Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 18 maja 2020

127. Ron i Kingsley

Rozdział 127
Ron i Kingsley

          Lekcje z siostrami Chang były przez Syriusz kontynuowane pomimo wyraźnie nie przychylnego spojrzenia na jego kontakty z nimi ze strony władz. Ministerstwo może i nie posuwało się bezpośrednio do ingerowania w ich relacje, ale niedawna kontrola FPOW ze strony organów podległych Shackleboltowi wywołała zgrzyt pomiędzy Syriuszem a ministrem.

          Sama kontrola nie wywołała żadnych konsekwencji dla Fundacji. Pomimo tego Syriusz bardzo wahał się kiedy we wrześniu przeprowadzano badania aurorskie. Z jednej strony niedawna kontrola zbulwersowała go, ale także jak podkreślała część mediów – głównie opozycyjnych – miała wywrzeć nacisk na niezależną instytucję w celu wystawienia odpowiednich zaświadczeń dla aurorów. Z drugiej strony pojawiały się też głosy, że cała sprawa była wyreżyserowanym teatrzykiem.

- Musisz porozmawiać z Kingiem – mówił Harry do Syriusza podczas jednej z wrześniowych kolacji.
- Nie mam okazji, a nie chcę się fatygować na plotki do ministerstwa.
- Może nie będziesz musieć – wtrąciła Ginny.
- Co planujesz? – spytał podejrzliwie Black.
- Ja? Nic – odparła dziewczyna robiąc minę niewiniątka.
- Planuje tylko zagrać w meczu, na którym będzie minister – wyjaśnił Potter.

          Idąc za sugestią młodzieży Syriusz zdecydował się wybrać na mecz Harpii ze Zjednoczonymi. Był to drugi mecz sezonu, a Black poczuł się szczęśliwy, że mógł w końcu wybrać się obejrzeć mecz. Na pierwszym meczu się nie mógł zjawić, ale też według słów Harry’ego nic nie stracił. Harpie przegrały bowiem z Tajfunami 30 do 200.

          Na meczu pojawił się wraz z chrześniakiem. Jako bliscy znajomi jednej z zawodniczek gospodyń mogli liczyć na miejsce w sektorze VIP. Niedaleko nich miejsce zajmował Kinsgley, któremu towarzyszył Greengrass wraz ze starszą córką. Syriusz przywitał się z całą trójką. Harry podążył za jego przykładem. 

- Moglibyśmy porozmawiać po meczu? – szepnął ledwo dosłyszalnie do ministra.
- Dziurawy Kocioł.

          Harpie wychodziły na murawy z wciąż niepewnymi minami. Szukająca, Cho Chang ciągle nie poradziła sobie z niedawnymi wydarzeniami i była niepewnym punktem zespołu. Nowa ścigająca, Ginny, z kolei pokazywała spory potencjał, ale brakowało jej doświadczenia i zgrania z koleżankami.

          Pomimo gorszej formy gospodyń mecz był ciekawy i wyrównany. Po kwadransie wynik był remisowy, a zaledwie 2 gole strzelone przez oba zespoły były rezultatem doskonałej dyspozycji bramkarzy. Olivier Wood dwukrotnie powstrzymał Ginny przed wyprowadzeniem Harpii na prowadzenie.

- Cześć, dużo straciłem? – Ron pojawił się na trybunie.
- Myślałem, że kibicujesz innemu zespołowi – odparł Harry.
- Tutaj mam bilety – bąknął lekko zaczerwieniony Ron wskazując ruchem brwi w stronę nadlatującej Ginewry.

          Dziewczyna nie zwróciła jednak żadnej uwagi na pojawienie się brata na stadionie. Pochłonięta była robieniem zwodu, dzięki któremu chciała uwolnić się od śledzącego ją tłuczka. Udało się, a trybuny zareagowały na to zagranie burzą oklasków.

- Syriusz – odezwał się cicho Ron.
- Słucham?
- Mam sprawę…
- Mów śmiało.
- Potrzebuję zapisać się na badania.
- Coś się stało?
- Nieeee- mówił Ron tłumiąc ziewnięcie.

          Black przyjrzał się badawczo rudemu. Chłopak miał podkrążone oczy i wyraz twarzy zdradzający ogólne zmęczenie organizmu. W okolicach lewego ucha miał też tuszowane przy pomocy magii zadrapanie.

- Kot cię podrapał? – zagadnął Syriusz.
- Nie, ćwiczę.

          W tym momencie starszy czarodziej połączył wszystkie wątki. Ronald pragnął zostać aurorem. Ćwiczył. Sądząc po wyglądzie dużo, solidnie i boleśnie. Miesiące zaniedbań były ciężkie do nadrobienia.

- Przyjdź jutro – powiedział Syriusz mrugając porozumiewawczo.

          W między czasie na boisku Armaty wyszły na prowadzenie 40:20. Cho ślamazarnie leciała w okolicy własnych obręczy, podczas gdy szukający drużyny gości żwawo przeczesywał kolejne sektory boiska.

          Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 200 do 90 dla Zjednoczonych. Dziewczyny lądowały wyraźnie rozczarowane, podczas gdy Oliwer Wood i jego koledzy okrążali w powietrzu boisku, ciesząc się z drugiej wygranej – jak poinformował spiker – w sezonie.

- Komplet zwycięstw, Wood musi być szczęśliwy – stwierdził Ron opuszczając sektor.

          Weasley wyraźnie cieszył się czasem spędzonym z najlepszym przyjacielem z czasów szkolnych. Syriusz postanowił im nie przeszkadzać. Kiedy tylko zszedł z trybun, udał się we własną stronę. Opuścił stadion bocznym wyjściem i deportował się prosto do Londynu.

          Wszedł do świecącego jeszcze pustkami Dziurawego Kotła, gdzie barman Tom bez słów wskazał mu schody do góry. Skinął porozumiewawczo głową i udał się na piętro.

          Knajpa nie była oczywistym miejscem na spotkanie z ministrem. Owszem wielu osobom zdarzało się spotkać polityków lub ministerialnych urzędników – także tych wyższych rangom – w podobnych lokalach. Nigdy jednak nie były to oficjalne spotkanie. Także i te nie miało mieć takiego charakteru. Syriusz liczył uzyskać od niedawnego sprzymierzeńca odpowiedzi na dręczące go pytania.

          Shacklebolt czekał na niego w najbardziej oddalonym od schodów pokoju. Był on tak samo zakurzony jak cała reszta. Wyposażenie również nie było luksusowe, wprost przeciwnie. Odnosiło się wrażenie, że było jeszcze bardziej surowe niż w pozostałych pomieszczeniach.

- Witam – rozległ się basowy głos ministra.

          W odpowiedzi Syriusz wyciągnął przyjaźnie rękę. Uścisnęli dłonie niemal po przyjacielsku. Przez cały czas minister bacznie spoglądał na Blacka, który zdawał się myśleć czy na pokój narzucono zaklęcia chroniące prywatność.

- Rzuciłem kilka czarów – Kingsley rozwiał jego niewypowiedziane wątpliwości.
- Rozumiem.
- Dobrze, w takim razie ja także chciałbym zrozumieć – odparł Murzyn – O czym chciałbyś ze mną porozmawiać – dodał widząc niezrozumienie.
- Czy to nie oczywiste? – prychnął Łapa.
- Kontrola.

          Syriusz nie powiedział nic w odpowiedzi. Czekał na ciąg dalszy wypowiedzi najważniejszego polityka w czarodziejskiej części kraju. Nic takiego nie miało miejsca. Minister wyraźnie chciał by rozmowa odbyła się na jego warunkach.

- Po co ten cyrk? Nie jesteśmy wrogami.
- Wiem – odparł sztywno Kingsley – Pomimo tego są osoby w ministerstwie, które nieprzychylnie patrzą na twoje relacje z Changami.
- Nie robimy nic złego! – żachnął się Black.

          Błąd. Winny się nie tłumaczy. Zadziałał zbyt impulsywnie. Zdał sobie sprawę z tego zaraz po tym jak skończył swoją krótką wypowiedź.

- Wierzę – zapewnił Kingley rozkładając ręce – Nie moje zdanie jest w tej sprawie najważniejsze. W ministerstwie jest wiele osób, które patrzą na te sprawę inaczej lub… pragną się wykazać.

          Syriusz zrozumiał w jaką stronę zmierza ta rozmowa.

- Chcecie w dalszym ciągu tuszować sprawę afery w Biurze Aurorów!
- Ty to powiedziałeś.
- A ty nie zaprzeczyłeś!
- Darujmy sobie te dziecinadę, Syriuszu – powiedział stanowczo Kinglsey – Czy wiesz gdzie przebywa Chang?
- Cho właśnie zagrała w meczu.
- Dobrze wiesz, że nie o niej mówię.
- Wyjechał do Azji. Każdy o tym wie. Na pewno nie potrzebujecie mnie by móc to ustalić…

          Kinglsey zamilkł na chwilę. Sprawiał wrażenie jakby warzył kolejne słowa jakie miały paść z jego ust.

- Możesz pomóc nam sprowadzić go do kraju.
- I ukarać, dzięki czemu wyszlibyście lepiej w oczach społeczeństwa. Chcesz zrobić z niego kozła ofiarnego!
- Niezupełnie. Pragniemy sprawiedliwości.

          Syriusz nie odpowiedział. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Wyczulone przez animagię zmysły nakazały wykonać mu gwałtowny obrót w stronę ministra. Shacklebolt trzymał dłoń na wystającej z kieszeni różdżce.

- Chcesz mnie zaatakować? – warknął Black.
- Nie –uciął minister prostując rękę – Mam ofertę dla Changa. Sprawiedliwą. Przekaż jego rodzinie, że oferujemy mu amnestię dla wszelkich rzeczy jakie zrobił do dnia dzisiejszego.
- Czego chcecie w zamian? – spytał Black nie wierząc w bezinteresowność ministerstwa.
- Zgodzi się spędzić pół roku w Azkabanie.
- Cóż… Barty Crouch pokazał, że zsyłanie tam ludzi bez procesów nie jest dobrym rozwiązaniem – powiedział Syriusz czując jak momentalnie utracił sympatię dla stojącego przed nim polityka, bo tym był teraz dla niego Shacklebolt. Politykiem, nie przyjacielem.
- To nie tak – zaprzeczył Murzyn – Pół roku będzie karą jaką uda się nam przeforsować przed Wizengamentem. Chang spędzi tam pół roku za korumpowanie aurorów.

          Black skinął głową ze zrozumieniem. Nie sposób było nie przyznać poprawiającym się umiejętnościom politycznym Shacklebolta oraz jego administracji. Chang miałby mieć zupełnie odpuszczone dawne winy w zamian za przyznanie się do jednego przestępstwa. Poważnego – oczywiście – lecz nie dyskredytującego go w oczach społeczeństwa. Zręczny gracz z pewnością ugra coś na tym zarówno politycznie jak i biznesowo. Zyska też spokój. Jeżeli Chang nie miał nic za uszami – a Syriusz nic o tym nie słyszał – mógł się jednak nie zgodzić. Jeśli było przeciwnie, to biznesmen stawi się w Londynie z pewnością zaraz po przekazaniu mu propozycji ministra.

- Przekażę ofertę ministerstwa – zapewnił Kingsleya.
- Ta rozmowa…
- … nigdy się nie odbyła.
- Cieszę się, że się rozumiemy – stwierdził minister z uśmiechem.

          Black nie odwzajemnił gestu. Zmusił się do uściśnięcia dłoni Shacklebolta i natychmiast opuścił Dziurawy Kocioł. Deportował się na Grimmauld Place. Polityczne gierki nie były tym czego oczekiwał od swojego życia po powrocie do świata żywych.

- Jesteś roztrzęsiony – zauważyła Ginny.
- A to ty powinnaś…  - zaczął lecz ugryzł się w język.
- Bo przegrałam? Daj spokój, ludzie przeżywają gorsze dramaty – odpowiedziała pogodnie Ginny – potrenujemy i zaczniemy wygrywać. Gweong mówi, że kwestią czasu jest aż coś wygramy. Robimy postępy to widać nawet po naszych wynikach.