Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

wtorek, 4 czerwca 2013

Uzupełnienie rozdział 2 - 3

Czytając dzisiejsze stare notki, zauważyłem brak jednej. Po gruntownym przeszukaniu dysku udało sie ją odnaleźć. Nie chcę zmieniać numeracji wszystkich rozdziałów - ach te moje lenistwo - więc nazwałem go roboczo jako nr 2,5.



Rozdział 2,5
Azkaban

            Syriusz Black był przesiadywał w Azkabanie 12 długich lat, patrzył jak ludzie tracą tu zmysły, zaczynają wariować lub umierają. Przez ten czas większość czasu spędzał pod postacią psa. Prawie nikt go nigdy nie odwiedził, jedynym wyjątkiem była Meadows, jego dawna szkolna miłość. Nie uwierzyła w jego niewinność, nie chciała wysłuchać jego wyjaśnień. Krzyczała tylko na niego, ze to wszystko przez niego i wyszła wściekła bardziej niż Syriusz. Tydzień później zobaczył w gazecie, którą ktoś zostawił pod jego celą, że została uśmiercona przez samego Voldemorta. Poza tą jedną wizytą nie odwiedził go nikt, nawet Remus Lupin się od niego odwrócił, nawet Dumbeldore uwierzył w jego zdradę.           
            Życie w Azkabanie płynęło ustalonym rytmem. O 9 czasu lokalnego strażnicy dostarczali coś do przegryzienia na śniadanie i odrobine wody, koło 14 był obiad dostarczany, a o 18 kolacja i to na tyle jeśli chodzi o jedzenie. Cel praktycznie się nie opuszczało, dla własnego bezpieczeństwa – nikt nie chciał natknąć się na dementora w ciemnym koncie. Czasem goście dawali więźniom czasopisma do poczytania i rozwiązania krzyżówki.
            Po 12 latach coś zakłóciło codzienność azkabańskiego życia. W twierdzy zjawił się sam minister magii – Korneliusz Knot. Odwiedzał więzienie, sprawdzał zabezpieczenia itp. Trafił tak do poziomu, na którym byli przetrzymywani najgroźniejsi przestępcy, będący pod szczególnym nadzorem i rygorem. Knot był w lekkim szoku jak dramatycznie prezentują się więźniowie – z jednym wyjątkiem, którym był Syriusz Black. Zaciekawiony minister postanowił pogadać trochę z tym niebezpiecznym szaleńcem jak głosiły plotki.
- Dzień Dobry, Panie Black – powiedział uprzejmie minister.
- Witam pana, panie ministrze – odpowiedział Łapa.
- Skąd wiesz, że jestem ministrem? – zdziwił się Knot.
- No wie pan, czasem wpadnie mi w ręce jakaś gazeta – odrzekł Syriusz.
- Ach, no tak. Muszę przyznać Black, że zaskakuje mnie pana postawa – stwierdził Knot.
- Nie rozumiem – bąknął Syriusz.
- Wszyscy tu ledwo żyją, a pan wydaje się być w świetnej formie – rzekł Korneliusz.
- Wie pan świeże morskie powietrza potrafi zdziałać cuda – zażartował Black.
- Nadal z pana żartowniś. Nie zechcesz pewnie mi powiedzieć jakim cudem tak dobrze znosisz pobyt tu przez tyle lat? Ile to już właściwie lat? – spytał minister, na co Syriusz gorzko odpowiedział – 12 długich lat panie Knot, nie sądzi pan, że to zbyt długi czas skoro nie odbył się nawet proces, ani nie postawiono mi żadnych zarzutów?
- Ależ panie Black oboje wiemy, że to przez Ciebie zginęli państwo Potterowie, a ich synek Harry cudem  przeżył – stwierdził zimnym tonem Knot.
- W pewnym sensie ma pan rację ministrze. Mogę zapytać co się dzieje z Harrym?
- Ma się dobrze, pójdzie do 3 klasy. – odparł Knot.
- W jakim jest domu? – dopytywał Black.
- Gryfindorze – odrzekł minister – muszę już iść dalej. Żegnam pana, Black.
- Panie ministrze ma pan może jakąś gazetę? To sobie poczytam i rozwiążę krzyżówkę – spytał delikatnie Syriusz Black.
- Proszę – powiedział minister i dał „Proroka Codziennego” skazanemu.
- Do widzenia – powiedział na zakończenie Łapa.
            Lektura gazety była miłą odmianą dla skazanego. Do pewnego momentu, tzn. do chwili gdy natrafił na zdjęcie jednego z pracowników ministerstwa – Artura Wesley’ a – i jego rodziny na wakacjach. Na tym zdjęciu był obecny również szczur należący do syna pana Wesley’ a. Łapa natychmiast rozpoznał w tym szczurze swojego dawnego kumpla sprzed 12 lat – Glizdogona. Widząc to Syriusz wpadł w szał, zwinął gazetę i rzucił ją na prycze, po czym zaczął wrzeszczeć tak, że dopiero interwencja strażników go uspokoiła. Całą noc dało się słyszeć jak Syriusz przez sen mamrocze „On jest w Hogwarcie”. I tak przez cały tydzień.
            Przez cały tydzień Syriusz był pod postacią psa. Po tygodniu dementorzy nie wyczuwali nic ludzkiego w jego celi, więc postanowili wynieść zwłoki i zakopać je pod murami wraz z setkami innych bezimiennych skazanych. Tym razem nie znaleźli zwłok, a dodatkowo, kiedy otworzyli drzwi wyszedł nimi pies i pobiegł co sił w łapach na dół ku drzwiom. Było ciemno, więc nie mógł go zauważyć żaden z więźniów, a strażnicy są ślepi, także też nie mogli go zobaczyć ani wyczuć dopóki był psem. Będąc na parterze Łapa wyskoczył przez jedyne w twierdzy otwarte okno. Nadal biegł ile sił, teraz już tylko pokonać mury i będzie wolny. Wdrapał się na mur i przeskoczył go. Widocznie nikt nie pomyślał, że skazany dostanie się aż tak daleko. Był już poza murami twierdzy, ale nie widział co dalej, w którą stronę podążyć dalej? Widząc, że w środku twierdzy wybuchł popłoch, nie wiele myśląc wskoczył do rzeki i popłynął przed siebie. Od czasu do czasu nurkował w poszukiwaniu ryb lub aby napić się wody z morza. Woda w morzu północnym była dość zimna jak na sierpień. Syriusz, a raczej pies, którym teraz był płynął ile sił do celu. Płynął dwa dni, kiedy zobaczył go jakiś statek pasażerski. Marynarze wyłowili psa i dali mu coś do jedzenia i trochę czystej wody mineralnej, a pewna miła starsza pani okryła psa grubym kocem. Łapa odczuł po raz pierwszy od 12 lat miłe uczucie, w którym nie było ni smutku ni żalu, po prostu był szczęśliwy. Rejs był bardzo odprężając dla Syriusza, jednak po kilku dniach, gdy dowiedział się, że dopłynęli do portu w Liverpoolu zdecydował się opuścić statek i ruszyć do Surey. Chciał, chociaż spojrzeć sobie na Harry’ego Pottera – swojego chrześniaka. Podróżował pod postacią psa licząc, że nikt go nie rozpozna, chociaż mógł to zrobić właściwie tylko Remus Lupin, a szanse na to, że Black spotka dawnego przyjaciela były bardzo, bardzo niewielkie.
            W środku sierpnia los uśmiechnął się do Łapy. Szedł sobie właśnie jedną z uliczek, gdy zobaczył chłopaka idącego z kufrem i klatką, w której trzymał sowę. Syriusz - pod postacią psa – znieruchomiał. Ten chłopiec tak bardzo przypominał jego najlepszego przyjaciela. Właściwie, chyba tylko oczy miał po Lilly, tak to musiał być Harry Potter. Łapa nie wiedział co zrobić, stał i patrzał na chłopca, którego był chrzestnym. Widocznie widok ogromnego psa był czymś strasznym, bo Harry wyjął różdżkę. Łapa chciał coś zrobić żeby chłopak nie wyleciał za użycie czarów poza szkołą, ale nim zdążył skoczyć Harry potknął się i przewrócił. Po paru sekundach odgrodził ich czerwony autobus „Błędny Rycerz”. Harry odjechał nim, a Syriusz ruszył w dalszą podróż.
            Syriusz Black od czasu spotkania z Harrym podróżował na północ Anglii. Nigdzie nie zabawił zbyt długo. Był już naprawdę bardzo wymęczony, a bardzo chciał się spotkać z Harrym, albo chociaż go zobaczyć. Powoli dawały o sobie znać nieregularne, kiepskie posiłki oraz samotność. Łapa postanowił coś z tym zmienić. Postanowił pogadać z kimś. Była to ryzykowna opcja, gdyż nawet w niemagicznych gazetach pisali o nim jako groźnym przestępcy. Idealnym miejscem na postój wydawała się maleńka wioseczka koło Newcastle. Black krążył kilka godzin po wiosce szukając odpowiedniego miejsca i osoby. Wreszcie zobaczył ładną, na oko 30 letnią brunetkę. Z obserwacji czarodzieja wynikało, iż mieszka samotnie w małym domku na obrzeżach miejscowości. Postanowił odwiedzić kobietę, gdy ta powróci do swojego domu. Na razie jednak ukrył się w pobliskim borze. Drzewa nie były zbyt gęste, więc miał doskonały widok na wioskę, a zwłaszcza jej obrzeża.
            Black niecierpliwie wyczekiwał na chwilę, kiedy kobieta wróci do domostwa i będzie miał szanse ją odwiedzić. Wreszcie po około godzinie, gdy zaczynało się ściemniać i nad wioską powoli pojawiała się mgła, kobieta wróciła do domu. Black natychmiast po przekroczeniu przez nią progu puścił się pędem ku jej posiadłości. Biegł naprawdę szybko, jednym susem przeskoczył niskie drewniane ogrodzenie i mknął przez dość spory ogród ku drzwiom, jednak nagle upadł przywalony do ziemi ciężarem ciemnej masy. Masa wydała mu się czymś żywym. Wbijała mu boleśnie pazury. Tracąc równowagę stracił postać psa i jako człowiek siłował się z czymś co okazało się być ogromnym psem, nieznanej czarodziejowi rasy. Pies zaczął groźnie kąsać Blacka. Czarodziej zaczął krzyczeć. Po kolejnym ugryzieniu – tym razem w twarz - stracił przytomność.
            W tym samym czasie jedyna domowniczka krzątała się po kuchni próbując stworzyć coś z niczego na obiad. Wydawało jej się, że słyszy odgłosy walki. Postanowiła sprawdzić z okna w salonie co się dzieje w ogródku. Gdy tylko zerknęła przez szybę, zrobiło się jej słabo. Pies zdawał się zagryzać jakiegoś mężczyznę, będącego już w okropnym stanie. Nie wiele myśląc założyła buty na nogi i ruszyła sprintem ku tej strasznej scenie. Nie wiedziała co robić, po prostu biegła chcąc to przerwać i uratować niewinnego – tak myślała – człowieka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz