Rozdział 123
Sprawa Snape’a
Kwestia skandalu w
rezydencji Changów stała się głównym tematem plotek wymienianych pomiędzy
pracownikami ministerstwa. Petenci ochoczo próbowali wdać się w rozmowę lub
nawet dyskusje na ten temat, lecz minister bardzo szybko zapobiegł temu wydając
pracownikom zakaz wypowiadania się na temat sprawy Changów.
Zaraz po
pierwszych przeciekach, które miały miejsce po nalocie na rezydencję rodziców
Cho i Yui, Biuro Aurorów podzieliło się na dwie frakcje. Pierwsza, której
przewodziła Isabela Gage pragnęła przykładnego i bardzo surowego ukarania
winnych skompromitowania Biura jak i całego ministerstwa w oczach magicznej
społeczności. Drugiej przewodził Savage, który był dowódcą grupy
przeprowadzającej przeszukanie i przesłuchanie seniorów rodu Chang.
Gage i
Savage mieli ze sobą coraz bardziej napięte relacje. Kwestią czasu pozostawało,
kiedy dojdzie pomiędzy nimi do wymiany uroków lub klątw. Dowódcy grup odmawiali
zajęcia konkretnego stanowiska, czego nie unikali ich podwładni.
Grupa
Proudfoota także była podzielona. McCarthy zdawał się sprzyjać dwójce
podejrzanych aurorów. Słowo podejrzanych było tutaj kluczem. Auror podkreślał
wielokrotnie, że żaden z aurorów nie został skazany, a do tej pory opinia na
ich temat była nieposzlakowana. W końcu każdy z nich chciał dobrze dla
magicznej społeczności. Inaczej nie przeszedłby postępowania prowadzonego rok
temu przez Komisję Weryfikacyjną.
Słowa Johna
działały jak mugolska płachta na byka na Chichi. Azjatka poczuwała się do
najwyższej solidarności z ofiarami aurorskiej przemocy. Wielu jej kolegów
podejrzewało, że przyczynami jej solidarności jest po pierwsze ta sama płeć co
Cho i jej matki, a po drugie azjatyckie pochodzenie.
Williamson
potępiał zachowanie aurorów. Uważał je za nieprofesjonalne, lecz unikał
wypowiadania się w tej sprawie. Podobnie postąpił Harry Potter.
To właśnie
Chłopiec, Który Wygrał miał zostać wkrótce kimś kto poprawi PR ministerstwa.
Sam był jeszcze nieświadomy roli jaką miał odegrać, ale odpowiednie osoby
poczęły już kroki mające na celu zmienić główny temat dyskusji wśród
brytyjskich czarodziejów.
Kilka dni po
wydarzeniach w rezydencji Changów, Prorok Codzienny piórem Rity Skeeter zawiadomił,
iż konserwatywne środowiska zaczęły upominać się o godne upamiętnienie
tragicznie zamordowanego rok temu dyrektora Hogwartu. W ich opinii – autorka nie
mówiła dokładnie kim są dokładnie konserwatywne środowiska – Severus Snape, bo
to o niego chodziło, był niezwykle zasłużonym dla edukacji kilkunastu roczników
młodocianych czarodziejów nauczycielem, a także dyrektorem Wśród jego zasług
miało znaleźć się wykształcenie kilku niezwykle utalentowanych i coraz bardziej
cenionych eliksirowarów oraz innych czarodziejów, których kariera zawodowa
mniej lub bardziej łączyła się z eliksirami.
Po
zakończeniu roku szkolnego na Grimmauld Place numer 13 w Londynie poza Harry’m
i Syriuszem, który ciągle ostatnio gdzieś znikał, pomieszkiwała także Ginny
Weasley. To właśnie najmłodsza pociecha Artura i Molly przekazała Potterowi
wieści o nadchodzącej kolejnej burzy.
- Wiesz co to oznacza? – spytała kończąc swój wywód.
- Taaak – odparł Harry tłumiąc ziewnięcie nad swoim śniadaniem
– zaraz będzie afera.
- W której kogo wszyscy będą pytać o opinie? – dopytała żywo
rudowłosa.
- Kinga?
- Ciebie!
- Dlaczego mnie?
- Bo jesteś…
- … Chłopcem, Który coś tam, coś tam – przerwał jej Harry
żując kolejny kęs tostu.
- Dokładnie – przytaknęła chichrając się dziewczyna.
Tematu nie
kontynuowali przy śniadaniu. Harry zdał sobie sprawę, że jego ukochana ma
rację. Ostatecznie w większości spraw, gdy trzeba było skomentować czyjś bujny,
kontrowersyjny życiorys to jego pytana zawsze o opinię. W związku z tym
postanowił skorzystać z awaryjnego świstoklika by dotrzeć do pracy. Dzięki temu
aportował się prosto do swojego boksu w Biurze Aurorów.
- Czytałeś? – zagadał Williamson znad swojego egzemplarza
Proroka.
- Nie.
- To…
- … Ginny mi opowiedziała – przerwał mu Potter i usiadł za
biurkiem z głośnym westchnieniem.
Początkowo
Harry zajął się papierkową robotą jaka nagromadziła mu się w związku z niedawną
wizytą w okolicach Dworu Malfoyów i śledzeniem Narcyzy. On sam ciągle nie
wiedział co dokładnie wpisać w treść swojego raportu. Z jednej strony powinien
opisać co dokładnie widział, a także się domyślał. Z drugiej miał opory przed
ujawnianiem osobistych spraw pani Malfoy. Zwłaszcza, że jej najbliższa rodzina
mogła nie wiedzieć nic o jej spotkaniach z… czarodziejem, z którym widział ją
Harry.
- Kiedy raport? – jego rozmyślania przerwał Proudfoot.
Dowódca
ciągle był rozdrażniony i łatwo ulegał nerwom, przez co był skory do wybuchów.
W związku z tym Harry chciał już coś odpowiedzieć, lecz Proudfoot machnął tylko
ręką i poszedł dalej.
Już w
południe tego samego dnia, ukazało się oświadczenie w sprawie Snape’a podpisane
przez kilka ugrupowań politycznych. Były to Ruch Współpracy z Mugolami, Kongres
Feministyczny, Partia Równości, Ruch Wolności, Unia Wspierania Magicznych
Stworzeń oraz Partia Mugolaków. Wszystkie te organizacje kategorycznie potępiły
odznaczenie Snape’a i honorowanie go na równi z innymi dyrektorami, w tym
Albusem Dumbledore.
- Już jest niezły ambaras z tym Snape’em – zauważyła przy
obiedzie Chichi.
- Będzie gorzej – dodał Harry, który najchętniej nie
rozmawiałby wcale na ten temat.
Azjatka
przyjrzała mu się badawczo. Nie skomentowała jednak jego kiepskiego nastroju,
gdyż dosiadł się właśnie do nich John McCarthy. Groźba wybuchu nowej afery
zawisła w powietrzu.
- Radio Wolanda zabrało głos w sprawie Snape’a – odezwał się
John na niespodziewany przez Pottera temat – chcą żeby przeprowadzić uczciwą i
rzetelną debatę na temat jego dorobku i osiągnięć.
- To chyba dobrze – stwierdziła nieśmiało Chichi.
- Taaak – bąknął Harry.
Teraz to
John spojrzał na niego badawczo. Następnie auror wymienił spojrzenia z Chichi.
- Co tobie? – spytała aurorka.
- Harry…- ponaglił John.
Najmłodszy
auror nic nie odpowiedział.
- Kiedyś wytłumaczysz – rzekła Chichi po chwili milecznia.
- Będziesz musiał – John mrugnął do niego porozumiewawczo.
Tego dnia
Harry nie odzyskał już wewnętrznego spokoju. Zbyt wiele afer towarzyszyło
ostatnio jego formacji. Dwa skandale zawodowe były już utrapieniem, chociaż nie
przybijały go jakoś szczególnie, gdyż nie ponosił za nie odpowiedzialności. Co
innego sprawa Narcyzy Malfoy i Severeusa Snape. Postanowił o tym porozmawiać z
zaufanymi osobami.
Jako
pierwsza z problemem jego rozterek zmierzyć miała się Hermiona. Było to jeszcze
tego samego dnia. Panna Granger po zakończeniu edukacji wróciła do mieszkania z
rodzicami, chociaż miała zamiar wynająć wkrótce kawalerkę w magicznej lub
mugolskiej części Londynu.
- Dlaczego Londyn? – pytał Harry.
- Wiesz to stolica, poza tym blisko do ewentualnej pracy
czy kilku znajomych – odpowiadała Hermiona.
- Jesteś czarownicą, odległość nie jest problemem – drążył temat
chłopak.
- Teleportacja na dłuższe odległości jest bardzo mecząca,
podobnie korzystanie z świstoklików.
Harry nie
potrafił dostrzec drugiego dna w decyzji przyjaciółki. Nie potrafił też
uwierzyć w tak prozaiczne wytłumaczenie jej planów. Uznał, że rozwiązanie tej
zagadki może być łatwiejsze niż sądzi. Opowiedzenie o własnych strapieniach
było dobrym pretekstem do spotkania i wybadania sytuacji.
Umówili się
na wieczór w mugolskiej kawiarni na przedmieściach angielskiej stolicy. Harry
nie był tam nigdy wcześniej, lecz jego przyjaciółka twierdziła, że była tutaj
nie raz i jest zawsze miło i przytulnie.
Rozmowa z
Hermioną nie pomogła młodemu aurorowi zbyt mocno. Co prawda panna Granger
wykazała typową dla siebie empatię i zrozumienie intencji zarówno Harry’ego jak
i osób, których dotyczyły jego rozterki, jednakże nie była w stanie dać mu
jasnej odpowiedzi co powinien zrobić.
- Jak twoje plany mieszkaniowe? – spytał ją by nieco
rozluźnić atmosferę.
- Bez postępu. Czekam jeszcze aż się okaże gdzie będę
pracować.
Harry
zamyślił się nad tymi słowami.
- Zdecydowałaś już gdzie będziesz się starała dostać? –
spytał wreszcie.
- Tak – odparła poprawiając nerwowo włosy – chciałabym robić
coś pożytecznego. Coś przy czym będę mogła wykorzystać swoją wiedzę i pomysły
żeby poprawić… poprawić czyjś los…
- … los magicznych zwierząt – dokończył za nią z uśmiechem
Harry.
Pierwszy raz
tego dnia na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wobec tego czas spędzony z
Hermioną nie okazał się stracony. Natychmiast zganił sam siebie za samą myśl na
temat tego, że czas spędzony z najlepszą przyjaciółką mógłby być stracony.
- Dziękuję – bąknął żegnając się.
- Za co? – odparła autentycznie zdziwiona Hermiona.
- Za bycie Hermioną – wyjaśnił koślawo, lecz uśmiech na
twarzy dziewczyny wyjaśnił mu, że ona zrozumiała.
Z kolejną
rozmową na ten temat musiał poczekać do kolejnego dnia. Ginny od zakończenia
szkoły trenowała bowiem wiele godzin dziennie aby dostać się do Brytyjskiej Ligi
Quidittcha. Ona sama mówiła, że wszystko jej jedno do jakiego zespołu się
dostanie, lecz Harry wiedział, że jej marzeniem pozostaje gra dla Harpii.
Nabór do
Harpii miał odbywać się za półtora tygodnia. Do tego czasu Ginny miała wziąć
udział w testach do ekipy Wędrowców z Wigtown. Dostanie się do Wędrowców było
dla dziewczyny dobrą okazją do wypromowania się w debiutanckim sezonie, w razie
gdyby nie udało się dostać do Harpii.
Kolejny
ranek zwiastował kolejnym głosem w sprawie osądzenia hogwarckich rządów Snape’a.
Tym razem na łamach Proroka Codzinnego wypowiedział się Lucjusz Malfoy.
Śmierciożerca dumny był z nazywania go „nawróconym” jako, że społeczeństwo
uznało, iż opuścił on Czarnego Pana jeszcze przed jego śmiercią. W swojej
wypowiedzi Lucjusz twierdził, że Snape ma prawo zostać sprawiedliwie osądzony
przez czarodziejów i czarodziejki, lecz niezależnie od tego jaki będzie
ostateczny werdykt nie powinno zacierać się pamięci o nim jako dyrektorze
Hogwartu.
W
prenumerowanym wciąż przez Ginny miesięczniku „Czarownica”, którego najnowszy
numer także tego dnia dotarł do Londynu z kolei wypowiadał się z kolei nowy
dyrektor Departamentu Przestrzegania Prawa. Pan Greengras uważał, że absolutnie
nie ma podstaw do pozbawiania zmarłego przywilejów z jakie przysługują
nieżyjącym już dyrektorom Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
- Parszywa sprawa – mruknął Harry jedząc owsiankę.
- Co się stało, koooooochanie? – spytała Ginny wchodząc do
kuchni i ziewając potężnie.
- Znowu Snape.
- Nawet po śmierci cię prześladuje – skomentowała żartobliwie
czarownica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz