a) czas
b) wenę.
Z uwagi na to nie wiem ile jeszcze rozdziałów napiszę, chociaż zamierzam kontynuować tą historię co najmniej do czasu zakończenia historii wg. p.Rowling. Im późniejszy okres tym większa mam swobodę w pisaniu, także myślę, iż rozdziały będą stawać się coraz ciekawsze i Was nie zanudzę, mimo iż w ogóle nie komentujecie mojego opowiadania. No ale może niedługo się to zmieni? ;)
To tyle tytułem wstępu od autora.
Rozdział 25
Wyjaśnienia
tryumfatora
Syriusz czekał właśnie pod domem
gajowego. Był już zmęczony długim wyczekiwaniem na jakieś wieści. Gdzieś z dala
dosłyszał wiwaty, hałasy i krzyki - najczęściej radosne. Wywnioskował, więc że odbywa
się właśnie ostatnie zadanie turnieju. I znów targnęły nim obawy o przyszłość
Harry'ego i o to jak zakończy się turniej. Myślał czy Harry zakończy zmagania
cały i zdrowy czy - tej myśli starał się nie dopuścić do świadomości - coś mu
się stanie.
Rozmyślenia Blacka przerwał cichy
tupot. Coś jakby ktoś biegł w jego stronę. Syriusz zapominając, że jest psem
rzucił się za narożnik ściany. Kroki stawały się coraz bliższe...
- A tutaj
jesteś - rozległ się znajomy głos.
Syriusz próbował coś odpowiedzieć,
ale jak pies mógł co najwyżej zaszczekać. Rozpoznał w starszej kobiecie Minerwę
McGonagall - nauczycielkę transmutacji w tutejszej szkole.
- Eee.... -
profesor wyraźnie nie wiedziała jak zacząć - dyrektor kazał ci przekazać żebyś
poszedł go jego gabinetu ze mną - powiedziała po chwili namysłu - rozumiesz?
Czarny pies odpowiedział skinieniem
głową.
- Ruszajmy
- oznajmiła pani profesor.
Szybkim krokiem opuściła pobliże
chatki Hagrida i poszła w kierunku zamku. Łapa truchtał za nią, wesoło merdając
ogonem. Nie był świadomy tragedii jaka się właśnie wydarzyła.
- Waruj -
zatrzymała go nagle McGonagall - eee... nie możesz tam iść taki szczęśliwy -
oznajmiła z grobową miną.
Syriusz zrozumiał, że stało się coś
nie dobrego. Może nawet ktoś zginął w ostatnim zadaniu. Momentalnie opuścił
ogon i od tej pory po prostu podążał za nauczycielką transmutacji. Dalsza droga
upłynęła im w ponurym milczeniu i grobowej ciszy.
Kiedy przekroczyli szkolne wrota nie
zauważyli żadnych śladów życia w zamku. Nawet duchów, które zwykle były wszechobecne,
tym razem nie było ani śladu. Profesor McGonagall zaprowadziła psa do samego
gabinetu Dumbeldore'a. Następnie nakazała mu pozostać tu do czasu, aż nie
przybędzie tu dyrektor i niczego nie zniszczyć.
Nim Syriusz zdążył pozbierać,
chaotycznie biegające w umyśle myśli, do gabinetu weszły dwie nowe postacie. Black przyjrzał im się w bladym świetle świec, stojących na biurku.
Młodszy był brunetem o zielonych oczach i bliźnie w kształcie błyskawicy na
czole. Na widok jego postrzępionej szaty i licznych śladów krwi na całej
powierzchni ciała Syriusz przeraził się.
Jego twarz
była tak blada i mizerna jak wtedy, gdy uciekł z Azkabanu, w jednej chwili
przeskoczył przez pokój do Harry'ego - Harry, wszystko w porządku?
Wiedziałem... wiedziałem, że coś takiego... co się stało?
Ręce mu drżały, kiedy gestem zaprosił Harry'ego do zajęcia miejsca przed biurkiem Dumbledore'a.
- Co się stało? - zapytał, bardziej nachalnie.
Ręce mu drżały, kiedy gestem zaprosił Harry'ego do zajęcia miejsca przed biurkiem Dumbledore'a.
- Co się stało? - zapytał, bardziej nachalnie.
Starszy,
wysoki mężczyzna o długiej siwej brodzie i takich samych włosach zaczął opowiadać
o zdarzeniach jakie rozegrały się w ostatnim turniejowym zadaniu. Opowiadał o
tym jak człowiek podający się za nauczyciela był szpiegiem, bliskim
współpracownikiem Voldemorta.
Dumbledore
zamilkł. Siedział za swoim biurkiem, naprzeciwko Harry'ego. Przyglądał się mu,
ale Syriusz zauważył, że Harry unikał
jego wzroku. Za pewne nie chce teraz jeszcze raz opowiadać o tym co zaszło.
- Muszę wiedzieć, co stało się po tym, jak dotknąłeś pucharu w
tym labiryncie, Harry - powiedział Dumbledore.
- Nie możemy zostawić tego do rana, Dumbledore? - zapytał
natychmiast Syriusz. Położył dłoń na ramieniu Harrego - Pozwól mu się przespać.
Odpocząć.
Bardzo
niechętnie Harry podniósł głowę i spojrzał w te niebieskie oczy.
- Gdybym wiedział, że mogę ci pomóc, - powiedział delikatnie - pogrążając cię w magicznym śnie i pozwalając odwlec moment, w którym będziesz musiał pomyśleć o tym, co się dzisiaj zdarzyło, na pewno bym to zrobił. Ale wiem lepiej. Stłumienie bólu na chwilę spowoduje, że będzie on jeszcze silniejszy, kiedy wreszcie go poczujesz. Okazałeś odwagę większą niż kiedykolwiek się po tobie spodziewałem. Proszę cię, byś okazał ją jeszcze raz. Opowiedz nam, co się stało.
- Gdybym wiedział, że mogę ci pomóc, - powiedział delikatnie - pogrążając cię w magicznym śnie i pozwalając odwlec moment, w którym będziesz musiał pomyśleć o tym, co się dzisiaj zdarzyło, na pewno bym to zrobił. Ale wiem lepiej. Stłumienie bólu na chwilę spowoduje, że będzie on jeszcze silniejszy, kiedy wreszcie go poczujesz. Okazałeś odwagę większą niż kiedykolwiek się po tobie spodziewałem. Proszę cię, byś okazał ją jeszcze raz. Opowiedz nam, co się stało.
Harry
zaczął opowiadać o wydarzeniach mimionej
nocy. O tym jak szpieg Voldemorta
zaczarował puchar tak, że po dotknięciu go Harry i drugi z reprezentantów
Hogwartu - Cedrik Diggory - przenieśli się na cmentarz, na którym pochowana
rodziców Czarnego Pana. Jak Peter Petigrew zabił Cedrika, jak przywrócił ciało
swojemu panu. Jak wezwali dawnych sprzymierzeńców. I na koniec opowiedział o
pojedynku swoim i Lorda Voldemorta. Powtórzył
wszystko, co pamiętał z przemowy Voldemorta do swoich sług. Potem opowiedział,
jak Voldemort go rozwiązał, zwrócił mu jego różdżkę i przygotował się do
pojedynku.
- Zmusił mnie imperiusem bym się mu pokłonił. Potem zaczął
rzucać we mnie avadami, a ja chroniłem się za nagrobkami. Śmiał sie z tego, że
nie chce walczyć z nim, tylko się chowam - opowiadał Harry - ale nie wiedziałem
jakim sposobem mam z nim wygrać. Postanowiłem, mimo wszystko rozbroić go i
jakoś uciec... - w tym momencie Harry nie wiedział co powiedzieć dalej - nasze
czary zderzyły się. Złote światło połączyło nasze różdżki. I wtedy... - tu
Harry urwał nie wiedząc co powiedzieć dalej.
Kiedy to
wypowiedział zapadła cisza. Dopiero kilka sekund, a może minut później Syriusz
przerwał ciszę:
- Połączenie różdżek? - zapytał, przenosząc wzrok z Harrego na
Dumbledore - Ale dlaczego?
- Priori Incantantem - mruknął dyrektor.
- Efekt odwróconego zaklęcia ? - zapytał ostro Syriusz
- w rzeczy samej - powiedział Dumbledore - Różdżki Harrego i Voldemorta mają tę samą zawartość. Każda z nich ma w sobie pióro z ogona tego samego feniksa. Tego feniksa, mówiąc dokładniej - dodał, wskazując na czerwono-złotego ptaka siedzącego spokojnie na kolanie Harry'ego.
- Pióro w mojej różdżce pochodzi z ogona Fawkesa? - zapytał zdumiony Harry
- Tak - potwierdził Dumbledore - Pan Ollivander napisał do mnie jak tylko kupiłeś drugą różdżkę, jak tylko wyszedłeś z jego sklepu cztery lata temu.
- a więc co się dzieje, kiedy różdżka spotka swoją siostrę? - zapytał Syriusz
- Nie będą właściwie działać przeciwko sobie - powiedział Dumbledore - Ale jeśli ich właściciele zmuszą je do bitwy... zachodzi bardzo rzadki efekt. Jedna z różdżek zmusi drugą do przypomnienia zaklęć, które wykonała... w odwrotnej kolejności. Najpierw te najbliższe... potem wcześniejsze...
Spojrzał ciekawie na Harry'ego, który kiwnął głową.
- Co oznacza, - ciągnął wolno Dumbledore, wpatrując się w twarz Harry'ego - że jakaś forma Cedrika musiała się pojawić.
Harry znowu kiwnął głową.
- Diggory powrócił do życia? - zapytał ostro Syriusz
- Żadne zaklęcie nie może obudzić zmarłego - powiedział ciężko Dumbledore - Jedyne, co powstało, to rodzaj echa. Cień żyjącego Cedrika musiał wydostać się z różdżki... zgadza się, Harry?
- Odezwał się do mnie - powiedział Harry. Nagle znowu się trząsł - Ten... ten duch Cedrika, albo cokolwiek to było, odezwał się do mnie.
- Echo, - poprawił Dumbledore - które miało wygląd i charakter Cedrika. Zgaduję, że inne podobne twory pojawiły się po nim... poprzednie ofiary Voldemorta...
- Stary człowiek - powiedział Harry, ciągle ze ściśniętym gardłem - Berta Jorkins. I...
- Twoi rodzice? - zapytał cicho Dumbledore
- Tak.
- w rzeczy samej - powiedział Dumbledore - Różdżki Harrego i Voldemorta mają tę samą zawartość. Każda z nich ma w sobie pióro z ogona tego samego feniksa. Tego feniksa, mówiąc dokładniej - dodał, wskazując na czerwono-złotego ptaka siedzącego spokojnie na kolanie Harry'ego.
- Pióro w mojej różdżce pochodzi z ogona Fawkesa? - zapytał zdumiony Harry
- Tak - potwierdził Dumbledore - Pan Ollivander napisał do mnie jak tylko kupiłeś drugą różdżkę, jak tylko wyszedłeś z jego sklepu cztery lata temu.
- a więc co się dzieje, kiedy różdżka spotka swoją siostrę? - zapytał Syriusz
- Nie będą właściwie działać przeciwko sobie - powiedział Dumbledore - Ale jeśli ich właściciele zmuszą je do bitwy... zachodzi bardzo rzadki efekt. Jedna z różdżek zmusi drugą do przypomnienia zaklęć, które wykonała... w odwrotnej kolejności. Najpierw te najbliższe... potem wcześniejsze...
Spojrzał ciekawie na Harry'ego, który kiwnął głową.
- Co oznacza, - ciągnął wolno Dumbledore, wpatrując się w twarz Harry'ego - że jakaś forma Cedrika musiała się pojawić.
Harry znowu kiwnął głową.
- Diggory powrócił do życia? - zapytał ostro Syriusz
- Żadne zaklęcie nie może obudzić zmarłego - powiedział ciężko Dumbledore - Jedyne, co powstało, to rodzaj echa. Cień żyjącego Cedrika musiał wydostać się z różdżki... zgadza się, Harry?
- Odezwał się do mnie - powiedział Harry. Nagle znowu się trząsł - Ten... ten duch Cedrika, albo cokolwiek to było, odezwał się do mnie.
- Echo, - poprawił Dumbledore - które miało wygląd i charakter Cedrika. Zgaduję, że inne podobne twory pojawiły się po nim... poprzednie ofiary Voldemorta...
- Stary człowiek - powiedział Harry, ciągle ze ściśniętym gardłem - Berta Jorkins. I...
- Twoi rodzice? - zapytał cicho Dumbledore
- Tak.
Black
zacisnął mocniej dłoń na ramieniu Harry'ego.
- Ostatnie morderstwa, które popełniła różdżka. - kiwnął głową
Dumbledore - w odwrotnym porządku. Pojawiłoby się więcej, oczywiście, gdybyś
utrzymał połączenie. Bardzo dobrze, Harry, te echa, te cienie... co zrobiły?
Harry opisał, jak postacie, które wydostały się z różdżki stały na skraju złotej sieci, jak Voldemort zdawał się ich bać, jak cień ojca Harry'ego powiedział mu, co ma zrobić, jak Cedrik wreszcie wyraził swoje ostatnie życzenie.
W tym momencie Harry nie mógł już kontynuować. Spojrzał na Syriusza i zobaczył, że ten ukrył twarz w dłoniach. Dumbeldore wygłosił przemowę o męstwie Pottera i dał mu butelkę z eliksirem na sen. Poprosił również Łapę żeby pozostał przy chłopaku, dopóki ten się nie obudzi.
Syriusz zmienił się znowu w
wielkiego, czarnego psa i wyszedł za Harrym i Dumbledore'em z gabinetu. Kiedy
weszli do skrzydła szpitalnego zobaczyli tłum ludzi, którzy od razy otoczyli
Pottera. Pani Weasley wydała coś w rodzaju stłumionego okrzyku - Harry! Och,
Harry! Harry opisał, jak postacie, które wydostały się z różdżki stały na skraju złotej sieci, jak Voldemort zdawał się ich bać, jak cień ojca Harry'ego powiedział mu, co ma zrobić, jak Cedrik wreszcie wyraził swoje ostatnie życzenie.
W tym momencie Harry nie mógł już kontynuować. Spojrzał na Syriusza i zobaczył, że ten ukrył twarz w dłoniach. Dumbeldore wygłosił przemowę o męstwie Pottera i dał mu butelkę z eliksirem na sen. Poprosił również Łapę żeby pozostał przy chłopaku, dopóki ten się nie obudzi.
Podbiegła do niego, ale Dumbledore stanął między nimi.
- Molly, - powiedział, podnosząc dłoń - proszę, wysłuchaj mnie. Harry przeszedł dzisiaj przez koszmar. Właśnie wszystko mi opowiedział. Teraz potrzebuje tylko snu, ciszy i spokoju. Jeżeli zechce, żebyście z nim zostali, - dodał, zerkając na Rona, Hermionę i Billa - możecie to zrobić. Ale nie chcę, żebyście zadawali mu jakiekolwiek pytania, dopóki sam nie będzie gotów na nie odpowiedzieć, a z pewnością nie dziś wieczorem.
Pani Weasley kiwnęła głową. Była bardzo blada.
Odwróciła się do Rona, Hermiony i Billa, jakby byli oni bardzo nieznośni, i syknęła - Słyszeliście? On potrzebuje ciszy!
- Dyrektorze, - zaczęła Madam Pomfrey, spoglądając na wielkiego czarnego psa, który był Syriuszem - mogę zapytać, co...?
- Ten pies zostanie z Harrym przez pewien czas - odpowiedział Dumbledore - Zapewniam cię, jest niezwykle dobrze wytresowany. Harry... poczekam, aż pójdziesz do łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz