Rozdział 30
Najazd
Był
lipcowy słoneczny dzień. Zwykli ludzie tłoczyli się
w środkach komunikacji miejskiej lub walczyli o najbardziej dogodne miejsce w
korku, w zatłoczonym londyńskim centrum. Ptaszki ćwierkały, a żaby rechotały jeszcze w
pobliżu domu przy Grimmauld Place.
Plac przed domami numer
11 i 13 zajmowała grupa rudych osób - w większości nastoletnich chłopaków.
Molly Weasley podchodziła właśnie do domu Syriusza i nagle ten - budynek -
wyłonił się z pomiędzy dwóch bliźniaczych. Zduszony okrzyk zachwytu wydobył się
z ust zgromadzonej młodzieży. Najmłodszej dziewczynie z wrażenia z rąk wypadła
ogromna walizka, którą trzymała - inni również trzymali bagaż jak do
przeprowadzki.
- Dobra, już się pozachwycaliście - wykrzyknęła Molly - wchodzimy, ktoś
już na nas czeka.
Gromada rudzielców
rządkiem zaczęła wchodzić do budynku za swoja matką. Molly była już na ganku,
kiedy zapukała do drzwi. Nie minęła jeszcze chwila, gdy te otworzyły się i
stanął w nich ktoś kogo nigdy by się nie spodziewali. Mimo, że matka wspominała
im kto jest gospodarzem w domu, nie spodziewali sie tego. Uważali to raczej za
kiepski żart.
Drzwi otworzył im
brunet, o długich do ramion i poskręcanych włosach. Bladej cerze i ewidentnie
wyniszczonym -po długim pobycie w więzieniu - organizmie. Był to Syriusz Black
we własnej osobie.
- Witajcie - przywitał się - wchodźcie - zaprosił ich gestem ręki.
- Ty jesteś... - powiedziała najmłodsza dziewczynka, wyraźnie przerażona.
- Syriusz Black - odpowiedział jej brat - we własnej osobie.
- Będziemy mieszkać z mordercom? - spytał jeden z dwóch wyglądając
identycznie bliźniaków.
- Niedoszłym - odpowiedział znów ten sam chłopak.
- A ty co taki obeznany Ron? - spytał drugi bliźniak.
- My się już znamy - odparł tamten od niechcenia - Cześć Syriusz!
- Pogadacie później - przerwała im matka - wchodzimy!
Nikt z nią nie
dyskutował. Rodzina Wesleyów wkroczyła do domu Blacka. Szybko przemieścili się
przez korytarz - za szybko. Jedno z dzieci przewróciło wieszak na parasole, po czym odsłoniły się zasłony na
pobliskiej ścianie i portret matki Syriusza rozpoczął tyradę. Uspokoiła się
dopiero po kilku minutach, gdy wszyscy goście byli w kuchni, a Syriuszowi udało
się w końcu zasłonić obraz.
Kuchnia była dużym
pomieszczeniem, a jej środek zajmował długi stół. Z pewnością mogłaby się przy
nim zmieścić cała rodzina Wesleyów. Pod ścianami znajdowały się tradycyjne
kuchenne meble w mahoniowym kolorze. Syriusz usiadł na szczycie stroju, a
Wesleyowie pozajmowali miejsca w pobliżu niego.
- Teraz możemy sobie wszystko powyjaśniać - przemówiła Molly.
- Może na początek przedstaw mi swoje dzieciaki - odezwał się Syriusz.
- Ach tak. To jest Ron jego już znasz - wskazała na rudę młodzieńca - a
to są Fred i George - pokazała na dwóch również rudych bliźniaków, którzy byli
niemal identyczni - to moja córka Ginny - wskazała na najmłodszą dziewczynę.
- Ginny - przerwał jej Syriusz - nie wiesz o tym, ale my się już
poznaliśmy.
- Kiedy? - spytała zszokowana dziewczyna.
- Później ci wytłumaczę.
- A to jest Hermiona Granger - wskazała na kasztanowo włosom dziewczynę -
nie jest moją córką, ale przyjaźni się z Ronem no i...
- Pomogła Harry'emu mnie uwolnić - przerwał jej Syriusz.
- Co? - zdziwiła się Molly - jak to ona i Harry?
- A no tak, może kiedyś wam opowiemy o tym - odpowiedział Black - ale bez
mojego chrześniaka nie zacznę opowiadać.
- No dobra skoro się już znamy wszyscy pora zabrać się do roboty -
stwierdziła pani Weasley - Bliźniacy dokończą sprzątanie holu i uważajcie na
ten cholerny portret. Dziewczyny pokój na prawo, Ron i ja na lewo - wydała
polecenia - Syriusz, a ty sam sobie znajdziesz coś do roboty czy ci w tym
pomóc?
- Pójdę się zabrać za swój pokój.
- Wspaniale, my nasze posprzątamy po obiedzie - oświadczyła Molly.
- Mamo... - jęknęły jej dzieci.
Pani Weasley nie
uznawała, jednak protestów i wkrótce musieli iść posprzątać. Wszyscy krzątali
sie żwawo, jeszcze pełni zapału do pracy. Nie natknęli się jeszcze na żadne
poważniejsze przeszkody. Mimo wszystko robota była uciążliwa i niesłychanie
męcząca. Dom nie był sprzątany od wielu lat, mieszkający tu w samotności skrzat
domowy zdziczał i przyjął wiele dziwnych obyczajów i poglądów swojej pani,
której portretowi wciąż służył. W związku z tym nie można było liczyć na
jakiekolwiek wsparcie z jego strony.
Kiedy w okolicach
godziny 14 zrobili sobie przerwę na obiad, wszyscy bez wyjątku byli zmęczeni i
pozbawieni entuzjazmu do walki z brudem. Molly uszykowała na obiad tłuczone
ziemniaki z sosem koperkowym i skrzydełkami z kurczaka, co bardzo zasmakowało Łapie.
- Mógłby mi ktoś wytłumaczyć dlaczego tak w ogóle przenieśliśmy się do
domu Syriusza? - spytał Ron, kiedy przełknął olbrzymi kęs mięsa.
- Nie gadaj z pełną buzią - skarciła go matka.
- Oj nasz biedny Ronuś zaraz się udławi - zakpił Fred.
- Zamknij się - warknął Ron.
- Jak sie odzywasz do brata? - zasyczała pani Weasley.
- To on zaczął - burknął młodszy brat.
- Wracając do twojego pytania - wtrącił sie Syriusz, który z rozbawieniem
przyglądał się tej sytuacji - zaoferowałem dom moich rodziców na kwaterę
główną, a że nikt poza tą szumowiną nie mieszkał to od ponad 10 lat to przyda
się pomoc w wysprzątaniu tego - dodał z goryczą.
- Kwaterę główną czego? - spytała Hermiona.
- Zakonu Feniksa - odrzekł Syriusz, nakładając sobie dokładkę skrzydełek
- wyborne danie Molly - pochwalił panią Weasley, wiedząc że ta zaraz skarci go
za zbyt duże ujawnianie informacji.
- To chyba nie jest normalny zakon? - dopytywała dziewczyna.
- No nie - odrzekł Black - ty myślisz o zakonie w mugolskim stylu.
Tymczasem my zajmujemy się walką ze śmierciożercami.
- Starczy tego - warknęła Molly.
- Ale mamo! - zaprotestowali bliźniacy.
- Powiedziałam starczy - odrzekła Molly - narazie nic więcej się nie
dowiecie. Chłopaki do roboty wracać. Dziewczyny posprzątać w kuchni. Syriuszu
pomożesz mi.
Ponownie wrócili do
nierównej walki z siłami kurzu, brudu i pajęczyn. Pod wieczór ich starania w
końcu zaczęły przynosić jakieś rezultaty.
Wieczorem wpadł do nich
pan Weasley i wspólnie z Syriuszem zastanawiał się ile dni zajmie im
doprowadzenie domu do stanu używalności. Jak narazie udało się okiełznać
parter, lecz z braku czasu nie przygotowali sobie pokoi na noc i będą musieli
spać w tych, które są już gotowe - z wyjątkiem Syriusza, który przygotował
sobie swój stary pokój.
Około 21 tymczasowi
domownicy zebrali się na kolację. Niespodziewanie dołączyła do nich Tonks,
która potrzebowała coś od Łapy. Po ogólnym przedstawieniu sie młodzieży Tonks i
vice wersa, kobieta zaprezentowała swoje specjalne zdolności. Była
metamorfomagiem, potrafiła swobodnie zmieniać swój wygląd wedle własnego
upodobania. Błyskawicznie zaczęła zabawiać dziewczyny za pomocą zmian swojej
twarzy i koloru włosów, które w jednej sekundzie były różowe, a za chwilę
stawały się koloru blond, by w końcu uzyskać zieloną barwę. Wszyscy zgodnie
uznali, że Nimfadora, bo tak na imię miała Tonks jest bardzo zabawną osobą i
powinna często ich odwiedzać.
- A wiecie, że jestem też kuzynką Syriusza - powiedziała, kiedy skończyli
spożywać potrawy przygotowane przez panią Weasley.
- Nie jesteście podobni - rzekł zaskoczony Ron.
- A skąd wiesz jak naturalnie wyglądała Tonks? - spytał Black.
- Ronuś inteligentny jak zwykle... - wtrącił George.
- Błyskotliwy niczym żuk... - dodał Fred.
- ...drapieżny jak panda...
- potężny jak borsuk...
- i tłusty jak włosy Snape - zakończył George, czym wywołał wielką salwę
śmiechu u wszystkich z wyjątkiem Rona.
Zaraz po tym pani
Weasley zakończyła kolacje i kazała młodzieży udać sie do pokoi, które zostały
już uprzątnięte. Poszła wraz z nimi wyczarować im materace i kołdry. Artur
Weasley, Syriusz i Tonks zostali chwilowo sami, gdyż Molly postanowiła urządzic
pogadanke swoim dzieciom.
- Jak to się stało, że dołączyłaś do zakonu? - spytał Artur.
- Przekonał mnie Moody - odpowiedziała Nimfadora - sporo mu zawdzięczam.
Pomógł mi zaliczyć przedmioty, które mogłam oblać jak kończyłam kurs na aurora.
- Jesteś aurorem? - zapytał ją kuzyn.
- Tak.
- Jak tak dalej pójdzie, to dorobimy sie siatki w ministerstwie -
ucieszył się Syriusz.
- Muszę cię rozczarować - odezwał się Artur - wiem od Emeliny i Elfiasa,
że jak narazie mało ludzi do nas dołączyło. Poza Tonks tylko moi Bill i
Charlie. Nadal jest nas zbyt mało.
Wynika to głównie z represji jakie zaczyna stosować wobec nas Knot i jego
ministerstwo. Pozbawił juz Albusa stanowiska w Wizengamocie. A to tylko początek,
teraz będzie starał się upokorzyć jego i każdego wiernego mu czarodzieja. Już
idą naciski na redakcję proroka. Wcześniej poza szmatławymi artykułami Rity
Skeeter zdarzały się tam wartościowe treści, teraz będzie to tylko i wyłącznie
pismo propagandowe. Nikt się mu nie sprzeciwi, bo będzie się bał represji.
Polityka Knota zmierza w bardzo złym kierunku. Na nasze nieszczęście wybory
będą dopiero za kilka lat, a do tego czasu śmierciożercy mogą stanąć się armią
liczniejszą niż aurorzy, a jeśli dodamy do tego magiczne stworzenia, które mogą
stanąć po ich stronie i niepewnych dementorów to sytuacja staje się drmatyczna.
- To prawda - odezwała się Tonks - minister będzie uważał, że nic się nie
dzieje dopóki nie zamordują mu połowy najbliższych współpracowników.
- Mam nadzieję, że zdecyduje się zalegalizować Zakon - powiedział z
goryczą pan Weasley.
- Nie byłbym tego taki pewien - wtrącił Black - przecież Knot uważa, że
działamy nie przeciw Voldemortowi, a
przeciw jemu i jego władzy absolutnej.
- Trzeba o tym pogadać jutro na zebraniu - skwitowała Tonks.
***
Następnego dnia od rana
dało sie wyczuć nastrój napięcia i oczekiwania na zbliżające się zebranie.
Członkowie Zakonu byli dziwnie rozkojarzeni i jakby nieobecni, a młodzi
Wesleyowie i Hermiona skwapliwie wykorzystali nadarzającą się sytuację by zmniejszyć
swój wkład w pracę porządkowe w kwaterze. Mimo tego - niezawodna w takich
sprawach - pani Weasley zrobiła im krótki wykład i rozporządziła kto czym ma
się zająć i w jakich godzinach.
Prace czyszcząco-
porządkowe posuwały się powoli, aczkolwiek naprzód. Rezultaty były widoczne
dopiero po wielu dniach, kiedy weszło się do pomieszczenia sprzątanego akurat
przez kogoś innego. Z krótka przerwą na obiad, wszyscy domownicy sprzątali
przez cały czas.
Dopiero koło godziny 18
Molly wezwała całą młodzież do świeżo wysprzątanego pokoju na górze.
- Od teraz macie tu zostać do odwołania - zakomunikowała.
- Co?! Dlaczego?! Nie masz prawa mamo! - wykrzykiwało rodzeństwo
Wesleyów.
- Z jakiego powodu proszę pani? - spytała spokojnie Hermiona.
- Mamy zebranie - wydukała po chwili namysłu pani Weasley - nie możemy
was do niego dopuścić, dlatego zostajecie tu...
- I nawet z pokoju wyjść nam nie wolno?! - przerwał jej gwałtownie Fred.
- Możecie sprzątać dalej jeśli chcecie... - zaproponowała Molly.
- Nie.. - przerwał jej kolejny raz Fred.
- Zgadzamy się - oznajmiła Hermiona.
- Czyś ty ogłupiała? - zapytał George.
- Zgadzam się z nią - pisnęła Ginny i posłała bratu niezauważalnego
kuksańca, przez co ten natychmiast się zgodził.
- Co wy kombinujecie? - Molly zwróciła się do dziewcząt.
- Nic mamo - odpowiedziała jej córka - po prostu za bardzo byśmy się
nudzili siedząc, a zebranie może wam zająć kilka godzin...
- I im szybciej skończymy tym więcej będziemy mieć czasu na inne rzeczy -
stwierdził Ron.
- Jakie?
Na to pytanie pani
Weasley odpowiedziała cisza. Spostrzegła, jednak godzinę i nie mając czasu na
dalsze dochodzenie rozkazała im usprzątać sąsiedni pokój. Dzięki temu wreszcie
będą mogli spać w miarę oddzielnie.
Kiedy wyszła Ron zwrócił
się do Hermiony:
- Po co nam te dodatkowe zajęcie do diaska?
- Może uda się coś posłuchać.
- Mamy nawet odpowiedni przedmiot do tego - wtrącił George.
- Patrzcie - przemówił Fred i pokazał im coś przypominającego sztuczne
uszy na długim przewodzie - to Uszy dalekiego zasięgu.
***
W kuchni domu rodziców
Syriusza powoli zbierali się członkowie zakonu, aby omówić pierwsze dni swojej
działalności po jego reaktywacji.
Po kilku minutach
wszyscy członkowie stowarzyszenia pozajmowali miejsce przy stole, a Molly
poustawiała już półmiski z golonką, karkówką i smażonymi ziemniakami i jakąś
surówką z mugolskiego marketu. W kilku dużych dzbankach znajdowało się czerwone
wino, a przed każdym stało odpowiednie nakrycie i sztućce.
- Witam wszystkich - przemówił Dumbeldore na powitanie - myślę, że możemy
zacząć posiedzenie od drobnego posiłku. Wsuwajmy!
Zebrani przystali na
propozycję z wielką ochotą. I tym sposobem pierwsze 15 minut minęło im na
wesołym posiłku, wspartymi kilkoma lampkami wina.
- Wspaniały posiłek Molly - komplementował Molly Dumbeldore - teraz
możemy rozpocząć posiedzenia. Na wstępie chcę jeszcze oznajmić, że nie będzie z
nami dziś Remusa, Billa i Hagrida, gdyż nadal wykonują oni swoje misje...
- Nic im nie jest? - spytała Molly rozdrażniona brakiem informacji o
synu.
- Nie - odparł lakonicznie Albus - w takim razie możemy wysłuchać waszych
raportów. Myślę, że zaczniemy od Syriusza i Molly. Jak wam idą prace nad
przystosowaniem kwatery do adekwatnych warunków?
- Całkiem nieźle - odrzekł Black.
- Dom jest zapuszczony, skrzat nam nie pomaga, a roboty dużo. Minie
jeszcze sporo czasu nim doprowadzimy go do odpowiedniego stanu - recytowała
pani Weasley - do końca lipca powinno być dobrze...
- I wtedy będziemy mogli przetransportować tu Harry'ego - zakończył
Syriusz.
- Myślę, że możemy wykonać to - powiedział Albus - w takim razie kolejny
raport. Severus...
- Czarny Pan próbuje wciąż wymyślić jak ma dostać się do departamentu
tajemnic i wykraść przepowiednię - oznajmił Snape - sądzę, że bez niej nie
ruszy do boju. Przynajmniej tego otwartego. Tymczasowa walka z tylnego fotela
przyniesie mu lepsze skutki, próbuje wprowadzić swoich ludzi do ministerstwa i
temu musimy zapobiec.
- I To będzie pierwsza rzecz, którą weźmiemy pod uwagę - oznajmił
Dumbeldore - Tonks - tu wskazał na kobietę o intensywnie różowej czuprynie -
jako auror może swobodnie poruszać się po ministerstwie. Tak samo jak Kingsley
- tu wskazał na wysokiego, łysego murzyna - dzięki temu wykorzystamy was do
śledzenia poczynań znanych śmierciożerców w gmachu ministerstwa. Arturze, jeśli
natkniesz sie na kogoś podejrzanego również kontroluj jego poczynania, w miarę
możliwości.
Wymienione osoby skinęły
głowami, wyrażając aprobatę dla pomysłu szefa.
- I tu przejdziemy do kolejnej rzeczy nim wysłuchamy dalszych sprawozdań.
Musimy śledzić znanych sługusów Voldemorta nim będzie za późno. Należy zająć
się Averym, Malfoyem, Carrow'ami, Goylem i Crabbem oraz Nottem. O innych nie
mamy informacji. Problem polega na tym, że nie wiemy gdzie znajduje sie część z
nich. Gdy Severus rozpracuje to, będziemy mogli wydać przydziały kto kogo
będzie śledził.
Ponownie każdy z
obecnych wyraził poparcie i gotowość do natychmiastowej działalności
wywiadowczej. Albus zrobił sobie przerwę na napicie sie wina, wobec czego
powstał Moody.
- Powiem krótko - rzekł - przedstawiam wam nowych członków zakonu. To
Nimfadora Tonks i Kingsley Shacklebolt.
Oboje są aurorami. I od dziś są po naszej stronie.
Zgromadzeni,
krótko przywitali nowych aplauzem, a potem powstał Abeforth.
- Co masz nam do powiedzenia Ab? - spytał
Syriusz.
- Ludzie nie wierzą w powrót Czarnego Pana -
odparł młodszy Dumbeldore - z tego co wiem nie udało mi się nikogo namówić do
dołączenia do zakonu...
- Przepraszam - przerwała mu Tonks - nie
wiem, kto zajmuję się werbunkiem, ale moi rodzice są zainteresowani walką z
Voldemortem.
- Emmelino i Elfiasie - powiedział Albus,
który wypił już swój kielich wina - myślę,
że osobiście zajmę się tą sprawą.
Wymienione
osoby zgodziły się.
- Udało nam namówić się na współpracę Sturgis
Podemore - przemówiła Emmelina.
- No i mamy pierwszy was sukces - powiedział
Albus.
- Elfias jest dodatkowy po rozmowach z drugim
z moich synów, którzy mogą dołączyć -oznajmił Artur.
- Ze swojej strony mam już odpowiednią osobę
w okolicy zamieszkania Harry'ego - wypowiedział z dumą Albus.
- Kogo? - zaciekawił się Syriusz.
- Arabellę Figg - charłaczkę.
- Ona mieszka tam od bardzo dawna, prawda? -
spytał Syriusz.
- Tak - odpowiedział Ab.
- Przed wami leżą kartki - oznajmił Albus,
gdy ruchem ręką wyczarował odpowiednie papiery.
- Spis kiedy czuwamy nad Potterem -
wychrypiał Mundungus.
- Dokładnie - zgodził się dyrektor Hogwartu -
od jutra zaczynacie. Reszta rozkazów bez zmian. Na następne zebranie wezwę
tylko potrzebnych, gdyż nie zawsze musimy być pełnym składem. Poinformuje was wkrótce
o terminie, gdy będzie musieli się tu zjawić - zakończył.
________________________________
To już 30 rozdział tej historii, powoli zbliżamy się do kanonicznego końca żywotu Syriusza... Jak potoczą się jego losy w tej opowieści? Tego nie wiem nikt, nawet ja sam ;p
Zapraszam do częstszych komentarzy.
________________________________
To już 30 rozdział tej historii, powoli zbliżamy się do kanonicznego końca żywotu Syriusza... Jak potoczą się jego losy w tej opowieści? Tego nie wiem nikt, nawet ja sam ;p
Zapraszam do częstszych komentarzy.