Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

niedziela, 22 lutego 2015

56. Kazachski łącznik



Rozdział 56
Kazachski łącznik

            Widok domu znajomego państwa Prod nie był zbyt zachęcający do wstąpienia w jego progi. Co gorsza tuż za palisadą podwórko wyglądało jak może błota, co zdecydowanie działało demotywująco na Lucy, która ubrana była w buty na wysokim obcasie i krótką, bladożółtą sukienkę.

- Może odpuścimy sobie ten punkt programu - zażartowała Blueford.

            Syriusz nie odpowiedział. On był tu tylko od pomocy. Na dobrą sprawę nawet nie wiedział w czym ma pomagać młodszej wnuczce państwa Prod. Z wdzięczności za pomoc jaką wyrządzili mu w Chinach zgodził się wspomóc swoją skromną osobą Lucy w jej interesach w Rosji.

- Dobra widzę, że na znanego mordercę nie mogę liczyć w tak błahych kwestiach - powiedziała i wyjęła różdżkę. Skierowała ją na glebę i zaczęła mamrotać jakieś zaklęcia. W kilka sekund potem najpierw osuszyła ścieżkę od palisady do drzwi domu, a potem skruszyła i usunęła resztki błota.
- Dobra robota - pochwalił ją Black.
- Chodź - odparła chłodno Lucy po czym dodała - tak łatwo nie wkupisz się w moje łaski Black.

            Kobieta zapukała w drzwi. Przez kilka minut musieli czekać nim ktoś im otworzył. Angielka zdążyła przez ten czas kilkanaście razy zapukać w drzwi. W tym czasie wiatr wzmógł się. Syriusz z zainteresowaniem przyglądał się jak wicher trąca dół sukienki Lucy, odsłaniając przy tym odrobinę więcej jej zgrabnych nóg. Łapa przyłapał się na tym, że nie może oderwać wzroku od tyłka towarzyszki. Poczuł jak robi mu się duszno i zaczyna się pocić.

- Skandal - mamrotała w tym czasie kobieta do drzwi.
- Co jest skandalem? - rozległo się pytanie zza progu, a drzwi zostały otworzone przez około czterdziestoletnią kobietę o azjatyckich rysach twarzy.

            Miała gęste i długie do ramion czarne włosy oraz bardzo ciemne oczy. Była też niska. Jej pojawienie się wymogło na Syriuszu oderwanie wzroku od krągłości pani Blueford. Spojrzał na mieszkankę stepu. Ubrana była w białą koszulkę oraz jasne jeansy.

- To ile musieliśmy czekać - odpowiedziała Lucy - a ty kim jesteś?
- Żoną gospodarza - odparła Kazaszka.
- My do niego - wycedziła przez zaciśnięte zęby Blueford, która nie wiedzieć czemu stała się nagle nerwowa i rozzłoszczona.
- Proszę - odpowiedziała słonecznie gospodyni, zapraszając zamaszyście przybyszy do środka.

            Wewnątrz mieszkanie wyglądało jak zwykłe lokum należące do mugoli. Aż nie chciało się wierzyć, że mieszkają w nim czarodzieje, a przynajmniej jeden z nich, gdyż kobieta, która otworzyła im drzwi nie wyglądała na czarodziejkę - zbyt dobrze potrafiłaby się zamaskować pomiędzy mugolami przez ubranie się jak oni.

- Posłuchaj - Lucy zwróciła się do Syriusza - sama załatwię co mam do załatwienia z panem Ivanem. Ty zaczekasz z tą jego kurwą gdzieś w kuchni i nie będziesz nam przeszkadzać.
- Ok.

            Syriusz zgodził się, chociaż tak na prawdę w dalszym ciągu nie wiedział na co wyraża zgodę. Imię jegomościa będącego gospodarzem domu było rosyjskie, a jednak mieszkał gdzieś w oddali od centrum życia ruskich magów, na stepie w głębi Kazachstanu. Bardzo możliwe, że ten cały pan Ivan był jakimś zbiegłym czarnoksiężnikiem. Co prawda wygląd domu wskazywał, że równie dobrze może on być mugolem, ale co za interesy nakłoniłyby panią Blueford do handlowania z mugolem rosyjskiego pochodzenia tak daleko od Ojczyzny? Na to pytanie Łapa nie znaleźć rozsądnej odpowiedzi.

- Pan pójdzie ze mną do kuchni - głos Kazaszki sprowadził go na ziemię.
- Nie ma sprawy - odpowiedział starając się brzmieć radośnie.

            Jego zachowanie przykuło uwagę Lucy, która przyglądała mu się badawczo przez chwilę, ale w końcu skinęła głową na potwierdzenie i została w przedpokoju dopóki Black i żona Ivana nie znaleźli się w kuchni.

- Dlaczego twój mąż nie pokazał się nam? - spytał gospodyni.
- Bo nie zwykł padać na kolana przed zwykłymi interesantami - odpowiedziała z dumą -  i zapomniałam się wam przedstawić - dodała już nieco zawstydzona - jestem Asłana.

            Usiadła przy małym stole pod kuchennym oknem. Całe pomieszczenie urządzone było przestronnie, widać było kobiecą rękę w urządzaniu go. Piec kaflowy zajmował większość miejsca pod ścianą przy drzwiach. Obok znajdowały się szafki z blatami, na których stały czajnik oraz wazon z jakimiś nieznanymi Syriuszowi kwiatami. Pod przeciwległą ścianą znajdowały się również szafki, a na blacie jednej z nich znajdowało się radio. Gość zaciekawił się czy to zwykłe mugolskie radio czy też może czarodziejskie wzorem tego funkcjonującego w Wielkiej Brytanii.

            Asłana wstawiła wodę na herbatę i wyjęła dwie żółte filiżanki z szafy. Kiedy stała tyłem do Blacka, ten zwrócił uwagę, że wąskie jeansy ciasno opinają zgrabny tyłeczek kobiety. Jak na swój wiek trzymała się całkiem nieźle.

- Dlaczego mieszkacie na stepie? - spytał gospodyni.
- Uprawa magicznych roślin, spokój, cisza, a gości widać zwykle z daleka - mówiąc to ostatnie nieznacznie zarumieniła się.

            Syriusz zrozumiał natychmiast, że akurat on i Lucy byli gośćmi, których ani czterdziestolatka ani jej mąż nie przewidzieli. Zważywszy na jej rumieniec mężczyzna domyślił się również bez trudu czym zajęte było małżeństwo przed ich przybyciem do chatki. Anglik poczuł się jakoś dziwnie. Przez cały dzień napala się na zgrabne panie, a dodatkowo jednej z nich przerwał stosunek z mężem.

- Z hodowli roślin da się wyżyć? - spytał kobiety chcąc zmienić swój tok myślenia.
- To zależy jakich - odparła zagadkowo - mamy tu kilka takich jakie nie występują w innych krajach, np. w twoim.
- Moim? - zdziwił się Black.
- Jesteś Anglikiem tak jak ta, która nazywa mnie dziwkę - odpowiedziała bezpruderyjnie Asłana.
- Wybacz...
- Nie trzeba - przerwała kobieta - wiem, że jestem młodsza o 23 lata od Ivana, ale to nie znaczy, że muszę być zaraz dziwkę - wyjaśniła ku zaskoczeniu Blacka - nie twierdzę, że dziwi mnie to jak postrzegają to ludzie, ale... - tu zrobiła krótką pauzę - ja go na prawdę kocham, a sądzę że i on mnie też.
- Nie wiedziałem...
- Że Ivan ma 65 lat, a ja 42?
- Tak.
- Nie wiele wiesz - zauważyła na wpół kpiąco Asłana.
- Na wasz temat tak.

            Dalszą rozmowę przerwał im dźwięk gotującej się wody w czajniku. Kobieta wstała i zalała wrzątkiem wodę. Po chwili parująca herbata wylądowała na stole pomiędzy nimi. Przez chwilę Syriusz znów mógł podziwiać wdzięki Kazaszki...

- Nie chcesz wiedzieć po co do nas trafiliście? - zagadała go Asłana.
- Mów.
- Nie tak szybko - rzekła spokojnie czterdziestolatka - najpierw ty. Kim jesteś i skąd przybywacie?
- Jestem... - zaczął powoli i niepewnie.
- No śmiało, ja nie gryzę - zachęciła go kobieta - przynajmniej obcych podczas pierwszej herbaty w kuchni męża - zakończyła średnio udanym żartem.

            Syriuszowi nie było wcale do śmiechu. Już kilku osobom przedstawił się z imienia i nazwiska i wcale nie był pewien czy zachowają jego tożsamość tylko do swojej wiadomości. Nie wiedział jak powinien się zachować.

- Zapomniałeś jak się nazywasz? - spytał ironicznie Asłana pijąc przy tym herbatę.
- Nie - odpowiedział z pokorą dziecka - jestem Syriusz Black.
- Sądząc po twoim zachowaniu twoje nazwisko jest jakąś tajemnicą państwową - zakpiła kobieta.
- Nie.

            Zapadła chwila milczenia.

- To jeszcze odpowiedz mi na drugie pytanie.
- Z miasta czarodziei w Chinach.
- Co tam u panny Yroonwood dalej piękna i samotna?
- Dwa razy tak - odparł Black - wróciła z państwem Prod do Anglii.
- Czemu tak?
- Przez zamieszki w mieście wywołane przez czarnoksiężników.

            Słysząc taką odpowiedź Asłana szczerze zdziwiła się. Na moment jakby pobladła, lecz już po chwili odzyskała wigor i powiedziała:

- Pierwsze słyszę o takim wydarzeniu. Myślałam do tej pory, że to nacjonaliści mścili się za atak na swojego.
- Przecież to jedno i to samo - stwierdził Black.

            Kobieta popatrzyła na niego jak na idiotę. Nie po raz pierwszy z resztą podczas tej konwersacji. Syriusz nie dziwił się temu. Przed powrotem do świata żywych nie wiedział nic o życiu czarodziejów w tej części świata. W Hogwarcie nie uczą o takich rzeczach. Po ukończeniu szkoły zwiedził kilka państw arabskich, był w USA, Francji i na z Saharze.

- Nawet tak niewiele wiedząca o polityce kobieta jak ja wiem, że to dwa odmienne światy. Nacjonalizm w naszym świecie rzadko kiedy łączy się z czarną magią.
- To czym się różnią. Jedni i drudzy gardzą mugolami, głoszą kult czystej krwi i bredzą coś o jakiejś rasie czarodziejów. Interesują ich tylko sprawy takich jak my, są kompletnie obojętni na sprawy mugoli. To znaczy tego co zagraża mugolom z naszej strony - wyjaśnił.
- Jednym słowem wszystkie twoje domysły opierają się na tym, że usłyszałeś, iż wyznają kult swojej krwi - skwitowała Kazaszka.
- Nie tylko - wyjawił Black.
- To pozwól, że ci wyjaśnię, że nie są czarnoksiężnikami, gdyż zwyczajnie nie używają czarnej magii. Co więcej uważają użycie jej za największą zbrodnię przeciw własnym pobratymcom za jakich uważają innych czarodziei - tłumaczyła Azjatka - także tych mugolskiego pochodznia. Mugolaki są w ich oczach prawie takimi samymi czarodziejami jak ci, którzy pochodzą z rodzin o tzw. czystej krwi. Gorzej mają charłaki i ci, którzy zdecydują się opuścić na zawsze ich miasto albo kumają się za bardzo z imigrantami z innych krajów, bo dla nich najważniejsi są czarodzieje z ich kraju.
- No, ale coś w tym podobnego jest - upierał się Black.

            Kobieta spojrzała na niego zdegustowana jego uporem i zatopiła usta w herbacie. W tej samej chwili do kuchni weszła Lucy. Dalej ubrana była w jasnożółtą kieckę i wysokie buty na obcasie w tym samym kolorze. Zmieniła fryzurę, co Black zauważył dopiero po chwili. Wcześniej miała długie do ramion, ciemne kręcone włosy, a teraz trzymała je związane w kucyk. Swoimi małymi, piwnymi oczkami patrzyła chwilę na obecnych w kuchni, po czym powiedziała:

- Załatwiłam wszystko. Zrób mi herbatę - poleciła żonie Ivana - wypiję ją i spadamy.
- Może grzeczniej? - zaoponowała Asłana.
- A bo co?
- Bo jestem jego żoną - odparła Azjatka wskazując głową na wyjście z kuchni.
- Z nim już wszystko załatwiłam, a poza tym tak bardzo podniósł ceny, oprych jeden stary, że nie opłaca się mi i mojemu mężowi - powiedziała z akcentem na ostatnie dwa słowa - pchać się aż na step po takie zielsko.
- Pffff.
- Co zabrakło słów stara dziwko? - warknęła agresywnie Blueford.

            Asłana w odpowiedzi wyjęła różdżkę spod blatu stołu - Syriusz nawet nie zauważył wcześniej, że coś takiego się tam znajduje - i wycelowała w Angielkę.

- Powiedz tak jeszcze raz do mnie, a będzie to ostatnie co w życiu zrobisz - oznajmiła.

            Lucy nie odpowiedziała. Powoli wyjęła swoją różdżkę i skierowała ją na Kazaszkę. Obie patrzyły na siebie z nienawiścią, a Syriusz nie mógł uwierzyć w to co się dzieje na jego oczach.

- Będziesz tak stała jak kutas czy opuścisz dłoń? - Lucy w dalszym ciągu była agresywna i wulgarna.

            Asłana nie odpowiedziała. Zamknęła na moment oczy, a kiedy je otworzyła z czubka jej różdżki wydobył się cienki niebieski promień, który pomknął w przeciwniczkę. Ta wymamrotała przeciw zaklęcie i klątwa rozpłynęła się w powietrzu nim dotarła do celu.

- Protego - rzekł wtedy Black, a przezroczysta powłoka oddzieliła od siebie obie zwaśnione kobiety. - My już wyjdziemy - oznajmił obu stronom konfliktu. Dziękuję za gościnę Asłano - powiedział do Kazaszki, a ta uśmiechnęła się nieznacznie. - Chodź Lucy - powiedział z kolei do Angielki.

            Obie kobiety opuściły ręce. Bluedord bez słowa opuściła pomieszczenie i wyszła. Azjatka stała jak osłupiała jeszcze przez chwilę. Kiedy Black ruszył w stronę drzwi, położyła mu dłoń na ramieniu. Obrócił się i spojrzał jej w oczy zdziwiony. Miała w nich łzy.

- Dziękuję - powiedziała i przytuliła go na pożegnanie.
- Za co? - zdziwił się Syriusz.
- Za to, że mnie nie osądzasz jak ona.

            Łapa nie uwierzył, że Lucy jest zdolna do takiej agresji tylko, dlatego że uważa kobietę za panią lekkich obyczajów, lecącą na kasę podstarzałego hodowcy roślin. Coś więcej musiało być na rzeczy. Postanowił delikatnie zapytać.

- To wyglądało...
- Jakby była zazdrosna.
- O co?
- O kogo - sprostowała Asłana.

            Syriusz nie mógł w to uwierzyć. "Przecież ona ma męża, a ten cały Ivan mógłby być jej ojcem jeżeli nie dziadkiem!"- pomyślał. Kiedy powiedział o tym gospodyni, ta odrzekła tylko:

- Nie mówię, że ona go kocha, ale podobno lubiła spać z nim pod jedną pościelą nawet kiedy nocowała tu wraz z mężem.
- Nie rozumiem.
- Ja też - powiedziała ze smutnym uśmiechem Asłana - no cóż... To do zobaczenia!
- Żegnaj - rzucił krótko Black i wyszedł.

            Nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Lucy Blueford nie była jakąś pięknością. Ostatnio co prawda zauważył, że nie jest ona brzydka, a odkąd opuściła ich panna Helena, to mężatka bardzo zyskała w jego oczach. Co prawda małe oczka i gruby, haczykowaty nos to zdecydowanie wady, ale kto jest ich pozbawiony? Niemniej dziwne było, że Lucy ma aż takie powodzenie wśród płci przeciwnej i jest aż tak zazdrosna o tak bardzo starszego od niej faceta. Do tego dochodziły jeszcze jej imprezy w Chinach. Może to wszystko kwestia jej charakteru? Tego Łapa nie wiedział. Jeszcze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz