Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

125. Severus Snape


Rozdział 125
Severus Snape

          Sprawa Snape’a rozgrzała czarodziejską społeczność Wielkiej Brytanii i Irlandii. O postaci nieżyjącego od ponad roku dyrektora debatowano w domach, pubach, knajpach a także czarodziejskich mediach. 

          Pod bramą Hogwartu odbyła się manifestacja przeciwników traktowania Severusa z honorami godnymi dyrektora Hogwartu. Zgromadziła kilkanaście osób, a ochraniało ich drugie tyle aurorów. Przebiegła bez ekscesów, co nie oznacza, że było to spokojne zgromadzenie.

          Syriusz obserwował je z oddali. Pod postacią psa mógł przyglądać się manifestantom zza bram szkoły. Większość osób stanowili niedawni absolwenci szkoły. Każdy z nich pamiętał Snape’a z czasów nauczania eliksirów. Były też osoby podstarzałe, które za pewno brały udział w zgromadzeniu ze względów ideologicznych.

          W pobliżu nie odbywała się żadna kontrdemonstracja. W mediach opisywano to różnie. Zależnie od tego czy dane medium było proSnape czy antySnape. Głos Wolnościowych Obywateli twierdził, że manifestacja poparcia dla uhonorowania Snape’a odbyła się w innym miejscu i czasie ze względów pragmatycznych. Bramy szkoły gromadziły tłumy osób wyłącznie 1.09 i ostatniego dnia roku szkolnego. Wówczas uczniowie zmierzali przez nie do lub z szkoły. Teraz były wakacje i w Hogwarcie nie przebywał nikt poza dyrektorką, duchami i Hagridem.

          Media ProSnape opisywały przebieg popieranej przez siebie manifestacji jako wyraz mądrości jej organizatorów, którzy nie chcieli konfrontacji z przeciwnikami a jedynie uczczeniu zamordowanego czarodzieja. Na ich korzyść wpływała też większa frekwencja na ich zgromadzeniu.

          Media AntySnape twierdziły, że różne miejsca i czas to sprawka ministerstwa, które nie chciało eskalacji napięcia pomiędzy dwoma obozami. Zwykle pisały też usprawiedliwiająco o przyczynach mniejszej frekwencji pod bramą Hogwartu niż na Pokątnej, gdzie odbywała się demonstracja sprzyjająca dawnemu mistrzowi eliksirów.

- Powariowali – stwierdził Syriusz przy śniadaniu w dniu, w którym miały zapaść ostateczne rozstrzygnięcia.
- Prawda – zgodził się Harry.

          Młody czarodziej nie miał apetytu. Dwa dni wcześniej obstawiał zgromadzenie na Pokątnej. Od tego czasu chodził markotny i zdemotywowany do życia.

- Co cię trapi? – spytała go Ginny.
- Wiesz… to wszystko… - mówił z wahaniem Potter – jest takie… No wiesz? Polityczne. 

          Ginny spojrzała na niego badawczo.

- Wszystko co robimy ma polityczny wydźwięk – podjął natomiast temat Black.
- To znaczy? – dopytała Weasley.
- Nasze zachowania, wybory, decyzje czy sympatie mają często podłoże polityczne. Przecież nie przypadkowo, ten tu obecny, mój chrześniak woli zadawać się z tobą niż Pansy Parkinson.

          Harry spłonął lekkim rumieńcem.

- To nie chodziło o to jak zajebiście wygląda mój tyłek w jeansach? – zażartowała Ginewra.

          Twarz Harry’ego przybrała kolor dojrzałego pomidora.

- Leć do pracy, bo się spóźnisz – dziewczyna sprzedała mu kuksańca w żebro czym sprowadziła go na ziemie.

          Chłopak momentalnie wstał, zgarnął ze stołu niedojedzoną jeszcze kanapkę do kieszeni i pognał w stronę kominka. Wskoczył do niego i zniknął z trzaskiem.

- To będzie ciężki dzień – zauważyła Ginny.
- Okres.
- Co okres?
- Cały okres będzie ciężki – odpowiedział Syriusz rozpościerając bezradnie ramiona – Aurorzy mają naprawdę pod górkę. Siły nie przychylne Kingsleyowi, jego administracji i nowemu ładowi mogą sobie na nich dowolnie używać.

          Ginny przełknęła trochę jedzenia nim odparła cokolwiek.

- Ojciec mówi, że pewnym osobom kończy się cierpliwość do tych ataków.
- To pewne.

          Zapadło milczenie.

- Co dalej? – spytała Ginny.
- Zobaczymy co przyniesie dzień dzisiejszy – zakończył temat Black patrząc w okno.

          Po śniadaniu czarodziej udał się na Pokątną. Po ulicy kręciło się kilkoro niedorostków, którzy kolportowali ulotki przedstawiające Snape’a jako starego nietoperza lub uwypuklające jego zalety. Te pierwsze były – rzekomo – autorstwa George’a Weasley, lecz on sam nigdy się do tego nie przyznał.

          Kiedy Syriusz zmierzał w stronę Magicznej Apteki jego uszu doszły słowa, że minister porozumiał się w końcu z obiema stronami sporu w sprawie Snape’a. Szkoda, że tak dobrze nie radził sobie z kryzysem w Biurze Aurorów czy sprawą zabójstwa informatora na Nokturnie, która łączyła się z Changiem.

          W tym miejscu myśli Syriusza popędziły w stronę rodziny biznesmena. Tuż po zakończeniu hucp związanych z postacią największego wroga Blacka, on sam będzie musiał zająć się pomocą dziewczynkom Changa. Yui i Cho. Z jednej strony Syriuszowi nie spieszyło się do tego. Z drugiej… obie były młode, uzdolnione i atrakcyjne. Oczywiście nie brał pod uwagę nawiązywania romansu z którąkolwiek z nich, lecz zawsze to przyjemniej spędzać czas z kimś w ich stylu niż starymi czarownicami albo samotnie.

          W aptece Syriusz spotkał Narcyzę Malfoy. Jego kuzynka wyglądała znacznie lepiej niż kiedy widzieli się po raz ostatni. Twarz miała pozbawioną zmarszczek i jasną, lecz nie bladą. Syriusz bez trudu dostrzegł, że to zasługa makijażu. Wzmocnionego magicznie z resztą. Niewiele kobiet potrafiło zrobić to dobrze. Znaczna część czarownic potrafiła uzyskać ten efekt wyłącznie podczas wizyty u magicznej kosmetyczki. Narcyza widocznie zaliczała się do niewielkiego grona. 

          Syriusz spodziewał się ujrzeć gdzieś w pobliżu Lucjusza, lecz nie mógł go zlokalizować. Ucieszyła go tam myśl. Spotkanie z Malofyem nie było tym czego pragnął. Stanął w kolejce za starym czarodziejem, który oddzielał go od Narcyzy.

- Minister zgranie rozegrał sprawę honorowania Severusa – mówiła pani Malfoy do ekspedientki płacąc jej za zakupy.

          Black zdał sobie sprawę, że podczas jego wycieczki na Pokątną musiały zapaść ostateczne rozstrzygnięcia w budzącej największe zainteresowania w magicznej Wielkiej Brytanii kwestii. Poczuł rosnąca ciekawość jakie rozwiązanie zdecydował się wygrać Kingsley. Słowa Narcyzy naprowadzały go na trop dyplomatycznego rozwiązania, które musiało w jakiś sposób uhonorować obie strony.

          Pochłonięty własnymi myślami nie zwrócił uwagi na kuzynkę, która właśnie opuszczała aptekę. Nie dostrzegł więc jak obdarzyła go badawczym spojrzeniem spod na wpół przymkniętych powiek a wyraz jej twarzy zdawał się sugerować, że chętnie deportowałaby się spod samej lady.

          Kiedy Syriusz wrócił do domu oczekiwała go niespodzianka w postaci obecności Harry’ego. Potter był czymś wyraźnie poruszony. Siedział w kuchni przy na wpół pełnej szklance Ognistej Whisky. 

- Co… - zaczął pytanie Syriusz, lecz Harry przerwał mu szybko.
- … Snape.
- Co zrobił minister?
- Zgodził się na wykonanie jego magicznego portretu.
- Gadający nieżywy Snape. Też mnie to nie cieszy.
- Nie w tym rzecz! – oburzył się Potter – On… on… będzie wisieć w gabinecie dyrektora!
- Że co?

- Kingsley pogadał trochę o trudnych wyborach jakie niektórzy musieli podejmować – rozpoczął streszczenie zdarzeń Potter – wyraził żal, że nie wszystkie decyzje Snape’a można ocenić jednoznacznie pozytywnie. Dosłownie używał takich słów! W końcu jednak stwierdził, że należy uszanować, że został dyrektorem. Zrobią, więc portret. Powieszą go.

- W gabinecie?
- Nie od razu – odparł Potter – na początek portret będzie straszył w Izbie Pamięci. Dopiero za 5 do 10 lat w zależności od decyzji dyrektora portret będzie mógł zostać przeniesiony do gabinetu dyrektora lub… gdzieś indziej.
- Bez sensu – stwierdził Black.
- Niekoniecznie – odparł powoli Harry.
- Jak to?
- Też na początku myślałem, że to nie ma sensu – przyznał niechętnie auror – Potem gadałem z Percy’m i Hermioną. Osobno. No i tak jakoś Percy naprowadził mnie na pewne tropy a Hermiona to potwiedziła.
- To znaczy?

          Harry zrobił ponurą minę. Nastepnie wychylił łyk Ognistej. Skrzywił się, ale po chwili jego wyraz twarzy wrócił do poprzedniego stanu ponurego zasępienia.

- Odroczył sprawę – powiedział wreszcie – ugłaskał zwolenników Snape’a. Portret powstanie i będzie wisiał w szkole. Z uwagi na świeże rany nie będzie jednak na równi z innymi dyrektorami. Dopiero za kilka lat może się to stać. Wtedy jednak decyzje podejmie ktoś inny niż minister. 

          Syriusz nie mógł skomentować tego inaczej niż szeregiem nieparlamentarnych słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz