Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

niedziela, 5 marca 2017

89. Zakończenie wakacji



Rozdział 89
Zakończenie wakacji

            Zaraz po uroczystości Syriusz i Ginny udali się na Grimmauld Place, gdzie szykowali przyjęcie z okazji zaprzysiężenia Harry'ego na aurora i końca wakacji. Stworek nauczony szacunku wobec Ginny przygotowywał od poprzedniego dnia potrawy i przekąski. Syriusz, który w dalszym ciągu nie zadawał sobie trudu dogadania się ze skrzatem zajął się organizowaniem alkoholu. 

            Kilka minut przed godziną wyznaczoną na przybycie gości - to jest osiemnastą - mieli wszystko gotowe. Rudowłosa udała się przebrać. Syriusz pozostał w jeansach i ciemnej koszuli w kratkę. To jemu przypadł zaszczyt powitania wszystkich gości.

            Jako pierwsi przybyli George i Angelina. Oboje ubrani po mugolsku. On w koszulę i ciemne spodnie, ona w czarną, obcisłą spódniczkę i bluzkę na wąskich ramiączkach także w ciemnym kolorze. Tuż po nich zjawili się Bill i Fleur. Ubrani po czarodziejsku, chociaż niezbyt oficjalnie. Następnymi osobami były Luna, Neville i delikatnie opalona Hermiona. Tuż po nich z góry zeszła Ginny. Ubrana była w czarną sukienkę z wyciętym dekoltem i odsłaniającym jej nogi ponad kolano. Wyglądała na prawdę zjawiskowo. Włosy upięte miała w wymyślny, ciężki do opisania sposób. Wywołała zachwyt zebranych.

- Gdzie Harry? - spytała.
- Jeszcze nie wrócił - odpowiedział George - Percy wspominał coś, że dzisiaj nowi rekruci mają jeszcze spotkanie z ministrem o 17 i dopiero po nim będą mogli wracać do domów, bo dyżury czekają ich dopiero od nowego miesiąca.  Z resztą na początku i tak nie będą tropić zbyt poważnych afer.
- I dobrze - skwitowała ucieszona Weasley.

            Nie wiedząc jak prędko pojawi się główny bohater wieczoru usiedli do stołu i zajęli się jedzeniem potraw przygotowanych przez Stworka oraz piciem alkoholu. Tego dnia Syriusz wybrał się do mugolskiego Londynu i zakupił kilkanaście piw o przeciętnej zawartości alkoholu oraz ruską wódkę, którą podawał w zestawie z napojem gazowanym o czarnej barwie produkowanym przez znany amerykański koncern.

            Harry pojawił się kilkanaście minut wybiciu przez zegar godziny dziewiętnastej. Ubrany był w stare jeansy oraz niebieski T- Shirt.

-Niespodzianka! - krzyknęli zebrani, kiedy wszedł do właściwego pomieszczenia.

            Chłopak zaniemówił. Oniemiał jeszcze bardziej po dostrzeżeniu swojej ukochanej. Głos odzyskał dopiero kiedy Ginny powitała go pocałunkiem. George i Syriusz wiwatowali.

- Dziękuję - szepnął do dziewczyny.
- Przygotowałam to z Syriuszem i Stworkiem.
- Dzięki! - krzyknął do chrzestnego.
- Spoko - odparł tamten nonszalancko - chodź wcinać z nami.

            Dwa razy nie trzeba było mu tego powtarzać. Śmiertelnie głody po długim spotkaniu z ministrem i wdrożeniem do zespołu zajął się pieczonymi ziemniakami z mięsem z dzika.

- Skąd wzięliście tego dzika? - spytał organizatorów.
- Ze sklepu Harry, ze sklepu - Syriusz wyjaśnił tonem znawcy.

            Zebrani parsknęli śmiechem. Bill wzniósł toast ze nową pracę Pottera i chłopak po raz pierwszy tego dnia wychylił kieliszek ruskiej wódki.

- Jak w pracy? - zagadnął Neville.
- Całkiem spoko - odpowiedział Harry pochłaniając kolejnego ziemniaczka - trafiłem do zespołu z tą nową Chinką i Williamsonem, Poudfootem i jednym z gości, który był kadetem wcześniej. Poudfoot jako najstarszy stażem będzie nami dowodził. Jutro ma nas podzielić na pary, w których będziemy pracować.
- Dobrze dla ciebie by było gdybyś dostał pracę z Williamsonem - stwierdził Bill - wielkim aurorem nie był, ale zawsze był jednym z najzdolniejszych w pojedynkach. No i ma największe doświadczenie w tym zespole, poza dowódcą rzecz jasna.
- No i ukrywał się na Islandii podczas rządów Voldemorta - wtrącił Black.
- Zapomniałem, że byłeś w komisji weryfikacyjnej - przyznał Weasley.

            Hermiona wzniosła toast za odpowiedniego partnera lub partnerkę dla Pottera czym wywołała oburzenie Ginny, która głośno oznajmiła, że jedna partnerka w zupełności aurorowi wystarczy. Poparł ją Neville mówiący, że Chinka jako osoba nie znająca specyfiki pracy tutaj raczej dostanie mniej doświadczonego od siebie chłopaka, który wcześniej był kadetem, ale przynajmniej poznał na czym polega rola aurora w Anglii.

- Nie do końca - negowała Hermiona - on był kadetem za rządów Voldemorta i wtedy oni mieli zadania nie adekwatne wobec tego co robić powinni i co robić będą teraz.
- I tak i nie - wtrącił Bill.
- Zwróć uwagę Hermiona - podjął temat Syriusz -  że gdyby ci, którzy pracowali za reżimu i pozostali w biurze wykonywali tak wspaniale zadania, które wyznaczał im Voldemort to już by ich nie było z Harry'm. Zamiast tego siedzieliby w Azkabanie.
- No tak - przyznała niechętnie Hermiona.
- Czym będzie zajmować się twój zespół? - zmieniła nieznacznie temat Ginny.
- Krążą plotki, że Tom przed bitwą o Hogwart ściągnął do kraju jeszcze dwa olbrzymy, ale nie zdążył przetransportować ich na błonia lub sądził, że nie będą mu potrzebne. Kingsley chce wyjaśnić tę kwestię. W jego opinii Graup zupełnie nam wystarczy.
- Ma rację - zgodziła się Hermiona.
- Wobec tego zaczynamy operację "Sieroty".

            Porozmawiali trochę o szansach na odnalezienie olbrzymów Voldemorta i zmienili znów temat. Harry ogłosił, że do pracy idzie dopiero na popołudnie w związku z czym impreza się rozkręciła. Alkohol lał się strumieniami, a po jakimś czasie znaleźli się nawet odważni, który zaczęli tańczyć. Oczywiście prym wiodły w tym pary George'a i Angeliny oraz małżeństwo Weasley. Po odpowiedniej ilości wypitej wódki Ginny namówiła swojego faceta do tańca. Wcześniej potańczyła z jego chrzestnym, który nie darował tego wieczoru żadnej kobiecie. Po jakimś czasie jego ulubioną partnerką została Hermiona, której taniec oraz promile we krwi wyraźnie służyły i odzyskiwała dawną radość z życia, którą utraciła przez ciągły pobyt w wiadomym ośrodku Rona i porażkę w dyskusji o szansę przyjaciela na pracę w parze z kobietą.

            Po północy goście zaczęli się rozchodzić. Jako pierwsi zrobili to Weasleyowie. Tuż po nich wyczerpany emocjami jakie mu towarzyszyły, wódką, tańcem i sporą ilością godzin spędzonych w ministerstwie Harry zasnął z głową na stole. Stworek teleportował go do łóżka, gdzie Ginny przebrała go i otuliła pościelą. Ona sama poszła się umyć i dołączyła do niego. Zaraz po niej Neville wyruszył siecią Fiu do domu babki.

            Pozostały Luna i Hermiona oraz Angelina z George'm i Syriusz. Panna Lovegood stwierdziła, że najwyższa pora na nią około drugiej w nocy. Bliźniak tragicznie zmarłego Freda stwierdził, że rano musi otworzyć sklep i wraz z Angeliną wrócili do swojego mieszkania nad sklepem na Pokątnej. Syriusz pozostał tylko z Hermioną.

            Siedzieli na kanapie w bliskiej odległości. Przed nimi na małym stoliku znajdowały się drinki ze sporym dodatkiem cytryny. 

- Chciałabym żeby Ronald wrócił - wyznała nagle Granger.
- Wróci - zapewnił Syriusz ściskając jej dłoń.

            Hermiona odwdzięczyła się promiennym uśmiechem i buziakiem w policzek. Black poczuł, że gdyby w pokoju panowała większa jasność to pewnie dostrzegła by ogromny rumieniec na jego twarzy. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jego język zamienił się w kłodę. Poza tym pomysł na kolejną wypowiedź ulotnił się wraz z drinkiem, który opuścił jego szklankę.

            W radiu, które zapewniało im muzykę podczas imprezy leciała akurat wolniejszy kawałek. Hermiona wychyliła na raz pół szklanki wypełnionej wysokoprocentową zawartością.

- Zatańczmy - powiedziała ciągnąć Łapę za rękaw.

            Nie protestował. Objął dziewczynę delikatnie w talii. Ona położyła głowę na jego ramieniu i położyła ręce nieco wyżej na mężczyźnie niż on na niej. Kołysali się powoli w rytm muzyki. I tak aż do końca piosenki, która skończyła się i zamiast niej bez żadnego ostrzeżenia doszedł do ich uszu jeden z bardziej skocznych hitów "Fatalnych Jędz". Panna Granger bez namysłu rozpoczęła bardziej żywy taniec. Syriusz zrobił tak samo.

            W pewnym momencie nastolatka obróciła się do niego tyłem i kołysząc biodrami otarła o niego. Prawdopodobnie zrobiła to nieświadomie, będąc pod wpływem wypitej wódki i wcześniej piwa oraz dopływu dopaminy do mózgu w wyniku dobrej zabawy - dała się porwać skocznemu rytmowi. Na efekty nie trzeba była jednak długo czekać. Black poczuł jak krew mu odpływa z mózgu do innych partii ciała. Świat w głowie mu zawirował. Dalszy przebieg wydarzeń pamiętał jak przez mgłę.

            Dociśnięcie dziewczyny w tańcu. Jej ręce na jego twarzy. Gorący, przyspieszony oddech, niezbyt wprawne w całowaniu usta i ubrania spadające z nich obojga. Później zdaje się, że trafili na kanapę, a może na stół, który chyba był już pozbawiony jedzenia, napojów i nakrycia. A może im to nie przeszkadzało? Nie był tego pewien. Zdaje się, że zdarzeniem, które najbardziej utkwiło mu w pamięci był delikatny opór i ciasność kiedy zanurzał się w niej pierwszy raz.

            Rankiem Syriusz obudził ból głowy. Leżał nagi na kanapie, a nos drażniły mu ciemne włosy. Zesztywniał ze strachu. Co takiego zrobili? Kim jest ta kobieta. Delikatnie by jej nie obudzić spojrzał na jej twarz.

            Miała opalone policzki, ciemne i kręcone włosy. Uśmiechała się słodko. Jej oddech był powolny. Początkowo dopadło go uczucie, które jak sobie następnie przypomniał towarzyszyło mu w nocy, gdy czynił z niej prawdziwą kobietę. Nie był jednak z tego dumny. Ona mogła być przecież jego córką, patrząc na ich wiek. Dodatkowo zdawała się wciąż być zakochana w poważnie podupadłym na zdrowiu psychicznym Ronie. Poczuł wstręt do samego siebie.

            Najdelikatniej jak mógł wyswobodził się z jej objęć. Sięgnął po różdżkę i przywołał swoje spodnie. Po ich założeniu poczuł się o wiele lepiej. Jeśli ktoś ich teraz dostrzeże to chociaż nie weźmie pod uwagę, że mógł spędzić upojną noc z Hermioną Granger.

            Zaczął się zastanawiać co z tym faktem zrobić. Najpierw jednak jego umysł zajął się faktem jak długo dziewczyna pozostawała dziewicą. Cóż widocznie młode pokolenie bardziej zajęte było zbawianiem świata niż dbaniem o cielesne uciechy. Zganił się jednak ze tę myśl. Przywołał fiolkę i usunął mgliste wspomnienie dzisiejszej nocy z głowy. Usiadł na krześle i załamał ręcę.

            Spojrzał jeszcze raz na śpiącą dziewczynę. Jej naga pierś unosiła i opadała w jednostajnym tempie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że wciąż jest nieubrana. Przywołał koc i nakrył ją. Postanowił nie ubierać jej żeby nie potrzebnie nie kusić losu bliskim kontaktem. Bał się też jej reakcji. Jeszcze bardziej bał się tego jak zareagują Harry i Ginny, którzy spali na innym piętrze. Musiał ja obudzić.

            Zrobił to trącając delikatnie jej bark. Zareagowała od razu. Otworzyła oczy i usiadła natychmiast naciągając koc na brzuch i piersi.

- Co... - zaczęła mówić i zaniemówiła.

            Syriusz siedział na krześle z załamanymi na głowie rękami.

-Czyli my? - nie musiała do końca formułować tego pytania.

            Skinął jej głową w odpowiedzi. Dziewczyna wydała z siebie niemy okrzyk.
- Jak mogliśmy... - wydukała.
- Byliśmy pijani i samotni. - odpowiedział Black - Oczywiście to nas nie tłumaczy. Zwłaszcza mnie. Możesz mnie za to winić.
- Nie. - zaprotestowała gwałtownie - Źle zrobiliśmy to prawda - mówiła jednym tchem - jednak nie możemy o to obwiniać jednej strony. Przecież oboje jesteśmy dorośli.

            Syriusz spojrzał na nią. Podziwiał jej inteligencję. Facet, który ją w sobie rozkocha będzie niewyobrażalnym szczęściarzem. Wiedział, jednakże to nie może być on. Nie powinien. Nie może. Koniec.

- Hermiona dokończmy tą rozmowę jak się ubierzesz - zasugerował nieśmiało.

- Och, tak - zgodziła się speszona. - Widziałeś może mój stanik? - spytała po chwili.

            Przywołał go różdżką. Tak samo zrobił z resztą jej garderoby, po czym wyszedł. Udał się do łazienki. Wziął zimny prysznic. Przytłoczony przez zdarzenia z nocy zupełnie nie przejmował się dolegającym mu kacem.

            Kiedy wyszedł natknął się na Ginny. Była ubrana w dresowe spodnie i luźną koszulkę. Uśmiechnęła się do niego na przywitanie. Zrobił to samo.

- Poleciłam wczoraj Stworkowi zrobienie barszczu i krokietów na śniadanie. To dobre na kaca według tego co mówił George, a on zna się na tym.
- Słusznie - przytaknął bez namysłu.

            Wrócił do jadalni. Hermiona siedziała już ubrana we wczorajsze ciuchy przy stole. Towarzyszył jej Harry. Rozmawiali na jakiś niezobowiązujący temat.

- To jak długo wczoraj trwała impreza? - spytała niczego nieświadoma Ginny.
- Ciężko stwierdzić, nie pamiętam - odpowiedział Black.
- Mam podobnie - zgodziła się Hermiona z bladym uśmiechem.
- Czyli była udana - stwierdziła ruda.
- I to jak - przyznała Granger.

            Syriusz uśmiechnął się. Wiedział, że uda im się uporać z niewygodnym wspomnieniem. Zjedli śniadanie w kacowej atmosferze. Wtedy Ginny stwierdziła, że musi wracać do Nory skończyć się pakować. Harry poszedł do swojego pokoju jeszcze trochę odpocząć przed pracą. Kochankowie zostali sami

- Więc co z tym zrobimy? -spytała Hermiona.
- Nie zrozum mnie źle- zaczął ostrożnie Black - było mi z tobą wspaniale i w przyszłości inny facet będzie z ciebie nieziemsko zadowolony...
- Syriuszu! - zganiła go cicho Hermiona.
- ... chodzi mi o to, że ja usunąłem z głowy to wspomnienie.
-Rzuciłeś na siebie O...
- Oczywiście, że nie - przerwał jej pospiesznie.
- Więc jak?

            W odpowiedzi pokazał jej fiolkę ze srebrzystą myślą, która w każdej chwili mogła ujawnić swoją zawartość w myślodsiewni.

- Jesteś genialny, ale nie wiem czy będą potrafiła.
- No to pierwsze lekcja panno Granger - powiedział z uśmiechem i zademonstrował jak to zrobić. - Pamiętaj tylko żeby przywołać te wspomnienie i odtwarzać je kiedy rozpoczniesz wydobycie tej myśli.

            Udało się jej za pierwszym razem. Magia umysłu była skomplikowaną dziedziną, lecz ona była niezwykle utalentowaną czarodziejką. Co dodatkowo popierała ciężką pracą nad samą sobą.

- Co dalej? - spytała po wszystkim.
- Jeżeli nie ma wspomnienia możemy uznać to za sen i wrócić do naszych normalnych relacji. Co więcej i tak od jutra ja będę dla ciebie panem profesorem, więc raczej i tak siłą rzeczy nasze kontakty się zmienią.
- To prawda - zgodziła się po chwili namysłu.
- Wspaniale.
- Chcę tylko... - powiedziała po chwili zawahania - że mimo wszystko dziękuję ci za to co zaszło. Od pewnego czasu nie wiedziałam sama czego właściwie chcę od życia, a ta noc pomogła mi to zrozumieć. Chodzi mi tak ogólnie, a nie konkretnie o ciebie - dodała uspokajająco.
- A ty nie byłaś z Ronem?
- Całowaliśmy się kilka razy, ale potem sam wiesz co się z nim dzieje... Poza tym nigdy nie wyznał mi nawet miłości czy nie zaprosił na randkę, ale może kiedyś...

// wiem, że rozdział kontrowersyjny, ale życie nie jest tak proste jak w książkach dla dzieci i ludzie popełniają błędy, z którymi później muszą się zmierzyć. Zobaczymy jak pójdzie z tym Hermionie i Syriuszowi ;)

88. Opiekun



Rozdział 88
Opiekun

            Syriusz zjawił się na błoniach Hogwartu kilka minut przed 9 rano. Ubrany był w cienki, czarny płaszcz podróżny. Podążał nonszalanckim krokiem w kierunku gabinetu dyrektorki, gdzie spodziewał się zastać Minerwę McGonagall, jednak już wcześniej natknął się na Rubeusa Hagrida.

            Pół-olbrzym dyskutował o czymś zawzięcie w progu zamku z kimś kogo całkowicie przysłaniała jego sylwetka. Syriusz nie słyszał o czym rozmawia. Nim doszedł rozmówca potomka olbrzymki i człowieka odszedł. Hagrid obrócił się w stronę błoń i dostrzegł Blacka. Nie rozpoznał go. Przetarł oczy.

- Witaj, Hagridzie! - Syriusz pomachał dłonią z daleka.
- Niech mnie kule biją! - wrzasnął gajowy - To na prawdę ty?
- Nie inaczej.
- Nie wierzę!

            Nim przyszły nauczyciel obrony zdołał cokolwiek więcej powiedzieć Rubeus rzucił się na niego i wyściskał za kolejne kilka lat podczas, których go nie wiedział.

- Też się cieszę, ale mnie dusisz - wydyszał Łapa.
- Coś ty tu robisz? - spytał speszony Hagrid, gdy już wypuścił kolegę z uścisku.
- Idę do profesor McGonagal.
- Psorka jest zajęta teraz - odpowiedział gajowy - mamy zara radę. Potem wpadnij.
- Na radę właśnie się wybieram. - wyjaśnił cierpliwie Syriusz.

            Hagrid mruknął coś pod nosem czego jego rozmówca nie mógł zrozumieć. Oznajmił za to, że spotkanie odbywa się w Wielkiej Sali. Zaprowadził go też tam. Wewnątrz siedzieli już wszyscy, którzy powinni tam być - przynajmniej według domysłów Syriusza.

- Och, witam profesorze Black - dyrektorka była bardzo oficjalna.

            Wielka sala była niemal kompletnie pusta. Na jej środku stał jeden stół dla całego ciała pedagogicznego. Prof. McGonagall zajmowała miejsce u szczytu. Po jej prawej stronie spoczywał mały mistrz zaklęć, prof. Filtwick. Na prawo od niego Septima Vector, Aurora Sinistra, pani Hooch, Sybilla Trelawney oraz pani Figg. Po drugiej stronie zajęli miejsca profesorowie Sprout, Slughorn, Bins - duch uczący historii magii. Obok ducha na podwójnym miejscu usiadł Syriusz. Jedno miejsce pozostawało wolne.

- Czekamy jeszcze na profesor Jose Enrique de la Pena - stwierdziła dyrektorka.

            W momencie gdy Syriusz domyślił się, że owy, za pewne zagraniczny, pedagog będzie nauczał runów, wszedł on do sali. Był to młody, nieco ponad trzydziestoletni mężczyzna. Gęste, chociaż raczej krótkie włosy, broda oraz ciemna karnacja i tęczówki w połączeniu z imieniem i nazwiskiem zdradzały, że jest Hiszpanem lub pochodzi z dawnej kolonii tego kraju.

- Witajcie bellas damas oraz caballeros - powiedział na pół w rodzimej mowie, a w połowie po angielsku. Uśmiechnął się przy tym tak czarująco, że profesorki Vector, Sinistra oraz Trelawney aż się zrumieniły, chociaż w przypadku tej ostatniej mógł to być efekt alkoholu jaki pochłaniała w ilościach przemysłowych.
- Usiądź profesorze de la Pena -powiedziała sztywno McGonagal.
- Wystarczy Jose - powiedział nonszalancko i usiadł obok Syriusza.

            Następnie dyrektorka powitała oficjalnie wszystkich profesorów i profesorki. Przedstawiła nowych pedagogów. Dłużej zatrzymała się przy Jose Enrique. Zgodnie z domysłami Syriusza nowy mistrz runów urodził się i niemal całe życie mieszkał w Hiszpanii. Dokładniej w Albacete. Magiczną edukację pobierał w Durmstrangu oraz szkole w Brazylii. Wzbudził tym niemałe zainteresowanie Brytyjczyków, jednak profesor McGonagal nakazał im ciszę. Po ukończeniu tej drugiej placówki, Jose udał się na kurs dla badaczy runów organizowany przez hiszpańskie ministerstwo magii. Po nim doskonalił się już głównie na własną rękę. Dwa lata temu praktykował u boku profesora starożytnych runów w szkole, której jest absolwentem. Hogwart to jego pierwsza praca.

- Syriusz Black - przedstawiła ostatni szkolny nabytek - zostanie nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. - Syriusz wstał i ukłonił się sztywno -  Syriusz był wybitnie uzdolnionym uczniem, który wyróżniał się w walce podczas pierwszej wojny z Lordem Voldemortem. Następnie został niesłusznie skazany na pobyt w Azkabanie, skąd uciekł. Jest jedynym, który tego dokonał bez pomocy z zewnątrz. Kilkukrotnie przełamał też wtedy szkolne zabezpieczenia i udało mu się wtargnął nawet do wieży Gryfindoru. W między czasie radził sobie z dementorami i aurorami. Walczył w Departamencie Tajemnic, gdzie myślano że został wysłany na drugą stronę rzeki - opowiadała suche fakty - wrócił. Podróżował. Poznał wiele kultur czarodziejów. Myślę, że w tym momencie nie mamy lepszego specjalisty na to stanowisko - zakończyła nad wyraz ciepłym tonem.
- Dziękuję pani dyrektor za szereg tak wspaniałych komplementów - odparł z kurtuazją - postaram się nie zawieść pokładanych we mnie nadziei. 

            Następnie dyrektorka ogłosiła, że profesor Flitwick zostanie jej zastępcą. Docelowo za rok mu zostać zatrudniona nowa nauczycielka transmutacji. Wszyscy nowi profesorowie podpisali roczne kontrakty i tylko od nich zależy czy zostaną one przedłużone. 

            Potem przez długie półtorej godziny stawiała cele do zrealizowania w tym semestrze i ogólnie całym roku szkolnym. Black przez ten czas zastanawiał się dlaczego zdecydował się właściwie w ogóle podjąć tę pracę i trafił tu gdzie trafił. Starał się oczywiście słuchać i zapamiętać, że przykładowo powinni zwracać uwagę na stosunek uczniów pozostałych trzech domów do Ślizgonów. Nie było to jednak łatwe, a nawet i trudniejsze niż zwykło się wydawać.

            Kolejnym etapie każdy z nauczycieli przedstawił pokrótce program nauczania dla poszczególnych roczników. Syriusz ograniczył się do najważniejszych zagadnień jakie będzie omawiał z każdą klasą. Na dziś to wystarczyło, jednak na drugi dzień września dyrektorka zażądała więcej. Zanotował w myślach żeby jak najszybciej skontaktować się z Hermioną. Kiedy Jose zakończył streszczanie programu nauczania swojego przedmiotu, przed gronem pedagogicznym stanął kolejny problem. Kto zostanie opiekunen Gryfonów?

- Z oczywistych względów muszę zrezygnować z tej funkcji - rozpoczęła McGonagal - musimy jednak wybrać kogoś na to stanowisko. Profesorowie Sprout, Flitwick oraz Slughorn odpadają jako, że odpowiadają za inne domy. Jose nie zna żadnego ucznia, ani specyfiki pracy tutaj, więc także nie może. Sybilia nie była w Gryfindorze i jest bardziej związana z innym domem - wyliczała zatroskana - Hagrid nie spełnia warunków. Profesor Figg nie chodziła do Hogwartu. Nauczyciel latania na miotle musi być bezstronny jako sędzia szkolnych rozgrywek Quidditcha. Aurora była Krukonką. Bins także nie jest odpowiednim kandydatem...

            Wszystkie spojrzenie zaczęły kierować się w stronę profesor Vector oraz Syriusza. On sam stawał się coraz bardziej skonsternowany. Przecież dyrektorka zapewniała go, że nie zrobi go opiekunem Gryfonów!

- ... Syriuszu - głos McGonagal zabrzmiał jak wyrok - jesteś najlepszym kandydatem.
- Eee...
- Czy zgodzisz się zostać opiekunem Gryfindoru?
- Eee... - bąknął kolejny raz Black - jasne!
- Wspaniale - dyrektorka omal nie zaklaskała.

                        Jeszcze tego samego dnia Syriusz chciał skontaktować się z Hermioną, ale okazało się, że ta wyjechała w celu spędzenia końcówki wakacji z rodzicami. Wobec tego Black urządził sobie spotkanie z Harry'm, Ginny, Luną oraz Neville'm Longbottomem. Korzystając z ich wspomnień chciał ułożyć plan nauczania na cały semestr na początek. Podejrzewał, że podejdzie do tego zbyt ambitnie i nie zrealizuje go wobec czego będzie mógł przesunąć część punktów na semestr wiosenny.

- Za 2 dni zaczynam pracę - oznajmił Potter, który zjawił się jako pierwszy.
- Auror?
- Jasne.

            Syriusz dawno nie widział chrześniaka tak podekscytowanego.

- W ten sposób walczysz z rozłąką z ukochaną? - żartował Black.
- To chyba lepsze niż twój sposób.
- To znaczy?
- To nie ja zamykam się w zamku na odludziu na prawie rok.
- Ej! - protestował Syriusz - ja nie mam nawet ukochanej!
- To prawda - powiedział z powagą Harry i parsknął śmiechem.

            Niedługo później dołączył do nich Neville.  Ubrany był jeszcze w strój patrolu przestrzegania prawa. Składały się na niego czarne ciężkie buty, spodnie typu bojówki w tym samym kolorze, jasnozielona peleryna i tiara w tym samym kolorze.

- Ładnie ci w mundurze - stwierdził Black.
- Czy ty czasem nie zmieniłeś orientacji? - zakpił Harry.
- Nie - uciął Syriusz.
- Wybaczcie, że nie zdążyłem się przebrać, ale mamy sporo roboty - mówił jakby nigdy nic Gryfon - dzieciaki robią zakupy na Pokątnej i mamy tam stałe patrole, a mój partner nadaje się do tej roboty jeszcze mniej niż ja.
- Nie rozumiem - powiedzieli jednocześnie Potter i jego chrzestny.

            Neville wziął głęboki oddech. Spojrzał w podłogę. To był ten sam niezdarny chłopak, którym był w szkole - zwłaszcza w początkowych klasach. 

- No ostatnio złodziej u Malkin mi uciekł.
- Zdarza się - stwierdził Black wzruszając ramionami za co Harry posłał mu mordercze spojrzenie.
- Nie wszystkich da się złapać, wiem o tym - zapewnił chłopak wychowywany przez babcię.
- Masz przecież sukcesy w pracy - dodał Potter.
- No prawda, ale porażki bolą bardziej.

            Syriusz i jego chrześniak pokiwali ze zrozumieniem głową. Nim zdążyli zmienić temat pojawiły się Luna i Ginny. Obie były zadowolone z powodu powrotu do szkoły.

- Zaprosiłem was tutaj żeby prosić o pomoc - powiedział Syriusz, kiedy wszyscy już siedzieli.
- Co możemy dla ciebie zrobić? - spytała Luna.

            Łapa spojrzawszy na dziewczynę zaczął mieć nieprzyzwoite myśli co może ona dla niego zrobić, ale odgonił je szybko od siebie.

- Muszę ułożyć program nauczania dla poszczególnych klas. Niestety sporo minęło odkąd chodziłem do szkoły, świat poszedł w tym czasie do przodu i nie do końca wiem co kiedy dać i na ile lekcji rozłożyć poszczególne tematy.
- Hm... zacznijmy od pierwszaków - stwierdziła Ginny.

            W toku burzliwej dyskusji ustalili tego dnia jak mniej więcej będą nauczani uczniowie klas od pierwszej do czwartej włącznie. Następnie Luna udała się do domu. Chwilę później to samo zrobił Neville.

- Jak tam Ron? - zagadnął Black.
- Robi postępy - przyznała Ginny - jeśli tak dalej pójdzie we wrześniu powinien wrócić do domu - zakończyła robiąc grymas, który w założeniu miał być uśmiechem.

            Harry objął ją ramieniem.

- Byłem u niego rano - powiedział - nie robił mi żadnych wyrzutów, ale zdaje się, że obraził się na Hermionę.
- Dlaczego? - dopytał Łapa.
- Za ten wyjazd z rodzicami.
- Co z nim nie tak?

            Harry milczał.

- On sądzi, że jego kuracja jest ważniejsza niż ich - wyjaśniła Ginewra.
- Jeżeli ona nie pojawi się u niego wcześniej niż ostatniego dnia przed powrotem do Hogwartu to może być nie ciekawie  - dodał Potter.

            Zmienili temat. Rozgrywki quidditcha, które miały niedługo być wznowione były o wiele weselszym tematem od choroby najmłodszego syna państwa Weasley.

            W ciągu następnych dni Syriusz przy wydatnej pomocy Ginny, Harry'ego i Luny stworzył plan nauczania, który dostarczył profesor McGonagall. Obiecała zapoznać się z nim jeszcze tego samego dnia i wprowadzić korekty, z którymi zapozna go następnego dnia.

            Harry zgodnie z tym co powiedział został aurorem. Przed ostatniego dnia sierpnia miał zostać oficjalnie wraz z innymi rekrutami zaprzysiężony. Miało się to odbyć w gmachu ministerstwa. Wraz z nim tego samego zaszczytu dostąpić miało sześć innych osób - większość była obcokrajowcami przybyłymi do Wielkiej Brytanii żeby pomóc szkolić młodych czarodziejów.

            Specjalnie na tę uroczystość Black zaopatrzył się w nową szatę wyjściową. Do ministerstwa aportował się razem z Ginny. Wejście dla interesantów było tego dnia wyjątkowo zatłoczone. Ex- więzień Azkabanu dodatkowo uważany przez kolejne dwa lata za zamordowanego budził ożywienie wśród przechodniów oraz przyciągał spojrzenia. Początkowo odpowiadało to czarodziejowi, jednak ostateczni stało się męczące i uciążliwe.

            Wreszcie udało im się jednak dojść do dużej sali, w której odbyć się miało zaprzysiężenie aurorskie. Ku własnemu zdumieniu Black odkrył, że znajdują się na sali rozpraw. Miejsca dla publiczności znajdowały się na miejscach dla publiki w czasie rozpraw jawnych oraz ławach sędziowskich Wizengamontu. Pośrodku znajdowało się podwyższenie, na które kilkanaście minut później wejdzie Harry Potter i inni przyszli aurorzy.

            Ginny i Black usiedli na jednej z ław przeznaczonych docelowo dla publiczności. Niebawem pojawili się inni czarodzieje i czarownice. Wśród znanych sobie osób Łapa dostrzegł Artura i Billa z Fleur, rodzinę Greengras - jedną z niewielu rodów czystej krwi pozostających w stosunku neutralnym wobec rządów Voldemorta, Lunę i jej ojca trzymającego notatnik i pióro.

            Niebawem miejsce sędziego prowadzącego rozprawę zajął Kingsley Shacklebolt w odświętnej szacie. Towarzyszyło mu kilka innych ważnych osób w magicznym świecie.

            Niebawem szef biura aurorów wyszedł na drewniany podest. Wygłosił krótkie przemówienie przypominające jakie są obowiązki aurorów oraz czym się zwykli zajmować jego podwładni. Zakończył populistycznym stwierdzeniem, że wierzy, iż nowi aurorzy pomogą odzyskać powagę i społeczny szacunek jednostce, która została tak pohańbiona przez rządy poprzedniego reżimu.

            Wtedy na podest weszli ubrani w ciemnoszare uniformy rekruci. Wśród nich znajdowała się kobieta o azjatyckich rysach twarzy, Harry, mulatka oraz trójka innych osób, które wyglądały na Brytyjczyków. Przyszli stróże prawa ustawili się w równym szeregu.

- Proszę o powstanie - powiedział do zebranych minister.
- Rekruci podnoszą w górę dwa palce w ten sposób - zademonstrował Robards - i powtarzają za mną. Ja, Gawain Robards przyrzekam uroczyście - pauza i echo rekrutów - strzec bezpieczeństwa czarodziejskiej społeczności Wielkiej Brytanii i Irlandii - Harry i inni ponownie powtórzyli jego słowa - Dbać o dobre imię Biura Aurorów - pauza i chór rekrutów - jak i całego Ministerstwa Magii. - pauza i echo - W razie potrzeby krwi własnej nie szczędzić. - pauza i identyczne słowa z ust młodych czarodziejów - Tak mi dopomóż Merlinie - zakończył.
- Tak mi dopomóż Merlinie - dokończyli swoje formułki Harry i inni.
- Proszę usiąść - oznajmił Kingsley.

            Następnie wygłosił krótkie przemówienie o tym czego ministerstwo i cała społeczność oczekuje od aurorów, a zwłaszcza ich nowych, nieumoczonych w rządach śmierciożerców, członków. Po wszystkim życzył rekrutom powodzenia i zakończył zaprzysiężenie, które było jedną z szybciej przebiegających oficjalnych uroczystości na jakich kiedykolwiek był.