Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

sobota, 2 marca 2013

23. Powrót

Rozdział 23
Powrót
Syriusz czuł się dziwnie. Po tylu latach, powrócił - być może na zawsze - do Wielkiej Brytanii. Znajdował się gdzieś na południowym wybrzeżu. 

Jesień dawała o sobie znać. Drzewa pokryte były resztkami kolorowych liści. Pod nogami znajdowały ich tony. Już nie tak bajecznie kolorowych - jak te na gałęziach - ale nadal szło rozrużnić żółte, czerwone, pomarańczowe. Niestety coraz więcej stawało się szarą, bezkształtną masą,brudzącą podeszwy spacerujących po nich ludzi. 

- Syriuszu dokąd teraz? - spytał Lupin, przerywając obserwacje angielskiej przyrody w wykonaniu towarzysza.
- Musze się gdzieś ukryć.
- Pytanie tylko gdzie?
- Będę podróżował po mugolskich domach, zbierał czarodziejskie gazety jeśli gdzieś mi się natkną w ręce. Mam zamiar wyjaśnić parę spraw, ale to później.
- Mam nadzieję, że nie chcesz samotnie poszukiwać Glizdogona...
- ... narazie jeszcze nie jest na to pora.
- To co chcesz wyjaśniać? - spytał zdziwiony Lupin.
- Inne kwestię. 
- Nie rozumiem.
- I nie zrozumiesz - uciął Syriusz.
- Gdzie my właściwie jesteśmy? - spytał Remus.
- W pobliżu Liskeard w Kornwalii. - odpowiedział Syriusz.
- Pytać dlaczego tu? -
- Jest tu ktoś kto może nam pomóc.
- Kto taki? - dopytywał Lunatyk.
- Nie dowiesz się tego - odrzekł tajemniczo Syriusz.

Po tej rozmowie mężczyźni udali się do miasteczka. Było małe, uliczki wydawały się węższe niż w rzeczywistości. Nie różniło się niczym od innych angielskich miejscowości o podobnej liczbie ludności. Nad całością miejscowości górowały bloki. "Typowe mugolskie miasteczko" nasunęło się na myśl Blacka.

Syriusz i Lupin ruszyli na poszukiwania. Czego lub kogo szukali? To wiedział tylko Syriusz. Krążyli pomiędzy podobnymi domami, identycznymi blokami. Nic nie zdradzało, że gdzieś tu jest ktoś mogący pomoc zbiegłemu z więzienia czarodziejowi. 

Po kilku godzinach Lupin musiał się deportować - otrzymał jakąś pilną sowę. Łapa pozostał teraz sam. Domyślał się mniej więcej gdzie powinien szukać. Tylko czy ta osoba na pewno dalej tu mieszka? Czy Aurora Sinistra nadal tu mieszka? Według informacji jakie do niego docierały w Azkabanie mogła mieć informacje jakich potrzebował, tylko dlaczego nie spytał wtedy czy ona wciąż tutaj zamieszkuje?

Syriusz przeszukał całą miejscowość, zapytał kilkoro ludzi czy wiedzą coś o Sinistrze. Ci ostatni nie słyszeli nigdy żeby podobna osoba kiedykolwiek żyła w miasteczku. Nic nie posunęło się we właściwą stronę. Odkąd zbiegł z Azkabanu, tylko jedno mu się udaje - uciekać.  Cały czas ucieka. Czy to przed aurorami czy przed demenotami, ale ucieka. Skutecznie, tylko jedna osoba straciła życie z jego powodu... "Tylko"? Łapa błyskawicznie zganił się za tą myśl. Ta jedna osoba to zdecydowanie za dużo. 

Wobec fiaska poszukiwań zdecydował się udać do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca. Dzięki kilku zaklęciom zmieniającym wygląd mógł bezpiecznie stanąć przy drodze i próbować złapać samochód "na stopa" . Przez godzinę drogą podążyły raptem dwa pojazdy - żaden się nie zatrzymał. Po sprawdzeniu i upewnieniu się, iż droga jest pusta zmienił się w psa i ruszył na północ.

Szedł wzdłóż drogi. Zmieniał się krajobraz - co jakiś czas pola zastępowały lasy i vice wersa. Powoli również pora dnia zmieniała się. Słońce zaszło już dość dawno temu, ale dopiero teraz noc coraz wyraźniej zaciągała zasłony na rozgwieżdżonym niebie.

Przy kolejnym niewielkim lasku Łapa postanowił zrobić sobie przerwę. Cichym, psim   truchtem wbiegł do lasu. Teraz pozostawało tylko znaleźć sobie schronienie. Po krótkim rozpoznaniu terenu Syriusz uznał, że najlepiej będzie przespać się w gigantycznej stercie liści. Jak postanowił tak zrobił. 

Syriusz nie spał dobrze tej nocy. Cały czas śniło mu się, że jest w puszczy. Otaczają go węże. Jego różdżka leży daleko od niego, a wokoło nie widać nikogo chętnego do wybronienia go. Próbował uciekać, ale nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Węże podpełzywały coraz bliżej. Rozszerzały powoli swoje pyski, odsłaniając śnieżnobiałe kły. Wtedy z puszczy wybiegał Glizdogon i ostrzegał go. Kiedy Syriusz nie słuchał go, tylko śmiał się szyderczo ten dawał się pochłonąć swojemu gniewowi i rzucałw niego śmiercionośną klątwą. Przez cała noc Black budził się właśnie w tym momencie. Oddychał głęboko  przez chwilę i zasypiał ponownie. 

Rano pies czuł, że jego futro jest brudne i wilgotne. Zmienił sie w psa i sprawnym zaklęciem osuszającym pozbył się wilgoci. Teraz mógł ruszać w dalszą drogę. Wychodził z lasu, kiedy do jego nóg spadła koperta. Rozejrzał się w poszukiwaniu sowy. Na pobliskim konarze spoczywała Hedwiga - śnieżna sowa Harry'ego Pottera. Syriusz poczuł jak od środka wypełnia go szczęście i zdaje się unosić w powietrzu. Otrzeźwienie naszło, gdy przeczytał list. Harry wyrażał tam obawy z powodu jego powrotu do kraju i przekonywał, że blizna jednak go nie boli. "Nie zła próba Harry"  - pomyślał. W odpowiedzi naskrobał, że ukrył się dobrze i Harry ma się o niego nie martwić, a zamiast tego dalej o wszystkim donosić. ten list wiele zmienił, pora być bliżej chrześniaka. I znów musi się teleportować. Jak on tego nie lubi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz