Syriusz Black

Syriusz Black
Cudowne Ocalenie

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

126. Siostry Chang


Rozdział 126
Siostry Chang

          Decyzja ministra Shacklebolta w sprawie Snape’a była szeroko komentowana przez następne dni. Należące do Magiczych Radykałów radio wprost zarzuciło Kingsley’owi tchórzostwo i cedowanie odpowiedzialności za trudne wybory na inne instytucje. Od kilku dni szereg audycji poświęconych był temu tematowi. Od niedawna nawet niektórzy z radiowców zastanawiali się jakie inne, kontrowersyjne wybory może zrzucić na innych minister.

          Pozostałe media wyrażały się jednak w sposób bardziej umiarkowany. Prorok przedstawiał opinie różnych osób i stron, siląc się na rzeczowość, merytorykę i przedstawienie każdego możliwego punktu widzenia. W jednym z numerów znalazła się opinia parlamentarzysty z ramienia Magicznych Radykałów, która była najbardziej skrają spośród tych jakie się ukazały na jego łamach.

          Media na ogół sprzyjające ministrowi przedstawiały jego decyzje jako słuszną i roztropną. Według nich bowiem sprawiedliwie będzie można ocenić dorobek Snape’a jako dyrektora dopiero gdy emocje po wojnie nieco opadną. Tak z pewnością będzie 6 do 11 lat po zakończeniu rządów śmierciożerców. Media opozycji innej niż już wspomniana były zadowolone z uznania przez ministra, iż Snape był legalym dyrektorem do czego sprowadzała się decyzja o stworzeniu jego mówiącego portretu. Inne uważały, że za kilka lat portret dyrektora trafi do właściwego gabinetu, gdyż nie wypada by było inaczej.

          Pewnym było, iż cała sprawa zamieszania sprawnie przykryła inne tematy, które były dla ministerstwa niewygodne. Chodziło oczywiście o kwestie niewyjaśnionego zabójstwa informatora aurorów na Nokturnie, skandal związany z ucieczką aurorki- renegatki Yroonwood czy napastowanie rodziny Chang podczas przeszukania ich rezydencji.

          To właśnie siostry Chang zajmowały teraz uwagę Syriusza. Na pierwsze spotkanie z nimi umówił się w siedzibie Fundacji Pomocy Ofiarom Wojny, której był prezesem. Na marginesie rzecz biorąc, Syriusz zrezygnował z nauczania w Hogwarcie, by móc poświęcić się sprawom fundacji.

          FPOW mieściła się w kamieniczce na przedmieściach Londynu. Kamienica miała cztery kondygnacje nadziemne oraz służącą za magazyn, pralnie u suszarnie piwnicę. Parter składał się z recepcji, pomieszczeń biurowych (gabinet prezesa oraz 2 przeznaczone dla uzdrowicieli), sali spotkań oraz łazienek. Na 1 piętrze znajdowały się pomieszczenia przeznaczone do terapii i rehabilitacji psychicznej. 2 piętro to pomieszczenie służące do rekreacji i rozwijania kontaktów interpersonalnych wśród pensjonariuszy. Najwyższe piętro z kolei stanowiły sale, w których skoszarowani byli właśnie pensjonariusze.

          Syriusz spotkał się z siostrami w swoim gabinecie. Uznał, że jest to spotkanie niezbyt oficjalne, więc zmienił zwyczajowo ubieraną podczas wizyt tutaj szatę wyjściową na jeansy i czarną koszulę.

          Yui oraz Cho przybyły punktualnie o 10 – tak jak się umawiali. Obie ubrane były w proste czarne szaty codzienne. Cho miała rozpuszczone włosy, a jej młodsza siostra upięte. Przywitały się z prezesem FPOW i zajęły wskazane im wygodne krzesła przy biurku.

- Szkoda, że już pan nie uczy – odezwała się Yui z wyraźnym żalem w głosie.
- Niestety musiał poświęcić się innym sprawom – odpowiedział neutralnie Black.

          Taka odpowiedź nie usatysfakcjonowała młodszej z sióstr, lecz nie powiedziała ona już nic. Zamiast tego zrobiła obrażoną minę.

- Czy… czy będzie pan kontynuować z nią zajęcia? – odezwała się z kolei niepewnym głosem Cho patrząc przy tym w ścianę.

          Dziewczyna była bardzo blada i niewyspana. Starała się to ukryć pod makijażem, lecz był on na znacznie niższym poziomie niż u Narcyzy Malfoy. Gołym okiem widać było, że dziewczyna dalej jest przerażona i niepewna tego co może się stać.

- Jeżeli będzie sobie tego życzyć to nie ma przeszkód – odpowiedział oficjalnym tonem Black spoglądając na Yui.

          Młodsza Chang rozpromieniła się momentalnie. Cień uśmiechu przemknął też przez cień Cho. Yui położyła jej dłoń na ramieniu i szepnęła coś do ucha. Syriusz taktowanie nie czepiał się tego zachowania. Domyślał się, że młodsza siostra powiedziała coś dla otuchy starszej siostry.

- Cho, w jakiej drużynie grasz? – spytał chcąc zmienić temat.
- Harpie – odparła dziewczyna.

          To oznaczało, że od nowego sezonu będzie trenować i grać z Ginny. Weasley dostała się bowiem do wymarzonej drużyny. Wrześniowy początek sezonu odkąd zapadła decyzja ministra w sprawie Snape’a był tematem numer jeden przy Grimmauld Place numer 13.

          Pierwsza rozmowa z siostrami Chang dotyczyła bardzo luźnych tematów, związanych z życiem sióstr. Syriusz starał się przełamać pierwsze lody. Kończąc rozmowę wiedział już, że Yui nie dolega nic fizycznie czy psychicznie. Była bardzo silna, a do tego nie ucierpiała osobiście. Jedynym co przeszukanie ich rezydencji w niej zmieniło była chęć ochrony siostry za wszelką cenę. Uznał, więc że nie ma sensu kierować jej na leczenie. Wystarczyło mieć regularne lekcje z nią i tam kontrolować jej zachowanie.

- Powiem profesor McGonagall, że nasze lekcje wiązać się będą z terapią dla ciebie – powiedział do niej kiedy opuszczała jego gabinet – to da nam dobrą przykrywkę i nie będziemy musieli wypełniać szeregi nieznanych mi papierów.
- Rozumiem – odparła Yui.
- Zamiast tego wypełnisz inne papiery – wtrąciła Cho.
- Nie rozumiem…
- Mam gotowe formularze dla uczniów, których leczyliśmy w zeszłym roku z traumy wojennej – odpowiedział Black.
- Aha, ale ja nie mam traumy! Tym bardziej wojennej.
- Wiem, ale nie chcemy budzić sensacji tymi lekcjami.
- Dobra, niech będzie – powiedziała zrezygnowana Chang.

          Z Cho z kolei sytuacja miała się o wiele gorzej. Syriusz zdawał sobie sprawę, że sam sobie z nią nie poradzi. Z tego też powodu dyskretnie zasugerował dziewczynie, że powinni spotykać się na innych zasadach niż z jej siostrą. Zgodziła się pomimo początkowego oporu. Z pewnością to, że poznała go podczas wojny miał wpływ na to, że się zgodziła. W końcu już wtedy wydatnie pomógł jej rodzinie, likwidując zagrożenie związane z obecnością przydupasów Voldemorta w rodzinnym biznesie Changów.

          Na kolejnej sesji z Cho obecny był jeden z uzdrowicieli. To głównie on prowadził spotkanie, a Syriusz ograniczał się do wsparcia dziewczyny. Pod koniec sesji ustalili harmonogram terapii tak by nie kolidowała ona z treningami i innymi obowiązkami Azjatki.

- Nie mam chłopaka, ojciec wyjechał do Azji, a Yui wraca do szkoły. Mam tylko matkę i treningi. Nie powinnam mieć zbyt wiele okazji do przekładania spotkań – przyznała obolałym tonem.

          Syriusz znienawidził sprawców jej stanu całym sercem. Pamiętał ją ze spotkań podczas wojny. Czy to w barze czy podczas akcji była pełna życia, żywiołowa i flirciarska. Do tego była jedną z najpiękniejszych czarodziejek swojego pokolenia. Teraz wciąż była piękna, lecz nie eksponowała tego. Była też markotna, nie pewna siebie, złamana. Potrzebny był czas by wróciła do dawnej formy.

          Po zakończeniu pierwszej samotnej sesji z Cho, Syriusz umówiony był na spotkanie z Dafne Greengras. Z córką szefa departamentu Przestrzegania Prawa zawsze warto dobrze żyć, zwłaszcza jeżeli jest twoim partnerem w interesach. Dafne w dalszym ciągu pozostawała współzałożycielem FPOW i jedną z bardziej zaangażowanych w życie fundacji osób. Do tego prowadziła magiczne przedszkole. Wszystko wskazywało na to, że zrobi wielką karierę. Nazwisko i rodową fortunę, nieskalaną współpraca z Voldemortem miała po swojej stronie. Do tego była piękną oraz ciągle zaledwie dziewiętnastoletnią czarodziejką.

- Pomagasz Changom – zauważyła wchodząc do gabinetu Syriusza.
- Owszem – Black nie widział powodów by ukrywać te informację.
- Potter nie jest… obrażony – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Nie jest – potwierdził Black – nie wiem jednak dlaczego o to… pytasz.
- Ciekawość, ale i interesy – odpowiedziała Dafne.

          Syriusz poczuł się niezbyt pewnie. Owszem słowa panny Greengras wzbudziły w nim pewne zaintrygowanie, ale także niepokój. On sam nie był zbyt dobry w polityczne gierki. Lata w Azkabanie sprawiły także, że nie był dobry w gierki nawet pozbawione polityki. Z kolei jego interlokutorka mogła konkurować pod względem działań politycznych z Hermioną. Biorąc pod uwagę poprawkę na wiek obu dziewczyn.

- Nie rozumiem – powiedział zgodnie z prawdą.

          Dafne uśmiechnęła się stwarzając pozory serdeczności, a może rzeczywiście taka była. Jej zachowanie w ciągu ostatniego roku zdawało się to potwierdzać. Jeżeli nie brać pod uwagę, że startowała do czarodziejskiego parlamentu z list Magicznych Radykałów u boku Wolanda, z którym z resztą była w o wiele zbyt dobrych jak na gust Syriusz relacjach. 

- Ojciec wyrzucił z pracy aurorów odpowiedzialnych za… - mówiła prosto z mostu Dafne – doprowadzenie sióstr Chang do stanu, który wymaga leczenia u nas.
- Wiem.
- Chcemy żeby aurorzy regularnie byli badani. Badani pod kątem nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Tylko my mamy ku temu odpowiednie środki i personel.

          Syriusz skinął głową na znak zrozumienia dla jej słów. Nie wiedział jednak kim są oni, w imieniu, których przemawiała Dafne. Zapytał ją o to.

- Ojciec i minister. Poza tym kilkoro parlamentarzystów. W sumie ja naprowadziłam ich na to. Potrzebuję jednak twojej zgody, na piśmie, jako prezesa FPOW.
- Chyba nie mogą się nie zgodzić – stwierdził zgodnie z prawdą Black.
- Oczywiście, że możesz. Narazisz się wówczas tym, którzy tego pragną.
- Czy najwyższych szychom w ministerstwie i partnerce z fundacji.
- Tak – potwierdziła krótko dziewczyna. Wyjęła przy tym zwinięty w rulonik i zapieczętowany pergamin. – To oficjalna propozycja napisana przez Dyrektora Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.

          Syriusz rozerwał pieczęć i przeczytał cały tekst. Trzeba było przyznać, że napisany był – na jego oko – profesjonalnie i rzetelnie. Oczywiście Greengras miał ku temu środki. W końcu nie wypadało by ktoś na jego stanowisku zrobił to inaczej. Umowa, bo tym w istocie był pergamin, zawierała także informacje o zapłacie dla fundacji za przeprowadzenie corocznego badania. Była to wyjątkowo uczciwa kwota.

- Kiedy miałoby odbyć się to badanie?
- Jak najszybciej. Sam musisz określić termin.
- Dobrze, podpiszę to, ale dam znać o terminie w ciągu 3 dni.
- Konsultacje.

          Potwierdził skinieniem głowy. Następnie pogawędzili jeszcze trochę o sprawach związanych z fundacją i kurtuazyjnie zakończyli rozmowę. Syriusz poczuł się zmęczony dniem i wyszedł z kliniki. Życzył jeszcze miłego wieczoru kobiecie z recepcji i deportował się do Londynu.

          W domu spotkał Harry’ego i Ginny, którzy koniec wakacji uczcili kuflem kremowego piwa w domowym zaciszu. Oni także nie mieli chęci na huczne końce lata w stylu zeszłorocznym. 

- Była u ciebie Greengras? – spytał Potter.
- Skąd wiesz?
- Percy mówił o genialnym pomyśle, który poprawi nastroje społeczeństwa…

125. Severus Snape


Rozdział 125
Severus Snape

          Sprawa Snape’a rozgrzała czarodziejską społeczność Wielkiej Brytanii i Irlandii. O postaci nieżyjącego od ponad roku dyrektora debatowano w domach, pubach, knajpach a także czarodziejskich mediach. 

          Pod bramą Hogwartu odbyła się manifestacja przeciwników traktowania Severusa z honorami godnymi dyrektora Hogwartu. Zgromadziła kilkanaście osób, a ochraniało ich drugie tyle aurorów. Przebiegła bez ekscesów, co nie oznacza, że było to spokojne zgromadzenie.

          Syriusz obserwował je z oddali. Pod postacią psa mógł przyglądać się manifestantom zza bram szkoły. Większość osób stanowili niedawni absolwenci szkoły. Każdy z nich pamiętał Snape’a z czasów nauczania eliksirów. Były też osoby podstarzałe, które za pewno brały udział w zgromadzeniu ze względów ideologicznych.

          W pobliżu nie odbywała się żadna kontrdemonstracja. W mediach opisywano to różnie. Zależnie od tego czy dane medium było proSnape czy antySnape. Głos Wolnościowych Obywateli twierdził, że manifestacja poparcia dla uhonorowania Snape’a odbyła się w innym miejscu i czasie ze względów pragmatycznych. Bramy szkoły gromadziły tłumy osób wyłącznie 1.09 i ostatniego dnia roku szkolnego. Wówczas uczniowie zmierzali przez nie do lub z szkoły. Teraz były wakacje i w Hogwarcie nie przebywał nikt poza dyrektorką, duchami i Hagridem.

          Media ProSnape opisywały przebieg popieranej przez siebie manifestacji jako wyraz mądrości jej organizatorów, którzy nie chcieli konfrontacji z przeciwnikami a jedynie uczczeniu zamordowanego czarodzieja. Na ich korzyść wpływała też większa frekwencja na ich zgromadzeniu.

          Media AntySnape twierdziły, że różne miejsca i czas to sprawka ministerstwa, które nie chciało eskalacji napięcia pomiędzy dwoma obozami. Zwykle pisały też usprawiedliwiająco o przyczynach mniejszej frekwencji pod bramą Hogwartu niż na Pokątnej, gdzie odbywała się demonstracja sprzyjająca dawnemu mistrzowi eliksirów.

- Powariowali – stwierdził Syriusz przy śniadaniu w dniu, w którym miały zapaść ostateczne rozstrzygnięcia.
- Prawda – zgodził się Harry.

          Młody czarodziej nie miał apetytu. Dwa dni wcześniej obstawiał zgromadzenie na Pokątnej. Od tego czasu chodził markotny i zdemotywowany do życia.

- Co cię trapi? – spytała go Ginny.
- Wiesz… to wszystko… - mówił z wahaniem Potter – jest takie… No wiesz? Polityczne. 

          Ginny spojrzała na niego badawczo.

- Wszystko co robimy ma polityczny wydźwięk – podjął natomiast temat Black.
- To znaczy? – dopytała Weasley.
- Nasze zachowania, wybory, decyzje czy sympatie mają często podłoże polityczne. Przecież nie przypadkowo, ten tu obecny, mój chrześniak woli zadawać się z tobą niż Pansy Parkinson.

          Harry spłonął lekkim rumieńcem.

- To nie chodziło o to jak zajebiście wygląda mój tyłek w jeansach? – zażartowała Ginewra.

          Twarz Harry’ego przybrała kolor dojrzałego pomidora.

- Leć do pracy, bo się spóźnisz – dziewczyna sprzedała mu kuksańca w żebro czym sprowadziła go na ziemie.

          Chłopak momentalnie wstał, zgarnął ze stołu niedojedzoną jeszcze kanapkę do kieszeni i pognał w stronę kominka. Wskoczył do niego i zniknął z trzaskiem.

- To będzie ciężki dzień – zauważyła Ginny.
- Okres.
- Co okres?
- Cały okres będzie ciężki – odpowiedział Syriusz rozpościerając bezradnie ramiona – Aurorzy mają naprawdę pod górkę. Siły nie przychylne Kingsleyowi, jego administracji i nowemu ładowi mogą sobie na nich dowolnie używać.

          Ginny przełknęła trochę jedzenia nim odparła cokolwiek.

- Ojciec mówi, że pewnym osobom kończy się cierpliwość do tych ataków.
- To pewne.

          Zapadło milczenie.

- Co dalej? – spytała Ginny.
- Zobaczymy co przyniesie dzień dzisiejszy – zakończył temat Black patrząc w okno.

          Po śniadaniu czarodziej udał się na Pokątną. Po ulicy kręciło się kilkoro niedorostków, którzy kolportowali ulotki przedstawiające Snape’a jako starego nietoperza lub uwypuklające jego zalety. Te pierwsze były – rzekomo – autorstwa George’a Weasley, lecz on sam nigdy się do tego nie przyznał.

          Kiedy Syriusz zmierzał w stronę Magicznej Apteki jego uszu doszły słowa, że minister porozumiał się w końcu z obiema stronami sporu w sprawie Snape’a. Szkoda, że tak dobrze nie radził sobie z kryzysem w Biurze Aurorów czy sprawą zabójstwa informatora na Nokturnie, która łączyła się z Changiem.

          W tym miejscu myśli Syriusza popędziły w stronę rodziny biznesmena. Tuż po zakończeniu hucp związanych z postacią największego wroga Blacka, on sam będzie musiał zająć się pomocą dziewczynkom Changa. Yui i Cho. Z jednej strony Syriuszowi nie spieszyło się do tego. Z drugiej… obie były młode, uzdolnione i atrakcyjne. Oczywiście nie brał pod uwagę nawiązywania romansu z którąkolwiek z nich, lecz zawsze to przyjemniej spędzać czas z kimś w ich stylu niż starymi czarownicami albo samotnie.

          W aptece Syriusz spotkał Narcyzę Malfoy. Jego kuzynka wyglądała znacznie lepiej niż kiedy widzieli się po raz ostatni. Twarz miała pozbawioną zmarszczek i jasną, lecz nie bladą. Syriusz bez trudu dostrzegł, że to zasługa makijażu. Wzmocnionego magicznie z resztą. Niewiele kobiet potrafiło zrobić to dobrze. Znaczna część czarownic potrafiła uzyskać ten efekt wyłącznie podczas wizyty u magicznej kosmetyczki. Narcyza widocznie zaliczała się do niewielkiego grona. 

          Syriusz spodziewał się ujrzeć gdzieś w pobliżu Lucjusza, lecz nie mógł go zlokalizować. Ucieszyła go tam myśl. Spotkanie z Malofyem nie było tym czego pragnął. Stanął w kolejce za starym czarodziejem, który oddzielał go od Narcyzy.

- Minister zgranie rozegrał sprawę honorowania Severusa – mówiła pani Malfoy do ekspedientki płacąc jej za zakupy.

          Black zdał sobie sprawę, że podczas jego wycieczki na Pokątną musiały zapaść ostateczne rozstrzygnięcia w budzącej największe zainteresowania w magicznej Wielkiej Brytanii kwestii. Poczuł rosnąca ciekawość jakie rozwiązanie zdecydował się wygrać Kingsley. Słowa Narcyzy naprowadzały go na trop dyplomatycznego rozwiązania, które musiało w jakiś sposób uhonorować obie strony.

          Pochłonięty własnymi myślami nie zwrócił uwagi na kuzynkę, która właśnie opuszczała aptekę. Nie dostrzegł więc jak obdarzyła go badawczym spojrzeniem spod na wpół przymkniętych powiek a wyraz jej twarzy zdawał się sugerować, że chętnie deportowałaby się spod samej lady.

          Kiedy Syriusz wrócił do domu oczekiwała go niespodzianka w postaci obecności Harry’ego. Potter był czymś wyraźnie poruszony. Siedział w kuchni przy na wpół pełnej szklance Ognistej Whisky. 

- Co… - zaczął pytanie Syriusz, lecz Harry przerwał mu szybko.
- … Snape.
- Co zrobił minister?
- Zgodził się na wykonanie jego magicznego portretu.
- Gadający nieżywy Snape. Też mnie to nie cieszy.
- Nie w tym rzecz! – oburzył się Potter – On… on… będzie wisieć w gabinecie dyrektora!
- Że co?

- Kingsley pogadał trochę o trudnych wyborach jakie niektórzy musieli podejmować – rozpoczął streszczenie zdarzeń Potter – wyraził żal, że nie wszystkie decyzje Snape’a można ocenić jednoznacznie pozytywnie. Dosłownie używał takich słów! W końcu jednak stwierdził, że należy uszanować, że został dyrektorem. Zrobią, więc portret. Powieszą go.

- W gabinecie?
- Nie od razu – odparł Potter – na początek portret będzie straszył w Izbie Pamięci. Dopiero za 5 do 10 lat w zależności od decyzji dyrektora portret będzie mógł zostać przeniesiony do gabinetu dyrektora lub… gdzieś indziej.
- Bez sensu – stwierdził Black.
- Niekoniecznie – odparł powoli Harry.
- Jak to?
- Też na początku myślałem, że to nie ma sensu – przyznał niechętnie auror – Potem gadałem z Percy’m i Hermioną. Osobno. No i tak jakoś Percy naprowadził mnie na pewne tropy a Hermiona to potwiedziła.
- To znaczy?

          Harry zrobił ponurą minę. Nastepnie wychylił łyk Ognistej. Skrzywił się, ale po chwili jego wyraz twarzy wrócił do poprzedniego stanu ponurego zasępienia.

- Odroczył sprawę – powiedział wreszcie – ugłaskał zwolenników Snape’a. Portret powstanie i będzie wisiał w szkole. Z uwagi na świeże rany nie będzie jednak na równi z innymi dyrektorami. Dopiero za kilka lat może się to stać. Wtedy jednak decyzje podejmie ktoś inny niż minister. 

          Syriusz nie mógł skomentować tego inaczej niż szeregiem nieparlamentarnych słów.