Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

czwartek, 27 lipca 2017

90. 1 września



Rozdział 90
1 września
- Harry pojawisz się na kolacji? – głos  Ginewry dobiegł z wyższego piętra.
- Mam dyżur…
- Z kim?
- Chinką …
- I?! – ruda nie dawała za wygraną.
          Harry nabrał powietrza. Od jakiegoś czasu temat jego koleżanki z pracy o trudnym do wymówienia nazwisku stał się dla nich drażliwy, a przynajmniej dla Ginny. Chłopak nie miał pojęcia co może być tego powodem, bo przecież nawet nie poznał jeszcze  koleżanki z pracy.
- Harry! – głos Ginny stał się niebezpiecznie piskliwy.
- Z naszego zespołu tylko my – odparł łagodnie Potter – poza nami mają być jeszcze e… osoby z dwóch innych zespołów.
          Tupot stóp na schodach zwiastował nadciągnięcie rudowłosego tornado.
- Co miało znaczyć to e Potter?! – spytała mrużąc oczy.
- No… - Harry zbyt długo przeciągał pewne kwestie, tego był pewien – nie chciałem pomylić liczby.
- A… - nim zdołała sformułować myśl do końca chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.
***
          Hermiona denerwowała się przed powrotem do szkoły. Po raz pierwszy wracała do Hogwartu bez towarzystwa Harry’ego i Rona. Pozbawiona więc była wsparcia swoich najbliższych przyjaciół. W związku z tym czuła się tak bardzo samotna jak jeszcze nigdy. Co prawda mogła liczyć na obecność swojej najbliższej przyjaciółki, jednak nie mogła jej zdradzić tego co wymazała ze swojej pamięci lub co chciała zrobić w najbliższym roku w szkole. A plany Hermiony były bardzo… ambitne. Zachęcona zabawami z Syriuszem, dziewczyna postanowiła wyszaleć się w ciągu najbliższego roku, tak aby następnie móc spokojnie układać sobie życie z Ronem lub kimkolwiek innym gdyby stwierdziła, że z inną osobą będzie jej lepiej
***
          Wielka Sala w Hogwarcie udekorowana była w tradycyjny dla rozpoczęcia nowego roku szkolnego sposób. Dominowały barwy domów: złoto i czerwień Gryfindoru, błękit oraz brąz Ravenclaw, żółć i czerń nad stołem Puchonów oraz zieleń oraz srebro odizolowanego od reszty Slytherinu. Prostopadle do nich znajdowała się ława ciała pedagogicznego.
          To właśnie tam przesiadywał Syriusz Black. Znajdował się blisko miejsca nowej dyrektorki, profesor Minewry McGonagall. Pomiędzy nimi siedział tylko profesor Flitwick. Z drugiej strony Syriusza usiadł profesor Jose Enrique de la Pena.
- Jak rada patrzy na kontakty z uczennicami? – spytał Hiszpan półgębkiem.
- W jakim sensie? – odpowiedział Black.
          Nauczyciel runów wywrócił oczami.
- Lubię udzielać… jak wy to mówicie… korepetyji… - zakończył z uśmiechem.
- Korepetycji – poprawił go machinalnie Łapa.
- No tak.
- Można, ale nie jest to powszechne.
- Fantastico! – Jose Enrique aż zaklaskał.
          Nim Syriusz zapytał co jest tak fantastycznego w dodatkowych zajęciach z uczennicami profesor McGonagall zajęła miejsce przeznaczone dla dyrektorki. Pomimo tego nauczyciel Obrony zdawał się wiedzieć co tak pociąga Jose w wizji spotkań jeden na jeden ze starszymi uczennicami w swoim gabinecie…
          Drzwi otworzyły się i weszli przez nie uczniowie i uczennice. Syriusz dostrzegł w tłumie Gryfonów Hermionę i Ginny. Obok nich szła Luna, która jednak musiała oddalić się do stołu Krukonów. Innych znajomych twarzy jak na razie nie zaobserwował.
          W oczy rzuciła się też inna rzecz – pod ścianami znajdowała się kilka postaci ubranych w czarne szaty. Nie byli do jednak śmierciożercy. Najbliżej stołu nauczycielskiego stała młoda kobieta o azjatyckich rysach twarzy. Pod przeciwległą ścianą stała sztywno niczym słup mulatka. Pomiędzy nimi pod ścianą stał… Harry Potter we własnej osobie. Naprzeciwko niego stał starzy czarodziej. Łapa domyślił się, że chcąc zgrać wszystko perfekcyjnie i zadbać o bezpieczeństwo uczniów McGonagall zdecydowała się poprosić aurorów o pomoc. Przypominając sobie niedawne zaprzysiężenie Syriusz domyślił się, że szef biura aurorów wysłał nowych funkcjonariuszy na tą nudną i rutynową misję.
          Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią rzucił okiem na stół Gryfonów. Hermiona wpatrywała się jak oniemiała w Pottera. Z kolei Ginny… rudowłosa piękność sztyletowała ukochanego spojrzeniem. Syriusz poczuł się nieswojo i spodziewał się, że po kolacji jego chrześniak dostanie solidny opieprz.
          Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się ponownie i Hagrid wprowadził nowych pierwszoroczniaków. Dzieciaki były przemoczone po podróży przez jezioro i to pomimo braku padającego deszczu. Widać zadbanie o odpowiednią wilgotność ubrań „kotów” na powitalną ucztę było jednym z zadań gajowego.
          Profesor Flitwick udał się do stołka na, którym spoczywała już Tiara Przydziału. Tym razem odśpiewała ona pieśń o chwalebnym zwycięstwie i potrzebie odbudowy i oczyszczenia szkolnych murów z krwi i wzajemnej nienawiści. W odpowiednim momencie wszyscy zgromadzeni skierowali wzrok na stół Slytherinu. Uczniowie tego domu z kolei rzucali niepewne spojrzenia na pozostałe stoły.
          Nastąpiła szybka segregacja uczniów. Zajęli oni miejsca przy swoich stołach. Wtedy powstała profesor McGonagall. Wszyscy zebrani skierowali swój wzrok w jej stronę.
- Witajcie! – uniosła w górę prawą dłoń – Niezwykle się  cieszę, że pomimo niedawnych zdarzeń jest nam dane spotkać się tu w takim licznym gronie – omiotła całą salę wzrokiem – Sądzę, jednak że nim przyjdzie nam rozpocząć ucztę powinniśmy oddać hołd ofiarom niedawnej bitwy jak i całej wojny. Wstańmy i uczcijmy minutą ciszy wszystkich zmarłych i pomordowanych uczniów Hogwartu oraz ich bliskich.
          Cała gawiedź uczniowska oraz kadra pedagogiczna powstała. Kiedy ex-nauczycielka transmutacji skinęła delikatnie głową ponownie zajęto miejsca siedzące.
- Na kilka pouczających słów przyjdzie jeszcze czas – kontynuowała monolog – tymczasem pora się posilić!
          W mig stoły aż ugięły się od ciężaru mis, waz i półmisków z jedzeniem oraz dzbankami z sokiem dyniowym. Wielka Sala pogrążyła się w konsumpcji i gwarze rozmów.  Black skończył pałaszować pieczeń i rzucił okiem na front stołu Ślizgonów. Po jego brzegach siedziały osoby, których nie spodziewał się tutaj ujrzeć. Po prawej stronie miejsce zajął Dracon Malfoy. Towarzyszyła mu nierozłączna z nim Pansy Parkinson. Naprzeciwko miejsca zajęli – sądząc po rysach twarzy – młody Nott i Astoria Greengras. Obok siedział jeszcze wysoki, ciemnoskóry Blaise Zabini.
- Mocna reprezentacja Ślizgonów – zauważył nauczyciel zaklęć.
- Będą kłopoty? – spytał nieświadomy zdolności czarno magicznych czterech osób z wymienionej piątki Jose.
- Mogą. – uciął krótko Black.
          Kiedy wszyscy napełnili już swoje brzuchy najpyszniejszymi potrawami przyrządzonymi przez skrzaty domowe, Minerwa wstała ponownie.
- Cisza. – poleciła zebranym dobitnym tonem. – Na początek chciałabym przedstawić waszych nowych nauczycieli. Obrony Przed Czarną Magią przez co najmniej najbliższy rok uczył będzie, Syriusz Black! – Łapa wstał i pomachał dłoniom Ginny, Hermionie i Lunie. – Z kolei magię starożytnych runów zgłębiać będziecie z pochodzącym z Hiszpanii, profesorem Jose Enrique de la Pena – wymieniony powstał i z gracją pokłonił się w stronę każdego ze stołów. Uczennice, które zaczęły interesować się już płcią przeciwną westchnęły na ogół głośno co z kolei wywołała ciche cichy tych, które powstrzymały się przed ową reakcją.
          McGonagall przedstawiała kolejne nowe osoby w kadrze, lecz Syriusz bardziej zajęty był obserwacją jak jedyna pozostała w szkole osoba nazwiskiem Weasley najpierw piorunuje spojrzeniem, a następnie żywo gestykulując tłumaczy Hermionie, że jej reakcja była nie na miejscu.
          Osobnym szokiem było to, że właśnie panna Granger była wśród dziewcząt, które momentalnie stały się fankami nowego profesora. Syriusz miał jednak w pamięci czego dotyczyło wspomnienie, którego się pozbył i… które zawsze mógł sobie dokładnie odtworzyć przy użyciu myślodsiewni.
- Nowym opiekunem Gryfonów będzie także profesor Black! Dzisiaj wyjątkowo opiekunowie domów w towarzystwie jednego z aurorów poprowadzą was do domów. – zakończyła swoją wypowiedź dyrektorka.
          Syriusz wstał i ruszył do stołu Gryfonów. Czekał tam już na niego Harry Potter, który gorączkowo coś tłumaczył swojej ukochanej. Black wyłapał tylko słowa „niespodziewanie” i „nie spodziewałem się tego”.
- Gotowi? – spytał uczniów.
          Odpowiedzieli mu gromkim „TAK!”. Oznajmił, więc że mają podążać za nim. Bokiem szli Harry i Ginny, która najwyraźniej wybaczyła mu to o co miała wcześniej pretensje. Syriuszowi towarzyszyła panna prefekt, Hermiona.
- Gotowy na jutrzejsze zajęcia? – spytała z uśmiechem.
- Z wami zawsze – odpowiedział puszczając jej oczko.
- Zobaczymy czy w klasie będzie pan profesor tak samo wygadany – odrzekła zaczepnie.
- Ty na pewno będziesz – wtrąciła mulatka o długich, czarnych, kręconych włosach.
- Czego chcesz Romilda? – spytała z chłodem Hermiona.
          Mulatka wzruszyła tylko ramionami i cofnęła się do chichoczących koleżanek z klasy.
- Dwa lata temu chciała podać Harry’emu eliksir miłosny, który ostatecznie wypił Ron – wyjaśniła prymuska.
          Na te słowa Łapę zmroziło. Odwrócił się dyskretnie i zmierzył Romildę od stóp do czubka głowy. Nie była zbyt wysoka. Miała szczupłą sylwetkę i całkiem ładną buzię. Egzotyczna uroda z pewnością pozwała jej wzbudzić pożądanie u wielu chłopaków. Nowy nauczyciel nie sądził żeby tej uczennicy potrzebny był eliksir miłosny do poderwania chłopaka. No chyba, że obiektem jej westchnień był -zakochany po uszy w Ginny – Harry Potter.
- Jesteśmy – powiedział Black pod portretem Grubej Damy – hasło brzmi: „Odrodzenie”. O zmianach w przyszłości informować was będą prefekci. Nie szalejcie dziś, jutro czeka was nauka – zakończył puszczając im oko.
          Grupka dziewczyn w wieku około piętnastu lat zachichotała. Hermiona wymówiła hasło i portret strzegący wejścia do Pokoju Wspólnego ustąpił.
- Profesorze – powiedziała Granger, kiedy jej koledzy i koleżanki wchodzili do wnętrza Wieży Gryfindoru. – mogę prosić na chwilę.
- Jasne – odpowiedział Black i odszedł z panią prefekt kilka kroków  w bok, tak by nikt ich nie słyszał.
          Kilka dziewczyn i młodszych uczniów rzuciło w jej stronę epitety typu „lizuska”, czy „kujonka”. Dziewczyna pozostała jednak niewzruszona.
- Jeżeli pojawi się tutaj wielki, czarny pies to będę mogła przedstawić go jako mojego zwierzaka, który wabi się Łapa? – spytała cicho.
- Do czego zmierzasz?
- Chcę ci ułatwić pilnowanie porządku w wieży. Przecież jeśli zjawisz się w niej normalnie to uczniowie będą chować się po dormitoriach i zachowywać nienaturalnie sztywno. Nikt nie będzie krępował się być sobą wobec mojego pieska.
- Twojego pieska – powtórzył chytrze Black.
          Dziewczyna ściągnęła ku sobie brwi w grymasie. Nauczyciel uniósł w górę dłoń w geście przeprosin.
- Ok, jutro o tej samej porze będzie tu TWÓJ PIES – zakończył głośniej.
- Dziękuję – odpowiedziała równie głośno Hermiona.
          Weszła przez dziurę w portrecie jako ostatnia. Syriusz mimowolnie doszedł do wniosku, że dziewczyn bardzo się zmieniła po wiadomym zdarzeniu, wiadomej nocy w Londynie.
***
          Szczęśliwi ze spokojnego rozpoczęcia nowego roku szkolnego uczniowie postanowili urządzić skromną imprezkę. Ginny i Harry ulotnili się z niej jeszcze nim się rozpoczęła. Wobec tego Hermiona przesiadywała w towarzystwie Parvati Patil, która zdecyodwała się kontynuować naukę tak samo jak ucząca się w Ravenclaw jej siostra Padma, Seamusa Finnigana i Deana Thomasa, którzy także zdecydowali się wrócić do szkoły.
- Wiecie nie wiedziałem co chcę robić po szkole, to wróciłem tu jeszcze na rok – wyjaśniał Dean – a poza tym…
- … Dean się zakochał – wtrącił Seamus.
- Och, w kim? – spytała Patil.
- Lunie Lovegood.
- Co?! – zdziwiła się Parvati.
- To wspaniale – ucieszyła się Hermiona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz