Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 23 stycznia 2017

87. Powrót pamięci



Rozdział 87
Powrót pamięci

            Jeszcze tego samego dnia, zaraz po dopięciu szczegółów kontraktu Syriusz udał się na zakupy. Na Pokątnej kupił nowe szaty, które będą mu potrzebne w pracy i obowiązkach jakie w związku z tym będzie pełnił. Następnie na Nokturnie kupił kilka średnio legalnych rzeczy, które jego zdaniem są niezbędne w pracy nauczyciela. Na tej drugiej ulicy na ogół spotykał się z chłodnym odbiorem. W dalszym ciągu kwitł tam szmugiel pamiątek po rządach Czarnego Pana. Wielu jego dawnych popleczników hurtowo i za bezcen pozbywało się cennych czarnoksięskich pamiątek i artefaktów.

            Zakupy odłożył do domu na Grimmauld Place. Zjadł w pośpiechu posiłek przygotowany mu przez Stoworka zmuszając go wcześniej do spróbowania po kawałku potrawy w celu upewnienia się, że nie jest ona zatruta. Następnie znów opuścił dom. Na jednym z osiedli na przedmieściach Londynu kupił butelkę mugolskiej whisky i półsłodkie wino. Wtedy teleportował się wreszcie w okolice domostwa rodziny Weasley.

            Słońce usiłowało przebić się nielicznymi promieniami przez gęste, ciemne chmury. Nietrudno było dojść do wniosku, że zbiera się na burzę. Syriusz szybko dotarł do zabudowań Nory. W jej obejściu nie dostrzegł żadnego z członków licznej rodziny. Zamiast nich beztrosko biegały sobie kury i jeden, samotny gnom. Przegnał go prostym urokiem i podszedł do drzwi. Zapukał donośnie.

            Po kilku minutach usłyszał krzątaninę po drugiej stronie progu. Pierwsze krople deszczu spadły na jego ramię. Wreszcie ktoś uchylił przed nim drzwi. W międzyczasie rozległ się donośny grzmot.

            Molly wpuściwszy przybysza do środka zaprowadziła go prosto do pokoju, w którym zwykle rodzina spędzała czas, kiedy więcej niż zwykle jej członków przebywało w Norze. Tym razem jednak zastał tam Ginny, Lunę, Hannę Abbot oraz Percivala Weasleya.

- Witajcie - przywitał się i skinął im ręką.
- Cześć - odpowiedzieli rudowłosi oraz Luna.
- Dzień dobry -  bąknęła Hanna.

            Przyjaciółki spojrzały na nią ze zdziwieniem. Dopiero po kilkunastu sekundach Ginny przypomniała sobie, że Puchonka nie zna Syriusza.

- Syriuszu to Hanna Abbot, Hanno to Syriusz Black - przedstawiła ich sobie.
- Miło mi cię poznać - uścisnął dłoń speszonej dziewczynie.
- Syriuszu nie będziemy przeszkadzać młodym - zawołała za nim Molly.

            Czarodziej rozejrzał się po zgromadzonych. Potaknął głową i już miał wyjść, kiedy eteryczny głos panny Lovegood przerwał ciszę:

- Nie przeszkadza nam ani pani, ani Syriusz.
- Na prawdę? - zdziwiła się matka Ginny.
- Serio- potaknęły gorliwie jej córka i przyjaciółki.

            Syriusz wyszczerzył w uśmiechu zęby do niewiast.

- Zostajemy - oznajmił.

            Usiadł na fotelu w pobliżu Ginny, a jej matka przywołała sobie z kuchni krzesło, które postawiła na przeciw niego.

- Co cię do nas sprowadza? - zagaiła Molly.
- Dobre wieści dla twojej córki i jej koleżanek - odpowiedział radośnie i postawił przyniesione przez siebie trunki na stół - Wiem kto będzie was uczył w nowym semestrze.

            Dziewczyny spojrzały na niego podejrzliwie, jednak zwyczajowo to Luna zabrała głos:

- Czego będziesz nas profesorze uczył?
- Obrony przed czarną magią - odparł z dumą prężąc klatkę piersiową.

            Odpowiedział mu świst powietrza zdumionej Puchonki oraz głośne "wow" Ginny. Nie upłynęło nawet kilkanaście sekund kiedy najmłodsza z klanu rudowłosych rzuciła się na szyję Łapy.

- Aż takiego entuzjazmu się nie spodziewałem - przyznał poklepując przyjacielsko nastolatkę po plecach.
- Łatwiej będzie namówić Harry'ego na powrót do szkoły! - odpowiedziała Ginny odklejając się od jego ramienia.

            Oczy miała wilgotne, a minę zaciętą. Szeroki, dawno u niej niewidziany, uśmiech zagościł na jej twarzy. Gdzieś w tle kolejne hektolitry opadów i wyładowania atmosferyczne tworzyły akompaniament tej scenie.

            Molly zgodziła się na niewinny toast w intencji szczęśliwego początku pierwszej normalnej pracy w życiu Syriusza. Przywołała szklane naczynia. Sprawca zamieszania napełnił je szczodrze. Wzniósł zapowiedziany toast. Wychylili połowę zawartości naczyń.

- Będziecie musiały pomóc mi i profesor McGonagall zaprowadzić normalność w szkole - powiedział bardziej do Ginny i Lundy niż Hanny.
- Pewnie -odpowiedziały radośnie.
- Spotkamy się w Hogwarcie i ustalimy co i jak. Teraz nie będziemy się tym zamartwiać - oznajmił radośnie i sięgnął po szklankę - to za waszą pomoc!- wniósł toast czując karcący wzrok pani domu.

            Rozmawiając o zbliżającym się początku roku opróżnili butelkę whisky. Wtedy panna Abbot stwierdziła, że pora wracać do domu. Jeszcze w progu otrzymała polecenie od gospodyni żeby nikomu nie wspominała o spożywaniu mugolskich alkoholi z nowym nauczycielem w szkole. Hanna solennie obiecała zachować tę sprawę w tajemnicy.

- Co to za tajemnice? - zagadnęła Luna po wyjściu koleżanki, gdy pani domu udała się kończyć przygotowanie obiadu.
- Filch nie jest już woźnym - wypalił bez ogródek.
- Nareszcie go zwolnili! - podekscytowała się Ginny.
- Dlaczego? - Lovegood nie traciła opanowania.

            Syriusz rzucił szybkie spojrzenie w stronę kuchni. Molly była poza zasięgiem jego głosu. Pomimo tego nakazał dziewczynom się zbliżyć. Poczuł kwiatowy zapach oraz trudne do zidentyfikowania perfumy Luny zmieszane z alkoholem. W głowie mu zawirowało. Wziął głęboki oddech.

- Pani dyrektor nie podała mi dokładnego nazwiska uczennicy, ale jedna z waszych koleżanek popełniła samobójstwo.

            Obie wydały z siebie pisk przerażenia. Tylko sprawnie rzucone przez Blacka dwa razy "silencio" nie zdemaskowało ich przed Molly. Po upewnieniu się, że dziewczyny nie są w stanie mówić, dał im znak by w spokoju poczekały aż skończy mówić i przywróci im zdolność do wysławiania się.

- Powodem był gwałt... - powiedział niemal na bezdechu - sprawcą była ta szmata Filch. W związku z tym skazali go na Azkaban, ale władze zatuszowały sprawę żeby nie zniechęcać rodziców na powrót uczniów do Hogwartu.

            Dziewczyny otwierały i zamykały na przemian usta. Trwało to około dwóch minut. Wtedy, kiedy emocje im opadły, Łapa odwołał rzucony na nie czar.

-Kto?
- Profesorka nie podała mi nazwiska, ale to podobno najcichsza dziewczyna z dormitorium Hermiony.
- Przyjaciółka Fay - wyjaśniła Lunie Ginny.

             Zapadła cisza Black otworzył butelkę wina. Z kuchni rozległ się głos Molly wzywającej na obiad. Zawtórował mu grzmot piorunu. Przeszli do kuchni i zasiedli do stołu w momencie gdy Artur wrócił z pracy.

- Nie uwierzycie! - krzyczał od progu - Wrócili! Już są! - wpadł jak tornado do kuchni.

            Zebrani spojrzeli na niego jak na wariata.

- Kto kochanie? - spytała jego żona
- Harry, Hermiona i jej rodzice!

            Syriusz spojrzał porozumiewawczo na Ginny.

- Gdzie są? - spytali równocześnie.
- Harry składa wyjaśnienia u ministra, a rodzina Granger w Mungu.
- Spokojnie - powiedział do Łapy - dopiero po obiedzie będziemy mogli udać się do ministerstwa. Tam dowiemy się co dalej.

            Posiłek spożyli w pośpiechu. Zaraz po ukończeniu go przez ostatniego gościa udali się za pomocą sieci fiu do ministerstwa. W między czasie Artur zorientował się w jakim stanie są jego towarzysze. Większość z nich zaczęła odczuwać skutki wypitego alkoholu. Wobec tego głowa rodziny uznała, że najlepiej zamknąć ich w jego biurze do czasu wyjścia Pottera od ministra. Tak też zrobił.

            Po umieszczeniu Ginny, Molly, Luny i Syriusza w swoim gabinecie Artur udał się w stronę gabinetu Kingsleya. Zgromadzeni wewnątrz jego biura zajęli się oglądaniem go i znajdujących się wewnątrz przedmiotów. Na szczęście nie było tam niczego niebezpiecznego. Wreszcie po upływie kilku minut w drzwiach zjawił się pan Weasley, a za nim stał Harry we własnej osobie. Nim ktokolwiek zdołał zareagować Ginny rzuciła mu się na szyję. Zgromadzeni zamarli na chwilę, a kiedy dziewczyna zaczęła cicho łkać, taktownie odwrócili głowę.

- Ciii... już dobrze - pocieszał ją cicho Harry.

            Nim Ginny zdecydowała się od niego odkleić złożyła jeszcze obietnicę, iż ukatrupi go jeżeli ponownie zniknie z jej życia na tak długo. Dopiero później pozostali zgromadzeni mogli wyściskać bohatera niedawno zakończonej wojny.

- Czego chciał Kingsley? - spytał Syriusz, gdy zakończyli powitania.
- Składałem wyjaśnienie w kwestii powrotu rodziców Hermiony do kraju i tego w jaki sposób utracili pamięć.
- Nie będziesz miał problemów? - dopytał chrzestny.
- Nie z tego powodu - odpowiedział chłopak nie patrząc na przyjaciół.

            Nim któreś z nich zadało pytanie co ma na myśli, odezwał się Artur:

- Nie wpuszczą nas dzisiaj do Munga - oznajmił - wracajmy do domu. Harry będzie mógł opowiedzieć wam jak szukali i odnaleźli Grnagerów. Możecie wszyscy spać u nas, dzisiaj - dodał grożąc im pobłażliwie palcem.

            Zgodzili się bez przeszkód. Jeszcze z gmachu ministerstwa wysłali sowę do ojca Luny żeby go nie martwić. Do Nory powrócili w ten sam sposób w jaki ją opuścili. Przed zmuszeniem Harry'ego do ponownego składania zeznań na temat nie dawnej eskapady Molly uparła się, że należy go porządnie nakarmić. Wreszcie kiedy chłopak skończył jeść przeniósł się do pokoju, gdzie oczekiwała na niego reszta. Ginny natychmiast wślizgnęła się mu na kolana.

- No więc? - zagaił Syriusz.
- Co więc? - odpowiedział pytaniem młody czarodziej.
- Opowiadaj jak było w Australii!
- Czy widziałeś chrapka - dodała Luna.

            Chłopak pobieżnie opowiedział im co się z nim działo odkąd Hermiona poprosiła go o pomoc w sprowadzeniu rodziców do Anglii. Pokrótce omówił największe problemy na jakie się natknęli, jak je rozwiązali itp.

- Dobra robota - pochwalił go Artur, kiedy zakończył.
- Mój bohater - dodała Ginny.
- Oby z nimi było wszystko ok - wtrąciła jej matka.

            Syriusz w tym czasie pozostawał zamyślony. Nie uszło to uwadze wszechwidzącej panny Lovegood.

- O czym myślisz? - spytała.
- Harry, mówiłeś że nie grozi ci nic za wyprawę do Australii - powiedział do chrześniaka - odniosłem jednak wrażenie, że za coś innego już możesz odpowiedzieć. O co chodzi?
- O Gringota. Wyjaśnię innym razem.

            Resztę popołudnia spędzili na omawianiu zmian w ich życiu jakie zaszły podczas nieobecności chłopaka. Największe zdumienie wzbudziła w nim opowieść o perypetiach Blacka w związku z rozstaniem z Heleną oraz zostanie przez niego profesorem uczącym obrony przed czarną magią.

- Nie wierzę, że nagle zaczniesz wlepiać szlabany! - parsknął Harry.
- Ja też - potwierdziła Luna.

            Syriusz rzucił na nich oburzonym spojrzeniem. Próbował spiorunować jeszcze Ginny, która była rozanielona od powrotu jej chłopaka, ale teraz uśmiechała się głupkowato z miną w stylu "Mi nie dasz przecież szlabanu Black". Średnio mu się to udało.

- Tobie tak - zwrócił się w końcu do chrześniaka.

            Harry ostrożnie odstawił Ginny na miejsce, które do tej pory zajmował. Wstał. Przeszedł się nerwowo po pokoju. Ręce włożył w kieszenie jeansów.

- Nie wracam tam.
- CO?! - spytały równocześnie matka i córka.
- To trudna sprawa - zaczął powoli Harry - z tamtym miejscem wiąże się wiele wspomnieć...
- Dobrych! - przerwała mu Ginny.
- ... dobrych i złych - kontynuował Potter - Teraz jestem jeszcze bardziej obserwowany przez wszystkich niż kiedyś. Nie czuję się na siłach znosić spojrzenia setek osób każdego dnia.
- Poza szkołą też będziesz musiał - przytomnie zauważyła Luna.
- Nie w takiej skali... - zaczął tłumaczyć Harry, ale przerwał kiedy jego ukochana wybiegła z pokoju. Ruszył pędem za nią nim pozostali zareagowali.

            Patrzyli na siebie oniemieli. Nikt nic nie mówił. Syriusz napełnił za pomocą różdżki kieliszki winem. Uniósł w górę swój. Reszta zrozumiała aluzję, niewypowiedziany toast i wychylili po łyku wina.

            Harry i Ginny nie wrócili tego dnia do Nory. Molly początkowo była oburzona, jednak po dyskretnej uwadze męża na temat tego co oni robili w jeszcze młodszym wieku, zamilkła. Wkrótce Luna zasnęła na kanapie w salonie, a Syriusz zdążył się ewakuować do pokoju niegdyś zajmowanego przez Rona. Zasnął zaraz po położeniu się do łóżka.

            Obudził się rankiem. Pełen sprzecznych wyobrażeń na temat tego co zastanie zszedł do kuchni. Przy stole siedziały Molly i Ginny. Przywitał się z kobietami.

- Gdzie Harry? - spytał młodszej.
- W łazience.

            Nim jego chrześniak wrócił dostał śniadanie przygotowane przez gospodynię. Dowiedział się też, że młodzi wrócili do domu dopiero po wyjaśnieniu sobie kwestii ich przyszłości. Wiązało się to głównie ze zbliżającym się rokiem szkolnym. Koniec końców Harry wybronił swoje stanowisko i do Hogwartu w roli ucznia nie będzie musiał wracać. Zamiast tego musiał jednak do końca miesiąca udać się do ministerstwa i złożyć wyjaśnienia w sprawie włamania do skarbca kuzynki Syriusza, która była najwierniejszą zwolenniczką Lorda Voldemorta.

            Nim przeszli do właściwego przebiegu oraz genezy tamtych zdarzeń do kuchni przyfrunęła sowa. Dostarczyła kopertę. Molly rozerwała jej grzbiet i wyjęła kartkę.

- Odzyskali pamięć - oznajmiła krótko.
- Kiedy możemy ich odwiedzić? -spytała Ginny.
- Za cztery może trzy dni.
- Sporo czasu - zauważył Black.
- Fakt - zgodził się Harry - Gdzie Luna? - spytał zmieniając temat.

            Black rozejrzał się wokół. Istotnie blondynki nie było nigdzie w pobliżu.

- Wróciła do domu godzinę temu - wyjaśniła gospodyni.
- Która godzina? - dopytał Łapa.
- 9:15 - odpowiedziała Ginny.
- Jutro o tej porze muszę być w zamku.
- Po co? - zapytał Harry.
- Pierwsza rada pedagogiczna -wyjaśnił Łapa - no i dowiem się kto będzie opiekunem domu twojej dziewczyny - dodał z większym entuzjazmem.
- Oby nie ty - zażartował Potter.

86. Profesor



Rozdział 86
Profesor

                        Po udzieleniu wywiadu dla "Żonglera" Syriusz stał się zdecydowanie zbyt popularny. Przynajmniej sam tak sądził. Kiedyś, wiele lat temu jeszcze przed przymusową odsiadką w Azkabanie, przyjąłby takie zainteresowanie - zwłaszcza u kobiet - z pocałowaniem ręki, jednak teraz pragnął tylko spokoju i powrotu Harry'ego, Hermiony oraz jej rodziców. Podczas ich nie obecności skupił się na zajmowaniem się sprawami fundacji, którą założył wspólnie z m.in. chrześniakiem. Doglądał tam głównie kuracji Rona i postępów jakie chłopak czynił w drodze do normalnego stanu psychicznego. W wolnych chwilach był odwiedzany przez Ginny i matkę Tonks z synem Remusa i Dory.

            W ostatnim tygodniu sierpnia do domu przy Grimmauld Place w Londynie zapukały dwie dziewczyny, Ginewra Weasley oraz Luna Lovegood. Końcówka wakacji była chłodniejsza niż reszta okresu wolnego od szkoły, więc dziewczyny z żalem odłożyły letnie ciuchy do szafy na rzecz cieplejszych ubrań. Ruda ubrała wąskie, niebieski jeansy i jasną koszulę z dekoltem, a blondynka ciemne, sztruksowe spodnie i intensywnie różową bluzeczkę.

            Syriusz powitał je z uśmiechem. Miał akurat wolny dzień i żadnych planów na spędzenie go. Wizyta dziewczyn zawsze poprawiała mu humor. Po pierwsze miał z kim pogadać, a po drugie na kogo popatrzeć. Obie bowiem były atrakcyjne. W przypadku Ginny nikt o zdrowych zmysłach nie śmiałby tego negować, lecz w przypadku jej przyjaciółki nie było to takie oczywiste. Luna była ekstrawagancka w każdym tego słowa znaczeniu. Miała niezwykle otwarty umysł co w połączeniu z jej wybujałą wyobraźnią dawało często groteskowe efekty. Lubiła także niecodzienne - nawet jak na czarodziejkę - stroje, których nie szło zaszufladkować w jakichkolwiek kanonach mody czy często nawet gustu. Pomimo tego sama w sobie była niezwykle ładna. Syriusz potrafił to dostrzec jako niegdyś wytrawny koneser damskich wdzięków. Oczywiście nigdy nie pomyślał nawet o próbie podrywu. Obie była na tyle młode, że mogłyby być jego córkami. Dodatkowo rudowłosa spotykała z Harry'm.

- Witajcie, wejdźcie - zachęcił je gestem do środka.

            Udali się prosto do kuchni, gdzie Black zaparzył herbaty ziołowej.

- Jak postępy? - Syriusz zadał standardowe pytanie Lunie.
- Raczej dobrze - powiedziała beznamiętnie - czasem mi tego brakuje, ale wtedy staram się skupić na czymś innym - kontynuowała zmęczonym głosem - ma pan dobre podejście do uczennic profesorze, Black - zażartowała na koniec.

            Syriusz mimowolnie złamał w tym momencie własne zakazy i nakładane na siebie ograniczenie. Chrząknął znacząco na potwierdzenie, że rozumie o czym młoda kobieta mówi i zanurzył usta w herbacie. Równocześnie jego umysł nasunął mu wizję "korepetycji" jakich udziela pannie Lovegood w jednej z pustych sal Hogwartu. Musiał użyć całej swojej siły woli by usunąć fantazję ze swojej wyobraźnie.

- Masz jakieś wiadomości od niego? - głos Ginny wspomógł go.
- Niestety nie, a ty?
- Ja też.

            Syriusz spojrzał na nią badawczo. Była blada. Jej twarz wydawała się chudsza niż przedtem, a dodatkowo miała podkrążone oczy.

- Jak sypiasz? - zapytał.
- Kiepsko.
- Prawie wcale nie śpisz - wtrąciła Luna.

            Ginny niechętnie przytaknęła głową.

- Powinni niedługo wrócić - zapewnił siląc się na zdecydowany ton głosu.
- Oby rok szkolny zaczyna się za tydzień - zauważyła Luna.
- No właśnie... - przyznała Weasley - A my wciąż nie mamy kompletu nauczycieli.
- Kogo braknie? - spytał Łapa.
- Mugoloznawstwo i Obrona.
- Podobno transmutacji też miał nauczać kto inny, ale wobec braku odpowiednich osób prof. McGonagall pozostanie na stanowisku - dodała Luna.
- I będzie jednocześnie Dyrektorką? - dopytał gospodarz.
- Tak.

            Następnie pogawędzili chwilę na szkolne tematy. Dziewczyny zastanawiały się jakie przedmioty mogą sprawić im najwięcej kłopotów. Syriusz odwołując się do swojego doświadczenia z lat młodzieńczych próbował wyjaśnić lub chociaż naprowadzić na właściwy trop jak mogą poradzić sobie z bolączkami uczennic ostatniego roku.

- Ciekawi mnie jak wydarzenia z ostatnich miesięcy wpłyną na relacje pomiędzy domami - zmieniła nagle temat blondynka.
- Chodzi ci o rządy Voldemorta? - spytał Black.
- Też, ale od obalenia go sporo się działo.
- Na przykład wczoraj - wtrąciła Ginny.

            Poprzedniego dnia na ulicy Pokątnej w Londynie miała miejsce demonstracja zwolenników tzw. "czystej krwi". Syriusz czytał w gazetach jeszcze przed jej odbyciem, iż nie każda z biorącej w niej udział osób popierała reżym Voldemorta, jednak i tak pewien niesmak mu pozostał, chociaż sam był czarodziejem mogącym wziąć w niej udział z uwagi na status swojej krwi. Koniec końców demonstrowało około trzydziestu osób w większości młodych. Na fotkach w dostarczonym mu rano "Proroku Codziennym" widniały raczej młode osoby, które w niektórych przypadkach miały zamaskowane twarze. Nie były to jednak maski śmierciożerców, a coś w rodzaju syntezy mugolskich kominiarek z cylindrami noszonymi przez czarodziejów starszej daty o odpowiednim stanie konta. Wśród niezamaskowanych znajdowała się z kolei m.in. Pansy Parkinson oraz dwoje innych świeżych absolwentów Hogwartu. Świadkowie twierdzili, że dwoma zamaskowanymi przemawiającymi osobami była Dafne Greengras oraz syn śmierciożercy Nota.

- Spokojnie raczej było - odparła Lovegood.
- Wszystkie siły ministerstwa zostały rzucone do zabezpieczenia tego - odpowiedziała Ginny - tata mówił, że ktoś sterował tymi co brali udział. To znaczy, że zmienili swoje postulaty.
- Na jakie? - zainteresował się Łapa, ponieważ nic o tym nie pisano w mediach.
- Na transparentach mieli hasła "Chcemy równych praw", "Stop dyskryminacji czarodziejów" i "Nie płakaliśmy po Sami- Wiecie- Kim".
- Odcinają się od Lorda Voldemiorta - stwierdził Black.
- Nic innego im nie zostało.
- Wiecie ja to się średnio znam na polityce - przyznał Syriusz - ale wobec reformy stylu rządów przez Kingsleya i tych całych wyborów w listopadzie to może taki nowy ruch starych rodów nie jest czymś złym?
- Możliwe - zgodziły się dziewczyny, chociaż raczej niezbyt chętnie.
- Nie zmienia to faktu, że po wszystkim doszło do drobnych starć - Ginny była sceptyczna wobec nowego pokolenia konserwatywnej części magicznego społeczeństwa.

            Syriusz zamyślił się. Słyszał o tym. W jednym z zaułków Pokątnej kilku zwolenników partii Thomasa Foxa, utworzonej jeszcze przed epicentrum rządów Volemorta starło się z młodymi czysto krwistymi. W rezultacie niedawni manifestanci w liczbie sztuk dwie trafiły do Św. Munga. Media nie podały ich tożsamości, a w samym szpitalu znajdowały się pod opieką aurorów. W innym miejscu trójka Magicznych Radykałów - wśród nich niedawna partnerka Syriusza Helena Yronwood - zaatakowała uczestników manifestacji, którzy rzekomo mieli poglądy śmierciożerców. Starcie zostało przerwane przez spore siły aurorów. Napastnicy zbiegli, a wobec braku skargi pokrzywdzonych ministerstwo sprawę prawdopodobnie umorzy.

- Dwa razy byli atakowani - przyznała bez emocji Luna.
- Dziwisz się? - spytała nieco skonsternowana Ginny.
- Trochę.

            Syriusz zastanowił się nad tym, ale postanowił nic już nie mówić. Dziewczyny w tym czasie zmieniły temat na postępy Ronalda w powrocie do normalnego stanu psychicznego. Mężczyzna ochoczo włączył się do rozmowy jako, że spośród nich wszystkich to właśnie on najczęściej widział chłopaka i miał drobiazgowe informacje o przebiegu rehabilitacji.

            Wkrótce dziewczyny stwierdziły, że muszą się zmywać i Black został sam. Postanowił zrelaksować się przy szklaneczce whiskey, kiedy do jego pokoju przez otwarte okno wleciała sowa. Rozpoznał ją. Należała do brytyjskiej Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Zastanowił się czego może chcieć od niego personel Hogwartu, lecz nic nie przychodziło mu do głowy.

            Jednym ruchem rozerwał zalakowaną kopertę. 

"Sz. P. Black
Jako Dyrektorka Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie zwracam się do Pana z prośbą o podjęcie przez Pana pracy jako nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Szczegóły pozna Pan jutro. Spodziewam się ujrzeć Pana o 12:00 w gabinecie Dyrektora.
z poważaniem
Dyr. M. McGonagall
Ps. hasło to Albus"

            Łapa nie mógł uwierzyć to co czyta. Przeczytał pismo jeszcze trzy razy, sprawdził je dwa razy na obecność uroków i osiągnąwszy pewność, że to nie dowcip zaczął oswajać się z myślą, że prawdopodobnie czeka go nauka przyszłych pokoleń czarodziejów a zwłaszcza czarodziejek. W tym momencie jego umysłem zawładnęła wizja Luny Lovegoood w szkolnym mundurku na szlabanie w jego gabinecie. Mimowolnie oddał się fantazji...

            Rankiem zganił sam siebie za wczorajsze wyobrażanie sobie szlabanów nie tylko z Luną, bowiem później przypominał sobie inne potencjalne uczennice jakie przyjdzie mu uczyć, a niektóre nawet ukarać.

            Zrobił sobie szybkie śniadanie i ubrał się w najlepszą szatę jaką miał. Wyszedł przed dom i teleportował się do Hogsmeade. Wygląd wioski zmienił się od zakończenia bitwy decydującej o losach magicznej społeczności Wielkiej Brytanii. Mieszkańcy przy pomocy służb ministerialnych pousuwali już większość zniszczeń i chociaż część obiektów handlowych była w dalszym ciągu zamknięta, wioska żyła normalnym rytmem bez obaw o własne życie.

            Syriusz wszedł w jedną z rzadko uczęszczanych przez mieszkańców wnęk i zmienił się w psa. Pohasał do Wrzeszczącej Chaty, która nie została jeszcze do końca odremontowana, więc nie miał problemu z dostaniem się do niej. Migiem odszukał korytarz prowadzący na Błonia Hogwartu. Kilka minut później zmęczony wyszedł spod chwilowo unieruchomionej Wierzby Bijącej. Ponownie stał się człowiekiem.

            Zamek był w dalszym ciągu w trakcie obudowy. Trafiło go wiele przeróżnych klątw i uroków, często czarno magicznych co nie ułatwiało powrotu do normalności. Drzwi frontowe znalazły się jednak ponownie w futrynie. Były otwarte. Za nimi stała kotka woźnego Filcha. Jego samego nie było jednak w pobliżu. Syriusz obnażył zęby psim odruchem.  Kotka prychnęła i pobiegła w głąb zamku. Nie niepokojony przez nikogo doszedł do gargulca pilnującego wejścia do gabinetu dyrektorki.

- Albus - syknął.

            Gargulec skinął posłusznie głową i odblokował przejście. Black schodami doszedł aż do właściwego biura. Zapukał niezbyt gwałtownie.

- Wejść - rozległ się znajomy głos.

            Otworzył drzwi. Dyrektorka znajdowała się sama w środku. Odkąd widział ją ostatni raz niemal nic się nie zmieniła. Przybyło jej raptem trochę zmarszczek i siwych włosów, która zgrabnie maskowała pod zdobioną tiarą.

- Miło cię widzieć Syriuszu - powiedziała z kurtuazją - usiądź. - wskazała krzesło po przeciwnej stronie biurka zajmowanego niegdyś przez Albusa Dumbeldore'a.
- Też się cieszę, że panią widzę - odpowiedział uprzejmie.
- Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję.
- Przejdźmy zatem do rzeczy - Minerwa zmarszczyła czoło - personel Hogwartu w dalszym ciągu jest poważnie przetrzebiony przez rządy Severusa.
- Słyszałem o wakatach na Obronie i mugoloznawstwie.
- To tylko kropla w morzu - powiedziała z żalem dyrektorka - potrzebujemy także woźnego!
-Co z Filchem? - zdziwił się Łapa.

            Nigdy przesadnie nie lubił woźnego. Ba! Znaczną część szkolnych lat poświecił na uprzykrzanie mu życia. Nie raz też kpił z jego zoofilskich związków z kotką, która nie rozłącznie towarzyszyła mu od lat.

- Myślałam, że sprawę uda się zatuszować - zaczęła tłumaczyć McGongall - ale prędzej czy później ktoś odkryje dlaczego Filch po pierwsze nie pracuje, a po drugie przebywa w Azkabanie. - Syriusz ze świstem wciągnął powietrze. - Musisz bowiem wiedzieć - kontynuowała - że jedna z uczennic oskarżyła go o gwałt.
-Skurwysyn - zaklął Black.
- Syriuszu -zganiła go Minerwa - oddaliśmy natychmiastowo sprawę aurorom. Zbadali ją i przesłuchali wszystkich mogących coś wiedzieć o zdarzeniu. Ona sama i Filch zostali zbadani pod wpływem eliksiru prawdy. Reszty domyśl się sam.
- Kogo?

            Minerwa spojrzała na niego smutnymi oczami. Przełknęła ślinę i powiedziała.

- To bez znaczenia. Dziewczyna powiesiła się na początku miesiąca.

            Syriusz wysilił pamięć. Nie przypominał sobie wzmianki o tej śmierci w żadnej z prenumerowanych przez niego gazet czy czasopism. Radio także milczało.

- Nie słyszałem o śmierci kogokolwiek w tamtym czasie.
- Rodzina była zbyt przybita by robić aferę, a my staraliśmy się tuszować tę aferę.
- Tak nie można!
- Wiem, ale taki skandal nie pomógłby nam namówić rodziców na wysłanie uczniów ponownie do szkoły.
- Z jakiego była domu?

            Minerwa ponownie przełknęła ślinę. Ręce jej się zatrzęsły. Łapa już domyślił się odpowiedzi.

- Mojego - odpowiedziała głosem pełnym bólu - dzieliła dormitorium z pannami Granger, Brown, Patil i Dunbar. Nie miała zbyt wiele przyjaciółek. Zwykle trzymała się na uboczu z panną Dunbar. Jak widzisz Syriuszu sytuacja jest ciężka. Do tego dochodzi jeszcze to zamieszanie z przedwczoraj. Wiesz, że spora liczba uczestników tej manifestacji to wciąż nasi uczniowie?
- Rozumiem, że teraz powinienem zaoferować swoją pomoc - zauważył chłodno.
- A nie zrobisz tego? - profesor udała zdziwioną.
- Jakie są warunki i kto obejmie pozostałe wolne etaty?
- Oferuje ci umowę na rok. Mugoloznawstwo obejmie pani Figg. Ona żyjąc wiele lat między Mugolami najlepiej poznała ich obyczaje. Ty weźmiesz Obronę. Ja pozostanę na stanowisku mistrza transmutacji. Nowego woźnego otrzymamy od ministerstwa. Ma mieć doświadczenie w tego rodzaju pracy.
- Opiekunką Gryfonów także pani pozostanie?
- Nie, nie oddam ci jednak tego domu - odpowiedziała zdecydowanie - zbyt bardzo faworyzowałbyś młodych przyjaciół.
- W sumie racja.
- Cieszę się, że się rozumiemy. Witam na pokładzie, profesorze Black!

            Uścisnęli sobie dłonie na znak zgody.