Rozdział 106
Nieustanna czujność
Ginny
środowy poranek spędzała w dormitorium z Hermioną. Pozostałe dziewczyny, z którymi
mieszkały udały się już na śniadanie. Im się nie spieszyło. Tego dnia miały
odwołane poranne zajęcia, oficjalnie przez chorobę nauczyciela, a nieoficjalnie
mówiło się o tym, że kadra pedagogiczna musi najpierw załagodzić spór jaki
wywołał zamach na Astorię.
- Wiesz niepokoi mnie to – wyznała Hermiona podczas
szczotkowania włosów.
- Yhm… - przytknęła Ginny przeszukując swój kufer.
- Na początku zeszłego semestru byłam świadkiem jak Bem z
ekipą chcieli skatować Draco i Romildę -
kontynuowała perfekt – oczywiście im to uniemożliwiłam, ale nie myślał
wtedy, że posuną się aż tak daleko.
- Zaraz, zaraz! – Ginewra wróciła duchem do dormitorium –
Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś? – zapytała oburzona.
- Wiesz sporo się wtedy działo… - próbowała się tłumaczyć
Hermiona.
- …. Ale mówiłaś o tym komuś, tak? Jakiemuś nauczycielowi?
Syriuszowi? – dopytywała rudowłosa.
Hermiona
zrobiła zawstydzoną minę.
- No właśnie nie bardzo.
Ginny nie
mogła uwierzyć własnym uszom. Hermiona nie tylko nie informująca o takim
zachowaniu jakiegokolwiek profesora, ale bagatelizująca sprawę.
- Na litość Merlina, a czyja? – oburzyła się Hermiona –
Nikt o zdrowych zmysłach nie zaatakowałby Astorii. Rozumiem Malfoya. Był
śmierciożercą jak jego ojciec. Mogli komuś zajść za skórę podczas wojny, ale
Astoria? Bardziej neutralna od jej rodziny może być tylko Szwajcaria!
- Szwajcaria? – zdziwiła się Ginny.
- Nie ważne! Idziemy na śniadanie! – zadecydowała Hermiona
wciągając sweter przez głowę.
Ginny za jej
przykładem założyła stare jeansy i sweter uszyty przez jej matkę na ostatnią
normalną wigilię. Ruszyły przed siebie. W Pokoju Wspólnym czekała na nie
niespodzianka. Nie miła. Drogę zatarasował im Bem we własnej osobie.
- Hej, możesz nas przepuścić? – odezwała się Ginny.
- Czego chciał od was Black?
- Nie rozmawiałyśmy z nim wczoraj – zaprzeczyła ruda.
- Wcześniej – odezwał się zza jej pleców męski głos.
Chciała się
odwrócić, lecz wiedziała że gdy to zrobi da szansę Bemowi do obezwładnienia
siebie. Jeżeli dobrze zinterpretowała sytuację to przed sobą miała wroga jak i
za sobą, obok przyjaciółkę. Brakowało jej trójki innych Gryfonów zamieszanych
według Hermiony w niedawne, bulwersujące zdarzenia.
- Zadałem ci pytanie! – warknął Bem.
- Rozmawialiśmy… - odezwała się Hermiona drżącym głosem -
…o
- … nie mów im! – Ginny usiłowała ją uciszyć.
- O Harry’m – zakończyła wciąż drżącym głosem.
- O kim? – zdziwił się ten stojący za Ginny.
- O Harry’m – powtórzyła spokojniejsza już Hermiona – Harry
Potter na pewno go znacie.
- I co z nim? – spytał tępo Murzyn.
Ginny
zdawało się, że rozumie grę Hermiony. Postanowiła jej pomóc.
- Syriusz jest ojcem chrzestnym Harry’ego – tłumaczyła z
miną jakby mówiła do dzieci - Hermiona
najlepszą przyjaciółką, a ja dziewczyną. Widzicie związek? – widząc brak
zrozumienia na twarzy Bema kontynuowała – niedługo kończymy szkołę. On już to
zrobił. Wiecie dorosłość wiąże się pewnymi decyzjami. Chociażby podjęcie pracy,
miejsce gdzie będzie się mieszkać i inne takie – kpiła z nich.
- Czyli byłyście na plotkach? – spytał nieśmiało inny głos.
Tym razem
Ginny rozpoznała czarodzieja, który się odezwał. Był to Jake Slopper. Chciał
się w tym sezonie dostać do reprezentacji domu w Quidditchu. Nigdy w życiu
Ginny nie czuła takiej satysfakcji z tego, że kogoś odrzuciła – w sporcie
- jak teraz.
- Można to tak nazwać – zgodziła się Hermiona życzliwym
tonem.
Wtedy do
pokoju weszli Dean z Seamusem. Gawędzili o czymś wesoło do chwili aż zobaczyli
co dzieje się w Pokoju Wspólnym.
- Co tu się dzieje? – spytał zszokowany Irlandczyk.
- Opuście różdżki – dodał Dean.
Bem obrócił
się w ich stronę. Ginny wiedziała, że może go rozbroić, ale wolała nie
ryzykować mając za sobą kolejną dwójkę napastników. Kątem oka dostrzegła, że
Hermiona ma swoją różdżkę w ręce.
- Nie wyjmuj różdżki, Thomas – warknął nerwowo Bem.
- Bo co? – odrzekł tamten.
- Bo skrzywdzę którąś z nich! – krzyknął niezidentyfikowany
głos za plecami Ginewry.
- Tylko spróbuj! – wypalił Seamus wyjmując różdżkę.
Irlandczyk
spojrzał w oczy pochodzącego z Nigerii grubasa. Mierzyli się przez chwilę
wzorkiem, kiedy nagle Bem wrzasnął:
- Drętvota!
Czerwony
strumień uderzył w ścianę ponad barkiem Finnigana. Inny wystrzelony zza pleców
Weasley chybił o dobre dwa metry. Dziewczyna rzuciła się wtedy na podłogę, a w
pomieszczeniu rozpętała się walka.
- Expelliarmus! –
syknął Dean.
- Drętvota! –
ryknął Seamus.
Tym samym
urokiem odpowiedziała trójka tamtych. Atak Seamusa i Bema zderzył się. Iskry
rozsypały się po całym pokoju. Ginny zakryła oczy leżąc obok kanapy. Przez
palce zobaczyła jak Dean trzyma w dłoniach dwie różdżki – musiał wiec kogoś
rozbroić. Przeturlała się w stronę schodów szukając wzorkiem Hermiony. Panna
perfekt w tym czasie robiła za żywą tarczę Zakira – dopiero teraz Ginny zdała
sobie sprawę, że to on przez cały czas stał za jej plecami.
- Oddaj moją różdżkę – syknął Slopper.
- Puść ją! – wycedził Dean.
- Odłóżcie różdżki! – krzyknął Bem, który w toku walki
schował się za stolikiem. Przykucał za nim celując różdżką w stronę dwójki
niespodziewanych gości. To samo robił Zakir stojący za plecami Hermiony.
Przy wejściu
natomiast Dean celował w Azjatę, a Seamus ruszał różdżką tak aby w razie czego
móc ogłuszyć bądź Sloppera bądź Bema. Żaden z chłopaków będących kiedyś w
dormitorium z Potterem nie miał się za czym schować. Sytuacja wydawała się
patowa.
Wtedy Ginny
zdała sobie sprawę, że nikt do niej nie celuje. Starając się zbytnio nie ruszać
tak aby im o sobie nie przypominać próbowała wyjąć różdżkę. Udało jej się.
Oceniła sytuację. Miała szanse trafić w Bema. Był nie osłonięty od strony, w
którą się przetoczyła. Wiedziała, że jeśli go zaatakuje to jego wspólnik może
zrobić krzywdę Hermionie. Prawdę mówiąc jeszcze wczoraj nie podejrzewałaby ich
o bycie zdolnym do czegoś takiego, jednak teraz nie miała już żadnych złudzeń.
Nie była pewna czy zdoła trafić w Zakira. Hermiona osłaniała go zarówno od
strony Deana i Seamusa jak i jej.
Podjęła
decyzję. Usiłowała uspokoić oddech i robiąc jak najmniej ruchów wycelować
różdżkę w Akrama. Wydawało jej się, że obrała już dobry kurs. Wstrzymała oddech
i zastygła w bezruchu.
- Drętvota –
wysyczała z jadem.
Czerwony
promień rąbnął Zakira w czoło. Chłopak mimowolnie puścił Hermioną – ta
zapiszczała – i opadł na podłogę z hukiem. Wtedy dwa uroki puszczone przez
Deana i Seamusa unieszkodliwiły zszokowanego Jake’a. Sytuację wykorzystał Bem i
oszołomił Thomasa. Nie czekając dłużej ruszył pędem w stronę wyjścia. Oszołamiacz
rzucony przez Ginny śmignął mu minimalnie nad uchem. Zaskoczony Seamus
zapomniał o czarach i próbował własnym ciałem zastawić wyjście. Nie miał szans
z rozpędzonym ciałem znacznie cięższego od siebie Murzyna. Zderzenie z Bemem
pchnęło go na ścianę, po której zjechał na podłogę. Główny sprawca zamieszania
zdołał uciec z Pokoju Wspónego.
Ginny
ruszyła za nim biegiem. Nie przejmowała się pozostałymi w pokoju. Napastnicy
byli unieszkodliwieni, a pozostałą dwójką zajmie się Hermiona. Szybka
nadrabiała stracony dystans do grubasa. Ten rzucił w nią dwa uroki, ale były
tak niechlujnie rzucone w czasie biegu, że nawet nie musiała robić uników. Sama
starała się odpowiedzieć próbą rozbrojenia, ale także miała problemy z
celnością.
- To przez ten głód – próbowała się wyjaśnić przed samą
sobą.
Kiedy Bem
wbiegł w pierwszy zakręt była pewna, że już go ma. Niestety czekał ją zawód.
Wbiegła w zakręt po wewnętrznej licząc na skrócenie dystansu do Bema, ale nie
wzięła pod uwagę, że ktoś może tamtędy iść. Wpadła na jakiegoś ucznia i odbiła
się do tyłu lądując pupą na zimnej posadce. Napastnik wykorzystał tę chwilę i
uciekł.
- Szlag! – zaklęła pod nosem Ginny.
Dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że wpadła na Lucy Host, która wczoraj do samego końca
stała z triem dzisiejszych napastników.
- Jak łazisz? – warknęła do niej Host.
W odpowiedzi
Ginny wycelowała w nią różdżką. Nie wiedziała czy dziewczyna wracała ze
śniadania – na co wskazywało jabłko jakie miała w dłoni – czy nadchodziła ze
wsparciem towarzyszom niedawno popełnionej zbrodni.
- Pomagasz im? – krzyknęła na nią Ginewra.
- O co ci chodzi? Oszalałaś? – pytała Host wstając.
Za jej
plecami pojawili się kolejni uczniowie wracający z Wielkiej Sali. Pośród nich
dostrzegła znajomych z klasy oraz koleżeństwo z drużyny. Nie zważała na nich i
dalej celowała w drugą Gryfonkę.
- Co ci odwaliło, Weasley? – kpiła Lucy.
- Ginny, co się dzieje? – z daleka zabrzmiał głos Demelzy.
- Może to u was rodzinne, co? Chcesz skończyć w wariatkowie
jak twój braciszek? – kpiła dalej Host.
- Jeszcze słowo!
Wtem za
plecami Lucy ktoś przedarł się pomiędzy uczniami. Syriusz! Profesor zmierzał w
ich stronę szybkim krokiem z różdżką w ręce.
- Co tu się dzieje? – spytał cierpkim tonem.
- Weasley zwariowała – odparła Host.
Syriusz
spojrzał na rudą. Ta w dalszym ciągu celowała w głowę drugiej dziewczyny.
Oddychała przy tym ciężko. Nie zdołała nic odpowiedzieć, kiedy zza jej pleców
rozległ się głos Hermiony.
- Może my wyjaśnimy?
- Słucham – zachęcił ją do mówienia Black.
- Szłyśmy z Ginny na śniadanie, kiedy Bem, Zakir i Jake
zaatakowali nas – wytłumaczyła Granger – pewnie byłoby z nami kiepsko, ale
szybszy powrót z Wielkiej Sali Seamusa i Deana pokrzyżował im plany. Szybko
rozbroili Sloppera, ale ten tchórz Akram zrobił sobie ze mnie żywą tarczę –
mówiła, a większość zebranych Gryfonów wydała z siebie dźwięki oburzenia.
- To prawda – potwierdził Seamus – w zamieszaniu oszołomiła
go Ginny, a wtedy Bem trafił Deana no i… przepchnął mnie – dodał zawstydzony.
- Uciekł, a Ginny pobiegła za nim – kontynuowała Hermiona.
- Do czasu aż nie wpadłam na nią! – wtrąciła oskarżycielskim
tonem rudowłosa.
Tłum
Gryfonów otoczył zainteresowanych. Część domagała się ukarania Lucy i reszty.
Część krzyczała aby ich wyrzucić z Gryfindoru a nawet i szkoły. Jeszcze inni
szeptali pomiędzy sobą w geście solidarności z kolegami, którzy nie bali się
walczyć z Czystokrwistymi.
- Walczyć?! – wybuchła Ginny usłyszawszy szepty – wojna się
skończyła!
- To prawda – poparł ją Seamus.
- CISZA! – wydarł się Black – gdzie Akram i Slopper?
- W Pokoju Wspólnym – wyjaśniła Hermiona – Dean ich
pilnuje.
Syriusz
skierował się w tamtą stronę, a gestem dał znać by pozostali poszli za nim –
zwłaszcza Ginny i Lucy. Wchodząc przez dziurę za portretem Grubej Damy
dostrzegli pierwsze ślady niedawnej potyczki.
- Hermiono idź do pani dyrektor – polecił jej Black - i powiedz,
że chyba złapaliśmy sprawców ataku na pannę Greengras. Ich akta przyjmą trochę
więcej zarzutów niż tamta napaść.
Szatynka
kiwnęła posłusznie głową i opuściła po raz kolejny Pokój Wspólny. Syriusz w tym
czasie za pomocą magii spętał sznurem dwójkę napastników. Ułożył ich wzdłuż
kominka. Obok posadził Lucy.
- Reszta rozejść się do dormitoriów! – polecił. Gestem ręki
nakazał Ginny, Seamusowi i Deanowi aby pozostali.
Pozostałe
dzieciaki z niechęcią wypełniły polecenie. W tym czasie on sam rozsiadł się w
fotelu. Zapadło milczenie. Niecały kwadrans później do pomieszczenia wróciła
Hermiona, a za nią McGonagall.
- Syriuszu… - rzuciła oburzona widokiem skrępowanych
uczniów dyrektorka.
- Hermiona opowiedziała pani co się stało, tak? – spytał
ignorując jej oburzenie.
- Tak.
- Tutaj leży dwójka sprawców ataku na Greengras –
odpowiedział – Host podejrzewam o współpracę z nimi, Bem gdzieś uciekł, ale
kwestią czasu jest aż go znajdziemy.
Minerwa
obrzuciła badawczym spojrzeniem jego oraz wszystkich obecnych w pomieszczeniu
Gryfonów. Podeszła bez słowa do domniemanych sprawców i jednym ruchem różdżki
uwolniła ich. Spowodowało to natychmiastowe wycelowanie różdżek w nich przez
pozostałą trójkę Gryfonów. Hermiona zakryła usta w niemym krzyku.
- Przejdziemy się do miejsca, gdzie bardziej swobodnie
będziemy mogli wyjaśnić zarzuty wobec was – oznajmiła kierując się do wyjścia.
Wyszła jako
pierwsza, za nią Hermiona i Dean, potem trójka oskarżonych, a pochód zamykał
Seamus, Ginny i Syriusz. Dyrektorka nie prowadziła ich do swojego gabinetu,
lecz do jednej pustych klas na czwartym
piętrze. Machnięciem różdżki zapaliła świece w sali.
- Słucham – odezwała się siadając za biurkiem – może najpierw
Ginewra…
Ginny
opowiedziała jak z jej punktu widzenia przebiegły wydarzenia dzisiejszego dnia.
Po niej to samo zrobili Slopper i Akram. Nie przyznali się do winy, a co więcej
oskarżyli wypowiadających się po nich Seamusa z Deanem o napaść na nich.
Na koniec wypowiedziała się Host. Dziewczyna w
żaden sposób nie odniosła się do zdarzeń w Pokoju Wspólnym. Oskarżyła za to
Ginny o napaść na nią.
- Syriuszu opowiedz o tym jak ich znalazłeś.
Syriusz
zrobił to zgodnie z tym jak to wyglądało. Następnie dyrektorka zamyśliła się
nad sprawą. Splotła ręce i nic nie mówiła przez dłuższą chwilę.
- Panie Finnigan, idź do lochów – Slopper i Akram zadrżeli
na dźwięk tych słów – powiedz profesorowi Slughornowi żeby udał się do mojego
gabinetu – dwójka napastników odetchnęła z ulgą – Panie Thomas napisz na
drzwiach do klasy profesora Blacka, że wszystkie jego lekcje są dzisiaj
odwołane. Syriuszu, zostań tutaj z tą trójką – wskazała na domniemanych
napastników – Panna Granger, może wracać do swoich zajęć, a panna Weasley proszę
za mną.
Ginny wyszła
posłusznie z dawną opiekunką Gryfindoru. Po chwili Hermiona także opuściła
klasę mrugając wcześniej porozumiewawczo do Syriusza.