Rozdział 56
Kazachski łącznik
Widok
domu znajomego państwa Prod nie był zbyt zachęcający do wstąpienia w jego
progi. Co gorsza tuż za palisadą podwórko wyglądało jak może błota, co
zdecydowanie działało demotywująco na Lucy, która ubrana była w buty na wysokim
obcasie i krótką, bladożółtą sukienkę.
- Może odpuścimy sobie ten punkt
programu - zażartowała Blueford.
Syriusz
nie odpowiedział. On był tu tylko od pomocy. Na dobrą sprawę nawet nie wiedział
w czym ma pomagać młodszej wnuczce państwa Prod. Z wdzięczności za pomoc jaką
wyrządzili mu w Chinach zgodził się wspomóc swoją skromną osobą Lucy w jej
interesach w Rosji.
- Dobra widzę, że na znanego mordercę
nie mogę liczyć w tak błahych kwestiach - powiedziała i wyjęła różdżkę.
Skierowała ją na glebę i zaczęła mamrotać jakieś zaklęcia. W kilka sekund potem
najpierw osuszyła ścieżkę od palisady do drzwi domu, a potem skruszyła i
usunęła resztki błota.
- Dobra robota - pochwalił ją Black.
- Chodź - odparła chłodno Lucy po czym
dodała - tak łatwo nie wkupisz się w moje łaski Black.
Kobieta
zapukała w drzwi. Przez kilka minut musieli czekać nim ktoś im otworzył.
Angielka zdążyła przez ten czas kilkanaście razy zapukać w drzwi. W tym czasie
wiatr wzmógł się. Syriusz z zainteresowaniem przyglądał się jak wicher trąca
dół sukienki Lucy, odsłaniając przy tym odrobinę więcej jej zgrabnych nóg. Łapa
przyłapał się na tym, że nie może oderwać wzroku od tyłka towarzyszki. Poczuł
jak robi mu się duszno i zaczyna się pocić.
- Skandal - mamrotała w tym czasie
kobieta do drzwi.
- Co jest skandalem? - rozległo się
pytanie zza progu, a drzwi zostały otworzone przez około czterdziestoletnią
kobietę o azjatyckich rysach twarzy.
Miała
gęste i długie do ramion czarne włosy oraz bardzo ciemne oczy. Była też niska.
Jej pojawienie się wymogło na Syriuszu oderwanie wzroku od krągłości pani
Blueford. Spojrzał na mieszkankę stepu. Ubrana była w białą koszulkę oraz jasne
jeansy.
- To ile musieliśmy czekać -
odpowiedziała Lucy - a ty kim jesteś?
- Żoną gospodarza - odparła Kazaszka.
- My do niego - wycedziła przez
zaciśnięte zęby Blueford, która nie wiedzieć czemu stała się nagle nerwowa i
rozzłoszczona.
- Proszę - odpowiedziała słonecznie
gospodyni, zapraszając zamaszyście przybyszy do środka.
Wewnątrz
mieszkanie wyglądało jak zwykłe lokum należące do mugoli. Aż nie chciało się
wierzyć, że mieszkają w nim czarodzieje, a przynajmniej jeden z nich, gdyż
kobieta, która otworzyła im drzwi nie wyglądała na czarodziejkę - zbyt dobrze
potrafiłaby się zamaskować pomiędzy mugolami przez ubranie się jak oni.
- Posłuchaj - Lucy zwróciła się do
Syriusza - sama załatwię co mam do załatwienia z panem Ivanem. Ty zaczekasz z
tą jego kurwą gdzieś w kuchni i nie będziesz nam przeszkadzać.
- Ok.
Syriusz
zgodził się, chociaż tak na prawdę w dalszym ciągu nie wiedział na co wyraża
zgodę. Imię jegomościa będącego gospodarzem domu było rosyjskie, a jednak
mieszkał gdzieś w oddali od centrum życia ruskich magów, na stepie w głębi
Kazachstanu. Bardzo możliwe, że ten cały pan Ivan był jakimś zbiegłym
czarnoksiężnikiem. Co prawda wygląd domu wskazywał, że równie dobrze może on
być mugolem, ale co za interesy nakłoniłyby panią Blueford do handlowania z
mugolem rosyjskiego pochodzenia tak daleko od Ojczyzny? Na to pytanie Łapa nie
znaleźć rozsądnej odpowiedzi.
- Pan pójdzie ze mną do kuchni - głos
Kazaszki sprowadził go na ziemię.
- Nie ma sprawy - odpowiedział
starając się brzmieć radośnie.
Jego
zachowanie przykuło uwagę Lucy, która przyglądała mu się badawczo przez chwilę,
ale w końcu skinęła głową na potwierdzenie i została w przedpokoju dopóki Black
i żona Ivana nie znaleźli się w kuchni.
- Dlaczego twój mąż nie pokazał się
nam? - spytał gospodyni.
- Bo nie zwykł padać na kolana przed
zwykłymi interesantami - odpowiedziała z dumą -
i zapomniałam się wam przedstawić - dodała już nieco zawstydzona -
jestem Asłana.
Usiadła
przy małym stole pod kuchennym oknem. Całe pomieszczenie urządzone było
przestronnie, widać było kobiecą rękę w urządzaniu go. Piec kaflowy zajmował
większość miejsca pod ścianą przy drzwiach. Obok znajdowały się szafki z
blatami, na których stały czajnik oraz wazon z jakimiś nieznanymi Syriuszowi
kwiatami. Pod przeciwległą ścianą znajdowały się również szafki, a na blacie
jednej z nich znajdowało się radio. Gość zaciekawił się czy to zwykłe mugolskie
radio czy też może czarodziejskie wzorem tego funkcjonującego w Wielkiej
Brytanii.
Asłana
wstawiła wodę na herbatę i wyjęła dwie żółte filiżanki z szafy. Kiedy stała
tyłem do Blacka, ten zwrócił uwagę, że wąskie jeansy ciasno opinają zgrabny
tyłeczek kobiety. Jak na swój wiek trzymała się całkiem nieźle.
- Dlaczego mieszkacie na stepie? -
spytał gospodyni.
- Uprawa magicznych roślin, spokój,
cisza, a gości widać zwykle z daleka - mówiąc to ostatnie nieznacznie
zarumieniła się.
Syriusz
zrozumiał natychmiast, że akurat on i Lucy byli gośćmi, których ani
czterdziestolatka ani jej mąż nie przewidzieli. Zważywszy na jej rumieniec
mężczyzna domyślił się również bez trudu czym zajęte było małżeństwo przed ich
przybyciem do chatki. Anglik poczuł się jakoś dziwnie. Przez cały dzień napala
się na zgrabne panie, a dodatkowo jednej z nich przerwał stosunek z mężem.
- Z hodowli roślin da się wyżyć? -
spytał kobiety chcąc zmienić swój tok myślenia.
- To zależy jakich - odparła zagadkowo
- mamy tu kilka takich jakie nie występują w innych krajach, np. w twoim.
- Moim? - zdziwił się Black.
- Jesteś Anglikiem tak jak ta, która
nazywa mnie dziwkę - odpowiedziała bezpruderyjnie Asłana.
- Wybacz...
- Nie trzeba - przerwała kobieta -
wiem, że jestem młodsza o 23 lata od Ivana, ale to nie znaczy, że muszę być
zaraz dziwkę - wyjaśniła ku zaskoczeniu Blacka - nie twierdzę, że dziwi mnie to
jak postrzegają to ludzie, ale... - tu zrobiła krótką pauzę - ja go na prawdę
kocham, a sądzę że i on mnie też.
- Nie wiedziałem...
- Że Ivan ma 65 lat, a ja 42?
- Tak.
- Nie wiele wiesz - zauważyła na wpół
kpiąco Asłana.
- Na wasz temat tak.
Dalszą
rozmowę przerwał im dźwięk gotującej się wody w czajniku. Kobieta wstała i
zalała wrzątkiem wodę. Po chwili parująca herbata wylądowała na stole pomiędzy
nimi. Przez chwilę Syriusz znów mógł podziwiać wdzięki Kazaszki...
- Nie chcesz wiedzieć po co do nas
trafiliście? - zagadała go Asłana.
- Mów.
- Nie tak szybko - rzekła spokojnie
czterdziestolatka - najpierw ty. Kim jesteś i skąd przybywacie?
- Jestem... - zaczął powoli i
niepewnie.
- No śmiało, ja nie gryzę - zachęciła
go kobieta - przynajmniej obcych podczas pierwszej herbaty w kuchni męża -
zakończyła średnio udanym żartem.
Syriuszowi
nie było wcale do śmiechu. Już kilku osobom przedstawił się z imienia i
nazwiska i wcale nie był pewien czy zachowają jego tożsamość tylko do swojej
wiadomości. Nie wiedział jak powinien się zachować.
- Zapomniałeś jak się nazywasz? -
spytał ironicznie Asłana pijąc przy tym herbatę.
- Nie - odpowiedział z pokorą dziecka
- jestem Syriusz Black.
- Sądząc po twoim zachowaniu twoje
nazwisko jest jakąś tajemnicą państwową - zakpiła kobieta.
- Nie.
Zapadła
chwila milczenia.
- To jeszcze odpowiedz mi na drugie
pytanie.
- Z miasta czarodziei w Chinach.
- Co tam u panny Yroonwood dalej
piękna i samotna?
- Dwa razy tak - odparł Black - wróciła
z państwem Prod do Anglii.
- Czemu tak?
- Przez zamieszki w mieście wywołane
przez czarnoksiężników.
Słysząc
taką odpowiedź Asłana szczerze zdziwiła się. Na moment jakby pobladła, lecz już
po chwili odzyskała wigor i powiedziała:
- Pierwsze słyszę o takim wydarzeniu.
Myślałam do tej pory, że to nacjonaliści mścili się za atak na swojego.
- Przecież to jedno i to samo -
stwierdził Black.
Kobieta
popatrzyła na niego jak na idiotę. Nie po raz pierwszy z resztą podczas tej
konwersacji. Syriusz nie dziwił się temu. Przed powrotem do świata żywych nie
wiedział nic o życiu czarodziejów w tej części świata. W Hogwarcie nie uczą o
takich rzeczach. Po ukończeniu szkoły zwiedził kilka państw arabskich, był w
USA, Francji i na z Saharze.
- Nawet tak niewiele wiedząca o
polityce kobieta jak ja wiem, że to dwa odmienne światy. Nacjonalizm w naszym
świecie rzadko kiedy łączy się z czarną magią.
- To czym się różnią. Jedni i drudzy
gardzą mugolami, głoszą kult czystej krwi i bredzą coś o jakiejś rasie
czarodziejów. Interesują ich tylko sprawy takich jak my, są kompletnie obojętni
na sprawy mugoli. To znaczy tego co zagraża mugolom z naszej strony - wyjaśnił.
- Jednym słowem wszystkie twoje
domysły opierają się na tym, że usłyszałeś, iż wyznają kult swojej krwi - skwitowała
Kazaszka.
- Nie tylko - wyjawił Black.
- To pozwól, że ci wyjaśnię, że nie są
czarnoksiężnikami, gdyż zwyczajnie nie używają czarnej magii. Co więcej uważają
użycie jej za największą zbrodnię przeciw własnym pobratymcom za jakich uważają
innych czarodziei - tłumaczyła Azjatka - także tych mugolskiego pochodznia.
Mugolaki są w ich oczach prawie takimi samymi czarodziejami jak ci, którzy
pochodzą z rodzin o tzw. czystej krwi. Gorzej mają charłaki i ci, którzy
zdecydują się opuścić na zawsze ich miasto albo kumają się za bardzo z
imigrantami z innych krajów, bo dla nich najważniejsi są czarodzieje z ich
kraju.
- No, ale coś w tym podobnego jest -
upierał się Black.
Kobieta
spojrzała na niego zdegustowana jego uporem i zatopiła usta w herbacie. W tej
samej chwili do kuchni weszła Lucy. Dalej ubrana była w jasnożółtą kieckę i
wysokie buty na obcasie w tym samym kolorze. Zmieniła fryzurę, co Black
zauważył dopiero po chwili. Wcześniej miała długie do ramion, ciemne kręcone
włosy, a teraz trzymała je związane w kucyk. Swoimi małymi, piwnymi oczkami patrzyła
chwilę na obecnych w kuchni, po czym powiedziała:
- Załatwiłam wszystko. Zrób mi herbatę
- poleciła żonie Ivana - wypiję ją i spadamy.
- Może grzeczniej? - zaoponowała
Asłana.
- A bo co?
- Bo jestem jego żoną - odparła
Azjatka wskazując głową na wyjście z kuchni.
- Z nim już wszystko załatwiłam, a
poza tym tak bardzo podniósł ceny, oprych jeden stary, że nie opłaca się mi i
mojemu mężowi - powiedziała z akcentem na ostatnie dwa słowa - pchać się aż na
step po takie zielsko.
- Pffff.
- Co zabrakło słów stara dziwko? -
warknęła agresywnie Blueford.
Asłana
w odpowiedzi wyjęła różdżkę spod blatu stołu - Syriusz nawet nie zauważył
wcześniej, że coś takiego się tam znajduje - i wycelowała w Angielkę.
- Powiedz tak jeszcze raz do mnie, a
będzie to ostatnie co w życiu zrobisz - oznajmiła.
Lucy
nie odpowiedziała. Powoli wyjęła swoją różdżkę i skierowała ją na Kazaszkę. Obie
patrzyły na siebie z nienawiścią, a Syriusz nie mógł uwierzyć w to co się
dzieje na jego oczach.
- Będziesz tak stała jak kutas czy
opuścisz dłoń? - Lucy w dalszym ciągu była agresywna i wulgarna.
Asłana
nie odpowiedziała. Zamknęła na moment oczy, a kiedy je otworzyła z czubka jej
różdżki wydobył się cienki niebieski promień, który pomknął w przeciwniczkę. Ta
wymamrotała przeciw zaklęcie i klątwa rozpłynęła się w powietrzu nim dotarła do
celu.
- Protego - rzekł wtedy Black, a
przezroczysta powłoka oddzieliła od siebie obie zwaśnione kobiety. - My już
wyjdziemy - oznajmił obu stronom konfliktu. Dziękuję za gościnę Asłano -
powiedział do Kazaszki, a ta uśmiechnęła się nieznacznie. - Chodź Lucy -
powiedział z kolei do Angielki.
Obie
kobiety opuściły ręce. Bluedord bez słowa opuściła pomieszczenie i wyszła.
Azjatka stała jak osłupiała jeszcze przez chwilę. Kiedy Black ruszył w stronę
drzwi, położyła mu dłoń na ramieniu. Obrócił się i spojrzał jej w oczy
zdziwiony. Miała w nich łzy.
- Dziękuję - powiedziała i przytuliła
go na pożegnanie.
- Za co? - zdziwił się Syriusz.
- Za to, że mnie nie osądzasz jak ona.
Łapa
nie uwierzył, że Lucy jest zdolna do takiej agresji tylko, dlatego że uważa
kobietę za panią lekkich obyczajów, lecącą na kasę podstarzałego hodowcy
roślin. Coś więcej musiało być na rzeczy. Postanowił delikatnie zapytać.
- To wyglądało...
- Jakby była zazdrosna.
- O co?
- O kogo - sprostowała Asłana.
Syriusz
nie mógł w to uwierzyć. "Przecież ona ma męża, a ten cały Ivan mógłby być
jej ojcem jeżeli nie dziadkiem!"- pomyślał. Kiedy powiedział o tym
gospodyni, ta odrzekła tylko:
- Nie mówię, że ona go kocha, ale
podobno lubiła spać z nim pod jedną pościelą nawet kiedy nocowała tu wraz z
mężem.
- Nie rozumiem.
- Ja też - powiedziała ze smutnym
uśmiechem Asłana - no cóż... To do zobaczenia!
- Żegnaj - rzucił krótko Black i
wyszedł.
Nie
wiedział co o tym wszystkim sądzić. Lucy Blueford nie była jakąś pięknością.
Ostatnio co prawda zauważył, że nie jest ona brzydka, a odkąd opuściła ich
panna Helena, to mężatka bardzo zyskała w jego oczach. Co prawda małe oczka i
gruby, haczykowaty nos to zdecydowanie wady, ale kto jest ich pozbawiony?
Niemniej dziwne było, że Lucy ma aż takie powodzenie wśród płci przeciwnej i
jest aż tak zazdrosna o tak bardzo starszego od niej faceta. Do tego dochodziły
jeszcze jej imprezy w Chinach. Może to wszystko kwestia jej charakteru? Tego
Łapa nie wiedział. Jeszcze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz