeś się nim zajmować, prawda?
Syriusz zaczął podnosić się z krzesła.
- Molly, nie jesteś jedyną osobą przy tym stole, która martwi się o Harry’ego - rzekł ostro Lupin. - Syriuszu, usiądź.
Wargi pani Weasley drżały. Syriusz usiadł powoli, biały na twarzy.
- Sądzę, że sam Harry powinien się wypowiedzieć w tej sprawie -
ciągnął Lupin. - Ma już tyle lat, że może podejmować samodzielne decyzje.
- Chcę wiedzieć, co się dzieje - wypalił natychmiast Harry.
- Chcę wiedzieć, co się dzieje - wypalił natychmiast Harry.
Następnie
rozpętała się dyskusja ani Weasley z pozostałymi dzieciakami, które nie chciały
wbrew jej oczekiwaniom opuścić kuchni. Przekonało ją - do zmiany decyzji - dopiero
oświadczenie wybrańca, że powtórzy im wszystko czego się dowie. Wobec tego pani
Weasley odesłała tylko oburzoną Ginny.
- No dobrze, Harry... co chcesz wiedzieć? - przemówił Black,
kiedy Molly kłóciła się z jedyną córką wyprowadzając ją na górę..
- Gdzie jest Voldemort? Co robi? Próbowałem dowiedzieć się
czegoś z mugolskich wiadomości - dodał, nie zwracając uwagi na znaną mu już
reakcję na to nazwisko - ale nie znalazłem niczego, co by mogło świadczyć o
jego działalności... żadnych wzmianek o dziwnych śmierciach czy innych
wypadkach...
- Bo do żadnych podejrzanych śmierci jeszcze nie doszło - rzekł Syriusz - a przynajmniej my nic o tym nie wiemy... A wiemy już sporo.
- W każdym razie więcej, niż on się spodziewa - dodał Lupin.
- Przestał już zabijać? To do niego niepodobne - zdziwił się Harry.
- Bo do żadnych podejrzanych śmierci jeszcze nie doszło - rzekł Syriusz - a przynajmniej my nic o tym nie wiemy... A wiemy już sporo.
- W każdym razie więcej, niż on się spodziewa - dodał Lupin.
- Przestał już zabijać? To do niego niepodobne - zdziwił się Harry.
- Na razie nie chce zwracać na siebie uwagi - powiedział
Syriusz. - To by było dla niego zbyt niebezpieczne. Jego powrót nie odbył się
całkiem tak, jak to sobie zaplanował. Trochę mu nie wyszło.
- Albo raczej to ty pomieszałeś mu szyki, Harry - wtrącił Lupin, uśmiechając się z satysfakcją.
- Ja? - zdziwił się ponownie Harry.
- Ano ty, bo przecież miałeś umrzeć! - powiedział Syriusz. - O jego powrocie mieli wiedzieć tylko śmierciożercy. A ty znowu przeżyłeś i mogłeś zaświadczyć o tym, co się stało.
- A jak ty mu uciekłeś, to już wiedział, że o jego powrocie dowie się Dumbledore. To mu właśnie pomieszało szyki.
- W jaki sposób? - zapytał Harry.
- Chyba żartujesz! - żachnął się Bill. - Dumbledore jest jedyną osobą, której Sam-Wiesz-Kto zawsze się bał i dotąd boi!
- A dzięki tobie Dumbledore mógł zwołać członków Zakonu Feniksa już godzinę po powrocie Voldemorta - dodał Syriusz.
- Więc co ten Zakon właściwie robi? - zapytał Harry, patrząc po wszystkich.
- Robimy wszystko, by Voldemort nie zrealizował swoich planów - odpowiedział Syriusz.
- A skąd wiecie, jakie są jego plany?
- To Dumbledore na to wpadł - powiedział Lupin - a jak Dumbledore na coś wpadnie, to zwykle się okazuje, że ma rację.
- Więc co, według Dumbledore’a, planuje Voldemort?
- Przede wszystkim chce odbudować szeregi swoich zwolenników - odrzekł Syriusz. - Za dawnych dni dysponował całkiem pokaźną armią. Pod jego rozkazami było sporo czarownic i czarodziejów, których zmusił pogróżkami albo omamił czarami, jego wierni śmierciożercy, a poza tym najróżniejsze fantastyczne stworzenia spod ciemnej gwiazdy. Sam słyszałeś, jak mówił o olbrzymach, a nie tylko ich chce mieć w swoich szeregach. Na pewno nie będzie próbował opanować Ministerstwa Magii z garstką śmierciożerców.
- Więc wy staracie się przeszkodzić mu w zdobywaniu nowych sprzymierzeńców, tak?
- Robimy, co możemy - rzekł Lupin.
- Jak?
- Cóż, przede wszystkim próbujemy przekonać jak największą liczbę osób, że Sam-Wiesz-Kto powrócił. Chcemy obudzić ich czujność - powiedział Bill. - A okazało się, że to wcale nie jest takie proste.
- Dlaczego?
- Z powodu nastawienia ministerstwa - odpowiedziała Tonks. - Pamiętasz, Harry, jak się zachował Korneliusz Knot po powrocie Sam-Wiesz-Kogo? I do tej pory nie zmienił stanowiska. Uważa to za bzdurę wyssaną z palca.
- Ale dlaczego? Dlaczego jest taki głupi? Skoro Dumbledore...
- Utrafiłeś w sedno, Harry - powiedział pan Weasley z krzywym uśmieszkiem. - Dumbledore.
- Bo widzisz, Harry, Knot się go boi - dodała ponuro Tonks.
- Boi się Dumbledore’a?
- Boi się tego, do czego Dumbledore według niego zmierza - rzekł pan Weasley. - Knot jest przekonany, że Dumbledore spiskuje, by pozbawić go stanowiska. Myśli, że Dumbledore sam chce zostać ministrem magii.
- Ale przecież Dumbledore wcale nie chce...
- Albo raczej to ty pomieszałeś mu szyki, Harry - wtrącił Lupin, uśmiechając się z satysfakcją.
- Ja? - zdziwił się ponownie Harry.
- Ano ty, bo przecież miałeś umrzeć! - powiedział Syriusz. - O jego powrocie mieli wiedzieć tylko śmierciożercy. A ty znowu przeżyłeś i mogłeś zaświadczyć o tym, co się stało.
- A jak ty mu uciekłeś, to już wiedział, że o jego powrocie dowie się Dumbledore. To mu właśnie pomieszało szyki.
- W jaki sposób? - zapytał Harry.
- Chyba żartujesz! - żachnął się Bill. - Dumbledore jest jedyną osobą, której Sam-Wiesz-Kto zawsze się bał i dotąd boi!
- A dzięki tobie Dumbledore mógł zwołać członków Zakonu Feniksa już godzinę po powrocie Voldemorta - dodał Syriusz.
- Więc co ten Zakon właściwie robi? - zapytał Harry, patrząc po wszystkich.
- Robimy wszystko, by Voldemort nie zrealizował swoich planów - odpowiedział Syriusz.
- A skąd wiecie, jakie są jego plany?
- To Dumbledore na to wpadł - powiedział Lupin - a jak Dumbledore na coś wpadnie, to zwykle się okazuje, że ma rację.
- Więc co, według Dumbledore’a, planuje Voldemort?
- Przede wszystkim chce odbudować szeregi swoich zwolenników - odrzekł Syriusz. - Za dawnych dni dysponował całkiem pokaźną armią. Pod jego rozkazami było sporo czarownic i czarodziejów, których zmusił pogróżkami albo omamił czarami, jego wierni śmierciożercy, a poza tym najróżniejsze fantastyczne stworzenia spod ciemnej gwiazdy. Sam słyszałeś, jak mówił o olbrzymach, a nie tylko ich chce mieć w swoich szeregach. Na pewno nie będzie próbował opanować Ministerstwa Magii z garstką śmierciożerców.
- Więc wy staracie się przeszkodzić mu w zdobywaniu nowych sprzymierzeńców, tak?
- Robimy, co możemy - rzekł Lupin.
- Jak?
- Cóż, przede wszystkim próbujemy przekonać jak największą liczbę osób, że Sam-Wiesz-Kto powrócił. Chcemy obudzić ich czujność - powiedział Bill. - A okazało się, że to wcale nie jest takie proste.
- Dlaczego?
- Z powodu nastawienia ministerstwa - odpowiedziała Tonks. - Pamiętasz, Harry, jak się zachował Korneliusz Knot po powrocie Sam-Wiesz-Kogo? I do tej pory nie zmienił stanowiska. Uważa to za bzdurę wyssaną z palca.
- Ale dlaczego? Dlaczego jest taki głupi? Skoro Dumbledore...
- Utrafiłeś w sedno, Harry - powiedział pan Weasley z krzywym uśmieszkiem. - Dumbledore.
- Bo widzisz, Harry, Knot się go boi - dodała ponuro Tonks.
- Boi się Dumbledore’a?
- Boi się tego, do czego Dumbledore według niego zmierza - rzekł pan Weasley. - Knot jest przekonany, że Dumbledore spiskuje, by pozbawić go stanowiska. Myśli, że Dumbledore sam chce zostać ministrem magii.
- Ale przecież Dumbledore wcale nie chce...
- Oczywiście, że nie - zgodził się pan Weasley - ale pamiętaj,
że Knot żyję tak trochę we własnym świecie.
- W głębi ducha Knot dobrze wie, że Dumbledore jest mądrzejszym
i potężniejszym czarodziejem od niego i na początku swojego urzędowania często
prosił go o pomoc i radę - rzekł Lupin. - Ale tak bardzo polubił władzę, że
teraz już nie chce niczyich rad. Udało mu się przekonać samego siebie, że jest
najmądrzejszy, a Dumbledore tylko robi dużo hałasu o byle co.
- Jak mogło mu coś takiego przyjść do głowy? - oburzył się Harry. - I co, pewnie uważa, że Dumbledore to wszystko wymyślił? Że JA to wymyśliłem, tak?
- Rzecz w tym, że uwierzenie w powrót Voldemorta oznaczałoby dla ministerstwa stanięcie twarzą w twarz z problemami, z jakimi nie musiało się borykać od blisko czternastu lat - powiedział z goryczą Syriusz. - Knot po prostu się boi, że nie dałby sobie z tym rady. O wiele wygodniej jest mu wierzyć, że Dumbledore to wszystko wymyślił, żeby go pozbawić władzy.
- Teraz już chyba rozumiesz, na czym polega problem - rzekł Lupin. - W sytuacji, gdy ministerstwo utrzymuje, że nie ma co się obawiać Voldemorta, bardzo trudno jest przekonać ludzi o jego powrocie, zwłaszcza że oni sami też wolą w to nie wierzyć. Co więcej, ministerstwo wywiera silny nacisk na „Proroka Codziennego”, żeby przemilczać wszystkie, jak to w ministerstwie nazywają, „szkodliwe pogłoski”, wychodzące od Dumbledore’a, więc większość społeczności czarodziejów nie ma pojęcia, co się właściwie dzieje, przez co stają się łatwym celem śmierciożerców, gdy ci użyją Zaklęcia Imperius.
- Ale wy chyba mówicie ludziom, co się dzieje, prawda? - zapytał Harry, spoglądając kolejno na pana Weasleya, Syriusza, Billa, Mundungusa, Lupina i Tonks. - Informujecie ich, że Voldemort naprawdę powrócił?
- Jak mogło mu coś takiego przyjść do głowy? - oburzył się Harry. - I co, pewnie uważa, że Dumbledore to wszystko wymyślił? Że JA to wymyśliłem, tak?
- Rzecz w tym, że uwierzenie w powrót Voldemorta oznaczałoby dla ministerstwa stanięcie twarzą w twarz z problemami, z jakimi nie musiało się borykać od blisko czternastu lat - powiedział z goryczą Syriusz. - Knot po prostu się boi, że nie dałby sobie z tym rady. O wiele wygodniej jest mu wierzyć, że Dumbledore to wszystko wymyślił, żeby go pozbawić władzy.
- Teraz już chyba rozumiesz, na czym polega problem - rzekł Lupin. - W sytuacji, gdy ministerstwo utrzymuje, że nie ma co się obawiać Voldemorta, bardzo trudno jest przekonać ludzi o jego powrocie, zwłaszcza że oni sami też wolą w to nie wierzyć. Co więcej, ministerstwo wywiera silny nacisk na „Proroka Codziennego”, żeby przemilczać wszystkie, jak to w ministerstwie nazywają, „szkodliwe pogłoski”, wychodzące od Dumbledore’a, więc większość społeczności czarodziejów nie ma pojęcia, co się właściwie dzieje, przez co stają się łatwym celem śmierciożerców, gdy ci użyją Zaklęcia Imperius.
- Ale wy chyba mówicie ludziom, co się dzieje, prawda? - zapytał Harry, spoglądając kolejno na pana Weasleya, Syriusza, Billa, Mundungusa, Lupina i Tonks. - Informujecie ich, że Voldemort naprawdę powrócił?
Nikt nie odpowiedział
na to od razu, zamiast tego próbowali się uśmiechnąć, co nie bardzo im wyszło.
- Sam pomyśl, Harry - odezwał się Syriusz. - Skoro wszyscy
uważają mnie za masowego mordercę, za którego głowę ministerstwo wyznaczyło
nagrodę w wysokości dziesięciu tysięcy galeonów, to czy mogę sobie chodzić po
ulicach i rozdawać ulotki?
- Mnie też nikt z ochotą nie zaprasza na herbatki i kolacje - powiedział Lupin. - Bo kto by chciał gościć w swym domu wilkołaka?
- Tonks i Artur straciliby pracę, gdyby zaczęli głośno przekonywać ludzi - dodał Syriusz - a przecież musimy mieć szpiegów w ministerstwie, bo niewątpliwie Voldemort już ma tam swoich.
- Mimo wszystko udało się nam już przekonać kilka osób - rzekł pan Weasley. - Tonks, na przykład, była ostatnim razem za młoda, żeby ją przyjąć do Zakonu, a na aurorach bardzo nam zależy... Kingsley Shacklebolt też jest cennym nabytkiem. Kieruje pościgiem za Syriuszem, więc łatwo mu przekonać tych z ministerstwa, że Black jest teraz w Tybecie.
- Ale jeśli nikt z was nie rozpowszechnia informacji o powrocie Voldemorta... - zaczął Harry.
- A kto powiedział, że nikt z nas tego nie robi? - zapytał Syriusz. - A jak myślisz, dlaczego Dumbledore jest w takich opałach?
- To znaczy?
- Mnie też nikt z ochotą nie zaprasza na herbatki i kolacje - powiedział Lupin. - Bo kto by chciał gościć w swym domu wilkołaka?
- Tonks i Artur straciliby pracę, gdyby zaczęli głośno przekonywać ludzi - dodał Syriusz - a przecież musimy mieć szpiegów w ministerstwie, bo niewątpliwie Voldemort już ma tam swoich.
- Mimo wszystko udało się nam już przekonać kilka osób - rzekł pan Weasley. - Tonks, na przykład, była ostatnim razem za młoda, żeby ją przyjąć do Zakonu, a na aurorach bardzo nam zależy... Kingsley Shacklebolt też jest cennym nabytkiem. Kieruje pościgiem za Syriuszem, więc łatwo mu przekonać tych z ministerstwa, że Black jest teraz w Tybecie.
- Ale jeśli nikt z was nie rozpowszechnia informacji o powrocie Voldemorta... - zaczął Harry.
- A kto powiedział, że nikt z nas tego nie robi? - zapytał Syriusz. - A jak myślisz, dlaczego Dumbledore jest w takich opałach?
- To znaczy?
- Próbują go zdyskredytować - odpowiedział Lupin. - Nie czytałeś „Proroka Codziennego” w ubiegłym tygodniu? Napisali, że poniósł klęskę w głosowaniu na przewodniczącego Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów, bo się starzeje i traci kontrolę, ale my dobrze wiemy, jak było: przeciwko niemu głosowali czarodzieje z naszego ministerstwa, po tym, jak wygłosił mowę, w której oznajmił o powrocie Voldemorta. Pozbawili go godności Wielkiego Maga Wizengamotu, czyli Sądu Najwyższego Czarodziejów, i już mówią, że trzeba mu odebrać Order Merlina Pierwszej Klasy.
- A Dumbledore mówi, że ma to w nosie, że zależy mu tylko na tym, by go nie wyrzucili z talii kart sprzedawanych z czekoladowymi żabami - wtrącił Bill, szczerząc zęby.
- Nie pora na żarty - stwierdził krótko pan Weasley. - Jeśli
będzie dalej przeciwstawiał się ministerstwu, może skończyć w Azkabanie, a to
już by była prawdziwa klęska. Dopóki Sam-Wiesz-Kto wie, że Dumbledore wciąż
działa i zna jego plany, będzie ostrożny, przynajmniej na razie. A jak
Dumbledore’a zabraknie... no, to Sam-Wiesz-Kto będzie miał drogę wolną.
- Ale jeśli Voldemort będzie próbował zwerbować więcej śmierciożerców, to przecież szybko się rozejdzie, że on jednak powrócił, prawda? - zapytał Harry z nadzieją.
- Nie wyobrażaj sobie, Harry, że Voldemort chodzi po domach i wali do wejściowych drzwi - rzekł Syriusz. - On ludzi wciąga podstępem, oszukuje, rzuca na nich uroki i szantażuje. Jest mistrzem działania z ukrycia. Zresztą werbowanie zwolenników to nie jedyne jego zajęcie, ma również inne plany, które może po cichu wprowadzić w życie, i na tym się obecnie skupia.
- To znaczy? - zapytał szybko Harry.
Wydawało mu się, że Syriusz i Lupin wymienili bardzo szybkie spojrzenia, zanim Syriusz odpowiedział:
- Bardzo mu zależy na czymś, co może tylko wykraść. - A kiedy Harry nadal miał minę człowieka, który nie wie, o co chodzi, dodał: - Coś w rodzaju broni. Coś, czego nie miał ostatnim razem.
- Wtedy, gdy miał władzę?
- Tak.
- Jaki rodzaj broni? Coś gorszego od Avada Kedavra?
- Już dosyć! - rozległ się od drzwi głos pani Weasley.
Harry nie zauważył jej powrotu. Ramiona skrzyżowała na piersi i wyglądała na rozsierdzoną.
- Macie zaraz iść spać. Wszyscy - dodała, spoglądając na Freda, George’a, Rona i Hermionę.
- Nie będziesz nami rządzić... - zaczął Fred.
- Zaraz zobaczysz - warknęła pani Weasley. Drżała lekko, patrząc na Syriusza. - Udzieliłeś Harry’emu mnóstwo informacji. Jeszcze parę i już mógłbyś go wprowadzić do Zakonu Feniksa.
- Dlaczego nie? - zapytał szybko Harry. - Chętnie! Chcę być członkiem, chcę walczyć...
- Nie.
Tym razem był to głos Lupina.
- Członkiem Zakonu może zostać tylko dorosły czarodziej. Taki, który ukończył szkołę - dodał, widząc, że Fred i George już otwierają usta. - Wiążą się z tym zagrożenia, o których żadne z was nie ma pojęcia... Syriuszu, myślę, że Molly ma rację. Dość już się dowiedział.
- Ale jeśli Voldemort będzie próbował zwerbować więcej śmierciożerców, to przecież szybko się rozejdzie, że on jednak powrócił, prawda? - zapytał Harry z nadzieją.
- Nie wyobrażaj sobie, Harry, że Voldemort chodzi po domach i wali do wejściowych drzwi - rzekł Syriusz. - On ludzi wciąga podstępem, oszukuje, rzuca na nich uroki i szantażuje. Jest mistrzem działania z ukrycia. Zresztą werbowanie zwolenników to nie jedyne jego zajęcie, ma również inne plany, które może po cichu wprowadzić w życie, i na tym się obecnie skupia.
- To znaczy? - zapytał szybko Harry.
Wydawało mu się, że Syriusz i Lupin wymienili bardzo szybkie spojrzenia, zanim Syriusz odpowiedział:
- Bardzo mu zależy na czymś, co może tylko wykraść. - A kiedy Harry nadal miał minę człowieka, który nie wie, o co chodzi, dodał: - Coś w rodzaju broni. Coś, czego nie miał ostatnim razem.
- Wtedy, gdy miał władzę?
- Tak.
- Jaki rodzaj broni? Coś gorszego od Avada Kedavra?
- Już dosyć! - rozległ się od drzwi głos pani Weasley.
Harry nie zauważył jej powrotu. Ramiona skrzyżowała na piersi i wyglądała na rozsierdzoną.
- Macie zaraz iść spać. Wszyscy - dodała, spoglądając na Freda, George’a, Rona i Hermionę.
- Nie będziesz nami rządzić... - zaczął Fred.
- Zaraz zobaczysz - warknęła pani Weasley. Drżała lekko, patrząc na Syriusza. - Udzieliłeś Harry’emu mnóstwo informacji. Jeszcze parę i już mógłbyś go wprowadzić do Zakonu Feniksa.
- Dlaczego nie? - zapytał szybko Harry. - Chętnie! Chcę być członkiem, chcę walczyć...
- Nie.
Tym razem był to głos Lupina.
- Członkiem Zakonu może zostać tylko dorosły czarodziej. Taki, który ukończył szkołę - dodał, widząc, że Fred i George już otwierają usta. - Wiążą się z tym zagrożenia, o których żadne z was nie ma pojęcia... Syriuszu, myślę, że Molly ma rację. Dość już się dowiedział.
Syriusz wzruszył nieznacznie ramionami, ale nie oponował. Pani Weasley skinęła władczo na swoich synów i Hermionę. Wstawali po kolei, a Harry, rad nierad, zrobił to samo.
Po
opuszczeniu pokoju przez dzieci znów zaczęła kłócić się z Syriuszem o to kto
chce lepiej dla Pottera. Kiedy tylko
zaczęła wszyscy poza Łapą opuścili pomieszczenie. Syriusz posłuchał przez
chwile wrzasków pani Weasley, po czym odwrócił się do niej plecami.
- NIE OWRACAJ SIĘ DO MNIE PLAECAMI!
Black nic
sobie nie robił z jej wrzasków, wyjął różdżkę, przetarł ją wierzchem dłoni i
schował w rękawie. Tak, ze tylko czubek wystawał z niego. Obrócił się, w myślach
wypowiedział "Silencio" i momentalnie pani Weasley nie potrafiła nic
powiedzieć, chociaż nadal poruszała zawzięcie ustami. Nim zorientowała się co
się stało, Syriusz opuścił pokój i pobiegł do swojej sypialni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz