Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

piątek, 28 lipca 2017

91. Lekcja inna niż wszystkie



Rozdział 91
Lekcja inna niż wszystkie

- Gdzie zaginęłaś z Harry’m wczoraj wieczorem? – spytała Hermiona idąc ze śniadania na pierwsze zajęcia w siódmej klasie.
- Poszliśmy zwiedzać szkolne błonia.
- I jak było? – dopytywała sugestywnie ruszając brwiami.
- Całkiem przyjemnie, wybaczyłam mu, że zataił przede mną gdzie pełni służbę 1 września – wyjaśniła z delikatnym uśmiechem Ginny.

          Dalszą rozmowę przerwało im przybycie pod klasę Obrony Przed Czarną Magią. Oczekiwało tam już kilkanaście osób z roku panny Granger oraz dziewczyna w wieku panny Weasley. Obie przybyłe przywitały się ze zgromadzonymi.

- Hermiono jak wakacje? – spytał Bem1.

          Był to wysoki, nieco otyły mężczyzna w wieku Hermiony. Miał duże i mocno wydatne usta. Pochodził z Nigerii w związku z czym w jego angielskim dało się wyczuć afrykańską naleciałość.

          Dziewczyna zdziwiła się pytaniem zadanym przez Nigeryjczyka do tej pory nie był on ani jej kolegom ani jakoś specjalnie nie dawał znać, że jest nią i znajomością z nią zainteresowany. Poza miejscem pochodzenia Hermiona nie wiedziała o nim zbyt wiele. W zasadzie jej wiedza o chłopaku ograniczała się wyłącznie do tego, iż jest on jednym z chórzystów profesora Flitwicka. Z tego co powiedział jej niedawno Neville, Nigeryjczyk dołączył także do reaktywowanej Gwardii Dumbeldore oraz walczył w Bitwie o Hogwart.

- Dziękuję. Dobrze, a twoje? – odpowiedziała kurtuazyjnie.
- Całkiem spoko, w końcu mogłem spędzić dwa miesiące w afrykańskim buszu.
- Interesujące – odparła Hermiona wyraźnie nie wiedząc co powiedzieć.

          Przed dalszą rozmową wybawiła ją Fay Dunbar2, która przyszła właśnie samotnie przed klasę. Przez wszystkie poprzednie lata nauki robiła to zwykle z najbliższą sobie przyjaciółką Kellah, która jednak nie przeżyła rządów wyznawców ideologii Czystej Krwi. Sama Fay była wielką fanką Quidittcha. Od trzeciej klasy próbowała dostać się do gryfońskiej drużyny. Niestety do tej pory nie udało się jej zostać pałkarką, chociaż złośliwi twierdzili, że operowanie męską pałką jest jej największa zaletą. Więcej szczęścia miała w domowej drużynie grającej w gargulki. Przed wprowadzeniem rządów Śmierciożerców została nawet zastępcą kapitana drużyny.

- Hej, Fay – Hermiona udała, że musi się koniecznie przywitać z koleżankami z dormitorium.
- Witaj – odpowiedziała smutno dziewczyna.

          Dunbar miała ciemne włosy, ale nie była brunetką. Ciężko było nazwać kolor jej oczu. Hemriona wahała się czy są one bardziej zielone czy niebieskie. Po kilku sekundach namysłu uznała, że kolor morski najbardziej adekwatnie oddaje ich barwę. Była nieco wyższa od panny prefekt. Pomimo trenowania na własną rękę Quidittcha była raczej szczupła. Co więcej regularne ćwiczenia pozwoliły jej uwydatnić swoje wdzięki. Stała się całkiem niezła laską!

- Chciałam ci powiedzieć, że jakbyś nie miała z kim pogadać to możesz ze mną – zaoferowała się Granger.
- Będę pamiętać – przytaknęła Fay przez zaszklone oczy.

          W tym momencie drzwi od klasy otworzyły się i wyskoczył przez nie Syriusz Black we własnej osobie. Profesor uczący jak walczyć z siłami ciemności ubrany był w ciemnograntową szatę z jasnymi mankietami, przepasaną jasnobrązowym, skórzanym pasem.

- Zapraszam – zachęcił ich gestem do wejścia.

          Sam zajął miejsce za biurkiem. Najstarsi Gryfoni zajęli miejsca. Hermiona usiadła z Ginny w pierwszej ławce. Tuż za nią siedział Dean z Seamusem.

- Witajcie na lekcji Obrony Przed Czarną Magią – rozpoczął śpiewnym głosem Black – na wstępie proszę was o wyrozumiałość od kilkunastu lat nie uczyłem nikogo niczego. Mogę mieć więc nieco hm… przestarzałe metody.

          Połowa klasy wybuchła śmiechem, pozostali natomiast mieli skonsternowane miny. Syriusz wzruszył ramionami w ich stronę.

- Na początek chciałbym żebyście się mi przedstawili z imienia i mówiąc czy należycie do starszego czy młodszego rocznika w tej klasie – polecił.

          Rozpoczęły Hermiona i Ginny. Dalej Dean, Seamus, Parvati i Fay. Bem i pochodzący z Bliskiego Wschodu rówieśnik Ginny, Zakir Akram3. Edward4 i Alex Wedensbury5 z rocznika Ginny, Sophie Roper6 i mająca japońskie korzenie Sakura Akagi7. Następnie siedząca z Andrew Kirke Rionach O’ Neal8. Na końcu przedstawiła się zawodniczka domowej drużyny w gargulki Lucy Hurst9 i jej chłopak Jack Slopper.

          Ostatni dwaj chłopacy wyróżnili się w historii Gryfindoru tym, że byli – być może – duetem najgorszych pałkarzy w ostatnim wieku. Miało to miejsce, kiedy Dolores Umbridge wykluczyła ze szkolnych rozgrywek Quidtticha bliźniaków Weasley.

- Zostało was całkiem sporo – zauważył Black – wiem, że sporo z was odeszło ze szkoły po bitwie lub zupełnie opuściło ten świat.

          Sala momentalnie zamilczała. Syriusz zdawał sobie sprawę, że to będzie mocny początek lekcji i jego przygody z nauczaniem młodych adeptów i adeptek sztuki magicznej. Wiedział jednak, że aby iść do przodu należy uporać się z tym co pozostało z tyłu.

- Jeżeli chcemy rozwijać się i iść naprzód – postanowił im to wyjaśnić – musimy uporać się z tym co wydarzyło się w przeszłości. Mugole mówią o tym mieć „czystą głowę”, którą nie zaprzątają problemy minionych zdarzeń albo kłopoty w domu. Rozumiecie?

          Sala odpowiedziała szmerem i potakiwaniem.

- Ile osób było w waszych klasach przed wojną? – kontynuował.
- 11 – odpowiedziała Hermiona.
- 13 w moim roczniku – zawtórowała jej Ginny.
- No widzicie więc, że powinno nas być, razem z moją skromną osobą, 25 sztuki – opowiadał profesor Black – tymczasem widzę nas raptem 16. Co z resztą?
- Harry, Ron i Neville postanowili nie wracać do Hogwartu – odpowiedziała Hermiona.
- Według dekretu ministra Shacklebolta mieli takie prawo. To wciąż nie tłumaczy jednak co z pozostałą szóstką?
- Zginęli – wyjaśniła szeptem Fay.

          Syriusz spojrzał na nią z uznaniem. Nie spodziewał się by ktokolwiek z nich tak szybko przyznał to przed samym sobą.

- Przypomnij mi imię – zwrócił się Syriusz do panny Dunbar.
- Fay.
- Dziękuję, Fay – rzekł Black z lekkim uśmiechem – Widzicie przyznanie się przed samymi sobą do straty do jedna z największych bolączek z jaką musicie się uporać po stracie bliskiej osoby. Czy wśród brakującej szóstki znajdował się ktoś szczególnie ci bliski, Fay?

          Dziewczyna zbladła. Twarze i oczy wszystkich zebranych skierowały się w jej stronę. Większość znała odpowiedź na pytanie profesora, jednak on sam nie miał pojęcia o relacjach towarzyskich w Hogwarcie przed jak i w czasie wojny.

- Tak – wydukała w końcu Dunbar.
- Kto to był?
- Moja… moja przyjaciółka – wyjąkała łamiącym się głosem dziewczyna – najlepsza.
- Rozumiem – skinął głową Syriusz – jak miała na imię?
- Kellah.

          Profesor zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Podszedł do prawie już płaczącej dziewczyny i poklepał ją po ramieniu. Następnie pochylił się tak by mieć głowę na wysokości jej twarzy i rzekł:

- Jeżeli nie umiesz sobie z tym poradzić przyjdź do mnie dziś przed kolacją. Dziś na zajęciach nie musisz już nic mówić.

          Fay potaknęła głową. Wykonała nawet coś na kształt niezbyt udanego uśmiechu.
          Black kontynuował lekcję. Rozpoczął lekcję od ogólnych rozważań o minionej wojnie. O stratach jakie ponieśli zarówno zwolennicy Lorda Voldemorta jak i jego wrogowie, czyli oni Obrońcy Hogwartu. Następnie wspomniał o pierwszych ofiarach konfliktu, o Cedriku Digorry’m i starciu Harry’ego z Voldemortem na cmentarzu gdzie spoczywały zwłoki ojca Czarnego Pana.

          Pod koniec lekcji Syriusz zaproponował wizytę w swoim gabinecie jeszcze kilku osobom. Pominął Hermionę i Ginewrę wiedząc, że one ze swoimi kłopotami dały lub dają sobie radę całkiem nieźle.

          Fay wyraźnie ociągała się z wyjściem z klasy. Black dostrzegł to.

- O co chodzi Fay? – postanowił pytać bezpośrednio.
- Co będziemy robić na tym spotkaniu przed kolacją? – odpowiedziała pytaniem na pytanie uczennica ostatniego roku.
- A co byś chciała? – Black obnażył zęby.

          Odpowiedziało mu milczenie.

- W takim razie pogadamy o tym co cię trapi i gdzie możesz znaleźć wyjście z kłopotów.
- Czyli to nie będą korki? – spytała z nadzieją..
- W pewnym sensie będą – odrzekł Syriusz – w końcu radzenie sobie z tego typu problemami jest lub raczej było tematem właśnie zakończonych zajęć. Oczywiście jeżeli uznasz, że najlepiej powraca ci się do codzienności poprzez pracę w ramach Obrony to możemy rozważyć tego rodzaju terapię.
- Terapię? – wypaliła zszkowana Dunbar.
- Nie zrozum mnie źle, ale trauma z powodu straty przyjaciółki i być może kogoś jeszcze bliskiego spoza klasy jest urazem psychicznym, który pozostaje gdzieś w twojej głowie. Naszym zadaniem będzie wydobyć go stamtąd i nie pozwolić wrócić.
- Nie chcę pozbywać się wspomnień o Kellah! – zaprotestowała gwałtownie Fay.
- Nie o to chodzi, wyjaśnię ci to później – odparł spokojnym tonem – teraz muszę w końcu zaprosić tu czwartoroczniaków.
- Och, przepraszam – powiedziała zawstydzona Gryfonka.

          Kolejnymi zajęciami, które poprowadził przed obiadem była lekcja z czwartą klasą Puchonów i Kraukonów. Tutaj temat był taki sam jak u siódmej klasy Gryfonów. Taki sam był na wszystkich pierwszych lekcjach jakie przeprowadził niezależnie od klasy. Był to jego autorski pomysł, na który wpadł po rozmowie z Ginny.

          W czasie obiadu Syriusz siedział z innym debiutantem wśród nauczycieli, Hiszpanem Jose Enrique. Czarodziej pochodzący z Półwyspu Iberyjskiego zachwycał się na wpół w swoim rodzimym języku cyckami jednej z Ślizgonek i idealnymi do całowania wargami Gryfonki z piątego roku.

          Po obiedzie na Syriusza czekało jedno z największych wyzwań, czyli pierwsza lekcja z Ślizgonami i to od razu tymi, którzy mogli otrzeć się o Śmierciożerców. Szósty rok na szczęście pozbawiony był Draco Malfoya, ale i tu znalazło się kilka ciekawych postaci, których nazwiska wydały się Łapie dziwnie znajome chociażby z pobytu w Azkabanie. Pomimo tego postanowił normalnie podjeść do tematu zajęć i po wszystkim wydawało mu się, iż poradził sobie całkiem neutralnie. Wyjątkiem było to, iż pomoc w wyjściu z traumy wojennej oferował wyłącznie osobom ze swojego domu.

          Godzinę przed kolacją do gabinetu opiekuna Gryfindoru przyszła Fay Dunbar. Dziewczyna ubrała była w szkolny mundurek. Wyglądała w nim ślicznie i niewinnie. Była jednak przestraszona zarówno z powodu niedawnych zdarzeń jak i tego co miało ją czekać w tym gabinecie.

- Witaj, byłaś już kiedyś na korkach u jakiegoś profesora? – spytał na przywitanie.
- Nie.
- Zawsze musi nastąpić ten pierwszy raz – powiedział pogodnie – zdradzę ci w tajemnicy, że to także mój pierwszy raz.

          Fay zaśmiała się.

- Napijesz się czegoś?

          Dziewczyna poprosiła o herbatę. Syriusz za pomocą magii przygotował jej herbatę ziołową. Kiedy już zalał ją wrzątkiem przeszedł do tematu spotkania. Na pierwszych zajęciach rozmawiali ogólnie o osobach, które pożegnały się z życiem, a były ważne dla dziewczyny. Poza Kellah były to matka Fay i jej dziadkowie oraz babcie. Podczas reszty spotkania dziewczyna opowiadała profesorowi o swoich krewnych, którzy odeszli. Na tym skończyli zajęcia i umówili się na ponowne za tydzień o tej samej porze.

          Podczas kolacji Syriusz wysłuchiwał o fantazjach Jose na temat bliźniaczek Patil i tego co Hiszpan by z nimi wyprawiał w swoim gabinecie. Mimowolnie Black pomyślał o swoim spotkaniu z panną Dunbar i tym czy odwiedzi go jeszcze jakaś urocza dziewczyna z jednego ze starszych roczników Gryfonek.

- Syriuszu – zagadała go dyrektorka, kiedy Jose opuścił już stół.
- Słucham pani dyrektor.
- Nie długo rozpoczną się zapisy do drużyn Quidditcha. Aby jednak do tego doszło zespół każdego z domów musi mieć kapitana swojej ekipy.
- Zgadza się.
- Chciałabym żebyś do piątku wyznaczył kogoś na to stanowisko.
- Nie ma potrzeby czekać z tym aż do piątku – odpowiedział Łapa – mogę zrobić to już dzisiaj.
- Kogo więc wyznaczasz? – spytała Minerwa z kamienną twarzą, lecz jej oczy zdradzały pogodny nastrój.
- Ginny Weasley.
- Dziewczyna ma doświadczenie w drużynie, więc czemu by nie. Możesz jej to oznajmić.

          Syriusz podszedł do stołu swoich podopiecznych zaraz po skończeniu posiłku i konwersacji z dyrektorką. Nie było przy nim wtedy zbyt wielu osób. Bez przeszkód odnalazł Ginny.

- Ginewro. – powiedział oficjalnym tonem.
- Profesorze Black. – nie pozostała mu dłużna w kwestiach formalnych.
- Mam coś dla ciebie – podał jej do ręki małe pudełeczko.
- Co to? – spytała podejrzliwie Ginny.
- Otwórz.

          Zrobiła to. Wewnątrz znajdowała się opaska kapitana zespołu Gryfonów. Ta sama, którą kiedyś nosił podczas meczów Harry. Najmłodszej pociesze Weasleyów oczy aż zalśniły.

- Naprawdę? – spytała tylko.
- Z całą pewnością tak.
- Super! – dziewczyna aż podskoczyła i gdyby nie czujna ręka Hermiony, która sprowadziła ją na dół z pewnością uściskałaby profesora na oczach zebranych.

          Syriusz docenił w myślach to, że jego hiszpański kolega po fachu opuścił wcześniej Wielką Salę. Uścisnął dłoń dziewczyny jego chrześniaka i życzył jej powodzenia oraz zdobycia mistrzostwa. Odszedł zanim ponowny wybuch szczęścia dziewczyny mógłby mu narobić kłopotów zawodowych. Wręczył jeszcze tylko list Hermionie, w którym wyjaśniał, iż czuwanie w Pokoju Wspólnym Gryfonów jego psiej postaci trzeba przełożyć na następny dzień, ponieważ nie sądził, że lekcje są aż takie męczące…

1 http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Bem, dostęp w dniu 27.07.2017
4 http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Edward, dostęp w dniu 27.07.2017

czwartek, 27 lipca 2017

90. 1 września



Rozdział 90
1 września
- Harry pojawisz się na kolacji? – głos  Ginewry dobiegł z wyższego piętra.
- Mam dyżur…
- Z kim?
- Chinką …
- I?! – ruda nie dawała za wygraną.
          Harry nabrał powietrza. Od jakiegoś czasu temat jego koleżanki z pracy o trudnym do wymówienia nazwisku stał się dla nich drażliwy, a przynajmniej dla Ginny. Chłopak nie miał pojęcia co może być tego powodem, bo przecież nawet nie poznał jeszcze  koleżanki z pracy.
- Harry! – głos Ginny stał się niebezpiecznie piskliwy.
- Z naszego zespołu tylko my – odparł łagodnie Potter – poza nami mają być jeszcze e… osoby z dwóch innych zespołów.
          Tupot stóp na schodach zwiastował nadciągnięcie rudowłosego tornado.
- Co miało znaczyć to e Potter?! – spytała mrużąc oczy.
- No… - Harry zbyt długo przeciągał pewne kwestie, tego był pewien – nie chciałem pomylić liczby.
- A… - nim zdołała sformułować myśl do końca chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.
***
          Hermiona denerwowała się przed powrotem do szkoły. Po raz pierwszy wracała do Hogwartu bez towarzystwa Harry’ego i Rona. Pozbawiona więc była wsparcia swoich najbliższych przyjaciół. W związku z tym czuła się tak bardzo samotna jak jeszcze nigdy. Co prawda mogła liczyć na obecność swojej najbliższej przyjaciółki, jednak nie mogła jej zdradzić tego co wymazała ze swojej pamięci lub co chciała zrobić w najbliższym roku w szkole. A plany Hermiony były bardzo… ambitne. Zachęcona zabawami z Syriuszem, dziewczyna postanowiła wyszaleć się w ciągu najbliższego roku, tak aby następnie móc spokojnie układać sobie życie z Ronem lub kimkolwiek innym gdyby stwierdziła, że z inną osobą będzie jej lepiej
***
          Wielka Sala w Hogwarcie udekorowana była w tradycyjny dla rozpoczęcia nowego roku szkolnego sposób. Dominowały barwy domów: złoto i czerwień Gryfindoru, błękit oraz brąz Ravenclaw, żółć i czerń nad stołem Puchonów oraz zieleń oraz srebro odizolowanego od reszty Slytherinu. Prostopadle do nich znajdowała się ława ciała pedagogicznego.
          To właśnie tam przesiadywał Syriusz Black. Znajdował się blisko miejsca nowej dyrektorki, profesor Minewry McGonagall. Pomiędzy nimi siedział tylko profesor Flitwick. Z drugiej strony Syriusza usiadł profesor Jose Enrique de la Pena.
- Jak rada patrzy na kontakty z uczennicami? – spytał Hiszpan półgębkiem.
- W jakim sensie? – odpowiedział Black.
          Nauczyciel runów wywrócił oczami.
- Lubię udzielać… jak wy to mówicie… korepetyji… - zakończył z uśmiechem.
- Korepetycji – poprawił go machinalnie Łapa.
- No tak.
- Można, ale nie jest to powszechne.
- Fantastico! – Jose Enrique aż zaklaskał.
          Nim Syriusz zapytał co jest tak fantastycznego w dodatkowych zajęciach z uczennicami profesor McGonagall zajęła miejsce przeznaczone dla dyrektorki. Pomimo tego nauczyciel Obrony zdawał się wiedzieć co tak pociąga Jose w wizji spotkań jeden na jeden ze starszymi uczennicami w swoim gabinecie…
          Drzwi otworzyły się i weszli przez nie uczniowie i uczennice. Syriusz dostrzegł w tłumie Gryfonów Hermionę i Ginny. Obok nich szła Luna, która jednak musiała oddalić się do stołu Krukonów. Innych znajomych twarzy jak na razie nie zaobserwował.
          W oczy rzuciła się też inna rzecz – pod ścianami znajdowała się kilka postaci ubranych w czarne szaty. Nie byli do jednak śmierciożercy. Najbliżej stołu nauczycielskiego stała młoda kobieta o azjatyckich rysach twarzy. Pod przeciwległą ścianą stała sztywno niczym słup mulatka. Pomiędzy nimi pod ścianą stał… Harry Potter we własnej osobie. Naprzeciwko niego stał starzy czarodziej. Łapa domyślił się, że chcąc zgrać wszystko perfekcyjnie i zadbać o bezpieczeństwo uczniów McGonagall zdecydowała się poprosić aurorów o pomoc. Przypominając sobie niedawne zaprzysiężenie Syriusz domyślił się, że szef biura aurorów wysłał nowych funkcjonariuszy na tą nudną i rutynową misję.
          Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią rzucił okiem na stół Gryfonów. Hermiona wpatrywała się jak oniemiała w Pottera. Z kolei Ginny… rudowłosa piękność sztyletowała ukochanego spojrzeniem. Syriusz poczuł się nieswojo i spodziewał się, że po kolacji jego chrześniak dostanie solidny opieprz.
          Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się ponownie i Hagrid wprowadził nowych pierwszoroczniaków. Dzieciaki były przemoczone po podróży przez jezioro i to pomimo braku padającego deszczu. Widać zadbanie o odpowiednią wilgotność ubrań „kotów” na powitalną ucztę było jednym z zadań gajowego.
          Profesor Flitwick udał się do stołka na, którym spoczywała już Tiara Przydziału. Tym razem odśpiewała ona pieśń o chwalebnym zwycięstwie i potrzebie odbudowy i oczyszczenia szkolnych murów z krwi i wzajemnej nienawiści. W odpowiednim momencie wszyscy zgromadzeni skierowali wzrok na stół Slytherinu. Uczniowie tego domu z kolei rzucali niepewne spojrzenia na pozostałe stoły.
          Nastąpiła szybka segregacja uczniów. Zajęli oni miejsca przy swoich stołach. Wtedy powstała profesor McGonagall. Wszyscy zebrani skierowali swój wzrok w jej stronę.
- Witajcie! – uniosła w górę prawą dłoń – Niezwykle się  cieszę, że pomimo niedawnych zdarzeń jest nam dane spotkać się tu w takim licznym gronie – omiotła całą salę wzrokiem – Sądzę, jednak że nim przyjdzie nam rozpocząć ucztę powinniśmy oddać hołd ofiarom niedawnej bitwy jak i całej wojny. Wstańmy i uczcijmy minutą ciszy wszystkich zmarłych i pomordowanych uczniów Hogwartu oraz ich bliskich.
          Cała gawiedź uczniowska oraz kadra pedagogiczna powstała. Kiedy ex-nauczycielka transmutacji skinęła delikatnie głową ponownie zajęto miejsca siedzące.
- Na kilka pouczających słów przyjdzie jeszcze czas – kontynuowała monolog – tymczasem pora się posilić!
          W mig stoły aż ugięły się od ciężaru mis, waz i półmisków z jedzeniem oraz dzbankami z sokiem dyniowym. Wielka Sala pogrążyła się w konsumpcji i gwarze rozmów.  Black skończył pałaszować pieczeń i rzucił okiem na front stołu Ślizgonów. Po jego brzegach siedziały osoby, których nie spodziewał się tutaj ujrzeć. Po prawej stronie miejsce zajął Dracon Malfoy. Towarzyszyła mu nierozłączna z nim Pansy Parkinson. Naprzeciwko miejsca zajęli – sądząc po rysach twarzy – młody Nott i Astoria Greengras. Obok siedział jeszcze wysoki, ciemnoskóry Blaise Zabini.
- Mocna reprezentacja Ślizgonów – zauważył nauczyciel zaklęć.
- Będą kłopoty? – spytał nieświadomy zdolności czarno magicznych czterech osób z wymienionej piątki Jose.
- Mogą. – uciął krótko Black.
          Kiedy wszyscy napełnili już swoje brzuchy najpyszniejszymi potrawami przyrządzonymi przez skrzaty domowe, Minerwa wstała ponownie.
- Cisza. – poleciła zebranym dobitnym tonem. – Na początek chciałabym przedstawić waszych nowych nauczycieli. Obrony Przed Czarną Magią przez co najmniej najbliższy rok uczył będzie, Syriusz Black! – Łapa wstał i pomachał dłoniom Ginny, Hermionie i Lunie. – Z kolei magię starożytnych runów zgłębiać będziecie z pochodzącym z Hiszpanii, profesorem Jose Enrique de la Pena – wymieniony powstał i z gracją pokłonił się w stronę każdego ze stołów. Uczennice, które zaczęły interesować się już płcią przeciwną westchnęły na ogół głośno co z kolei wywołała ciche cichy tych, które powstrzymały się przed ową reakcją.
          McGonagall przedstawiała kolejne nowe osoby w kadrze, lecz Syriusz bardziej zajęty był obserwacją jak jedyna pozostała w szkole osoba nazwiskiem Weasley najpierw piorunuje spojrzeniem, a następnie żywo gestykulując tłumaczy Hermionie, że jej reakcja była nie na miejscu.
          Osobnym szokiem było to, że właśnie panna Granger była wśród dziewcząt, które momentalnie stały się fankami nowego profesora. Syriusz miał jednak w pamięci czego dotyczyło wspomnienie, którego się pozbył i… które zawsze mógł sobie dokładnie odtworzyć przy użyciu myślodsiewni.
- Nowym opiekunem Gryfonów będzie także profesor Black! Dzisiaj wyjątkowo opiekunowie domów w towarzystwie jednego z aurorów poprowadzą was do domów. – zakończyła swoją wypowiedź dyrektorka.
          Syriusz wstał i ruszył do stołu Gryfonów. Czekał tam już na niego Harry Potter, który gorączkowo coś tłumaczył swojej ukochanej. Black wyłapał tylko słowa „niespodziewanie” i „nie spodziewałem się tego”.
- Gotowi? – spytał uczniów.
          Odpowiedzieli mu gromkim „TAK!”. Oznajmił, więc że mają podążać za nim. Bokiem szli Harry i Ginny, która najwyraźniej wybaczyła mu to o co miała wcześniej pretensje. Syriuszowi towarzyszyła panna prefekt, Hermiona.
- Gotowy na jutrzejsze zajęcia? – spytała z uśmiechem.
- Z wami zawsze – odpowiedział puszczając jej oczko.
- Zobaczymy czy w klasie będzie pan profesor tak samo wygadany – odrzekła zaczepnie.
- Ty na pewno będziesz – wtrąciła mulatka o długich, czarnych, kręconych włosach.
- Czego chcesz Romilda? – spytała z chłodem Hermiona.
          Mulatka wzruszyła tylko ramionami i cofnęła się do chichoczących koleżanek z klasy.
- Dwa lata temu chciała podać Harry’emu eliksir miłosny, który ostatecznie wypił Ron – wyjaśniła prymuska.
          Na te słowa Łapę zmroziło. Odwrócił się dyskretnie i zmierzył Romildę od stóp do czubka głowy. Nie była zbyt wysoka. Miała szczupłą sylwetkę i całkiem ładną buzię. Egzotyczna uroda z pewnością pozwała jej wzbudzić pożądanie u wielu chłopaków. Nowy nauczyciel nie sądził żeby tej uczennicy potrzebny był eliksir miłosny do poderwania chłopaka. No chyba, że obiektem jej westchnień był -zakochany po uszy w Ginny – Harry Potter.
- Jesteśmy – powiedział Black pod portretem Grubej Damy – hasło brzmi: „Odrodzenie”. O zmianach w przyszłości informować was będą prefekci. Nie szalejcie dziś, jutro czeka was nauka – zakończył puszczając im oko.
          Grupka dziewczyn w wieku około piętnastu lat zachichotała. Hermiona wymówiła hasło i portret strzegący wejścia do Pokoju Wspólnego ustąpił.
- Profesorze – powiedziała Granger, kiedy jej koledzy i koleżanki wchodzili do wnętrza Wieży Gryfindoru. – mogę prosić na chwilę.
- Jasne – odpowiedział Black i odszedł z panią prefekt kilka kroków  w bok, tak by nikt ich nie słyszał.
          Kilka dziewczyn i młodszych uczniów rzuciło w jej stronę epitety typu „lizuska”, czy „kujonka”. Dziewczyna pozostała jednak niewzruszona.
- Jeżeli pojawi się tutaj wielki, czarny pies to będę mogła przedstawić go jako mojego zwierzaka, który wabi się Łapa? – spytała cicho.
- Do czego zmierzasz?
- Chcę ci ułatwić pilnowanie porządku w wieży. Przecież jeśli zjawisz się w niej normalnie to uczniowie będą chować się po dormitoriach i zachowywać nienaturalnie sztywno. Nikt nie będzie krępował się być sobą wobec mojego pieska.
- Twojego pieska – powtórzył chytrze Black.
          Dziewczyna ściągnęła ku sobie brwi w grymasie. Nauczyciel uniósł w górę dłoń w geście przeprosin.
- Ok, jutro o tej samej porze będzie tu TWÓJ PIES – zakończył głośniej.
- Dziękuję – odpowiedziała równie głośno Hermiona.
          Weszła przez dziurę w portrecie jako ostatnia. Syriusz mimowolnie doszedł do wniosku, że dziewczyn bardzo się zmieniła po wiadomym zdarzeniu, wiadomej nocy w Londynie.
***
          Szczęśliwi ze spokojnego rozpoczęcia nowego roku szkolnego uczniowie postanowili urządzić skromną imprezkę. Ginny i Harry ulotnili się z niej jeszcze nim się rozpoczęła. Wobec tego Hermiona przesiadywała w towarzystwie Parvati Patil, która zdecyodwała się kontynuować naukę tak samo jak ucząca się w Ravenclaw jej siostra Padma, Seamusa Finnigana i Deana Thomasa, którzy także zdecydowali się wrócić do szkoły.
- Wiecie nie wiedziałem co chcę robić po szkole, to wróciłem tu jeszcze na rok – wyjaśniał Dean – a poza tym…
- … Dean się zakochał – wtrącił Seamus.
- Och, w kim? – spytała Patil.
- Lunie Lovegood.
- Co?! – zdziwiła się Parvati.
- To wspaniale – ucieszyła się Hermiona.