Rozdział 36
Pokłosie
psiej afery
-
COOOOOOO?! - głośny wrzask rozległ się po jadalni domu przy Grimmauld Place w
Londynie.
- Malfoy
rozpoznał cię na peronie - wyjaśnił Lupin.
- Jakim
cudem?!
- Glizdogon
miał sporo czasu...
- SNAPE!
- Nie to
nie on - wtrącił spokojnie Dumbeldore.
- Skąd masz
pewność?
- Zapewnił
mnie.
- Zapewnił?
- warknął Black - czyś ty do reszty zgłupiał Albusie?! Polegasz na
zapewnieniach zdrajcy, człowieka chcącego wydać mnie dementorom?
- Tak.
- Uspokój
się Syriuszy - dorzuciła Tonks - nie mamy pewności czy Snape jest w 100% nie
winny, ale nie możemy go oskarżać bez dowodów.
- To głupie
mugolskie przesądy.
- Może i
mugolskie, ale bardzo rozsądne - dodał dyrektor Hogwartu.
- Nie o tym
tu mówimy! - ryknął Black - ten skurczybyk targa moje dobre imię, a mi nie
pozwalacie działać! Chcę pójść na misję, chcę walczyć!
- Nikt z
nas nie walczy - zaprotestował spokojnie Remus.
- A
powinniśmy.
- Nie -
zaprzeczył Dumbeldore - gdybyśmy wszyscy otwarcie, a do tego zbrojnie wystąpili
przeciw Voldemortowi to byłby koniec zakonu - mówił patrząc na Syriusza znad
swoich okularów - podnosząc rękę na tak wpływowych ludzi jak Lucjusz Malfoy
ściągnęlibyśmy na siebie gniew Korneliusza, a jak dobrze pamiętasz Syriuszu to
Knot wciąż pozostaje na nasze nieszczęście ministrem. Kingsley i Tonks zostali by zamknięci w
Azkabanie, zostając wcześniej wezwani w pułapkę przez swoich współpracowników.
Artura pojmali by w pracy., tak jak i jego synów. Mieli byśmy nalot na szkołę,
a jak wiecie ona musi trwać i uczyć. Mam wymieniać powody dalej?
- Nie.
- Możemy
uznać temat za zamknięty?
- Tak.
- Dziękuję
- zakończył Dumbeldore - jeśli pozwolicie będę już uciekał do Hogwartu. Mamy
nową nauczycielkę obrony. Korneliusz wcisnął nam ją, kiedy nikt nie chciał
objąć tego zaszczytnego stanowiska. Niektórzy uważają ją za szpiega ministra,
ale ja wolę wierzyć, że odkryła w sobie powołanie do nauczania.
Dyrektor opuścił Grimmauld Place równie
szybko jak się tu pojawił. Nikt nie wyglądał na zadowolonego z tego co
usłyszał. Syriusz został z Remusem i Tonks, która tego wieczora miała błękitne,
długie do ramion, proste włosy. Była to fryzura dziwna nawet jak na nią.
Syriusz wyszedł na moment z pokoju. Zostawił
kuzynkę i przyjaciela, którzy natychmiast pogrążyli się w rozmowie. Sam udał
się do kuchni, gdzie przy pomocy kilku zaklęć przygotował posiłek, składający
się z duszonego mięsa jagnięcego w smażonej cebuli i z dodatkiem papryczki chili.
Do tego przywołał butelkę wina czerwonego, półsłodkiego z polskich porzeczek.
Wrócił do pary kamratów i
przetransportował dzięki swojej różdżce potrawę, wino i naczynia na stół.
- Wygląda
smakowicie kuzynie - pochwaliła go Nimfadora.
- Dzięki.
Pokroił ogromnym nożem miso na
kawałki i nałożył porcję dla Tonks, siebie i Lupina.
- O czym
tak dyskutowaliście?
- O tej
Umbridge - wyjaśniła Tonks, po przełknięciu kawałka mięsa - nieźle ci wyszło.
- Jakbyś
siedziała tyle w domu też nauczyła sie gotować - zironizował Black - a kim jest
ta baba?
- Nauczycielka,
o której wspomniał Albus - objaśnił Remus.
Tonks zrobiła kwaśną minę i zajęła
się konsumpcją swojego dania. Foch na krewniaka przeszedł jej dopiero, kiedy
ten nalał porzeczkowego wina. Co zrobił jeszcze jedząc jagnięcinę.
- Dobre te
zagraniczne trunki - stwierdziła Tonks.
- Wino nie
jest nadzwyczajne - marudził jej kuzyn.
- Syriusz
pił wiele różnych trunków, z jeszcze większej liczby krajów - Lupin starał się
usprawiedliwić zachowanie przyjaciela.
- To co
jeszcze piłeś?
- Piracki
Rum, kilka rodzajów rosyjskich i polskich wódek, amerykańską podróbkę naszej
ognistej, niemieckie Księżycowe Piwo, Złotą Tequilę z Meksyku i jeszcze parę.
- I co było
najlepsze?
-
Najlepsze? - zdziwił sie Łapa - wiem, że najmocniejsza była jakaś ruska wódka,
ale najsmaczniejsza? Nie mam zielonego pojęcia.
Tonks polała po kolejnym kielichu
wina i zmienili temat rozmowy na profesor Umbridge. Tu Syriusz był już mniej
rozmowny.
- Mówią, że
jest okropnie słodka - opowiedziała Tonks.
- Czytałem,
że była podsekretarzem Knota - dodał Lupin.
- Kto chciałby
zamieniać ciepłą posadkę u ministra na nauczyciela, którego poprzednicy nie
wytrwali dłużej niż rok i to od kilkunastu lat - dziwiła się Tonks.
Rozmawiali tak jeszcze długo,
aczkolwiek Black w większości przypadków tylko im przytakiwał. Nie był zbytnio
w nastroju do rozmów.
Tego dnia pożegnał gości z uczuciem
ulgi. Miał jednak tego pożałować w niedalekiej przyszłości. Bowiem oraz
rzadziej zaczynał mieć gości. Lupin miał wyruszyć na kolejną misję, a reszta
miała swoje domy i do kwatery głównej wpadała tylko na zebrania, a te w roku
szkolnym organizowano - jak dotychczas - nadzwyczaj rzadko.
Syriuszowi brakowało towarzystwa.
Brakło mu krzyków Molly na bliźniaków i ich dowcipów, Hermiony mądrzącej się co
krok i rzucającej od czas do czasu błyskotliwą myśl na jakiś temat, Rona i jego kompleksów, a także Pottera.
Tęsknił za Harrym i żałował chwil podczas,
których unikał chłopaka w wakacje. Chciał nadrobić stracony czas, ale zamiast
tego pogorszył na jakiś czas sprawę. Harry
pisał w miarę możliwości do chrzestnego i informował go o większości wydarzeń w
szkole i tym co słyszał o życiu społeczności czarodziei poza nią. Łapa
odpisywał zwykle wtedy na takie listy najlepiej jak mógł. Kolejne listy od
młodego człowieka coraz bardziej niepokoiły Blacka.
Nowa nauczycielka obrony przed
czarną magią nie pozwalała uczniom korzystać na lekcji z różdżek i tępiła
zapędy Pottera w głoszeniu prawdy o wydarzeniach na cmentarzu w czerwcu bieżącego
roku. W końcu Potter postanowił stanąć na czele ruchu oporu przeciw profesor
Umbridge, która zyskiwała coraz większe kompetencje i wpływ na życie szkoły poprzez
dekrety ministra.
Syriusz żył przez jakiś czas problemami Pottera.
Starał się mu doradzić, gdzie mógłby organizować tajne spotkania. Jak by mogło
to wyglądać i czego uczyć. Powiedział to Harry'emu podczas ich rozmowy, kiedy
porozumiał się z brunetem za pomocą komika i proszku fiu.
Został zmuszony do ograniczenia
kontaktów z chrześniakiem, kiedy jego sowa została napadnięta podczas drogi
powrotnej do Hogwartu - z listem od Łapy. Teraz musieli używać kominków, ale
jak narazie wykorzystali tę metodę tylko raz. Wynikało to z tego, że niezwykle
trudno było zastać pusty pokój w wierzy Gryffindoru i nie być narażonym na
wtargnięcie nie proszonego gościa.
Pogoda za oknem stawała się coraz
bardziej typowa dla jesieni. Deszcz padał coraz częściej aż wreszcie lało
niemal bez przerwy. Temperatura spadała coraz bardziej i właściwie nie zdarzały
się już bezchmurne dni.
Black przeżywał kolejne
niepowodzenia Pottera. takie jak opuszczenie sprawdzianów do reprezentacji
Gryffindoru w magicznym sporcie numer jeden. Potem były kolejne wizję tego co robi lub myśli Voldemort.
Ostrzeżenie dla Rona od jego brata Percivala, który odradzał młodemu kontaktu z
Harry'm. Brak Hagrida w szkole. Dolores Umbridge została też Wielkim
Inkwizytorem Hogwartu. Jakby tego było mało podczas ich pierwszej rozmowy w
kominku Harry zabronił Syriuszowi odwiedzać go w Hogsmeade, bo Malfoy dal mu do
zrozumienia, że wie, iż to właśnie Syriusz był na peronie numer 9 i 3/4.
Wszystko
to wpływało na znacznie gorszy nastrój Blacka kiedy szykował jadalnie na
kolejne posiedzenia Zakonu Feniksa. Ostatnio na zebrania przybywało więcej członków,
w związku z czym mógł porozmawiać z Hestią, Kingsleyem i wieloma innymi.
Syriusz
był urażony kiedy chrześniak zakazał mu odwiedzania siebie w jedynej w całości
zamieszkiwanej przez magicznych obywateli wiosce w Wielkiej Brytanii. Dopiero
po upływie sporej ilości czasu wysłał Potterowi list. Była to ów feralna
wiadomość, kiedy transportującą ją sowa imieniem Hedwiga omal nie została
uśmiercona przez nieznanych sprawców. Sam list był krótki:
"Dzisiaj o tej samej porze i w tym samym miejscu."
Wieczorem tego dnia Syriusz
wielokrotnie zerkał z kominka w pokoju wspólnym Gryffindoru czy jest możliwość
na pogawędkę z "chłopcem, który przeżył". trwało to zdecydowanie zbyt
długo. Wreszcie bliźniacy od Molly i Artura skończyli liczyć monety, które
zarobili na swoim handlu i Syriusz mógł ponownie przenieść swoją głowę do
kominka na terenie Hogwartu.
- Syriusz! - wydyszał Ron, który do tej pory
spał w fotelu, nad kartką papieru.
- Cześć
- Cześć -
powitali go zgodnym chórem Harry, Ron i Hermiona, klękając na dywaniku przed
kominkiem.
Krzywołap zaczął
głośno mruczeć, a po chwili podszedł do kominka, próbując, mimo żaru, zbliżyć
pyszczek do twarzy Syriusza.
- Jak leci? - zapytał Syriusz.
- Nie za dobrze - odrzekł Harry, a Hermiona odciągnęła Krzywołapa, żeby nie opalił sobie wąsów. - Ministerstwo wydało nowy dekret, więc nie możemy już mieć drużyn quidditcha...
- ...ani tajnych grup nauki obrony przed czarną magią?
Zapadło krótkie milczenie.
- Skąd o tym wiesz? - zapytał Harry.
- Powinniście z większą rozwagą wybierać miejsca takich spotkań - odrzekł Syriusz, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Gospoda Pod Świńskim Łbem...
- Jest na pewno
lepsza od Trzech Mioteł! - przerwała mu Hermiona. - Tam zawsze przychodzą
tłumy...
- ...co oznacza, że trudniej byłoby was podsłuchać. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Hermiono.
- Kto nas podsłuchał? - zapytał Harry.
- Mundungus, rzecz jasna - odrzekł Syriusz, a kiedy zrobili zdumione miny, wybuchnął śmiechem. - On był tą wiedźmą w czarnej chuście.
- To był Mundungus? - Harry’ego aż zatkało. - A co on robił w gospodzie Pod Świńskim Łbem?
- A jak myślisz? Miał oko na ciebie, to chyba jasne.
- To wciąż jestem śledzony? - zapytał Harry ze złością.
- No pewnie! I chyba dobrze, skoro pierwszą rzeczą, jaką robisz w pierwszą wolną sobotę, jest organizowanie nielegalnej grupy obronnej.
- ...co oznacza, że trudniej byłoby was podsłuchać. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Hermiono.
- Kto nas podsłuchał? - zapytał Harry.
- Mundungus, rzecz jasna - odrzekł Syriusz, a kiedy zrobili zdumione miny, wybuchnął śmiechem. - On był tą wiedźmą w czarnej chuście.
- To był Mundungus? - Harry’ego aż zatkało. - A co on robił w gospodzie Pod Świńskim Łbem?
- A jak myślisz? Miał oko na ciebie, to chyba jasne.
- To wciąż jestem śledzony? - zapytał Harry ze złością.
- No pewnie! I chyba dobrze, skoro pierwszą rzeczą, jaką robisz w pierwszą wolną sobotę, jest organizowanie nielegalnej grupy obronnej.
Chociaż ton głosu Syriusza miał
oznaczać, że jest zagniewany z tego powodu, to nikt nie dał sie nabrać. Prawdę
mówiąc napełniało go to dumą.
- Dlaczego Dung
się przed nami ukrywał? - spytał Ron z nutą zawodu w głosie. - Bardzo chętnie
byśmy się z nim spotkali.
- Dwadzieścia lat temu wyrzucono go ze Świńskiego Łba, a ten barman ma długą pamięć. Jak aresztowali Sturgisa, straciliśmy zapasową pelerynę-niewidkę, więc Dung musiał się później przebierać za wiedźmę... No dobrze... Przede wszystkim... Ron, przyrzekłem twojej matce, że ci przekażę jej słowa.
- Tak?
- Dwadzieścia lat temu wyrzucono go ze Świńskiego Łba, a ten barman ma długą pamięć. Jak aresztowali Sturgisa, straciliśmy zapasową pelerynę-niewidkę, więc Dung musiał się później przebierać za wiedźmę... No dobrze... Przede wszystkim... Ron, przyrzekłem twojej matce, że ci przekażę jej słowa.
- Tak?
Musi w końcu przekazać te
nieszczęsne ostrzeżenie od Molly. Zupełnie jakby nie mogła wysłać tego sową.
Ale w sumie tamte są pod kontrolą ministerstwa - w większości.
- Twoja matka
mówi, że pod żadnym pozorem nie wolno ci brać udziału w spotkaniach nielegalnej
grupy nauki obrony przed czarną magią. Mówi, że wyleją cię ze szkoły i będziesz
miał zrujnowaną przyszłość. Mówi, że będziesz miał później mnóstwo czasu, żeby
się nauczyć skutecznej obrony i że jesteś jeszcze za młody, żeby teraz o to się
martwić. Radzi też wam - spojrzał na Harry’ego i Hermionę - żebyście dali sobie
spokój z tą grupą, chociaż nie ma nad wami władzy i tylko prosi was, żebyście
pamiętali, że ma na uwadze wasze dobro. Napisałaby do was o tym wszystkim, ale
boi się, że ktoś może przechwycić sowę, a sama nie może wam tego powiedzieć, bo
tej nocy jest na służbie.
- Na służbie? Co ona robi? - zapytał szybko Ron.
- Nie twoja sprawa, robi coś dla Zakonu. Tak więc mnie przypadła ta misja i musicie jej powiedzieć, że wszystko wam przekazałem, bo chyba nie bardzo wierzyła, że to zrobię.
- Więc chcesz mi
powiedzieć, że nie wolno mi należeć do grupy samoobrony? - mruknął w końcu
Harry, po chwili milczenia
- Ja? Ależ skąd! - odpowiedział ze zdziwieniem Syriusz. - Uważam, że to wspaniały pomysł!
- Naprawdę? - zapytał Harry, czując, jak wraca mu otucha.
- Oczywiście! Myślisz, że twój ojciec i ja siedzielibyśmy cicho i słuchali rozkazów takiej starej wiedźmy jak Umbridge?
- Ale... w zeszłym roku wciąż mi powtarzałeś, żebym był ostrożny i nie podejmował żadnego ryzyka...
- Ja? Ależ skąd! - odpowiedział ze zdziwieniem Syriusz. - Uważam, że to wspaniały pomysł!
- Naprawdę? - zapytał Harry, czując, jak wraca mu otucha.
- Oczywiście! Myślisz, że twój ojciec i ja siedzielibyśmy cicho i słuchali rozkazów takiej starej wiedźmy jak Umbridge?
- Ale... w zeszłym roku wciąż mi powtarzałeś, żebym był ostrożny i nie podejmował żadnego ryzyka...
- W zeszłym roku wszystko świadczyło o tym, że w Hogwarcie jest ktoś, kto chce cię zabić, Harry! - żachnął się Syriusz. - W tym roku wiemy, że poza Hogwartem jest ktoś, kto pragnie pozabijać nas wszystkich, więc nauczenie się skutecznej obrony uważam za znakomity pomysł!
- A jeśli nas wyrzucą? - zapytała Hermiona z niewyraźną miną.
- Hermiono, przecież to był twój pomysł! - przypomniał jej Harry.
- Przecież wiem... Jestem tylko ciekawa, co Syriusz o tym myśli - powiedziała, wzruszając ramionami.
- No cóż, lepiej być wyrzuconym i umieć się obronić, niż siedzieć w szkole bezpiecznie, ale i bez sensu - odrzekł Syriusz.
- Brawo! - zawołali jednocześnie Harry i Ron.
- Więc jak zorganizowaliście taką grupę? - zapytał Syriusz. - Gdzie się spotykacie?
- Z tym jest mały problem - odrzekł Harry. - Nie bardzo wiem, gdzie byśmy mogli...
- A co powiecie o Wrzeszczącej Chacie?
- Hej, to jest pomysł! - zawołał podniecony Ron, ale Hermiona mruknęła sceptycznie i wszyscy trzej na nią spojrzeli.
- Racja - rzekł Syriusz z nieco zakłopotaną miną. - Ale jestem pewny, że coś wymyślicie... Kiedyś za tym wielkim lustrem na czwartym piętrze był całkiem obszerny tajny korytarz, tam było tyle miejsca, że z powodzeniem można by ćwiczyć zaklęcia...
- Fred i George mówili mi, że został zablokowany - powiedział Harry, kręcąc głową. - Zawalili go, czy coś takiego...
- Och... - Syriusz był wyraźnie zawiedziony. - No dobrze, pomyślę o tym i jeszcze do tego wró...
Urwał. Na jego twarzy pojawił się niepokój. Głowa obracała się to w jedną, to w drugą stronę, najwidoczniej wpatrując się w ceglane ściany kominka. czuł, że coś jest nie tak, jakby ktoś próbował wtargnąć do kominka, kiedy on tam był. Momentalnie stwierdził, że musi uciekać, bo zaraz go złapią. Wyszarpnął gwałtownie głowę z własnego kominka.